Sprawozdanie z udziału w Bratysławie w ramach Longlife Learning
Transkrypt
Sprawozdanie z udziału w Bratysławie w ramach Longlife Learning
Domonika Paleczna Sprawozdanie z pobytu w Bratysławie w ramach Longlife Learning Programme / Erasmus w roku akademickim 2007/2008 Jestem studentką drugiego roku Informacji Naukowej i Bibliotekoznawstwa na Uniwersytecie Śląskim. Wiosną 2007 roku pomyślnie przeszłam rekrutację do wyjazdu na Uniwersytet Komeńskiego w Bratysławie. Mój pobyt na uczelni partnerskiej miał miejsce w semestrze zimowym roku akademickiego 2007/2008, konkretnie trwał od 10 września 2007 do 31 stycznia 2008. Ogólnie wyjazd ten należy zaliczyć do udanych. Nie muszę chyba wspominać, iż załatwianie formalności przed wyjazdem było drogą przez mękę, której końca nigdy nie było widać, niezależnie od tego, na jakim etapie się znajdowało. Jeszcze większym problemem był brak wielu podstawowych informacji na temat przyszłych studiów na uczelni partnerskiej. Nie było mi wiadomo np. w jakim języku będą prowadzone zajęcia oraz w jakim języku będzie możliwe realizowanie zaliczeń, ani kiedy zaczyna się semestr. Odpowiedź na pytanie dotyczące języka wykładowego (okazał się nim język słowacki) otrzymałam w sierpniu. Poinformowano mnie również, iż egzaminy będę mogła zdawać jedynie w języku naszych południowych sąsiadów. Warto w tym miejscu wspomnieć, iż nigdy wcześniej nie miałam żadnego kontaktu z językiem słowackim. W tym samym czasie udało mi się otrzymać pewne informacje na temat warunków panujących w akademiku, w którym miałam mieszkać. Nie tylko nie odpowiedziano na wszystkie moje pytania dotyczące tego tematu, ale wiele udzielonych informacji okazało się błędnych. Jednakże przed wyjazdem pojawił się jeszcze poważniejszy problem. Ponieważ brakowało mi podpisu dziekana na jednym z dokumentów w uniwersyteckim biurze ds. programów międzynarodowych spytałam się, czy jeżeli nie będę w stanie zjawić się w przepisowym terminie trzech tygodni przed wyjazdem, możliwe będzie podpisanie umowy później (wtedy wciąż jeszcze nie znałam daty mojego wyjazdu, ponieważ nie wiedziałam, czy uczelnia organizuje przed rozpoczęciem nauki np. kurs językowy, na którym bardzo by mi zależało). Odpowiedziano mi, iż nie będzie stanowiło to problemu, jeżeli tylko podpisując umowę będę posiadała kartę EKUZ. Nie poinformowano mnie jednak, iż może zaistnieć sytuacja, że wskutek późniejszego podpisania umowy nie otrzymam środków finansowych przed wyjazdem. Z ważnych powodów, tak jak przypuszczałam, nie byłam w stanie podpisać umowy w przewidzianym terminie. Podpisałam ją 23 sierpnia 2007, czyli spóźniłam się dokładnie trzy dni. Okazało się, że miałam pecha i lista osób, które otrzymają stypendium już opuściła biuro i w tym wypadku stypendium za trzy pierwsze miesiące zostanie wysłane dopiero 20 września (co oznacza, że powinnam je była dostać ok. 25 września). Kiedy pieniądze nie zasiliły mojego konta bankowego, wysłałam do biura ds. programów międzynarodowych e-mail z wiadomością o tym fakcie oraz prośbą o sprawdzenie, czy oby na pewno pieniądze zostały wysłane. Ponieważ nie otrzymałam żadnej odpowiedzi, poprosiłam członka rodziny o kontakt z Panem mgr Gąsiorem, który przez dwa dni przekonywał, że pieniądze na pewno zostały wysłane. Stwierdził też, że być może problem wynika z błędnego wpisania przeze mnie numeru konta do dokumentów przekazanych Uczelni. Po dwóch dniach próśb telefonicznych Pan Magister sprawdził, czy pieniądze zostały wysłane. Okazało się, że nie, a muszę przyznać, że została mi w tym czasie naprawdę resztka pożyczonych przed wyjazdem środków finansowych. Poruszam temat problemów z otrzymaniem stypendium, aby zwrócić uwagę potencjalnych stypendystów na tego typu problemy. Jak widać, pewnych rzeczy trzeba dopilnować samemu, a wręcz się o nie upominać. Zajęcia dydaktyczne na Wydziale Filozoficznym bratysławskiej uczelni rozpoczęły się już 17 września. Przyjazd był możliwy już od 3 dnia tego samego miesiąca. Ja stawiłam się w Bratysławie tydzień przed rozpoczęciem nauki, czyli 10 września. poprzedzającym Niestety, rozpoczęcie uczelnia semestru nie zorganizowała zimowego żadnego w czasie programu ułatwiającego nam aklimatyzację w nowym miejscu. Kłopotliwym było, iż kurs języka słowackiego rozpoczął się później niż zajęcia dydaktyczne. Pierwsze