C - Home.pl

Transkrypt

C - Home.pl
Ł
O
O R G A N
W
I
E
C
P O L S K I E G O
P
ZWIĄZKU
O
L
S
K
Ł O W I E C K I E C, O
D W U T Y G O D N I K
Nr 18 (1381)
16-ao
WRZEŚNCA 1<^70
CENA ZŁ 2.50
I
JÓZEF J. SZCZEPKOWSKI
MYŚLIWI W SŁUŻBIE PRZYRODY
O rokAi obchodzimy w Polsce Tydzień
Ochrony Prsyrody, który ma za cel
popularyzowanie w
społeczeństwie
aktualnych potrzeb - i zadań w
tej
dziedzinie oraz w c i ą g a n i e do w s p ó ł p r a c y sze­
rokiego k r ^ u obywateli. W tym roku będzie
on poświęcony podstawowym
prcblemorn
z w i ą z a n y m z realizacją na terende naszego
kraju m i ę d z y n a r o d o w e g o proeramu ..C^cwiełt
i środowisko". Jak wiadomo, w 1972 r. odbę­
dzie się na ten temat w Sztokholmie ś w i a t o w a
konferencja O r g a a i z ^ j l N a r o d ó w Zjednoczo­
nych.
między nowoczesnym towieotwem a o c h r o n ą
przyi-ody nie ma sprzeczności, w w i e l u zaś
wypadkach zachodzi p e ł n a ztMeżność intere­
sów. Nastąpiło to z a r ó w n o pod
wpływem
przemian w pojmowaniu i' wykonywaniu ło­
wiectwa ;ak i zmiany poglądów na sposób re­
alizowania ochrony przyrody przee ósłowiekaLudowe łowiectwo polskie postawiło sobie ja­
ko generalny cel zachowsmie dla przyszłych
pokoleń ojczystej fauny ł o w n e j w t y m samym
składzie gatunkowym i przybliżonej liczeisności, p o d p o r z ą d k o w u j ą c temu z a ł o ż e n i j pozys­
kanie zwierzyny. W ochronie przyi"ijdy zwy­
ciężył pogląd, że tzw. odirona bierna, polega­
j ą c a wyłącznie na restrykcjach, daje o wiele
gorsze efekty niż ochrona czynna, zmierzająca
do zapewnienia poszczególnym
gatunkom
zwierząt optymalnych w a n m k ó w oytowania
i nie w\'kluczająca ich racjonalnego, kontro­
lowanego u ż y t k o w a n i a .
O
sobiście u w a ż a m , że można sią na­
wet pokusić o s f o r m u ł o w a n i e ramowego
programu takiej w s p ó ł p r a c y , b a z u j ą c e gu zresztą na t y m , co w tej dziedzinie k o n ­
kretnie od dłuższego czasu robimy.
Podstawowym zagadnieniem w t y m pi-ogramie będzie kontynuowanie dotychczasowych
zasad gospodarowania zwierzyną.
Polegają
one, jak wiadomo, na uzależnieniu r o z m i a r ó w
u ż y t k o w a n i a populacji od wielkości zrealizo­
wanego przyrostu, jwrzy założeniu, że uzasad­
niona przyrodniczo i gospodarczo eksploatacja
pc>glow:a nie może namaszać liczebności stada
podstawowego, a nawet powinna gwai'antow a ć jego stały wzrost W razie gdy wskutek
W celu sKoordynowania wszystkich poczy­
w y j ą t k o w o niesprzyjających warunków atmo­
n a ń w zakrestie ochrony naturalnego ś r o d o ­
sferycznych lub klęski żywiołowej liczebność
wiska człowieka i w s p ó ł p r a c y w tej dziedzinie
siada podstawowego uŁegnie zmoiejszeniu,
z organizacjami nitodzynarodowyml, p o w o ł a ­
podstawowym zadaniem staje się jego odbu­
no w bieżącym roku P o l ^ Komitet Ochrony
dowa, a pozyskanie zostaje ograniczone lub
Ś r o d o w i s k a Człowieka, jako organ rządowy,
na pewien cAres zawieszone. Wydaje się, że o
pod przewodnictwem wiceprezesa Rady M i n i ­
realizację tego p u n k t u możemy być spokojni
Ten układ stosunków n a k ł a d a na nas szcze­
strów, Z d z i s ł a w a
Tomala. Dla koordynacji
gdyż opisane zasady są przez kola łowieckie
gólny obowiązek współdzóałania w realizacji
działalności naukowej utworzcno Polski K o ­
generalnie
przestri5egane, o czym m.in. swia:iprogramu
,
^
^
w
t
e
l
c
i
ś
r
o
d
o
w
i
s
k
o
"
,
j
a
k
r
ó
w
­
mitet Alrademil Naiuk „CzSowfteik i ś r o d o w i ­
czy masowe zamykanie w bieżącym sezonie
nież .«lalego uwzględniania w naszej praktyce
sko", k t ó r e m u przewodniczy członek zwyczaj­
polowania na kuropatwy i w j ^ t ę p o w a n i e
hodowianei i myśliwskiej i n t e r e s ó w orhron^'
ny PAN, prof. dr Włodzimierz
Mlchajłow.
przez koła z wnioskami o ograniczenie pozys­
przyrody. Sam fakt p o w o ł a n i a wspomnianych
Działalność tych k o m i t a t ó w o b e j m o w a ć bę­
kania sam.
na wstęplf k o m i t e t ó w koordynacyjnydi
nie
dzie m.ia. tałcie, szozegóinte nas i n t e r e s u j ą c e
Na d r u g i m miejscu trzeba postawić popra­
rozwiąże bowiem żadnego problemu, jeśli nie
zagadnienia, j a k :
wianie aytuaucM bytowej zwierzyny przea
będzie poparty ogólnospołecznym w y s i ł k i e m
— gospodarowanie
naturalnymi
zasobami
ulepszanie aktualnych warunków środowisko­
konkretnym działaniem ludzri dobi-ej woli,
pnzyrody,
wych. M a m tu na myśli takie zabiegi, jak za­
wśród któr>'ch w pierwszym szeregu powinna
— skutki u p r z e m y s ł o w i e n i a ixdfuctwa,
krzewianie i zadrzewianie n i e u ż y t k ó w , odna­
s t a n ą ć pięćdziesięciotysięczna rzesza my&ii— problemy zatruwania i zanieczyszczania
wianie remiz., wprowadzanie w jednogatuokowych.
środowiska,
wych lasach owocodajnych drzew i ki-zewow!
— cdnowa ś r o d o w i s k a naturalnego,
uzdatnianie śródleśnych ł ą k z r ^ u l y zanie­
Potwierdzeniem reprezentowanego tu stano— problemy k s z t a ł t o w a n i a ekosystemów,
_ wi-ska może być w y p o w i e d ź wybitnego dzia­
dbanych i zakwaszcMiych itp.
— o ś w i a t a i wychowanie w duchu ochrony
'liv,ecim niemniej istotnym punktem tego
łacza ochrony przyrody, członka rzeczywiste­
środowiska przyrodnicz^o.
programu powinno b y ć prowad/eni e t>rzez
go P A N , pro*, dra W a i e r e ^ Goetla; ... hoia
P Z L działalności o ś w i a t o w o - w y c h o w a w c z e j w
dołłtość potrzeb- ścistej współpracy pracowducliu uciiroay ł>rxyrody, i iej z a s o b ó w .
nikóio ochrony przyrody z touńectm^m doj­
W r o z w i ą z a n i u tych p r o b l a n ó w
jesteśmy
ga^nlenie to ma dwa aspekty. Jeden z nich
rzała po obu stronach. Rzetelny myiUwu po­
bezpośrednio zainteresowani nie t y l k o j a k o otrafi uwziflędTiić potrzeby ochrony przyrody, dotyczy myśliwych, wsrod k t ó r y c h trzeba w y ­
bywateJe, lecz przede wsizystkim jako myśli­
r a b i a ć 1 u t r w a l a ć poszanowanie dla ^cwierz^i
a pracownik ochrony przyrody postulaty ra­
w i , c z ł o n k o w i e organizacji, k t ó r e j ustawo­
objętych o c h r o n ą g a t u n k o w ą , w szczególności
cjonalnego towiectioa. W naszych ustawach,
wym zadaniem jest gospodarowanie zwie­
ochrony przyrody i łowieckiej, mamy podsta­ dla chronionych p t a k ó w d r a p i e ż n y c h , łącznie
rzyną zgodnie z potrzebami gospodarstwa
ze szkoleniem w zakresit; u m i e j ę m o ś c i rozróż­
wy do U5uti»inia wszelkich nieporozumień i
narodowego i w y m a g a n i a m i o c h r oniania g a t u n k ó w nie o b j ^ y c h o c h r o n ą od
trwatej współpracy.
n >• p r z y r o d y . Wbrew pozorom bowiem.
chronionycti, gdyż na t y m odcinku obserw uje­
my jeszcze wiele niedociągnięć. Drugi aspekt
dotyczy wychowawczego o d d z i a ł y w a n i a my­
Fot. Z b i g n i e w A d a m s k i
śliwych na ś r o d o w i s k o wiejskie, w szcze­
gólności na wiejską młodzież szkulną. W tej
dziedzinie mamy kilkimasioletnie doświadcze­
nie i p o w a ż n y dorot>ek Po pi-zekazanta fimkcji organizatora w s p ó ł p r a c y z młodzieżą L i ­
dze Ochrony Przyrody, zainteresowanie my
sliwych l y m zagadnieniem w y r a ź n i e zmalało.
Ostatnio jednak coraz więcej kół łowieckich
dochodzi d(> przekonania, że p r a c ę z młodzie­
żą trzeba pi'owadzić samemu, niezależnie od
lego kto t ę a k c j ę i i r m u j e
Czwarty wi-eszcie i ostatni punkt iego pro­
gramu to konieczność ściśle>szego powiązania
Polskiego Związku Łowieckiego t organiza­
cjami ochruny przyrody. Jegii i-ealizar-j*; .\'idzę
w jak najliczniejszym udziale nasze^io akty­
wu i u s z v s t k i c h
eiauiwych s t r a ż n i k ó w
łowieckich w Straży Ochrony Przyrody, w
powszechnej przynależności myśliwyeli do L i ­
gi Ochrony Przyrody {v: charakter/e człon­
ków indywidualnych bądź zbiorowyv!i) oraz
w ściślejszym p o w i ą z a n i u o r g a n ó w P Z L z
ui-ganami LOP na wszystkich szczeblach or­
ganizacyjnych IW powiecie, w o j e w ó d z t w i e l
na szczóblu centralnym).
Wydait .się. że lak pojęta w s p ó ł p r a c a m i ę :',?.y ł o w i e c t w e m a o c h r o n ą przyrody pMWohlaby na r o z w i ą z y w a n i e zjednoczonymi siłami
wielu istutnych dla obydwu stron p r o b l e m ó w ,
s t a n o w i ą c jednocześnie nasz w k ł a d w realiza­
cję programu ochiony ś r o d o w i s k a przyrodni­
czego człowieka. Może więc w a i t o pomyśleć
o ujęciu .iej w ramy konkretnego, dwustron­
nego porozumienia.
Józef i. Szczepkowski
C
2
M>GUMtU OliCH
POGŁOWIE KUROPATW
W 1970 ROKU
K
u n t y n u u l ą c a k c j ę rozpoczętą w ro>
k u ubiegłym, staiamy się w trakcie
sezcmu
polowań podać myśliwym
aktualne dane dotyczące populacji
kuropatw, a więc ś m i e r t e l n o ś ć w okresie
ubiegłej zimy, zrealizowany przyrost, przy­
bliżoną g l o b a l n ą liczebność i dopuszczalną
w lej konkretnej sytuacji wysokość odstrzału,
nie n a r u s z a j ą c ą stada podstawowego,
W b i e ż ą c y m roku dane nasze pochodzą ł
trzech źródeł: z p u n k t ó w skupu „Las", gdzie
w każdą niedzielę bada się wiek dostar­
czonych przez m y ś l i w y c h kuropatw, z dwóch
powierzchni p r ó b n y c h {po ok. 400 ha k a ż ­
da) położonych w w o j . warszawskim, na
k t ó r y c h trzy razy w roku prowadzi się do­
k ł a d n ą i n w e n t a r y z a c j ę kuropatw, i z da­
nych ankietowych o w y n i k a c h p o l o w a ń na
kuropatwy w okresie od 1-20 w r z e ś n i a br.
(Ankieta dotycząca polowania na kuropat­
wy, rozesłana l w r z e ś n i a br. do 3000 m y ś l i ­
wych obejmuje
cały okres polowania; tu
zostały wykorzystane
jedynie w y n i k i na­
d e s ł a n e do dnia 20 w r z e ś n i a br.).
W punktach skupu uzyskujemy dane do­
tyczące s t r u k t u r y wiekowej odstrzelonych
kuropatw, a z nich wielkość zrealizowanego
przyrostu i ś m i e r t e l n o ś c i , na
powierzch­
niach p r ó b n y c h znana jest ś m i e r t e l n o ś ć z i ­
mowa i przyrost, m a t e r i a ł y ankietowe u /.upclniają dane z p u n k t ó w
skupu co do
wielkości zrealizowanego przyrostu.
D y s p o n u j ą c w y n i k a m i z trzech
różnych
źródeł m o ż n a — j a k się wydaje — z dos­
tatecznie d u ż y m p r a w d o p o d o b i e ń s t w e m ocenić a k t u a l n ą s y t u a c j ę populacji kuropatw.
Nie jest dla nikogo n i e s p o d z i a n k ą , że l i ­
czebność kuropatw jest w bieżącym sezonie
bardzo niska.
Z a p o w i e d z i ą tego były j u ż
w y n i k i majowej ankiety na temat prognozy
liczebności zajęcy i k u r o p a t w (por. . ^ w i e c
Polski" n r 11/70), w k t ó r e j m y ś l i w i p r z e w i ­
dzieli stan k u r o p a t w nieco niższy, lub po­
dobny do zeszłorocznego na p o ł u d n i u kraju
iwoj.
opolskie, katowickie, krakowskie i
rzeszowskie), natomiast znacznie niższy w
pozostałych regionach Polski.
Istotnie, ś m i e r t e l n o ś ć zimowa kuropatw
była w t y m roku wyjątkowo
wysoka; w
województwach
centralnych
wynosiła ona
ok. 90»/» (»2»'» w Luszynie i 94" » w Dziekanowie), podczas gdy p r z e c i ę t n a ś m i e r t e l n o ś ć
/.imowa na terenie Polsłd wynosi 50*''(i. W
południowej
części
kraju, ze względu na
k r ó t s / y okres zalegania i m n i e j s z ą g r u b o ś ć
pokrywy śnieżne], ś m i e r t e l n o ś ć zimowa by­
ła niższa, nie dysponujemy jednak d o k ł a d ­
n y m i danymi. Jeśli dla ostrożności
przyjąć
dla całego kraju ś m i e r t e l n o ś ć 90"'u, to do
lęgów p r z y s t ą p i ł o w t y m i'oku 20"" zeszło­
rocznej liczby par. a SS^/o p r z e c i ę t n e j liczby,
par na wiosnę.
D r u g i m w a ż n y m czynnikiem
kształtują­
cym liczebność
populacji w jesieni j e s t
przebieg lęgów, a ściślej ś m i e r t e l n o ś ć za­
r o d k ó w w okresie wysiadywania j a j oraz
ś m i e r t e l n o ś ć piskląt, gdyż wielkość zniesień
jest wysoka i stosunkowo bardzo dtala. Is­
totne znaczenie ma tu ilość o p a d ó w w d r u ­
giej polowie czerwca. Mimo pesymistycznej
opinii n i e k t ó r y c h
m y ś l i w y c h , sezon lęgowy
okazał się w t y m roku p o m y ś l n y ; przyrost
zrealizowany na podstawie danych
punk­
t ó w skupu wynosi 2,2, na podstawie ankie­
ty t a k ż e 2,2, na powierzchniach p r ó b n y c h
2,a. Wprawdzie dane z p o l o w a ń (skup i an­
kieta) pochodzą g ł ó w n i e z w o j e w ó d z t w po­
ł u d n i o w y c h , gdyż w większości w o j e w ó d z t w
Henryk
Białas
centralnych odstrzał rozpoczął się później
i wskutek tego dysponujemy zbyt s k ą p y m
m a t e r i a ł e m , jednak ścisłe — i j a k sądzimy
reprezentatywne dane z powierzchni p r ó b ­
nych p o z w a l a j ą nam p r z y j ą ć , nawet z pew­
nym marginesem ostrożności, w s k a ź n i k 2,2,
jako średni w s k a ź n i k iwrzyrostu dla całego
kraju. Jest to w y n i k p o w y ż e j ś r e d n i e j wielo­
letniej, k t ó r a w y n o s i ł a :
1965
1966
1967
1968
1969
1970
2.0
1,8
1,4
2,4
2.2
2,2
Jesienna
liczebność kuropatw jest w y ­
p a d k o w ą ś m i e r t e l n o ś c i zimowej : przyrostu
zrealizowanego.
Z n a j ą c te dwie w a r t o ś c i
można obliczyć, że w roku oietiicym wyno­
si ona około 22*'(» stanu zeszłorocznego / N
1970
(N 1969 —90»'o) • przyrost zrealizowa­
ny
-
10V. • 2,2
=
22<'/b/.
P o n i e w a ż o zmianach w liczebności k u ­
ropatw ś w i a d c z ą t a k ż e różnice w ilości po­
zyskanych
ptaków,
można przy
pomocy
proporcji obliczyć, ile odstrzelono by k u r o ­
patw w bieżącym sezonie, gdyby nie wtirowadzano
żadnych
o g r a n i c z e ń i polowano
tak. j a k w latach poprzednich. Ta teorety­
cznie wyHczona liczba wynosi 200 tys. sztuk
(por. rysunek). W rzeczywistości liędzic ona
znacznie niższa, gdyż w większości obwo­
d ó w nie poluje się w ogóle. l u b poluje się
z d u ż y m i ograniczeniami.
Powstaje
teraz
zagadnienie:
czy i ile
wolno odstrzelić kupropatw, oy w możliwie
k r ó t k i m czasie d o p r o w a d z i ć stado podsta­
wowe do p r z e c i ę t n e j liczebności.
Dla populacji o znanej
proporcji p i c i i
znanych w a r t o ś c i a c h ś m i e r t e l n o ś c i i rozrodu
potrafimy obliczyć m a k s y m a l n ą
eksploata­
cję, nie n a r u s z a j ą c ą stada
podstawowego
(por. ,3kologia Polska" B, 1967, IX). PrzeItształcając odpowiednio podany tam wzór
można t a k ż e obliczyć m a k s y m a l n ą eksploa­
t a c j ę przy założeniu, że stado podstawowe
w n a s t ę p n y m roku ma b y ć
dwukrotnie,
trzykrotnie i t d . większe, n i ż w r o k u
wyj­
ściowym. Niestety do w z o r ó w tych trzel>a
podstawiać przewidywaną śmiertelność z i ­
m o w ą i przyrost. Stosując w t y m celu ś r e d ­
nie wieloletnie (1965-1969), czyli p r z e w i d u ­
j ą c w 1971 roku p r z e c i ę t n ą ś m i e r t e l n o ś ć z i ­
m o w ą i p r z e c i ę t n y przyrost, m o ż n a obliczyć,
że nawet przy c a ł k o w i t y m z a m k n i ę c i u polo­
wania w b i e ż ą c y m sezonie nie uda się pod­
woić stada podstawowego w ciągu jednego
roku,
podczas gdy do osiągnięcia
stanu
p r z e c i ę t n e g o należałoby go potroić (por, r y ­
sunek). Oczywiście w i e l k i w p ł y w b ę d ą tu
m i a ł y w a r u n k i n a d c h o d z ą c e j zimy. Np. przy
śmiertelności zimowej nie < 50* u, a 30*/* mo­
ż n a by u z y s k a ć podwojenie stada podstawo­
wego, nawet przy odstrzale 10"".stanu ot>ecnego i p r z e c i ę t n y m przyroście. Biorąc jed­
nak pod u w a g ę , że w a r u n k i w p r z y s z ł y m
r o k u m o g ą się o k a z a ć nie t y l k o p r z e c i ę t n e ,
lecz nawet gorsze od p r z e c i ę t n y c h ,
należy
p o c h w a l i ć k a ż d ą i n i c j a t y w ę p r o w a d z ą c ą do
ograniczenia, a nawet z a m k n i ę c i a polowa­
nia w t y m sezonie.
