(męskiej) myśli pedagogicznej. Przegląd stronniczo

Transkrypt

(męskiej) myśli pedagogicznej. Przegląd stronniczo
Sławomir Sztobryn
Status kobiety w (męskiej) myśli pedagogicznej.
Przegląd stronniczo wybranych stanowisk[1]
Zastanawiając się nad tematyką konferencji nieodparcie nasuwa się przekonanie, że
poruszamy temat, który mimo woli organizatorów ujęcia możliwie najbardziej różnorodnego i
tolerancyjnego nadal prezentowany jest z określonej perspektywy kobiety-towarzyszki mężczyzny.
Dlatego też aby niczego nie kamuflować i świadomie, subiektywnie mówić o kobiecie z pozycji
mężczyzny przyjęliśmy powyższy temat wystąpienia.
Punktem wyjścia naszych, nie do końca poważnych, rozważań jest konstatacja oczywista,
lecz nie werbalizowana, że myślą pedagogiczną od początków kultury śródziemnomorskiej
zajmowali się przede wszystkim mężczyźni, a to oznacza, że ich stanowisko będzie uwarunkowane
osobistymi i kulturowo-cywilizacyjnymi schematami myślenia, mocno wpływającymi na projekty
wychowawcze dotyczące płci pięknej. Rozrzut formułowanych stanowisk jest duży – od totalnej
negacji kobiety, po jej ubóstwienie. W obu skrajnościach pomysły równie fałszywe co
niesprawiedliwe. Ponieważ nie wydaje się możliwe w maleńkim referacie pokazanie i źródłowe
potwierdzenie wielokształtności wszystkich mitów, fałszywych pochlebstw z jednej strony jak i nie
da się ukryć obecnej wszędzie i od pradziejów walki płci z drugiej, przeto wybieramy co bardziej
pikantne i obrazoburcze zjawiska jakie w literaturze pedagogicznej można odnaleźć.
Już w antyku wielcy filozofowie, którzy na całe tysiąclecia wycisnęli swe piętno
rezygnowali z powagi i wysokiego tonu dajmoniona gdy wypowiadali się o kobietach. Świetną
próbkę tego mamy u Sokratesa, który zapytany przez młodzieńca czy ma się żenić czy też nie
wypowiedział następujący apoftegmat: cokolwiek z tych dwu rzeczy zrobisz, zawsze będziesz
żałował. Jeszcze mocniej acz w podobnym tonie mawiał Antystenes: jeżeli weźmiesz piękną
będziesz miał wspólną, jeżeli brzydką, będziesz miał utrapienie[2]. W Helladzie miłującej chłopców
takie słowa nie mogły budzić zdziwienia. Czasem niewiastę szacowano jak konia na targu.
Ilustracją tego jest przypowieść Plutarcha o Spartanach, którzy ukarali swego króla Archidama za
to, że pojął za żonę kobietę niskiego wzrostu, twierdząc, że nie królów lecz królątka będzie
płodził[3] . Mogła więc być niewykształcona, brzydka i biedna byle okazała. Cielesność kobiety –
choć zazwyczaj jako tabu traktowana – zawsze miała znaczenie dla mężczyzn, a nawet uzyskała
sankcję w jednej z najbardziej znaczących w dziejach ludzkości filozofii – u Arystotelesa. Jego
słynna teoria formy i materii miała swój pedagogiczno-eugeniczny wymiar, kobieta dawała swemu
potomstwu materię czyli cielesność, coś powszechnego lecz nieukształtowanego, dopiero
mężczyzna nadawał formę czyli ducha. Jeśli dodamy do tego niższy status świata materialnego
wobec duchowego jasnym będzie uprzywilejowanie mężczyzn w antyku. Na ciekawy aspekt tej
nierówności wskazał Antoni Danysz omawiając stanowisko Platona wobec kary fizycznej
wymierzanej obu płciom. Plagi mogły być stosowane wobec mężczyzn do 30 r. ż., ale wobec kobiet
do czterdziestki[4]. Chrześcijaństwo, które uczyło się filozofii od Platona i Arystotelesa nie mogło
odejść zbyt daleko od legalizowania pozornie naturalnej nierówności. Biblijny mit o stworzeniu
Ewy z żebra Adama sprowadzał odmienność do podrzędności. Św. Tomasz najpoważniejszy pisarz
chrześcijański – przypieczętował swym autorytetem ową nierówność już w momencie poczęcia.