dni po przyjeździe znów upłynęły na załatwianiu spraw formalnych. Niemałą przeszkodą była słaba znajomość języka angielskiego przez koordynatorkę programu Erasmus. Porozumiewanie się na w ten sposób, że ja mówię w języku polskim, a rozmówca w języku słowackim nie gwarantuje stuprocentowego zrozumienia, szczególnie w dniu przyjazdu, dlatego też załatwianie wszelkich spraw było dla mnie podwójnie kłopotliwe. Muszę przyznać, że nie wiem, czy poradziłabym sobie np. z rozwiązaniem problemu z niedziałającą legitymacją ISIC, czy też ze złożeniem wniosku o wydanie pozwolenia na pobyt w biurze policji dla obcokrajowców, gdyby nie udało mi się nawiązać kontaktu z dwoma Polakami. Są oni także studentami Uniwersytetu Śląskiego znajdującymi się w Bratysławie dzięki programowi Erasmus. Znając język słowacki (studiują filologię słowacką) pomogli mi przetrwać trudne początki. Istnieje jeszcze jedna osoba, której pomoc bardzo mi się przydała. Uczelnia poleciła skontaktować się ze mną słowackiej studentce Informacji Naukowej i Bibliotekoznawstwa, która była na wymianie w Polsce (na Uniwersytecie Warszawskim) i mówi po polsku. Pomogła mi ona w wyborze przedmiotów, udzieliła także pewnych informacji na temat Katedry i zasad na niej panujących. Przez pierwszy tydzień ustalałam przedmioty, na które następnie uczęszczałam. Niestety, w semestrze zimowym nie odbywały się wszystkie zajęcia, na które planowałam uczęszczać (błędne informacje na stronie internetowej; swoją drogą, wszelkie potrzebne mi informacje na stronie internetowej są jedynie w języku słowackim, co stanowiło niemałe utrudnienie), wskutek czego konieczne było wprowadzenie poprawek w dokumencie Learning Agreement. Ostatecznie uczęszczałam na Dejiny Knižnic a Knižnej Kultury, który to przedmiot traktował o historii książki oraz bibliotek. Przedmiot był realizowany dwa razy w tygodniu po dwie godziny. W tym samym wymiarze godzin realizowany był przedmiot Knižnično-Informačne Zdroje a Fondy 4: Sekundárne Zdroje a Fondy, który łączył w sobie treści, które u nas poznajemy na zajęciach z Metodyki Bibliografii i Opracowań Bibliograficznych oraz Opracowania Formalnego Zbiorów Bibliotecznych. Kolejny zrealizowany przeze mnie przedmiot to Informačné a Komunikačne Technologie. Na tych zajęciach bliżej zapoznałam się z formatem MARC21 oraz programem Virtua. Pozostałe wybrane przeze mnie przedmioty to Svetová Literatúra, Etika v Knižnično-Informačnej Profesji oraz Terminologia Odboru. Ponadto uczęszczałam na dwa kursy językowe. Ponieważ kurs języka angielskiego nosił nazwę Odborna Angličtina (co oznacza „fachowa angielszczyzna”), miałam nadzieję, iż zajęcia pozostaną w związku z kierunkiem studiów. Miałam na przykład nadzieję na poznanie fachowej terminologii. Niestety, w tym punkcie czekało mnie rozczarowanie. Kurs okazał się zwykłymi zajęciami z języka angielskiego. Bardzo zadowolona jestem natomiast z drugiego kursu językowego, mianowicie mowa tu o zajęciach z języka słowackiego (Slovenský Jazyk Ako Cudzí Jazyk). Zdecydowanie dobrym posunięciem było stworzenie osobnych grup dla osób z krajów słowiańskich. W ten sposób możliwe było nauczanie od podstaw, ale w sposób intensywny i w szybkim tempie. Kurs ten, wraz z dużą dozą zaangażowania i determinacji, zajęciami prowadzonymi w języku słowackim oraz koniecznością prowadzenia rozmów w języku słowackim (rozmowy ze studentami z Katedry, osobami z akademika, a także konieczność porozumiewania się na ulicy) pozwolił mi dość szybko nauczyć się języka na poziomie wystarczającym do komunikacji. Co więcej, poznałam język na tyle dobrze, iż możliwe było pisanie kolokwiów i zdawanie egzaminów właśnie w języku słowackim (miałam jednak prawie zawsze możliwość z korzystania ze słowników). Zaliczyłam na ocenę pozytywną wszystkie wybrane przeze mnie we wrześniu przedmioty, co pozwoliło mi uzyskać aż 35 punktów ECTS. Katedra dysponuje dwoma dobrze wyposażonymi salami komputerowymi, a także rzutnikiem elektronicznym, który jest wykorzystywany na większości zajęć. Zwykle, jeżeli nie jest dostępny, wykładowcy korzystają z tradycyjnego rzutnika. Wykorzystywanie przez nich takich pomocy znacznie ułatwiało mi sporządzanie notatek podczas zajęć. Jedna z sal komputerowych jest przeznaczona do zajęć dydaktycznych, druga natomiast docelowo służyła