pobierz - Teatr Polski Bydgoszcz

Transkrypt

pobierz - Teatr Polski Bydgoszcz
Marta Keil,
Piotr Grzymisławski
oraz Rabih Mroué
Tu Wersalu
nie będzie!
reżyseria
Rabih Mroué
kuratorka,
współpraca dramaturgiczna
Marta Keil
współpraca dramaturgiczna
Piotr Grzymisławski
współpraca scenograficzna
Marta Kuliga
dźwięk
Łukasz Maciej Szymborski
światła
Robert Łosicki
inspicjentka
Hanna Gruszczyńska
występują:
Jan Sobolewski
Małgorzata
Trofimiuk
Piotr Wawer Jr
Rabih Mroué
Tu Wersalu nie będzie! to spektakl, który nie próbuje
dowieść prawdy czy nieprawdy, nie docieka, kto jest
winien a kto nie. Nie stara się nikomu przypodobać
ani nikogo obrazić. Przyglądamy się temu, jak fakty,
dane, dowody i świadectwa przeplatają się ze skandalami, oskarżeniami, plotkami i fantazjami oraz
w jaki sposób tworzą „opinię publiczną”. Materiał, na
którym pracujemy, w całości składa się z artykułów
z gazet – na ich podstawie śledzimy historię śmierci
Andrzeja Leppera. Pytamy, co stoi za każdym z kolejnych publikowanych tekstów, by zrozumieć, jak
funkcjonują media. To trochę jak surrealistyczna opowieść oparta na prawdziwej historii, spleciona z nierozerwalnych więzi między prawdą i fałszem; więzi,
których przecinanie bywa śmiertelnie niebezpieczne.
Rabih Mroué mieszka i pracuje w Bejrucie oraz w Berlinie. Zafascynowany
przenikaniem się fikcji i realności, w swojej praktyce artystycznej, wywodzącej
się z teatru, swobodnie sięga do rozmaitych dyscyplin, pracując pomiędzy
sceną, performansem i sztukami wizualnymi. Jest współzałożycielem Beirut
Art Center, współwydawcą TDR: The Drama Review (Nowy Jork) oraz stałym
reżyserem w monachijskiej Kammerspiele. Jego najnowsze spektakle to Ode
to Joy (2015), Riding on a cloud (2013) oraz 33 RPM and a Few Seconds (2012),
zrealizowane wspólnie z Liną Majdalanie, natomiast ostatnie wystawy miały
miejsce m.in. w nowojorskiej MoMIE (2015), Mesnta Gallerija (Lublana, 2014),
SALT (Stambuł, 2014), CA2M (Madryt, 2013) oraz DOCUMENTA 13 (Kassel, 2012).
Podczas Festiwalu Prapremier w 2015 roku bydgoscy widzowie mieli okazję
obejrzeć jeden z jego najgłośniejszych spektakli: Riding on a Cloud.
t ł u m . M ar t a Keil
2
3
Marta Keil
Pogarda. Oswajanie Leppera
W gruncie rzeczy nienawiść i pogarda wobec tych, których
postrzega się jako gorszych od siebie i wrogich, może zastąpić
prawie wszystkie inne źródła satysfakcji.
Andrzej Leder, Prześniona rewolucja. Ćwiczenie z logiki historycznej1
„Napalony na władzę Mulat, nowy Szela, polski Łukaszenko ante portas, awanturnik, który próbuje zrobić skok na niedużą kasę, Lenin
z Zielnowa, lump z Samoobrony, mieszkaniec zagrody, człowiek bazarów, wódz słyszący głosy, polski Hitler, chłopski watażka, populista,
malwersant, warchoł, trybun ludowy, największe zagrożenie dla Polski,
gruboskórny prostak, przestępca, który wypowiedział wojnę własnemu państwu, nieuk o psychopatycznej osobowości, niechciany owoc
polskiej demokracji, cham, cwaniak, który zerwał się ze smyczy, wilk” –
to tylko niektóre cytaty z dziennikarskich komentarzy, towarzyszące
wkraczaniu Andrzeja Leppera do polityki w latach 90. i na początku
lat 2000. Wśród autorów tych określeń znaleźli się m.in. Krystyna Naszkowska, Jan Nowak-Jeziorański, Janina Paradowska, Piotr Najsztub,
Stanisław Niesiołowski, Tomasz Lis, Bronisław Wildstein, Michał Karnowski. Dziennikarze i publicyści z lewej i prawej strony polskiej sceny
politycznej, przedstawiciele mediów liberalnych („Gazeta Wyborcza”,
„Polityka”) i konserwatywnych („Rzeczpospolita”, „Wprost”). Pogarda
przeplata się tu z lękiem, cięte oceny z pobłażliwą protekcjonalnością,
a całość tworzy obraz uprzedzeń ówczesnej klasy średniej i wyższej,
zaniepokojonych „nieprzewidywalnym prostakiem”, stanowiącym
w ich mniemaniu zagrożenie dla porządku społecznego, który został
ustanowiony w konsekwencji wyborów podjętych na początku lat 90.
