W Leśniowie od wieków tryska źródełko, które dla znajdującego się

Transkrypt

W Leśniowie od wieków tryska źródełko, które dla znajdującego się
BĘDĄ KASTROWAĆ KSIĘŻY!
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 38 (446) 25 WRZEŚNIA 2008 r. Cena 3 zł (w tym 7% VAT)
Str. 7
W Leśniowie od wieków tryska źródełko, które dla znajdującego się tam sanktuarium maryjnego jest
świętym... to znaczy świetnym interesem. Ostatnio jednak w cudownej wodzie pojawiły się bakterie
kałowe i inne świństwa. Czy to oznacza krach
biznesu błogosławionych wypieków i uzdrawiającej kawy na świętej H2O? Przeciwnie! Chorobotwórcze paskudztwa też okazały się święte.
Str. 13
Str. 11
Str. 15
ISSN 1509-460X
Str. 9
2
Nr 38 (446) 19 – 25 IX 2008 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FAKTY
Sławomir Siwek, wiceprezes TVP (z nadania PiS), polecił dyrektorom ośrodków regionalnych telewizji, aby ci w jesiennej
ramówce przeznaczyli znacznie więcej czasu na programy katolickie. „Obecność Kościoła w telewizji ma rosnąć” – oświadczył Siwek. A uzasadnia to m.in. postanowieniami konkordatu. W ten sposób słowa „misja telewizji publicznej” stają się
nareszcie zrozumiałe. Misja równa się misjonarstwo.
„Byliśmy zaślepieni i głupi, źle rozumieliśmy teorię ewolucji
i do naszych herezji nakłanialiśmy innych. To był wielki błąd.
Karolu Darwinie, przepraszamy!” – oto niedawna deklaracja
Kościoła. Rzymskiego? No nie, bez przesady. Z ową odezwą
wystąpił Kościół anglikański. Watykan nie ma zamiaru przepraszać. Nawet za upieczenie na grillu Giordana Bruna.
SLD ustami posła Wenderlicha wykrzyczał, że dość już rozdawania majątku państwowego Kościołowi katolickiemu i Sojusz takie praktyki zaskarży do Trybunału Konstytucyjnego.
Jak to odwaga tanieje, gdy się jest w opozycji. Rok temu Leszek Miller zapytany przez Jonasza, dlaczego, będąc premierem, na tacy nosił episkopatowi coraz to smakowitsze kąski,
odpowiedział, że to była cena za poparcie akcesji Polski do
UE. Czy to jeszcze bagno, czy już polityka?
„Co to będzie, co to będzie...” – szepczą posłowie Platformy
Obywatelskiej i wyrywają sobie włosy z głowy. Chodzi o to,
że Tusk zarządził dyscyplinę partyjną podczas głosowania
w sprawie dnia wolnego od pracy w święto Trzech Króli. Liberalne, prorynkowe PO ma być na „nie”. Tymczasem Episkopat, który jest na „tak”, wprost zapowiada, że za obstrukcję zemści się na Platformie w najbliższej kampanii wyborczej.
„Jan Paweł II uważał generała Jaruzelskiego za patriotę, czemu dawał wyraz” – oto konkluzja tekstu opublikowanego we
włoskim „Corriere della Sera”. Jednak IPN (Instytut Plenienia Nienawiści) wie swoje i nie spocznie, dopóki gęb jego
prokuratorów nie rozjaśni widok mordu politycznego.
Gwałt pod świętym obrazem
P
óźne lato to czas wysypów. W tym roku oprócz grzybów
obrodziło aferami w Kościele, pedofilami, kazirodcami, dzieciobójcami i rusofobami. Przy okazji – żenujące i śmieszne są
niektóre komentarze w mediach na temat podobnych wydarzeń. Kiedy na przykład w Łodzi odkryto mieszkanie
z dziećmi zapeklowanymi w beczce, dało się słyszeć: „Łodzianie mogą już spać spokojnie”; „Na szczęście ten łódzki dramat już się skończył”. A po ujawnieniu molestowania chłopców przez księdza w szczecińskim domu opieki przeczytałem:
„Po tym czasie próby dla szczecińskiego Kościoła pora teraz
na modlitwę i pracę u podstaw z młodzieżą”. Zupełnie tak, jakby w Łodzi wszystkie dzieci nagle zaczęły być kochane,
a księża w diecezji szczecińsko-kamieńskiej przestali molestować małolatów. Przypomina mi to zagarnianie piasku
w kuwecie przez mojego kota. Ale cóż, odtrąbienie zwycięstwa jest zawsze bardziej wdzięczne niż bycie zwiastunem klęski. Tymczasem – biorąc pod uwagę śmiesznie niską wykrywalność podobnych przestępstw (głuche ściany domów, klasztorów i plebanii) – w naszej pięknej, katolickiej ojczyźnie co dzień rozgrywa się piekło na ziemi. I nie
wiadomo właściwie, czemu to przypisać – uszkodzonym genom Polaków czy bożej opatrzności. Je-
Nieszczęście! Wojciech Cejrowski nie wyjechał do Ekwadoru,
jak zapowiadał. Aby się przypomnieć społeczeństwu kolejnym skandalem, na łamach „Rzeczpospolitej” oświadczył, że
biała rasa jest lepsza od czarnej. Hmm... czyli czarne jest złe?
Nawet gotowi jesteśmy się z tym zgodzić...
niechciane ciąże i choroby roznoszone drogą płciową? Czy
naprawdę starzy kawalerowie w przebraniu Zorro są najlepszymi nauczycielami partnerskiej miłości i bezpiecznego seksu? Czy w tym temacie wzorem dla nas ma być Unia Europejska, czy może Iran lub Afganistan, gdzie większość problemów społecznych rozwiązuje się za pomocą kar, i to najczęściej stosowanych wobec kobiet, na przykład zgwałconych. A może chodzi o to, by upowszechnić naturalną (czy
zatem dopuszczalną przez Kościół?) metodę pozbywania się
płodów: kobieta w zaawansowanej ciąży skacze ze stołu na
sztywne nogi. Do skutku.
Prawdziwa szkodliwość Kościoła papieskiego w jego
wersji panującej nie polega na pasożytowaniu finansowym
na państwie. Tak naprawdę kilka czy nawet kilkanaście miliardów darowizn, zwolnień celnych, podatkowych i innych
wyłudzeń rocznie niewiele znaczy dla budżetu. Choć z pewnością za te kwoty, oddawane lekką ręką bogaczom w sutannach, można by dofinansować największą biedę i karmić
wszystkie niedożywione polskie
dzieci. Największy problem
polega
na
przejmowaniu
przez indoktrynowane z ambon państwo
Profesor Lew-Starowicz ujawnił, że posłowie dzwonią do niego – nieraz w środku nocy – i domagają się viagry. Natychmiast! „To zbiorowisko starych nudziarzy z pretensjami
– mówi profesor. – Tam wszyscy się nudzą, bo tematy, jakimi się mają zajmować, wcale ich nie interesują. Za to seks
– jak najbardziej”.
A może jest zgoła inaczej? Może viagra potrzebna jest im do
tego, żeby z sejmowej mównicy mogli dłużej pieprzyć bez
sensu?
„Bóg nie nazywa się Jahwe. Najlepiej mówić o nim Adonai,
czyli Pan” – ogłosił Watykan. Na szczęście papież nie nazwał
sobie boga Reksiem, Terminatorem albo Rambo. A przecież
ma do tego prawo...
Ani piekło się nie rozstąpiło, ani niebo nie gruchnęło błyskawicami, gdy nasz dziennikarz Ryszard Poradowski zadebiutował jako komentator polityczny Superstacji. Może nadejdą kiedyś i takie czasy, że „FiM” zagoszczą w Telewizji Trwam? Marzy nam się, co?
„Dotychczas istniejące partie są leniwe, my chcemy wstrząsnąć Polską, a przede wszystkim sprzeciwić się ratyfikacji traktatu lizbońskiego” – oświadczył Jerzy Robert Nowak, żydożerca, totumfacki Rydzyka, założyciel Ruchu Przełomu Narodowego. „Przełom Narodowy”... to niekoniecznie musi być
metafora – to naprawdę może przełamać Polskę. Na pół!
„Papież jest dla nas bardzo drogi” – mówią dziennikarze
z całego świata, ale nie jest to przejaw szacunku. Okazało się
(co wytropił francuski dziennik „Liberation”), że akredytacja
prasowa pojedynczego żurnalisty podczas wizyty Benedykta
XVI nad Sekwanę kosztuje redakcję minimum 2360 euro. Na
tyle Watykan wycenił zaszczyt obcowania z półbogiem.
W Szwecji każdy noworodek dostaje Personnummer (taki
PESEL). Wszystko było OK, dopóki córka pewnego małżeństwa z miasteczka Umea nie dostała numeru identyfikacyjnego kończącego się na 666. „Nasza córeczka nie jest żadną
diablicą!” – rozsierdzili się rodzice i zażądali zmiany. Personnummeru, nie dziecka. „Mamy wasze zabobony gdzieś” – odparły szwedzkie władze. Sprawa ma trafić do Strasburga.
W stanie Orisa (Indie) trwa masakra chrześcijan. Podpalane
są kościoły i mordowani ludzie, którzy nie zdążyli ukryć się
w lasach. Wszystko w imię hinduistycznego fundamentalizmu.
Historia się powtarza – tysiąc lat temu wyznawcy Swarożyca
i Kupały też kryli się w kniejach przed toporami czcicieli papieża. Czy historia religii niczego ludzkości nie nauczyła?
śli wziąć pod uwagę fakt, że polski Fritzl
zrobił sobie z własną córką
dwoje wnucząt na kozetce tuż pod dużym, świętym obrazem – należy podziękować opatrzności. Najlepiej zakupując
cegiełkę na podwarszawski „domek” dla niej. Związek tatusia
z córką musiał cieszyć się łaską, jeśli nie boską, to co najmniej miejscowego proboszcza. Ten bowiem, widząc (z reportażu w TVN wynikało, że miał do ich domu ok. 100 metrów) panującą w rodzinie miłość, swą duszpasterską opiekę
ograniczył do odebrania koperty i pobłogosławienia sakramentalnego związku z okazji kolędy.
Odpowiedzią minister zdrowia Ewy Kopacz na podobne
patologie jest projekt powstania departamentu, który rejestrowałby wszystkie ciąże Polek. Oficjalnie ma to uchronić przyszłe matki i ich dzieci przed komplikacjami i chorobami związanymi z ciążą poprzez badania, szczepienia, USG. Nieoficjalnie chodzi o ukrócenie procederu nielegalnych aborcji. Rejestracja miałaby się odbywać podczas pierwszej wizyty u ginekologa. Tyle że w przypadku związków patologicznych
żadne z pobożnych życzeń pani minister się nie spełni. Kobiety z takich rodzin (zwłaszcza na wsi) z reguły nie chodzą
na żadne badania przed połogiem. A już te, które zakładają,
że usuną ciążę, akurat dadzą się zarejestrować... Od razu umówią się z ginekologiem, który „wykonuje w gabinecie wszystkie zabiegi”. Jeśli nawet kobieta będzie zarejestrowana, to
cóż stoi na przeszkodzie, aby lekarz po skrobance wystawił
jej zaświadczenie o usunięciu martwego płodu. Cóż stoi?
Pieniążki stoją. I pewne jest, że po takim restrykcyjnym rozporządzeniu pokątnie wykonywane aborcje jeszcze bardziej
zdrożeją. A może by tak, Pani Minister, pomyśleć o wprowadzeniu normalnej, tj. świeckiej, edukacji seksualnej w gimnazjach i szkołach średnich, żeby maksymalnie ograniczyć
kościelnej, obłudnej mentalności. 30-tysięczna armia księży
i zakonników obsadzona jest na tysiącach stanowisk w krwiobiegu państwa. Nadzorców z ramienia Krk jest obecnie niemal tylu, ilu było sekretarzy partyjnych i innych członków
aparatu PZPR, czuwających nad poprawnością polityczną klasy robotniczej przed 1989 rokiem. Pamiętam konferencję jednego z biskupów podczas rekolekcji kapłańskich, w których
brałem udział. Mówił on wprost o konieczności kontrolowania wszelkich przejawów życia społecznego i politycznego
w kraju. Oczywiście pod hasłami troskliwej opieki duszpasterskiej, tzw. nadzoru duchowego. „Każdy z was – mówił biskup – musi, oprócz swojej misji kapłańskiej w parafii, pełnić
jakąś funkcję poza nią. Taki jest nasz cel. Może to być funkcja opiekuna, kapelana czy duszpasterza jakiegoś środowiska. Zresztą należą się wam za to pieniądze” – obiecał. I dotrzymał słowa. Jak pisaliśmy niedawno w „FiM”, księża na
Podkarpaciu „pracują” już nawet na etatach zakładowych psychologów. Indoktrynacja trwa nieprzerwanie, od wiejskich
przedszkoli poczynając, a na Kancelarii Prezydenta i sejmowej
kaplicy kończąc. Czym to skutkuje? Ano m.in. takimi właśnie
kuriozalnymi projektami, jak ten pani minister Kopacz. Politycy prawicy, jak wiadomo, kler uważają za swoich przewodników duchowych i autorytety moralne. Zamiast więc kierować się własnym umysłem, logiką i dobrem społecznym, przenoszą wpojone im anachroniczne, antyhumanistyczne postrzeganie i myślenie na własne decyzje. Czasem nieświadomie,
a czasem wprost stosując się do zaleceń episkopatu. Cierpimy na tym jak zwykle my – wykorzystywani przez swych
wybrańców (ojców) pod świętym obrazem.
JONASZ
Nr 38 (446) 19 – 25 IX 2008 r.
W polskich mediach każda podróż lub inne
przedsięwzięcie papieskie jest zawsze
interpretowane w kategoriach sukcesu.
Także i powolne konanie Kościoła we Francji
pokazywane jest jako przejaw żywotności.
Aż do ostatniego wiernego...
Z sukcesami papieskimi w polskiej perspektywie jest trochę tak,
jak z relacjami o zdrowiu JPII
w ostatnim okresie jego życia. Zdaniem polskich dziennikarzy, Wojtyła czuł się i wyglądał coraz lepiej,
dopóki nie zaczął z niezrozumiałych
powodów konać...
Wśród klakierów papieskiej podróży do Francji wszelkie rekordy pobił, co akurat nie dziwi, „Gość Nie-
francuskiej prowincji, bo nikt już nie
ma głowy ani środków na ich renowację. Nawet tzw. nowe wspólnoty
– ruchy religijne związane z odnową
charyzmatyczną i nowatorskimi formami życia zakonnego, tak popularne w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych – straciły dawny impet.
Przez niektóre z nich przetoczyła się
fala skandali seksualnych oraz oskarżeń o praktyki psychomanipulacyjne.
GORĄCY TEMAT
prawa jako osoba publiczna brać
udziału w nabożeństwach ani dotować środkami publicznymi przedsięwzięć religijnych. Może sobie iść do
kościoła, loży masońskiej lub kółka
wolnomyślicielskiego prywatnie, a o
sprawach wiary lub ateizmu rozprawiać z rodziną przy pałaszowaniu sałaty i sera oraz butelce dobrego wina. Te zastrzeżenia nie mają nic
wspólnego z jakąś szczególną niechęcią Francuzów do religii ani tym bardziej z pragnieniem dyskryminowania jakiegoś światopoglądu, co głupawo sugerują niektóre polskie media. Francuzi rozumieją po prostu,
że to, co publiczne, jest strefą wspólną i jako takie musi pozostać neutralne światopoglądowo. Bez świeckości demokracja i równość utracą
część swojego znaczenia, a ludziom
zwykły brak demokracji. Podobnie
jest z „pozytywną świeckością” Benedykta. Już w drodze do Francji na
pokładzie samolotu mówił, że „wartości chrześcijańskie mają fundamentalne znaczenie dla budowy państwa
i społeczeństwa. Te dwie sfery powinny być dla siebie otwarte”. Oznacza to
– ni mniej, ni więcej – przekroczenie
przez religię granicy prywatności
i wtargnięcie jej w przestrzeń publiczną, czyli zmiecenie całego dorobku
francuskiej świeckości.
Pojęciem „pozytywnej świeckości” bardzo się przejął Sarkozy, który nie rozumie albo nie chce zrozumieć, czym jest prawdziwa laickość.
Cichcem mówi się we Francji, że prezydent, syn węgierskiego emigranta,
mimo świetnego wykształcenia po prostu nie wyniósł pewnych rzeczy z do-
Francuzi zjedli żabę
dzielny”, który ogłosił na pierwszej
stronie, że „Francja wraca do Boga”. Głównym dowodem na zmartwychwstanie katolicyzmu nad Sekwaną, zdaniem autora artykułu, są niektóre paryskie kościoły, które w niedziele wypełnione są wiernymi.
Tego rodzaju sądy mogą wynikać jedynie z niezrozumienia stanu,
w jakim znalazł się francuski Kościół
oraz szczególnej sytuacji społecznej
Paryża. Zapewne nie bez znaczenia
jest też chęć pokazania jakiegoś sukcesu w kraju, w którym katolicyzm
dożywa swoich dni jako religia narodowa. Jedyna rola, jaka mu wkrótce
przypadnie, to bycie zapewne trwałą, ale jedynie
ciekawostką
kulturowo-religijną.
Fakty statystyczne są takie, że katolicyzm we wszelkich dziedzinach
ustępuje pola, a jego wpływy nieustannie się kurczą. Przed stuleciem jeszcze niemal 90 procent Francuzów nazywało siebie katolikami. Teraz mówi tak o sobie zaledwie połowa. Tym
samym po mniej więcej piętnastu stuleciach często krwawej dominacji katolicy stali się mniejszością we Francji. I to jaką mniejszością! W rzeczywistości połowa z owych „katolików”
nie wierzy nawet w Boga (sic!), a praktykuje co niedzielę mniej niż 10 procent – w większości są to kobiety
w podeszłym już wieku. Oznacza to
perspektywę dalszego pogorszenia się
w najbliższych latach i tak już mizernych statystyk.
W ciągu niecałych dwóch dekad
liczba księży aktywnych w duszpasterstwie spadła z 25 do 15 tysięcy
i wciąż się zmniejsza. W tym samym
czasie udział ślubów kościelnych spadł
z 50 do 30 procent wszystkich zawieranych małżeństw itp., itd. Czego się nie dotknąć, wszystko się sypie niczym historyczne kościoły na
Faktem jest, że na tym tle sam
Paryż wygląda nieco lepiej. Ale „Paryż to nie jest Francja”, jak mawiają
sami Francuzi. Stolica kraju, a zwłaszcza jej tzw. piękne dzielnice, to skupisko ludzi zamożnych. Spora część
starej burżuazji i dawnej arystokracji
zawsze była bardziej związana z Kościołem niż reszta społeczeństwa i nadal taka pozostaje. Kościoły związane z tymi środowiskami mają się lepiej od innych parafii. Paryż i okolice to skupisko emigrantów, w tym
polskich, i to także ta grupa społeczna zaludnia stołeczne kościoły. Tak
czy inaczej, mierzenie Francji miarą
Paryża jest równie jałowe i naiwne
jak wyobrażanie sobie poziomu życia przeciętnego z Polaka na podstawie obrazków z Saskiej Kępy czy innej zamożnej dzielnicy Warszawy.
