Smoki, kozy, lajkoniki

Transkrypt

Smoki, kozy, lajkoniki
SMOKI, KOZY, LAJKONIKI
Katarzyna Janowska
„Polityka” 2004, nr 24
Zwykli ludzie w zwykłych życiowych sytuacjach byli gwiazdami 44 Krakowskiego
Festiwalu Filmów Dokumentalnych.
Zmarły niedawno dokumentalista Maciej Szumowski (przez lata dobry duch
krakowskiego festiwalu) uważał, że ze wszystkiego można zrobić film, trzeba tylko wiedzieć
po co. Nagrodzeni w tym roku twórcy musieli znać tę zasadę.
Młodzi filmowcy, a pojawiło się ich w konkursie sporo, nie szukali tematów
ekstremalnych. Rozglądali się uważnie wokół siebie. Leszek Dawid, reżyser filmu „Bar na
Victorii” nagrodzonego Srebrnym Smokiem i Srebrnym Lajkonikiem, znakomitych bohaterów
znalazł w swoim rodzinnym miasteczku. Dwaj młodzi bezrobotni postanawiają jechać za
chlebem do Londynu. Wysiadają z autobusu na dworcu Victoria i, podobnie jak w ostatnich
tygodniach tysiące Polaków, przeżywają rozczarowanie. Pracy nie ma. Koledzy nie odbierają
telefonów. Reżyser konsekwentnie pokazuje ich wyobcowanie i samotność. Są śmieszni w
zderzeniu z wielkim miastem, ale nie żałośni. Z minuty na minutę bardziej ich lubimy.
Zostawiamy ich na londyńskiej ulicy. Z epilogu dowiadujemy się, że znaleźli pracę.
Mocno swoją obecność na Festiwalu zaznaczyli studenci z Mistrzowskiej Szkoły
Andrzeja Wajdy, których artystycznym opiekunem jest Marcel Łoziński. „Kuracja” – zabawny
i czuły film Marcina Cuske o pensjonariuszach sanatorium w Ciechocinku został wyróżniony
dyplomem. Może gdyby reżyser odważniej operował nożyczkami i skrócił
ponadpięćdziesięciominutowy film, wyjechałby z Krakowa z Lajkonikiem. Zbyt długi metraż,
dyktowany przez okienka telewizyjne, jest od lat bolączką filmów konkursowych.
W tym względzie przewagę nad polskimi reżyserami mieli Brytyjczycy (mocna
reprezentacja w konkursie międzynarodowym: 18 filmów na 70 konkursowych), którzy robią
filmy krótsze i precyzyjnie skonstruowane.
Andrzej Wajda (wręczał Złotego Smoka, Grand Prix Festiwalu) zachwycał się
umiejętnym nawiązaniem do tradycji angielskiego kina w krótkiej, perfekcyjnej brytyjskiej
fabule „Osa", która zwyciężyła w konkursie międzynarodowym. Bohaterką filmu jest
dwudziestotrzyletnia matka samotnie wychowująca czwórkę dzieci. Andrea Arnold sprawnie
buduje świat przywołujący na myśl społeczne kino Kena Loacha. Przewrotne zakończenie
dwudziestominutowej fabułki wpisuje się w pozytywny klimat filmów pokazanych w tym roku
w Krakowie. Anglicy zdobyli także nagrodę dla najlepszego filmu animowanego („Dom” reż.
Vivienne Jones) oraz fabularnego („Żegnaj, okrutny świecie” reż. Vito Rocco).
Pozytywna energia emanuje z filmu Jacka Bławuta, zdobywcy Brązowego Lajkonika
w konkursie polskim. Jego bohater od piętnastego roku życia przebywa w poprawczakach i
więzieniach. Na głowie wytatuował sobie hasło „born dead” (tytuł filmu), bo więzienie to
bezczynność i beznadzieja. W ramach więziennego programu Duet zaczyna pracę z dziećmi
głęboko upośledzonymi. Więzień recydywista przeobraża się w nauczyciela, a może raczej w
starszego brata, który cierpliwie opiekuje się rodzeństwem. Temat, przy którym łatwo popaść
w czułostkowość, w rękach Bławuta stał się festiwalową perłą. Reżyser przed ceremonią
musiał pojechać do domu po marynarkę, w której rok temu odbierał w Krakowie główną
nagrodę za film „Kraj urodzenia”. Zapowiedział, że w przyszłym roku przez cały czas będzie
ją miał ze sobą.
Festiwal Polski wygrał świeży i interesujący film Piotra Szczepańskiego „Generacja
CKOD”. Reżyser, dawniej pracownik agencji reklamowych, za własne pieniądze zrobił film o
undergroundowym zespole muzycznym Cool Kids of Death, który nie tak dawno stał się
objawieniem na scenie muzycznej. Autorowi udało się uchwycić moment, gdy CKOD z
nieznanej kapeli staje się gwiazdą. Muzycy mają świadomość zagrożeń, jakie niesie wyjście
na overground. Reżyser uchwycił coś więcej niż tylko historię jednej kapeli. Pokazał
mechanizm działania kultury masowej, która żywi się buntem, zawłaszcza go, czyniąc
częścią rynku.
Typowana w kuluarach do głównej nagrody pełna wdzięku i humoru „Ballada o kozie”
Bartka Konopki (student szkoły Wajdy) ze świetnymi zdjęciami młodego operatora Piotra
Rosołowskiego dostała jedynie nagrodę publiczności. Film opowiada o eksperymencie
lokalnych władz, które w ramach pomocy najuboższym sprezentowały kilku rodzinom kozy.
Zwierzęta miały dostarczać sera i mleka. Stały się źródłem radości. Film Konopki wraz z
„Barem na Victorii” były przebojami festiwalu. Wiadomość o wyróżnieniu dla „Kozy” pojawiła
się w chwili, gdy jury tłumaczyło się przed zirytowaną publicznością, dlaczego nie przyznało
filmowi żadnej nagrody.
Wśród nagrodzonych filmów nie znalazł się wzruszający dokument o wieloletnim
dziennikarzu „Polityki" Andrzeju Wróblewskim, który zmaga się z nieuleczalną chorobą.
Wygrały filmy o zacięciu społecznym, zgodnie zresztą z tradycją krakowskiego festiwalu.
Albert Maysels, światowej sławy amerykański dokumentalista, tegoroczny laureat
Smoka Smoków, mówił, że obecnie triumfy święci kino Michaela Moora (Palma w Cannes za
film o George'u Bushu): „On stara się człowieka przyłapać, a ja dotrzeć do ludzkich serc. On
jest propagandzistą, a ja dokumentalistą”.
W tym roku w Krakowie filmy pokazali przede wszystkim dokumentaliści.
Katarzyna Janowska