Czy religia usprawiedliwia eutanazję i samobójstwo?

Transkrypt

Czy religia usprawiedliwia eutanazję i samobójstwo?
Czy religia usprawiedliwia eutanazję i samobójstwo?
Śmierć naturalna stanowi misterium; jeśli powodem jej są inni, jest misterium jeszcze większym, największym zaś, gdy zadajemy ją sobie sami.
Pozbawianie kogoś życia czy skracanie życia osoby nigdy nie da się usprawiedliwić ani ze względów ludzkich, ani chrześcijańskich. Tym bardziej,
gdy chodzi o odebranie sobie życia własnymi rękami.
Kto dochodzi do tego, że kładzie kres własnej egzystencji, jest bez wątpienia ofiarą jakiejś wielkiej tragedii, której punktem kulminacyjnym jest właśnie ten najbardziej nielogiczny i nienaturalny akt, jaki tylko może istnieć
na tym świecie. Ale właśnie dlatego jest on mniej zrozumiały i trudniejszy
do oceny. Jest to zatem akt, który raczej przymusza do zastanowienia, okazania zrozumienia i współczucia. W obliczu człowieka odbierającego sobie
życie trudno nie postawić sobie pytania o to, ile niezrozumienia czy okrucieństwa przyczyniło się do tego. Ta śmierć „nielogiczna", będąc przejmującym błaganiem Boga o litość nad ludźmi, jest zarazem aktem prowokacji
wobec obłudy tych, którzy żyją zupełnie nie interesując się losem innych.
Nie byłoby samobójstw, gdyby pomiędzy ludźmi istniała większa solidarność.
Eutanazja, jako bezpośrednie i bezbolesne zabójstwo chorego czy inwalidy, może mieć formę pośrednią negatywną, gdy zostaje dokonana na drodze celowego zaniechania zabiegów potrzebnych do przedłużenia życia,
oraz formę bezpośrednią pozytywną, gdy stosuje się celowe działania mające spowodować śmierć przed jej naturalnym nadejściem. Obie te formy
są wyrazem tego, że ludzkość traci tajemniczy zmysł życia i śmierci. Jednocześnie jest to znak świadczący o tym, że zapomina się dziś o zbawczej
wartości cierpienia, będącej owocem złączenia z odkupieńczymi cierpieniami Chrystusa.
Dlatego obie formy eutanazji nie dają się usprawiedliwić i są nie do przyjęcia. W religii nie istnieje pojęcie życia niepotrzebnego. Jedynie Bóg,
człowiek zaś nigdy, jest panem ludzkiego życia. Samobójstwo i eutanazja
stanowią wyzwanie dla człowieka: odczuwa on nie tylko potrzebę „środków" do życia, ale, by żyć, potrzebuje odpowiednich „racji".
www.diecezja.opole.pl
Wydaje Parafia św. Józefa Robotnika, Bodzanów 66, 48-340 Głuchołazy,
tel. 077 439-56-65, kom. 600 911 651, e-mail: [email protected].
KONTO PARAFII: Bank Zachodni WBK S.A. 1 w Głuchołazach.
Nr 58 1090 2167 0000 0001 0124 3127.
U
JÓZEFA
TYGODNIK
PARAFIALNY
Parafia św. Józefa Robotnika w Bodzanowie
Duszpasterstwo Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej
www.parafia.bodzanow.oblaci.pl
I NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU: 01.03.2009
Nr 8 (286)
ISSN 1731-5565
KANCELARIA PARAFIALNA czynna we wtorki, g. 15.00 – 17.00, soboty g. 11.00 – 13.00.
BIBLIOTEKA CARITAS czynna we wtorki g. 15.00 – 17.00.
SŁOWO NA NIEDZIELĘ
Wartość silnej woli
Na skałę pada u tych, którzy, gdy
usłyszą, z radością przyjmują słowo,
lecz nie mają korzenia: wierzą do
czasu, a w chwili pokusy odstępują.
(Łk 8,13)
Brak silnej woli. Niektórzy przyjmują
łaskę wiary i nawet się z nią liczą tak
długo, jak długo się nią cieszą. Kiedy
trzeba za nią zapłacić, dokonać wyboru
między nią, a innymi wartościami, porzucają łaskę i sięgają po to, co łatwe, lub
to, co sprawia im więcej przyjemności.
