Dowcipy#2 - Republika WWW w Onet.pl

Transkrypt

Dowcipy#2 - Republika WWW w Onet.pl
Podczas strasznej jesiennej ulewy na przejście graniczne podjeżdża
zmoknięty i zziębnięty motocyklista. Po sprawdzeniu dokumentów celnik
pyta go:
- Cigaretten? Narkotiken? Alkohol?
Motocyklista na to:
- Nie, dzięki! Filiżankę kawy proszę...
Mąż z żoną ulegli bardzo poważnemu wypadkowi. Po kilkunastogodzinnej
operacji żony, do męża wychodzi lekarz i mówi:
- Proszę Pana, na początek dobra wiadomość, żona operację przeżyła!
Mąż wyraża radość.
- No tak - mówi dalej lekarz - ale wie Pan, muszę Pana poinformować o
paru sprawach. Otóż po pierwsze ta operacja nie jest jedyna, żona musi
przejść jeszcze bardzo powazny zabieg w specjalistycznej klinice. Tego
nie refunduje Narodowy Fundusz Zdrowia! Koszt operacji to około 70-80
tys. złotych. Ale to nie wszystko! Żona wymagać będzie długotrwałej, w
zasadzie dożywotniej rehabilitacji w bardzo specyficznych warunkach. Nie
muszę dodawać, że nie refunduje tego NFZ. Koszt miesięczny to jakieś
2000 PLN. Ponadto, żona jako inwalida, wymagać będzie
specjalistycznego sprzętu i środków higienicznych, to kosztuje jakieś
1500-2000 PLN miesięcznie. Oczywiście NFZ w żaden sposób w kosztach
nie partycypuje.
Zapada cisza. Wtem lekarz klepie męża po ramieniu i mówi:
- Eee, żartowałem... żona nie żyje!
- Dlaczego psychoanaliza mężczyzn jest szybsza od psychoanalizy
kobiet? - Dlatego, że chodzi w niej o powrót do dzieciństwa, a mężczyźni
już tam są.
Rozmawia rosyjski żołnierz z amerykańskim. Amerykanin chwali się jak to
u nich jest dobrze w armii, że mają dobry sprzęt, że dobrze ich szkolą itp.
Aż doszło do tematu "wyżywienie". Amerykanin mówi, że dostają dziennie
równowartość 8 tys. kalorii. Na to Rosjanin:
- Kłamiesz! Żaden człowiek nie zje dziennie 30 kilogramów ziemniaków!
Mężowi zaginęła żona. Kamień w wodę! On szaleje: wydzwania na policję,
pogotowie, szuka po szpitalach, dręczy rodzinę i znajomych - NIC! Po
dwóch dniach usilnych poszukiwań wpada do domu i... słyszy jakiś hałas
w kuchni. Zagląda i widzi, że żona krząta się przygotowując mnóstwo
kanapek...
- Kochanie, ja od zmysłów odchodzę, co się stało, gdzie byłaś, pół miasta
Cię szuka!
- Ach, skarbie, nie uwierzysz, co mi się przytrafiło: porwało mnie paru
facetów, zawiozło "na chatę", a tam przymusili do seksu: orgie, seks w
pojedynkę, dwójkami, trójkami, grupowy, pozycje takie, siakie, z przodu, z
tyłu, afrodyzjaki, gadżety, no mówię ci - koszmar! I tak przez cały tydzień!
- Zaraz, zaraz, skarbie, jaki tydzień? Przecież nie było cię dwa dni?
- No tak, ale ja tylko wpadłam na chwilę po kanapki!
Już mocno pijana mysz siedzi w barze i mówi do orkiestry:
- Zagrajcie mi piosenkę "Myszerej"!
- Nie możemy - odpowiada orkiestra.
- A jak zapłacę?
- To już inna sprawa! Ale i tak nie zagramy, bo jej nie znamy!