Na zakończenie w a r t o s p o j r / e ć
trochę
wstecz, by s p r a w d z i ć w j a k i m
tempie w
rzeczywistości o d b u d o w y w a ł y się populacje
kurapatw po takich
nagłych
załamaniach
się liczebności.
Znana jest np. d o k ł a d n i e
dynamika
Uc/.ełMiości
południowo-angielskich populacji k u r o p a t w w latach 1863—1931
(patrz . ^ o u r n a l of A n i m a l E c o l o ^ " 1934, 3)
l u b populacji holenderskiej w latach 19301964 (patrz „Zeitschrift
fiir
Jagdwissenschaft" 1968. 14, 1). W obu tych populacjach
w y s t ę p o w a ł y nagłe g w a ł t o w n e spadki l i ­
czebności, np. w latach
l90a. 1910. 1917.
1927, 1934, 1943, 1949, 1956 i we wszystkich
wypadkach w ciągu dwóch lub trzech lat,
a często nawet w ciągu jednego; roku nas­
t ę p o w a ł o w y r ó w n a n i e liczebności do stanu
przeciętnego, l u b nawet wyżej.
utuh
900
800
700
SOGf
400
900
200
100
m
65
66
fi?
6&
60
70
liosc kuropEtlw o d s i r z e l o n y c t l g l o b a l n i « w P o i s c t
w l A t a c h 18A4~1M9 i p r o p o r c j o n a l n a (k> n i i - j i i o ś 6
I c u r o p a t w , k t ó r e b y ł y b y o d s t r z e l o n e w r . 197U, g d y ­
by nie b y ł o o g r a n i c z e ń w p o l o w a n i u . O ś pozio­
ma - lata. o ś pionowa - o d s t r z a ł w tys. sztuk.
Tak więc g w a ł t o w n e , z sezonu na sezon
apadki liczebności, w y s t ę p u j ą c e co k i l k a — k i l ­
k a n a ś c i e łat, najczęściej po ostrej zimie z
d u ż ą ilością o p a d ó w są zjawiskiem nor­
m a l n y m dla populacji kuropatw, k t ó r a dys­
ponuje
dostatecznym
p o t e n c j a ł e m rozrod­
czym, by w okresie od 1—3 lat całkowicie
ten ubytek s k o m p e n s o w a ć . Tempo odbudo­
wy pogłowia ^ależy jednak w dużej mierze
r ó w n i e ż od naszej gospodarki w łowisku —
od nasilenia zabiegów ochronnych i hodow­
lanych oraz racjonalnej eksploatacji.
dr Boąumila Olech
Z a k ł a d Efcoioffii P A \
HENRYK RUSEWICZ
G O D Z I N A
D O
II nagrodo w konkursie na wspomnienie
E
RZYPADKOWO zdobyłem odfres starego
przyjaciela mojego ojca - pana Michota Kaługi. Z ckazj: mojej wizyty pan M i chaf zaprosił swoich priyjar'ół i zrobił
coś w rodzaju małego przyjęcio. W wesołej
C'mosfe.-ze zaczęto wspominać dawne czasy.
- Bedqc jeszcze małym chłopcem — cpcwiadat
jecen z gość" pen Baszuro - chodziłem na łowieclcie wyprawy w Puszczy Nolibcckiej ze starym
myśliwym, emerytcwanym gajowym Dufciclc'm. Nie
rorstowol się on ze swoją pctężnq jednolu^owg
ltap:szcnówl<q. Strzelbo miaJa. jck pamiętam, sto
osiemdziesipt centymetrów długości. W wyiot jej
lufy swobcdn:e wWodalem Icciulc mojej ręki.
2 cie!<owościq priypotrywałem się ładowaniu
tej strzelby. Dubiciti wsyp>wQł do lufy dymny
proch z czarnego rogu, wpychał poltuty, o na­
stępnie ubijoł to stemplem tak długo aż stempel
silnie wrzucony do pionowo stcjgcej ilufy sam wyskcikiwol, co ornoczato, że proch jest prawidło­
wo ubity. Po tych czynnościach, stc-y wsypywał do
lufy go.ść śrutu, c'bo wpycha! jednq lub dwie kułe otcwione - w zależności od tego na jo^iego
;tv'ierza się wybierał. Tym razem, g:dy towarzyszy­
łem staremu, zalodowoł jednq kułę w ksT^ałcie
wolco o średnicy wylotu lufy. Później usiadł na
zydlu i poczqt rozsznurowywać lipowe fopcie no
noącch. Skingł na mnie rekq i polecił; ,,Podaj mi
te (cpcie, co wiszq koto ganku na płocie, sq z ło­
zy, tych I łipy mi trochę szkoda. Tam, gdzie pój­
dziemy, jest mokro, o łoza się wody nie boi, sa­
mo rośnie w wodzie", Po zmianie obuwio, story
wzigt plecak, tok wyszmelcowany, że bardziej
przypominoł skórę niż brezent, dopełnił torbę
machorkq, o zza pieca wyciqgnq( kawałek suchej
huby brzozowej. Ruszyliśmy w drogę.
Rys. Stanisław ftozwadowskj
Z M R O K U
myśliwskie
Dzień był pogodny, tylko po n.iebte gdzie­
niegdzie płynęły ktębiaste obłoczki wskazujące
kie.^cnek wiatr\j. SzUśmy w milczeniu. Znajpc matcmówność starego, wołałem o nic nie pytać, że­
by się nie rozzłościł i nie odesłał mnie do domu,
Dcpiero przy drodze na Koryto Dubicki odezwał
się; „Dzień jest dziś dobry, łosie powinny postę­
kiwać. Pójdziemy no ich ulubione miejsce".
Brnęliśmy po podmokłych wertepoch porośnię­
tych łozq, olszyng i jesionem, na wyższych miejscoch brzezinq z rzodlto pnerykanq świerkami.
Szliśmy wolno i ostrożnie. Dubicki zwróciwszy w
mojq stronę głcwę, szeptem powiedział; „Stgpaj
w moje ślody i trzymaj równo krcłt, Idż tak, że­
bym ciebie ni« słyszał, o wzrokiem badaj każdy
krzak łozy, wszyst^kie zarośla, wytężaj także słuch
bo łosio można teraz prędzej usłyszeć niż zoboczyć. W okresie godów byk ogarnięty iqdzq pró­
buje swych sit no drzewkoch i łozowych krzokach".
Rzeczywiście wc'(ół widziałem połamane łozo­
we pnie; odorte z kory świeciły nagimi kikutami,
„zemszcicne" - jak to ipowiedział story - przez
łosie. Na małym wzniesieniu Dubicki zaprcpcnowol odpoczynek. Usiadł na wywróconym pniu
brzozy, z którego wyrastaty dwie młode brzózki,
z zonodrza wyciqgnqł boraniq torbę z mochorkg
i raczql łodcwoć olszynową fajkę. Petem zotorol
sie dc krzesa'nia ognia. Wydobył krzesiwo uro­
bione z pręto kosy, -krzemień : brzozcwą hubę
sprepcrowcng w popiele drzewnym i wodzie,
o następnie dobrze wysuszonq. Urwał kawałek hu­
by, ukłodojgc ją no krzemieniu i przytrzymując
kciukiem lewej ręki, a trzymając krzesiwo w prowym ręku, począł krzesać nim o krzemieri. Iskry
zopoirly hube- Ukazał się siwy strumyk dvmu o
specyficznym zupochu. Dubicki rozgarnął wąsy
i zaczął dmuchać w hubę, aż się rozżarzyła szybko włożył jq do fajki, pykając i wypuszczając
kłęby machorkowego dymu.
Siedzieliśjmy jakiś czas w milczeniu, tylko w faj­
ce storego syczało, skwierczało i pykało, ^4ad na­
mi śmigłym lotem przecięły powietrze dzikie kacz­
ki, tądowoly no bobrowej tomie. Inne podrywoty sio z kwokaniem i przelotywoły no zalewy
Iżloci, też zatamowanej przez bobry. Zapytałem
szeptem: „Dziadku, długo tu będziemy siedzieć'.
- „A no widzisz - odpowiedział stary - słorv1co
już no czubkach drzew wisi, powinno coś tu do
nas przyjść, Zostało nom nie więcej niż gcdzirta
do zmroku. Najświętsza Panna pcwirmo mi coś
dobrego na muszkę skierować. Jam wierny jej
sługa, bo po udonej wyprcwie lojny udziec daję
staremu proboszczowi, który gciiwie modli się
o szcręś''wy powrót i o udong następną wypra­
wę. Dziad mój mawiał, że i Hubert, poi-ując, Pan­
nę łoćkowie prosił o udaną wyprowę, a jak powiodoli starsi, to niby zo jej protekcją świętym
został, zaś wierrri towarzysze patronem myśliwych
go obra'i. Teraz siedź bez ruchu i o nic nje py­
taj, bo nie my zwierzo, a!e on nos zobaczy".
Siedziałem tak jak mi przykazał. Fojko sta..'ego
wygasła. Wsodzit ją zo tasiemkę od zgrzebnych
spodni r też siedział bez ruchu. Narox zatizeszczaly gatęz e w olszynowych
wywrcMch,
Story wolnym ruchem ręki przyłożył patce do uit.
Z olszyn wyszła locha z dziewięcicmo wcchlakomi. Dziczki gwirdkami żwawo rozrzucały liście na
•ziemi, opetycznie mlaskały, przebiegały z miejsca
no
miejsce, barcszkcwoly z pc!(wik'wan'em.
Warchlaki podeszły blisko nas. Przyglądałem się
im z cie!<owośc;ą. notomiost Dub'cki zerkał no
KOro, która z dala nos żercwoła, W pewnym mo­
mencie locho gwałtownie uniosło potężny gwizd,
fuknęlo głośno i skoczyła zo krzak łozy, Mote
natychmia>t rozpierzchły się wśród kęp tra,wy.
No skroju krzaków zobaczyłem klępę, Roz po
raz podnosiło (eb, ocząc w kicunku, z którego
pfiyszła. Po chwil' zaczęło żerowoc Pochyliłem
sit; cstrożnie do starego i izeptem do ucho ozflojmilem, że w jesionach stoi tez łojzok. Story też
gc musiał dojrzeć, be kiwnął głową. Zoroa po­
tem dobiegło nos łomotanie dość jeszcze odległe,
loszek znikł v.- gęstwinie Klępa lat stało bfcz ru­
chu, to znów niezgrabnie podskakiwała i wydawało
dziwny gtos. jak t potężnej beczki. Oczyla w kieriMcku trzech ogromnych swiep'ków. Patrząc w tomlą stronę zobaczyłem, jak ipod świerku wyco^wot się na o'.wa'tą przestrzeń zadyszany, robiący
bokomi. byk. Cofot się ccra-z szybciej - aż nagle
potężnym susem uskoczył w bek. Ze świerttów
wyłonił się właściwy wlcdco bukcwi-«ka. No potężi-.ym karku mocno osodzony łeb z go.-botym
iiosem, btodo jak u potriarchy - o wyże,' wsponiołe icsocliy. Nie mogłem wzrcku
od mego
odenwoć, Wpotnony w i w i e u ę nie zwiacaiem
uwogi no to co tcbi story, Ncraz 'usłyjzaleni metolic2ny trzask, krótki syk i slroszny huk rozdarł
poy^ietrze; zwaliło noi z kiedy. Znaioilem się no
zifcmi przygniecioiiy przez Dubickiego. Stoiy
steknąl, zabaTmytol, o wstatąc spylo'; „Nic ci się
(lie stolo? - Nie - odpowiedziałem, - To dobrze, izekl stary, ł a d u n e k byJ dobry, a czy strzał by!
ceiny, to sprowdzimy".
doszliśmy pod świerk. Dubicki pov*ediiaJ:
„Szukoj kuii w świerku, jok nie mo, to jest w ło­
siowym karku". Po dokładnych oględzinach świetko,
stwierdziliśmy, że drzewo było nietknięte
przez pocisk. Starzec riekł: „Nte momy chwili dc
stiocer-io. zapoda zmrok'
W idiewielkiej odległości od świerka iiołknęliśmy sie no obfite rozbryzgi forby josnego koloru
z piopą.
zobaczywszy to Dubicki powiedział:
- ..t^lusimy go dojść szybko, zeby nie wyzionął
ostatniego ducha".
4
Spiesznie podqźatem za słarym, zoistanowiojąc •
się co mojq inoczyć te stówo, Czyżby storzec mysiolem - żałował tego co uczynił j teraz chce
uzdrowić ło«ro, czy co?
Wędrówka długo nie tfwoła, ślady farby doprowodziły nas do leżącego byka. Jeszcze lirgat
od czasu do czosu, Dubicki szybko zdjął 2 romienio srtrzeibę i kortiec lufy wetknął w chrapy
łosio móiwiąci „bądź szczęśliwa i przynoś je mi,
i niech idq zwierzęta do ciebie, tak jok resztki
ducho tego zwierza".
Byłem mocno wzruszony, ole wiedziałem co do
mnie należy: skoczyłem do świerka i odiamoiem
gcłazkę, którą najpierw zanurzyłem w farbie ło­
sia, o potem ułożyłem na nożu myśliwskim. Sta­
rzec przeszedł na drugq stronę leżqcego łosia,
zdjql z głowy baronig czapkę i nad martwym
zwierzem złom z powagą przyjął. Potem odciepil
sygriolowy rog, w który zadął z wielkim wysił!(ie«n
ole bardzo wprawnie, Qzna)miojąc kniei śmierć
łosio. Następnie wziął nóż i jednym wprownym
cięciem usunął strój łosia, po czym zotwoł się do
potroszenio. Jo rozniecałem ogieii. Dubicki koń­
czył patroszyć już przy świetle ogmisko.
Wyjąwszy
norogi, podał mi serce, mówiqc:
,,Weż serce i no rożnie nad ogniem upiecz". Umyt
w kałuży ręce i przystąpił do wykłodonia zowartości plecaka: soli w pudełku zrobionym 2 brzo­
zowej kory, toporka i wreszcie glimianego hłoko
oplecionego wikliną zawierającego żytnią gorzołkę. Potem norąbał świerkowych gałęzi, storonnie ułożył je przy ognisku i usiodt wygodnie,
pykając fajką. Po chwili rzekł: „A smożyłeś już
tóedyś no fożnie serce? - Tok dziadku, A na­
ciąłeś je? - Tok dziadku. A nacięcia solq sprószyłeś? - Tok dziadku, - To weź jeszcze i opiecz
kcwotek wątroby, będzie zamiast chirfw". Sam
wziqf dwa suche patyki i zac2qł je strugać. Słu­
żyły nom zamiast widelców. Dubicki wprawnie podzielił serce i zoprosif mnie do jadło. Dał mi
też łyk gorzałki. Sam często pociggoł przekąsajqc sercem t wątrobą, Uczto była wsponioła. Du­
bicki cporty o pień świe"ka łyknął jeszcze maty
łyk, o odjąwszy od ust naczynie z gcrzołką. ci­
chym głosem powiedział: „ChiDpcze Usiądź tu".
Wskazał mi miejsce obok siebie. „Jestem bardzo
szczęśliwy - rzekł starzec - bo żyłem w puszczy
wśród zwierzgt, świergotu ptoków, w lesie, który
mi śpiewał debrze, a nieroz y\e. LuŁnę to wszy­
stko, co tu mnie wokół otoczą". Wziqł rtom, tę
małą gołqikę świerkowq i powiedział: „Popatrz
na tę szczyptę świerka, ile w niej urody, joka
prosta i piękna".
Mówił jeszcze o zwierzętach, leśnych rzekach,
rylsoch, co'az trudniej było mi jednak nadqżyć
zo biegiem jego myślti. Mówił i wciąż się uśmie­
chał -wpatrzony w agnfsko, lecz głos jego był
coraz słabszy, Głowo opadło
mu na
piersi,
Usr*qł, a ja przy nrm.
Henryk Rus»wici
SPROSTOWANIA
W opracowaniu „Wynilti b a d a ń nad
w p ł y w e m sposobu pozyskania na l i ­
czebność z a j ę c y " {„Łowiec Polsłci", nr
15—16/70) zostały przestawione wykresy
o b r a z u j ą c e odstrzał na 100 ha opolowanego terenu i pozyskanie na 100 ha
całości obwodu.
Rysunek nazwany wykresem 2 obra­
zuje pozyskanie na 100 ha całego obwo­
du, a rysunek nazwany wykresem 3 —
odstrzał na 100 ha opolowanego terenu.
Przepraszamy.
*
Redakcja pragnie przeprosić t a k ż e
autora barwnych zdjęć
ilustrujących
a r t y k u ł „ Ł o w i e c t w o opolskie na wysta­
wie „Opolszczyzna 25" („Łowiec Polski'
nr 17/70) — k o l . Ryszarda Chojnow­
skiego, k t ó r e g o nazwisko zostało pomi­
nięte, a autorstwo wspomnianych zdjęć
przypisane o m y ł k o w o kol. C z e s ł a w o w i
W el cerowi.
Rys. Słonisłow RoiwadowskJ
ERWIN
DEMBINIOK
N a
a m b o n i e
Jlł nogroda w konkursie na wspomnienie myśliwskie
S
TOI w stotrzyd z iestym szóstym no Potempowej Łqce. Zbudowano z grubych okrqg1aków, zodaszono, 2 wygodnymi
ławkami
i podłużnymi okienkomi do obserwacji. Trzy kar­
łowate świerki sięgojg koślawymi csubami jej
podtogi. a dwJe sosny, niby straż przyboczna,
stoją po lewej i po prowej. Am!bor>a mo sołiidną
drotwnę, do której prowadzi z ^ini•i leśnej wydeptona ścieżko.
Od wczesnej wlcsny do późney jesienii źenjją
no Pctempcwej jelenie. Spotkasz je nie tylko w
nocy. nad ranem czy wieczorem, ole nierzadko
i w godzinach popołudniowych. No początku
lipca, kiiedy pierwsza trawo została już skoszona
łąka przystroiła llę w nową zieloną szatę,
;hętnie przychodzą tu tanie ze swoim przychów­
kiem.
Sierpniowe wieczory w poniedziałki i piątki spędzctem wraz z Inką no ombcnie. Widzę ją jak
dziś: powoli i ostrożnie, krok zo krokiem, pokonuje
dziesięciometrową przeszkodę i z pewnym nie­
pokojem
potrzy w dół, ozy podążam zo mq.