Tu Jezus odsłania wartość silnej woli. W Jego szkole jej doskonalenie jest sprawą
ważną. Ziarno zaczęło kiełkować, nawet wyrosło, ale nie miało szans, aby wydać
owoce. Odpowiedzialność człowieka za nieustanne doskonalenie silnej woli spoczywa na nim do końca życia. Można mieć lat osiemdziesiąt i jeszcze należy
świadomie doskonalić siłę swej woli, czyli czynić to, co człowiek chce, a nie to,
co mu się zechce. To jest odpowiedzialność za głębię wiary. Bóg nie ocenia drzewa po pięknej koronie, ale po mocy i zdrowiu korzenia. Ono zawsze ma możliwość odrodzenia, jeśli korzeń jest zdrowy i głęboko zapuszczony w ziemię.
Siła woli decyduje o wytrwałości i wierności. Nieoceniony wymiar wychowania
współczesnego pokolenia! Stąd tak wielu ludzi traci wiarę. Stąd wielu ludziom
naszego pokolenia brak silnej woli. Mimo że pielęgnowali łaskę wiary przez kilka, a nawet kilkanaście lat, w obliczu życiowych trudności nie dostrzegają w niej
siły do pokonania i porzucają wiarę.
ks. Edward Staniek
Wróćmy do Ewangelii
KATECHIZM W PYTANIACH I ODPOWIEDZIACH
Co to znaczy, że Bóg jest wszechmocny?
To oznacza, że „dla Boga nie ma nic niemożliwego” (Łk 1,37).
Czy jedynie Bóg wszechmogący jest Stwórcą?
Jest nim wraz z Synem i Duchem Świętym. Jakkolwiek dzieło stworzenia
jest w sposób szczególny przypisywane Ojcu, jednak prawdą wiary jest
również, iż Ojciec, Syn i Duch Święty są jedyną i niepodzielną zasadą
stworzenia.
Co dokładnie oznacza „stworzyć”?
„Stworzyć” oznacza ukształtować i dać byt temu co go wcale nie miało, to
znaczy wezwać do istnienia wychodząc z niczego.
W jakim celu Bóg stworzył świat?
Bóg stworzył świat, by objawić swoją chwałę i nią się podzielić. By Jego
stworzenia miały uczestnictwo w Jego prawdzie, w Jego dobroci, w Jego
pięknie: oto chwała, dla której Bóg je stworzył.
www.diecezja.opole.pl
Gloria24.pl poleca
Benedykt XVI
Myśli o Słowie Bożym
eSPe 2008
Nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa.
św. Hieronim
Jak żyć Słowem, słuchać Go, modlić się nim i głosić Je? Na te pytania
pomagają odpowiedzieć słowa Benedykta XVI, wypowiedziane do
wiernych podczas okolicznościowych przemówień, homilii i katechez,
zebrane w proponowanej książce pt. „Myśli o Słowie Bożym”. Papież
niejednokrotnie przywołuje refleksje Ojców Kościoła – m .in. św.
Hieronima i św. Augustyna, którzy są świadectwem żywej tradycji
Kościoła budowanej przez wieki w oparciu o lekturę Biblii.
Ponad sto myśli o Słowie Bożym zostało uporządkowane w dziewięciu
rozdziałach, ułatwiających odnalezienie poszukiwanych spostrzeżeń.
Wprowadzenie do wydania polskiego napisał metropolita warszawski
abp Kazimierz Nycz. Zamyślenia Benedykta XVI mogą stać się pobudką
do częstszej modlitewnej lektury Pisma Świętego, która odnawia i
odmładza Kościół (Katecheza 25.04.2007 r.).
Paweł Piwowarczyk, redaktor „Niedzieli”
INTENCJE MSZALNE: 28.02 – 08.03.2009
Poniedziałek
02.03.2008 r.
Rez. P. Florek (127).
17.00
Wtorek
03.03.2008 r.
Rez. P. Kurmańska (104).
17.00
Środa
04.03.2008 r.
Za + teścia Kazimierza Gargol.
07.30
Czwartek
05.03.2009 r.
15.30
Droga Krzyżowa dla dzieci i młodzieży.
16.00
Zbiorcza do Miłosierdzia Bożego:
- o powołania,
- w intencji czcicieli Bożego Miłosierdzia,
- w poleconych intencjach.