- Jak to nie znacie? Wszyscy ją znają!... Myszerej pancerni
Jedzie teściowa na rowerze. Zięć pyta:
- Gdzie mama jedzie?
- Na cmentarz.
- Ojej, a kto później rower przyprowadzi?
Mąż przyłapuje żonę z kochankiem w łóżku.
- Co tu się dzieje?!? Kim pan, do diabła, jest?!?
- Mój mąż ma rację - mówi kobieta - jak się pan właściwie nazywa?
Turysta na hali pyta bacę:
- Baco, a czy to prawda, że wy z owieczkami, ten, tego...?
- Adyć, panocku, prowda, cni sie za babami, no to jak jako łowiecka sie
spodobo, no to hop na niom.
- A można by też spróbować?"
- A pewnie panocku, tu jes tako pikno łowiecka, uzyjcie se!
No to turysta podchodzi do owcy od tyłu, rozpina pasek, zdejmuje spodnie,
szykuje się do ataku, a owieczka, tup, tup, tup, parę kroczków do przodu.
Turysta pingwinim krokiem za nią, znów się szykuje, a owieczka, tup, tup,
tup, znów parę kroków odeszła. Powtórzyło się to kilka razy, baca i juhasi
śmieją się z turysty, ten, zaczerwieniony pyta:
- No i czego się śmiejecie?
- Hehehe, bo to ca wiedzieć jak się do tego zabrać.
- No to co mam zrobić, żeby mi nie uciekała???
- Wsadzić jej tylne nóżki do swoich gumiaków
Przychodzi facet do lekarza i mówi:
- Panie doktorze, nie piję, nie palę, nie używam; czy w związku z tym będę
dłużej żył?
- Teoretycznie - tak, ale po co?!
Wraca blondynka do swojego mieszkania i słyszy odgłosy z sypialni.
Odgłosy są jednoznaczne... Ale dla potwierdzenia otwiera drzwi i widzi
swojego męża z obcą kobietą... Wybiega z sypialni otwiera schowek,
wyjmuje pistolet, przeładowuje, przykłada sobie do skroni... i w tym
momencie mąż krzyczy:
- Kochanie, nie rób tego, ja ci wszystko wytłumaczę!!!
Blondynka patrząc na niego groźnie, krzyczy:
- Zamknij się!!! Ty będziesz następny!!!
Przychodzi koń do knajpy i mówi: - Jedno piwko proszę. Barman jest lekko
zdziwiony: - Tylko jedno piwo? Przedwczoraj tak pochlałeś, że zwaliłeś się pod
bufet, wczoraj to cię
musieli za lejce wyprowadzić, a dzisiaj tak skromnie? - Dzisiaj jestem wozem odpowiada skromnie koń.
Spotykają się dwie koleżanki, jedna opowiada drugiej:
- Wiesz, wczoraj przyszedł do nas kolega męża i posiedzieliśmy sobie
trochę, była wódeczka, ogólnie wesoło.
- I co dalej?
- No cóż, wiesz, jakie mamy małe mieszkanie, a kolega męża nie miał jak
wrócić do domu, więc położyliśmy się razem.
- Razem! I co było dalej?
- No cóż, nic... Tylko w nocy zadzwonił telefon, że jest jakiś straszny
pożar, a jak wiesz - mój mąż jest strażakiem. Pojechał więc do pożaru.
- A co na to kolega?
- Obudził się oczywiście i jak tylko wyszedł mąż zaczął "Czy mogę?"
- A ty co na to? -dopytuje koleżanka.
- Oczywiście mówię "Nie!". Jednak prosił i prosił ciągle: "Proszę, pozwól
mi! Czy mogę?" i w końcu się zgodziłam!
- Jak to! I jak było?
- No właśnie, wiesz co świnia zrobił?
- Co takiego?
- Wstał i wyżarł resztę sałatki!
Żona robi mężowi wymówki:
- Przestań mówić "Tak, kochanie" za każdym razem jak pies zaszczeka...