Sądził bowiem, a nikt nie ośmielił się powiedzieć, że król jest nagi, iż płód męski staje się
człowiekiem po upływie 40 dni. Żeński aby dobić się swego człowieczeństwa potrzebuje jeszcze
raz tyle!?[5]. Rzymski komediopisarz Terencjusz by pozostać jeszcze przez chwilę wśród pisarzy
antyku sądził, że za zaniedbania związane z wychowaniem potomstwa winę ponoszą głównie
matki, Arystoteles najchętniej winą tą obarczał wdowy[6]. My mężczyźni jak zwykle dawaliśmy z
siebie wszystko co najlepsze. Plutarch, który był powszechnie czytany w epoce odrodzenia i często
cytowany, zło też raczej po jednej stronie widział: Kto chce mieć dobre dzieci nie powinien się
wdawać ku ledajakiej białej głowie. Epokę średniowiecza, choć i tam o kobietach w różnym tonie
pisano pozostawiamy bez komentarza sądząc, iż tkwi w niej jeśli nie sprzeczność to przynajmniej
trudność polegająca na tym, że do jednej, męskiej niewiedzy dochodzi druga doktrynalna. Wyrazić
to obrazowo można tak: choć murarz i marynarz obserwują to samo roziskrzone niebo, to przecież
tylko jeden z nich potrafi nawigować.
Bardzo bogata w treści jest literatura odrodzeniowa. Zdaniem Wiktora Wąsika w XVI i
XVII stuleciu może w związku z częstymi procesami czarownic powstał problem wartości płci
niewieściej w ogóle[7]. Czy to przypadek czy specyfika męskiej perspektywy? Można pokusić się o
sąd, że ludzie odrodzenia dużo mówią o ideale żony, ale milczą o ideale męża. Jest w tym milcząco
założone apriori: mężczyzna jest doskonalszy od kobiety, nie trzeba go poprawiać, któżby zresztą
śmiał, ponad nami już tylko Bóg... Pisarzem, którego w przeszłości chętnie wciągano do panteonu
pedagogów był Mikołaj Rej. Ze swoją rubasznością i dosadnością świetnie pasuje do naszego eseju.
To on właśnie w krótkim wierszu wyraża bezmiar niezrozumienia dzielący kobiety i mężczyzn:
Nie jest żadne zwierzę tak uporne, waśniwe
I pletliwe, jak białogłowy, to stworzenie dziwne,
któremu wszystko się we łbie kręci
Wszystko coś sprzeciwne
A i intelekt niewieści mu nie wystarczał, czym specjalnie nie różnił się od znacznie
głębszych niż on sam pisarzy odrodzenia jak Erazm z Rotterdamu czy Montaigne. Całe trio
wypowiadało się lekceważąco z różnymi odcieniami[8]. Rej dał temu postać przysłowia:
Według starych powieści przedsię na cienkiej nici ten rozum niewieści[9].
Ten skrajny punkt widzenia łagodził – pisząc o Reju – Antoni Karbowiak. Choć nie omieszkał
przytoczyć jeszcze jednej jego „złotej” myśli, w której Rej postrzegał dziewczęta jako naród mdły,
a na wszystko snadnie pochopny to jednak stanął w jego obronie przed historią gdy ten stanowczo
przeciwstawiał się klasztornemu wychowaniu dziewcząt[10]. Nawet tak wszechstronny umysł jakim
był Andrzej Frycz Modrzewski nie przeciwstawił się popularnemu mniemaniu o niższości kobiet.
Stanisław Kot analizując jego twórczość sformułował pod jego adresem bardzo ostrą opinię, co w
przypadku tego znakomitego historyka nie było dziełem przypadku ani jego subiektywnego
potraktowania tematu. Pisał bowiem tak: Frycz, który wychowanie urządzał li tylko ku pożytkowi
Rzeczypospolitej, nie chciał widocznie czasu tracić na zastanawianie się nad kobietami, które dla
Rzeczypospolitej uważał jeśli nie za szkodliwe, to przynajmniej za zbyteczne. W swym dziele
poświęcił on nawet osobny rozdział ostrzeżeniu, „aby się białe głowy w urzędy nie wtrącały”, a
także by mężczyźni pełniący urzędy nigdy rad kobiet nie słuchali, bo kobiety choćby najzacniejsze
zawsze przedsię białe głowy[11]. W tym czasie – w połowie XVI w. – znaleźli się pisarze, którym
stereotypy nie przyćmiewały jasności umysłu, ci dostrzegali problem edukacji kobiet sygnalizując
budzące się i u nas szkolnictwo (Praxeda w Poznaniu 1553 r. ), lub wbrew niepisanej konwencji z
szacunkiem wypowiadali się o subtelności kobiecego umysłu (Andrzej Glaber z Kobylina, Ł.