W Polsce entuzjazm wzbudziła
wiadomość, że w papieskiej mszy
na ulicach Paryża wzięło udział niemal ćwierć miliona wiernych. W dziesięciomilionowej metropolii to zaledwie garstka mieszkańców, a uczestnicy mszy zjechali w dodatku niemal
z połowy kraju i z zagranicy. Praktykujący katolicy we Francji, choć
nieliczni, są – trzeba to przyznać
– dobrze zorganizowani i nieprzeciętnie gorliwi. Tego rodzaju mobilizacja nie jest więc niczym szczególnym ani zaskakującym.
Laickość
to słowo klucz dla każdego, kto
chce coś zrozumieć z klimatu społeczno-religijnego we Francji. Świeckość na honorowym miejscu jest wpisana do konstytucji w samej definicji tego, czym jest Republika Francuska. Zakłada ona całkowity rozdział sfery publicznej od prywatnej,
a religia uważana jest za część sfery
prywatnej. Urzędnik państwowy nie
ma prawa oficjalnie wypowiadać opinii na tematy religijne, nie ma też
będzie się żyło gorzej. Ostatecznie
w takim państwie,
gdzie nie szanuje
się świeckości, każdy będzie się, prędzej czy później,
czuł mniej u siebie.
Dlatego dla
większości Francuzów szokujące są
notoryczne wypowiedzi
Sarkozy’ego, takie jak ta
sprzed kilku dni:
„Wyzbywanie się religii byłoby szaleństwem”. Nie chodzi
o to, że Sarkozy jako katolik nie ma
prawa tak myśleć,
ale jeśli wypowiada te słowa jako
prezydent republiki, staje się stroną
w sporze światopoglądowym i wydaje oceny, które
przekraczają jego
kompetencje. Dla
wychowanego w duchu świeckości
przeciętnego zjadacza serów, także
katolika, jest to naruszenie pewnej
ustrojowej świętości oraz nietakt będący dowodem złego gustu. Tak, we
Francji świeckość jest świętością!
Wie to nawet Benedykt XVI
i nie podważa wprost tej zasady, ale
próbuje ją zneutralizować, dodając
do niej ładny przymiotnik. W czasie
podróży do Francji wiele mówił o „pozytywnej świeckości”, czyli państwie
wprawdzie świeckim, ale życzliwym
dla „wartości religijnych”. Tymczasem „pozytywna świeckość” ma się
tak do normalnej świeckości jak demokracja do „demokracji ludowej”
w sferze wpływów dawnego ZSRR.
Każdy wiedział, że „demokracja ludowa” to eufemizm określający
mu. Ale takich uwag nie można czynić głośno nad Sekwaną, bo stwierdzenie takie jak to jest tam uznawane za mocno rasistowskie. Ale może
to i lepiej, że w tych sprawach we
Francji dmucha się na zimne i np. nie
podaje się przynależności etnicznej
obywateli w statystykach.
Wizyta Benedykta poprzedzona
została spektakularnym atakiem na
symbol łamania zasady świeckości, jaką jest pomnik Jana Pawła II w bretońskim Ploërmel. Zwolennicy laickości oblepili ten pomnik, zbudowany także za publiczne pieniądze, papierem toaletowym i prezerwatywami (na zdjęciu). Zapewne obraziło to
tzw. uczucia religijne wielu katolików,
ale to właśnie katolicy we władzach
miasteczka najpierw
3
urazili uczucia
zwolenników
świeckości.
Ten, kto depcze cywilizowane zasady, nie może się dziwić temu, że
zostanie w końcu potraktowany zgodnie z tym, jak sam traktuje innych.
We Francji powstał też cały komitet
złożony z polityków i działaczy społecznych, który protestował przeciwko wizycie Benedykta XVI. Nie dlatego, żeby odmawiali Ratzingerowi
prawa przyjazdu do Francji i spotykania się z jego wielbicielami, lecz
dlatego, że religijnej wizycie nadano
rangę państwową i zasilono ją publicznym groszem. Nad Sekwaną rośnie
zniecierpliwienie ciągłymi próbami
naruszenia świętej świeckości, np.
przez zapowiedź dotowania przez rząd
miejsc kultu religijnego albo szkół
kształcących duchownych muzułmańskich. Rząd ma niby dobre chęci, gdyż
chce uniknąć finansowania francuskich muzułmanów przez fundusze
z krajów fundamentalizmu, zwłaszcza
Arabii Saudyjskiej, która kształci
i przysyła nad Sekwanę sfanatyzowanych mułłów. Dla zwolenników świeckości jest to jednak złamanie zasad,
otwarcie puszki Pandory niekończących się dotacji i powiązań państwa
i religii.
Część protestów wynikała zresztą nie tyle z pobudek politycznych
co światopoglądowych. Była rodzajem ulicznej polemiki z autorytarnym
monarchą dziwacznego państwa-Kościoła, którego poglądy zagrażają życiu i zdrowiu ludzi w obliczu pandemii AIDS, i który traktuje kobiety jak
istoty gorszej kategorii.
W naszym kraju francuskie wątpliwości wokół wizyty papieża budziły raczej zdziwienie i zgorszenie.
W Polsce już dawno złamano wszelkie zasady świeckości, więc w kraju
pozbawionym zasad wszelkie normalne reguły uchodzą za dziwactwo.
Podobnie jak w kraju skorumpowanym uczciwy urzędnik jest rodzajem egzotycznego idioty.
Czy wizyta we Francji była sukcesem papieża? Dosyć wyważoną ocenę podróży dał centrowy dziennik „Le
Monde”. Jego zdaniem, Benedyktowi udało się „zmobilizować niemal
niewidocznych na co dzień katolików”,
ale niewykluczone, że był to jedynie
„słomiany zapał”, bo papież „nie pokazał żadnej drogi wyjścia z kryzysu
śpiączki statystycznej Kościoła”. Ratzinger zrobił też to, co mu dobrze wychodzi – pogroził zwolennikom równouprawnienia rozwiedzionych katolików oraz tym biskupom, którzy
ośmielają się blokować w swoich diecezjach powrót jego ulubionej mszy
trydenckiej.
Ale czy od papieża, który współczesnemu światu przeciwstawia wyciągnięte ze starej szafy gronostajowe futra i staromodne, czerwone
czapeczki oraz ciska mu w twarz łaciną trydencką, można oczekiwać
nowatorskich pomysłów i prób porozumienia? Sami sobie na to pytanie odpowiedzcie.
ADAM CIOCH
4
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Nowe szaty cesarza
Nasz podłego wzrostu prezydent
już od jesieni będzie miał nowy
wizerunek. Będzie wyglądał jak bohater wenezuelskiej telenoweli.
Jeśli już mowa o operach mydlanych, to Hugo Chávez, prezydent
Wenezueli, zupełnie serio powiedział,
że to seriale telewizyjne są odpowiedzialne za słabe wyniki Wenezuelczyków na olimpiadzie w Pekinie.
Około 100 zawodników przywiozło
do kraju tylko jeden medal brązowy
w taekwondo. W dodatku podobno
fuksem wywalczony. Bardzo się tym
przejął Lech Kaczyński i zaczął systematycznie oglądać polskie seriale,
a ze szczególną troską te, w których
występują: przystojny Bartosz Opania („Na dobre i na złe”), lalusiowaty Krzysztof Ibisz (gościnnie
w „M jak miłość”) i były hokeista
Mariusz Czerkawski, który gra szefa klubu sportowego w nowych odcinkach „Tylko miłość”. Na butlę wina wpadł do Lecha jego bliźniak Jarek i bardzo się podniecił informacją, że boski Paweł Małaszyński
zagra geja w 8-odcinkowym serialu
emitowanym w programie „Szymon
Majewski show”. Obaj mędrcy ustalili, że konieczny jest nowy, taki bardziej serialowy (a więc dla prostych
ludzi) image prezydenta.
Niby będzie ten sam, ale w nowych szatach. Kreatorzy, Bielan
i Kamiński, zrobią mu lifting, tuning, wymianę oleju, rozciąganie,
nowy procesor i przeczyszczą gaźnik. Jego uśmiech nie będzie już
J
Nr 38 (446) 19 – 25 IX 2008 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
przypominał pękającej otwartej rury. Na razie to on może sobie tylko zagrać małego Głoda w reklamie „Danio”. W nowej kreacji Kaczor będzie jak jakaś terapia szokowa: dostojny mąż stanu, daleki od
bieżących sporów politycznych,
z klasą, przystojny i twardo walczący o interes narodowy. Taki John
Wayne, tyle że pół metra niższy.
Będzie to jednocześnie taki fajny
koleś z sąsiedztwa i królewna w wieku balzakowskim. Będzie miał przeszczepione wszystko nowe: mowę,
modę i urodę. O przeszczepie mózgu jeszcze się nie mówi. W każdym
razie Lech już nie będzie aktorem
drugiego planu i wykoleguje bliźniaka. Tak ma być...
A ja tak se myślę, że zanim będzie jak w baśni Andersena „Nowe szaty cesarza”, to może w tych
przepięknych okolicznościach przyrody John Cleese (brytyjski komik,
eden z najbardziej zagorzałych przeciwników Lecha Kaczyńskiego opublikował hymn pochwalny ku jego czci. Zmiana poglądów? Sprytna zagrywka polityczna? Raczej wspólnota nienawiści i fobii.
Adam Michnik, zdecydowany wróg obozu Kaczyńskich, tak pisze o pożałowania godnej, skandalicznej wizycie prezydenta RP w Tbilisi: „Pierwszy raz poczułem się
dumny z tego, że prezydent mojego państwa w tak godny
sposób, a zarazem tak
zgodny z polskim i moim wyobrażaniem etosu
wolności, honoru, tradycji historycznej i rozumu politycznego, dał temu wyraz w Gruzji”.
Wypowiedź ta nie tylko zdumiewa koncentracją serdecznych uczuć wobec politycznego przeciwnika, ale nie
jest też pozbawiona sporej dozy mimowolnego komizmu.
Dla ludzi trzeźwo oceniających wydarzenia ostatnich tygodni, w tym najwybitniejszych polskich politologów („FiM”
38/2008), gruzińska eskapada Kaczyńskiego była właśnie
wielką erupcją politycznego bezrozumu i pogardy dla tego, czym mógłby być szacunek dla cudzej wolności. Bo
czym innym niż pogardą dla wolności innych narodów było okazanie pełnego i bezwarunkowego poparcia dla prezydenta Gruzji, który jeszcze niedawno policyjnymi pałkami zwalczał opozycję we własnym kraju, a później
bombardował na ślepo wioski i miasteczka jednego ze
zbuntowanych regionów, za co należy mu się bezapelacyjne trybunał międzynarodowy. Jak to się stało, że Michnik, który uchodził kiedyś za męczennika demokracji
i praw człowieka, teraz tego wszystkiego nie dostrzega?
członek legendarnego Monty Pythona, obecnie na etacie w polskiej reklamie) podniesie notowania Pisiołków-Wesołków i zagra w reklamówce partii tak jak w tej reklamie banku. Że niby chce na PiS głosować, ale
nie jest z Polski, więc uwiarygodnia
się: „Lubię kartofle, moja ciotka jest
z Pcimia, a babiczka z Chrzanowa dostaje orgazmu przy Radiu Maryja. Natomiast tatuś jest zakonnikiem z Torunia”, a na końcu tekst: „I can say
in Polish: SPIEPRZAJ, DZIADU!”.
Właśnie z chłopami z mojej wsi
Mokre Pyski wyłączyliśmy w barze telewizor bufetowej Jadźce i księdzu Eustachemu-Belzebubowi, kiedy akurat
oglądali „Plebanię”, w której Justyna
świadomie i z radością rodzi dziecko
poczęte w wyniku gwałtu, i głośno zastanawialiśmy się, kiedy u kobiet zaczyna się tzw. wiek balzakowski. Do
gospody wpadł Józek Oblatywacz
i powiedział: „Cały dzień tankowałem, mam wenę i odpowiem wam na
każde pytanie. Chłopy! Balzakowski
wiek u kobiet zaczyna się wtedy, kiedy jedyny realny facet, który mógłby
ją wydymać, to Balzak”!
ANDRZEJ RODAN
www.arispoland.pl
Prowincjałki
W Opolu pojawił się Jezus! I zaczął od
sprzedawania narkotyków opolskim studentom. W promocji niektórych częstował gratis. Pseudo-Jezus, a dla prokuratury Bartosz S., student edukacji artystycznej, zostanie osądzony.
BOSKIE ZIOŁO
Uległy zniszczeniu włosy pewnej ostrowianki, która oddała się w ręce lokalnej fryzjerki. Rzemieślniczka zadeklarowała, że koszty reanimacji czupryny poniesie,
ale ostatecznie zdanie zmieniła. Wobec ciągłego braku porozumienia sprawa skończy się w sądzie.
TRWAŁA ONDULACJA
Prezydent Łodzi zgotował swym podwładnym zmartwienie. Wymyślił sobie otóż, że
bożonarodzeniową lokalną szopkę powinien zdobić nie osioł, ale... wielbłąd
dwugarbny. Żywy. Mieszkańcy miasta nie są zachwyceni. No bo jak tu takiego wielbłąda pogłaskać? W dodatku wielbłąd pluje. Świnia jedna...
SZUKAJĄ WIELBŁĄDA
Czy gimnastyka wśród grobów to nowa jakość w polskiej szkole? – zastawiają się
mieszkańcy Poznania. To na tamtejszym cmentarzu żołnierzy radzieckich odbywały się bowiem zajęcia z WF-u grupy gimnazjalistek. Wszystko – jak
tłumaczy dyrekcja szkoły – przez brak boiska.
SKOK PRZEZ MOGIŁĘ
Pod Zamościem zatrzymano 19-latka, który oblał rozpuszczalnikiem młodszą o dwa
lata dziewczynę i ich niespełna półtoraroczne dziecko, a następnie podpalił.
– To dobry chłopak był i bardzo lubił bawić się z maleństwem – wspominają podpalacza sąsiedzi. Życiu matki i dziecka, którzy z ciężkimi poparzeniami trafili do szpitala, obecnie nic nie zagraża.
MIŁA BESTIA
Stalowa Wola ma niepowtarzalną szansę,
aby zmienić nazwę miasta na bardziej aktualną i honorującą rzeczywistego jej włodarza, którym jest bp Edward Frankowski. Dzięki złodziejom – kolekcjonerom złomu, którzy skradli wielki napis Stalowa Wola, witający wjeżdżających do niej od strony Tarnobrzega
– jest przednia okazja, aby zmienić nazwę miasta na Frankową Wolę albo
Frankowszczyznę.
Opracowali: WZ, KC i JA
FRANKOWSZCZYZNA?
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
Jedynym wyjaśnieniem tego zaćmienia umysłu jest
nienawiść do Rosji połączona z panicznym strachem
przed jej nieco przereklamowaną siłą i agresywnymi
aspiracjami.
Cóż, strach ma wielkie oczy. Ludzie z opozycji
solidarnościowej swoją nieograniczoną zdrowym rozsądkiem nienawiść do ZSRR rychło przełożyli na wrogość wobec nowej Rosji. Dawny strach przed radzieckimi tankami każe im widzieć teraz
rosyjskie kolumny niemal na przedmieściach Warszawy. Irracjonalny lęk zmieszany z nienawiścią
i pogardą wszystko psuje, nie pozwala jasno widzieć
i trzeźwo oceniać. Nie daje możliwości normalnego
ułożenia stosunków z odradzającą się Rosją, która wychodzi z zapaści, w jaką wepchnął ją tak ceniony przez
„Wyborczą” Jelcyn.
Dziwię się postsolidarnościowym piewcom dzikiego kapitalizmu, że tak nie lubią tej nowej Rosji. Przecież to właśnie tam zrealizowano najpełniej amerykański sen o przekształceniu niektórych pucybutów
w milionerów, a nawet miliarderów, przy okazji zmieniając resztę społeczeństwa w pucybutów i nędzarzy.
Tam najgłośniej rozlegał się tak bliski przecież polskim
elitom pogardliwy śmiech nad zwykłym człowiekiem
i jego aspiracjami. Michnik z Kaczyńskim, miast pluć
na Moskwę, powinni tam pielgrzymować jak do moralnej stolicy nowego kapitalizmu, który nawet nie stara się już zakładać ludzkiej maski. ADAM CIOCH
RZECZY POSPOLITE
Wspólnota fobii
Lech Kaczyński zawsze nosi odwrotnie zegarek i nie na tej ręce co zwykli
Polacy.
(Elżbieta Jakubiak, PiS)
œœœ
Całą noc szukałam ciepłych rzeczy, bo myślałam, że zmarznę w Sejmie, ale
w Sejmie panuje taka miłość, że nie sposób zmarznąć.
(Nelly Rokita)
œœœ
Nie dostałem jeszcze zaproszenia na bal z okazji 90. rocznicy odzyskania
niepodległości. Ubolewam nad tym, bo zatańczyć z panią Kaczyńską… Już
jestem nagrzany!
(Lech Wałęsa)
œœœ
Minister Fotyga rzeczywiście traktowała media z nieufnością. Ala ta nieufność
nie wzięła się znikąd. Przez wiele miesięcy była ulubionym celem mediów.
W atakach na nią widać były zresztą przejawy seksizmu.
(Adam Bielan)
œœœ
Chcę ustanowić w Polsce najbardziej rygorystyczny i restrykcyjny system karania
osób, które gwałcą dzieci.
(Donald Tusk)
œœœ
Dziwi mnie – choć prawdę mówiąc, nie mam złudzeń – postawa polskiego
Kościoła katolickiego, a zwłaszcza takich ludzi jak prymas Glemp, biskup
Orszulik, czy inni hierarchowie, którzy z Jaruzelskim rozmawiali. Przecież
szczególnie prymas Glemp nie był po solidarnościowej stronie walki i zapewne
po części podzielał racje kierujące generałem oraz tragizm jego sytuacji. I gdy
teraz na ich oczach dokonuje się linczu na tym człowieku, oni milczą. Pokazali,
że są małymi, bojaźliwymi ludźmi.
(Andrzej Celiński)
œœœ
Procedura zwrotu majątków kościelnych jest skandaliczna. Ale wreszcie
jest rząd skłonny to zmienić. I zmieni.
(Janusz Palikot)
œœœ
Jedynie Trybunał Konstytucyjny może uznać zapisy tej ustawy za niezgodne
z konstytucją. Bez zgody Kościoła tej ustawy nie można zmienić.
(Jerzy Wenderlich, SLD)
Wybrali: OH i PS
Nr 38 (446) 19 – 25 IX 2008 r.