Solidarności i umożliwiła zmianę systemu – robotników. Późny kapitalizm odebrał im nie tylko zabezpieczenie ekonomiczne, ale też
ważny element społecznej tożsamości – narrację o godności pracy
fizycznej. Tymczasem w nowej, turbokapitalistycznej rzeczywistości
lat 90. ocena sytuacji była jednoznaczna: jeśli ktoś nie poradzi sobie
w nowym systemie, to znaczy, że nie jest wystarczająco zdolny, silny,
kreatywny, zaradny. Obok silnego przywiązania do neoliberalnego
myślenia pojawiło się coś jeszcze: pewnego rodzaju lęk oraz pogarda wobec tej części polskiego społeczeństwa, która nie mogła czy
nie chciała odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
Decyzja o wprowadzeniu do Polski kapitalizmu w jego późnej,
neoliberalnej wersji oznaczała przecież społeczne i ekonomiczne wykluczenie tej części społeczeństwa, która stanowiła rdzeń
W rezultacie Polska lat 90. oznaczała wyrzucenie poza nawias
bardzo dużej grupy społecznej. Tymczasem wykluczenie i towarzyszące im poczucie krzywdy czy poniżenia mają wyjątkowo silne
konsekwencje społeczne i polityczne. Bywają zarzewiem buntu,
przewrotu lub powodują zaskakujące dla elit decyzje wyborców.
W Prześnionej rewolucji Andrzej Leder pisał, że na poziomie społecznym poczucie krzywdy „skutkuje alienacją, uniemożliwia udział
we wspólnocie politycznej, co więcej, uniemożliwia funkcjonowanie
w dominującym imaginarium. (…) Poczucie krzywdy w Polsce nie
stworzyło żadnego języka politycznego. Owszem, operuje językiem
żałobnym, językiem wykluczenia moralnego, wreszcie językiem odwetu „przywracającego ład moralny”, ale żaden z nich nie stwarza
płaszczyzny współistnienia. (…) Szeroko rozumiane elity, a więc
ci, którzy poprzez komunikację w polu symbolicznym panują nad
sposobem nadawania zdarzeniom sensu, nad wzbogacaniem i chronieniem imaginarium, również są zupełnie bezradne. Ta bezradność
zaś zawsze popychała do załatwiania sprawy łatwo – pogardą lub
pochlebstwem. Istnieją bowiem dwa proste sposoby radzenia sobie
z istnieniem skrzywdzonych i pełnych gniewu. Pierwszy polega na
pogardliwym piętnowaniu takich stanów ducha jak nienawiść czy
chęć odwetu. Sposób ten zawsze był wybierany przez kręgi – nazwijmy to – liberalne. W Polsce międzywojennej charakterystyczne
4
5
było dla nich środowisko „Wiadomości Literackich”, a w III RP –
„Gazety Wyborczej”. Zakazywanie tego rodzaju przeżyć, napominanie, że czuć się ich nie powinno, wreszcie drwienie z tych, którzy
ich doświadczają, to fundamentalne grzechy tej postawy. (…) Nie
dlatego, żebym uważał, że dobrze jest czuć nienawiść, ale dlatego,
że zaklinaniem ani pouczaniem, a tym bardziej drwiną nie redukuje
się nienawiści. Raczej się ją wzmacnia.”2
•
W pracy nad Tu Wersalu nie będzie! podstawowym punktem odniesienia była dla nas nie tyle biografia Andrzeja Leppera, ile reakcje,
jakie na przestrzeni ponad dwudziestu lat budziło jego pojawienie
się w polityce. Ich prześledzenie pozwala nie tylko przyjrzeć się historii polskiej transformacji z dość nieoczekiwanej strony, ale przede
wszystkim dostrzec zjawiska społeczne, ekonomiczne i polityczne,
które złożyły się na obecną sytuację w Polsce. Komentarze publicystów, język reportaży, sposób prowadzenia wywiadów, metody
konstruowania zarówno tekstów analitycznych, jak i krótkich notek
prasowych pokazują proces narastania klasowych uprzedzeń, odsłaniają zarysowujące się wówczas linie podziału, ujawniają społeczne
lęki, obsesje, wyparcia. W pewien sposób portretują kształtowanie
się podziałów klasowych polskiego społeczeństwa po 1989 roku.
W 2003 roku Piotr Najsztub pytał Leppera w „Przekroju”, czy da
się go oswoić:
„Piotr Najsztub: Wydoroślał pan?
Andrzej Lepper: Oczywiście. Cały czas dorośleję.
Piotr Najsztub: Czyli mamy już Leppera trochę
oswojonego?
Andrzej Lepper: Ja dzikim człowiekiem nie byłem.
Niektóre rzeczy musiałem robić, bo kto by się inaczej
6
przebił przez wasze media! Gdyby stosował metody
konwencjonalne...