Piątek
06.03.2009 r.
Za + Kazimierza Kwita – od siostry Haliny i Józefa
07.30
Król z Knurowa.
09.00
Odwiedziny chorych.
16.30
Droga Krzyżowa.
17.00
Wypominkowa za zmarłych.
Sobota
07.03.2009 r.
Za ++ Antoninę w 24 r. śmierci i Władysława w 12
07.30
r. śmierci. (54a)
17.00
W intencji osiemnastolatków:
- Joanna Żarowska,
- Patryk Plaszczyk,
- Paweł Landowski,
- Joanna Markiel.
Niedziela
08.03.2009 r.
Za + Teresę Kowalską, męża Jana i syna Czesława.
08.00
(III 8)
10.30
Gorzkie Żale.
11.00
W intencji Kobiet.
OGŁOSZENIA DUSZPASTERSKIE
I NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU: 01.03.2009
1. Środą Popielcową rozpoczęliśmy okres Wielkiego Postu. Starajmy się, aby
dobre owoce duchowe, jakie w tym czasie otrzymamy, promieniowały wokół
nas, a trud stawania się lepszymi ofiarujmy także za innych, zwłaszcza za
tych, którzy obrażają Pana Boga i za to nie przepraszają, oraz za pokój na
świecie.
2. We właściwym przeżywaniu Wielkiego Postu niech pomogą nam nabożeństwa wielkopostne. W każdy czwartek z dziećmi i młodzieżą o godz. 15.30, a
w piątki z dorosłymi o godz. 16.30 w naszej świątyni wraz z Chrystusem i Jego bolejącą Matką przemierzamy Drogę Krzyżową, a w niedziele rozpamiętujemy Mękę Pańską podczas Gorzkich Żali o godz. 10.30. Nie żałujmy czasu i odwagi, aby w zlaicyzowanym dziś świecie pokazać, że mocno trwamy
przy Chrystusowym Krzyżu – znaku zbawienia. Niech ten Krzyż przypomina
światu, zwłaszcza wrogom Kościoła, iż największą wartością w życiu jest miłość płynąca z tego właśnie Krzyża: „W krzyżu miłości nauka”…
3. Bóg zapłać! Rodzinom, które przygotowały kościół do niedzieli. W przyszłą
sobotę o godz. 9.00 bardzo proszę następujące rodziny: Skowron, Szczepanik,
Landowska, Stadnik, Matoga, Woźny, Nędza, Opioła.
4. W środę, 4 marca, czcimy św. Kazimierza (1458-1484), polskiego królewicza, który swym bogobojnym życiem udowodnił, że władza wcale nie musi
być okazją do nadużyć, korupcji ani wyścigu w gromadzeniu doczesnego bogactwa. Władza i polityka jako powołanie może stać się też drogą do świętości. Święty Kazimierz jest patronem naszych braci Litwinów, przez jego
wstawiennictwo polecajmy Bożej opatrzności Kościół i cały naród litewski.
5. W przypadający w tym tygodniu pierwszy czwartek marca po Drodze Krzyżowej o godz. 15.30 ucałowanie relikwii św. Faustyny, a następnie Msza św.
zbiorcza do Miłosierdzia Bożego. Adoracja Najśw. Sakramentu okazja do
spowiedzi od godz. 15.00 – 15.30.
6. W pierwszy piątek okazja do spowiedzi od godz. 7.00 i 16.00. Po Mszy św.
porannej naboęzństwo do Najśw. Serca Jezusowego, a po Drodze Krzyżowej,
o godz. 17.00 Msza św. szkolna i wypominkowa. Odwiedziny chorych od
godz. 9.00.
7. W pierwszą sobotę po Mszy św. porannej nabożeństwo ku czci Niepokalanego Serca Maryi, a po wieczornej apel w intencji rychłej beatyfikacji Jana
Pawła II.
8. W zakrystii można składać ofiary na kwiaty do Grobu Pańskiego.
9. Tam też są do nabycia znicze i wkłady, a przed kościołem Gość Niedzielny.
Od przyszłej niedzieli będą do nabycia u Pań z Caritas kartki wielkanocne.
