Niezwykły sen

Transkrypt

Niezwykły sen
Niezwykły sen
Mój kochany pamiętniku!
Och, ale miałam dzisiaj ciężki dzień… Dlaczego? Dzisiaj jest piątek,
a to oznacza siedem lekcji, basen i Flik. Byłam bardzo zmęczona, na lekcjach
braliśmy nowe, ważne tematy, a do tego powieki były takie ciężkie, z trudem
je podnosiłam…
Przez cały dzień starałam się przypomnieć sobie, co śniło mi się wczorajszej
nocy. Pamiętałam tylko tyle, że był jakiś duch. Nic więcej. Po długich
rozmyślaniach wszystko mi się przypomniało. To był niesamowity sen, dlatego
muszę Ci go opisać, a Ty mnie uważnie słuchaj.
Wczoraj położyłam się spać dosyć późno. Zanim zdążyłam porządnie okryć
się kołdrą, już leżałam zmęczona na poduszce, a powieki okryły mi oczy i…
Nagle znalazłam się w jakimś innym mieście. Zaskoczyły mnie wielkie ulice
i potężne „drapacze chmur”, które dotychczas widziałam tylko na zdjęciach
i pocztówkach. Ogromne neonowe szyldy reklamowały „super produkty”
i „najtańsze sklepy w mieście”. Była dosyć chłodna, wietrzna noc. Było mi zimno,
miałam na sobie tylko dżinsy i podkoszulek. Kiedy szłam po chodniku, mój brzuch
coraz częściej domagał się pokarmu. Znalazłam jakieś liche grosze i z tą niezbyt
pokaźną sumą weszłam do pierwszego napotkanego sklepu. Chodziłam między
półkami, szukając czegoś, co chociaż częściowo zaspokoi mój głód. Niestety, moja
kwota nie odpowiadała żadnej cenie. Byłam załamana. Nagle spostrzegłam,
że do sklepu wchodzi moja koleżanka z podstawówki – Iza. „Nadchodzi ratunek”
– pomyślałam. Podbiegłam do Izy:
- Hej Iza! Co tam u Ciebie? Dawno się nie widziałyśmy!
- Cześć. U mnie nic, co mogłoby Cię interesować.
- Izka, mam do Ciebie taką prośbę: akurat dzisiaj nie wzięłam pieniędzy z domu,
a na dodatek jestem głodna. Jakbyś mi pożyczyła złotówkę, to byłabym
wdzięczna…
- Co? Tobie? Ty nigdy nie masz pieniędzy! Skąd mam pewność, że mi je zwrócisz?
A w ogóle to ja się nie zadaję z biedakami!
- Iza, co Ty wygadujesz?! Przecież znamy się od lat, wiesz, jaka jestem! Dlaczego
tak nagle zmieniłaś o mnie zdanie? Co na to wpłynęło?
- Och, nie okłamuj mnie, zawsze taka byłaś, tylko ja tego nie zauważałam! Zawsze
byłaś fałszywa! No i biedna! Idź żebraczko, gdzie indziej!
Byłam załamana i zdruzgotana. Iza?? To nie mogła być ona. Poznałyśmy się
w przedszkolu i od tamtej pory byłyśmy dobrymi koleżankami. O tempora!
Co za czasy! Zamyślona szłam chodnikiem. A nawiasem mówiąc, która jest
godzina? Czy ja nie powinnam być w domu? A propos, gdzie jest mój dom?
- Dobry wieczór, przepraszam, czy ma pani zegarek? – zapytałam spotkaną panią.
- Mam czy nie mam, to moja sprawa, a Ty nie musisz wiedzieć takich rzeczy. Już
po wyglądzie poznałam, że jesteś rozkapryszoną dziewczyną, która nie umie się
porządnie się ubrać. Co za spodnie?! Pewnie leżały w Twojej szafie od bitwy pod
Grunwaldem. A ta bluzka… Niebieski kolor nie jest już modny, ale widać ty na to
nie zważasz. Odejdź stąd dziewucho, i niech Cię więcej nie widzę! – odrzekła
zirytowana pani i odeszła w druga stronę.
O co chodzi? To jakaś gra? Może Prima Aprilis? Raczej nie, jest typowy
zimowy wieczór. Dlaczego ta pani potępia mnie za moje ubranie? Przecież „nie
szata zdobi człowieka, a serce”. A, szczerze mówiąc, ta kobieta miała śmieszny
kapelusz. Jak można w takim czymś chodzić? Ja bym się wstydziła.”
Brrr… Jak zimno! Gdzie mogę się schować? Czy jest tu jakakolwiek osoba,
która o mnie myśli? Która martwi się, gdzie jestem i czy nie jest mi chłodno?
Z tego zamyślenia wytrąciła mnie jakaś kobieta w długim, ciemnym płaszczu
i kapturze. Pytała, czy nie mam złotówki, bo chce kupić dziecku bułkę. Była
to jakaś cyganka – tak mi się wydawało.
- Nie – odpowiedziałam bez chwili zastanowienia.
- Na pewno? Kasieńka jest bardzo głodna…
- Raczej nie. – odpowiedziałam z brakiem zainteresowania. Nagle poczułam dziwne
gorąco, szczególnie na prawej nodze w okolicy kieszeni dżinsów. Włożyłam tam
rękę i … Gorące! Co to? Ach, to moje grosze. Dlaczego tak parzą?