NA KLĘCZKACH
CO TO JEST
POWOŁANIE
W Katowicach miało miejsce
spotkanie księży rektorów wszystkich seminariów duchownych
w Polsce. Rektorzy są zaniepokojeni zmniejszającą się liczbą kandydatów do stanu duchownego
– w tym roku na pierwszy rok zgłosiło się ich 694 – o 141 mniej niż
w roku ubiegłym. Wszystkich kleryków w seminariach jest obecnie 4007, tj. o 353 mniej niż rok
temu. Coraz więcej kleryków rezygnuje z nauki w czasie studiów.
Powody tej posuchy, zdaniem rektorów, to: niż demograficzny, „antypowołaniowa retoryka niektórych mediów” (to o nas!), kryzys
rodziny, ogólny upadek autorytetów i – uwaga! – „zmiana społecznego statusu księdza”. To ostatnie należy tłumaczyć tak: karierę
coraz częściej można zrobić poza
Kościołem, ludziska się bogacą,
więc księża względem nich biednieją. Nie dziwota, że jest coraz
mniej „powołań”.
RK
NOWAK SKAZANY
Jerzy Robert Nowak, czołowy
ideolog Rydzykowego Radia Maryja, ukarany został grzywną za organizowanie nielegalnej zbiórki pieniędzy przeznaczonych na wydawanie jego książek. Doniesienie do
prokuratury w tej sprawie złożył wicemarszałek sejmu Stefan Niesiołowski, przekonany o nielegalności tego typu działań. Wyrok sądu
ma fundamentalne znaczenie, bo
oznacza również, że apele Tadeusza Rydzyka o zbiórkę pieniędzy
na odwierty geotermalne w Toruniu są nielegalne i redemptorystę
może spotkać taki sam los jak Nowaka. Polskie ustawodawstwo nakazuje uzyskanie pozwolenia na publiczne zbiórki, ale Rydzyk i jego
poplecznicy już niejednokrotnie potwierdzili, że prawo jest tylko dla
maluczkich.
BS
NIEWINIĄTKO
Paweł P. – ojciec filipin z Tarnowa oskarżony o przywłaszczenie 4,5 mln zł (trafił za to nawet
do więzienia) – jest niewinny. Tak
zadecydowała Temida, twierdząc,
że zakonnik co prawda przyjął
na konto zarządzanej przez siebie fundacji wspomnianą kwotę
od darczyńców, m.in. firmy z Woli Rzędzińskiej, należącej do byłego senatora Józefa Sz. (PSL,
LPR), ale rzekome darowizny
wróciły do biznesmenów. Zatem
– według sądu – nie było przywłaszczenia. Nie zgadza się z tym
prokuratura, twierdząc, że duchowny uczestniczył w nielegalnym procederze prania pieniędzy.
Zanosi się na złożenie apelacji.
Przed sądem stanie wreszcie także Józef Sz.
PS
W PISDU
I W PASZCZU
Prominentny polityk PiS, były
prezydent Lublina Andrzej Pruszkowski, rozsyła znajomym filmy, na
których się kopuluje i nie tylko.
Obecnie jest on radnym tamtejszego sejmiku województwa, a do niedawna był nawet jego przewodniczącym (był też przez pewien czas dyrektorem oddziału państwowej Agencji Nieruchomości Rolnych). Z telefonu komórkowego Pruszkowskiego
jego znajomi otrzymują multimedialne wiadomości, w których są zawarte krótkie filmy wideo powszechnie
określane jako pornograficzne.
Indagowany przez zdumionych
pikantnymi przesyłkami odbiorców,
samorządowiec tłumaczy, że to nie
on wysyła, ale wirus, jakiego jego
telefon miał się nabawić albo podczas zagranicznych wojaży na
Wschód, albo (w wersji dla innych)
w chwili, kiedy swojego aparatu akurat komuś użyczył. Z dobrego serca
zapewne.
KC
POGROBOWCY IV RP
Nieboszczka IV RP – państwo
tanie niesłychanie, solidarne, prawe
i sprawiedliwe – ma się świetnie tam,
gdzie w samorządach rządzi PiS.
Radni z Kaczej partii windują na
maksa pobory swoim prezydentom
(nawet byłym TW w aktach SB, jak
np. włodarz Przemyśla – Robert
Choma), burmistrzom i wójtom,
a ci, jak tylko mogą, odwdzięczają
się rajcom. Między innymi niedawno na skromne 12 tys. brutto awansował starosta rzeszowski Józef Jodłowski – z zawodu mechanik samochodowy, wykształcenie średnie.
Szczodrość partyjnych kumpli,
którzy zwiększyli mu pensję o 20 procent, sprawiła, że będzie kasował
tyle, co marszałek województwa i minister RP. Ma się rozumieć, że za
taką kasę pan starosta nie zapomni
o swoich kolegach, ich pociotkach
i – co jasne – o zawsze potrzebowskich facetach w czerni.
JA
JAK DZIECI...
Jak tak dalej pójdzie, każdy kościelny hierarcha w Katolandzie będzie miał swoje muzeum albo mauzoleum (Glemp). Po masowym wysypie tego typu placówek poświęconych JPII przyszła teraz kolej na
nuncjusza papieskiego abpa Józefa
Kowalczyka. Niedawno w Jadownikach Mokrych (diecezja tarnowska),
skąd pochodzi hierarcha, otwarto
izbę pontyfikatu Jana Pawła II i...
posługi nuncjusza apostolskiego. Na
uroczystym otwarciu placówki obecny był cały wianuszek purpuratów
z kardynałem Dziwiszem na czele.
Rączki składali m.in. do... nart JPII
i pióra, którym nuncjusz apostolski
podpisał niegdyś konkordat – źródło
potęgi Watykanu w Polsce. Muzeum
znajduje się w nowym obiekcie zbudowanym w ramach powstałego
przed 10 laty ośrodka dla dzieci niepełnosprawnych.
PS
ZIELONA
ŚWIĘTA GÓRA
Lokalne koło RACJI Polskiej Lewicy zajęło się kwestią finansowania przez Zieloną Górę związków
wyznaniowych. Dzięki nieustępliwości przewodniczącego partii w województwie lubuskim, Marcina Targowickiego, i jego ciągłemu domaganiu się konkretnych danych, dziś
już wiemy, na co i w jakim wymiarze finansowym szły miejskie pieniądze. Z ostrożnych obliczeń wynika,
że miasto w ciągu 8 lat mogło wydać na kościoły i cele religijne nawet 3,5 miliona złotych! A wiadomo już, że nie wszystko wliczono
– na przykład dotacji na budowę kolejnych pomników. Jeden pomnik Jana Pawła II kosztował miasto 400 tysięcy złotych. Niestety, oddawanie
działek za faktyczne zero złotych, dofinansowywanie imprez kościelnych,
wspieranie remontów budynków czy
obrazów i rzeźb religijnych to standard w polskich gminach.
DP
NOWA TRADYCJA?
Powszechnym zwyczajem jest obchodzenie urodzin i imienin. Tymczasem katolicy przede wszystkim
powinni świętować chrzciny, czyli kolejne rocznice chrztu: swoje, swoich
dzieci, dzieci chrzestnych czy wnuków – uważa o. Dariusz Andrzejewski. Kłopot w tym, że katolicy
zwykle nie pamiętają o datach chrztu,
choć powinni je obowiązkowo znać,
podobnie jak imię i nazwisko kapłana, który udzielał sakramentu. Jak
zatem obchodzić chrzciny? O. Andrzejewski proponuje następujący
scenariusz: wspólne oglądanie zdjęć
z chrztu, nawiedzenie parafii i obejrzenie chrzcielnicy, w której zostało
się ochrzczonym, pomodlenie się
w intencji chrzestnych oraz księdza,
z rąk którego przyjęło się chrzest, wysłanie do nich listu z pozdrowieniami, a jeśli już nie żyją – zamówienie
mszy za ich dusze.
AK
ŚWIĘTOŚĆ
NIEBEZPIECZNA
Chcesz zostać świętym? Katolicki portal Przeznaczeni.pl podaje
na to ponoć niezawodny przepis.
Wystarczy jedynie codziennie stosować się do siedmiu nawyków katolika. A składają się nań: poranne
ofiarowanie modlitewne, czytania
duchowe przez minimum kwadrans,
różaniec, uczestnictwo we mszy św.
plus przyjęcie komunii, co najmniej
15 minut modlitwy myślnej, odmawianie modlitwy Anioł Pański w południe oraz półgodzinny rachunek
przed snem.
Skąd zapracowany katolik ma
wziąć czas na to wszystko? Ano – jak
czytamy w artykule „Życie wiarą”
– może przed pracą nawiedzić kościół, zamiast codziennie marnować
kwadrans na poranną kawę; może
odmawiać różaniec w drodze do pracy, zamiast tracić czas na słuchanie
radia podczas jazdy samochodem;
może poczytać książki nabożne, zamiast oglądać telewizję; jeść szybciej
obiad, aby zyskać czas na uczestnictwo w popołudniowej mszy.
Niestety, portal Przeznaczeni.pl
zapomniał przestrzec swoich czytelników, że codzienne spożywanie
posiłków w biegu prowadzi do bardzo wielu groźnych chorób, a klepanie przez kierowcę różańca podczas jazdy samochodem stanowi poważne zagrożenie dla życia i zdrowia.
AK
5 LAT LOCHÓW
Aktorka Sabina Guzzanti może pójść na 5 lat za kratki. W czasie
antyrządowej manifestacji w Rzymie
na początku lipca obraziła Benedykta XVI. Powiedziała o nim m.in., że
„pójdzie do piekła”. Traktaty laterańskie zawarte między Watykanem
a Włochami za czasów Mussoliniego przewidują ściganie obywateli włoskich obrażających przywódców
Państwa Kościelnego.
5
Prokuratura prowadzi ową sprawę, ale co zrobi minister? Centroprawica chce postawić aktorkę przed
sądem, centrolewica mówi, że gdyby tak się stało, oznaczałoby to koniec wolności słowa we Włoszech.
A swoją drogą, czy są dowody,
że ona kłamała?
ŁW
BISKUPI JAK JEZUS
Sześciu głównych biskupów Kościoła episkopalnego (anglikańskiego) w Kalifornii poparło małżeństwa
jednopłciowe w tym stanie. Tego rodzaju związki są tam legalne, ale prawica religijna za pomocą stanowego referendum próbuje je zlikwidować. Duchowni zwrócili uwagę, że
istnienie homomałżeństw nie jest zagrożeniem dla związków heteroseksualnych, lecz raczej umacnia wartości chrześcijańskie wśród homoseksualistów: „Przywiązanie do monogamii, poważne poświęcenie się
dwóch osób wobec siebie oraz wzajemny szacunek”. Biskupi przypominają także religijnym fundamentalistom, że „Jezus wzywa nas raczej do
tego, abyśmy się miłowali, a nie nienawidzili, abyśmy dawali, a nie brali, abyśmy żyli w nadziei, a nie
w strachu”.
MaK
SZARIAT W EUROPIE
Wielka Brytania uznała za możliwe rozstrzyganie niektórych sporów
wśród muzułmanów za pomocą trybunałów religijnych. Władze Anglii
i Szkocji postanowiły, że orzeczenia
sądów religijnych w sprawach cywilnych i wykroczeniach będą miały
prawną moc wiążącą. Dotyczy to m.in.
spraw spadkowych, małżeńskich
i konfliktów sąsiedzkich. Sądy religijne nie będą miały zastosowania
w sporach pomiędzy muzułmanami
a niemuzułmanami. W myśl tej ustawy, władze uznały orzeczenia sądów
gmin żydowskich. Prawo islamskie
zalegalizowano w Wielkiej Brytanii
mimo protestów wielu liberalnych
muzułmanów i środowisk postmuzułmańskich, które podnoszą, że w tradycyjnych rodzinach przynależność
religijna nie jest dobrowolna i uznanie sądów opartych na szariacie pogorszy sytuację kobiet.
MaK
6
Nr 38 (446) 19 – 25 IX 2008 r.
POLSKA PARAFIALNA
P
aulini triumfalnie obchodzą jubileusz 700-lecia
istnienia zakonu. Z tej
okazji organizują liczne
koncerty, sympozja i nabożeństwa. Niestety, nie znajdują czasu na rachunek sumienia. Nie
interesuje ich przestrzeganie
trzech ślubów: czystości, ubóstwa
i posłuszeństwa.
W ostatnich dwóch dekadach
z zakonu paulinów w Polsce zrezygnowało ponad 100 ludzi, w tym 10
przełożeni klasztoru w Centocow
(RPA) musieli pobłogosławić
związek brata zakonnego Andrzeja A. z przedstawicielką Zulusów,
a rodzinie oblubienicy – zgodnie
z plemiennym prawem – podarowali krowę jako zapłatę za żonę
dla współbrata. Ilu paulinów pozostało w zgromadzeniu mimo notorycznego łamania ślubów i spłodzenia potomstwa? Na Jasnej Górze mówi się o rzeczywistym ojcostwie byłego generała, kilku exdefi-
nazywane są „bratowymi”, a imieninowe życzenia „sto lat w celibacie”
uznawane za przekleństwo. W całkowite bezżeństwo swoich duszpasterzy nie wierzą i parafianie. Dlatego w 1999 roku, widząc po raz
kolejny samochód przeora o. Karola O. pod domem miejscowej ślicznotki, mieszkańcy Wieruszowa odkręcili kołpaki z kół i zadzwonili
dla komedii na policję, z powodu
rzekomego włamania do auta.
Łamanie celibatu gorszy nato-
Krowa za
czarną
madonnę
kapłanów (nie licząc tych, co przeszli do diecezji w USA czy w Niemczech). Większość odeszła ze względu na problemy z zachowaniem ślubu czystości. Trochę przykładów?
W 1994 roku o. Mirosław S. zaraz po uroczystej prymicji zabrał
ze sobą na urlop panienkę, a efektem stała się nieplanowana ciąża.
Z kolei o. Piotr A. (wyświęcony
w 1998 r.) zakochał się w pracownicy Jasnogórskiego Centrum Informacji, a podprzeor warszawskiego
klasztoru, niemłody już o. Sarto G.,
odszedł z zakonu po „owocnym” romansie z... córką księdza. Z paulińskiej placówki w Oporowie uciekli z parafiankami, w jednym czasie, proboszcz i wikary. Natomiast
K
nitorów i dawnego mistrza nowicjatu. Faktem jest też – sam
to słyszałem, gdy chodziłem
w habicie – zachęcanie mnichów
do walki z „instynktem ojcowskim”
i pozostania w klasztorze mimo błogosławionego stanu partnerki. Swobodny tryb życia i lubieżne rozmowy też nikogo za murem nie szokują. Obecny definitor generalny o. Dariusz C., po tym jak podróżujący
z nim zakonnik zwrócił uwagę, że
„ładna tirówka stoi przy drodze”,
z wielkim „znawstwem” odpowiedział: „Może i ładna, ale cipę ma
już jak wiaderko”. Życie w czystości traktowane jest przez większość
zakonników w kategoriach żartu
i mitu, dlatego żony byłych paulinów
ler, przegnany spod śródmiejskich
bloków Wrocławia, podwinął pod
siebie ogon. Ale sutannowi odgrażają się, że jeszcze ostatniego słowa nie
powiedzieli. I trzeba im wierzyć.
Przypomnijmy fakty. Kuria zaplanowała
budowę kościoła (z 35-metrową wieżą i wielkimi dzwonami) na terenie ogródków działkowych usytuowanych w pobliżu ul. Jaracza
(„FiM” .../2008). Niespełna 50 metrów od najbliższego bloku. Wśród lokatorów zawrzało.
Po cholerę nowy betonowiec tego typu, skoro o rzut beretem znajdują się już dwie monumentalne świątynie w zupełności wystarczające na niedzielne modły tudzież okazjonalne obrządki?! Do katedry na Ostrowiu
Tumskim też jest kilkanaście minut leniwym
spacerkiem. A po drugie, jaka to przyjemność
mieć za oknem betonową bryłę zamiast zieleni i wstawać „kiedy ranne wstają zorze”?
Najpierw mieszkańcy usiłowali problem
rozwiązać polubownie. Wysłano delegatów do
kurii, ale ta protestujących odesłała na drzewo. Normalka. Powiedziano im, że „kuria nie
miast homoseksualną część lokatorów klasztorów. Geje w białych habitach o kobietach nie mówią inaczej jak „gonicha” czy „spermochłon”, ale to wcale nie zniechęca
„konserwatywnych” seksoholików do
szukania tematu na kolejną spowiedź.
Z łamania ślubu czystości wyrasta się tylko z wiekiem. Nie można
tego powiedzieć o przyrzekanym
przed Bogiem ubóstwie. Pieniądz
„nie śmierdzi” ani młodym, ani starym paulinom. Przed kolejnymi
zakupami i machlojkami rozgrzeszają się słowami, że „ubóstwo to
nie dziadostwo” i... hulaj dusza!
Trudno pogodzić oficjalną rezygnację z rzeczy materialnych z posiadaniem prywatnego, luksusowego samochodu. Ale paulini potrafią godzić nie tylko grzeszników z Bogiem.
W jubileuszowym 2000 roku na Jasnej Górze było 8 mnichów, którzy
posiadali własne auta, a mówiło
się, że przynajmniej
drugie tyle ma
je pochowane
u częstochowskich znajomych.
Niektórzy w zdobywaniu
kasy
mieli
pomysły
godne ministra finansów. Na przykład wspomniany
przeor wieruszowski
o. Karol O. sprzedał
swoje zdewastowane auto... klasztorowi, którym
zarządzał. Za
uzyskane w ten
sposób pieniądze kupił sobie
nowiuśkiego
volkswagena
polo. Mnisi,
którzy zarządzali finansami,
trzymali nieraz
kasę w szufladach
we własnej celi.
Ojciec Leon Ch. zawsze miał jakiegoś „ulubieńca” spośród braci zakonnych. Jeden z nich
okradł go na Jasnej Górze i kupił
sobie mieszkanie w Łodzi oraz samochód. Za „bycie miłym” dla Leona miał szanse rozpocząć nowe życie jako taksówkarz, a zakon, bojąc
się skandalu, machnął ręką na pieniądze pielgrzymów ofiarowane na
konserwację obrazu MB.
Wiele trudu przynosi też paulinom praktykowanie ślubu posłuszeństwa. Nic dziwnego, skoro przełożonymi w zakonie wcale nie zostają
Bunt w owczarni
musi nikogo pytać, gdzie ma powstać kościół, a mieszkańcy, którym dzwony będą przeszkadzać, mogą sobie przecież zamontować
dźwiękoszczelne okna oraz żaluzje”. Delegacja została też pouczona, że występuje w złej
wierze, bo przecież modlitwa uszlachetnia tak
jak praca, zatem niesie za sobą pomyślność
dla wszystkich. I niech się wynosi z tym swoim durnym protestem...
Emisariusze wrócili z niczym, oznajmiając pozostałym lokatorom, jaki był efekt wizyty w kurii: pół hektara najlepszego zakątka swoich ogrodów muszą oddać na świątynię, i koniec!