studentom w czasie poza zajęciami. Niestety, z powodu remontu budynku, często była niedostępna. Właśnie ogólnie dostępna sala komputerowa jest pierwszą rzeczą, którą z przyjemnością ujrzałabym również na swojej macierzystej uczelni. Drugą sprawą wartą wzmianki jest samodzielne wybieranie przez studentów przedmiotów na studiach uzupełniających magisterskich. Ciekawym rozwiązaniem było też czasami rozmycie granicy pomiędzy ćwiczeniami a wykładem. Na przykład na zajęciach z Etyki, które były wykładami, wykładowca próbował wywołać dyskusję, a także podczas tych samych zajęć przygotowywaliśmy referaty. Bardzo podoba mi się również formuła ćwiczeń. Są one bardziej nastawione na czystą praktykę niż u nas. Podczas gdy w Polsce ćwiczenia bardzo często sprowadzają się do omawiania faktów i teorii, na Słowacji ćwiczenia polegają na wykorzystywaniu wiedzy wyniesionej z wykładów do czynności praktycznych. Wygodnym dla studentów rozwiązaniem jest zdobywanie tylko jednej oceny z jednego przedmiotu. Nie trzeba osobno podchodzić do kolokwium zaliczeniowego, a następnie do egzaminu. Takie rozwiązanie ułatwia fakt, iż wszystkie zajęcia z jednego przedmiotu są prowadzone z jednym wykładowcą. To, co najbardziej podobało mi się w organizacji nauki na Uniwersytecie w Bratysławie, to bardzo długa sesja egzaminacyjna. W grudniu, w tygodniu poprzedzającym przerwę świąteczną, nie odbywają się już zajęcia. Jest to czas, kiedy wystawiane są zaliczenia, mogą być oddawane prace semestralne, pisane kolokwia z przedmiotów, które nie kończą się egzaminem, ale mogą także mieć już miejsce egzaminy (mogą się one odbywać nawet jeszcze w czasie przeznaczonym na prowadzenie zajęć). Na sesję egzaminacyjną przeznaczony jest cały styczeń (w praktyce rzadko zdarza się ustalenie jakiś egzaminu na pierwszy tydzień roku, w tym czasie także bardzo dużo instytucji jest na Słowacji nieczynnych). Dzięki temu można mieć dłuższe ferie lub mieć sporo czasu na naukę podczas sesji. Terminem zerowym egzaminu nie jest egzamin, do którego podchodzi się przed sesją, ale ten, do którego podchodzi się przed terminem ustalonym z całym rokiem jako pierwszy. Z resztą dla tamtejszych studentów nie ma to większego znaczenia, ponieważ nie jest dla nich tak istotne jak dla nas, czy egzamin został zaliczony przy pierwszym podejściu (dla nas jest to ważne chociażby ze względu na stypendium naukowe, do którego nie ma się prawa, jeżeli nie zda się wszystkich egzaminów w pierwszym terminie). Niestety, chociaż tak wydłużona sesja egzaminacyjna ma wiele zalet, ma ona także wadę. Semestr (mimo że zaczyna się wcześniej niż w Polsce) jest krótki i zdarza się, że wykładowca nie zdąży omówić ze studentami wszystkich zagadnień, które planował. Wspomniałam wyżej, iż uczelnia partnerska nie zorganizowała niczego w rodzaju tygodnia aklimatyzującego. Podczas całego semestru miały jednak miejsce trzy darmowe wycieczki zorganizowane specjalnie dla studentów zagranicznych. Na wzmiankę zasługuje wycieczka ostatnia, w ramach której byliśmy świadkami rekonstrukcji bitwy pod Austerlitz. Na pochwałę zasługuje już sam pomysł i inicjatywa, ale i organizację oceniam bardzo pozytywnie. Mimo, iż niektóre etapy i momenty związane z wyjazdem były trudne, a pobyt na uczelni partnerskiej trudno nazwać sielanką, pobyt za granicą niósł za sobą wiele pozytywów. Najważniejszym niewątpliwie jest nauczenie się języka słowackiego. Wartościowym doświadczeniem było mieszkanie w akademiku (nigdy wcześniej nie mieszkałam w domu studenckim). Bezpośrednio z tym wiąże się również fakt poznania wielu osób z całej Europy oraz spoza Starego Kontynentu. Również miasto okazało się bardzo przyjaznym, przyjemnym miejscem do mieszkania. Bratysława jest nie tylko pięknym i bezpiecznym miastem, w którym jest wiele miejsc wartych zobaczenia, ale także na wzmiankę zasługuje fakt niedużej odległości dzielącej miasto od Wiednia oraz Budapesztu, co umożliwia zwiedzenie większej ilości europejskich miast, niż samą stolicę Słowacji. Ponadto ceny połączeń lotniczych są dużo niższe od polskich cen, stąd też dość duże zainteresowanie studentów podróżami także do dalszych zakątków Europy. Określając wyjazd jednym słowem, zdecydowanie można uznać go za udany. Nie da się zaprzeczyć, że dostarczył mi on wielu niezapomnianych wspomnień. Dominika Paleczna