O g l ą d a kożdy kąt skromnie orządionej onubcny,
potem siada naprzecw mnie, a jej ciem^ne oczy
Drzdcbione długimi fzęsami 1 dpbrze zoznaczooynt brwiami mówią o przeźywoniu w:e'kiej przygoly. 2 zapartym oddechem obserwuje przeciwleg,ą ścionę losu, gdzie zeruje kościsto tanio 2 dwo­
rno figlarnymi cietęromi. Pom.imo> że nie siedzimy
tak blisko siebie, słyszę bicie jej serca. Bije z
emocji.
Nagrzany promieniami sierpmiowego słońca
drien dobiega konco, Stcneczna ku'a stacza się
po ozłoccinych wierzchoSkoch sosnowego boru.
Za cf>w'lę nadejdzie riwierzch i codriemna walka
dnia i nccą.
Wysoko no niebie szybuje klucz dzikich kaczek.
Po kilku minutoch dzwoniącej w oszoch c.szy
z dtągowmy,
pfiyiegajqc©j do przeciwległego
boku prostofkątnej tqki, wychodzi --lasz rnojomy
dwunastek. Stonąt na zielonym Jywonie, obej­
rzał się za siebie, opuścił ciężki łeb ozdobiony
py.sznym, przysztcściowym wie.icem, Bialowe cdnogi wspaniałego poroża ostro zary,owoiy się na
tle ciem.niejqcego już losu, Inka n e odrywa od
niego wzroku. Byk podchodzi killkadiiies;qt kro­
ków w kierunku naszej ombony. Odruchowo pod­
noszę
lornetkę
i
pomimo
zapadającego
zmierzchu widzę grube perty ciemnec-o wieńca.
Jeszcze kilko kroków i piędcny obraz zniko nom
z polo widzenia.
Tymczasem orta « sposób bezszelestny, w jaki
to tylko może 7:cbić stoły bywalec kniei, z 7 a porlym oddechem przechodzi na mojq toWkę, by
jeszcze choć kilko sekund podziwiać wspaniale
zwierzę. Białe odnogi zamajaciyły w storodrzewiu
i byk utopii się w ciemność, Z lewej, od strony
towu meliorocyjnego. mignęła smukła sylwetko
lisa, o potem już gęsty welon nocy pokrył tqkę.
Doleko za MtikuiLnomi krzyknął spłoszony żurcw. No niebie pokazała się wyrcźnie Wenus,
0 od st'cny Krywotdu zcwtoło chłodem, No tok,
to już dwa dni po świętej Honce.
Ona usiadło no moich kolonach i pizytulilo
siią do mn'e. Noc już zupełnie ipoikcna;to dzień
1 niepodzielnie zoponowoło nad świotejn. Głębo­
ko cisza, nieco inno od tej porannej czy popołudnioweij zoponowoło nad
losem, l^i-^bo
wyiskrzyło się filuternie mir>ugaJQcyn-,i gwkizda>Tii,
a my siedzieliśmy bez ruchu praw^e już godzJnę. 2csnęła... Nie bedę jednak jej budził. Po­
siedzimy tOik scbie do północy, a może 1 dłużej.
Przecież szcrstkcwlosa jamniczko nie woży oż
t y l e , bym me mógt utrzymoć jej no kolcnoch na­
wet do saimego rana,
Erwin Dembintok
5
ADAM CHLEWSKi
ZIMOWANIE KUROPATW W WOLIERACH
lCZEBNCtóC kuropatw w naszych ł o w i s k a c h ulega w p o ­
szczególnych latach znacznym wahaniom, p j ^ czym decydu­
j ą c y w p ł y w na sta.*i pogłowia w y w i e r a j ą u b y t k i w stadzie
podstawowym w okresie zimy, tzw. straty zimowe, oraz
uoytki w zniesieniach i wAród ipiskiąft w okresie l ę g o w y m . Przyczy­
ną tych u b y t k ó w są przede wszystkim niekorzystne w a r u n k i pogo­
dowe (wysoka i długo zalegająca p o k r y w a śnieżna w p o ł ą c z e n i u ze
znacznymi spadkami temperatury w okresie zimy oraz ulewne de­
szcze b ą d ź t r w a j ą c e przez k i l k a dni bez przerwy opady c i ą ^ e w po­
rze lęgowej, p o w o d u j ą c e zamieranie z a r o d k ó w w zniesieniach i w y ­
s o k ą ś m i e r t e l n o ś ć p i s k l ą t ) . Ubytkom w okresie lęgów, spowodowa­
nym niepogodą — nie ipotrafiray jeszcze przeciwdziałać, można na­
tomiast odpowiednimi zabiegami hodowlanymi wydatnie ( g r a n i c z y ć
straty zimowe, k t ó r e w naszych w a r u n k a c h w y n o s z ą ś r e d n i o 50»/»,
a podczas ostatniej zimy b y ł y znacznie wyższe.
L
Jednym z naibardziej skutecznych zabiegów, wydatnie r e d u k u j ą ­
cym straty zimowe w p o g ł o w i u kuropatw, jest ich o d ł a w i a n i e , prze­
trzymywanie przez okres najkrytyczniejszych w a r u n k ó w atmorferycznyoh i wypuszczanie na p r z e d w i o ś n i u w łowisko. O d ł o w y i iprzetrzymywanie kuropatw nie s ą niestety u nas zaibiegiem powszech­
nie stosowanym, g ł ó w n i e chyba z p o w o d u obawy większości k ^
łowieckich przed kosztami tego p r z e d s i ę w z i ę c i a i k ł o p o t a m i z w i ą z a ­
n y m i z jego prowadzeniem. Tymczasem koszty te i Idopoty nie s ą
a n i tak wielkie, ani tak uciążliwe, alby uniemożliwiały większości
kół prowadzenie t e j a k c j i , chociażby p o c z ą t k o w o na n i e w i e l k ą skalę.
Dlatego w a r t y k u l e t y m zeijrano d o s t ę p n e w i a d o m o ś c i i praktyczne
w s k a z ó w k i dotyczące c a ł o k s z t a ł t u tego zagadnienia, (^arte na donie­
sieniach krajowych i zagranicznych, a przede wszystkim na w y n i ­
kach d o ś w i a d c z e ń prowadzonych w S t a c j i Badawczej P Z L w Czem­
piniu.
ODtX>WT K U B O P A T W
Termin o d ł o w ó w zależy od w y s t ą p i e n i a jilekorzystnych dla k u ­
ropatw w a r u n k ó w bytowania, spowodowanych n a r a s t a j ą c ą ipokrywą
śnieżną, niskimi temperaturami i m r o ź n y m i w i a t r a m i . W zależności
od w a r u n k ó w lokalnycłi, o d ł a w i a m y k u r o p a t w y w grudniu, niekie­
dy dopiero w styczniu.
Technika odłowu kuropatw jest bardzo z r ó ż n i c o w a n a . P r a k t y k a
w y k a z a ł a , że najskuteczniejszy jest odłów k u r a p a t w na tzw. k r a t ę
czy „ r a m ę " , u m o ż l i w i a j ą c y o d ł o w i e n i e od razu c a ł e g o s-tadka. Do
tego ceiu służy zbita z listew l u b ł a t p r o s t o k ą t n a r a m a o w y m i a r a c h
2 X 1,5 m , k t ó r ą obijamy d r o b n ą s i a t k ą b a w e ł n i a n ą <np. z k a w a ł k a
sieci, rybackiej). Dobrze jest wpleść w s i a t k ę nieco s ł o m y czy drob­
nych g a ł ą z e k . R a m ę t ą ustawiamy w [pobliżu miejsc przebywania
k u r < ^ t w w ten sposób, że jednym « dłuższych b o k ó w i ^ i e r a się ona
o ziemię, a drugi, uniesiony na w y s o k o ś ć około 50 cm, podpieramy
palikiem, do k t ó r e g o p r z y w i ą z u j e m y k i l k u d z i e s i ę c i o m e t r o w y cien­
k i , mocny sznurek l u b ż y ł k ę n y l o n o w ą . Sznurek r o z c i ą g a m y na
ziemi do miejsca ukrycia się (za krzakiem, drzewem, w rowie
itp.) osoby d o k o n u j ą c e j odłowu. Pod r a m ę sypiemy p o ś l a d z p l e w a ­
mi i gdy k u r o p a t w y z n a j d ą się pod n i ą , usuwamy przez pociągnięcie
sznurka p a l i k - p o d p o r ę , a r a m a opada n a k r j r w a j ą c s i a t k ą p t a k i . N a j ­
ważniejsze jest doprowadzenie do tego, aby k u r o p a t w y w e s d y pod
r a m ę . Dlatego najpierw r a m ę t a l t ą podpiera s i ę dwoma k o ł k a m i na
6
stałe, a dopiero po k i l k u dniach, gdy k u r o p a t w y z a c u i ą k o r z y s t a ć
z wyłożonej pod nią k a r m y , usuwamy podpory z a s t ę p u j ą c je p a l i ­
kiem ze M n u r k i « n i dokonujemy odłowu. Stosuje s i ę też n a p ę d z a n i e
k u r o p a t w pod r a m ę . Wówczas jedna osoba przez odpowiednie p o r u ­
szanie się w terenie stara się, aby stadko w y c i e k a ł o w k i e r u n k u
ramy, druga zaś czeka w t i k r y c i u na odpowiedni moment by szarp­
n ą ć sznurkiem. Przy pewnej w p r a w i e n a g a n i a j ą c e g o (chodzi zwłasz­
cza o to, aby nie s p o w o d o w a ć poderwania się stada), uzyskuje s i ę
bardzo dobre w y n i k i . Inna metoda odłowów polega na stosowaniu
samoczynnych p u ł a p e k ustawionych pod b u d k a m i , w k t ó r y c h dokar­
miamy k u r o p a t w y (opis i stosowanie tej p u ł a p k i wg. J. Sikorskiego
podane s ą w ,.ŁP" nr 23/M z 1963 r.).
O d ł o w i o n e k u r o p a t w y najlepiej t r a n s p o r t o w a ć w p ł a s k i c h o k r ą g ł y c h
koszach w i k l i n o w y c h , obciągniętych z wierzchu p ł ó t n e m w o r k o w y m ,
stosowanym w b a ż a n t a r n i a c h . M o ż n a r ó w n i e ż u ż y w a ć innego rodzaju
koszy czy skrzynek z a p e w n i a j ą c y c h ptakom d o s t ę p powietrza i za­
bezpieczonych od góry m i ę k k i m p r z y k r y c i e m z£^oblegającym roz­
bijaniu się kurapatw, pod w a r u n k i e m , że nie b ę d ą m i a ł y s ^ a r na­
r a ż a j ą c y c h ptaki na w y k r ę c e n i e czy h a m a n i e nóg, ani w y s t a j ą c y c h
do w e w n ą t r z ostrych części. W ostateczności m o ż n a do k r ó t k o t r w a ­
łego transportu użyć nawet m i ę k k i c h p u d e ł kartonowych o odpo­
wiednich rozmiarach <np. po margarynie), w k t ó r y c h wierzchu w y ­
cinamy otwory wentylacyjne.
WOLIERY ZIMOWE
Przetrzymywanie k u r o p a t w przez okres niekorzystnych dla nich
w a r u n k ó w t r w a z w y k l e około 2—3 miesięcy. A i i y d a ł o ono m o ż l i w i e
najlepsze efekty, trzeba s t w o r z y ć ptakom w ł a ś c i w e w a r u n k i , a prze­
de wszystkim z a p e w n i ć odpowiednie pomieszczenie. Wprawdzie pod­
czas u b i e g ł e j zimy przetrzymywano nieraz z powodzeniem k u r o ­
patwy w oborach, na poddaszach, w stodr^ach i l p . , są to jednak
r o z w i ą z a n i a prowizoryczne, nie g w a r a n t u j ą c e p o m y ś l n e g o w y n i k u .
Pomieszczenia dla k u r < ^ t w powinny z a p e w n i a ć tm o c h r o n ę przed
d r a p i e ż n i k a m i i szkodnikami, nie o g r a n i c z a ć dostępu' ś w i a t ł a (bezpo­
ś r e d n i c h p r o m i e n i słonecznych) i d o p ł y w u świeżego powietrza, a
jednocześnie osłaniać przed w i a t r a m i , deszczem i śniegiem. Ptalci
nie powinny się s t y k a ć ze z w i e r z ę t a m i gospodarskimi (zwłaszcza z
drobiem), m i e ć zapewniony s p o k ó j i m o ż l i w o ś ć korzystania z r u ­
chu, a jednocześnie b y ć zabezpieczone przed e w e n t u a l n o ś c i ą rozbi­
jania się o p u ł a p czy ściany pomieszczenia. Ponadto pomieszczenia
te m a j ą u m o ż l i w i a ć s p r a w n ą i p r o s t ą o b s ł u g ę h o d o w l a n ą , być ł a t w e
w k o n s t r u k c j i oraz tanie. W a r u n k i te Sipelnia wolierka przedstawiona
na zamieszczonym niżej rysunku. Jest ona przeznaczona do przetrzy­
m y w a n i a 25, n a j w y ż e j 30 kuropatw. S k ł a d a się o n a z część: zada­
szonej i osiatkowanego wybiegu. Do w y k o n a n i a sz)cieletu wytriegu
m o ż n a u ż y w a ć różnych m a t e r i a ł ó w drzewnych ( k r a w ę d z i a k i , o k r ą g l a ­
k i , żerdzie). Z e w n ę t r z n e hoki wybiegu stanowi metalowa s i a t k a o
oczkach 2 X 2 cm. Przy budowie zestawu k i l k u s ą s i a d u j ą c y c h z sobą
wolier ś c i a n k i działowe najpraktyczniej w y k o n a ć z desek. Na p r z y ­
krycie całego wybiegu m o ż n a z powodzeniem s t o s o w a ć tzw. s i a t k ę
króliczą z cienkiego d r u t u o sześciokątnych oczkach — ł a t w ą do
nabycia i t a n i ą . Siatka t a doskonale amortyzuje uderzenia usiłują­
cych się p o d e r w a ć kuropatw, nie p o w o d u j ą c ich obrażeń. Jeśli nie
ma obaw o w t a r g n i ę c i e na teren przełbywania kuropatw d r a p i e ż n i -
k ó w . to na pokrycie woliery m o ż n a użyć mocnej siatki rytjackiej o
drobnych oczkach, silnie r o z p i ę t e j , jest to jednak zawsze połączone
z ryzykiem. W szczytowym bolcu woliery powinny z n a j d o w a ć się
drzwiczki o wymiarach 50x50 cm. Do budowy części zadaszonej
u ż y w a m y tanich desek, tzw. s z a l ó w k i o k r ó t k i c h wymiarach, a daszek
obijamy p a p ą . T a częś6 woliery jest zabudowana z trzech stron. Strona
p r z y l e g a j ą c a do wybiegu pozostaje wolna. Daszek nie jest przybity na
stale, lecz osadzony od strony wybiegu na zawiasach u m o ż l i w i a j ą ­
cych jego podnoszenie i ł a t w y d o s t ę p do obudowanej części woliery.
Dolne k r a w ę d z i e woliery ( z a r ó w n o wybiegu, jak i części zadaszonej)
powinny s t y k a ć się na c a ł y m obwodzie z w p u s z c z o n ą w grunt na
głębokość co najmniej 20 cm p i o n o w ą ś c i a n k ą , k t ó r ą m o ż n a w y k o n a ć
z cegieł, p u s t a k ó w , s ł a b e g o betonu, ułożonych szczelnie starych da­
c h ó w e k , p ł y t e k eternitowych. siatki drucianej, blachy, a ostatecznie
z desek. Zapotrlega to podkopywaniu się z z e w n ą t r z d r a p i e ż n i k ó w ,
a przy budowie wolier przylegających do siebie (wówczas ściankę
wpuszczamy pdycej, na 10—15 cm) zapobiega się przechodzeniu k u ­
ropatw, k t ó r e nieraz w y g r z e b u j ą d o ś ć głębokie paprzyska.
Woliery m o ż n a b u d o w a ć j a k o stale b ą d ź też stosować okresowy
m o n t a ż wolier z e l e m e n t ó w s k ł a d a n y c h . Możliwość stosowania róż­
nych m a t e r i a ł ó w i r ó ż n y c h r o z w i ą z a ń wykonawczych u ł a t w i a w y ­
branie n a j w ł a ś c i w s z e g o w a r i a n t u dla danych w a r u n k ó w . Budowa
pomieszczeń do przetrzymywania k u r e s t w nie wymaga specjalnych
k w a l i f i k a c j i , poza u m i e j ę t n o ś c i ą p o s ł u g i w a n i a >ię podstawowymi
n a r z ę d z i a m i ciesielskimi.
Miejsce pod woliery powinno być w m i a r ę możliwości osłonięte od
w i a t r ó w ( u n i k a ć tzw. w y d m u c h ó w ) , zabezpieczone przed p e n e t r a c j ą
ciekawskich oraz z w i e r z ą t gospodarskicb i d r a p i e ż n i k ó w .
Podłoże
glebowe powinno b y ć przepuszczalne (lekka gleba); nie wolno sibw i a ć wolier na gruncie podraoltłym. Korzystny jest teren o l e k k u n
nachyleniu (skłonie) p o ł u d n i o w y m . Woliery lolsalizujemy najczęściej
w ogrodzonych parkach, sadach czy ogrodach — w pewnym oddale­
niu od z a b u d o w a ń , ale w zasięgu stałej k o n t r o l i człowieka, przy
czym powinny być tak usytuowane, aby otwarta część zadaszenia
skierowana była w s t r o n ę p o ł u d n i o w ą . Wybiegi wysypuje się gru­
boziarnistym piaskiem lub ż w i r e m , t w o r z ą c w a r s t w ę grubości .i--8
cm na c a ł e j powierzchni. Woliera musi b y ć ponadto zaopatrzona w
pojnik, najlepiej t y p u u ż y w a n e g o w fermach drobiarskich; rolę
pojnika może też s p e ł n i a ć inne niewywrotne naczynie, ł a t w e do de­
zynfekcji i u n i e m o ż l i w i a j ą c e k u r o p a t w o m wchodzenie do nalanej
wody. Na wybiegu m o ż n a umieścić k i l k a n a ś c i e gałązek i m i t u j ą c y c h
k r z a k i b ą d ź p o s t a w i ć pęczki trzciny.