Piotr Najsztub: A uczy się pan angielskiego?”3
Lepper dał się oswoić. „Ucywilizował się”. Zmienił fryzurę, garnitur,
założył biało-czerwony krawat, zmienił buty, gestykulację, sposób
wyrażania się. Uczył się angielskiego. A przede wszystkim: zmienił
własne stanowisko polityczne: Balcerowicz nie musiał już odchodzić,
obrona wykluczonych zaczęła rywalizować z pokorą wobec tzw.
wymagań wolnego rynku i wielkiego kapitału, a przywiązanie do
spraw rolników i robotników ustąpiło fascynacji Janem Kulczykiem.
Lepper z trybuna ludowego przekształcił się w element ówczesnych
elit władzy, tracąc tym samym wiarygodność w oczach własnych
wyborców. Nie mówił już ich językiem. Stał się elementem świata,
który nimi gardził i którego nienawidzili – i mieli do tego pełne
prawo. Jednocześnie jednak Lepper nigdy nie został przyjęty do
środowiska elit, które odrzucały go jako nuworysza. W rezultacie
przywódca Samoobrony znalazł się w miejscu, które nie dawało
szans na dalszą karierę, a jednocześnie – uniemożliwiało powrót.
Oczywiście bardzo kusi, by uznać Leppera za bohatera, by zbudować
jego mit jako trochę współczesnego Jakuba Szeli, współczesnego
Robin Hooda czy Janosika.To wydaje mi się bardzo mylące. Andrzej
Lepper nie był bohaterem, był natomiast rezultatem i zarazem do
pewnego stopnia ofiarą sposobu przeprowadzenia polskiej transformacji. Reprezentował tę grupę społeczną, która nijak nie pasowała do nowej rzeczywistości: nie umiała bądź nie chciała się w niej
odnaleźć, łamała zasady, rozśmieszała niezgrabnością, zdumiewała
nieznajomością reguł. Wstydziliśmy się jej. Lepper uosabiał to, co
wstydliwe, niechciane, wyparte, co zostało wykluczone z przyjętego
wyobrażenia o „nowym” polskim społeczeństwie. Przez to budził
niesmak, oburzenie, czasem lęk, najczęściej – drwinę i pogardę. Bezlitosną wystawił nam ocenę.
7
PRZYPISY
1 Andrzej Leder Prześniona rewolucja. Ćwiczenie z logiki historycznej, Wyd. Krytyki
Politycznej, Warszawa 2014, s. 177.
2 Tamże, s. 37-38.
3 Napalony na władzę Mulat, z Andrzejem Lepperem rozmawia Piotr Najsztub,
„Przekrój” 2003, nr 30, s.26-30.
Marta Keil - kura­torka teatru i tańca, wspól­nie z Grze­gorzem Reske prowadzi
fes­ti­wal Kon­frontacje Teatralne w Lublinie (www.konfrontacje.pl), współpracuje z Teatrem Polskim w Bygoszczy. Jest autorką i kura­torką pro­jektu East
Euro­pean Per­form­ing Arts Plat­form (www.eepap.culture.pl) oraz jedną z inic­
ja­torek i kura­torek pro­jektu Identity. Move! (www.identitymove.eu). Współpra­
cow­ała m.in. z Insty­tutem Adama Mick­iewicza, Schaus­piel­haus Bochum,
Forum Freies The­ater w Dues­sel­dor­fie, Insty­tutem Teatral­nym, Krakowskimi
Rem­i­nis­cenc­jami Teatral­nymi. Prowadzi bloga fraukeil.wordpress.com
8
Jarosław Urbański
Wsi spokojna
Nasze współczesne, potoczne wyobrażenia na temat wsi i chłopów
pełne są stereotypów, uproszczeń i przeinaczeń. Pierwsze skojarzenia na hasło „wieś” każą nam wyrecytować strofy Jana Kochanowskiego, przyswojone w toku mozolnej edukacji: „Wsi spokojna, wsi wesoła!”. Liryczny banał, który zaprząta nam głowy, abyśmy
zapomnieli, że wieś była i jest miejscem występowania głębokich
podziałów społecznych, gwałtownych konfliktów i niekończącego
się od stuleci pasma wystąpień chłopskich.
Francuski historyk Fernand Braudel w swojej książce dotyczącej początków gospodarki kapitalistycznej napisał, że bunty chłopskie miały
charakter wojny strukturalnej, „która nigdy się nie kończy”, a ustalony porządek nie tolerował zamieszek chłopskich, które mogłyby
zburzyć całą strukturę społeczną i gospodarczą. „Przeciw chłopstwu
występuje nieledwie stała koalicja państwa, szlachty, mieszczańskich
posiadaczy, a nawet kościoła, a z całą pewnością miast.” I jak powie
dalej, pomimo licznych przegranych, „pod popiołami wciąż tli się
żar” 1. Żar podsycany przez ubóstwo, głód i wielkopańską pogardę,
która domagała się rewanżu.