Sukienkowi już byli pewni, że protest
zdławili i zbuntowane owieczki zagonili do
zagrody. Tym bardziej że bezkrytycznie poparł budowę kościoła radny Bohdan Aniszczyk – przewodniczący komisji edukacji
i młodzieży, aktywista na polu działania na
rzecz rodziny, zdrowia, szczęścia, pomyślności i... spraw socjalnych. Na polu prywatnym
– dodajmy – żarliwy katolik, stąd w wyborach popierany przez kler i organizacje przykościelne. To on podsumował przybyłą do
ratusza delegację mieszkańców słowami:
„Protestujcie, ale i tak nie macie żadnych
szans”...
A jednak... Ludzie zawzięli się i zapowiedzieli, że nie odpuszczą. Bo w planie przestrzennego zagospodarowania mowy nie ma
o betonowej świątyni, a trudno taką zaliczyć
do planowanych w tym miejscu obiektów wypoczynku i rekreacji, jak chciał to na siłę podciągnąć doktor dyplomowany Aniszczyk.
Pod listem protestacyjnym skierowanym
do prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza podpisało się 1400 lokatorów i stał się
najmądrzejsi zakonnicy, tylko potrafiący wykorzystać znajomości i układy, cwaniacy i ci, którzy najlepiej
maskują swoje drugie życie. Urząd
nie jest nikomu potrzebny do „służby Bogu i współbraciom”, ale do łamania opornych i pomnażania cyfr
na własnym koncie bankowym. Bunty przeciw przełożonym są częścią
tradycji paulinów, kultywowaną przynajmniej od XVII wieku. W ich wyniku np. generał o. Marcin Gruszkowicz został zamordowany na krakowskiej Skałce, a jego daleki następca, o. Grzegorz Kotnis, wyrzucony na zbitą twarz ze stołka i zgromadzenia. Częste są wypowiedzenia posłuszeństwa przeorom na małych zakonnych placówkach, a i na
Jasnej Górze lekceważenie zarządzeń do rzadkości nie należy. Wielu paulinów, m.in. o. Marek K.
i Samuel P., porzuciło placówki, na
które kierował ich dekret przełożonych i wróciło samowolnie na Jasną Górę. O tym, jak traktowane
jest zakonne posłuszeństwo, świadczą słowa o. Andrzeja N., przewodniczącego kapituły generalnej zakonu, skierowane w roku 2002 do
wspomnianego o. Samuela, który
nie chciał wykonać zarządzenia przenoszącego go na Ukrainę: „Nigdzie
nie jedź, zaraz wybierzemy nowego
generała i nikt ci nic nie zrobi”. Kapelan włodawskiego szpitala o. Józef G. notorycznie nie stosował się
do grafiku obowiązków sporządzanego przez przeora Jana B. i włos
mu z głowy nie spadł, a o. Faustyn M. co jakiś czas znikał nie wiadomo gdzie na kilka tygodni, by po
tym czasie znów pojawić się w klasztorze. Obecny administrator generalny, przywołany wyżej Jan B., jako przeor obraził się na swojego
współpracownika o. Anzelma F. za
pytanie: „Jasiu, kogo ty masz
w klasztorze, że tak często tu przyjeżdżasz”?
Mimo wszystko zakonowi z okazji jubileuszu 700-lecia należą się
szczere życzenia „stu lat...”.
O. Pius, były paulin
cud. Skargę uwzględniono i inwestycyjne zapędy kurii wyhamowano.
Ta jednak nie poddaje się. Dyrektor wydziału finansowo-gospodarczego archidiecezji wrocławskiej ks. Stanisław Krzemień
„zdziwiony” jest postawą lokatorów... „Przecież od pięciu lat docierają do nas prośby
o wzmożenie w tym rejonie wysiłku na rzecz
zapewnienia właściwej opieki duszpasterskiej
dla nowego osiedla, dlatego też zdecydowaliśmy się na budowę kościoła. Przecież budowla zajmie najwyżej 40 arów” – stwierdził.
Mieszkańcy wiedzą jednak swoje i słusznie
nie dowierzają w te „spływające prośby”, jak
i księżowskie zapewnienia. W ich głosach słychać determinację, a ta owocuje. Ostatnio rzecznik prasowy kurii, ks. Jerzy Jeriego, zapewnił,
że jeśli taka jest wola mieszkańców i popierającego ich magistratu, to trudno, kościoła nie
będzie. W końcu to nie kuria – jak obłudnie
stwierdza – jest stroną w tym całym zamieszaniu, lecz magistrat i mieszkańcy, a archidiecezja z pokorą godzi się przyjąć – uwaga! – inną
lokalizację.
JAN SZCZERKOWSKI
Nr 38 (446) 19 – 25 IX 2008 r.
Nad Kościołem
zawisło straszne
niebezpieczeństwo,
bowiem najważniejsi
w naszym kraju
politycy zapowiadają
kastrację księży.
Na początek tylko
farmakologiczną,
ale kto wie, czym
się to naprawdę
skończy...
Premier Donald Tusk wypowiedział wojnę przestępcom seksualnym, a prezydent Lech Kaczyński „z całą pewnością nie będzie spierał się z panem premierem, tylko znajdą wspólne rozwiązanie, aby takich zboczeńców i bandytów surowo karać” – obiecał Michał Kamiński, sekretarz stanu
w Kancelarii Prezydenta.
Jakby coś, to mamy w „FiM”
gotową długą listę co gorszych drani, z której można wybrać kilku na
pierwszy ogień...
~~~
~ Ksiądz Antoni W., były proboszcz parafii Świętych Apostołów
Szymona i Judy Tadeusza w położonych na obrzeżach Olsztyna Dywitach (diecezja warmińsko-mazurska), skazany na 3,5 roku więzienia
za płatny seks z 14-letnimi chłopcami. Zabiegając o odroczenie kastracji, może się powoływać na
ogromne zasługi kościelne i fakt
sprawowania funkcji dekanalnego
ojca duchownego oraz kierownika
Ruchu Rodzin Nazaretańskich,
a także na osobistą przyjaźń z biskupem pomocniczym Jackiem Jezierskim, z którym często pokazywał się na zlotach Wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym („Znów pedofil” – „FiM” 10/2007);
~ Ks. Zbigniew Sz. zasłynął
z tego, że jako proboszcz parafii
w Połoskach (diec. siedlecka) „wielokrotnie doprowadził pięć nieletnich
uczennic klas I–III szkoły podstawowej do poddania się czynnościom
seksualnym”, za co został skazany
na 2 lata więzienia („Uczucia religijne” – „FiM” 51–52/2003). Podobno rozliczył się już z Temidą i jest
dzisiaj – dzięki łaskawości ordynariusza bpa Zbigniewa Kiernikowskiego – wikariuszem parafii w H.
Ma się świetnie, ale już dochodzą nas słuchy, że ślini się za
małymi dziewczynkami. Może by
go więc profilaktycznie...?
~ Ks. Krzysztof K. był do niedawna proboszczem parafii św. Jakuba Apostoła w Mechowie (archidiecezja gdańska). „Oddany Kościołowi i jego misji ewangelizacyjnej
kapłan, żarliwy duszpasterz ofiarnie
niosący Chrystusa innym. Nauczyciel, wychowawca dzieci i młodzieży, wytrwały orędownik jej formacji
katolickiej poprzez sumienną katechetyczną pracę. Inicjator Oazowego Kręgu Młodzieżowego i rekolekcji dla młodzieży” – reklamował się
PRAWO I SPRAWIEDLIWOŚĆ
7
Będą kastrować księży?!
wielebny. Mimo tych „okoliczności
łagodzących” Sąd Rejonowy w Wejherowie skazał go na 3,5 roku więzienia za seksualne „formowanie”
14-letniej dziewczynki („Sami swoi”
– „FiM” 11/2008);
~ Zakonnik Krzysztof P.
z klasztoru oo. Franciszkanów
w Pakości (archidiecezja gnieźnieńska), którego tajny proces przed Sądem Rejonowym w Inowrocławiu
ani chybi zakończy się skazaniem,
bo obciążających mnicha dowodów
na „obcowanie płciowe z małoletnim poniżej lat 15” jest aż nadto.
Ofiarą padł ministrant, który „traktuje wielebnych jak autentycznych
bezpośrednich łączników z Panem
Bogiem”. – Tym większy więc przeżywał dramat, że jeden z nich wyładowywał na nim swoje chore chucie seksualne – ujawnił „FiM” jeden ze śledczych („Bratnia dusza”
– „FiM” 7/2008);
~ Ks. Waldemar B., zgarnięty
przez policję z plebanii parafii Matki Bożej Różańcowej w Wysokiej
(diecezja bydgoska). Był tam wikariuszem i nauczycielem religii
w miejscowym gimnazjum. Trafił za
kratki, bo nocując u bogobojnej samotnej parafianki, molestował jej
9-letniego syna. Szans na uniknięcie kastracji może upatrywać w fakcie, że obyło się bez penetracji. „Myślał, że dzieciak twardo śpi i folgował sobie, ocierając się o jego nagie ciało. Ponadto sfilmował tę perwersję” – zdradził nam prokurator
(„Czarne sny” – 18/2008);
~ Ks. Roman B. – zakonnik
z Towarzystwa Chrystusowego dla
Polonii Zagranicznej. Jeszcze
w czerwcu 2008 r. był wikariuszem
parafii św. Józefa w Stargardzie
Szczecińskim oraz prefektem gimnazjum katolickiego. Jego przełożeni już wiedzieli, że coś się święci i skierowali konfratra na placówkę do Anglii. Nie zdążył wyjechać. Trafił do aresztu za stosunki seksualne z 14-letnią kochanką, którą zaczął deprawować dwa
lata wcześniej. „Ksiądz młody,
o bardzo dobrym kontakcie z młodzieżą, wbrew pozorom znakomicie odnajdujący się w temacie czystości” – reklamowali mnicha organizatorzy pielgrzymek. „Chciałbym wylizać twoje soczki” – pisał
ks. Roman w SMS-ach do kochanki („Nałożnica chrystusowca”
– „FiM” 28/2008);
~ Ks. Piotr D. – były proboszcz parafii św. Ducha we wsi
Werdun (archidiecezja warszawska) i nauczyciel religii w Suchostrudze. W październiku 2007 r.
skazany na dwa lata więzienia za
molestowanie seksualne chłopca,
którego od 9 roku życia uczył „anatomii” i przeprowadzał na nim
doświadczenia mające uprzytomnić dziecku, co może zdziałać ręka w majtkach („Dwa lata, jak
dla brata” – „FiM” 47/2007);
~ Ks. Stefan S., rezydent
w parafii św. Wojciecha we wsi
Kraśnica (diecezja radomska), trafił do aresztu decyzją Sądu Rejonowego w Przysusze za gwałt z użyciem przemocy. Może mieć nadzieję na uratowanie swojej „męskości”, bo jego niepełnosprawna ofiara miała już ponad 15 lat („Barwy ochronne” – „FiM” 8/2007);
Dokładnie ta sama szczęśliwa
okoliczność wynikająca z wieku
owieczki skonsumowanej przez
pasterza uchroni prawdopodobnie przed kastracją:
~ ks. Krzysztofa Sz., byłego
wikariusza parafii Świętej Marii
Magdaleny w Czersku (diec. pelplińska), którego uratowało przed
więzieniem niespełna półtora miesiąca. Zaledwie tyle czasu upłynęło od 15 urodzin uwiedzionej
przez niego uczennicy („Wyścig
z czasem” – „FiM” 25/2008),
~ ks. Marka B., niegdysiejszego wikariusza parafii Miłosierdzia Bożego w Głogowie (diec. zielonogórsko-gorzowska), który upił
i wykorzystał seksualnie ministranta, za co zainkasował 6 miesięcy
pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata („Promocja na molestowanie” – „FiM” 5/2007),
~ ks. dr. Dariusza K. z diecezji płockiej, byłego dyrektora
diecezjalnego Papieskich Dzieł Misyjnych i sekretarza krajowego Papieskiej Unii Misyjnej, specjalizującego się też w molestowaniu seksualnym dorosłych już kleryków
seminarium duchownego („Rzeczpospolita wprost sensacyjna”
– „FiM” 10/2007),
~ ks. Wojciecha P. ze zgromadzenia zakonnego księży palotynów. „Szukam młodego chłopaka do wspólnej zabawy. Szukam
kogoś, kto lubi dominować, a nawet ostrzejsze klimaty. Uwielbiam
obciągać i lizać wszędzie, od stóp
w górę. Nie chcę analu” – kusił
uduchowiony wykładowca Wyższego Seminarium Duchownego, próbując uwieść niespełna 16-letniego dzieciaka („Ksiądz bez twarzy”
– „FiM” 6/2006);
~ Absolutnym natomiast pewniakiem do kastracji jest były proboszcz z Dębnicy (woj. pomorskie,
diecezja pelplińska). Ks. Piotr T.
został niedawno prawomocnie skazany na 4 lata więzienia za molestowanie seksualne 15-letniego
ministranta, gwałt, rozpijanie małoletniego oraz jego dwóch kolegów, namawianie nastolatków do
samobójstwa i podawanie im narkotyków. Z chłopięcego haremu
księdza korzystali również kościelny Waldemar G. oraz szef ministrantów Tomasz J. Najmłodsza
z ich ofiar miała 11 lat. W toku
śledztwa wyszło na jaw, że przed
awansem na proboszcza ksiądz T.
był wikariuszem parafii św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Starogardzie Gdańskim, gdzie też patronował siatce pedofilskiej wykorzystującej seksualnie ministrantów (m.in. „Proboszcz na gigancie” – 21/2006);
~ Ks. Mirosław W. z archidiecezji lubelskiej, będąc wikariuszem parafii pod wezwaniem Chrystusa Króla w Trawnikach, m.in.
„wkładał nogę dziecka pod sutannę
i onanizował się jego stopą” – czytamy w akcie oskarżenia. Ta dziewczynka miała zaledwie 10 lat. Przez
wiele miesięcy nie można było wielebnemu przedstawić zarzutów, ponieważ arcybiskup Józef Życiński
wysłał go na „urlop zdrowotny”. Gdy
zupa się wylała, hierarcha wysłał list
do matki dziewczynki z przeprosinami, za „nieodpowiedzialne zachowania” księdza Mirosława, które
„stały się przyczyną cierpienia dziecka”. I choć wikariusz – chcąc uniknąć kompromitującego procesu
– dobrowolnie poddał się karze
(5 lat więzienia), to jego kastracja
wydaje się przesądzona („Pociągi
pod specjalnym nadzorem” – „FiM”
8/2006);
~ Ks. Andrzej S., jako wikariusz parafii św. Wojciecha Biskupa Męczennika w Szczawnicy (diecezja tarnowska) i nauczyciel religii w miejscowym gimnazjum, „działając czynem ciągłym, doprowadzał
przemocą małoletnią (...) poniżej
15 lat do obcowania płciowego oraz
do wykonania innych czynności seksualnych, w tym seksu oralnego...”
– orzekł sąd w Nowym Targu, wymierzając pedofilowi karę 3,5 roku
więzienia. Dziewczynka miała 13 lat,
gdy po lekcjach religii ksiądz zaczął jej udzielać korepetycji z seksu. Matka dziecka zaalarmowała kurię biskupią, skąd odesłano ją do
diabła („Zajęcia pozalekcyjne”
– „FiM” 5/2006);
~ O wiele więcej szczęścia miał
ks. Zbigniew P., proboszcz parafii
św. Bartłomieja w Jarnołtówku (diecezja opolska) skazany na rok więzienia w zawieszeniu (!) na trzy lata za to, że sprowadzał sobie na plebanię 11–13-letnich chłopców z Domu Dziecka w Chmielowicach oraz
„całował ich w usta, obmacywał po
udach, pośladkach i narządach płciowych, a jednego z nich onanizował”
(„Barwy ochronne” – „FiM”
8/2007);
~ Ks. proboszcz Marek K.
z Przeworna (archidiecezja wrocławska) usiłował doprowadzić 14-
-letniego ministranta do „poddania
się innej czynności seksualnej” – jak
to określiła prokuratura, a co faktycznie polegało na onanizowaniu
chłopca. W komputerze plebana
policja znalazła ponad 240 filmów
i zdjęć pornograficznych świadczących o jego upodobaniach do seksu męsko-chłopięcego. Dostał za
całokształt 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 lat („Głaskanie pedofila” – „FiM” 29/2007).
~~~
Gdyby w kodeksie karnym
umieszczono zapis o kastracji profilaktycznej dla niekwestionowanych
pedofilów, którzy mieli jednak szczęście, że jeszcze nie schwytano ich
na czynnym molestowaniu seksualnym, to nie wywiną się spod noża
tacy amatorzy ostrej pornografii
dziecięcej jak np. księża:
~ kanonik Krzysztof Cz., sędzia Lubelskiego Sądu Metropolitalnego i – z rekomendacji abpa Życińskiego – członek Komisji Bioetycznej przy Okręgowej Radzie Lekarskiej, namierzony przez specjalną jednostkę niemieckiej policji, zajmującą się rozpracowywaniem stałych bywalców pedofilskiego portalu internetowego („Sędzia pod sąd”
– „FiM” 51–52/2007);
~ Jarosław N. (diecezja płocka), znany niegdyś organizator wakacyjnego wypoczynku dla najuboższych dzieci, ujęty przez policję na
plebanii parafii św. Maksymiliana
Kolbego w Płońsku („Pasterze i etycy” – „FiM” 30/2006);
~ Robert Sz. (diecezja koszalińsko-kołobrzeska), do czasu aresztowania kapelan szpitala w Koszalinie, zajmujący się w wolnych chwilach rozsyłaniem przez internet pornografii z udziałem najmłodszych
(„Oaza dla pedofila” – „FiM”
16/2007);
~ Eligiusz D., alias „Pingwin”,
który będąc jeszcze wikariuszem parafii Świętego Mikołaja Biskupa
w Łoniowie (woj. świętokrzyskie,
diecezja sandomierska) i nauczycielem religii w tamtejszym Publicznym Zespole Szkół, kolekcjonował
pornografię dziecięcą. „To jest choroba, z którą bezskutecznie zmagam
się od jakiegoś czasu” – tłumaczył
prokuratorowi („Ostatni seans”
– „FiM” 34/2007);
~ Andrzej F. z archidiecezji
krakowskiej (ostatnio „pomoc duszpasterska bez katechezy” w parafii
św. Jana Chrzciciela w Chrzanowie,
wcześniej nauczyciel religii w Krakowie), ujęty przez policję z kolekcją budzących grozę filmów oraz
zdjęć („Sekskomunika” – „FiM”
37/2007);
A to przecież tylko nasz „urobek” z ostatnich dwóch lat...
ANNA TARCZYŃSKA
8
J
uż po raz osiemnasty Forum Ekonomiczne w Krynicy-Zdroju opanowali
przedsiębiorcy, politycy
i analitycy z Europy, Rosji, Azji
Środkowej i USA. Po dwuletniej przerwie reprezentanci polskiego rządu powrócili do stołu
i rozmawiali.
