WSPOMNIENIA CZ. VI / Gdzie są chłopcy z tamtych lat... [podpis

Transkrypt

WSPOMNIENIA CZ. VI / Gdzie są chłopcy z tamtych lat... [podpis
WSPOMNIENIA
CZ. VI / Gdzie są chłopcy z tamtych lat...
[podpis] Paweł KWAŚNIEWSKI
MAGAZYN nr 4 dodatek do MAGAZYN, dodatek do Gazety Wyborczej nr 23, wydanie z dnia
27/01/1995 , str. 14
Wiesław Górnicki
Dziennikarz, który nagle poczuł się urzędnikiem państwowym. Poza tym - wieczny chłopiec,
nieuleczalnie zafascynowany mundurem i bronią. To on napisał przemówienie, którym generał
Jaruzelski otworzył stan wojenny.
Urodził się w 1931 r. "Należę do pokolenia robotniczych synów, którzy rewolucji polskiej
zawdzięczają dosłownie wszystko" - opowiadał. W 1949 r. został reporterem w "Redakcji
Czasopism Lotniczych", skąd w 1953 r. trafił do działu zagranicznego "Żołnierza Wolności". Jak
wspominają jego koledzy dziennikarze, tam poczuł się żołnierzem i uczucie to miało go już nigdy
nie opuścić.
W styczniu 1956 r. polemizuje w "Po prostu" z Urbanem, dopatrującym się przyczyn braku
ideowości młodego pokolenia w fatalnej propagandzie i politycznej nadgorliwości ZMP. Górnicki:
"Młoda inteligencja nie ma żadnych specjalnych pretensji pod adresem władzy ludowej (...) Oni
zjedli już owoc z pewnego drzewa, co ich raz na zawsze uodporniło na ciekawość życia". Sam
Górnicki owocu z pewnego drzewa nie zjadł, gdyż na ciekawość życia, zwłaszcza na Zachodzie,
uodporniony nie został. W latach 1956-1962 prowadził dział zagraniczny tygodnika "Świat", potem
został korespondentem PAP w Nowym Jorku.
Pracę tę kończy honorowo. W 1967 r. Izrael wygrał tzw. wojnę sześciodniową. Rząd PRL zerwał
stosunki dyplomatyczne z Tel Awiwem. Miał to być wstęp i pretekst do nagonki antysemickiej,
której kulminacja nastąpiła po marcu 1968 r.
Górnicki tuż po zerwaniu stosunków z Izraelem wysłał do Warszawy nie szyfrowaną depeszę:
"Całkowicie i pod każdym względem nie zgadzam się z naszą decyzją o zerwaniu stosunków, co w
odpowiednim czasie, w odpowiednim trybie zakomunikuję odpowiednim instancjom. Nie dlatego,
żebym chciał wpłynąć na losy świata, ale dlatego, że pragnę po prostu zachować czyste ręce w tej
obłędnej aferze i nie przykładać się ani jednym słowem do aktów, które mnie napawają zgrozą i
obrzydzeniem (...) W razie czego bardzo proszę pamiętać, że ja byłem przeciw, jak mówi poeta, i
nie troszczę się o konsekwencje, aż do odwołania włącznie. Przez parę lat żyłem w przekonaniu, że
umiemy zachować jakiś ślad godności narodowej i trzeźwości, co znowu okazało się
nieporozumieniem (...) Jednakże na zasadzie absolutnie protokolarnego zapisu, bez jednego słowa
komentarza, nie mogę Was ostatecznie zawieść w tak drastycznej sytuacji, a zarazem nie chcę
stworzyć wrażenia, jakobym się przyłączał, albowiem się nie przyłączam. Jeśli akceptujecie tę
formułę, od jutra zaczynam pisać - krótko, z dyzgustem, oschle i w stylu protokołu z obdukcji
zwłok". Ówczesny szef Biura Prasy KC PZPR, Stefan Olszowski, obawiając się, że Górnicki
wybierze wolność w Ameryce, polecił sprowadzić go do kraju ostrożnie i z zachowaniem pozorów.
Górnicki uciekać nie miał jednak zamiaru. Po powrocie w 1968 r. został komentatorem "Życia
Warszawy". Gdy redakcja podporządkowana została "betonowemu" Komitetowi Warszawskiemu