Za górami i lasami żył człowiek tak silny, że rozgniatał kamienie w dłoni.
Pewnej nocy pilnował swojego sadu. Dostrzegł dwie uciekające postacie,
złapał jedną z nich i ścisnął za jaja, krzycząc:
- KTOŚ TY? - jednak nie usłyszał odpowiedzi;
zdenerwowany ścisnął jeszcze mocniej pytając ponownie:
- KTOŚ TY? - jednak znowu nie usłyszał odpowiedzi;
ścisnął z całej siły i zapytał:
-KTOŚ TY?!
- Jasio niemowa ze wsi.
Jasiek zaprosił swoją mamę na obiad w mieście, w którym studiował,
wynajmował małe mieszkanko razem z koleżanką Justyną. Jednak, kiedy
matka przyjechała do synka, nie mogła nie zauważyć, że współlokatorka
syna jest wyjątkowo ładną i seksowną blondynką. Jak to każda matka
zaczęła się zastanawiać, czy aby z tego ich wspólnego mieszkania nie
wynikną jakieś problemy. Syn zauważył, jak matka patrzy na Justynę i
kiedy byli sami powiedział:
- Domyślam się o czym myślisz, ale zapewniam cię, że ona i ja jesteśmy
tylko współlokatorami. Nic nas nie łączy.
Tydzień później Justyna pyta się Jaśka:
- Słuchaj, nie chcę nic sugerować, ale od ostatniego obiadu z twoją matką,
nie mogę znaleźć mojej pamiątkowej cukierniczki. Chyba jej nie wzięła, jak
myślisz?
Jasiek zdecydował się napisać list do matki:
"Droga mamo, nie piszę, że wzięłaś pamiątkową cukiernicę Justyny, nie
piszę też, że jej nie wzięłaś. Fakt jednak pozostaje, że od kiedy byłaś u
nas na obiedzie tydzień temu, nie możemy jej znaleźć."
Odpowiedź przyszła parę dni później.
"Drogi Jasiu, nie twierdzę, że sypiasz z Justyną, nie twierdzę też, że z nią
nie sypiasz. Fakt jednak pozostaje, że gdyby Justyna spała we własnym
łóżku, już dawno by ją znalazła. Buziaczki, mama"
Naczelnik więzienia wypytuje strażników:
- Jak to możliwe, że więzień z celi 113 uciekł?
- Miał klucze od swojej celi, panie naczelniku.
- Skąd miał? Ukradł któremuś z was?
- Nie, uczciwie wygrał w karty!
Łapie gość zlotą rybkę. Ta mówi:
- Puść mnie a spełnię Twoje jedno życzenie!
- OK! Chcę najnowszego mercedesa!
- A jak wolisz: za gotówkę czy na raty?
- A ty jak wolisz: na olejku czy na masełku?
Szef dużej, kilkupiętrowej firmy mówi do blondynki-sprzątaczki:
- Bardzo proszę, by dziś pani umyła i wyczyściła porządnie windę.
A na to blondynka:
- Dobrze szefie. Ale mam pytanie: Czy muszę zrobić to na każdym
piętrze?
W pewnej parafii, na wsi był pijak. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby
nie to, że cała wioska nie piła, a on owszem. Tak jest - w Polsce na wsi nie
pili oprócz jednego. Tak więc ten pijak działał wszystkim na nerwy, a
zwłaszcza miejscowemu proboszczowi. I tak pewnego dnia proboszcz
spotkał pijaka nad rzeką. Podszedł do niego i grożąc palcem powiedział:
- Synu, za dużo pijesz! Chodź, ochrzczę Cię w wodzie niczym Jan, a
wtedy odnajdziesz Jezusa.
A że proboszcz na wsi ma autorytet, to pijak się zgodził. Zresztą i tak był w
takim stanie, że nie bardzo mógł protestować. Weszli więc po pas do
rzeki, a proboszcz chwycił
pijaka za kudły i sruuuuu... jego głowę pod wodę. Potrzymał go tam z 5
sekund, wyciągnął i pyta:
- Synu, czy odnalazłeś już Jezusa?