i możnowładztwo chciały narzucić pańszczyznę ukraińskim chłopom
(wielu z nich rekrutowało się z osób wcześniej zbiegłych z Wielkopolski czy Małopolski), a „leniwych kozaków zaciągnąć do pługa”,
wybuchło powstanie Chmielnickiego, które ostatecznie rozpoczęło rozkład szlacheckiego reżimu. To co w świetle obowiązującego
polskiego dyskursu historiozoficznego było tragedią, dla kresowych
(i nie tylko kresowych) chłopów stanowiło wybawienie. Dlatego
ukraiński historyk Andrij Hurbyk, napisze: „Udział chłopów wspólnie
z kozakami w powstaniach od końca XVI do XVIII w. podnosił poziom społecznej świadomości mieszkańców wsi...” 2. „Ej, dałby nam
tu Bóg pana Chmielnickiego, nauczylibyśmy my tych panków, jako to
szarpać chłopa” – mieli krzyczeć chłopscy prowodyrzy, wzniecając
bunt pod Szamotułami w 1649 r. Młynarz Grzegorz i młynarczyk
Wojciech ze wsi Myszkowa stanęli na czele – jak zapisano w aktach – „chłopstwa i inszego hultajstwa z półtorasta człowieka [150
osób], z bartnicami, z kijami, z oszczepami, z rozmaitem owrężami
(…) krzyk uczyniwszy ‘bij zabij takich to a takich matki synów’…”3.
Mit „wsi spokojnej” wykrzywia nasz historyczny ogląd i tożsamość, każe nam m.in. wierzyć, iż bohaterowie sienkiewiczowskiej
trylogii byli w większości zacnymi przedstawicielami szlachetnych
rodów, a nie dręczycielami wieśniaków. Kiedy kresowa szlachta
Wreszcie nasza potoczna historiografia nakazuje nam przeciwstawić
chłopa dobrego, „racławickiego kosyniera” walczącego o ojczyznę,
chętnie prezentowanego przez estetyzującą patriotyczną ikonografię, chłopskiemu „narodowemu zdrajcy”, Jakubowi Szeli, krwawemu
przywódcy rabacji galicyjskiej. Ale czy „chłopi” i „panowie” to były
te same narody? Działacze chłopscy skupieni w Gromadach Ludu
Polskiego nie mieli wątpliwości: „Ojczyzna nasza – pisali – to jest lud
polski, zawsze była odłączona od ojczyzny szlachty. (...) Morze krwi
na całym świecie rozgranicza szlachtę od ludu”4. Kiedy z końcem
I wojny światowej nastała fala rewolucyjnego wrzenia, wielkopolscy
chłopi postanowili znieść ostatnie przeżytki ustroju pańszczyźnianego. Dosłownie z dnia na dzień sto tysięcy pracowników i pracownic
rolnych przystąpiło do związku zawodowego. Wybuchło kilka strajków generalnych. Pierwszy w dniach 16-17 kwietnia 1920 r. objął
majątki w kilku powiatach: „...z Zaniemyśla promieniowo rozeszli się
10
11
ludzie uzbrojeni w ciężkie kije na okoliczne wsie. Budząc tam ludzi
ze snu nakazywali im, po pierwsze, strajk czarny, tzn. z zakazem odpasania bydła i dojenia krów, po drugie, przyłączenie się wszystkich
mężczyzn do organizacji strajkowej”5. Walki toczyły się z przerwami
przez trzy lata. Przeciwko strajkującym wystąpili właściciele ziemscy,
władze administracyjne, kler, drobnomieszczaństwo, a także policja
i wojsko. Doszło do licznych aresztowań i brutalnego traktowania
zatrzymanych. Bito ich i maltretowano. Kilkadziesiąt osób zmarło.
Warto przytoczyć tych kilka epizodów historycznych, aby ukazać
Andrzeja Leppera, postać zarówno kontrowersyjną, jak też tragiczną,
w szerszym historycznym świetle. Gdyby nie to, że był on znienawidzony przez mieszczaństwo, liberalne media oraz w równym stopniu przez postkomunistyczne, jak postsolidarnościowe elity władzy,
dla których był niechcianym bękartem „polskiej transformacji”, być
może Andrzej Lepper postrzegany byłby bardziej przychylnie, mimo
wielu afer i oskarżeń o przestępstwa. Kiedy stawał w latach 90.
na czele związku zawodowego „Samoobrona” (zarejestrowanego
w 1992 r.) reprezentującego chłopskie interesy, nic nie wskazywało,
że ruch ten wyniesie go w 2005 r. do fotela wicepremiera. Absolutny fenomen. W kraju, w którym wszyscy utyskują na społeczną
polityczną bierność, działacze chłopscy pokroju Andrzeja Leppera
dali początek radykalnemu i masowemu ruchowi społecznemu.
dodatkowo 300 tys. ludzi (3,1 proc.). Nadal mało. Jednak od końca
lat 90. wrzenie na wsi narasta. Mnożą się protesty i blokady dróg.
Ówczesna głowa polskiego kościoła, Józef Glemp, określa je jako
„zaczątek terroryzmu”, co spotyka się z tak wielkim oburzeniem na
wsi, że prymas musiał za swoje słowa potem publicznie przeprosić.