PZPR, odszedł. Przygarnął go "Przekrój".
W 1971 r. zasłynął artykułem "Chochoły" w "Życiu Warszawy", w którym napisał, że
społeczeństwo nie nadąża za światłą myślą ekipy Gierka: "Dramatyczny paradoks polega na tym, że
pierwszy raz od niepamiętnych czasów postawa kierownictwa politycznego kraju wyprzedza
znacznie stan świadomości społecznej".
Schyłek lat 70. to powrót Górnickiego do świata praktycznej polityki. Najpierw w 1979 r. na
zlecenie KC pisze "Dziwny świat Stefana Kisielewskiego" ("Kultura"). Po stwierdzeniu u Kisiela
"obsesyjnej wprost antypatii do wszelkich form współczesnej państwowości polskiej" Górnicki
przechodzi do wniosków: "Sądzę, że byłaby pora odebrać Kisielewskiemu tę bezprawnie
przywłaszczoną koszulę Rejtana".
W dwa lata później zaangażował się w obronę Tadeusza Samitowskiego, dziennikarza TV, którego
za manipulowanie informacjami w reportażu o działaczu "Solidarności" postawiono przed sądem
honorowym Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
W 1981 r. zostaje doradcą premiera Jaruzelskiego i oświadcza, że jest już tylko urzędnikiem
państwowym. W stanie wojennym nosi mundur oficerski - twierdząc, że jest świetny na każdą
okazję.
Górnicki w stanie wojennym i w latach 80. pisał Jaruzelskiemu przemówienia (niektóre, jak z dumą
wspomina, i po 26 razy), publicznie bronił jego polityki i dawał odpór wrogom socjalizmu
("Reagan jest to człowiek dosyć prymitywny", "sztab doradczy Białego Domu są to ludzie o
mentalności w najlepszym razie drobnych sklepikarzy").
Paradoksem w postaci Górnickiego jest to, że mogąc być przez środowiska opiniotwórcze
znienawidzony, w najgorszym wypadku był nie lubiany. Publiczne wyskoki dawni koledzy
dziennikarze dość chętnie kładli na karb nie tyle przekonań, ile ułomności charakteru i okresowych
napadów publicystycznego szaleństwa.
Po 1989 r. usunął się w cień. Publikuje polityczne rozważania w miesięczniku "Dziś" Mieczysława
Rakowskiego. Warszawskie salony podejrzewają, że jest felietonistą "Nie" (pseudonim "Krewa").
Wydawniczym wydarzeniem marca 1994 r. była wspominkowa książka Górnickiego "Teraz już
można". Kulis wielkiej polityki autor w niej nie objaśnił - jest to raczej aria z opery buffo. Bohater i
autor w jednej osobie pociąga za sznurki polityki ważniejszej części ziemskiego globu. Wielcy tego
świata zaś dzielą się na tych, którzy Górnickim są oczarowani i na tych, którzy na jego widok
zgrzytają zębami, z niechęcią podszytą wielkim szacunkiem.
"Teraz już można" ujawnia zaskakujący rys charakteru Wiesława Górnickiego, upozowanego dotąd
na ascetycznego kapłana polityki w wojskowym mundurze. Tajemnica, którą skrywał tak długo, to
wielka skłonność do uroków życia, zwłaszcza tych w najlepszym gatunku.
Zatem: Wiesław Górnicki - reporter i urzędnik, asceta i sybaryta, człowiek władzy i człowiek
cywilnej odwagi.
[podpis pod foto]
WIESŁAW GÓRNICKI (W MUNDURZE) I GENERAŁ JARUZELSKI NA SPOTKANIU Z
DZIENNIKARZAMI, TOWARZYSZĄCYMI KANCLERZOWI NIEMIEC WILLY
BRANDTOWI. 1985 ROK.
Paweł KWAŚNIEWSKI
[autor fot./rys] Fot. Matuszewski/PAP/CAF
RP-DGW_D
Tekst pochodzi z Internetowego Archiwum Gazety Wyborczej. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez odrębnej zgody Wydawcy zabronione.
© Archiwum GW 1998,2002,2004

Podobne dokumenty