Na co pijak czknął i pokręcił przecząco głową. Wtedy ksiądz znowu go pod
wodę. Tym razem na 10 sekund. Po czym wyciąga go i pyta:
- Synu, czy odnalazłeś już Jezusa?
Pijak pociągnął nosem i znowu pokręcił przecząco głową. Wtedy
proboszcz się wkurzył chwycił go za łeb i do wody. Na pół minuty!
Następnie wyciąga go i krzycząc pyta:
- SYNU! CZY ODNALAZŁEŚ JUŻ JEZUSA?!
Na co pijak podniósł palec do góry, wypluł wodę i spokojnie zapytał:
- A jeszt ksiąc pefien, sze tu wpadł?!
Jedzie facet samochodem. Obok siedzi żona. Dopuszczalna prędkość 40
km/h. Facet jedzie mniej więcej z tą prędkością. Nagle żona rozpoczyna
monolog:
- Już Cię nie kocham. Po dwunastu latach po ślubie chcę rozwodu.
Mąż nic nie mówi tylko przyspiesza do 50 km/h. Żona mówi dalej:
- Pokochałam twego najlepszego przyjaciela - Kazia.
Mąż nic nie mówi tylko dalej przyspiesz do 60 km/h.
Żona przystępuje do rozważania warunków rozwodu:
- Chcę dzieci!
Na liczniku widać 70 km/h.
- Chcę dom i samochód!
Mąż dalej nic nie mówi ale przyspiesza do 80 km/h.
- Chcę aby wszystkie karty kredytowe i akcje był na moje nazwisko.
Mąż dalej nic nie mówi ale przyspiesza do 90 km/h.
- A czego ty chcesz?
- Ja już mam wszystko co mnie potrzeba!
Mąż przyspiesza do 100km/h.
- A co masz?! – pyta zaciekawiona żona.
Mąż skręca na przeciwny pas jezdni, odwraca się do swojej ukochanej i z
uśmiechem mówi:
- Poduszkę powietrzną – kochanie...!
Małżonek wraca późno do domu.
- Która godzina? - pyta zaspana żona.
- Dziesiąta - odpowiada mąż.
- Tak? Słyszę że właśnie bije pierwsza...?
- No przecież zera nie może wybić, kochanie.
Mąż za wcześniej wrócił z delegacji.
- No tak: moja żona, mój przyjaciel, moje prezerwatywy.
Pewnego dnia telewizja urządziła wielkie show. Zgromadzono tłumy ludzi
nad basenem, w którym pływało mnóstwo rekinów. Prowadząca show
zaproponowała:
- Milion dolarów dla śmiałka, który przepłynie przez basen pełen rekinów.
Ale nikt się nie odważył. Wśród publiczności zawrzało, kto będzie tak
głupi, aby ryzykować własnym życiem. Przecież to pewna śmierć.
Prowadząca wychodzi poraz drugi i mówi:
- Podwajamy stawkę. Proszę Państwa dwa miliony dolarów dla śmiałka,
który przepłynie przez basen pełen rekinów.
I znowu żadnej reakcji ze strony publiczności. Prowadząca program
wychodzi po raz trzeci:
- Proszę Państwa ostatnie nasze słowo. Trzy miliony dolarów dla śmiałka,
który przepłynie przez basen. I zanim skończyła mówić nagle słychać
plusk i ktoś strasznie szybko zaczął płynąć przez basen. Wchodzi z wody,
błysk fleszy i reporterzy, którzy pytają go:
- Proszę pana jak pan to zrobił? Jak Pan to zrobił?
- O kurde ... ktoś mnie wepchnął.
O trzeciej w nocy wraca mąż pijany do domu i ciągnie za sobą jakąś
panienkę.
- Stasiu??? Co się stało? Gdzie byłeś i o której ty wracasz? I kto to jest ta
pani???