OSADZANIE KUROPATW W WOLIERACH
Odiowione k u r o p a t w y przenosimy do wolier natychmiast pi> p r z y ­
wiezieniu z ł o w i s k a . P t a k i wyjmujemy
pojedynczo z koszy i po
podniesieniu daszka wypuszczamy na wybieg. Jeśli użyty do trans­
portu pojemnik ma rozsuwany czy odłączany bok. w ó w c z a s wsta­
wiamy go wraz z k u r o p a t w a m i do woliery i otwieramy, a kuropatwy
same w y j d ą na wybieg. N a j w a ż n i e j s z e jest, aby p t a k i m a j ą c e przeby­
w a ć w jednej wolierce były do niej wpuszczane w t y m samym dniu
a w ostateczności w ciągu p a r u najbliższych dni. PcKtniejsze u z u p e ł ­
nianie otisady woliery powoduje z reguły p r z e ś l a d o w a n i e (gonienie
i dziobanie) wpuszczonych p t a k ó w przez osobniki wcześniej osadzo­
ne, k o ń c z ą c e się nierzadko 'śmiercią p r z y b y s z ó w . Dlatego należy tak
r e g u l o w a ć o d ł ó w , aby pozyskana ilość p o z w a l a ł a na skompletowanie
p e ł n e j obsady woliery w ciągu paru dni. W przeciwnym razie lepiej
jest poczynić pewne o d s t ę p s t w a od podanych norm zagęszczenia k u ­
ropatw w jednej wolierze ( z a r ó w n o w dół. j a k i w gót~ę>, niż uzu­
p e ł n i a ć o b s a d ę w terminie późniejszym. W razie tiezwzględnej ko­
nieczności późniejszego łączenia kuropatw w y ł a p u j e m y wszystkie
ptaki dotychczas zasiedlające wolierę i przetrzymujemy je p a r ę go­
dzin w koszu transportowym. W t y m czasie do opustoszałej woliery
wpuszczamy kuropatwy przeznaczone do dołączenia, a po ich uspo­
kojeniu s i ę uwalniamy p t a k i przetrzymywane w koszu. Zabieg ten
w y w o ł u j e u o s o b n i k ó w w y ł a p y w a n y c h i przetrzymywaaycii pewien
rodzaj szoku, k t ó r y prawdopodobnie w p ł y w a na częściowe zatarcie
utrwalonych w poprzednim okresie s t o s u n k ó w dominacyjnych.
K A R M I E N I E I OBSŁUUA KUROPATW W WOLIERACH
Przy ż y w i e n i u k u r o p a t w umieszczanych w wolierach musimy po­
d a w a ć i m k a r m ę jak najbardziei zbliżoną do żeru, k t ó r y p o b i e r a j ą
na swobodzie. P o d s t a w o w ą k a r m ę s t a n o w i ć b ę d ą soczyste części
roślin m o ż l i w e w t y m okresie do uzyskania, a więc całe części nad­
ziemne j a r m u ż u , kapusty pastewnej i kapust jadalnych, brukselki,
korzenie b u r a k ó w cuicrowych, postewnych, m a r c h w i pastewnej i ja­
dalnej, bulwy topinamburu. Nie podajemy natomiast kuropatwom
surowych bulw ziemniaka, ze względu na z a w a r t o ś ć szkodliwej suł a n i n y . U z u p e ł n i e n i e m karmy soczystej b ę d ą poślady jęczmienia,
pszenicy i owsa oraz prosa i g r y k i , a przede wszystkim wszelkie od­
pady zbożowe z a w i e r a j ą c e jak n a j w i ę c e j nasion c h w a s t ó w polnych.
Nie należy w ż y w i e n i u stosować żyta, k t ó r e zresztą kuropatwy nie­
c h ę t n i e zjadają. Ponadto kuropatwy powinny u t r z y m y w a ć n i e w i e l k ą
ilość suszu z liści lucerny, koniczyny czy dobrego siana ł ą k o w e g o .
Wszystkie wymienione rodzaje karmy m u s z ą być dobiej j a k o ś c i , u n .
bez o b j a w ó w zepsucia. K a r m ę soczystą podaje ^ię w ilości nie
mniejszej niż około tiO—80 g dziennie na jednego ptaka. Dzienną
d a w k ę karmy ziarnistej na j e d n ą k u r o p a t w ę możemy określić na
około 20 g. K a i m ę należy u r o z m a i c a ć . Pomimo zadawania k a r m y so­
czystej staramy się codziennie p o d a w a ć k u r o p a t w o m świeżą w o d ę
do picia. Jeśli t y l k o w a r u n k i atmosferyczne (miózj na to p u z w a l a j ą .
Wszystkie rodzaje karmy oraz w o d ę do picia podajemy pod c z ę ś ścią z a d a s z o n ą woliery. Na w i ę k s z e i części powierzchni podłoża ż w i ­
rowego pod daszkiem rozsypujemy p a r o c e n t y m e t r o w ą wai'stwę- plew
zbożowych, w k t ó r e s y p a ć t>ędziemy k a r m ę z i a r n i s t ą oraz w y k ł a d a ć
JLOwńc
PCLSKT'
przekrojone korzenie b u r a k ó w czy marchwi, łodygi kapust z liśćmi
itp.. z a w s z e płaszczyzną przecięcia do góry. Na pograniczu zadasze­
nia i wybiegu wysypujemy nieco m i a ł k i e g o popiołu, najlepiej drzew­
nego, co u m o ż l i w i a .ptakom .,papranie się'' w razie niemożności ko­
rzystania z paprzysk na wybiegu. K a r m i m y ptaki dwa razy dzien­
nie: rano około godz. 8 oraz po p o ł u d n i u na godzinę przed zacho­
dem słońca, aby ptaki najadły się przed nocą. Dt^juszczalne jest
jednorazowe podawanie całej d a w k i k a r m y dziennej.
O b s ł u g a kuropatw w wolierach polega, poza k a r m i e n i e m , na sys­
tematycznej obserwacji w y g l ą d u i zachowania się p t a k ó w , izolowa­
n i u o s o b n i k ó w podejrzanych o c h o r o b ę czy silnie podziobanych oraz
ewentualnym usuwaniu padlych sztuk P r z e s t r z e g a ć należy zasad h i ­
gieny i p o r z ą d k u , t j . u s u w a ć w m i a r ę możności (przymarznięcie) spod
zadaszenia i wybiegu (za pomocą grabek na d ł u g i m trzonku) kal.
p i ó r a i resztki nie zjedzonej karmy soczystej. W razie nawiania śnie­
g u do wyłiiegów czy pod zadaszenie, trzeba go z wolier i m i w a ć . K u r o ­
patwy stopniowo p r z y z w y c z a j a j ą się do obecności o b s ł u g u j ą c e g o i stają
się mniej dzikie. Niemniej należy u n i k a ć g w a ł t o w n y c h r u c h ó w , p o r u ­
szać się w z d ł u ż części zadaszonej wolier i l>ez istotnej potrzeby nie
podchodzić od strony w y b i e g ó w . Nie należy więc s t w a r z a ć sytuacji,
do k t ó r y c h kuropatwy nie są przyzwyczajone, aby nie p o w o d o w a ć
rozbijania się p t a k ó w . Szczególne n i e b e z p i e c z e ń s t w o rozbijania się
kuropatw w wolierach powstaje w razie pojawienia się w pobliżu
d r a p i e ż n i k a , a t a k ż e psa l u b kota,
UBYTKI KUROPATW W OKRESIE PRZETRZYMYWANIA
I ŚRODKI Z A P O B I E G A W C Z E
U b y t k i wśród kuropatw przetrzymywanych w wolierach mogą pow­
s t a ć z r ó ż n y c h przyczyn.
1. Choroby- Okres zimowy w zasadzie nie stwarza groźby w y s t ą p i e ­
nia c h o r ó b p a s o ż y t n i c z y c h czy z a k a ź n y c h , chociaż z d a r z a j ą się w y p a d ­
k i ś m i e r t e l n e spowodowane uprzednim op^mowaniem organizmu ptaka
przez s y n g a m o z ę . Coroczna dezynfekcja woliery w r a z z w y m i a n ą
warstwy żwiru, przestrzeganie na co dzień podstawowych zasad hi­
gieny, p r a w i d ł o w e i urozmaicone ż y w i e n i e , u m o ż l i w i e n i e k u r o p a t w o m
stałego korzystania z paprzysk w celu pozbywania się p a s o ż y t ó w skóry
i piór — to czynniki, k t ó r e w o l b i z y m i m stopniu o g r a n i c z a j ą możli­
wość w y p a d k ó w powodowanych chorot>ami. Należy jeszcze p o d k r e ś l i ć ,
że nie wolno o d ł a w i a ć kuropatw z r e j o n ó w , gdzie w y s t ę p u j ą choroby
drobiu (głównie p o m ó r rzekomyj. Zaleca się ponadto n a w i ą z a n i e k o n ­
t a k t u z lekarzem w e t e r y n a r i i w celu zapewnienia oprieki weteryna­
ryjnej nad p r z e t r z y m y w a n y m i k u r o p a t w a m i .
2. Urazy mechaniczne spowodowane rozbijaniem się p t a k ó w , Straty
te m o ż n a prawie c a ł k o w i c i e w y e l i m i n o w a ć przez stosowanie w ł a ^ i wych u r z ą d z e ń hodowlanych i przestrzeganie zasad p r a w i d ł o w e j opie­
k i i obsługi.
3. Upadki powodowane dziobaniem się o s o b n i k ó w . U t r z y m u j ą c
w jednej wolierce t ę s a m ą o b s a d ę kuropatw ograniczamy do m i n i ­
m u m możliwość w y s t ę p o w a n i a tego zjawiska i jego ujemnych sltutków,
4. D r a p i e ż n i k i i szkodniki. T c h ó r z , kuna, łasica, łaska, gronostaj,
lis oraz pies, kot i szczur m o g ą w t a r g n ą ć do wolier przy n i e d t t a ł y m ich
wykonaniu i w y r z ą d z i ć znaczne szkody z a r ó w n o przez zabicie p t a k ó w ,
jak 1 spowodowanie w ś r ó d nich paniki, w w y n i k u k t ó r e j kuropatwy
rozbijają się. Rozbijają się one t a k ż e w w y p a d k u samej t y l k o obec­
ności tych z w i e r z ą t przy wolierach. Zapobieganie tego t y p u stratom
IDołega na starannym wykonaniu .yolier, lokalizowaniu ich na terenie
ogrodzonym, a ponadto na znanych ogólnie zabiegach zwalczania dra­
pieżników i szkodników.
Ł ą c z n a wielkość strat w ś r ó d przetrzymywanych w ł a ś c i w i e k u r o p a t w
jest niska i i w y k i e nie przekracza k i l k u procent. W e d ł u g d o n i e s i e ń
radzieckich straty te w y n o s z ą o k o ł o •* p r o c , a w Czechach w a h a j ą sie
w granicach 3—O proc. U b y t k i przetrzymywanych kuropatw w Stacji
Badawczej P Z L w Czempiniu w ciągu ostatnich trzech sezonów nie
udlsiegają od podanych wielkości.
W¥PtJi«ZCZANIE K U R O P A T W
T e r m i n wypuszczenia w ł o w i s k o przetrzymywanych k u r o p a t w za­
leży od w a r u n k ó w pogodowych i narastania u tego g a t u n k u tendencji
do rozbijania się stad i łączenia się p t a k ó w w pary. Z c h w i l ą rozpo­
częcia okresu parkowania, co ŁV/ykle ma miejsce w drugiej p * ^ w i e
lutego, chifciaż niekiedv przeciąKa sie do p o c z ą t k ó w marca, p r z y s t ę ­
pujemy do wypuszczenia k u r o p a t w . W t y m celu w y ł a p u j e m y k u r o oatwy z wolier, o b r ą c z k u j e m y je, umieszczamy w koszach i transpor­
tujemy do miejsc wypuszczenia. Przy w y ł a p y w a n i u kuropatrA' trzeba
u w a ż a ć , aby nie s p o w o d o w a ć rozbijania s i ę p t a k ó w . Możemy do tego
celu użyć samoczynnych p u ł a p e k (stosowanych przy o d ł o w a c h ) lub od­
powiednio mniejszych r a m chwytnych o b c i ą g n i ę t y c h s i a t k ą , wstawia­
nych pod zadaszenie wolier. Można r ó w n i e ż po otA'arciu drzwiczek
w szczycie wolier dostav;ić do nich odpowiedniej wielkości k l a t k ę
o b c i ą g n i ę t ą s i a t k ą b a w e ł n i a n ą , w k t ó r ą w p ę d z a m y kuropatwy.
Najodpowiedniejszą do wypuszczania p o r ą dnia jest p ó ź n e p o p o ł u d ­
nie — w ó w c z a s ptaki nie o d d a l a j ą sie zbytnio od miejsca wypuszcze­
nia. Ptaki z koszy transportowych u w a l n i a m \ kolejno. Pierwsza osv.'ottodzona kuropatwa zwykle udfruwa na k i l k a d z i e s i ą t m e t r ó w i za­
czyna często c z y r y k a ć . W k i e r u n k u t y m ściągają na oeół n a s t ę p n e
uwalniane kuropatwy i z c a ł e j p a r t i i pochodzącej z jednej woliery
formuje się na pewien okres stadku. N a s t ę p n ą p a r t i ę ( z innej woliery)
wypuszczam.Y .v p e w n y m oddaleniu od poprzedniej.
Warto zaznaczyć, ż e przez przetrzymywanie i wypuszczanie k u r o ­
patw możemy planowo z a s i e d l a ć t y m gatunkiem poszczególne partie
łowiska.
DOKOŃCZENIE
NA
STR.
14
7
i
Z EKOLOGII
JARZĄBKA
w PUSZCZY
BIAŁOWIESKIE
A J M N I E J S 2 Y z k u r a k ó w leśnych j a r z ą b e k , m i m o że w pewnych regio­
nach kraju w y s t ę p u j e dość
kicżnie.
jest stosunkowo m a ł o 2xany
więk­
szości naszych m y ś l i w y c h . Dlatego wydaje się
celowe z a p o z n a ć c z y t e l n i k ó w „ Ł o w c a Polskie­
go" z w y n i k a m i b a d a ń nad t y m gatunkńem.
prowadzonych w latach 1948—1952 aa obsza­
rze «6 000 ha radziedtiej części Puszczy B i a ł o ­
wieskiej przez W, F, Gawrina, k t ó r e zostały
opublikowane w tomie I I I w y d a w n i c t w a „Bleloweżskaja Puszcza — issJedowanija" za rok
1969.
a r z ą t i e k zasiedla około 60*/« powierzchni
l e ś n e j Puszczy, w y s t ę p u j ą c g ł ó w n i e w
starszych drzewostanach, lecz t a k ż e w
m ł o d n i k a c h i zapustach, na siedli.-iku
lK>ru
Świeżego, olsu, olsu jesionowego i g r ą d u . W
twrach mieszanych s o s n o w o - d ę b o w y c h
wy­
s t ę p u j e w y ł ą c z n i e w partiach obfitujących w
czernicę, w borach suchych spotyka się go
rzadko, a w tłorach bagiennych i na t o r f c w i skacłi wysokich nie ma go •zupełnie.
Sfąd
też rozmieszczenie j a r z ą b k a na terenie Pusz­
czy cechuje m o z a i k o w o ś ć , w y n i k a j ą c a z roz­
mieszczenia poszczególnych biotopów. W ba­
danym okresie zagęszczenie populacji na 100
ha w poszczególnych biotopach wynosiło w
jesieni: w wielogatunkowych m ł o d n i k a c h (za­
pustach) — 24,8 szt., w starszych drzewosta­
nach na s i e d l ż ^ u : g r ą d u — 24.3 szt.. Olsu i o l ­
su jesionowego — 20,3 sza,, boru świeżego —
11.2 szt., boru sosnowego — 4,3 szt. Ś r e d n i o
na 100 łia zasiedlonych przez j a r z ą b k a bioto­
pów jego Uczebn<^ w y n o s i ł a 21 szt. Ś r e d n i
ciężar j a r z ą b k a na terenie Puszczy Bialowieskiei w>'nosi; samca 362 g (303—454), samicy
374 g (297-436).
J
Rozmieszczanie w poszczególnych biotopacn
jaik i pokarm ulegajn zmiarwm zależnie od po­
ry roku
Na
wiosnę,
w okresie lęgów i wysia­
d y w a n i a z n i e s i e ń ( I V — V ) , j a r z ą l i k i przebywa­
j ą g ł ó w n i e w mlodoilŁach wielogatunkowych,
borach s o s n o w o - ś w i e r k o w y c h t borach mie­
szanych, r z a d z i e j na g r ą d a c h , w olsach i o l sach jesionowych, z a ś w borach bagiennych i
suchych s p o t y k a s i ę j e sporadycznie. Pokarm
w tyan okreaie s k ł a d a się g ł ó w n i e z p ą c / k ó w
i p ę d ó w twrówfci czernicy. Od poł<;wy maja
jarząlDiki z a c z y n a j ą .się żywić k w i a i a m i i za­
w i ą z k a m i o w o c ó w czernicy. Uzupełniający żer
stisnowią k w i a t y i liście zawilca, szr-iawikd
-zajęczego i innych roślin tnp. Uścit koniczy­
ny, kiwiaty przylaszczki oraz t>ąki Kaczeńca).
L a l o (VI—VIII) jest okresem w y c h o w y ­
wania młodych. J a r z ą b k i p r z e b y \ i e i ą w t y m
okresie na ogół w tych samych biclcpuch co
na wiosnę, z tym że na g r ą d a c h I w boiach
d ę b o w o - s o s n o w y c h spotyka się je r^r-id/iej. W
ciągu pierwszych trzech a t i e s i ę c r Ż V L ' » mtode
j a r z ą b k i korzystają, oprócz pckarmu roślin­
nego, r ó w n i e ż z p o k a n n u pocliod/enia zwie­
rzęcego, jednak jego udział w jadIosp:'^ie je^t
niewielki. Stwierdzono zjadanie pr/.ez j a r z ą b ­
k i w t y m okresie 20 g a t u n k ó w roślin. Wa te­
renie Puszczy Białowieskiej ja i ząbki rozpo­
czynają się o d ż y w i a ć jagodami b o r ó w k i czer­
nicy od 2fi czerwca, poziomki od -W czerwca.
10
łtamionki od 10 lipca, maliny od 22 lipca i
brusznicy od U sierpnia, Z pokarmu pocho­
dzenia zwierzęcego stwierdzono
pobieranie
chrząszczy, g ł ó w n i e ryjkowców, rzadziej spi"ężykćw, biedronek i stonkowatych. Szczątki
chrząszczy w wolach spotyka sdę do połowy
lipca. Ponadto j a r z ą b k i z j a d a j ą w t y m okra­
sie g ą s i e n n i c e oraz sporadycznie m r ó w k i , prostosłćrzydle i pająki.
W j e s i e n i (IX—XI) dolMega k o ń c a okres
o d ż y w i a n i a s i ę jagodami, ptalci p r z e c h o d z ą na
pokarm drzewiasty, W związku z t y m n a s t ę ­
puje zmiana w rozmieszczeniu j a r z ą b k a w po­
szczególnych biotopach. W t y m okresie spoty­
ka się je w olsach i olsach jesionowych oraz
na g r ą d a c h , rzadziej w lx>rach s o s n o w o - ś w i e r ­
kowych i dęl>owo-sosnowych. W m ł o d n i k a c h i
zapustach liczetiność j a r z ą b k a nie ulega zmia­
nie. J e r i e n i ą ptaki żywią się przede wszyst­
k i m pokarmem r o ś l i n n y m , owady spotyka się
w wolach tylko do polowy września, jagody
czernicy do końca I I dekady września, po­
dobnie jest z poziomką. Po t y m terminie w
wolach spotyka się jedynie p ę d y i pączki
czernicy i poziomki. W a ż n ą r o l ę w jesiennym
o d ż y w i a n i u j a r z ą b k a odgrywa brusznica, k t ó ­
rej jagody spotyka się w wolach prawie do
k o ń c a listopada. Tak więc w pierwszej poło­
wie jesieni jagody o d g r y w a j ą jeszcze w a ż n ą
rolę w pukarmie j a r z ą b k a . W p a ź d z i e r n i k u iarzabki p r z e c h o d z ą na pączki i kwiatostany
(baTiie) leszczyny, olszy czarnej i brzozy, k t ó ­
re stopniowo — z w y j ą t k i e m brzozy — stają
się licli zasadniczym pokarmem podczas zimy.