O. WOJCIECH NOWACZYK
Misjonarz Oblat Maryi Niepokalanej
( 25. rocznica śmierci )
zmarł 3 lutego 1984 r. w Nowogródku
Postać O. Wojciecha Nowaczyka OMI, który odszedł 25 lat temu
po nagrodę do nieba budzi ogromne zainteresowanie zarówno
wśród mieszkańców Nowogródka i okolicy jak i młodego pokolenia
wiernych na Białorusi. Istnieje wiele relacji i wspomnień o Nim,
które przekazali jego parafianie, siostry Nazaretanki, a także
współwięźniowie z łagru w Komi.
Wojciech Nowaczyk urodził się 20 kwietnia 1910 r. w miejscowości Łęka Wielka w
województwie poznańskim, w rodzinie rolniczej. Był najstarszym z trzech synów Bartłomieja Nowaczyka. W wieku 5 lat stracił ojca, który zginął na froncie I wojny światowej.
Matka nie mogąc sprostać obowiązkom gospodarskim, aby utrzymać rodzinę musiała
wydzierżawiać ziemię.
Naukę rozpoczął w szkole niemieckiej. Gdy miał 14 lat (w 1924 r.) przeczytał ogłoszenie o naborze do Niższego Seminarium Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej w Lublińcu na Śląsku. Był jednym z 60 chłopców, którzy odpowiedzieli na to ogłoszenie. Choć
warunki nie były łatwe, zawsze z sentymentem wspominał seminaryjne czasy, a także
szczere, chłopięce przyjaźnie tam zawarte.
Pierwsze śluby zakonne złożył po zakończeniu nowicjatu, 8 września 1933 r. w Markowicach k. Inowrocławia. Pięć lat później, 12 czerwca 1938 r., otrzymał święcenia kapłańskie w Obrze k. Wolsztyna, gdzie znajduje się Wyższe Seminarium Duchowne. Został
skierowany do posługi duszpasterskiej w Waszkiewiczach k. Lidy, nad Niemnem. Przybył
tam 24 czerwca 1939 r. Oprócz parafii istniał tu nowy dom zakonny Oblatów M.N. W
lipcu 1939 r. przebywała w nim grupa 80 kleryków, którzy zdążyli wyjechać przed wybuchem II wojny światowej.
Po wkroczeniu Armii Czerwonej na tereny Nowogródczyzny o. Nowaczyk pozostał na
miejscu i przez cały okres wojny pracował w kilku parafiach. Wiele z nich zostało pozbawionych duszpasterzy. Nie przerwał swej działalności po zajęciu tego obszaru przez
Niemców. Znając dobrze język niemiecki, o. Wojciech starał się bronić mieszkańców i
pełnić dalej swe obowiązki kapłańskie. Jednakże sytuacja, w jakiej się znalazł była wyjątkowo trudna. Władzę sprawowali Niemcy, istniały oddziały Armii Krajowej, a także
czerwona partyzantka radziecka. Publiczne egzekucje, grabieże, mordy były na porządku
dziennym. Również o. Nowaczyk o mało nie stracił życia, kiedy to na plebanię wtargnęła
grupa oficerów niemieckich. Szukali partyzantów, bowiem w pobliżu znaleźli porzuconą
broń. Tylko dzięki nieoczekiwanej interwencji jednego z adiutantów nie doszło do tragedii.
Po wycofaniu się Niemców i ponownym wkroczeniu Armii Czerwonej sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej. Coraz częściej władze sowieckie atakowały o. Nowaczyka,
podburzały przeciwko niemu także wiernych wyznania prawosławnego. Trzeba jednak
stwierdzić, że okoliczna ludność, niezależnie od wyznania, sprzyjała szanowanemu kapłanowi. On mimo zakazów i pogróżek nie zaprzestał sprawowania kultu i udzielania sakramentów. Coraz częściej był przesłuchiwany, w końcu aresztowano go 20 maja 1950 r. Za
dowód "przestępstwa" posłużyła zgromadzona na plebani literatura religijna. Zawieziono
go do Lidy a następnie do Grodna, gdzie, jak się dowiedział "po raz ostatni", pozwolono
mu kupić sobie coś do jedzenia. W grodzieńskim więzieniu był otoczony szacunkiem
współwięźniów różnej narodowości i wyznania. Zapewniono Mu nie tylko miejsce do
spania, ale współwięźniowie, w tym również Rosjanie, prosili Go o przewodniczenie
modlitwie różańcowej, którą chcieli odmawiać wspólnie.