Górnicki). To spychanie w Polsce kobiet na margines życia społecznego Stanisław Kot wyjaśniał
odmiennością charakterologiczną Włochów i polskiej szlachty, tam rozwinęło się życie dworskie,
które w sposób naturalny wciągnęło w wir życia – często bardzo hedonistycznego – także kobiety, u
nas obżarstwo i pijaństwo szlachty w równie ”naturalny” sposób wypędziło kobiety od wspólnych
biesiad. Kot wskazał również na silne w tamtym czasie wpływy wschodu[12].
Ciekawym zagadnieniem, które raczej marginalnie było podejmowane w literaturze jest
kwestia wychowania fizycznego dziewcząt. Z racji koncentracji uwagi na cielesności musiało
budzić podobne reakcje jak te, które wyzwala współczesna dyskusja wokół pornografii – niezdrowe
zainteresowanie i obłudną moralistykę. W epoce odrodzenia taki charakter mogła mieć dyskusja
dotycząca tańca. Tacy „światowcy” jak Łukasz Górnicki czy Jakub Sobieski raczej dostrzegali
pozytywne strony tańca – Sobieski widział w tym zdrowie i ogładę towarzyską - co prawda
własnych synów - natomiast Górnicki chciał by każda niewiasta tak tańczyła, aby znać było
niedużość jej i jakąś przyrodzoną pieszczotę[13]. Inaczej jednak patrzył na to Modrzewski, który w
obawie by dojrzewająca młodzież obojga płci swe kochania pożądliwe nie skierowała na siebie,
wolał ja trzymać z dala od tańca, które to tańce najprzedniejsze przedawanie siebie, siatki do
sprośnej, zakazanej nierządności[14]. Nie przeszkadzało to jednak - o czym wspominał za
Castiglione Górnicki - aby kobiety uczestniczyły w zapasach z mężczyznami. Był to już wówczas
zwyczaj zanikający, dający jednak wgląd w przemiany obyczajowości. Spośród innych sportów
„kobiecych” Górnicki wymieniał myślistwo i ćwiczenia siłowe. Tych ostatnich nie pochwalał, być
może miały zbyt plebejski charakter, sprzeczny z budzącą się dworską etykietą. Życie na dworze
wyznaczało nową, wobec norm średniowiecznych, rolę kobiecie, a Górnicki był jednym z tych,
którzy oponowali przeciw dość powszechnej opinii, że białogłowa najniedoskonalsze jest źwirzę
między źwirzęty. Widział w kobiecie zdolną towarzyszkę życia, która swą pracowitością dopełnić
miała przedsiębiorczość mężczyzny. Doceniał jako jeden z niewielu intelekt kobiety stawiając go
na równi z męskim. Na koniec dał ideał dobrze wychowanej damy, który o stulecie wyprzedzał
podobną konstrukcję Locke’a tradycyjnie odniesioną do mężczyzn. W Górnickim prekursora
emancypacji kobiet również widziała Aniela Szycówna. W tym wizerunku zawarł tak wiele
przymiotów, że trudno byłoby im sprostać także współczesnej kobiecie. Miała więc być dobrze
urodzona – w świecie, w którym pomiatano bękartem – oznaczało to nie tylko szlacheckie
pochodzenie; miała być dworna, lecz bez „wydwarzania”, posiadać wielki „dowcip”, wdzięk, dobre
obyczaje, być uważną i wolną od hardości, plotkarstwa, kłótliwości, kłamstwa i sprośności. Nadto
powinna być przystępna dla każdego, łatwa w pożyciu oraz ostrożna w wszelkich poczynaniach[15].
Skoro jednak taki ideał był czymś potencjalnym, to jaka mogła być rzeczywistość?
Wyraźnie Górnicki podkreślał odrębność cech męskich i kobiecych gdy wspominał o urodzie,
dbałość o nią przypisywał tym drugim, ale skądinąd wiemy, że i polska jazda uwielbiała obwieszać
się różnymi ozdobami. W każdym razie emancypacja w wersji odrodzeniowej miała się wyrażać w
takim sposobie bycia kobiety, aby nie było znać w niej nic mężczyńskiego[16]. Nic dodać nic ująć.