- Ciii, ciiiiii kobieto! Ja jej powiedziałem, że ty moja siostra jesteś...
Pewna pani płaci w kasie supersamu za zakupy.
- Ten banknot jest fałszywy - mówi kasjerka.
- Co?! - pyta zdziwiona kobieta. - W takim razie zostałam zgwałcona!
Jaskiniowiec usłyszał tupanie biegnących mamutów, a po chwili zauważył
znajomego z plemienia leżącego z uchem przy ziemi, który szepcze:
- Pędzące stado mamutów! Z przodu ich przywódca, za nim kilka samców,
na końcu samica...
Zdziwiony jaskiniowiec pyta tego leżącego:
- Czy to znaczy, że tego wszystkiego dowiedziałeś się leżąc z uchem przy
ziemi?
- Nie. Opowiadam o tym, jak przed chwilą stado mamutów przebiegło po
mnie, ty idioto!
Młoda para przybywa do hotelu na noc poślubną.
- Proszę o najlepszy pokój na całą noc! - zarządza pan młody.
Recepcjonista podając klucz mruga do dziewczyny:
- No maleńka, musisz mu się podobać! On tu zwykle wynajmował pokoje
tylko na dwie godziny...
Trzy katolickie matki chwalą się swoimi synami.
- Mój syn jest biskupem i wszyscy mówią do niego "eminencjo" - chwali się
pierwsza matka.
- Och, a mój syn został niedawno kardynałem. Teraz wszyscy zwracają się
do niego "ekscelencjo" - mówi druga.
Trzecia z matek zamyśla się na chwilę i wreszcie mówi:
- A mój syn ma 185 cm wzrostu i jest striptizerem. Kiedy wychodzi na
scenę i zaczyna tańczyć, to wszystkie kobiety wołają "Mój Boże!"
Najmłodsza Mądralówna i najmłodszy Iksiński spostrzegają na spacerze w
parku całującą się parę.
- Dlaczego oni to robią? - pyta mała.
- Nie rozumiesz? On jej chce ukraść gumę do żucia!
Trzej koledzy naradzają się przed wspólnym wyjazdem na polowanie:
- A więc wyjeżdżamy jutro o piątej rano. Bierzemy strzelby, psy i skrzynkę
piwa.
- A może dwie?
- Ostatnio, jak wzięliśmy dwie, zastrzeliliśmy psa.
- No to psów nie weźmiemy.
- Dobra, a więc wyruszamy o piątej. Psów nie bierzemy. Zabieramy ze
sobą strzelby i dwie skrzynki piwa.
- A może trzy?
- Czy nie pamiętasz, że kiedyś, jak wzięliśmy trzy, to ty sam oberwałeś w
nogę?
- Możemy nie brać broni!
- W porządku. Wyjazd o piątej. Psów i broni nie bierzemy, ale bierzemy
trzy skrzynki piwa.
- A może weźmiemy jednak cztery?
- Jak wzięliśmy kiedyś cztery, Mietek, wychodząc z samochodu, przewrócił
się i złamał sobie rękę!
- Ale przecież możemy nie wychodzić z samochodu!
- Zgoda. Więc podsumujmy: wyruszamy na polowanie jutro o piątej rano.
Broni i psów nie bierzemy, bierzemy cztery skrzynki piwa i z samochodu
nie wysiadamy.
Leci sobie samolot załogowy, leci, leci, aż tu nagle zaczyna się coś palić.
Pilot postanowił uświadomić pasażerów o zagrożeniu, niestety nie mógł
odejść od sterów a autopilota Czarnobyl zaatakował. Tak się złożyło, że w
kabinie siedział jeszcze Jasio Jąkała, który by być w zgodzie ze swoim
nazwiskiem faktycznie okropnie się jąkał. Pilot prosi Jaśka:
- Słuchaj, idź tam do ludzi i powiedz im, co się dzieje.