Inny pokarm, np. na.siona
baldaszkowatych
lub pączki wierzb, spotyka się t y i k o we w r z e ­
śniu,
W okresie z i m y ( X U — [ I I ) j a r z ą b k i
naj­
częściej p r z e b y w a j ą w olsach i olsach jesio­
nowych oraz na g r ą d a c h z a ś w m ł o d n i k a c h ,
zapustach, tiorach s o s n o w o - ś w i e r k o w y c h i de­
lio w o-sosnowych spotyka się je rzadziej. Pod­
s t a w ę ich zimowego jadłospisu s t a n o w i ą p a c ­
ki 1 bazie leszczyny i olszy z dodatkiem wydobywanych spod śniegu pączków i pędó.y
czernicy oraz sporadycznie listków poziomki i
szczawika zajęczego
S k ł a d a n i e jaj w waruniutch Puszczy B i a ł o wieskńej rozpoczyna się między 13 a 15 k w i e t ­
nia. Liczba j a j w /niesieniu waha się od ft—12
szt., ś r e d n i o wynosi 8,2 szt. P i s k l ę t a wylęgają
się w zależności ud roku pomiędzy 15 maja
a 1 azerwca. Wzrost i rozwój piskląt t r w a od
3—3,5 miesięcy. Rozmiary i w a g ę p t a k ó w do­
rosłych m ł o d e j a r z ą b k i osiągają w pcczątkar,-h
września. Naturalny ubytek wśród m ł c d y c h
rozpoczyna się nO pierwszych dni po wylęgu
i wynosi w różnych Łatach ud 25-58'^/„ Araal
zajmowany pri-ez poszczególne stadka obej­
muje powiei-zchnię od ft—10 łia, poszczególne
stadka są od siebie oddalone o 400—500 m.
• Ś m i e r t e l n o ś ć p t a k ó w w y s t ę p u j e w ciągu ca­
łego roku. n a s i l a j ą c się na w i o s n ę i w lecie.
Najwięks/.e
straty
powodują
dra-pieżniki
skrzydlata, g ł o w n i e j a s t r z ą b (gołębiarz), k t ó r y
poluje na nie przez cały rok, najbardziej ak­
tywnie w okresie od lutego do usizdziernika.
Tylko \v okresie czerwca i lipca k a ż d a lęgowa
para gołębiarzy niszczy p r z e c i ę t n i e do 24 j a ­
r z ą b k ó w . W stosunku rocznym gołębiarz nisz­
czy około lO^/b populacji. Szczątki j a r z ą b k a
stwierdzono t e ż w gniazdach myszołowa, p u ­
szczyka i orlika krzykliwego. Z czworonogów
systematycznie polują na j a r z ą b k i : rys. Us i
kuna leśna.
P
opulacja
jarząbka
powinna
teore­
tycznie w z r a s t a ć w jesieni pięciokrot­
nie, praktycznie przyrost ten wynosi w
różnych latach od 150—260%
Czynnikami
z m n i e j s z a j ą c y m i rzeczywisty przyrost popula­
cji s ą : niebranie u d z i a ł u w rozrodzie przez
p e w n ą część samic (prawdopodobnie do 15%),
niszczenie lęgów ws.kutek
rozdeptywania
przez ziwierzynę i b y d ł o oraz w w y n i k u gos­
podarki ludzkiej j p o ż a r ó w (20%), działalność
d r a p i e ż n i k ó w polujących na m ł o d e i dorosłe
p t a k i (nie mniej n i ż 15—20%). W latach o du­
żej ilości o p a d ó w ś m i e r t e l n o ś ć piskląt w pier­
wszych tygodniach życia g w a ł t o w n i e wzrasta,
wskutek p r z e c h ł o d z e n i a i głodu. Prócz tego
w latach tych p i s k l ę t a są bardziej podatne na
choroby infekcyjne i pasożytnicze. Jak r ó w ­
nież, p a d a j ą częściej ofiarą d r a p i e ż n i k ó w . W
rezultacie, nawet w warunkach zakazu polo­
wania na jarząl>ki wio 1956 r. radziecka część
Puszczy B i a ł o w i e s k i e j była ścisłym rezerwa­
tem, obecnie prowadzi się tam gospodarstwa
rezerwatawo-lowieckie), populacja
jarząbka
rae p r z e j a w i a ł a tendencji wzrostowych. Co
więcej, na wiosnę, przed okresem lęgów, l i ­
czebność >ai'ząbkow wynosiła w różnych l a ­
tach od 10,6 do 6,4 sztuk na l O - k i l o m e l r o w y m
pasie obserwacyjnym.
Na t a k ą liczebność w p ł y w a ł a p rzede wszyst­
k i m 'gospodarcza działalność człuwieka oi-az
wzrost liczetmości
drapieżników w warun­
kach rezerwatu. Wieloletnia dynamika liczeb­
ności j a r z ą b k a na terenie Puszczy B i a ł o w i e ­
skiej wykazuje nwiiejsze wahania aniżeli w
stiefie tajgi, co tłumaczy sdę większą stabil­
nością w a r u n k ó w ś r o d o w i s k o w y c h w idrelie
lasów mdeszanych.
Autor opracowania, na podstawie przepro­
wadzonych badan, doohodz^. do wniosku, że
w strefie lasów mieszanych i liścias:tych. w
k t ó r y c h leży Puszcza Białowieska, roczny od­
strzał iai*ząbków nie powinien p r z e k r a c z a ć
25—30»/» stanu stwierdzonego w terenie w po­
c z ą t k a c h sierpnia.
Z
należącej do PoUkj zachodniej
częśpi
Pusvczy
Białowieskiej n i t mamy tak
dokładnych
maiteriałów
dntyczacycn
ekologii j a r z ą b k a . W y s t ę p u j e on tu w pudabnych biotopach, CM W czę-ici radzieckie.;. Sza­
cunkowy stan j a r z ą b k ó v w p.ilskiej
części
Puszczy
Białowieskiej
w ostatnich latach
p r z e d s t a w i a ł się n a s t ę p u j ą c o : 1958 r. - 150
sza., 1964 r. - 470 szt.. 1968 r - 10% ś i l
Stwlei'<lzcn\ w ostatnich latach przeszło d w u ­
krotny wzrost liczby
jar/ąbkow
nastąpi!
wskutek zmniejszenia się liczby drbijieżników,^wlaszcza jastrzębi (gołębiarzy). w mniejszym
stopniu lisów. W y s l ę p u i e natomiast w Pusz­
czy - i to coraz l i c t n i ^ j - now> gatunek dra­
p i e ż n e g o ssaka - jenoi. k t ó r e g o wpływ na l i ­
czebność }arząbkow będzie z p e w n o ś c i ą ujem­
ny, aczkolwiek nie mamy jesizcze konkretnych
danych na ten itiinai.
opracv»wał dr inż. Czesław Okołów
•*1
łowiectwo
OBSERWAOE KftZY20WEK
W OKRESIE L Ę G O W Y M
za
r z y nJe K4 p e w n i , c z y w k o n s e k w e n c j i t e j k ą pieb jaja zostają zwUione, czy t e ż woda ścieka
z piór zanim kaczka usiądzie na rinleidzle.
w Anglii przeprowadzono niedawno
wielodnio­
we u l i s e r w a c j e n a d l ^ o w ^ p o p u l a c j ą
krzyżówek
na J e d n y m , n l e w l e l k i i n z b i o r n i k u w o d n y m , p o z oawionym
osłony roślinne]. Obserwacje
prowa­
dzono w d w ó c h o k r e s a c h o d 3S k w i e t n i a d o 4
m a j a 1 o d 30 m a j a d o 5 c z e r w c a . W p i e r w s z y m
o k r e s i e o b s e r w a c j e p r o w adEono o d 8.00-17,00, w
drugim
o d S.00-19.00,
przy
czym
obserwatorzy
zmieniali s t ę co trzy godziny. Niekiedy
prowa­
d z o n o o b s e r w a c j ę r ó w n l e i w g o d z i n a c h o d 6.00
d o I.00.
U
wysiadujących
kaczek c z ę s t o
obserwowano
gesty z w i ą z a n e z b u d o w ą gniazda. P o l e g a ł y one n a
s l ę g s m l u p o m i ę k k i e c z ę ś c i ro*liri i r z u c a n i u I c h za
siebie. Gesty te c z ę s t o w y k o n y w a ł a kaczka s t o j ą c
z dala o d gniazda. B y ł y o n e bezcelowe, g d y t r z u ­
c a n y m a t e r i a ł s p a d a ł n a t r a t w ę g n i a z d o w ą ftib d o
wody. K a c z k i w o d z ą c e k a c z ę t a w y r a ź n i e I r y t o w a ł y
k a c z k i w y s i a d u j ą c e . O b s e r w o w a n o k a c z k ę ze s t a d ­
kiem ośmiodniowych kacząt, która ulokowała się
na t r a t w i e z gniazdem i w y s i a d u j ą c ą
krzyżówką.
P o k a l e k i e j ctaiwUi w y s i a d u j ą c a k a c E k a p o d n i o s ł a
się z gniazda i p r z e p ę d z i ł a i n t r u z ó w .
NApaHtowanie I t a r z e k p r 7 « c k a c x < ł r y b y ł o najczt;stsze p o d k o n i e c k w i e t n i a .
O b & e r w o w a n o 29
wypadków
wymuszone)
kopulacji
nc w o d z i e ,
p r z y c z y m w j e d n y m z n i c h k a c z k a z o s t a ł a za­
b i t a . W 10 w y p a d k a c h k a c z k i
były
^cii|gane z
g n i a z d przez Jednego ł u b k i l k a k a c z o r ó w . G r u r
py k a c z o r ó w p o z o s t a w a ł y stale w g o t o w o i c i . czei u j i i c n a s p o s o b n o ś ć z ł a p a n i a n i e o s t r o ż n e j kacz­
k i . Wysoka koncentracja pogłowia 1 brak pokry­
w y roślinnej na zbiorniku pogarszały t i ; sutuację.
W p i e r w s z y m okresie obsenwacJI w i d y w a n o n i e ­
wiele stadek w o d z o n y c h k a c z ą t , w d r u g i m — sporo.
N a j m n i e j s z a l i c z b a k a c z ą t w s t a d k u w y n o s i ł a 2 szt..
n a j w i ę k s z a — 14 s z t . , ś r e d n i o 4 s z t . R o z p o z n a w a n i e
p o s z c z e g ó l n y c h s t a d e k Jest u - u d n e . J e d n a k i e w i ę k ­
s z o ś ć stadek m o t n a z i d e n t y f i k o w a ć na p o d s t a w i e
c h a r a k t e r y s t y c z n y c h cech z a c h o w a n i a s i ę lub ubar­
wienia w o d z ą c e j kaczki.
O b s e r w o w a n o , te n i e k t ó r e k a c z o r y e s k o r t o w a ł y
awoje kaczki w drodze z gniazda 1 d o gniazda,
s k u t e c z n i e b r o n i ą c Je w t e n s p o s ó b
przed b i n y m i k a c z o r a m i . K i e d y J e d n a k i c h o b o w i ą z k i es­
kortowania k o ń c z y ł y s i ę , przyłączały s i ę do k a (.•zorów o c z e k u j ą c y c h
na inne, nie eskortowane
k s c z k t . G o n l t ¥ r y za t a k i m i k a c e k a m i w y s t ę p o w a ­
ł y b j r d z o c z ę s t o 1 c z a s e m t r w a ł y a2 d c z n i k n i ę ­
cia p t a k ó w z p o ł a w i d z e n i a o b s e r w a t o r a .
Najbardziej
niebezpieczne
dla hodowli
jest
w y c i ą g a n i e przez kaczory w y s i a d u j ą c y c h
kaczek
ze s k r z y n e k l ę g o w y eta.
czego n i e o b s e r w o w a n o
przy stosowaniu koszy. T o w ł a ś n i e , łącznie z drap i e t n i c t w e m ze s t r t m y w r o n ,
spowodowało, tc
zmodyfikowano modele skrzynek ł ę g o w y c h .
W drugim
okresie
o b s e r w a c j i , n<i p o c z ą t k u
czerwca, o ł w e r w o w a a o
trUco 3 w y p a d k i
wymu­
s z o n e j k o p u l a c j i , p r z y c z y m Jedno k a c z k a , a t a ­
kowana
p r z e z ID k a c z o r ó w ,
została
utopiona.
Nie prowadzono o d s t r z a ł u nadliczbowych k a c z o r ó w ,
g d y t s t r z e l a n i e z m a ł o k a l i b r ó w k ł b y ł o b y nlet>ezpleczne d l a otoczenia, a o d l e g ł o ś c i b y ł y z b y t d u ­
że l u strzał ś r u t o w y . O d ł ó w w okresie oblltości
t e r u Jest t r u d n y , a p o n a d t o p o w o d o w a ł b y n i e p o ­
kojenie
wysiadujących
kaczek,
które
mogłyby
zostać schyrytane w p u ł a p k i
Podczas d r u g i e g o
okresu
otiserwticji
kaczory
pięciokrotnie aukowaly
kaczki
wodzące
młode,
lecz n i e s t w i e r d z o n . i s t r a t w k a c z ę t a c h , a r o z p r o ­
szone s t a d k a s z y b k o s i ę z b i e r a ł y . Z i n n y c h ob^ i e r w a c j i w y n i k a J e d n a k , 2e w p e w n y c h
wypad­
k a c h s t a d k a c a ł k o w i c i e r o r b i t e przt?z a g ; ' « s y w n e go kaczora J u ż s i ę p o n ó w nie n i e p o ł ą c z y ł y .
Rozwiązaniem tych
problemów
byłoby
zapew­
nienie p t a k o m lepszej o s ł o n y ,
rozmieszczonej w
taki sposób, aby z a r ó w n o kaczki, j a k i kaczęta
miały do niej łatwy dostęp. W z w i ą z k u z t y m
p r z e s u n i ę t o t r a t w y gniazdCwt bliżej
brzegów,
w pierwszym okresie obserwacji zajętych
było
19 g n i a z d (Z t e g o IS kBC2ek
wysiadywało), w
d r u g i m o k r e s i e — 10 gniszc* (10 k a c z e k w y s i a d u ­
j ą c y c h ) . W o k r e s i e s k ł a d a n i a Jaj k a c z j t l
otiserwowano rzadko, gdy2 o d w i e d z a ł y
gniazda
tylko
na k r ó t k o , w c z e s n y m r a n k i e m . Ł j t t w o n a t o m i a s t
ot>serwowano w y s i a d u j ą c e kaczki, b o w i e m
otwo­
ry w s z y s t k i c h .skrzynek K g u w y c h
odwrócono w
kierunku
schronu
obserwacyjnego.
Wysiadujące
kaczki
spędzały
większość
czasu
nieru<:homo,
z dziobem s p o c z y w a j ą c y m
g o d z i n i i m i na piersi.
Z m i a n y pozycji n a s t ę p o w a ł y p r z y p a d k o w o i nie­
r e g u l a r n i e ; czasem p o r u s z a ł y
s i ę c o 30 m i n u t ,
kiedy indziej nie obserwowano
żadnego ruchu
p r z e z 3 g o d z i n y . Czas p o z o s t a w a n i a
poza g n i a z ­
dem w y n o s i ł
z w y k l e o d 30 m i n u t d o g o d z i n y ,
lecz Jedna k a c z k a o p u ś c i ł a g n i a z d o n a 2 g o d z i ­
n y i 40 m i n u t i m i m o t o p i s k l ę t a
wylęgły się
pomyślnie.
Prawdopodobnie o długości
okresu
n i e o b e c n o ś c i starki na gnieldzle decyduje stopień
zaawansowania
inkubacji.
Przed p o w r o t e m do
gniazda kaczka zwykle bieize kąpiel. Obserwato­
w pierwszym okresie obserwacji liczebność po­
s z c z e g ó l n y c h stadek b y ł a bardzo z r ó ż n i c o w a n a , nie
m o Z n a b y ł o jednaJc ś c i ś l e u s t a l i ć p r z y c z y n y t y c h
r ó ł n i c . g d y ł n i e znano liczby w y k l u t y c h
kacząt.
T y m niemniej muszą w y s t ę p o w a ć pewne straty
wśród Jednodniowych kacząt, prawdopodobnie w
ciągu pierwszych k i l k u godzin po wylęgu, ponie­
w a ż n a podstawie i n w e n t a r y z a c j i z n i e s i e ń ustalono,
że
przeciętna
liczba
-kacząt
wyprowadzonych
z g n i a z d a b y ł a w y t s z a . n i ż Itczba w i d z i a n y c h n a
wodzie, w d r u g i m okresie obserwacji straty w ł r ó d
kacząt byty znikome.
O t i s e r w o w a n y z b i o r n i k w o d n y był p o z b a w i o n y
r o ś i i n n o ń c i n a w o d n e j , toteż p o k a r m kaczek s t a n o ­
w i ł y g ł ó w n i e o w a d y w o d n e . L i c z o n o le s t o p e r e m
Jak k a c z ę t a p o t y k a ł y d r o b n e , n i « r o z p o z n a n e p r z e z
o t a e r w a t o r ó w o w a d y w t e m p i e I3b — 200 szt, n a m i m * l ę . Z e r o w a n i e o d b y w a ł o się z r e g u ł y p r z y ijezw l e t r z n e j pogodzie, g d y i podczas w i a t r u
owady
się vtkrywają.
P r z y w i e t r z n e j pogodzie k a c z ę t a t r z y m a ł y s i ę o d w i e t r z n e j a t r o n y w o d z ą c e j Je k a c z k i . G d y p o z o s t a ­
wały z łylu, natychmiast zaczynały w y d a w a ć głosy
p r z e s t r a c h u . W a ż n e Jest w z w i ą z k u z t y m u s y r u o wasile t r a t w g t i i a z d u w y c h blisko orzegu.
Podj>ływaJące tyaki i kurki wodne były oatyctimiast o d p ę d z a n e przez w o d z ą c e kaczki, a czasem
r ó w n i e ż p r z e * p a r y k r z y ż ó w e k beż p i s k l ą t . G d y
s p o t y k a ł y s i ę d w a s t a d k a . Jedna z k a c z e k z r e ­
g u ł y w y k o n y w a ł a agresywne r u c h y woliec' drugiego
s t a d k a i p r z e p ę d z a ł a Je t>ez p r ó b y o b r o n y ze s t r o ­
ny drugiej kaczki. Nie obserwowano złego trakto­
w a n i a Obcych k a c z ą t , c l i o c i a i w F i n l a n d i i s t w i e r ­
d z o n o z a b i j a n i e w t e n s p o s ó b k a c z ą t bez J a k i e j ­
k o l w i e k Obrony z e s t r o n y m a t k i . D u ż e z n a c z e n i e
m ą z a t e m p o k r y w a roślinna, p o z w a l a j ą c a na w z a ­
j e m n e unikanie s i ę stadek 1 ucieczkę kacząi przed
atakiem.
Oczywiście, wiele p r o b l e m ó w w y s t ę p u j ą c y c h na
b a d a n y m z b i o r n i k u w y n i k a ł o z l a k t u , że k r z y ż ó w k a
nie jest p t a k l e n i l ę g o w y m o t w a r t y c h wód i d a l e k o
bardziej w o l i w y p r o w a d z a ć lęgi na m a ł y c h sta­
wach. Najwyższą p r o d u k c j ę ptactwa wodnego na
świecie o s i ą g n i ę t o w regionie p r e r i a w y m w A m e ­
ryce P ó ł n o c n e j , gdzie w ś r ó d g r u n t ó w r o l n y c h znaj­
d u j ą s i ę s e t k i t y s i ę c y , . o c z e k " o powiej-zctani o d
kilku metrów kwadratowych do kilku nektarów.