Zdaniem A. Danysza problematyka małżeństwa była składową problematyki pedagogicznej
tak w średniowieczu, jak i w odrodzeniu, a nawet w oświeceniu. Przywołując w kwestii poglądy
Glicznera wskazał na powagę małżeństwa, które oprzeć chciał na dojrzałości obojga, ale
szczególnie mężczyzny. Mówił tak: do żony bardzo mądrego potrzeba, lecz mądrość z laty
przychodzi. Jaką mądrość miał na myśli – szkolną, książkową, czy życiową wyjaśnia chwilę
później. Idąc w ślad za Manandrem, Katonem, Plutarchem, św. Pawłem uznał małżeństwo za ....
najlepszą pokutę za rozwiązłe życie przed ożenkiem[17]. W tym zestawieniu ideału i prozy życia
mieściły się zapewne realnie żyjące kobiety.
Ten dualistyczny obraz kobiety nie znika i w następnych epokach. Jean Jakub Rousseau
formułował z bardzo męskiego punktu widzenia swój pogląd. Jego zdaniem kobieta istnieje tylko
dla mężczyzny, a więc i jej wychowanie na ten cel winno być nakierowane. Można zgodzić się z
Maksymilianem Bienenstockiem, że pogląd ten jest zbyt naiwny, ale warto by na to spojrzeć z
innej, dialektycznej perspektywy. Czy w jedności przeciwieństw, zakładając, że relacja istnieje i w
drugą stronę, nie kryje się ziarno prawdy. Ani uniformizacja płci, ani ich przeciwstawianie nie
służy dobrze obu płciom. Tak jak Rousseau przewidywał dla pań robótki ręczne tak Jean Paul
(Richter) bronił jak nasz Górnicki ich równowartościowości i przeciwstawiał się redukcji ich
aktywności do tychże robótek[18]. W tamtym czasie wśród pisarzy pedagogicznych o dużym zasięgu
oddziaływania na świadomość społeczną tylko wspomniany Jean Paul i Henryk Pestalozzi oddawali
kobietom sprawiedliwość. Nie przeszkodziło to jednak by inni wielcy w następnej epoce (pierwsza
połowa XIX w.) nie wracali do utartych schematów postrzegania swych towarzyszek. Tak - wśród
pedagogów - pisał Bronisław Ferdynand Trentowski gdy określał kobietę jako istotę posiadającą
zaledwie połowę jaźni mężczyzny, nie mówiąc o polemice z Eleonorą Ziemięcką, której zamiast
merytorycznej odpowiedzi na wysunięte pod jego adresem zarzuty zaproponował by wróciła do
tego, na czym się zna najlepiej tj. do owych osławionych robótek. Tak również sądził i Stendhal –
pisarz, mistrz analizy namiętności ludzkich – gdy zastanawiał się która kobieta dumną jest z tego,
że umie czytać?[19].
Można by mnożyć te przykłady w nieskończoność, ale nie zmieniają one ostatecznej
konkluzji: dyskusja wokół kobiety, a węziej wokół jej kształcenia, da się ująć w rozpięciu między
miłością i wrogością, szacunkiem i pogardą, potrzebą bycia wśród kobiet i ucieczką przed nimi,
ciekawością poznawania ich odrębności i równie silną do tego niechęcią. Współczesność – w tym
także męska myśl pedagogiczna - niczego w tej relacji nie zmieniła, dla każdego mężczyzny to, co
niepoznawalne jest równie przyciągające jak przerażające.
[1] Status kobiety w (męskiej) myśli pedagogicznej. Przegląd stronniczo wybranych stanowisk, [w:]
K. Jakubiak (red.), Partnerka, matka, opiekunka. Status kobiety w dziejach nowożytnych od XVI do
XX wieku, Bydgoszcz 2000, s. 59-64
[2] A. Danysz, Erazm Gliczner jako pedagog. Studyum nad pierwszą pedagogiką polską, Poznań
1912, s. 92. Także Erazm Gliczner zalecał mężczyznom ostrożność w zawieraniu małżeństw. I on
sądził, że unikać należy kobiet urodziwych a rozpustnych. A. Rondthaler, Erazm GlicznerSkrzetuski, Zwiastun Ewangeliczny 1903, s.7.
[3] Plutarch, O wychowaniu młodzieży, Kraków 1853 przekł. F. X. Stachowski.
[4] A. Danysz, op. cit., s. 34-36.
[5] W. Tatarkiewicz, Zarys dziejów filozofii w Polsce, Kraków 1948.