Z Grodna o. Nowaczyk trafił do łagru w Komi. Więźniowie wyrąbywali lasy, spławiali
drewno, piłowali kloce. O. Wojciech pracował razem z grupą więźniów kryminalnych,
prowadził dokumentację, czasami też pełnił posługę sanitariusza. Wspominał później, jak
po wielu godzinach rąbania drewna w błocie trzeba było myć jedyne buty pod pompą, a
następnie mokre kłaść pod głowę na czas snu w obawie przed kradzieżą. Utrudzony morderczą pracą i nieludzkimi warunkami, miał wtedy jedno marzenie: "...umrzeć na własnym
łóżku i być pochowanym w ubraniu...". Widział bowiem niejednokrotnie, jak zwłoki zmarłych więźniów obdzierano z ubrań i wystawiano nagie na mróz pod bramą obozu. Tam
ładowano je na sanie, które traktor wyciągał za wrota. Dla pewności zwłoki przebijano
bagnetem, wyrzucano w zaspy śnieżne poza obozem, gdzie te martwe ciała rozszarpywały wilki. Śmierć była w obozie zjawiskiem codziennym. Wyniszczeni i głodni ludzie nie
wytrzymywali warunków obozowych.
O. Wojciech Nowaczyk był jedynym kapłanem w łagrze, w którym przebywali ludzie
różnych narodowości: nadwołżańscy Niemcy, Polacy, Białorusini, Chińczycy, Żydzi,
Azerbejdżanie, Rosjanie... Wielu było katolikami. Gdy tylko mogli, zdobywali opłatki i
wino, a wtedy o. Wojciech sprawował potajemnie dla nich Ofiarę Mszy świętej.
O. Nowaczyk skazany był na 60 lat więzienia. Po śmierci Stalina w marcu 1953 r., w
wyniku tak zwanej "odwilży" zaczęto ponownie rozpatrywać wyroki. Specjalna komisja,
która przyjechała do łagru wznowiła przewody sądowe więźniów. Po zbadaniu dokumentów oskarżenia stwierdzono, że aresztowany Wojciech Nowaczyk został skazany i przebywał w więzieniu 6 lat bez udowodnionej winy. Ta konkluzja zadecydowała o zwolnieniu z obozu.
Chory i wynędzniały dotarł do Lidy, gdzie znajomy ksiądz z Zakonu Pijarów o. Czabanowski podzielił się z Nim posiadaną odzieżą. Był maj 1956 roku. W tym czasie wierni
Parafii nowogródzkiej czynili starania o pozyskanie księdza. Aktywnie przyczyniła się do
załatwienia tej sprawy Nazaretanka s. Małgorzata Banaś (Jedyna Siostra, która 1 sierpnia
1943 r. pełniąc posługę w szpitalu, uniknęła rozstrzelania jak 11 Błogosławionych Nazaretanek). Zgłaszała już uprzednio kilkakrotnie do władz sowieckich prośbę o zgodę na
pracę kapłańską o. W. Nowaczyka.
Przybył więc do tego miasta i rozpoczął dusz pasterzowanie. Z typowym dla siebie przebłyskiem humoru o. Wojciech po przybyciu do Nowogródka stwierdził, że "w jego 60letnim wyroku ...Pan Bóg skreślił zero...". Miał wtedy dopiero 46 lat. O tym okresie życia
mówi się na ogół, że człowiek jest w sile wieku. Jednakże o. Wojciech po 6 ciężkich latach łagru w Komi wrócił ze zniszczonym zdrowiem. Stwierdzono niewydolność serca, a
następnie postępującą cukrzycę, schorzenia wątroby, niebezpieczne nadciśnienie. Mimo
to prowadził przez wiele lat intensywną działalność duszpasterską, katechizował, zdobywał sprzęty i księgi liturgiczne, nauczał dzieci i dorosłych. Przede wszystkim remontował
kościół i porządkował otoczenie, aby zapewnić właściwe warunki dla sprawowania kultu.
Dzięki Jego stanowczości i zdecydowaniu oraz ogromnemu nakładowi pracy udało się te
trudne zadania w pełni zrealizować. Jego współpracowniczka, Nazaretanka s. Teresa
Kosińska, zaznaczyła, że nałożone wówczas w kościele tynki przetrwały do dziś.