Sztuczne u t w o r z e n i e podobnego ś r o d o w i s k a (oa
p r z y k ł a d p r z e z w y k o p a n i e l u b w y s a d z e n i e za p o ­
m o c ą ś r o d k ó w w y b u c h o w y c h m a ł y c h s t a w ó w na
mokrych
ł ą k a c h lub bagnach) stwarza
większą
przestrzeń dla populacji lęgowych krzyżówek o du-*
ż y m z a g ę s z c z e n i u , n i ż j e d n o wleUcJe j e z i o r o . S t w o ­
rzenie na w i ę k s z y c h powierzchniach wody mozaiki
o s ł o n y I ż e r o w i s k Jest k o n c e p c j ą y y a r t ą z b a d a n i a ,
g d y ż w i e l e t a k i c h t e r e n ó w n i e Jes< u ż y t k o w a n y c h
w stopniu, w jakim mogłyby by< wykorsystatw
łowiecko.
granicą
W okręcie obserwacji nie zanotowano ż a d n y c h
strat w ś r ó d j a j a n i k a c z ą t . Jedno t t a d k o czterech
kacząt, zaobserwowane po raz pierwszy W w i e k u
c k o t o 10 d n i . w i d z i a n o w i e l o k r o t n i e
pod o p i e k ą
m a t k i przy d u ż y m p a ś n i k u d l a kaczek, z k t ó r e g o
również korzystały sroki i gawrony. Kaczęta żero­
wały przy paśniku w obecności krukowatych i żad­
na ze s t r o n n i e z w r a c a ł a u w a g i n a d r u g ą . N i e w ą t ­
p l i w i e Jednak d r a p i e ż n i c t w o m e w i w r o n
może
s p o w o d o w a ć znaczne straty w ś r ó d k a c z ą t w p i e r w ­
szym okresie i c h życia.
P o d c z a s c z e r w c o w y c h o b s e r w a c j i ^sdarzyt s i ę c i e ­
k a w y incydent. K t ó r e g o ś dnia o godzinie U przed
p o ł u d n i e m wszystkie kaczki na zbiorniku
naglA
się ożywiły I zaczęły płynąć w kierunku
Jednego
brzegu, o p u s z c z a j ą c k a c z ę t a . O ł j s e r w a t o r zabaczyt
w ó w c z a s na skraju wody, blisko zgromadzonych
kaczek — lisa. P o c h w U l l i s z n i k n ą ł , a k a c z k i p o ­
wróciły do kacząt.
dr
Ryszard
Dzięciotowski
DROBIAZGI ZE ŚWIATA
w północno-wschodniej Argentynie, w prowincji
Salta, u t w o r z o n o p a r k n a r o d o w y ,,et R e y " , i . p o ­
w i e r z c h n i 44 OUu h a . W y s t ę p u j ą l u pra^i^ie wsz>-stkie w i e l k i e z w i e r z ę t a tego kraJu; j a g u a i , p u m a
1 pomniejsze dzikie koty
Jeleń, taplr i dzik —
pekari, a ponadto moc przeróżnego ptactwa, m , i n .
t u k & n y 1 p a p u g i , W paj-ku n i e woŁiio .-jciywiście
p o l o w a ć , możx>fi n a t o m i a s t u p r a w i a ć w ę d k a r s t w o .
Rezerwat stanowi wielką
atrakciję
turysiycznop r ^ y r o d n i c u i , p<>nieważ o k a l a j ą c e g o ł a ń c u d i y g ó r ­
skie Cresia dei G a l i o i E l P i ą u e t t e t w o r z ą n a t u ­
ralny amfiteatr, z k t ó r e g o przy pomocy lorneUci
molna ^ w s z e obserwować życie ceworonocnych
I skrzydlatych mieszkańców parku.
Tiilardzo niewiele wiemy o roiinrtozy niedźwiedzi,
ż y j ą c y c h w n a t u r a l n y c h w a r u n k a c h n a .swobodzie.
Ostatnio grupa a m e r y k a ń s k i c h
biologów
prowa­
dziła wieloletnie badania w t y m zakresie l wiele
spraw w y j a ś n i ł a . Badania p i o w a d z o n o na Alasce
X o b j ę t o n i m i p o n a d 200 n i e d ź w i e d z i , g ł ó w n i e sa­
mic- 1 m ł o d z i e ż y . U s t a l o n o , ż e n i e d ź w i e d z i c e o s i ą ­
gają dojrzałość płciową między trzecim a szóstym
rokiem życia,
przeważnie
w t-zwaitym
i'»ku,
Okies godowy trwa u d p o ł o w y maja do połowy
l i p c a , a o k r e s n o s z e n i a p ł o d u • - 245 d n i . N i e d ź w i e ­
d z i c a p o m i a t a ś r e d n i o 2,2 m ł o d y c h .
Niedźwiadki
pozostają przy matce d u trzech lat, a w gawrze
z i m o w e j k o r z y s t a j ą z J e j p o k a r m u jesKc:'.e u. d r u gUi^ r o k u ż y c i a . N a j p r a w d o p o d o b n i e j n i e . 1 ź w i e d f i ca m a p o t o m s t w o c o tr2e>ci r o k .
W s t a n i e C o l o r a d o < U S A } u z i i a i i u u b i e g ł y ^eton
ł o w i t c k l za r e k o r d o w y p o d w z g l ę d e m p o z y s k a n i u
J e l e n i - w a p i t i , k t ó r y c h o d s t r z e l o n o IJtOSił s z t . . p r z y
czj-ni p o l o w a ł o n a n i e <^oU> * i t y s . m y ś l i w y c h .
P o n a d t o o d s t r z e l o n o t a m 83 S44 j e l e n i e w a g i n i j s k i e .
S4ih< a n t y l o p w l d ł o r o g i ^ , 3 i o w i e c
gruborcgich
1 IS k ó z ś n i e ż n y c h .
W Szkocji
p r o w a i z ) s i ę ciekawy bksper>'ment
d l a z b a d a n i a , c z y p o . ' o m s t w o J e l e n i a m n i c h a Jest
t>ezcogie, c z y t e ż n o r m a U i e . W t y m c e l u o d ł o w i o n o
Jednego b y k a - m n i c h a w ł o w i s k u , gdzie p r z y sta­
n i e p o n a d 800 j e l e n i w y s t ę . o u j ą c z t e r y b y k i - m n i - h y .
W i e k Jcgu o k r e ś l o n o n a s i e d e m l a i . U m l e s z c z o i u i
go w z a g r o d z i e n o d o w l a n e j , w k t ó r e )
na p « w i e r z c h n i 12 h a p i z o b y w a J e d e n a i c i e ł a n i j e d e n
wysierytizowaiiy
b y k . Zagroda znajduje się n s
n i e w i e l k i e j wysepce K h u m . Podczas n a j b l i ż s z e g o
rykowiska
o b s e r w o w a n e b ę d z i e bt-z p r z e r w y z a ­
chowanie s i ę Joyka-mnicha w okresie godowym,
w t y n i r ó w n i e e jego stosunek d o diugieg*. b y k a .
Ciekawsze m o m e n t y o s t a n ą uirwalome przez k a mert; f i l m o w ą i magnetofon. Kiedy potomstwo te­
go m n i c h a d o ż y j e d w ó c h ł a t , o t r z y m a m y o d p o ­
w i e d ź na p o ł i a w i o o e n a wstępie pytanie.
1.8,
U
z
DOŚWIADCZEŃ
GDAŃSKIEGO
SĄDOWNICTWA
ŁOWIECKIEGO
B E Z P I E C Z E Ń S T W O - PRZEDE WSZYSTKIM
KAZIMIERZ
E Z P I E C Z E Ń S T W O iia polowaniach
wciMż jeszcze stanowi n a j w a ż n i e j s z y
problem polskiego łowiectwa.
Byt
czas. i to nie tak dawno, kiedy nies­
ł a w n y p r y m w naruszaniu zasad tego bezpiei;zeń3twa w i o d ł o woj. g d a ń s k i e , o czym ś w i a d ­
czyła nie tylko liczba ś m i e r t e l n y c h p o s t r z e l e ń
l e c z , t a k ż e t o w a r z y s z ą c e i m szczególne oko­
liczności. Oto k i l k a p r z y k ł a d ó w :
(V'ti dworze w tym
czasie
panował
juz
iinierzch
(...}. W momencie, udy
Franciszek
K.. Mieczysław
B. i Tadeusz B. znaleźli
sifr
na skraju lam, sylwetki ich zostały
zauważo­
ne przez oskarżonego.
Oskarżony
bez upew­
nienia sitf, czy zauważone
przez niego sylwet­
ki stĄ dzikami, mimo iż mial ograniczoną
wi­
doczność
panującym
już zmierzchem
i uno>izącą się nad ziemtą mglą. me
rozpoznawszy
celu oddał w tym kierunku strzał z fuzji przy
użyciu
rwboju u^ia^łiej produkcji,
tzw.
loftek i...). W następstwie
tego będący na linii
strzału Tadeusz B. trafiony został loftkami uglowę, przy czym jedna loftka trafiła go uczoło, a druga w prawą cz^ść twarzy
poniżę)
skront. (Fragment w y r o k u s k a z u j ą c e g o S ą d u
Powiatowego w Kartuzacłi).
Eugeniusz Z. lo czasie polowania na dziJzj
strzelił „na szum w świerkach",
skąd
docho­
dziły go odgłosy. Nie widział w ogóle celu, do
którego mierzył
i strzelając
w świerki
trafił
człowieka,
który w konsekwencji
tego zmarł,
(Fragment referatu prezesa W R Ł z 1966 r.)
Syn mój, Sławomir,
oświadczył
mi, że coś
w zagajniku
się porusza. Miejsce to zauwa­
żyłem róuJTtici, Zdawało
mi się, że jest tam
lis względnie
koziołek, gdyz zauważyłem
gło­
wę w kolorze rudym i...). Strzeliłem
z naboju
zawierającego
loftki.
Następnie
chcąc
się
przekonać
do czego strzelałem,
udałem się w
to miejsce. Po przybyciu na dane miejsce (...)
wskazał
mi syn leżącą w lesie (...)
kobietę,
do której zaraz podszedłem
mówiąc do niej:
„żyjesz
kobieto?"
(Fragment przesłucłiania
podejrzanego).
Zabitą dziewczynę
wspólnie
ze swym
sy­
nem lat 15 przeniósł z miejsca wtypadku i uk­
rył w głębi lasu pod świerkiem,
po czym udał
się dalej polować. Nazajutrz wspólnie
z sy­
nem udali się na miejsce, gdzie leżała
ukryła
przez nich dziewczyna.
Obwiniony
wykopał
dól. w którym
akryl zwłoki. Siady
świeżego
kopania dokładnie
zamaskował
mchem. (Fra­
gment dokumentacji P Z Ł w tej sprawie).
W
Z W I Ą Z K U z tego typu skandaliczny­
mi w y p a d k a m i oraz uzasadnionymi
alarmami s p o ł e c z e ń s t w a . W o j e w ó d z ­
ka Rada Ł o w i e c k a odbyła w początkacti
1966 r. n a r a d ę z udziałem p r e z e s ó w i lowczycti kół pod łiasiem: „Rok 1966 ~ rokiem
b e z p i e c z e ń s t w a " , a Wojewódzki Sąd P Z Ł
p r z y s t ą p i ł do energicznej akcji represyjnej
i profilaktycznej. P e ł n i ą c j u ż przez d r u ­
ga k a d e n c j ę f u n k c j ę p r z e w o d n i c z ą c e g o k o m ­
pletu orzekającego tego s ą d u m o g ę z ca­
łą odpowiedzialnością stwierdzić, że znacz­
ną p o p r a w ę b e z p i e c z e ń s t w a na polowaniacłi
osiągnięto m. in. na skutek wysiłku g d a ń ­
skiego s ą d o w n i c t w a
łowieckiego.
Przede
wszystkim uznaliśmy za kuuieczne zaostrzyć
represje we wszystkich wypadkach postrze­
leń, nawet takich, k t ó r e nie s p o w o d o w a ł y po­
w a ż n i e j s z y c h s k u t k ó w dla zdrowia p o k r z y w ­
dzonego. Szybko rozniosła się po kolach w i a ­
d o m o ś ć , że to. co dawniej uchodziło bardzo
często bezkarnie, obecnie grozi d w u l e t n i m za­
wieszeniem, a nawet wykluczeniem z szere­
gów P Z Ł . Z a r z ą d y kół, aczkolwiek jeszcze
nie wszystkie, n a u c z y ł y się m e l d o w a ć o w y ­
padkach n i e o s t r o ż n e g o obcłiodzenia się z bro­
nią na polowaniach.
12
W trakcie rozpraw stwierdzono wielokrot­
nie, że n i e k t ó r z y m y ś l i w i — i to z a r ó w n o
„ s t a r z y p r a k t y c y " jak i niedawno przyjęci v.'
szeregi P Z Ł — nie w y k a z u j ą dostatecznej
znajomości p r z e p i s ó w b e z p i e c z e ń s t w a ani re­
gulaminu p o l o w a ń . Na w s p ó l n y c h naradach
całego s k ł a d u S ą d u z u d z i a ł e m prezesa W R Ł
i u r z ę d u j ą c e g o członka Z a r z ą d u W o j e w ó d z ­
kiego p r z e d s t a w i a l i ś m y postulaty pod adre
sem komisji egzaminacyjnej co do koniecz­
ności zaostrzenia w t y m zakresie r y g o r ó w . W
sprawach o naruszenie p r z e p i s ó w bezpieczeń­
stwa, podobnie zresztą j a k i w innych w y ­
padkach r a ż ą c y c h p r z e w i n i e ń
łowieckich,
szerzej niż dotychczas zaczęliśmy s t o s o w a ć
przepis § 48 Regulaminu S ą d ó w P Z Ł . up­
r a w n i a j ą c y s ą d y ł o w i e c k i e do tymczasowego
zawieszania w prawach c z ł o n k o w s k i c h obwi
nionych m y ś l i w y c h .
N i e k t ó r e egzemplarze brom m y ś l i w s k i e j ,
złożone do depozytu na skutek zawieszenia
w prawach c z ł o n k a P Z Ł , o k a z a ł y się nieprzy­
datne do polowania. W ten sposób ujawniono
dalszą p r z y c z y n ę z a g r o ż e n i a b e z p i e c z e ń s t w a
na polowaniu — problem niesprawnej broni
K
I L K A l a t w s p ó l n e g o w y s i ł k u doprowa­
dziło do tego, że w w o j . g d a ń s k i m w y ­
padki podobne do zacytowanych na
w s t ę p i e już się nie z d a r z a j ą . Dzisiaj ż a d e n
m y ś l i w y z naszego terenu nie o d w a ż y się od­
d a ć s t r z a ł u „na szum w ś w i e r k a c h " , do „ r u d e j
p l a m y " czy innego nie rozpoznanego celu.
Niemniej na polowaniach m o ż n a się jeszcze
s p o t k a ć z nieostrożnością i l e k k o m y ś l n o ś c i ą
— dyktuje je najczęściej zachłanność, k i ó r a
jest zawsze złym d o r a d c ą . W y p a d k i te trak­
towane są przez g d a ń s k i e s ą d o w n i c t w o ł o ­
wieckie surowo 1 w m i a r ę możliwości w t r y ­
bie przyspieszonym, aby u t r w a l i ć w ś r ó d my­
śliwych przekonanie, że dla l e k c e w a ż e n i a bezpieczeiisiwa na polowaniach nie m u ż e być
usprawiedliwienia.
Trzeba w t y m miejscu p o d k r e ś l i ć , że G ł ó w ­
ny S ą d P Z Ł swoim orzecznictwem podtrzy­
muje i popiera nasze stanowisko, cu nas ut­
wierdza w przekonaniu, że idziemy w pra­
w i d ł o w y m k i e r u n k u . N i e z a l e ż n i e od tego w a r ­
to się z a s t a n o w i ć , czy nie należałoby u z u p e ł ­
nić paragrafu 50 regulaminu p o l o w a ń (strzał
po l i n i i lub inny strzał z a g r a ż a j ą c y bezpie­
c z e ń s t w u ludzit, n a k ł a d a j ą c na p r o w a d z ą c e ­
KRETOWICZ
go
polowanie o b o w i ą z e k zawiadamiania u
tych wypadkach rzecznika, g d y ż sprawa jest
czasami zbyt p o w a ż n a , aby s k w i t o w a ć ją k a ­
r ą pieniężną,
T A R T O jeszcze k i l k a słów
poświęcić
' sprawie przechowywania broni w do­
mu. W w o j . g d a ń s k i m z d a r z y ł o się k i l ­
ku tragicznych w y p a d k ó w z b r o n i ą m y ś l i w ­
ską nie na polowaniu, lecz w domu, czy kolo
domu. B r o ń m y ś l i w s k a zawieszona na ścianie
- to bardzo ł a d n y w i d c t . Ale d o s t ę p do niej
m a j ą i dzieci i postronne osoby, a wreszcie
.sam myśliwy ł a t w o ją spostrzeże w c h w i l i
zamroczenia czy depresji. Przed k i l k u tygo­
dniami w y d a r z y ł się kolejny tragiczny wypa­
dek: m y ś l i w y w stanie depresji sięgnął po
stojącą w k ą c i e duł>elŁówkę i strzelił sobie w
głowę. A nie tak dawno temu inny m y ś l i w y
w p r z y s t ę p i e f u r i i pozbawił życia z d u b e l t ó w ­
ki żonę 1 dzieci. Wydaje się, że przy okazji
wzmagania dyscypliny i bezpieczeństwa na
polowaniach zbiorowych i indywidualnych
trzeba t a k ż e p a m i ę t a ć u o b o w i ą z k u należytego
zabezpieczenia broni m y ś l i w s k i e j w domu
myśliwego, jak r ó w n i e ż o rozszerzonej inter­
pretacji § 10 p 1 statutu PZL, w y m a g a j ą c e g o
od kandydata na członka kola łowieckiego
„ w a l o r ó w etycznych i moralnych, dających
rękojmię prawidlower^o wyf^onywania łowiec­
twa". R ę k o j m i a ta zachowana będzie t y l k o
w ó w c z a s , gdy kandydat w y k a ż e się zdrowiem
fizycznym i psychicznym, zwłaszcza w zakre­
sie w z r o k u i n e r w ó w , a — jak na razie —
nikt czymś podobnyni w y k a z y w a ć się nie
musi.
W szeregach P Z L znajduje się około 50 000
m y ś l i w y c h , d y s p o n u j ą c y c h co najmniej s e t k ą
tysięcy egzemplarzy broni palnej ś r u t o w e j i
kulowej. Jeśli każdy m y ś l i w y wystrzeli t y l k o
jedna p a c z k ę naboi w roku, m o ż n a sobie w y ­
obrazić, ile to stwarza sytuacji z a g r a ż a j ą c y c h
zdrowiu i życiu ludzi. Dlatego też problwn
b e z p i e c z e ń s t w a musi się w naszym ś r o d o w i s ­
k u z n a j d o w a ć stale w centrum uwagi w ł a d z
i o r g a n ó w P Z Ł na wszystkich szczeblach or­
ganizacyjnych — od koła łowieckiego po
w ł a d z e centralne, zaś p r o f i l a k t y k a i podnie­
sienie dyscyplinj w t y m zakresie zależą w
dużej mierze od o p e r a t y w n o ś c i i bezkomprom i s u w o ś c i s ą d ó w Zrzeszenia.