I właśnie to wprowadziło ponad
2 tysiące gości z ponad 60 państw świata w naprawdę dobry humor. Okazało się bowiem, że polski rząd to poważny partner. Za przykładem rządu
nowe oblicze pokazali także szefowie
spółek skarbu państwa. Zamiast – jak
to czynili nominaci PiS – olać Krynicę i gości albo ukrywać się po kątach, ludzie z PO rozmawiali i wymieniali opinie.
Zmiana podejścia rządu Donalda Tuska do bezpośredniego dialogu nie była jedyną niespodzianką tegorocznego XVIII Forum. Kolejna
– to prawdziwa rewolucja w polityce
prezydenta Białorusi. Po raz pierwszy od siedmiu lat do Krynicy przyjechał ważny wysłannik Łukaszenki
– wicepremier ds. gospodarczych Andriej Kobiakow, a wraz z nim ponad 40 białoruskich przedsiębiorców.
Przyjechali prosić Europę o inwestycje w ich przemysł. Zdaniem ekspertów, z którymi rozmawialiśmy, władze w Mińsku zdały sobie sprawę, iż
bez współpracy z Europą Białoruś nie
ma szans. Dla nas najciekawsza była
oferta wspólnego remontu ropociągu
Przyjaźń, którym Rosja tłoczy ropę
via Białoruś i Polska do Niemiec
i Francji. Rura jest w tragicznym stanie technicznym. Chce to wykorzystać rząd Rosji i zakończyć tłoczenie
ropy do Europy Zachodniej drogą lądową. Według planów, ma ona być
C
Nr 38 (446) 19 – 25 IX 2008 r.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
Warto rozmawiać
transportowana statkami i przeładowywana w niemieckich portach na cysterny. A za kilka lat ropociągiem
na dnie Bałtyku. Stwarza to poważne zagrożenie dla środowiska, a dla
polskich rafinerii oznacza konieczność budowy kosztownych specjalnych
instalacji. Białorusini mają nadzieję,
że dzięki inwestycji w rurociąg będą
w stanie negocjować z Rosją nieco
niższe ceny za ropę.
Kolejną sprawą, która wywołała
spore zainteresowanie, był niedawny
konflikt rosyjsko-gruziński. Kancelaria Prezydenta sprowadziła całą chmarę polityków z obozu prezydenta Saakaszwilego. Jednak sesje z ich
udziałem spotkały się z umiarkowanym zainteresowaniem. Znacznie
więcej chętnych chciało posłuchać
i pogadać z jego politycznymi przeciwnikami oraz szefami prywatnych
zy można zjeść ciastko i mieć ciastko? Nie można? Minister obrony uważa, że i owszem. Rachunek za jego
osąd zapłacą pracownicy przemysłu zbrojeniowego.
Przełom XX i XXI wieku dla pracowników
sektora obronnego był okresem wyjątkowo pechowym. Armia ograniczyła zakupy, rozpadły
się dotychczasowe powiązania kooperacyjne. Politycy prawicy zakazali władzom państwowych
firm sprzedaży sprzętu państwom Azji i Ameryki Łacińskiej. Pod dyktando USA, w imię często zakłamanej moralności w polityce. Nie będziemy dostarczać broni reżimom mordującym
własnych obywateli – opowiadał w 1991 r. ówczesny premier Jan Krzysztof Bielecki. W tym
samym czasie na opuszczone przez polskie firmy tereny wkraczali Czesi i... Amerykanie.
Nowe, rekomendowane przez NSZZ „Solidarność” zarządy firm zbrojeniowych jedyny
ratunek widziały w masowych zwolnieniach pracowników (głównie inżynierów i specjalistów),
likwidacji zaplecza badawczo-rozwojowego oraz
w mnożeniu spółek i spółeczek. Te ostatnie
stawały się źródłem niezłych posad dla lokalnych polityków. I tylko dla nich. To była restrukturyzacja w wydaniu prawicy. Towarzyszyła jej
niekiedy dzika prywatyzacja. Pierwszym rządem,
który naprawdę zabrał się za naprawę całego
sektora, była ekipa Leszka Millera. Ruszyły
wtedy duże projekty badawcze, zakłady nawiązały współpracę z poważnymi partnerami
w Europie Zachodniej. Armia zaczęła wreszcie
mediów. A opowiadali oni ciekawe
rzeczy. Na przykład o nieformalnej
cenzurze wprowadzonej przez prezydenta Gruzji. Polega ona na tym, że
aparat skarbowy niemal non stop kontroluje firmy reklamujące się w krytycznych wobec prezydenta mediach.
Także wydawcy nieprzychylnych władzy pism nie mają łatwego życia, np.
każda ich faktura jest dokładnie prześwietlana. Pod pozorem ochrony tajemnicy państwowej ogranicza się obywatelom dostęp do dokumentów rządowych. Opozycyjni parlamentarzyści
poddawani są kontroli tajnych służb
(podsłuchy, kontrola korespondencji, śledzenie). I robią to zarówno
tajniacy gruzińscy, jak i amerykańscy.
Dla wielu gości szokiem było zachowanie nielicznej reprezentacji PiS
oraz duchownych Kościoła rzymskokatolickiego. Ich forma wyrażania
wydawać kasę nie tylko na płace i utrzymanie
budynków, lecz także na zakup nowego uzbrojenia i innego sprzętu. Dzięki zdolnym menadżerom (między innymi prezesowi Bumaru Romanowi Baczyńskiemu – patrz: „FiM” 13/2008)
polskie firmy powróciły na rynki światowe i zaczęły wygrywać ważne przetargi (między innymi zorganizowany przez rząd Malezji na dostarczenie czołgów). Zaczęła się kooperacja zakła-
opinii budziła tyko niesmak. Ciągłe
spóźnianie się, mówienie nie na temat, publiczne okazywanie lekceważenia podczas wieczoru wspomnień
o Bronisławie Geremku (głośne rozmowy i opowiadanie głupich dowcipów) to tylko niektóre ich wyczyny.
Wszystkich przebił jednak biskup Tadeusz Pieronek. Na jego osobiste
życzenie już pierwszego dnia Forum
zorganizowano specjalną sesję poświęconą wzajemnym związkom polityki i religii w XXI wieku. A jednak – dziw nad dziwy – w ostatniej
chwili duchowny odmówił udziału
w panelu i spotkanie zostało odwołane (jako jedyne z ponad 130 seminariów). A czekali na niego wysocy
rangą członkowie władz Rosyjskiej
Cerkwi Prawosławnej oraz wspólnot
żydowskich z Europy Zachodniej
i Wschodniej. Analityków zdumiało
w dobry humor młodych facetów, bo nie czeka
ich już przymusowa branka do armii. Znacznie
gorsze nastroje zapanowały wśród ekspertów
i szefów militarnego przemysłu. Po prostu minister obrony narodowej Bogdan Klich, wprowadzając armię zawodową, postanowił ograniczyć wydatki na nowy sprzęt kupowany w kraju (zakupy za granicą będą większe) oraz na
szkolenie i doskonalenie Wojska Polskiego.
Konna armia
dów i świata nauki. Wszystko ładnie się rozwijało, aż władzę zdobył PiS. Znów z dnia na dzień
pracę stracili fachowcy. Zastąpili ich związkowcy i pracownicy biur parlamentarzystów Kaczej
partii. W efekcie przez 2 lata wartość kontraktów eksportowych Bumaru spadła z poziomu
kilkuset do kilkunastu milionów dolarów.
Od wiosny 2008 r. trwają porządki. Pierwsze efekty już widać. Zainteresowanie współpracą z polskimi firmami zbrojeniowymi wyraziły
rządy państw Ameryki Łacińskiej. Stabilizuje się
także sytuacja finansowa zbrojeniówki.
To wszystko może jednak pójść na marne.
Niespodziankę przygotowali bowiem politycy.
Rząd Donalda Tuska postanowił zrealizować
pomysł polityków PiS, czyli błyskawiczne wprowadzenie armii zawodowej. Decyzja wprawiła
Szef MON-u namówił bowiem rząd na niezwykle ryzykowną operację, którą można streścić jednym zdaniem: armia zawodowa będzie
tak samo liczna jak armia z poboru, żołnierze
dostaną pensje i jednocześnie wydatki będą takie same.
O takim założeniu generał Stanisław Koziej mówi wprost: „To nierealne”. Po prostu
pensje zawodowej kadry muszą być konkurencyjne na rynku. To spowoduje, że 120-tysięczna armia musi kosztować więcej. Minister Klich
nie chce jednak szukać oszczędności w likwidacji zbędnej wojskowej biurokracji, ograniczeniu wydatków na kapelanów i – co najważniejsze – w zamówieniach zagranicznych, a w tym
przypadku mówimy o miliardach dolarów. Jeden zestaw wyrzutni Patriot kosztuje 1 mld dol.
za to przedziwne porozumienie radykalnych konserwatywnych protestantów (ze Szwecji, Irlandii i Włoch)
oraz prawosławnego betonu. Wszyscy
zapalili się bowiem do pomysłu wspólnej kampanii na rzecz odrzucenia
zbrodniczego (?) antychrześcijańskiego traktatu lizbońskiego. Razem możemy więcej – cieszyła się Maria Nilson ze szwedzkiej Kliniki Kultury.
Wysłannicy amerykańskich konserwatystów, jak zwykle, zajmowali się
pouczaniem Europejczyków.
Inni goście z USA reagowali irytacją, gdy europejscy bankowcy zwracali uwagę, że to polityka Waszyngtonu rozregulowała rynki finansowe
oraz żywności. Po raz pierwszy w XXI
wieku zakłócenia w sektorze bankowym wywołała podobno najlepsza gospodarka na świecie. To nieodpowiedzialna polityka Busha zdewastowała sprawny dotąd amerykański rynek
kredytów hipotecznych. W konsekwencji to Europejczycy muszą pokryć miliardowe straty, jakie banki poniosły
na operacjach ze swoimi atlantyckimi partnerami. W przypadku żywności ostatnie znaczące podwyżki cen
zbóż i mięsa zbiegły się w czasie z podniesieniem przez Busha dotacji dla
farmerów rezygnujących z upraw.
I to w skali niespotykanej od 20 lat.
Z Polaków poza premierem Tuskiem w Krynicy brylował wyśmiewany przez prawicowych dziennikarzy
profesor Grzegorz Kołodko. Ale to
jego z zainteresowaniem słuchali
uczestnicy Forum. Wielu analityków
i menedżerów wręcz polowało na profesora, aby wymienić z nim choćby parę zdań. Kreowany na ojca reform Leszek Balcerowicz przechadzał się
smętnie po deptaku.
MICHAŁ CHARZYŃSKI
Cały system obronny będzie kosztował minimum 3,5 mld dol.
Resort obrony kasy na pensje nowych zawodowych żołnierzy chce poszukać w rubryce:
modernizacja techniczna. Wydatki na to mają
spaść do poziomu 20 procent budżetu. Ostrożne szacunki wskazują, że w ciągu 10 lat mają
one wynieść 60 miliardów złotych. Tyle że w puli tej mieszczą się także zaliczki na zakup amerykańskich rakiet Patriot. Do nich wliczane są
także koszty utrzymania i modernizacji przekazanego nam przez Waszyngton starego sprzętu. Czyli w konsekwencji MON jeszcze bardziej
ograniczy zamówienia w rodzimych firmach.
Według gen. Stanisława Kozieja, jest to jeden z najpoważniejszych błędów w koncepcji profesjonalizacji. Pisze on w ekspertyzie tak: „Mozolnie budowana przez poprzednie rządy tendencja zwiększania nakładów modernizacyjnych zostanie nie tylko zahamowana, ale wręcz cofnięta
o wiele lat. To będzie bardzo trudno nadrobić”.
Warto przy tym przypomnieć, iż nasi sąsiedzi (Czesi, Słowacy i Finowie) przeznaczają na
wymianę uzbrojenia nawet 1/3 budżetu obronnego. Mimo że ich armie dysponowały sprzętem nowocześniejszym niż nasz. Co najważniejsze jednak, większość zamówień składają w swoich firmach. Dostają one także specjalne granty na prace projektowe nad nowym sprzętem
(w takiej Finlandii rząd zainwestował w produkcję Partii – nowoczesnego transportera, który
jest hitem eksportowym). My, oczywiście, musimy iść inną drogą.
MiC
Nr 38 (446) 19 – 25 IX 2008 r.
O
stwardnieniu rozsianym (SM) prawdę
znają tylko ci, których
ta choroba dotknęła.
Reszta ma o nim blade pojęcie, podobnie jak o tym,
że z „esemem” można żyć. Byle
tylko dostać na to szansę.
Bóle mięśni, drętwienie stóp
i rąk, przewlekłe zmęczenie nieproporcjonalne do wykonywanych czynności, niewyraźne lub podwójne widzenie, problemy z utrzymaniem
równowagi i koordynacją ruchów,
zawroty głowy, depresja, zmniejszenie popędu płciowego, zaburzenia
mowy oraz funkcji pęcherza moczowego i jelit – to tylko niektóre symptomy stwardnienia. U każdego przebiega inaczej, a określone objawy
zależą od ogniska choroby. Co oznacza diagnoza: masz SM, wiedzą najlepiej ci, którzy ją usłyszeli.
Robert od pięciu lat zmaga się
z chorobą, a o swoich doświadczeniach, próbach, heroicznej walce
i chwilach zwątpienia opowiada
w internetowym blogu. Po co? Żeby innym było łatwiej zrozumieć, że
SM to nagłe przeobrażenie całego
dotychczasowego życia. Że to naprawdę dziwna choroba, z którą trzeba umieć współpracować, ale przede
wszystkim – poznać ją i zaakceptować. Że SM wymaga samodyscypliny, odpowiedniej diety, a przede
wszystkim – i to chyba najważniejsze – że jest nieprzewidywalne: „Życie z SM nie należy do najprzyjemniejszych. Nigdy nie wiesz, co czeka
cię następnego dnia. To, że dziś czujesz się świetnie, nie musi oznaczać,
że jutro tak się będziesz czuł. To, że
dziś możesz przejść długi odcinek drogi bez bólu nóg, bez zawrotów głowy,
wcale nie musi znaczyć, że jutro będzie tak samo. To, że dziś możesz biec,
tańczyć, kroić chleb, wędlinę (bo akurat nie trzęsą ci się ręce), spokojnie,
bez problemów nałożyć spodnie, zapiąć koszulę, nie oznacza, że jutro
też będzie tak samo”.
– Zaczyna się zazwyczaj niepozornie. Ja pewnego dnia zorientowałam się, że nie widzę tak jak zwykle. Pozagałkowe zapalenie nerwu
wzrokowego. Później – zanim mnie
prawidłowo zdiagnozowano – było
już tylko gorzej. Drętwiejące ręce,
permanentne zmęczenie z byle powodu, nadwrażliwość na temperaturę. Największy szok przeżyłam jednak wtedy, gdy okazało się, że ja,
nawet nie trzydziestolatka, nie mogę poruszać się bez kuli – opowiada Kamila.
Objawy, długość i intensywność
choroby, wiek, kiedy zaatakowała po
raz pierwszy – to ich różni. Wspólne i doskonale znane wszystkim
z SM są z kolei problemy, z jakimi
stykają się każdego dnia zarówno ci,
którzy od dawna znają nazwę swojej choroby, jak i ci, którzy dopiero
co zostali zdiagnozowani. Te problemy to brak możliwości refundowanego leczenia oraz dyskryminacja w miejscu pracy.
– Stwardnienie rozsiane nie jest
chorobą zaraźliwą, nie ma też
A TO POLSKA WŁAŚNIE
SyMfonia serc
wpływu na zdolności intelektualne.
Mimo to w Polsce, kraju bardzo niskiej świadomości tej choroby, jest
niemal normą, że osoba, która usłyszy diagnozę i przekaże ją pracodawcy, wkrótce zostanie zwolniona. Dlatego osoby z SM najczęściej
ukrywają schorzenie tak długo jak
tylko się da – twierdzi Izabela
Czarnecka (na zdjęciu), przewodnicząca Polskiego Towarzystwa
Stwardnienia Rozsianego.
Większość chorych nie ma też
szansy na podjęcie rehabilitacji, nie
ma dostępu do odpowiednich leków. Na wyjazd na turnus rehabilitacyjny czeka się często latami. – To
obniża jakość życia i powoduje, że
chociaż stwardnienie rozsiane nie
jest chorobą śmiertelną, żyjemy średnio 20 lat krócej niż reszta społeczeństwa. W krajach Unii Europejskiej nie ma tego problemu – tłumaczy Czarnecka.
Czy chorzy na stwardnienie rozsiane mogą być dobrymi pracownikami? – Tak, jeśli tylko będą mieli
szansę na odpowiednie leczenie. Pracodawcy boją się, że osoby z SM będą mniej wydajne, ale to mit. Chodzi tylko o to, żeby takiej osobie
właściwie zorganizować miejsce pracy. Co więcej – ta organizacja nie
wiąże się w żadnym razie z nakładami finansowymi, ale ze zrozumieniem potrzeb danej osoby – ustawienie jej biurka bliżej łazienki,
a dalej od kaloryfera, umożliwienie parkowania przed budynkiem
firmy, może nawet na miejscu prezesa, bo często przejście stu metrów
to dla chorego duży wysiłek. Jeśli
np. palaczom daje się przerwy na
papierosa, to dlaczego choremu na
SM nie zezwolić na krótką przerwę
związaną ze zmęczeniem? Chodzi
o odrobinę tolerancji – mówi przewodnicząca PTSR.
~~~
Stwardnienie rozsiane – choroba centralnego układu nerwowego,
która dotyka głównie ludzi młodych
– przez Parlament Europejski zostało uznane za szczególnie trudny
problem. I to przede wszystkim społeczny. Z tego względu w grudniu
2003 roku przyjęto rezolucję dotyczącą zakazu dyskryminacji osób
z SM. Jej następstwem jest gwarancja kompleksowej pomocy i dostępu do nowoczesnych metod leczenia. Tak jest we wszystkich krajach Unii Europejskiej. Wszystkich,
z wyjątkiem Polski, gdzie na stwardnienie rozsiane choruje aż 60 tysięcy osób (więcej jest tylko w Niemczech oraz Wielkiej Brytanii). Mimo to od lat kolejne rządy nie zrobiły nic, aby sytuację chorych poprawić. Dostęp do refundacji terapii immunomodulacyjnych – najlepszej i najbardziej skutecznej formy
Fot. Jan Balana
leczenia – jest różny na terenie kraju i zależy od lokalnych oddziałów
Narodowego Funduszu Zdrowia.
Inaczej więc wygląda sytuacja w Łodzi, gdzie dość łatwo o refundację,
inaczej w Katowicach czy Szczecinie. W 2005 roku zaledwie 450
z 60 tysięcy chorych miało dostęp
do leczenia refundowanego przez
NFZ. Obecnie szacuje się, że na terapię – która zastosowana odpowiednio wcześnie znacząco hamuje
postęp choroby – ma szansę zaledwie 2 proc. chorych. A brak systematycznego leczenia modyfikującego oznacza jedno – utratę samodzielności i skazanie na całkowitą
pomoc innych, w tym państwa.