[6] J. Leniek, Poglądy pedagogiczne Sebastiana Petrycego, Muzeum 1907 T. 1, s. 171
[7] W. Wąsik, Historia filozofii polskiej, Warszawa 1958, s. 137
[8] Osterloff tak komentuje poglądy Montaigne’a; wychowanie dziewcząt traktuje z
lekceważeniem; pod osłoną francusko-szlacheckiej galanterii kryje w swych poglądach na nie
wprost pogardę dla kobiety (krzywdzi ją i Vives, ale ostatecznie stawia wysoko jej zadanie
społeczne, o czym u Montaigne’a nie ma nawet śladu).W. Osterloff, Przodownicy myśli
pedagogicznej na zachodzie od czasów odrodzenia. Obrazy i szkice, Warszawa 1918, s. 19.
Ciekawy rys dawnej obyczajowości znajdziemy u Erazma, który w traktacie De pueris ad virtutem
ac litteras liberaliter instituendis (1529) wspomina o kobietach prowadzących ówczesne szkoły
elementarne, które oddawały się pijaństwu. Dla męskiej dumy było rzeczą niedopuszczalną by
kobieta prowadziła rząd nad rodzajem męskim. Dla współczesnej sfeminizowanej szkoły głos
Erazma brzmi jak zapomniane memento: Kobieta popadłszy w gniew, staje się dzikim zwierzęciem,
które się wtedy dopiero uspokaja, kiedy swoją wściekłość zaspokoi karą. A. Danysz, op. cit., s. 38.
[9] W XVI wieku pojawiła się krytyczna przypowieść związana z budzącym się dążeniem kobiet do
edukacji. Bez wątpienia mógł to być tylko sąd męski: która czyta, śpiewa, gędzie, z tej rzadko
cnotliwa będzie. Oto w całej okazałości stanął skrywany głęboko mit - kobieta uczona traci swą
„naturalną” wartość.
[10] A. Karbowiak, Mikołaj Rej na polu pedagogicznem, Przyjaciel Szkoły 1930 nr 11, s. 410. Ten
sam cytat występuje u M. Bielskiej, Rej jako pedagog, Szkoła 1904 nr 2, s. 11
[11] S. Kot, Andrzej Frycz z Modrzewa. O wychowaniu i szkole, Muzeum 1910 T. III, Dodatek 6,
s. 32
[12] S. Kot, Polska złotego wieku a Europa. Studia i szkice, Warszawa 1987, s. 120-121.
[13] F. Fidziński, Górnicki o wychowaniu fizycznym w Polsce w XVI w., Wychowanie Fizyczne
1928 T. 9, s. 339; P. Z. Dąbrowski, Instrukcja Jakóba Sobieskiego [...] w zestawieniu z poglądami
pedagogicznymi Sebastjana Petrycego, Przegląd Pedagogiczny 1924 z. 1-2, s. 95.
[14] J. Twardowski, Jan Ludwik Vives i Andrzej Frycz Modrzewski, Kraków 1921, s. 73-74.
[15] W podobnym tonie wypowiadał się Sebastian Petrycy o wychowaniu córek, w którem
największy nacisk kładzie na to, aby dziewczęta zachowały wstyd i uczciwość panieńską. To też
dziewczęta nie powinny same wychodzić z domu, tylko w towarzystwie starszej kobiety, nie
powinny się też zbytecznie bratać z chłopcami a tem mniej ich odwiedzać, bo chłopiec chytry a
dowcipny łatwo uwiedzie dziewkę, która zwykle jest niestałego i mdłego baczenia. Białogłowa ma
się tak do młodzieńca jak żelazo do magnesu. A jako jest dziewka trudna do ustrzeżenia, dał poznać
mędrzec Salomon mówiąc: Wydasz dziewkę w czystości i w panieństwie prawdziwem za mąż,
wielkiej rzeczy dokażesz. Jan Leniek, Poglądy pedagogiczne Sebastiana Petrycego, Muzeum 1907
T. I, s. 176.
[16] M. Mituła, Momenty pedagogiczne w „Dworzaninie polskim” Łukasza Górnickiego,
Przyjaciel Szkoły 1931 nr 3, s. 89-90.
[17] A. Danysz, op. cit., s. 90.
[18] W. Osterloff, Jan Paweł (Jean Paul), Wychowanie w Domu i Szkole 1910 T. I, z. 4, s. 354.
[19] I. Żukowski, Pedagogika w aforyzmach czyli zdania i myśli o wychowaniu i nauczaniu, Lwów
1914, s. 17.