- Ale przecież wiesz, jak ja się jąkam, zanim coś powiem to się spalimy.
- No, ale jak śpiewasz, to się nie jąkasz, więc im to zaśpiewaj!
- No dobra - zgodził się Jasio i ruszył do kabiny pasażerskiej.
W kabinie:
- Saaamooooolooooot sieeeee paaaliiiiii... - zaczyna śpiewać Jasio.
- Siaaalaaalaaalaaa... - podchwycili pasażerowie.
Chirurg, inżynier budowlany i informatyk dyskutowali, jaki zawód był
pierwszy na świecie.
- Na początku był chirurg - mówi chirurg. - Dlatego, że z żebra mężczyzny
została zrobiona kobieta, kto to mógł zrobić jak nie chirurg?
- Nie, na początku był inżynier budowlany - mówi inżynier budowlany. Przecież wcześniej był chaos i ktoś z tego chaosu zbudował świat, kto jak
nie inżynier budowlany?
- Zaraz, zaraz... - mówi informatyk - ale przecież ten chaos też ktoś musiał
stworzyć!
Po pełnej uniesień nocy, on wychodzi do łazienki i myje ręce. Po powrocie
zastaje ją siedzącą i zamyśloną.
- Wydaje mi się, że jesteś z zawodu lekarzem - mówi ona.
- To prawda - odpowiada on ze zdziwieniem. - Jak na to wpadłaś?
- To proste. Za każdym razem przed i po myłeś ręce.
- Skoro jesteś taka spostrzegawcza, to jaka jest moja specjalność?
- Myślę, że anestezjologia.
- Jesteś genialna! W jaki sposób odgadłaś?
- Wiesz, za każdym razem absolutnie nic nie czułam.
O północy jaskiniowiec wszedł do jaskini, zdjął skórę i położył się na
legowisku obok śpiącej żony. Odwrócił się i na dobranoc pocałował ją w
policzek. Nad ranem jaskiniowca budzi energiczne szturchanie w łokieć.
Odwraca się i z trwogą stwierdza, że leży obok tygrysa.
- Słuchaj stary! - mówi tygrys. - Jesteś o wiele sympatyczniejszy niż twoja
żona, którą wczoraj zjadłem. Gdybyś mnie w nocy nie pocałował w
policzek z pewnością zjadłbym i ciebie
Samo południe. Na moście dwóch policjantów. Jeden z nich wyrywa płytki
chodnikowe i wrzuca do wody. Drugi z nich mówi lekko skonsternowany:
- Zostaw to, tyle ludzi na nas patrzy!...
- Spójrz lepiej tutaj! Jakie to jest zastanawiające... Płytki są kwadratowe, a
kółka na wodzie okrągłe!
Zalany facet wraca do domu, dobija się, ale żona nie chce mu otworzyć.
Facet mówi:
- M... mam... mam tu bb... bbukiet naj... naj... najppiękniejszych róóóż na
świec-ci-cie... dla na-na... najpiękniej-j-jj... jsze-eej k-kk...kkobiet-ty...
Żona otwiera a facet od razu lezie do sypialni. Żona pyta go:
- A gdzie róże?
- A gdzie nnnajpiękniejsza kobieta?
Nad rzeką siedzi krowa i pali trawkę. Zadowolona, klimat i te sprawy.
Podpływa do niej bóbr, wychodzi na brzeg i pyta:
- Te krowa, co robisz?
- Aaaa, widzisz bóbr, jaram i jest OK.
- Daj trochę, jeszcze nigdy nie kurzyłem...
- Jasne! Ciągnij macha bracie i poczuj się cool!
Bóbr wciągnął dym i od razu go wypuścił. Na to krowa:
- Stary, nie taaak! Patrz: ciągniesz macha i trzymasz go w płucach dłuższą
chwilę. Zresztą - wiesz co? W tym czasie jak wciągniesz, przepłyń się
kawałek pod wodą w dół rzeki, wróć tu i wtedy wypuść powietrze. I mówię
ci - będzie OK.