Polskie Towarzystwo Stwardnienia Rozsianego od 2005 roku stara
się o wprowadzenie w Polsce Narodowego Programu Leczenia Chorych
na SM. Priorytetem jest bowiem – jak
przekonują autorzy projektu – wdrożenie nowoczesnego systemu leczenia, opartego na metodach, których
skuteczność udowodniono naukowo,
oraz na wzorcach zgodnych ze standardami i rekomendacjami europejskimi. Konieczność wypracowania takich zasad wynika z faktu, że SM jest
chorobą przewlekłą trwającą całe życie, pacjenci są zmuszani do korzystania z bardzo kosztownej opieki zdrowotnej przez długie lata, a ich potrzeby medyczne zmieniają się wraz z trwaniem choroby, zmianą jej zaawansowania i postaci. Poza tym – w związku z nowymi osiągnięciami farmakoterapii – zmieniły się na świecie zasady leczenia SM, zaś w Polsce ich
znajomość jest wciąż niedostateczna.
Jest jeszcze jeden argument, który podnoszą środowiska związane
z SM – choroba ta rozpoczyna się
we wczesnym okresie życia, a ze
względu na jej niezwykle przewlekły charakter jest jedną z najczęstszych przyczyn długotrwałej niezdolności do pracy i rent chorobowych. Zmniejszenie szybkości postępu choroby oraz ograniczenie jej
9
Stwardnienie rozsiane (SM – z
łac. sclerosis – stwardnienie,
którego ogniska widnieją w mózgu chorego; multiplex – rozsiane, ponieważ ogniska mogą się
pojawić w wielu miejscach mózgu) – przewlekła i nieuleczalna choroba centralnego układu
nerwowego, która dotyka głównie ludzi pomiędzy 18 a 45 rokiem życia. Polega na niemożności prawidłowego przekazywania impulsów wzdłuż dróg
nerwowych w mózgowiu i rdzeniu kręgowym. Układ odpornościowy atakuje swoje tkanki, zamiast ich bronić. Prowadzi to do
upośledzenia lub utraty pewnych
funkcji organizmu.
aktywności mogłoby w znaczący sposób zmniejszyć koszty związane
z niewykonywaniem pracy i wypłacanymi świadczeniami socjalnymi.
Kolejni ministrowie zdrowia przechodzili obojętnie wobec problemu
tysięcy ludzi. Wiceminister zdrowia
Marek Twardowski zapewnił ostatnio, że program wejdzie w życie
w 2009 roku, ale takich obietnic
Czarnecka i jej współpracownicy słyszeli już bardzo wiele. A przecież
konsekwencje tej sytuacji to nie tylko koszty finansowe. Niepełnosprawność osób z SM powoduje ich wykluczenie ze społeczeństwa, zaś na
osoby najbliższe chorym nakłada dodatkowe obowiązki, ograniczając ich
aktywność zawodową. – Ja chciałabym widzieć czyny, nie wierzę już
w deklaracje – mówi przewodnicząca PTSR.
~~~
We wrześniu br. rozpoczęła się
SyMfonia Serc. Kampania informacyjna, która ma pokazać problemy
chorych na stwardnienie rozsiane, np.
to, że zaledwie ułamek z nich ma dostęp do najlepszych leków. Bo przecież 60 tysięcy chorych osób oraz ich
bliskich państwo nie może ignorować.
Ważne jest, aby mówić o SM,
aby uświadamiać ludzi, czym jest
ta choroba. Chodzi o to, aby w kolejce do toalety czy do okienka
w urzędzie, kiedy ktoś powie, że ma
SM – był przepuszczany bez kolejki. Chodzi o to, że jeśli ktoś w biurze rozleje kawę, bo trzęsą mu się
ręce, nie był posądzany o pijaństwo.
Tak niewiele...
WIKTORIA ZIMIŃSKA
[email protected]
10
Nr 38 (446) 19 – 25 IX 2008 r.
POD PARAGRAFEM
Ksiądz
puknął
policjanta
Niedziela, 31 sierpnia. Wikary
z parafii św. Antoniego w Żurominie wychodzi z porannej mszy
w szpitalnej kaplicy. Odprawił
mszę dla pacjentów najlepiej jak
umiał. Lub na tyle, na ile pozwalało mu ponad pół promila alkoholu we krwi...
Potem duchowny wsiadł do swojego peugeota 307 i ruszył z parkingu prosto na rozpędzone daewoo.
Kierowca daewoo zdążył wyhamować, jednak samochody zderzyły się
niegroźnie. Pech chciał, że osobowym daewoo jechał policjant z tamtejszej komendy.
N
Pewnie znany i lubiany (zwłaszcza przez młodzież) ksiądz Tomek
pracowałby na plebanii do dziś,
bo takie stłuczki kierowcy załatwiają między sobą bez pomocy policjantów. Zgubiła go jednak trochę
pazerność, a trochę głęboka wiara
w to, że w Żurominie, gdzie jest
drugim po Bogu, czyli proboszczu,
nic mu nie grozi. Szybko, chodź nie
na trzeźwo, ocenił sytuację. Policzył straty, jakie narobił w daewoo
espero, i koszty, jakie przyjdzie mu
pokryć, po czym... zwalił całą winę
na policjanta. Liczył zapewne, że
osobie duchownej patrol prędzej
arzeczony mojej córki wziął bez
jej wiedzy kredyt w wysokości 25
tys. zł. Czy w przypadku, gdy moja córka ożeni się, a jej przyszły mąż nie
będzie spłacał kredytu, komornik może
prowadzić egzekucję z mieszkania, które
moja córka dostała na mocy darowizny
od swoich dziadków?
Pani córka nabyła mieszkanie przed zawarciem małżeństwa, a więc zgodnie z art. 33
pkt 1 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, ww.
mieszkanie będzie należało do jej majątku osobistego, a co za tym idzie – w razie prowadzenia postępowania egzekucyjnego przeciwko mężowi Pani córki egzekucja z ww. mieszkania nie będzie możliwa. W odniesieniu zaś
do innych składników majątku, które będą
wchodziły do majątku wspólnego przyszłych
małżonków, aby sąd mógł zgodnie z art. 787
kodeksu postępowania cywilnego nadać klauzulę wykonalności przeciwko małżonkowi dłużnika z ograniczeniem jego odpowiedzialności
do majątku objętego wspólnością majątkową,
wierzyciel będzie musiał wykazać, że wierzytelność powstała z czynności prawnej dokonanej za zgodą małżonka dłużnika.
Podstawa prawna: ustawa z dnia 25 lutego 1964 r. – Kodeks rodzinny i opiekuńczy
(DzU 64.9.59); ustawa z dnia 17 listopada 1964
roku – Kodeks postępowania cywilnego (DzU
64.43.296).
~~~
W tym roku ojciec przekazał mi w formie darowizny gospodarstwo rolne wraz
z budynkami gospodarczymi i domem.
Chciałam uzyskać poradę prawną w sprawie następujących kwestii:
Czy po śmierci mojego ojca prawo do
zachowku będzie przysługiwało jego pozamałżeńskiemu synowi? Syn ten nie nosi nazwiska mojego ojca i nie utrzymuje
da wiarę niż koledze po fachu.
Ksiądz Tomek rzucił hasło, żeby
wezwać policję i niech ta rozstrzygnie, kto ponosi winę za spowodowanie stłuczki. Oczy wyszły mu
z orbit, kiedy policjanci, zamiast
zgiąć się na jego widok w scyzoryki (był w sutannie), poprosili go
o dokumenty, a potem o dmuchanie w balonik. Okazało się, że nie
tylko nie ma wątpliwości co do winy kierowcy peugeota, ale też stwierdzono u niego 0,38 mg alkoholu
w wydychanym powietrzu. To już
jest tak zwany stan nietrzeźwości,
zatem prowadzenie samochodu
z nim bliższych kontaktów. Czy mój brat
z tego samego ojca i matki będzie miał
prawo do zachowku, bo przecież darowizna została dokonana tylko na mnie? Czy
jestem zobowiązana do zapłaty podatku
od darowizny, jeśli w tym roku zostałam
obdarowana przez swojego ojca?
Odpowiadając na Pani pytanie, należy zaznaczyć bardzo istotną rzecz dla instytucji prawa spadkowego, w tym zachowku. Przy oce-
przez pijanego Tomasza K. zakwalifikowano jako przestępstwo.
Ksiądz powoływał się na pełnioną funkcję i rytualne wypicie mszalnego wina podczas nabożeństwa.
To nie przekonało policjantów
i zabrali mu prawo jazdy. O jego
dalszym losie zdecyduje sąd. Dodatkowo policja próbowała ukarać
go mandatem za spowodowanie
kolizji. Pleban mandatu nie przyjął, więc skierowano wniosek do
sądu w Mławie.
Wstydliwa sprawa pijanego
księdza na komendzie policji w Żurominie owiana była tajemnicą.
o podatku od spadków i darowizn. Art. 4a ust.
1 stanowi, że jest Pani zwolniona od podatku, ale musi Pani zgłosić nabycie gospodarstwa rolnego wraz z przypisanymi do niego
budynkami w drodze darowizny do naczelnika urzędu skarbowego w terminie miesiąca od
złożenia oświadczenia o obdarowaniu Panią
przez Pani ojca.
Podstawa prawna: Kodeks rodzinny i opiekuńczy, DzU 64.9.59 z późn. zm.; Kodeks cy-
Porady prawne
nie, czy dana osoba jest spadkobiercą ustawowym, ważne są więzy krwi, czyli w świetle przedstawionych okoliczności fakt, czy ojcostwo domniemanego syna Pani ojca zostało przez niego uznane. Jeśli nie, to mężczyzna
ten spadkobiercą po Pani ojcu być nie może,
chyba że po jego śmierci wystąpi z powództwem o ustalenie ojcostwa w trybie art. 84 par.
2 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego.
Jeśli chodzi o kwestię otrzymanej przez
Panią darowizny, przepisy regulują ją w następujący sposób. Art. 994 par. 1 kodeksu
cywilnego stanowi, że do masy spadkowej
nie wlicza się m.in. darowizn, które zostały
dokonane wcześniej niż 10 lat od chwili otwarcia spadku, tzn. śmierci spadkodawcy. W Pani przypadku otwarcie spadku nastąpiło w ciągu dziesięciu lat od chwili obdarowania. Ww.
darowizna będzie więc zaliczać się do masy
spadkowej i będzie stanowić składową sumy,
od której będzie wyliczać się zachowek.
Aby odpowiedzieć na pytanie, czy jest Pani zobligowania do zapłacenia podatku od otrzymanej darowizny, należy sięgnąć do ustawy
wilny, DzU 64.16.93 z późn. zm.; Ustawa
z dn. 28 lipca 1983 r. o podatku od spadków
i darowizn, DzU 04.142.1514 jt.
~~~
Jestem członkiem pewnej organizacji,
w której w trakcie kontroli finansowej ujawniliśmy duże nieprawidłowości finansowe.
Prezes tej organizacji, chcąc oczyścić się
z zarzutów i skierować podejrzenie na nas,
publicznie kieruje pod naszym adresem
obelgi i zachowuje się w wulgarny sposób. W związku z tym stanem rzeczy ja
i jeszcze kilka osób chcielibyśmy w sądzie
dochodzić swoich praw, ale nie znamy się
na prawie i trudno byłoby nam uchwycić
podstawę prawną, jaką mielibyśmy w piśmie do sądu powołać. Interesuje nas zarówno postępowanie karne, jak i cywilne.
Analizując opisane przez Pana okoliczności, należy ocenić, że możemy mieć do czynienia z wypełnieniem przesłanek jednego
z przestępstw przeciwko czci, czyli opisanemu
w rozdz. XXVII Kodeksu karnego. Art. 212
kk dotyczy przestępstwa zniesławienia, a art.
216 – znieważenia. Zniesławienie opisane
Żaden z policjantów nie chciał puścić pary z ust na temat krążących po mieście wieści.
Na oficjalnej stronie internetowej żuromińskiej policji incydent
z udziałem księdza został pominięty. Komendant Marek Cendrowski opisał wszystkie drobne stłuczki i pijanych kierowców, ale pominął zdarzenie z 31 sierpnia. Dopiero, kiedy lokalna gazeta na pierwszej stronie napisała o pijanym wikarym, tego samego dnia sługa boży opuścił parafię.
MAREK RACZYŃSKI
Fot. MR
w art. 212 kk w przeciwieństwie do art. 216
wymaga, by wypowiedź sprawcy zawierała konkretne zarzuty pod adresem pokrzywdzonego, w tym przypadku grupy, czyli musi być to
coś więcej niż tylko same wyzwiska. Ponadto
zniesławienie dla swojego bytu nie wymaga publiczności zachowania zniesławiającego.
Należy jednak podkreślić, że jeśli chodzi
o ściganie przestępstwa zniesławienia i znieważenia, oba są ścigane z oskarżenia prywatnego. Oznacza to, że musi Pan razem z innymi pokrzywdzonymi wnieść do sądu prywatny akt oskarżenia, stosując przepisy art.
485 i n. kodeksu postępowania karnego.
Jeśli chodzi o roszczenie cywilne i jego dochodzenie na drodze postępowania cywilnego,
to jego podstawą będzie naruszenie art. 23
kodeksu cywilnego, a ten mówi o dobrach
osobistych, do których zalicza się m.in. cześć
oraz dobre imię. Art. 24 kc podnosi, że podmiot, którego dobro osobiste zostało naruszone, może domagać się zaniechania naruszeń,
złożenia oświadczenia odpowiedniej treści i w
odpowiedniej formie, a także zadośćuczynienia pieniężnego lub zapłaty odpowiedniej sumy pieniężnej na wskazany cel społeczny.
Podstawa prawna: Kodeks karny, DzU
97.88.553; Kodeks postępowania karnego, DzU
97.89.555; Kodeks cywilny DzU 64.16.93.
~~~
Drodzy Czytelnicy!
Nasza rubryka zyskała wśród Was uznanie.
Z tego względu prosimy o cierpliwość – będziemy systematycznie odpowiadać na Wasze
pytania i wątpliwości. Prosimy o nieprzysyłanie znaczków pocztowych, bowiem odpowiedzi
znajdziecie tylko na łamach „FiM”. Informujemy, że odpowiedzi na pytania przysyłane
e-mailem będą zamieszczane na stronie internetowej tygodnika: www.faktyimity.pl.
Opracował MECENAS
Nr 38 (446) 19 – 25 IX 2008 r.
P
atronuje im król szwedzki i królowa duńska. Ich
szeregi na przestrzeni
wieków zasilały wybitne postaci sztuki, nauki i polityki. O masonerii – ruchu wzbudzającym skrajne emocje – rozmawiamy z Tadeuszem Cegielskim, historykiem, Wielkim Mistrzem Honorowym Wielkiej Loży Narodowej Polski oraz Wielkim Namiestnikiem Wielkiego Komandora Rady Najwyższej Polski 33 stopnia Rytu Szkockiego
Dawnego Uznanego.
– Kim jest wolnomularz?
– To ktoś, kto dąży do ładu i równowagi, a w każdej sytuacji stara się
zachować umiar i powściągliwość. To
człowiek nastawiony prospołecznie,
wrażliwy na potrzeby innych. Cechuje go tolerancja religijna i polityczna, poszanowanie praw, godności
i odmienności innych ludzi.
– Masoneria to ruch z ponad
300-letnią tradycją. Jaki jest dziś?
– W starych i bogatych demokracjach zachodnich masoneria stała się
dość ekskluzywną organizacją skupiającą głównie przedstawicieli wyższych
klas społecznych. Nie każdy ma przy
tym możliwość wstąpienia do loży.
Tym samym zachodnia masoneria
utraciła część swojej zdolności koncyliacyjnej. Także dlatego, że inne instytucje demokratycznego państwa wypełniają to zadanie. Współcześnie to
one pacyfikują konflikty, łagodzą napięcia, ułatwiają awans społeczny. Kiedyś tego typu funkcję spełniałaby właśnie loża.
– A loża w Polsce XXI wieku?
– Jesteśmy społeczeństwem po
przejściach, obolałym, podzielonym.
Ludzie, których świetność przebrzmiała, a misja dziejowa zakończyła się
wraz z odzyskaniem przez Polskę niepodległości, są pełni żalu, niekiedy nawet nienawiści, i to do wszystkich. Masoneria, oczywiście, nie rozwiąże
wszystkich problemów. Ona jest
przede wszystkim po to, aby zbliżyć
elity, skonsolidować przedstawicieli
wiodących grup społecznych, które oddaliły się od siebie. Aby pomóc w realizacji lokalnych inicjatyw, które napotykają na mur obojętności, niezrozumienia czy niechęci. Bo to, co dzieje się na tak zwanej prowincji, zadecyduje o sukcesie lub klęsce naszej rewolucji. To jest potencjał, który albo
przemieni się w nową jakość, eksploduje i rozsadzi „stary świat”, albo nie
wypali jak namokła laska dynamitu.
– I tu jest pole do działania dla
masonerii?
– Tak. W takiej właśnie przestrzeni społecznej powstają loże. Powstają, oczywiście, nie tylko z wymienionych tu „socjologicznych” przyczyn.
Istnieją również istotne prywatne, niekiedy niezwykle intymne motywacje
– potrzeba autentycznych przeżyć, bliskości innych ludzi. Trzeba przy tym
pamiętać, że loża to nie tylko lokal,
w którym spotykają się bracia. Loża
to symboliczny ład, harmonia, podniosły rytuał, pewien imperatyw, jakim jest dążenie do dobra.
– Jak wygląda proces tworzenia loży?
– Loże konstytuują się stopniowo, powoli. Na pierwszym etapie osoby, które chcą założyć loże, przyjeżdżają na zebrania do tych już istniejących. Moja obediencja – Wielka
Loża Narodowa Polski – ma ich aktualnie dziesięć. Uczniem jest się
co najmniej dwa lata. Dopiero po
tym czasie następuje awans na Czeladnika. Żeby zostać podniesionym
na Mistrza, musi upłynąć kolejny rok.
Minimum. Ta wydłużona droga
awansu daje szansę ludziom, żeby się
poznali, zaprzyjaźnili i stwierdzili, czy
nie pomylili się, wybierając wolnomularstwo, a nie na przykład kluby
taneczne lub sportowe.
ZAMIAST SPOWIEDZI
z oczyszczającym obrzędem inicjacji – przejściem z niższego do wyższego stanu świadomości. To symboliczna śmierć, która poprzedza
symboliczne narodziny.
– Jak wygląda obrzęd wtajemniczenia?
– Poszukujący zostaje sam w Izbie
Rozmyślań i spisuje tzw. testament filozoficzny. Odpowiada na pytanie,
co chciałby zrobić dla siebie, dla swojej ojczyzny, dla ludzkości. Później
– z odsłoniętą lewą piersią, zawiązanymi oczyma, prawą stopą bosą i odsłoniętą lewą nogą, a więc ni nagi, ni
ubrany – jak głosi stara formuła – niekiedy ze sznurem na szyi przechodzi
przez oczyszczające próby wody, ognia
i powietrza, a wychodzi z żywiołu zie-
– Skąd ten stereotyp?
