Letni, gorący romans i co dalej? - II część rozmowy z psychologiem
Transkrypt
Letni, gorący romans i co dalej? - II część rozmowy z psychologiem
ROZMOWA TYGODNIA Głos Kołobrzegu Piątek, 15 lipca 2016 tygodnik//09 Letni, gorący romans i co dalej? - II część rozmowy z psychologiem Rozmowa cz. II Zapraszamy do rozmowy z kołobrzeskim psychologiem, Jackiem Pawłowskim. Tym razem o tym, dlaczego lato tak pobudza zmysły? Nasłuchałam się już opowieści przyjaciółek i koleżanek o przystojnym brunecie, czy fantastycznym blondynie, z którym seks był cudowny, wspólne oglądanie zachodów słońca też, no ale ostatecznie „drań nie zadzwonił, a mówił, że będzie. No to ja zadzwoniłam, a tam odezwała się jakaś kobieta”, itd. No i zaczynało się tropienie, prośby: „teraz ty zadzwoń, niby, że pomyłka”. Może z założenia nie powinno się na podstawie letniego szaleństwa budować wyobrażeń o wspólnej przyszłości? Może lepiej, zdrowiej, wszystko co wydarzy się w atmosferze wakacji, potraktować jako „maseczkę upiększającą” dla duszy, a jeżeli oboje będą dążyć do kolejnego spotkania, to super? Jeżeli było fantastycznie, zjawiskowo i kosmicznie cudownie to nie ma co tego psuć wrześniowymi pretensjami. Lifting jak najbardziej. Zawsze milej wspominać w bujanym fotelu o szampanie na molo niż bujać w obłokach i snuć co by było gdyby było. Było minęło - to jest skarb wewnętrzny, do którego można sięgać w smutnych chwilach. Odradzam jednak zdrady podpowiekowe, kiedy kochamy się z żoną, mężem a w wy- obraźni jest nas troje. To niebezpieczne i na dłuższą metę frustrujące. Można natomiast spróbować powtórzyć letnie przygody na własnym gruncie. Nagabywanie letniej, choćby nawet i gorącej kochanki, nie przyniesie nic dobrego żadnej ze stron. Tamtej zrujnujemy związek, siebie narazimy na ignorancję i wrogość. I czar pryśnie. I coś, co byłoby cudowne, jest fatalne. O znowu. Zaznaczam, że kobiety też mogą się wpakować w niezłą kabałę. Ale może się zdarzyć inaczej: będzie ciąg dalszy, wizyta u partnerki, czy partnera i szok, bo konfrontacja autoprezentacji FOT. IMICHAŁ ŚWIDERSKI Odradzam zdrady podpowiekowe, gdy kochamy się z żoną, a w wyobraźni jest nas troje b Jacek Pawłowski, kołobrzeski psycholog, założyciel Fundacji „Na Przekór Przeciwnościom” Jacek Pawłowski Jest kołobrzeżeskim psychologiem, zalożycielelem i prezesem Fundacji „Na Przekór Przeciwnościom”, specjalistą w zakresie pomocy ofiarom przemocy. A Od kilku lat jest także członkiem Zespołu Interdyscyplinarnego przy Urzędzie Gminy w Kołobrzegu. Prowadzi prywatną praktykę psychologiczną. Ma doświadczenie w terapii indywidualnej i grupowej osób uzależnionych, współuzależnionych dorosłych dzieci alkoholików (DDA). Oferuje pomoc chorym na depresję, schizofrenię, także osobom uwikłanym w trudne związki, doświadczajacym przemocy i znajdującym się w trudnych sytuacjach życiowych. z rzeczywistością, okaże się mało spójna. I czar pryska. Skoro może nas czekać rozczarowanie, może w ogóle nie próbować? Czar pryska i po ślubie, i w drugim miesiącu wspólnego mieszkania, i po tygodniu wakacji, kiedy leje deszcz, ukradli bagaże, nie ma stopperanu. Zawsze warto próbować, byle nie rzucać się głową w dół, likwidować wszystkich spraw, stawać z walizką w progu i powitać znanym pytaniem: „przyjechałam, cieszysz się?” Porozmawiajmy o regularnym romansie, czyli np. żona wyjeżdża sama, bo uznała, że po 20 latach małżeństwa nie musi się już katować wyjazdami z mężem do