W 2003 roku wystąpienia rolnicze sięgnęły zenitu. Zorganizowano
wówczas ponad 2000 rolniczych blokad dróg. Podczas pierwszej
odsłony, w ciągu 10 dni lutego 2003 r., miało miejsce 710 „różnego
typu demonstracji rolniczych” (w tym ok. 400 blokad), które wg
policji zgromadziły ok. 47 tys. protestujących. (Ile by to było wg dzisiejszej opozycji?) W wielu miejscach policja użyła siły. Byli ranni. Na
tej fali protestów w 2005 roku Andrzej Lepper reprezentował już
trzecią, a może nawet drugą siłę polityczną w kraju, a w wyborach
prezydenckich otrzymał 2.259 tys. głosów (15,1 proc).
Powodem wzrostu niezadowolenia na wsi po 1989 roku była
pogarszająca się sytuacja ekonomiczna. Rodziny rolnicze uzyskiwały dochody nawet o połowę niższe, niż rodziny pracownicze
w miastach. W regionach popegeerowskich odczuwano dotkliwie
skutki bezrobocia sięgającego w niektórych powiatach 30-40 proc.
Gniew i niezadowolenie kiełkowały jednak powoli. W wyborach
prezydenckich w 1995 r. Andrzej Lepper zdobył jedynie nieco ponad 235 tys. głosów (1,3 proc.), tylko niewiele więcej od prawicowego kabareciarza Jana Pietrzaka. Pięć lat później poparło go już
W momencie uzyskiwania coraz wyższych notowań politycznych,
Lepper i jego ugrupowanie stało się wrogiem „numer jeden” elit
rządzących, nie tylko spod szyldu PO, ale także PiS. Główne media
traktowały Leppera z wielkomiejską pogardą. Dolepiano mu maskę
„chama” i „buraka”, który jako „polityczny barbarzyńca” nie wie,
o czym mówi i co robi. Stawiano go przed sądem za przewodzenie
nielegalnym – w mniemaniu rządzących – protestom społecznym,
za znieważanie konstytucyjnych organów władz i prominentnych
polityków. Uchylano mu immunitet poselski i zmieniano przepisy tak,
aby uniemożliwić mu kandydowanie do parlamentu. Wiele z tego co
mówił i robił Lepper wydawało się wówczas niedopuszczalne, dziś
jednak uchodzi za normę. Czy Lepper „zbrutalizował” politykę, czy
tylko obnażał jej prawdziwe oblicze? Czy naruszając prawo działał
w interesie społecznym czy tylko był politycznym awanturnikiem; występował w imieniu sprawiedliwości społecznej czy partykularyzmu?
Co było większą zbrodnią: wysypanie ton zboża na tory, czy likwidacja PGR; blokowanie dróg czy strzelanie do protestujących z gumowej amunicji; nadużywanie wolności słowa, czy naśmiewanie się
12
13
z głodujących dzieci z popegeerowskich wsi? Jedno jest pewne, system nie tylko nie akceptował Leppera, ale powoli zaciskał mu pętlę
na szyi. Ciągle budząca wątpliwości śmierć Andrzeja Leppera oznaczała koniec nie tylko jego kariery politycznej i koniec Samoobrony,
ale zbiegła się z wyciszeniem radykalnych nastrojów na wsi. Żar
buntu ostudziły unijne dotacje i dopłaty. Czy na długo?
PRZYPISY
1. Fernand Braudel Kultura materialna, gospodarka i kapitalizm XV–XVIII wiek, tom 2
Gry Wymiany, Warszawa 1992, s. 230 i 457.
2. Andrij Hurbyk Wspólnota wiejska na Ukrainie w XIV–XVIII [w:] Ewolucja podstawowych form społeczno-terytorialnych, „Przegląd Historyczny” nr 90/1/1999.
3. Marian Szczepaniak Karczma, wieś, dwór. Rola propinacji na wsi wielkopolskiej od
połowy XVII do schyłku XVIII wieku, Warszawa 1977, s. 111.
4. Adam Sikora Gromady Ludu Polskiego, Warszawa 1974, s. 29.
5. Antoni Czubiński, Marian Olszewski Z robotniczych tradycji Wielkopolski, Poznań
1984, ss. 109-110.
Jarosław Urbański – socjolog i aktywista związany od lat 80. z ruchem anarchistycznym, a później także środowiskiem poznańskiego Rozbratu. Działacz
Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza. Autor książek: Globalizacja a konflikty lokalne (2002), Odzyskać miasto. Samowolne
osadnictwo, skłoting i anarchitektura (2005) oraz Prekariat i nowa walka
klas (2014).
14
Kacper Pobłocki
Odpierdolcie się od Andrzeja
Ponad dekadę temu, w momencie szczytowym kolejnego medialnego hejtu na Andrzeja Leppera i Samoobronę, w tygodniu „NIE”
pojawił się tekst Maliny Błańskiej pt. „Odpierdolcie się od Renaty”.