– Ma długą historię sięgającą czasów Wielkiej Rewolucji Francuskiej.
Dobrze jest ustawić sobie przeciwnika, w którego wygodnie uderzać. Są
ludzie, którzy fantazje dotyczące naszego ruchu powtarzają niczym mantrę: prawicowo-narodowi działacze polityczni czy też osoby związane ze środowiskiem Radia Maryja. Co znamienne – wielokrotnie mogłem się
przekonać, że nie traktują serio tego,
co mówią. Już prywatnie przyznają,
że nie wierzą, iż masoni na śniadanie
zjadają dzieci chrześcijańskie, w południe plują na hostię, zaś wieczorem spiskują przeciwko Kościołowi
i państwu. Tłumaczą, że oskarżeń tych
wymaga „racja stanu”. Może też bo-
Zrozumieć masona
– Każdy może zostać masonem?
– W nurcie tzw. konserwatywnym,
który reprezentuję, każdy, kto uzna
istnienie Wielkiego Architekta
Wszechświata, a więc pewien obiektywny metafizyczny porządek, z którego wywodzi się system etyczny. Biblia, cyrkiel i węgielnica, które podczas prac widoczne są w loży, to symbole i manifestacja tego, że etyka nie
jest bytem historycznym, nie podlega
negocjacji. Jeśli chodzi o warunki czysto formalne, to osoba, która pragnie być inicjowana do loży, musi
być wolna, dobrych obyczajów i w stosownym, to jest dojrzałym, wieku.
W tym rozumieniu człowiekiem wolnym nie będzie ani alkoholik, ani narkoman, ani nawet pantoflarz...
– A kobiety?
– Skończyły się czasy wyłącznie
męskich lóż. Dziś funkcjonują więc loże żeńskie, ale i mieszane. Nie ma
żadnych ograniczeń.
– Na czym polega praca loży?
– Jest całkiem zwyczajna i przypomina pracę każdej innej organizacji.
– Nie ma żadnych różnic?
– Jest. Jedna, zasadnicza i nadzwyczaj ważna. Loża jest instytucją
inicjacyjną, a wolnomularstwo – ruchem opartym o zasadę wtajemniczenia.
– Wtajemniczenia w co?
– W wiedzę ezoteryczną wyrażoną w symbolach i alegoriach. W niewiarygodnie bogate tradycje samego
wolnomularstwa – cechowe oraz ezoteryczne. Świat w tym ujęciu to księga objawiona przez Boga, ale zapisana tajemnym alfabetem, zaś wolnomularstwo do dziś gromadzi doświadczenia różnych filozofii, a nawet religii potrzebne do jej odczytania. To są elementy tradycji, które
składają się na...
– Inicjacyjny charakter masonerii?
– Właśnie. Bez niego nie byłoby tego ruchu. Wejście do grona
braci wolnomularzy wiąże się
mi. Są to oczywiście
rzeczy symboliczne,
ale dzięki rytuałowi
inicjacji kandydat
może wstąpić na niekończącą się nigdy
drogę wiodącą do
doskonałości, do wewnętrznego spokoju
oraz harmonii ze
światem i ludźmi.
– Masoneria to
religia?
– Nie, masoneria religią nie jest,
nie aspiruje i nigdy
nie aspirowała do tej
rangi. Jednocześnie
nie neguje prawd religii objawionych.
Zaprzecza tylko totalnemu charakterowi poszczególnych religii, przez co
wszystkim przyznaje równy status.
– Ilu jest w Polsce masonów?
– Około tysiąca.
– Tak mała grupa spiskuje
przeciw moralności Kościoła katolickiego?
– Ależ większość z nas to katolicy!
– „Masoneria (...) jest inicjatorem licznych, zarówno propagandowych, jak i fizycznych, ataków na Kościół katolicki, buntów, przewrotów,
rewolucji, mordów, sztucznej antykoncepcji, sterylizacji, rozwodów,
aborcji, eutanazji itp.” – to fragment wstępu do książki „Masoneria – nieszczęście naszych czasów” Petera Balika...
– Można tę listę dowolnie wydłużać. Jak będzie trzęsienie ziemi,
to okaże się, że winę za nie ponosi
masoneria. Ktoś, kto by się sekundę
zastanowił, puknąłby się w głowę na
wieść, że jest jakaś jedna siła sprawcza wszelkiego zła. Kiedyś, gdy katolik miał prawo być antysemitą, stawiało się Żyda na równi z masonem.
Dziś antysemityzm stał się – i słusznie – czymś wielce wstydliwym, więc
to masoni są odpowiedzialni za zło
tego świata.
ją się, żeby nie posądzono ich o promasonizm. Dlatego o stosunek Kościoła do masonerii powinno się pytać nie pana Krajskiego, zawodowego antymasona z „Naszego Dziennika”, nie księdza Szczęsnego z Radia
Maryja, ale przedstawicieli kurii, teologów. Ważne słowa, jakie usłyszałem
od duchownego katolickiego na temat masonerii, to słowa wypowiedziane przez warszawskiego księdza prałata Józefa Maja, który w jednym
z telewizyjnych programów stwierdził,
że w obliczu narastającego kryzysu
wartości i chaosu moralnego współpraca między Kościołem i wolnomularstwem staje się nie tylko możliwa,
ale konieczna.
– Jest Pan jednym z nielicznych, którzy się ujawnili. Czy choć
raz żałował Pan tej decyzji?
– Nie, nigdy nie żałowałem. Cieszę się komfortem nieukrywania przynależności do wolnomularstwa, z której jestem dumny!
– A jednak za tę przynależność
Sejmik Województwa Wielkopolskiego odwołał Pana z funkcji
członka rady Zespołu Pałacowo-Parkowego w Dobrzycy...
– To był zarzut mniej więcej takiej rangi jak to, że na śniadanie zjadam dzieci chrześcijańskie... Toteż
11
uchwałę uchylił – w całości – wojewoda wielkopolski, a jego decyzję podtrzymały dwa kolejne sądy, do których
odwołali się radni Sejmiku.
– W takim razie dlaczego Pan
odszedł, zamiast zrealizować plan
otwarcia w Dobrzycy jedynego w
Polsce Muzeum Oświecenia i Wolnomularstwa?
– Rozpętało się istne piekło. Dopóki przewodniczyłem radzie muzeum,
a pracami komisji kultury Sejmiku kierowała radna z LPR Elżbieta Barys,
co miesiąc spadała na Dobrzycę nowa kontrola. Nie dało się pracować.
Po 16 latach wysiłków, propagandy
– także międzynarodowej – kiedy prace zostały zakończone, a Dobrzyca
znów zajaśniała pełnym blaskiem, nagle wszystkie opcje polityczne zaczęły się nią interesować... i zapragnęły
ją przechwycić. W pierwszym rzędzie
starano się usunąć tych, którzy rezydencję odbudowali. Żałuję, że nie udało się utworzyć muzeum – perły na
skalę europejską, jaką jest na przykład zamek Rosenau w Austrii. Dokonać czegoś, czym Polska chwaliłaby się we wszystkich przewodnikach.
Mam jednak nadzieję, że ktoś to jeszcze kiedyś zrobi. Tym bardziej że nieświadomi niczego turyści wciąż pytają w Dobrzycy o muzeum masonerii...
– A może to tajemniczość spowijająca działania masonerii drażni jej przeciwników?
– Nie ma żadnej tajemnicy. Profesor Ludwik Hass, znawca tematu,
twierdził zawsze, że największą tajemnicą masonerii, jest to, że ona nie ma
żadnej tajemnicy.
– Ale nie powie mi Pan, kto
zasiada w Pana loży...
– Nie. Ale to nie jest tajemniczość,
tylko dyskrecja. Każdy może mówić
o sobie. W innych krajach to nie ma
takiego znaczenia. Ale w Polsce...
– Sądzi Pan, że wolnomularstwo wciąż może fascynować młodych ludzi?
– W demokratycznym społeczeństwie zapotrzebowanie na taką formę organizacyjną wciąż jest duże i nie
martwimy się o losy masonerii w nowych krajach unijnych. Dla młodych
loża ma szczególne znaczenie. Oni
mają dosyć sporów, awantur, a poza
tym – bardzo im się podoba właśnie
inicjacyjna, rytualna strona wolnomularstwa. Bo jest to bogactwo niewiarygodne – symbol, nastrój powagi, odwołanie do różnych tradycji, do chrześcijaństwa, do neoplatonizmu, tradycji hermetycznej, do matematycznego ładu, jaki panuje na świecie. A loża to zwyczajni ludzie, którzy chcieliby się znaleźć w tej społeczności.
W loży może – i powinien – pojawić
się nauczyciel, policjant, wojskowy,
a nawet duchowny.
– Katolicki duchowny wolnomularzem?
– My mu na pewno przyjść nie zabronimy. Kiedyś, w XVIII wieku, do
masonerii polskiej należeli biskupi,
a nawet dwóch prymasów Polski: ks.
Gabriel Potocki i Michał ks. Poniatowski, brat ostatniego króla.
Rozmawiała
WIKTORIA ZIMIŃSKA
12
U NAS I GDZIE INDZIEJ
Inna Jasna Góra
ołtarza spogląda kopia
MB Jasnogórskiej. Mówią
na to „Częstochowa”. Wokół kręcą się paulini, a jednak strach tam molestować dzieci, gościć antysemitów i prać
brudne pieniądze... Bo to Doylestown
w Pensylwanii.
Paulini – zakon bez wyraźnej duchowości i z rozmytym charyzmatem
– ma jeden, dość skuteczny pomysł
na duszpasterstwo. Wszędzie usiłują stworzyć kalkę Jasnej Góry. Istnieje zatem stworzona przez nich australijska, afrykańska (RPA) i amerykańska Częstochowa. Wszędzie tam wisi
przywieziona z Częstochowy kopia
jasnogórskiego wizerunku MB. Najstarszym klonem „duchowej stolicy
Polski” jest kościół w Doylestown
w Stanach Zjednoczonych. Powstał
dzięki... komunistom znad Wisły i Dunaju. Bo to skasowanie zakonu paulinów na Węgrzech (1950 r.) oraz obawa, że może do tego dojść i w Polsce,
skłoniły o. Michała Zembrzuskiego
do wyjazdu za wielką wodę i szukania
przystani, w której planował odrodzić
jeszcze żywe zgromadzenie.
O. Michał to dla paulinów postać
kultowa. Przed wojną reaktywował
bowiem zakon na Węgrzech, czyli
w kolebce białego zgromadzenia. Gdy
jednak komuniści rozpędzili paulinów
(głównie z powodu licznych skandali
obyczajowych i zdzierstwa), to przez
Włochy udał się do USA, by tam ratować zgromadzenie, które – jak trąbił na Zachodzie – jest zagrożone
w całym bloku wschodnim. Do Stanów przybył w 1951 roku i pierwsze
lata poświęcił na „żebranie” – paulini
nazywają to działalnością misjonarską. W 1953 r. kupił 38 akrów ziemi
w Doylestown z domem i zabudowaniami gospodarczymi. Dwa lata później poświęcił stodołę przemianowaną na kaplicę i – żeby ściągnąć tam
zdewociałą Polonię – nadał jej miano Amerykańskiej Częstochowy. To
był strzał w dziesiątkę. Audycje radiowe z udziałem o. Michała i jego artykuły w prasie polonijnej faktycznie
Z
ściągały pielgrzymów do nowej świątyni. Lud – wzruszony tym, że Maryja znów trafiła do ubogiej stajenki
– zostawił w kościele tyle grosza, że
wkrótce paulini pokusili się o zakup
„Beacon Hill” położonego 3 km od
Doylestown i rozpoczęli tam budowę
sanktuarium dla 2 tys. osób (wnętrze
świątyni naśladuje kaplicę MB na Jasnej Górze). Uroczystość poświęcenia
nowego kościoła przez abpa Filadelfii kardynała Jana Króla ściągnęła do
Doylestown nawet prezydenta Lyndona B. Johnsona. Ojciec Michał był
u szczytu sławy. Zakon stawiał go za
wzór wszystkim współbraciom i mianował drugą osobą w całym zgromadzeniu (wikariusz generalny). Szybko jednak okazało się, że sukces był
mocno przereklamowany. Żeby ukończyć budowę, zakonnik zaciągnął
kolosalne pożyczki, których nie był
w stanie spłacić. Dwie wizytacje generała zakonu (1969 i 1973 r.) nie
rozwiązały problemu, a w 1975 roku
odbyła się wizytacja apostolska, która pokazała wiele brudów, nadużyć
i wstrząsnęła całym zakonem, doprowadzając do sekularyzacji wielu
paulinów. Jeszcze w 2000 r. generał
o. Stanisław Turek, drżąc, wspominał to wydarzenie i prorokował zakonnikowi, który nie chciał się pozbyć prywatnego samochodu,
że przez to może dojść do nieprzyjemności, bo „wizytatorzy
w USA czepiali się nawet radia
i telewizora w zakonnej celi”.
Nic dziwnego, że wielu ojców
zapragnęło nagle być księżmi
diecezjalnymi, by nie rezygnować z prywatnej własności
i nie dawać dolarów przeorowi
do wspólnej kasy. W sumie kilkudziesięciu paulinów zamieniło habit na sutannę, w tym sam
generał Grzegorz Kotnis.
Kolejną słabością amerykańskiej prowincji paulinów
było to, że polscy hierarchowie z Jasnej Góry wysyłali
tam mnichów, którzy „spalili się” nad Wisłą – np. przez
konflikt z parafianami czy „owocne”
naruszenie celibatu (jeszcze w 2006 r.
generał Izydor Matuszewski przekonywał jednego paulina, że w Stanach
spokojnie zarobi na alimenty). Wielu
zakonnikom przybywającym ze smutnego PRL-u do kraju wielkich możliwości natychmiast znudziło się powołanie, gdy dostrzegli uroki życia.
O. Eligiusz Szymański w 1987 roku
nagle zniknął. Znaleziono go po 2 tygodniach w samochodzie na dnie jeziora. O. Józef Płatek napisał w zakonnym nekrologu, że kapłan ten zginął w wypadku, choć „nie wyklucza
się też innej przyczyny jego śmierci”.
Faktem jest, że przełożonym nie zależało na wyjaśnieniu okoliczności zgonu o. Eligiusza (zarządzili m.in. kremację zwłok), a jasnogórski klasztor huczał od plotek, że denata załatwiła mafia, z którą wszedł w jakieś podejrzane interesy. Bo też właśnie interesy ciągną paulinów do Stanów. Obecny generał zakonu, o. Izydor Matuszewski,
w czasie swojej pierwszej kadencji
ani razu nie odwiedził kilku biednych
klasztorów w Polsce, a do Stanów latał kilka razy w roku. Wizyta w Doylestown albo w innym klasztorze zawsze
zapowiadała kasę. Toteż polscy paulini pchali się tam na rozmaite wycieczki pod pozorem rekolekcji czy wykładów, na których płakali, że zabytki Jasnej Góry wymagają renowacji... A potem, już w Polsce, zmieniali samochody. Niesamowicie wystawną gościnnością ujmowali też tamtejszych bogatych ojców przyjeżdżających czasem
do Polski na wakacje. Obecny administrator generalny zakonu, o. Jan Bednarz, jeszcze jako przeor włodawski
pożyczał swój prywatny samochód odwiedzającemu rodzinne strony prowincjałowi amerykańskiemu, o. Krzysztofowi Wieliczce. Ojciec Jan na miesiąc
musiał korzystać wówczas z klasztornego auta.
W klasztorze w Doylestown
w każdą niedzielę sprawowane są
dwie msze w języku polskim (dane
z 2006 r.). Nic dziwnego, skoro paulini wymyślili dla „amerykańskiej Częstochowy” miano „duchowa stolica...
Polonii”, a wielu ojców ma problemy
z przyswojeniem języka. Ojciec Stanisław Knapek nabijał się z jednego paulina, który po pół roku pobytu
w USA „angielskiego się nie nauczył,
a polskiego zapomniał”.
Sanktuarium w Doylestown ma
kilka niewysychających źródełek
kasy, które dają paulinom wiele „religijnej” ekstazy. Jednym z nich jest
przykościelny cmentarz (każdy chce
leżeć jak najbliżej „Matki”), który
upodobała sobie tamtejsza Polonia.
Kolejnym są okresowe pielgrzymki
oraz uroczystości i juble. Amerykańską Częstochowę odwiedzili m.in. wiceprezydent George Bush (1980 r.),
prezydent Ronald Reagan (1984 r.)
i kardynał Karol Wojtyła (1969
i 1976 r.), któremu zakonnicy w 2001
roku walnęli pomnik.
Mimo że prezydent Johnson nazwał Doylestown „sanktuarium pokoju”, niektórzy z pracujących tam paulinów dorabiali sobie służbą... w armii amerykańskiej. Ojciec Joachim
D. był nawet kapelanem wojsk USA
w czasie kampanii „Pustynna burza” i rozgrzeszał pilotów bombardujących piechotę i cywilów irackich. Bliski kontakt sakramentalny
z chłopakami w mundurach bardzo mu chyba odpowiadał, jeśli
wierzyć znającej jego orientację wspólnocie zakonnej i obecnemu podprzeorowi Jasnej Góry,
o. Karolowi Osetowi, który nazywał ojca Joachima „rasowym
pedałem”.
21 września 2007 r. w Belwederze miała miejsce niecodzienna uroczystość. Minister
spraw zagranicznych Anna Fotyga
przyznała sanktuarium w Doylestown
Dyplom Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej... za „budowanie prestiżu i wysokiej pozycji Polski
w świecie”...
o. Pius
były paulin
Nr 38 (446) 19 – 25 IX 2008 r.
jcowie paulini umoczyli się
w brzydkim, pospolitym
szwindlu. Można by rzec:
gównianym oszustwie...
Dawno, dawno temu, strudzony
książę Władysław Opolczyk zatrzymał się wraz ze swoją drużyną na popas nieopodal wsi Leśniów (dzisiejsza
dzielnica miasteczka Żarki w powiecie
myszkowskim). Lato owego 1382 roku
było gorące, okoliczne studnie wyschnięte, a padające już na pysk konie
za żadne skarby nie chciały pić wina,
którym raczyli się podróżni.
„Na improwizowanym polowym ołtarzu ustawiono figurę Maryi z Dzieciątkiem na ręku. Modlił się książę
o łaskę szczęśliwego powrotu, o siły
dla swoich rycerzy, by ich starczyło
na pokonanie leśnych ostępów dzielących orszak od opolskiego grodu.
Wtem rzeźba Maryi jakby złotą łuną
się okryła. Z miejsca wskazanego ręką
Dzieciątka, spod omszałego kamienia,
wybiła krystaliczna struga wody, mieniąca się w słońcu srebrem i błękitem.