- A co znajduje się w twojej prawej kieszeni? – zapytała kobieta innym, nieco
znajomym głosem – czy warto oszukiwać Olu? Prawda jest czasami straszna, ale
mimo wszystko jest prawdą i nie psuje naszego serca tak jak kłamstwo. Kobieta
zdjęła swój ciemny płaszcz i ujrzałam panią Monikę! Tak, to z pewnością była
nasza polonistka. Poznałam ją. Ten sam głos, te same włosy, identyczny uśmiech.
Była ubrana w długą, biała suknię okrytą białym płaszczem. Jej postać była
półprzezroczysta. Przez jej ciało widziałam ludzi idących chodnikiem. Unosiła się
niewysoko w powietrzu, tak, że krawędzią sukni muskała ziemię. Cała jej osoba
jaśniała dziwnym światłem, które dawało dużo ciepła.
- Proszę pani, ja nie chciałam, to znaczy… Czy wie pani, o co w tym chodzi?
Dlaczego ludzie są dla mnie tacy niemili? Gdzie jest moja rodzina? Jak daleko
stąd jest do Sandomierza? Czy może mi pani to wszystko logicznie wytłumaczyć?
- Spokojnie i powoli, Olu. Rozumiem twoje zdenerwowanie, ale zachowaj
cierpliwość.
- Ale jak? Proszę pani, to wszystko jakaś dziwna gra! Pewnie zaraz wszyscy
wyskoczą z okrzykiem „ Prima Aprilis” i wszystko dobrze się skończy, prawda?
- Nie , to nie jest żadna gra. Przyszłam Tu do ciebie z pewna misja. Czy
pamiętasz o czym rozmawialiśmy na ostatniej lekcji?
- Proszę pani, jeżeli zamierza mnie pani pytać, to ja poproszę od razu
nieprzygotowanie. Mogę odpowiadać jutro.
- Widzę, ze sama muszę odpowiedzieć na to pytanie. Od tygodnia omawiamy
lekturę pt. ”Opowieść wigilijna”, pamiętasz?
- Tak proszę pani, trzy duchy, Marley, Scrooge…
- Dokładnie, a zatrzymajmy się teraz na dłużej przy tym bohaterze. Czy
pamiętasz, jaki był?
- Tak, Scrooge był samotny, egoistyczny, opryskliwy, obojętny, skąpy i ciągle
niezadowolony.
- Doskonale. Na szczęście zmienił się za sprawa odwiedzin trzech duchów, tak?
- Tak, proszę pani. Zjawy pokazały mu, jak wyglądają, wyglądały i mogą wyglądać
Święta Bożego Narodzenia, jeżeli nadal będzie postępował tak, jak to robił
dotychczas. Dały ostatnią szansę zmiany.
- Trafiłaś w samo sedno, Olu. Zmienił się pod wpływem duchów, obrazów, które
zobaczył i skruchy, która narodziła się w jego sercu. Zastanowiły cię dziwne
spotkania z Iza i starszą panią? Jak już wspomniałam, przybyłam tu z ważną
misją. Każdy człowiek ma prawo do błędów. Każdy z nas może się też zmienić.
Przyszłam tu, aby uświadomić ci, jak zdarza ci się postępować w stosunku do
innych. Nie wszystkich traktujesz równo. Czasem oceniasz kogoś po wyglądzie lub
stanie portfela. Rozmowa z Iza pokazała ci, do czego może prowadzić ten sposób
oceniania innych. Możesz stać się skąpa, chciwa i zachłanna. A to chyba nie jest
twój ideał? – zapytała pani Monika.
- Nie … - odpowiedziałam w zamyśleniu. Pani ma całkowitą racje. Nie zauważałam
swoich wad, dlatego ich nie zmieniałam. Znów z uwaga przysłuchiwałam się słowom
polonistki.
- Potem rozmawiałaś ze starszą kobietą. Była ona uosobieniem zgryźliwej
i opryskliwej egoistki. Pomyśl teraz, chyba zdarza ci się czasem oceniać kogoś
po tym, czy ma super modne spodnie czy kurtkę po starszym rodzeństwie,
prawda?
- No tak… Niestety tak!
- Właśnie dlatego przyszłam ci pomóc. Najważniejsze są chęci i szczera ocena
siebie. Zdarza się , że mimo wielu błędów popełnionych w życiu, nie widzimy
swoich wad, które musimy zmienić.
- Tak, w moim życiu szczególnie.
- Nie trzeba przesadzać – powiedziała pani – widzę Olu, że moje słowa dotarły
głęboko do twego serca i sumienia. Wierzę w to, że zmienisz się na lepsze.
Na pewno zdarzy się, że zgubisz drogę i nie będziesz wiedziała, co dalej robić.
Wtedy przypomnij sobie zdanie naszego wieszcza narodowego „miej serce
i patrzaj w serce”. A teraz muszę już wracać, a ty – powiedziała pani Monika
całkiem już innym głosem – a ty lepiej wstawaj, bo już wpół do siódmej i na stole
stygnie herbata.
Otworzyłam oczy i ujrzałam mamę. Spojrzałam na zegarek – 6:35. Cóż, czas
wstawać. Szkoła czeka.
I jak ci się podobało, Mój Kochany? Mam nadzieję, że nie zasnąłeś? Chyba
nie znudziło cię to za bardzo? Ale ja już muszę kończyć, bo przypomniałam sobie
o ćwiczeniach z języka polskiego zadanych na jutro.
Żegnaj Pamiętniczku!
Ola Rożek, kl.I a