Obsługiwał też rozległe tereny wokół Nowogródka i, jak mógł najlepiej, tak troszczył się
o wiernych z nieobsadzonych parafii. Był odważny, publicznie przyznawał się do słuchania Radia Watykańskiego, nie załamywały Go częste wizyty przedstawicieli władz wyznaniowych. Stopniowo musiał jednak ograniczać swoją działalność. Stan zdrowia stale
się pogarszał. Sam chory i cierpiący nie odmawiał nigdy, nawet w nocy, udzielania Sakramentu Chorych. Troszczył się o nieustanny rozwój życia sakramentalnego swoich
wiernych służąc im wieloraką pomocą i wskazówkami.
W ciągu 28 lat, jakie upłynęły od chwili powrotu z Komi możliwości aktywnego działania
stopniowo się zawężały. W ostatnich latach życia nie mógł już o własnej sile dojść do
kościoła i z konieczności sprawował Msze św. na plebani. Opiekę nad ciężko chorym o.
Wojciechem zapewniała, wspomniana wyżej, s. Teresa. Ona też towarzyszyła Mu w ostatnich chwilach życia.
Śmierć miał piękną i budującą. W krótkich chwilach przytomności śpiewał fragmenty
Mszy świętej: "Pan z Wami, ...", "W górę serca..." i odmawiał akty strzeliste. Modlił się
pełnymi wzruszenia słowami: "...i żebym był Tobie miły ... i żebyś mnie przyjął...". W
przeddzień śmierci odzyskał na pewien czas przytomność. Prosił o odmawianie Litanii
Loretańskiej do NMP, dziękował odwiedzającym, wieczorem próbował jeszcze usiąść
przy biurku. Tracąc siły musiał jednak położyć się i znów próbował śpiewać części stałe
Mszy świętej. Potem nagle uciszył się. Wezwane pogotowie nie mogło już udzielić żadnej
pomocy. O. Wojciech Nowaczyk zmarł. Był 3 lutego 1984 roku, dzień po Święcie Ofiarowania Pańskiego (Matki Bożej Gromnicznej).
Pogrzeb o. Wojciecha w Nowogródku był prawdziwą manifestacją wiary i ekumenizmu.
Oprócz 28 księży katolickich wokół trumny zgromadziło się 5 duchownych prawosławnych i liczne rzesze mieszkańców Nowogrodczyzny różnych narodowości i wyznań. Mimo znacznej odległości od cmentarza wierni chcieli nieść trumnę na ramionach. Pieszo
szedł również ks. Infułat Wacław Piątkowski, zasłużony kapłan, w podeszłym już wieku,
który przewodniczył uroczystości pogrzebowej. Ciało o. Wojciecha złożono na cmentarzu
parafialnym w Nowogródku, a mogiłę pokryły kwiaty.
Pamięć o tym wybitnym nowogródzkim kapłanie - jak wspomina s. Teresa, Nazaretanka
- pomimo upływu czasu jest ciągle żywa. Mieszkańcy Nowogrodczyzny pamiętają o.
Wojciecha jako kapłana w pełni oddanego powierzonym sobie wiernym, pomagającego
im w wieloraki sposób, wymagającego pedagoga, zatroskanego o małżeństwa i rodziny
wychowawcę. Alumni Seminarium w Grodnie wymieniają Go jako wzór, który chcieliby
naśladować. Minęło już 25 lat od Jego śmieci, a osoba tego świętobliwego kapłana nadal
jest żywa w sercach, umysłach i wspomnieniach wielu ludzi. Można spotkać księży i
siostry zakonne, którzy z dumą wyznają, że Chrztu św. udzielał im o. Nowaczyk. Odwiedzając rodziny po kolędzie można usłyszeć, że ich małżeństwo błogosławił o. Wojciech.
Współbracia ze Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej odwiedzali często o. Wojciecha za życia, ale i teraz chętnie odwiedzają Jego grób i Nowogródek jak
miejsce
święte.
O Jego mogiłę troszczą się wszyscy, także prawosławni, przynosząc, zgodnie ze swoim
zwyczajem, drobne upominki: jabłko, cukierki, kawałek chleba. Msze święte w rocznice
Jego śmierci gromadzą licznych wiernych. To chyba najlepszy dowód na to, jak drogi był
dla tych, wśród których żył i pracował.
o. Kazimierz Jędrzejczak OMI

Podobne dokumenty