Kailmierz KreU»wicz
co p i s z ą inni...
Felieton S t a n i s ł a w a Grzeleckiego
Zawo­
dowcy, opublikowany w „ 2 y c i u Warszawy"
(nr 135), wywolaJ ż y w ą r e a k c j ą myśUwyoti.
Ś w i a d c z ą o t y m liczne listy jakie do naszej
redakcji w tej sprawie n a p ł y n ę ł y . T r e ś ć ich
na ogól jest podobna — wsizystkie przytacza­
ją liczne argumenty przeciwko tezom a r t y ­
k u ł u , w s k a z u j ą c przy t y m na jego społeczną
szkodliwość. Na łamacłi, ,.Zycia Warszawy"
(•nr 219) o d p o w i e d z i a ł na wspominiany felie­
ton Z y g m u n t G o l a ń s k i . Jego a r t y k u ł pt. Za
i przeciw jest celnie wymierzony nie t y l k o
w a r g u m e n t a c j ę Grzeleckiego, ale i tych
wszystkich, którzy w zwaJczaniu Łowiectwa
posługują się podobnymi argumentami. Re­
dakcja ,,Lowca Polskiego" dala w y r a z swemu
i swoich c z y t e l n i k ó w stanowiisku w a r t y k u ­
le Przeciw obsesyjnej
nietolerancji,
zamiesz­
czonym w poprzednim numerze. I chyba
więcej u w a g i p o ś w i ę c a ć tej sprawie nie
warto.
W tygodniku jStolica'* (nr 34) w rubryce
„ G a w ę d y o k s i ą ż k a c h " u k a z a ł się a r t y k u ł pt.
Łowiectv)o
polskie.
Autor (T.S.) omawia w
nim Slovmik
języka
łowieckiego
Stanisława
Hoppe, p o d k r e ś l a j ą c przy tej okazji w k ł a d
ł o w i e c t w a polskiego do k u l t u r y narodowej.
Autor p o w o ł u j e się na Aleksandra B r u c k n e ­
ra, k t ó r y w „Dziejach k u l t u r y
polskiej"
stwjerdza, że nasza l i t e r a t u r a ł o w i e c k a prze­
w y ż s z a ł a bogactwem o d p o w i e d n i ą l i t e r a t u r ę
zagraniczną.
Musimy
Jednak
sprostować
d r o b n ą nieścisłość, k t ó r a w k r a d ł a się do ar­
t y k u ł u . Wydany w 1595 T . poemat Tomasza
Bielawskiego z a t y t u ł o w a n y jest „ M y ś l i w i e c " ,
a nie „ M y ś l i s t w o " ,
Miesięcznik „Pnsyrodn Polska" tnr 8) pub­
l i k u j e m. ta, dwa aritykuly Piotra S u m i ń ­
skiego o dziku i lisie. Z a w i e r a j ą one pod­
stawowe w i a d w n o ś c i o tych gatunkach, nie­
w ą t p l i w i e i n t e r e s u j ą c e dla szerokiego k r ę g u
c z y t e l n i k ó w m i e s i ę c i n i k a , dla m y ś l i w y c h są
to na ogół rzeczy znane. Warto jednak zacy­
t o w a ć to, co S u m i ń s k i m ó w i o lisie; Lis jest
zwierzęciem
łownym
chyba niesłusznie
poz­
bawionym
czasu ochrony.
Niesłusznie
nte
tylko dlatego, że Jutro jego w lecie nie ma
imrtoici
przemysłowej,
ale przede
wszystkim
dlatego, że zabicie lisicy w okresie gdy kar­
mi ona młode,
jest barbarzyństwem,
gdyż
>skazuje młode liski na śmierć z głodu.
Lis
powinien
mieć
tKhronę
przynajmniej
w
kwietniu
i maju — postuluje autor.
W t y m samym numerze pisma zna>dujemy
a r t y k u ł p i ó r a Kazimierza DoLińskiego p i .
Orzeł przedni. A u t o r podaje w i e l e interesu­
jących w i a d o m o ś c i z ekologii tego ptaka,
końoząt; s m u t n y m stwierdzeniem: Obecnie
urzet przedni prawdopodobnie
już się u nas
nie gnieździ.
Spotykane
w Polsce okazy na­
leżą zwykle )uz tylko do
przelotnych...
Wychodzący w Olsztynie miesięc-cnik k u l ­
turalny „Warmia i Mazury" (nr 8) w dziale
„Z mazurskiej k n i e i " zamieścił a r t y k u ł pt
Zanim będzie
za późno napisany przez P.
Bogusza. W a r t y k u l e czytamy: Parę
milionów
ludzi w Polsce słyszało, lub już wie na pew­
no, że w naszym kraju żyje i grasuje (!) po­
nad 4 miliony psów (których
łupem
notabene
padu więcej zwierząt
łownych
niż
pozyskują
ich myśliwi!),
że w okresie
powojennym
. umiera na wścieklizna
średnio 66 osób rocz­
nie, a szczepieniom
profilaktycznym
poddaje
się 15 tys. osób. I co z tego? — zapytuje
autor ~ skoro w miejsce działających
daw­
niej rakarzy Towarzystwo
Opieki nad
Zwie­
rzętami
zorganizowało
kosztem dotacji
się­
gających
kilkudziesięciu
milionów
złotych
rocznie schroniska
dla bezpańskich
psów..
A gdyby tak skierować
wysiłek
zacnego
skądinąd
Towarzystwa
i nie tylko tego to­
warzystwa
do społecznej
troski
o nasze
zwierzostany
bytujące
w polu i kniei?
Np.
kosztem zredukowania
pogłowia
piesków
do
rozmiarów
notowanych
w Anglii — 600 lys.,
lub w Bułgarii — 200 tys. oraz
zobowiązanie
wszystkich
instytucji
i organizacji
społecz­
nych do praktycznego
kształcenia
swoich
członków
w zakresie
ochrony
przyrody
i
umiaru w szafowanru dobrami przyrody? Że
jest to celoi^e i realne świadczy
wiele
chwa­
lebnych przykładów
z okresu ostatniej
zimy.
Ale czy koniecznie trzetw czekać na dramat,
który poruszy sumienia?
W „Trybunie Ludu" (nr 261) \ikazal się arty4tul pt. Przedostatnie przybobranie p i ó r a
Zbigniewa Siedleckiego. A u t o r za p u n k t w y j ­
ścia do swoich r o z w a ż a ń p r z y j ą ł zabicie przez
samochód c i ę ż a r o w y w k o ń c u sierpnia; d w ó c h
wilkćrw w Puszczy Piskiej. W y c i ą g a z tego
wniosek, że zwierzyna szybko się oswaja z
m o t o r y z a c j ą do tego stopnia, że w p o r ę me
usuwa się z drogi. Autor przypuszcza, że w
rejonach o d u ż y m nasileniu ruchu dr<^owego
pod kotami s a m o c h o d ó w gmie w i ę c e j zajęcy
niż pozyskuje się Ich na polowaniach. Z w i e ­
rzyna — zdaniem autora — w znacznym sto­
pniu p r z y s t o s o w a ł a się do zabiegów gospodarczycłi c z ł o w i e k a w lesie i jego ekonomicz­
nej penetracji, nie może natomiJKt znieść
grzybiarza, turysty — w s z ę d o b y l s k i e g o czło­
wieka w lesie.
Z przyrodniczego p u n k t u widzenia szcze­
gólnie ujemne s k u t k i p o c i ą g a za s o b ą jesien­
na inwazja na las a m a t o r ó w grzybobrania,
zbiegająca się z rykowiskiem Jeleni. W okre­
sie ffodóuj zwierzyna
wymaga spokoju.
Jest
to warunek róiynie niezbędny, jak m i n i m u m
pożywienia
zimą. Ale rykowisko
zbiepa się z
grzybobraniem.
Więc ludzie idą t y r a l i e r ą w
las. Cieszą się ci, którym
udoło się
zobaczyć
jelenie. Nie wiedzą, że wypłoszyli
je z dzien­
nej ostoi, że z r o b i l i lo, co można
porównać
do wyrzucenia
człowieka
nocą z
ciepłego
łóżka na ulicę. Chmara jeleni ucieka,
szuka­
jąc nowej ostoi w młodniku.
Ale w
młodni­
kach rosną maślaki,
więc są tam
ludzie
Chmara się rozbija, pojedyncze
sztuki
ucie­
kają dalej — i wszędzie
trafiają
na ludzi.
(...) I tak przez cały dzień ZMOierzyna miota
się w panice (...) A skutki? Wiele lań pozo­
staje nie zapłodnionych.
Inne kojarzą
się z
przypadkowymi
bykami — praioo doboru na­
turalnego zostaje naruszone, a gatunek
po­
nosi
konsekwencje...
Ujemne s k u t k i tej i n w a z j i na lae w y s t ę p u ­
ją nie t y l k o w świecie z w i e r z ą t . S ł y c h a ć już
narzekania, że grzybów
nie tyle co
dawniej.
Nic dziwnego.
W wielu rejonach
dno
lasu
jest już tak wydeptane,
że grzybnia
uległa
zniszczeniu. Jadąc na grzybobranie
pamiętaj­
my, że to już może przedostatnie
— ostrzega
autor.
S z u k a j ą c wyjścia z tej sytuacji. Siedlec­
k i proponuje ujęcie tej żywiołowej t u r y s t y k i
w pewne ramy organizacyjne: ruch
masowy
nie powinien odbywać
się w lesie
inaczej,
niż za wiedzą i zgodą lokalnych władz
leś­
nych, na wskazanych
terenach, pod k o n t r o l ą
służby leśnej. A wtedy Inidzie ani nie wcho­
dziliby do ostoi zwierzyny, ani nie
deptaliby
sadzonek na uprawach — kończy autor
A.B.
KĄCIK
FILATELISTYCZNY
Nowa G w i n e a , wyspa na Oceanie S p o k o j n y m ,
i r u g a p o d w z g l ę d e m o b s z a r u (885 t y s . k m s ) ns
w i e c i e , jeat p o d z i e l o n a na i r t y r ó ż n e Jednostk:
łdminlsiracyjne:
I r i a n
Z a c h o d n i
(4iij
y s , k m i , o k , 700 t y a . m i e s z k a ń c ó w ) , b . k o l o n i a
l o l e n d e r s k a p r z e k a z a n a w 1963 r. p r z e z O N Z
Indonezji;
P a p u a
(234 l y s . k m 2 . o k . SM
tys
iiieszkanców). w administracji Związku Austra­
lijskiego:
N o w a
Gw i n e a
A u s t r a l i j ­
ska
(240.9 t y s . k m i . o k . 1,3 m i n m i e s z k a ń c ó w ) ,
b. k o l o n i a
niemiecka, obecnie t e r y t o r i u m
po­
wiernicze ONZ pod administracja Australii.
O d 1949 r . N o w a G w i n e a A u s t r a l i j s k a l P a p u u
. - a r z ą d z a n e sq w s p ó l n i e m a j ł i w s p ó l n ą siedziba;
w ł a d z w P o r t M o r e s b y i t/tasny
parlament.
W ubie^m
r o k u tamtejsza poczta
wydała
l e r i ^ z ł o ż o n ą z c z t e r e c h w i e l o b a r w n y c h atnac/kdw, przedstawiającą rajskie ptaki:
i c ' ptak
rajski
emaliowy
lU c - p t a k r a j s k i
Ijrólewski
is c — p t a k rajski czerwony
25 c ~ p t a k r a j s k i z ł o c l S t o c z u D y
J O T ES
1.
cienkim śrutem
Czpsto trywa, że
Gdy
myśliwy,
co-c strzeit (lub
dostanie).
To trofeum preparuje
I zawiesza w mig na ścianie.
Czasem to poroże kozia,
Czasem cietrzew lub myszołów,
(Który poległ jako jastrząb
Gdy udawał się na polów).
Domownicy, najpierw radzi,
Cieszą się w rodzinnym kole,
Ale zachwyt szybko mija,
Kiedy sie pokażą mole.
I tu problem się zaczyna
Bo do akcji wkracza żona,
(Która zresztą polowaniem
1 tak nie jest zachwycona).
Zaraz m ó w i ; „ Z r ó b
porządek.
Bo ja na to nie pozwolę.
By przez twoje
widzimisię
W całym domu byty mole".
Drogie panie, nie tak ostro,
Jest na mole przecież rada,
(JeśU także pan małżonek
Trochę trudu sobie zada).
Trzeba tylko
Złożyć ładnie
Później klucz
No i uiynieść
te trofea
na miednicy,
wziąć, drzwi utworzyć
do... piwnicy.
S p o s ó b p r o s t y i skuteczny.
tMtwy także xv stosowaniu.
Tylko później zamiast mólt
Siedzi smutny mąż w mieszkaniu
Zanim Panie skorzystacie
Jednak ze sposobu tego,
Z a i t a n ó t i i c i c się
chwileczkę
Cu by wybiać...
z dwojga złego
SZARAK
13
ZIMOWANIE KUROPATW W WOLIERACH
dokońcłcnie tt rtr. 7
KOSZTY PRZETRZYMYWANIA KUROPATW
P r ó b a takiej oceny jest dość trudna, g d y ż poszczególne kola ło­
wieckie maja r ó ż n e możliwości budowy urzĄdzeń, nabywania mate­
r i a ł ó w i k a r m y czy r o z w i ą z a n i a sprawy obsługi kuropatw, toteż za­
mieszczone n i ż e j zestawienie n a l e ż y t r a k t o w a ć jako orientacyjne.
Na koszty z w i ą z a n e z przetrzymaniem k u r o p a t w s k ł a d a ć się będą:
1- W y d a t k i z w i ą z a n e z b u d o w ą nowych wolier, ewentualnie z adap­
tacją innych pomieszczeń. Jest to n a j w i ę k s z a pozycja w y d a t k ó w . Przy
wliczaniu jej do k o s z t ó w przetrzymywania kuropatw należy podzielić
ją na tyle czę.ści, ile lat m o g ą b y ć wykorzystane woliery. A oto zesta­
wienie k o s z t ó w budowy jednej w o l i e r y :
•Materiały: siatka o oczkach 2x2 cm. 6 m k w . a 80 zł
— 480 zi
siatka .Jtrólicza" 8 m k w . a 18 zł
— 144 zł
gwoździe, zawiasy, skoble
— 30 zł
deski szaJówki 20 m m . 0,1 m k w a 1200 zł
— 120 zl
papa 2,5 m k w .
— 30 zł
m a t e r i a ł y do k o n s t r u k c j i wybiegu
{łaty. żerdzie, słupki)
— 100 zl
żwir 0,5 m sześć, z dowozem
— 50 zl
cement 50 kg
— 30 zl
razem m a t e r i a ł y
Robocizna: 16 godz. a 20 zł
984 zł
320 zł
O g 6 ł e m koszty budowy
1304 zł
Wydaje m i s i ę . że k w o t ę tę m o ż n a obniżyć, stosując m a t e r i a ł y t a ń ­
sze oraz w y k o n u j ą c w o l i e r ę sUami c z ł o n k ó w koła b ą d ź przez s t r a ż n i k a
łowieckiego.
2. W y d a t k i na k a r m ę . P r z y j m u j ą c jako d z i e n n ą d a w k ę p o k a r m o w ą
na j e d n ą k u r o p a t w ę 60—80 g k a r m y soczystej oraz 20 g pośladów
koszt w y ż y w i e n i a Jednej k u r o p a t w y przez 70 dni wyniesie około
8y50 zł, co w y n i k a z wyliczenia;
karma soczysta 80 g x 70 dni = 5,6 kg x 0,80 zł/kg
— 4.48 zl
karma ziarnista 20 g x 70 dni ^ 1,4 kg x 3 zł/kg
~ 4,20 zł
razem koszt w y ż y w i e n i a
8,68 zł
Jest to w y d a t r i i niewielki, a przy t y m r ó w n i e ż możliwy do o b n i ż e ­
nia.
3. W y d a t k i na opłacenie k o s z t ó w obsługi. Wykonywanie tych prac
n a j w t a ś c i w i e j jest włączyć do o b o w i ą z k ó w s ł u ż b o w y c h s t r a ż n i k a ło­
wieckiego i w ó w c z a s koło unika dodatkowych kosztów. J e ś l i zajdzie
konieczność zatrudnienia innego pracownika, wtedy jego wynagrodze­
nie uzależnione będzie od ilości godzin dziennej pracy, a t y m samym
od liczby o b s ł u g i w a n y c h kuropatw. Orientacyjnie m o ż n a p r z y j ą ć , że
na p e ł n ą o b s ł u g ę 150 k u r o p a t w w 6 wolierach w y s t a r c z a j ą 2 godziny
dziennie, a zatem miesięczno Wynagrodzenie w a h a ć się będzie w za­
leżności od miejscowych w a r u n k ó w od 250—400 zl.
Jak z tego wszystkiego w y n i k a koszt przetrzymywania p r z y p a d a j ą c y
na j e d n ą k u r o p a t w ę nie przekracza 24, zl w g n a s t ę p u j ą c e g o w y l i .
czenia:
amortyzacja wolier (1300 zł:5 l a t ^ 260 zi:26 szt.)
— 10.00 zł/szt
karma
— 8,50 zi/szt.
obsługa (2,5 m i e s i ą c a A 300 zł ^ 750 z ł : 150 szt.)
— 5,00 zł/szi.
Razem
23,50 zł/szt.
Jak j u ż wspomniano przedstawiona p r ó b a oceny kosztów przetrzy­
mywania kuropatw ma charakter orientacyjny, niemniej daje pewien
pogląd na to zagadnienie, a ewentualne odchylenia pójdą raczej w dól
niż w górę.
' A zakończenie c h c i a ł b y m podkreślić, że przetrzymywanie k u ­
ropatw powinno być podstawowym zabiegiem hodowlahym sio• sowanym powszechnie przez wszystkie koła łowieckie, w k t ó r y c n
obwodach w y s t ę p u j ą kuropatwy, z a r ó w n o podczas ciężkiej j a k i lek­
kiej zimy. Jeśli bowiem zależy nam na licznym pogłowiu tych pta­
k ó w , nie m o ż e m y godzić s i ę ze s t r a t a m i z i m o w y m i , k t ó r e nawet w w a ­
r u n k a c h l e k k i e j zimy nie s p a d a j ą poniżej 30 proc., a w krytycznych
sytuacjach docłiodzą do 90 p r c c , oodczas gdy u b y t k i w ś r ó d kuropatw
orzetrzymy wanych w wolierach nie o r z e k r a c z a j ą 5—6 proc. W y m o w a
tych liczb jest tak p r z e k o n y w a j ą c a , że utoruje chyba temu zabiegowi
drogę do szerokiej p r a k t y k i hodowlanej.
Adam Chlewski
atacja Badavir.za PZŁ
w Czempiniu.
N
Dnia 19 sierpnia 1»70 r. po ciężkich cierpieniacn zmarł
w w i e k u 67 lat
Kolega
JAN FRYC
d ł u g o l e t n i członek Koła i jego założyciel. W z m a r ł y m stra­
ciliśmy drogiego przyjaciela, etycznego myśliwego, wzorowe­
go h o d o w c ę i opiekuna naszych łowisk, zegnamy Go z żalem
i smutkiem.