Jej argument był prosty: można naśmiewać się z tego, że Renata
Beger w wieku 46-ciu lat zdała maturę i zapisała się na studia, ale
można też dojrzeć w jej historii przykład imponującej mobilności
społecznej. Osoby, która przez większość życia pracowała fizycznie,
wychowywała się z dala od książek i teatrów czy galerii, ale chciała
zdobywać wiedzę i doskonalić swoje umiejętności.
Chamstwo – jeden z najczęściej używanych epitetów przeciwko Samoobronie – ma bardzo długą historię. Jest ona tak stara jak historia
klasowej pogardy. Samo słowo pochodzi ze Starego Testamentu. Znajdziemy tam opowieść o tym jak Cham, jeden z synów Noego, znieważył swojego ojca. Nie odwrócił wzroku, gdy ten znalazł się w kompromitującej sytuacji, zasypiając pijany i nagi w miejscu publicznym.
Za ową niesubordynację Noe wygnał Chama ze swego domostwa,
życząc mu na odchodne aby ten stał się „sługą sług” (lub „niewolnikiem niewolników” w innym tłumaczeniu). Od tamtego czasu, od
Afryki, przez Bliski Wschód po Europę i Amerykę „przekleństwo
Chama” stało się wygodnym wytłumaczeniem podporządkowywania sobie innych... Gdy Hiszpanie musieli wyjaśnić dlaczego zniewolili amerykańskich Indian odwołali się do tej biblijnej opowieści,
twierdząc, że mogą z nich zrobić niewolników, bo to potomkowie
16
Chama. Podobnie było z wieloma ludami czarnoskórymi. W 2008
roku, znalazłem nawet publicystykę radykalnej amerykańskiej prawicy, która tłumaczyła metodycznie, że Barack Obama jest potomkiem
Chama i dlatego nie powinien być prezydentem USA.
Jednakże tylko w Polsce (oraz Rosji) imię Cham przekształciło się
w pospolite określenie. Pierwszy raz słowo Cham pojawia się u nas
w tzw. Liber Chamorum (Księdze Chamów) z XVII wieku. Jest to
lista nazwisk osób, które zdaniem autora stanowiły fałszywą szlachtę.
Oryginalna nazwa tej publikacji jednak nie zawierała słowa cham.
Pojawiło się ono dopiero w jednej z jej późniejszych kopii (tzw. kopii
lwowskiej) – w kilku miejscach.Tam, gdzie w oryginale było sformułowanie w stylu „Jan Kowalski - chłopski syn”, później pojawiło się
„Jan Kowalski – chłopski cham”. Innymi słowy cham początkowo był
po polsku synonimem syna. Autor Księgi Chamów, robiąc tę listę,
mówił: ten człowiek jest synem chłopa (mieszczanina lub Żyda)
i dlatego nie można uznać go za szlachcica, czyli pełnoprawnego
obywatela Rzeczpospolitej. Może posiadać – majątek, nawet zachowywać się jak szlachcic. Ale on dorobił się swego majątku, a nie
odziedziczył go. Epitet „chama” można z dzisiejszej perspektywy
określić mianem ataku na mobilność społeczną lub też zwyczajnie
napiętnowaniem nowobogactwa.
Liber Chamorum pojawiło się w chwili, gdy struktura klasowa Pierwszej RP (przez bardzo długi czas stosunkowo otwarta) zaczynała
się zamykać. Wtedy też zaczęły się rozpowszechniać się nazwiska,
a rodzina stała się podstawową jednostką społeczną, która stała się
też swoistą formą gromadzenia bogactwa. Syn dostawał majątek
od ojca i miał go dalej pomnażać. Oskarżenie o chamstwo było
próbą zabronienia tego grupom, które chciały wejść o stopień wyżej
w społecznej hierarchii. Wszystko to działo się w czasie globalnego
ochłodzenia XVII wieku, podczas którego – na skutek wojen, głodu
i epidemii, zginęła 1/3 ludzkości i upadły najpotężniejsze państwa
17
świata, jak imperium Ming w Chinach. Jeszcze sto lat wcześniej, zupełnie normalne było odnalezienie nazwisk chłopskich synów na
listach studentów uniwersytetu w Krakowie. Załamanie się koniunktury na polskie zboże sprawiło, że konkurencja na rodzimym rynku
zaczynała być coraz trudniejsza a zasobów było coraz mniej. Przez
bardzo długi czas, to właśnie chłopi lepiej radzili sobie z rolnictwem. W średniowieczu polska szlachta nawet się tym nie zajmowała – dopiero później musiała „przekuć miecze na lemiesze”. Po
tym jak udało się ostatecznie szlachcie wyprzeć chłopów z rynku,
różnica miedzy państwem a chamstwem faktycznie zaczęła być dla
wszystkich oczywista. Chłopi pańszczyźniani, wykorzystywani do
ciężkiej pracy i niedożywieni, faktycznie byli inaczej zbudowani, niż
syta, radząca sobie szlachta – a zwłaszcza jej górna warstwa, czyli
ziemiaństwo i magnateria.