Jak uradzili, tak zrobili. Bóbr się zaciągnął, płynie pod wodą, ale już po
kilku chwilach zrobiło mu się wesoło. Wyszedł na brzeg po drugiej stronie
rzeki, walnął się na trawę i orbituje. Podchodzi do niego hipopotam i pyta:
- Te bóbr, co robisz?
- Aaaa, widzisz hipciu, fazuję sobie trochę...
- Daj trochę stuffu, ja też chcę ...
- Podpłyń na przeciwko do krowy. Ona ci da.
Hipopotam podpłynął w górę rzeki, wychodzi na brzeg, a krowa wywaliła
gały i krzyczy:
- Bóbr, wypluj powietrze!!!
Nawet arcybiskup Canterbury miewa czasem do czynienia z ludzką
impertynencją. Przewielebny wygłaszał kiedyś w Londynie rozważanie,
podczas którego stwierdził:
- Mówi się, że piekło jest wybrukowane dobrymi chęciami. Ale dzisiaj jak
mi się wydaje, wybrukowane jest raczej alkoholem, kobietami i szybkimi
samochodami.
Głos z tłumu:
- Śmierci, gdzie jest twoje żądło?
Wchodzi ładna blondynka do sklepu z materiałami i pyta sprzedawcę:
- Po ile ten materiał?
Zapatrzony sprzedawca odpowiada:
- 10 buziaków za metr.
- To poproszę 10 metrów.
Sprzedawca niewierząc w swe szczęście odmierza materiał i podaje
blondynce mówiąc:
- Należy się 100 buziaków.
- Jutro przyjdzie moja babcia i zapłaci - informuje go blondynka.
Idzie myśliwy przez las i śpiewa: - Na polowanko, na polowanko! Z tylu
wychodzi mis, klepie go po ramieniu i pyta: - Co, na polowanko? - Nie!
Jak Boga kocham, na ryby!
Król organizuje zawody łucznicze. Łucznicy mają zestrzelić jabłko z głowy
dziecka. Pierwszy łucznik strzelił i trafił prosto w jabłko, i mówi:
- I'm Wilhelm Telm.
Strzela drugi i też trafia.
- I'm Robin Hood.
Trzeci strzela. Zeszło mu trochę z wymierzeniem celu, strzelił i trafił w sam
środek głowy, i mówi:
- I'm Sorry.
Wchodzi pijak na dworzec autobusowy, szuka wolnego miejsca, ale nie
ma dużego wyboru, więc siada koło księdza. Ksiądz niezadowolony, bo
pijak śmierdzi alkoholem, z jednej kieszeni wygląda mu butelka, z drugiej
papierosy. W pewnej chwili pijak wyjmuje gazetę i czyta. Po chwili zwraca
się do księdza z pytaniem:
- Może mi ksiądz powiedzieć, co powoduje artretyzm?
Ksiądz pomyślał:
- No, teraz mu palnę kazanie! - i zaczyna: - Jeżeli nadużywasz alkoholu,
papierosów, prowadzisz życie niemoralne, cudzołożysz, kradniesz, nie
szanujesz wartości - to Bóg zsyła artretyzm!
Pijak pokiwał ze zrozumieniem głową, zakrył się gazetą i czyta dalej. Po
chwili księdzu głupio się zrobiło, że tak z góry potraktował bliźniego.
Zaczyna więc w pojednawczym tonie:
- Przepraszam, wiem, że tak nie powinienem... Jak długo pan ma ten
artretyzm?
- Kto? Ja? - dziwi się pijak. - Ja nie mam, właśnie czytam, że papież ma.
Mąż do żony:
- Co to ma znaczyć? Znalazłem w twojej torebce list z biura
matrymonialnego, że będą mieli propozycję na twoją ofertę?
- Och nie gniewaj się, to stare dzieje.
- ?!
- No wtedy, kiedy byłeś tak ciężko chory...