agroturystyki, nad jezioro, bo on musi wędkować. Mąż jedzie nad jezioro, ona nad morze do centrum SPA i tu spotyka tego cudownego bruneta czy blondyna. Albo on na rybach nagle zauważa na sąsiednim pomoście apetyczną kobietę wędkarza i dzieje się. Ale pojawiają się wyrzuty sumienia i jednocześnie niepokój: jeżeli mnie się to wydarzyło, to może i ona z kimś się zapomniała. Co wtedy? Przyznać się do romansu, czy nie? Pytanie tak rozległe i wielowarstwowe, że kilku seansów terapii małżeńskiej i indywidualnej mogłoby nie wystarczyć. Po pierwsze dlaczego to ona przez te 20 lat sterczała z nim na tym głupim pomoście? Dlaczego on nigdy nie pojechał z nią na urlop jej marzeń? Czy ona mu nigdy nie powiedziała i cierpiała za miliony przynęt, bo on tak postanawiał i już? Czy bojąc się jego zdrady pilnowała go na tym pomoście, czujna jak spławik nawet na uśmiech pani gospodyni? Czy on na samą myśl, że żona miałaby się wylegiwać na plaży i uśmiechać do ratowników, dostaje dreszczy? Załóżmy jednak, że małżeństwo jest w porządku, kochają się, znają jak łyse konie, ufają sobie i wszystko o sobie wiedzą. Tolerują wady, zauważają zalety po prostu tworzą dobry związek. Po pierwsze najłatwiej byłoby nie zdradzać, ale wiadomo: krew nie woda. Trzeba sobie zadać pytanie czy nasze wyznanie będzie powodowane tylko poczuciem winy. Taka spowiedź może przynieść więcej szkód i nieodwracalnych zmian w związku, a czasem spowoduje jego rozpad. Jeżeli mamy zamiar zakończyć związek, to informacja o zdradzie tylko przyspieszy jego koniec. Odradzałbym natychmiastowe przyznanie się do zdrady, Po pierwsze, najłatwiej byłoby nie zdradzać, ale wiadomo - krew nie woda Niech to się trochę odleży, uspokoją się emocje, zbladną wspomnienia. Dobrze jest się zwierzyć komuś bliskiemu zaufanemu albo przyjść do terapeuty. Specjalista pomoże dociec powodu zdrady i wspólnie ustalić dalsze działanie. Jeżeli to był jeden skok w bok, incydent czysto fizyczno-alkoholowo-szalony, to trzeba się postawić w sytuacji partnera, a potem spojrzeć na siebie jego oczami. Czy ja chciałabym wiedzieć o nocy na pomoście i czy warto dla jednej nieistotnej, chociaż cudownej w doznaniach czynności, kończyć dobry związek. Zostawmy rodziców, co z dziećmi? Nastolatkowie na wakacjach, to 100 procentowa okazja do wielkiej fascynacji, pierwszego seksu, zakochania. A potem trzeba się rozstać. Choć dziś chyba łatwiej o podtrzymanie znajomości na odległość, bo mamy portale społecznościowe, skype, o telefonach komórkowych nie wspomnę. Takie młodzieńcze uczucie ma szansę przetrwać? A może wcale już o to nie chodz? No i jak w przypadku powrotu takiego odmienionego wybuchem uczuć dzieciaka ma się zachować rodzic? Pytać? Dociekać? Pocieszać, czy zostawić w spokoju? Raczej nie, skoro nie udaje się dorosłym to dzieciom tym bardziej trudno o stałość i tęsknotę po szkolnym dzwonku. Kiedy nasze dziecko wróci spłakane, zakochane i nieprzytomne z miłości, nie bagatelizujmy tego uczucia. Pod żadnym pozorem nie opowiadajmy o nim przy kawie znajomym; „Nasza Andżelika się zakochała. Jak tam mu na imię? Kochanie, powiedz cioci”. Zapewnienie, że to minie i że jeszcze nie raz się zakocha, nikogo nie przekona. Dajmy się temu uczuciu wyciszyć, wypalić i łagodnie zakończyć. A na to trzeba czasu. Odradzanie, zakazywanie i wyśmiewanie może doprowadzić do ucieczki z domu i utraty zaufania dziecka na naprawdę bardzo długie lata. Dziękuję za rozmowę a ROZMAWIAŁA: IWONA MARCINIAK