Historia chamstwa nie kończy się jednak wraz z upadkiem państwa polskiej szlachty i jej rozbiorami. Jeśli zajrzymy na przykład do
Ziemi Obiecanej Władysława Reymonta, to możemy z niej dowiedzieć się o istnieniu „łódzkiego chamstwa”, czyli nowobogackich
Żydów czy Niemców, którzy dorobili się majątku na przemyśle
tekstylnym i w ten sposób ośmielili się wdrapać o szczebel wyżej
w hierarchii klasowej. Powieść ta jest historią polskiego szlachcica,
Karola Borowieckiego, którego celem jest walka z „żydowską tandetą” i „uszlachetnienie” produkcji przemysłowej Łodzi. Jest tam też
postać innego chama – Jana Wilczka, który jest synem pańszczyźnianego chłopa. Żyje z lichwy i innych nieetycznych biznesów i jest
osobą antypatyczną. Jednak Wilczek okazuje się postacią fikcyjną –
historycy nie znaleźli żadnego przykładu fabryki tekstylnej w Łodzi,
której właścicielem byłby potomek chłopa. Ale wielu z nich w tych
zakładach pracowało. Również wówczas, gdy przemysł łódzki zaczął
się poważnie modernizować, upadły ostatnie „kolegacje” chłopskie
w Galicji, które zajmowały się produkcją tekstyliów. Te firmy, produkujące niskiej jakości chustki lniane, prowadzone w całości przez
18
chłopów-analfabetów, w XVII i XVIII wieku były w stanie prowadzić
działalność handlową sięgającą do najdalszych zakątków Rosji. Ale
również i w ich przypadku przekleństwo chama było bardzo silne:
żaden z chłopów z Andrychowa, który w ten sposób zbił wielką
fortunę, nie przekazał swojego majątku synom. Zamiast tego zapisywano w testamentach te pieniądze kościołowi. To właśnie z tych
pieniędzy zbudowano wiele krakowskich kościołów.
Dziś „chamstwo” nie dotyczy określonej grupy społecznej, ale bardziej jest to określenie zachowania. Jako, że większość z nas mieszka
w miastach, ubiera się w podobny sposób i mówi ustandaryzowanym językiem polskim, trudno jednoznacznie przypisać komukolwiek epitet chama. Słoma dopiero może „wyjść” z naszych butów.
I to właśnie w ten sposób mówiono o Samoobronie. Jak opisał
to Marcin Kącki w Lepperiadzie, była to partia dłużników – ludzi,
którzy w latach 80. (kiedy to kwitła prywatna inicjatywa i hartowała się stal raczkującego polskiego kapitalizmu) próbowali wejść
do szeregów formującej się wówczas klasy średniej. Gdy nastąpiła
terapia szokowa Leszka Balcerowicza, a Polska została otwarta na
międzynarodowe rynki, nagle zmieniło się otoczenie instytucjonalne
krajowej gospodarki. W latach 80. nowe biznesy były zakładane m.in.
za pomocą rządowych pożyczek, a izolacja złotówki od międzynarodowych rynków finansowych zapewniała względną stabilność.
Wszystko to zmieniło się wraz z hiperinflacją, która nastąpiła po
1989 roku. Sam Lepper wziął pierwszy kredyt po to, aby wydzierżawić prowadzony przez siebie PGR – drugi, aby spłacić odsetki,
które rosły w lawinowym tempie, trzeci – aby spłacić ten drugi. To
dlatego członkowie Samoobrony śpiewali, na melodię Roty, w swym
hymnie: „Bankowców pokonamy, zlikwidujemy ten lichwiarski dług,
tak nam dopomóż Bóg”. W miarę rozwoju partii, dla Leppera, pisał
Kącki, „pochodzenie długów zaciągniętych przez członków jego partii [stawało się] bez znaczenia”. Niektórzy posłowie, jak Leszek Sułek,
przyznawał, że „gdybym nie został posłem, nigdy bym się z tego nie
wygrzebał”. Dzięki sejmowaniu spłacił 2/3 swych długów i udało mu
się też ocalić przez komornikiem mieszkanie.
Druga połowa lat 90., kiedy Samoobrona zaczęła zyskiwać na popularności, była kolejnym momentem w polskiej historii, w którym
silna konkurencja sprawiała, że w szeregach „klasy średniej” czy też
tych, którzy mają prawo do robienia biznesów, robiło się coraz ciaśniej. To właśnie tłumaczy nagonkę elit, jaką zrobiono na członków
Samoobrony. Słoma, która im rzekomo wystawała z butów, była
pretekstem dla pokazywania im, że tylko dzieci z „dobrych domów”
mają prawo zasiadać na salonach. W tym sensie łatka „chłopów” czy
też „warchołów” była tylko wymówką zamykania okna mobilności
społecznej i szukania kulturowych uzasadnień dla społecznego i ekonomicznego wykluczenia.