Cześć Jego p a m i ę c i !
Zarząd, esłonkowie i strssnłcy
Ko2& Łowieckiego „Szarak"
w Nowej Wst, pow. Pajęczno
14
WOLNA TRYBUNA
Co myślę o upowszechnianiu
psa myśliwskiego
M
Y Ś L I W I kynolodzy m a j ą wiele satysfakcji, że od w i e l u lat
w działalności naszej organizacji zagadnieniu psa m y ś l i w s k i e ­
go poświęca się bardzo wiele uwagi. Ś w i a d c z y o t y m m. i n .
podejmowanie przez n i e k t ó r e rady łowieckie u c h w a ł zabra­
niających polowania na ptactwo l>ez psa, a — j a k w y n i k a z ostatnich
obrad N R L — myśli się r ó w n i e ż o zobowiązaniu etatowych s t r a ż n i ­
k ó w łowieckich do posiadania psa m y ś l i w s k i e g o . Na ten temat abso­
lutna większość m y ś l i w y c h , k t ó r z y z r ó ż n y c h względów nie m o g ą
u t r z y m y w a ć psa, nie zabiera głosu choćby dlatego, że upowszechnia­
nie psa m y ś l i w s k i ^ o u w a ż a za słuszne — ja r ó w n i e ż słuszności tej
nie neguję.
Powstaje Jednak pytanie, czy metoda upowszechniania „ n a siłę",
w drodze r y g o r ó w organizacyjnych, jest w t y m w y p a d k u w ł a ś c i w a ?
Mam r ó w n i e ż wątpliwości, czy w świetle ot»owiązujących przepisów
prawnych w o j e w ó d z k i e rady łowieckie m o g ą z a b r o n i ć m y ś l i w e m u
polowania na ptactwo t>ez psa, a ponadto nikogo nie wolno w ten
sposób zmuszać do jego u t r z y m y w a n i a . Wiem z w ł a s n e g o d o ś w i a d ­
czenia, że nawet bardzo o g l ę d n a forma narzucania psa przynosi
smutne w y n i k i . Utrzymywanie psa przez m y ś l i w e g o , nawet gdy ma
on odpowiednie w a r u n k i materialne i mieszkaniowe, ale nie ma
czasu na o p i e k ę nad psem i odpowiednie jego ułożenie — mija się
z celem. T a k i pies tiędzie utrapieniem m y ś l i w e g o , a jeśli przebywa
w ł o w i s k u może stać się gorszym szkodnikiem n i ż z w y k ł y kundel
wiejski, tio ma w r o d z o n ą p a s j ę i „nos". O takie upowszechnienie psa
m y ś l i w s k i e g o chyba nam nie chodzi.
Z tych samych w z g l ę d ó w niepokoi mnie koncepcja w ł a d z naczel­
nych P Z Ł , aby zobowiązać s t r a ż n i k ó w łowieckich do posiadania psa
m y ś l i w s k i e g o . Wiadomo, że są to w większości drobni rolnicy. S t r a ż ­
nik dobrze p r a c u j ą c y ma przez cały rok dość roboty w obwodzie,
a przecież musi u p r a w i a ć r ó w n i e ż swój k a w a ł e k r o l i . Kiedy zatem
znajdzie czas na u k ł a d a n i e psa i czy potrafi go ułożyć? Gdyijy nawet
przydzielić s t r a ż n i k o w i psa ułożonego, to wobec braku w ł a ś c i w e j
opieki i n i e u m i e j ę t n e g o prowadzenia pies p r ę d z e j czy potniej straci
formę, przestanie spełniać funkcję, do k t ó r e j jest przeznaczony,
a w szczególnych warunkach może się nawet s t a ć szkodnikiem.
Wreszcie, Jeśli s t r a ż n i k łowiecki nie jest m y ś l i w y m , to po co mu pies?
Czy pies pomoże m u w w y k o n y w a n i u jego o b o w i ą z k ó w s ł u ż b o w y c h ?
Nadzieje na to, że przy pomocy psa s t r a ż n i k będzie w y s z u k i w a ł gnia­
zda b a ż a n t ó w i k u r o p a t w przed sianokosami, ażeby z a b r a ć pod nasiadki zagrożone zniesienia, są złudne. Siedzące na gniazdach kury
m a j ą bardzo słaby odwiatr i niewiele psów t a k ą k u r ę wystawi, a po­
nadto sam s t r a ż n i k nie obsłuży całego obszaru — p o w i n n i to robić
w sposób zorganizowany członkowie kola, gdyby rzeczywiście wyszu­
k i w a n i e gniazd przez dobrego wyżia d a w a ł o j a k i e ś rezultaty.
W upowszechnianiu psów m y ś l i w s k i c h nie może być r ó w n i e ż otx>j ę t n a sprawa ich rasy i p r z y d a t n o ś c i w polowaniach. D o t ą d w ł a ś c i w i e
nie wiemy, j a k i e rasy p o w i n n y być upowszechniane, d e c y d u j ą t u
natomiast upodobania i subiektywne z a m i ł o w a n i a h o d o w c ó w . Czy nie
należałoby określić ras, k t ó r y c h to ma dotyczyć? Wskazane byłoby
chyba wyeliminowanie psów ras trudnych do ułożenia, gdyż żle u ł o ­
żony pies przynosi tylko szkodę w łowisku.
N i e z b ę d n e wydaje się t a k ż e wprowadzenie o b o w i ą z k u uczestniczenia
w p r ó b a c h polowych przez w s z y s t k i e psy ras m y ś l i w s k i c h oraz
niedopuszczanie do u ż y t k o w a n i a psów nie rejestrowanych i niedosta­
tecznie ułożonych.
1 wreszcie, n a w i ą z u j ą c do tego co j u ż poprzednio na ten temat
powiedziałem, p r o p o n u j ę z r e z y g n o w a ć ze stosowania wszelkich form
nacisku organizacyjnego w upowszechnianiu psa m y ś l i w s k i e g o .
Na k y n o l o g i ę m y ś l i w s k ą wydajemy z funduszów Zrzeszenia około
700 tys. zł — trzeba więc zrobić wszystko, aby tak znaczne n a k ł a d y
nie mijały się z celem.
Stefan Zotnlerzak
Warszawa
W dniu 13 w r z e ś n i a 1970 roku z m a r ł w wieku 69 lat
po ciężkiej i d ł u g o t r w a ł e j chorobie
Kolega
JAN KURZAWA
długoletni członek Koła Ł o w i e c k i e g o Racjonalnego Polowa­
nia w Siedlcach. W z m a r ł y m u t r a c i l i ś m y drogiego przyja­
ciela i wiernego towarzysza łowów.
Cześć Jego p a m i ę c i !
Zarząd ł crionkowie
Kola Łowieckiego Racionalnego Polowania
w Siedlcach
i ROZRYWKI
UMYSŁOWEJ
DIAKROSTYCH
1
M
2
J
34
H
H
66
Y
7&
F
W
P
97
z
G
y
m
i
56
A
a?
96
A
fo$
L
m
K
A
[>
ts
G
\25
26
3Ł
d7
K
47
H
57
6
H
16
C
77
78
sa
89
m
o
t20
E
A
99
121
t
P
S
38
N
4S
R
69
J
90
K
Kto
H
m
122
L
/ i
m
F
B
(41
142
143
f52
153
154
F
164
*C
Y
L
fl
D
18
1
28
29
3S
4o
C
*•
49
D
59
K
7o
G
y
Z
C
y
19
M
60
t
3o
E
4/
D
71
D
81
Ł
92
113
H
L
S
83
33
42
43
44
52
0
63
A
53
54
64
65
74
7Ś
34
O
85
Y
S
C
F
H
73
N
Z
S
^4
95
102
103
t04
KS
106
114
115
rm
117
Z
H
R
U
S
135
144
145
f46
F
m
G
A
H
P
m
1
ae
Z
P
127
Z
fi
a
S
146
G
7
U
W
A
G
A
f
P
i
K7
/
m y ś l i w i
ZJEDNOCZENIE
PL „L A Ś''
POMYŚLNYCH ŁOWÓW
W BIEtACYM
SEZONIE
I PRZYPOMINA. l E PUNKTY
POZYSKANIA
^AS"
titlH
08
H
m
G
T
M
159
169
O
N
96
M
147
157
1f>7
o
y
W
K
N
12
7
K
93
£
M
S2
A
H
A
165
2f
Jt
F
K
125
1
A
82
i34
t
m
62
72
y
11
2o
N
51
6/
to
Ł
S
5o
91
O
101
T
9
C
ffj
132
Y
7
H
n
T
79
131
T
15}
t
M
63
L
u
?/
50
B
N
162
A
hi
H
t
p
46
67
ISO
ttl
i<
^
U
C
Ś
J
4
y
y >
23
45
55
S
W
13
£
3
tae
L
149
Z
m
t
171
W
N « l e t y odgtuiii^ć M wyrazy pomocnicze o p o d a n y m niżej znaczeniu i w p i !iać Je w m i e j s c e l i c i t o z n a j d u j ą c y c h s i ę p r z y k a f e d y m z n i c h . D r u g i e l l t e i >
t y c h w y r a z ó w , c z y t a n e z g ó r y n a d ó l , u t w o r z e i m l e l n a z w i s k o a u t o r a <iruz
t y t u ł Jego u t w o r u . P o p r e e n l e a i e n l u w s z y s t k i c h l i t e r o d g a d n i c t y c l i w y r a z ó w
d o k r a t e k d i a g r a m u n a m i e j s c a o d p o w i a d a j ą c y c h i m l i c z b o d i d o 171. n a l e ż y
i z ^ a m l p o z i o m y m i o d c z y t a ć f r a g m e n t tego u t w o r u . K r a t k a
z Jed.n^ l i n i i
u k o t e ą oznacza koniec w y r a z u a z d w o m a - koniec wiersza. W roxwłHxa• i « u l « t y p d d a ć i m t ę 1 oazwiako
p i s a r u , t y t u ł n t w o m orat UcVtowaii>
PRZYGOTOWANE SA 00 PRZYJĘC«A
UPOLOWANEJ ZWIERZYNY:
W PAŻDZlEfiMlIUJ
KACZEK, KUBOPATW I 2 A ^ Y
Sxczegółowe infonnacje we wszystkich punktach
pozyskania , , L U Ś "
(ragmeni.
Knaewnie
wyraiAw
pomocniccycH:
A)
B)
C)
D)
E)
K|
G)
H)
I)
J)
K»
L,>
LI
małżeństwo kobiety
ł—II—tis—(57—S8—53—«8—)»—42—135—7ii—laapopleksja
132—47—16»—3;
gołębiarz
1!1—1»—101—154—tó—2*—28:
roŁum. intelekt
4ft—a»—e—71—41;
d ł u b i e p a s y l a s u = 133—123—120—30—13;
d z i e ń l y g o d n i a - Ul—43—7*—10—U»-^4S;
randka
' 15«—7—148—S2—iIS—170—15—70:
równcwartość, równoważnik
- 100—47—34—04—.130—04—6—114—51—U;
Aarzedze rolnicze
155—107—ijj—Bs—JM;
dyscyplina sportowa
87—^121—69—46—24—158—2—-lOO—33
o k r e s 25 l a t
9S—30—14—2I—119—164—5&—39—168—«w—25—02:
maszyna rolnicza
138—01-153—^—77—122—liOO:
mimowolne rytmiczne drżenie gałek ocinycti
lOO—60—20—81—151—27—150
144;
M) koaó z u z ę b i e n i e m
1—»«—1*7 -185—137—5«—il7;
V} u r z ą d z e n i e w samochodzie s ł u ż ą c e do przenoszenia r u c h u
42—iSjt—54—
;»— 1* 0—38—73—103.
0) prezes, ł o w c z y , S k a r b n i k 1 s e k r e t a r z tl—llO-^K^—Ud—35—M;
P) s y i w w i e j e g o s y n a
75—104—86—1«2—.itn;
R) j e d w a b i s t a t k a n i n a Ł J e d n e j s t r o n y t r i y s z c z ą c a . t
rirugiej
- matowa ^
103—161—48—146—22;
S| w ą s k i e , d ł u g i e p a s y ^ l e m i u p r a w n e j
l»4-^28—72—74—«3—10;
T) n c t e p ł e n i e połąctsone z t o p n i e n i e m ś n i e g u
«5—113—141—157-^12—17;
U) J a p o ń s k a z ł o t ó w k a -= 4f.—88—115;
W i obszar u b e j m u j ą c y dorzecze górniej N o i e c i , m i e d z v N i z i i i i
Wielki>polsk<i
a Niziną Mazowiecką
93—97—i7i~i66—:t7;
Y | w y n i k = 31—9—13E—40—82—56—139—44—112—132-79;
1) p o z o s t a ł o ś ć po r o z b i t y m s a m o l o c i e
IOH—lił-un—136—83—102—127—143.
Kozwiązania
p r o s i m y n a d s y ł a ć do
dnia
5 listopada
br. pod
adresem;
K e d a k c j a „ t - o w c a P o l s k l e ł j o " , W a r s z a w a , u l . N o w y S w i a t 35, z d u p l s k i e i r . iia
Kopercie „ R o z r y w k i u m y s ł o w e " . W ś r ó d c z y t e l n i k ó w ,
którzy
nadeślt)
prow i d l u w e .rufwiązanle. rozlosujemy n a g r o d ę - n i e s pod stan ki;
i
pięć
nagród
ksiąikowycłi
opr. Wiesław Zieliński
O G Ł O S Z E N I A
D o s k o n a ł y w a b i k ze s r e b r n a m e m ­
braną
(knlazienie zająca)
na
lisy,
k u n y i inne. Karta dżwit;kowa
do
n a u k i z i n s t r u k c j i t . K o m p l e t 272 zt.
W a b l k n a k o z ł a ze s r e b r n a m e m b r a ­
n ą 120 z ł . W y s y ł k a
za
/allczentem
pocztowym. Koman Billlk.
Niepoło­
m i c e . 1 M a j a 35.
257/70
Sprzedani
wyżła
krotkowlo.sego,
pięcioletniego, ułożonego.
Wartizawa.
P o z n a ń s k a 13/4.
Z47/7U
K u p i e cze^^ki b o k z w y m i e r n ą ' l u f ą
gwintowaną
Ścibiur. Warszawa
Na­
r u s z e w i c z a 3 m . 9.
Dnia 12 sierpnia 1970 r. z m a r ł nagle w wiejcu M
łat
Kolego
JERZY JANISZEWSKI
były d ł u g o l e t n i łowczy powiatowy i członek Kola Ł o w i e c k i e ­
go nr 2 w Racitjorzu. Z m a r ł y byl odznaczony Srebrnym
Medalem Zasługi Ł o w i e c k i e j , K r z y ż e m K a w a l e r s k i m Orderu
Odrodzenia Polski i i n n y m i odznaczeniami p a ń s t w o w y m i .
W zmarłym
Kolegę.
straclHimy
etycznego m y ś l i w e g o
i dobrego
Cześć Jego p a m t ę c i i
Zajntąd 1 (-.ilunkowłe
Koła Ł o w ł e r k ł e s o nr 2 w Raciborzu
O G Ł O S Z E N I A
K u p l e buk
Merkei lub Simpson,
k a l i b e r 12,
Wiktor
Gotz.
Wes<.la
k / W a r s z a w y , u l Ż ó ł k i e w s k i e g o 3.
151 <7U
Nprzedam l o r n e t k ę j a p o ń s k ą
lOicM
( w y s o k i e j k l a s y , n o w ą l 4500 d , K a z i ­
mierz OUzewskl. Gdahsk. ul. Rajska
4e, t e l e f o n 31-14-57.
Okazja — rodowodowe foksteriery
-'zorstkowlose;
pies d w u l e t n i
cena
1700 z ł , s u k a
p ó ł r o c z n a — 1400 zł.
Ryszard Rachelskł, N a d l e ś n i c t w o Sta­
wiguda, pow, Olsztyn
254/70
Wyłly
szorilkowłose,
szczenięta
p e ł n o r ^ K l u w u d o w e . po r o d z i c a c h ; Asie
E m i r z e z w y c i ę z c y P o l s k i 1960 r . i C e ­
rt zie z n a d K a n i . Do n a b y c i a oo 19
października
ciak, Gostvn
n i k a ny Ł
br, S t a n i s ł a w
W I k p . , u l tn
UrgauiśPaździer­
245/70
N o w ą b r o n - s z t u c e r c z e s k i 7x64
t l u n e l ą oraz d u b e l t ó w k ę
..Sauer"
Ical. !•). .^.przeda i n ż . Jar.- R o n i a s z k i e wlcz,
MaikuS7jOW.
ul.
Szopena lu.
pow. P u ł a w y .
2od/7<J
UniewaŚBiaiu zgubioną
it^^ltymację
P Z L , w y d a n ą przez
Zarząd
Woje­
w ó d z k i L u b l i n . T a d e u s z S i c z e k , L-uolin
M o r s z t y n ó w 15/1.
SS9/T0
Uuiewaiitiau
zgubionit
legitymację
P7T..
wydana
przez Z a r z ą d
Woje­
wódzki Lublin.
Bogusław
Crłonka,
B u s ó w n o , p - i a Wierzbica, pow. Cliełm
i.ub.
26U/70
W Y D A W C A : P o l s k i '/.^Yi^zek c o u i e c k i — Z a r z ą d O M w u y ,
W a i a z a w ; - . .Nowy S w i a i aa, l e l . io-2u-5l-3 i 2it-4(>-U, k o n t o N B P X V O M
1552-9-156906 o r a z k o n t o P K O n r 1-9-120-010. K O M I T E T R E D A K C Y J ^ • ^ : \ . B r K e z i c k i , E . F r a n k i e w i c z , Z . G o l a ń s k i , A , K r y ń s k i
( s e k r . R e d . ) . J . e . K u c ł u r & k i , M ' . M u u r e k , T . P a s ł a w s k i , i. J . S c c a e p k o w s k i < r e d . uacK.t, B . Z i e l i ń s k i . R e d a k t o r . . Ł O W C A P O L ­
S K I E G O " p r z y j m u j e w e w t o r k i i c z w a r t k i w g o d z . 10—12; w i n n e d n i I g o d z i n y p o u p r z e d n i m t e l e f o n i c z n y m
porozumieniu.
S e k r e t a r s R e d a k c j i p r z y j m u j e c o d z i e n n i e od godz. lO—u. R e d a k c j a zastrzega sobie p r a w o s k r ó t ó w , p o p r a w e k 1 u z u p e ł n i e ń w p r z y ^
p a d k u wykurzyiitania w d r u k u n a d e s ł a n e g o m a t e r i a ł u redakcyjnego. R ę k o p i s ó w nie z a m ó w i o n y c ł t Redakcja nie zwraca. P r e n u m e ­
r a t a r o c z n a so,— z l . C e n n i k o g ł c s z e ń : za c e n t y m e t r
k w a d r a t o w y zl 20,—, D r o b n e d o 25 w y r a z ó w za w y r a z 7\ 4,—.
Nekrologi
zl 10.— za c m k w a d r a t o w y . M i e j s c a z a s t r z e ż o n e 50'/i d r o ż e j .
Z a k ł a d y G r a f i c z n e D o m S ł o w a P o l s k i e g o , W a r s z a w a , — N a k ł a d 49 5«o. p a p i e r r o t o g r , k i . V ,
I n d e k s 3«*51.
K a m , B487 K-«»
15

Podobne dokumenty