Kacper Pobłocki jest antropologiem społecznym. Absolwent United World
College of the Altantic (Wielka Brytania), University College Utrecht (Holandia) oraz Central European University (Węgry). Jego praca doktorska pt. The
Cunning of Class – Urbanization of Inequality in Post-war Poland (2010) została wyróżniona nagrodą Prezesa Rady Ministrów. Autor tekstów z zakresu
studiów miejskich, antropologii porównawczej i ekonomicznej oraz historii
społecznej. W 2009 roku stypendysta kierowanego przez Davida Harveya
Center for Place, Culture and Politics przy City University of New York. W latach
2010-2014 wspierał powstanie i rozwój w Polsce ruchów miejskich – m.in.
jako organizator pierwszego Kongresu Ruchów Miejskich czy koordynator
ogólnopolskiego Porozumienia Ruchów Miejskich. Współautor książki Anty-bezradnik przestrzenny – prawo do miasta w działaniu (Res Publica Nowa,
2013). Pracuje w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej UAM w Poznaniu
oraz w Centrum Europejskich Studiów Lokalnych i Regionalnych Uniwersytetu
Warszawskiego. Niebawem wyjdzie jego książka pt. Kapitalizm. Historia krótkiego trwania (Bęc Zmiana).
20
21
dyrektor Paweł Wodziński
zastępca dyrektora Bartosz Frąckowiak
główny księgowy Jacek Grabarczyk
dramaturg Piotr Grzymisławski
kuratorki współpracujące Agnieszka Jakimiak, Marta Keil,
Joanna Krakowska, Dorota Ogrodzka, Agata Siwiak
producentka Magda Igielska
kierowniczka działu artystycznego Bernadeta Fedder
kierownik działu komunikacji Artur Szczęsny
dział komunikacji Michał Gąsiorowski, Magdalena Kołata,
Marietta Maciąg, Jagoda Sternal, Paulina Wenderlich,
Charlotte Woźniak
aktorzy Grzegorz Artman, Beata Bandurska, Paweł L. Gilewski,
Mirosław Guzowski, Marian Jaskulski, Marta Malikowska,
Alicja Mozga, Roland Nowak, Maciej Pesta, Martyna Peszko,
Jerzy Pożarowski, Sonia Roszczuk, Jan Sobolewski,
Anita Sokołowska, Małgorzata Trofimiuk, Jakub Ulewicz,
Piotr Wawer Jr, Małgorzata Witkowska, Marcin Zawodziński
inspicjenci Hanna Gruszczyńska, Mateusz Stebliński,
Maria Walden
główna specjalistka ds. pracowniczych oraz BHP Krystyna Müller
zastępca głównego księgowego Joanna Kraszewska
specjalistka ds. płac Elżbieta Cieślak
specjalistki ds. księgowości Joanna Szewe, Halina Tabaka
kierownik działu techniczno-gospodarczego Waldemar Gracz
zastępca kierownika ds. gospodarczych Beata Waszak
specjalistki ds. techniczno-gospodarczych Maria Skora,
Kazimiera Szramka
sekretarka Kamila Kalinowska
kierowniczka pracowni krawieckiej Ewa Stańska
krawcowe Alina Tadych, Aldona Włoch
kierownik pracowni elektro-akustycznej Robert Łosicki
elektrycy – oświetleniowcy Łukasz Jara, Damian Wesołowski,
Eugeniusz Wiśniewski
akustycy Leszek Drygas, Łukasz Maciej Szymborski
brygadzista obsługi sceny Artur Ekwiński
montażyści sceny Jarosław Kubiński, Mariusz Pawlikowski,
Roman Pietrzak, Marcin Należyty
rekwizytorzy Eugeniusz Baranowski, Wiesław Mitoraj
garderobiane Olga Betańska, Jadwiga Kamińska,
Katarzyna Wysocka
fryzjer Michał Boroń
ślusarze – montażyści Jarosław Andrysiak, Andrzej Kotowski,
Krzysztof Pawlak, Witold Włoch
kierowca – zaopatrzeniowiec Bożena Lange
konserwator Zbigniew Czerniak
Teksty Pogarda. Oswajanie Leppera Marty Keil, Wsi spokojna Jarosława
Urbańskiego i Odpierdolcie się od Andrzeja Kacpra Pobłockiego oraz nota
autorska Rabiha Mroué objęte są licencją:
CC BY-NC-SA 3.0 Polska
[https://creativecommons.org/licenses/by-nc-sa/3.0/pl/legalcode]
Teatr Polski
im. Hieronima Konieczki
Al. Mickiewicza 2, 85-071 Bydgoszcz
www.teatrpolski.pl
SEK RETARI AT
Kamila Kalinowska
e-mail: [email protected]
tel: 52 33 97 813
fax: 52 33 97 820
I N FO RM ACJ A O B ILE TAC H
e-mail [email protected] bilety online: www.teatrpolski.pl
kasa główna/info Al. Mickiewicza 2 (główne wejście od
ul. 20 stycznia 1920 roku), tel: 52 339 78 18, tel: 52 339 78 40,
od poniedziałku do soboty 10.00-19.00 oraz w niedziele/święta
trzy godziny przed spektaklem.
kasa/info ul. Mariana Rejewskiego 3 (Centrum Handlowe Auchan
Bydgoszcz), tel: 885 60 70 90, codziennie 10.00-19.00.

Podobne dokumenty