Woda miała przy tym właściwości niezwykłe. Znużeni odzyskiwali siły, przemyte wodą rany natychmiast się goiły, chorzy odzyskiwali zdrowie (...).
Źródło cudowne daje nadal ozdrowieńczą wodę, przywracającą zdrowie i siły pielgrzymującym na Jasną
Górę” – sprawozdaje historyk Jarosław Kapsa, pracujący w częstochowskim magistracie na posadzie głównego doradcy ds. społeczno-gospodarczych świątobliwego prezydenta Tadeusza Wrony.
Legendarne źródełko stało się
współcześnie źródłem krociowych
zysków czerpanych przez biznesmenów z zakonu oo. paulinów, którzy
wokół „omszałego kamienia” wybudowali elegancki klasztor z kompleksem religijno-handlowym, powszechnie znanym wśród wiernych kat. Kościoła jako Sanktuarium Matki Bożej
Leśniowskiej Patronki Rodzin.
Wycieczki, pielgrzymki, nawiedzenia, zawierzenia, czuwania, zbiorowe
błogosławieństwa dla małżeństw, rodzin, dzieci, kobiet w ciąży – do sanktuarium w Leśniowie przybywają corocznie dziesiątki tysięcy ludzi. Mało
który oprze się pokusie zakupienia
w klasztornym sklepie jakiejś cudownej pamiątki (nie wyłączając gadżetów typu otwieracz do butelek czy
odświeżacz powietrza), a już obowiązkiem każdego wiernego jest napicie się cudownej wody wprost z cudownego źródełka bądź skosztowanie
przyrządzonej z niej cudownej... kawy,
serwowanej przez klasztorną kawiarnię
wraz z ciasteczkami tak cudownymi,
że mnisi reklamują je nawet w ogłoszeniach duszpasterskich! Oto jedno
z typowych, regularnie odczytywanych
przez paulinów z ambony podczas niedzielnych mszy:
„Zapraszamy do naszej kawiarenki sanktuaryjnej. W ofercie posiadamy
smaczne, kruche ciasteczka leśniowskie. Wypiekane są bez konserwantów
i polepszaczy, z dodatkiem cudownej
wody leśniowskiej. Mąka na wypiek
ciastek pochodzi ze zbóż uprawianych
na klasztornych polach”.
O
13
Szambo i perfumeria
Odżałowaliśmy 6,50 zł i kupiliśmy
paczkę tego cudownego specjału, produkowanego na zlecenie i pod znakiem
firmowym paulinów przez ciastkarnię
Henryka Szpaka, radnego miejskiego
Żarek. W pudełeczku znaleźliśmy kilkanaście herbatników, dwa święte obrazki i harmonogram imprez religijnych w sanktuarium.
Że drogo?
„Woda pochodzi z naszego
źródełka, ciastka są też z naszej
mąki. Coraz więcej ludzi przekonuje
się, że lepiej zapłacić więcej, ale
mieć produkt pewny, który będzie
spożywany z przyjemnością. A Kościół
na razie daje taką pewność. Wybieramy
do produkcji ludzi, którzy nie odważą
się robić nadużyć” – tłumaczył
w lokalnym „Dzienniku Zachodnim”
ojciec Zbigniew Ptak, przeor
klasztoru w Leśniowie. Tyle mity.
A jakie są fakty?
Doktor Marek Olenderek, powiatowy inspektor sanitarny w Myszkowie, wydał 7 lipca 2008 r. decyzję
o natychmiastowym umieszczeniu
obok cudownego źródełka tablicy
ostrzegającej, że spożycie wypływającej stamtąd cieczy zagraża zdrowiu
i życiu konsumentów.
Cóż tam znaleziono?
– Przeprowadzone dwukrotnie
w odstępie kilku dni badania wykazały przekroczenie dopuszczalnych parametrów bakteriologicznych. Chodziło
zwłaszcza o groźne bakterie grupy coli
typu kałowego. Najprościej rzecz ujmując: był to koktajl z kupy, zarówno ludzkiej, jak i zwierzęcej. Zmiany zapalne skóry, zatrucia pokarmowe czy zapalenie układu moczowego to najłagodniejsze z asortymentu chorób, na jakie narażały się osoby korzystające ze źródła w leśniowskim sanktuarium – wyjaśnia pracownica sanepidu.
– To u nas problem znany już
od lat. Szamba okolicznych gospodarstw były od zawsze i z premedytacją nieszczelne, ponieważ ich właściciele – gorliwi skądinąd katolicy
– oszczędzają w ten sposób na wywozie nieczystości, a wody opadowe wypłukują gówna w kierunku niżej położonego cudownego źródełka. W ubiegłym roku mieliśmy niemal identyczną historię z odpadami
galwanicznymi wykorzystywanymi
do rekultywacji działki leżącej o rzut
beretem od sanktuarium. Tamtą aferę
udało się zatuszować, bo ekspertyzę
ekologiczną gruntów przeprowadzała
prywatna firma, a wody z całą tablicą
Mendelejewa nie badano, bo przecież
wszystkim – zwłaszcza ojcom paulinom – zależało na dobrych wynikach.
Teraz spadło sporo deszczu i sprawa
się, niestety, rypła, ponieważ trafiła
do sanepidu – smuci się jeden z żareckich radnych, czytelnik „FiM”.
Decyzję powiatowego inspektora
wykonano dopiero 17 lipca. Okazało
się bowiem, że o. Ptak – za nic sobie
mając zdrowie pielgrzymów – opracował własną teorię...
„Myszkowski sanepid przeprowadził badania wody w Leśniowskim
źródle. Stwierdzono w nim minimalne zanieczyszczenia. Jednak próbki
wody wzięto do badań 2 lipca, czyli
w dzień odpustowy, przy tłumach korzystających ze źródła. Poza tym
w przeddzień badań przy samym źródełku kilka godzin trwała awaria kanalizacji. Dlatego też poprosiliśmy niezależną od środowiska żareckiego i myszkowskiego stację badawczą o zrobienie
uczciwych badań. W kontekście sztucznego zamieszania związanego ze źródełkiem Pan Bóg podarował nam kolejny cud (...). Sześcioletnia Natalia
w maju zachorowała na nieznaną chorobę. Jej stan był tak tragiczny, że bezradni lekarze przygotowywali rodziców
na śmierć córki. Jednak po odprawieniu w Leśniowie Mszy św. dziewczynka
odzyskała zdrowie, a lekarze stwierdzili, że to, co zaistniało, można nazwać
tylko cudem” – obwieścił przeor w komunikacie z 13 lipca 2008 r.;
Gdy miał już wyniki „uczciwych badań”, lekko spuścił z tonu:
„Z bólem informujemy, że kilkakrotnie badana woda w źródle Leśniowskim jest zanieczyszczona. Nasz ból potęguje fakt, że całą sprawę wyreżyserowano i nagłośniono” – łkał i oskarżał z ambony 20 lipca.
Tablica ostrzegawcza przy źródełku uchowała się przez kilka dni.
– Którejś nocy zniknęła. Podobno była to robota Zorro. Bardzo nieostrożnego, bo spod czarnego kołnierzyka wystawała mu biała koloratka
– śmieje się radny.
Pod koniec sierpnia, gdy fala deszczów ustała, przeprowadzono kolejną
ekspertyzę cudownej wody.
„Wyniki badań nie wykazały przekroczeń mikrobiologicznych. W związku z powyższym Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Myszkowie uchylił z dniem 1 września 2008
roku decyzję nakazującą umieszczenie obok źródła informacji o złej jakości wody” – zapewnia „FiM” na piśmie dr Olenderek.
Paulini uchylili jego nakaz półtora
miesiąca wcześniej. Nikt nie wie, na
ile zdrowo odżywiali się w tym czasie
tubylcy, których kupy wciąż spływają
do cudownego źródełka...
Ale najlepszy numer wyszedł
ze wspomnianymi ciasteczkami leśniowskimi, upychanymi przez mnichów naiwniakom jako produkt „wypiekany na wodzie ze źródła Sanktuarium oraz mąki pszennej z upraw
braci Paulinów w Leśniowie”. Tym
zapisanym na opakowaniach gwarancjom kontrolerzy sanepidu uwierzyli
i – podążając tropem skażonej wody
– sprawdzili piekarnię radnego Szpaka. Okazało się, że do wyrobu ciastek używano tam wyłącznie „kranówki”, a mąka była jak najbardziej
pospolita. Na szczęście! Niestety, zamiast nagrody za rozsądek biznesmena czeka teraz kara pieniężna (do 30
średnich ubiegłorocznych pensji) za
pogwałcenie wymogów art. 46 ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia poprzez „oznakowanie środka
spożywczego wprowadzające konsumenta w błąd”.
Paulinom, oczywiście, udało się
wyjść z tego „sztucznego zamieszania” bez szwanku. Ludziska jak walili
po wodę, tak walą dalej.
ANNA TARCZYŃSKA
14
Palenie szybciej
zabija kobiety
M
Nr 38 (446) 19 – 25 IX 2008 r.
ZE ŚWIATA
ężczyźni palacze dostają ataku serca średnio 6 lat wcześniej
niż mężczyźni niepalący.
Kobiety chorują na poważne
choroby układu wieńcowego znacznie później niż mężczyźni – pierwszy zawał mają statystycznie w 81
roku życia. Ale nie palaczki: u tych
dolegliwości serca pojawiają się
wcześniej niż u mężczyzn. Aż o 14
lat wcześniej. To konkluzja badań
norweskich lekarzy ze szpitala
w Lillehammer, potwierdzona przez
badaczy z USA.
Naukowcy od dawna podejrzewali, że hormony (zwłaszcza estrogen) chronią zdrowie kobiet. Lecz
palenie przyspiesza menopauzę, ta
zaś pozbawia organizm tej ochrony.
Liczba palących mężczyzn maleje,
a kobiet palaczek – rośnie.
ST
Zabójca tłuszcz
T
łuszcz zabija. Nie ma specjalnej przesady w tym dramatycznym stwierdzeniu i naukowcy wciąż dostarczają nowych dowodów na jego prawdziwość.
Badacze ze szwedzkiego Karolinska Institute doszli do wniosku, że otłuszczenie jamy brzusznej zwiększa o 70 proc. ryzyko raka trzustki – najbardziej, obok raka mózgu, zabójczego nowotworu
(mniej niż 5 proc. chorych przeżywa 5 lat). Korelacja ta jest ewidentna zarówno u mężczyzn, jak i kobiet, lecz te ostatnie są szczególnie
narażone po menopauzie. Nadmiar
tłuszczu zaburza poziom insuliny;
przyczynia się także do nowotworów piersi i jelita grubego.
Równocześnie
naukowcy
z USA informują, że u dzieci i młodzieży z nadwagą istnieje wysokie
ryzyko chorób wątroby: może dojść
do nowotworu tego narządu lub
jego marskości. Coraz częściej
u otyłych dzieci konieczny jest przeszczep wątroby.
TN
C
zarne chmury zbierają się
nad grupą 26 lordów duchownych, czyli członków
izby wyższej brytyjskiego parlamentu. Do dzisiaj biskupi narodowego Kościoła anglikańskiego zachowali prawie pięćsetletni przywilej zasiadania z klucza w Izbie
Lordów. Coraz więcej głosów
wzywa jednak do usunięcia tego
anachronizmu.
Z urzędu zasiadają arcybiskupi
Canterbury i Yorku oraz trzech biskupów: Londynu, Durham i Winchester. 21 pozostałych zasiada według stażu w swojej diecezji. Średni okres nominowania na lorda to
pięć lat od ingresu. Łącznie w Wielkiej Brytanii leżą 42 diecezje Kościoła anglikańskiego, więc lordami duchownymi jest większość biskupów – i żaden przedstawiciel
innej religii. Dzieje się tak ze względu na anachroniczny system polityczny i brak konstytucji. Co więcej,
rząd zamierzał przyznać Kościołowi prawo wyboru dowolnych 26 duchownych ze swojego grona na podstawie własnego uznania, czyniąc
z Izby Lordów ekspozyturę duchowieństwa. Wywołało to reakcję przeciwną do zamierzonej.
Lordowie duchowni rzadko głosują, mają jednak takie same prawa jak pozostali lordowie. Zdaniem
brytyjskich humanistów, sama ich
obecność w praktyce uniemożliwia
dyskusję na tematy dla chrześcijaństwa drażliwe, np. z ich inspiracji
izba wyższa wielokrotnie występowała przeciwko poszerzeniu praw
homoseksualistów.
T
Biskupi precz
do pałaców!
Jedną z propozycji rządu było
dopuszczenie przywódców innych
wyznań na podstawie parytetu ich
„siły wyznawczej”. Brytyjski politolog z Oksfordu, prof. Iain MacLean, stwierdził, że jest to niemożliwe
z dwóch powodów: po pierwsze
– dane o przynależności wyznaniowej obywateli są zawsze szacunkowe
i wpisywane przez ankietowanych
z różnych powodów, więc nie powinny być podstawą do decyzji politycznych. Po drugie – gdyby nawet
liczbę biskupów anglikańskich
zmniejszyć do 16, to – na podstawie
dostępnych danych – potrzeba by
łącznie 77 przedstawicieli innych religii w miejsce obecnych 26, nadal
nie uwzględniając osób nieidentyfikujących się z żadnym wyznaniem.
„Brakuje” więc szesnastu anglikańskich, siedemnastu katolickich, dziesięciu prezbiterian, dwunastu z różnych Kościołów protestanckich,
dwóch prawosławnych, dwóch hindusów, jednego rabina, sześciu mułłów, czterech sikhów i jednego rotacyjnego poganina do spółki z całą
resztą. Tak to jest, kiedy obrońcy
ego, ile dokładnie zarabiają polscy księża, nie
wie nikt. Oni twierdzą, że ledwo wiążą koniec
z końcem. No cóż, wszystko zależy od tego, jakie
kto ma końce.
Na świecie – między innymi w Niemczech, Austrii,
Hiszpanii i Włoszech – funkcjonuje rozwiązanie sprawdzone w walce kleru z biedą. Jest nim podatek kościelny, który zapewnia duszpasterzom stały i jawny dochód. Na ogół zresztą całkiem spory.
Pierwsze państwa
niemieckie
wprowadziły ów podatek w 1827 r. Później dołączały kolejne, zwłaszcza że sama idea cieszyła się olbrzymią popularnością wśród kleru. Anna Siewko-Frey pisała: „Kościoły szybko rozpoznały zalety finansowania za pomocą podatku kościelnego i przy okazji debaty parlamentarnej nad kształtem Republiki
Weimarskiej nalegały na konstytucyjne zagwarantowanie im tego prawa”.
Tak też się stało i w konstytucji Republiki Weimarskiej zagwarantowano kościołom prawo do korzystania z aparatu państwowego, aby zbierać pieniądze
od wiernych. Ustanowione wtedy przepisy zostały włączone do konstytucji RFN i obowiązują do dzisiaj.
Na ich podstawie państwo pośredniczy w zbieraniu
„na tacę”. Każdy Niemiec deklaruje, do którego kościoła przynależy lub że nie przynależy do żadnego. Wtedy
państwo ściąga proporcjonalną do płaconych przez niego podatków kwotę i przekazuje ją właściwym kościołom. Kwota ta to – zależnie od landu – ok. 8–9 proc.
płaconego podatku dochodowego. Od tych kwot aparat
skarbowy zatrzymuje sobie 2–4,5 ponoszonych kosztów.
Co ciekawe – niższe są one tam, gdzie do zbierania pieniędzy nie miesza się Kościół katolicki. W Bawarii,
przywilejów kościelnych powiedzą
coś, zanim pomyślą... Naukowiec
konkluduje, że wobec faktu, iż w niedzielnym nabożeństwie w obrządku
anglikańskim uczestniczy 1,9 proc.
dorosłej populacji kraju, a nawet spośród nich większość jest przeciwna
stanowisku swego Kościoła co do
seksu, antykoncepcji czy eutanazji,
posiadanie duchownych, niewybieralnych lordów jest zbędne.
Izba niższa brytyjskiego parlamentu stosunkiem głosów 337 za,
224 przeciw przegłosowała 7 marca 2007 roku rewolucyjną ustawę
o całkowicie wybieralnej izbie wyższej. Nie weszła ona w życie, ponieważ przeciwko była... sama zainteresowana izba. Jest to ciało całkowicie niewybieralne, złożone w większości ze starej arystokracji z tytułami earlów, baronów i lordów. Nic
dziwnego, że byli przeciwko – nikt
nie lubi tracić władzy, zwłaszcza gdy
jest gwarantowana. Ceną tego jest
jednak upadek pozycji Izby Lordów oraz coraz większy nacisk na
usunięcie lordów duchownych.
MACIEJ PSYK
gdzie kościelna administracja „wspiera” państwo, koszty zbierania podatku sięgają dziewięciu procent.
W każdym razie podatek kościelny przynosi niemieckim kościołom nieliche dochody i dostarcza im ok.
90 proc. wszystkich środków finansowych.
~ ~ ~
Mimo ciągłego narzekania na stan finansów polski
kler broni się przed wprowadzeniem takich rozwiązań
jak diabeł przed
święconą wodą. Powody są dwa. Pierwszy jest taki, że kiedy za bycie katolikiem przyjdzie zapłacić i księdzu, i państwu, zacznie się masowe porzucanie „wiary przodków”. Okazałoby się szybko, że katolików w Polsce nie jest 96 proc., tylko np. 36 procent. Ranga i siła polityczna episkopatu traci natychmiast, a przecież władzę kochają biskupi nie mniej niż pieniądze.
Drugi powód to przekonanie kleru, że na wprowadzeniu podatku kościelnego tak naprawdę finansowo
straci. Teoretycznie wówczas powinno się skończyć
„co łaska” za ślub, pogrzeb, chrzest itp. (trudno to sobie jakoś wyobrazić). I – przede wszystkim – skończy
się żerowanie na najbiedniejszych: emerytkach, rencistkach i dzieciach. A tego polski Kościół faktycznie finansowo mógłby nie znieść.
Obawy o powszechne występowanie z Kościoła zdaje się potwierdzać przykład niemiecki i austriacki. Tam,
dopóki istniała silna społeczna presja na „bycie członkiem Kościoła”, zjawisko to praktycznie nie istniało.
Jednak od początku lat 90. zaczęło występować z dużym nasileniem. Dzieje się to w związku z sekularyzacją wartości wyznawanych przez społeczeństwo, a także działaniami samego Kościoła, który wciąż traci społeczne zaufanie.
BOREJSZA
Podatek od wiary
Gen na baby
Z
oolodzy wykryli, że niektóre gryzonie tego samego gatunku
tworzą pary na całe życie, podczas gdy inne samce kopulują
z kim popadnie.
Stwierdzono, że za podwyższoną aktywność seksualną i niewierność odpowiedzialny jest jeden gen.
Niektórzy ludzie również wyposażeni są w wariant tego samego genu AVPR1A, który sprawia, że częściej zdradzają żony, a ich małżeństwa częściej rozpadają się. Wykryli to badacze ze szwedzkiego Karolinska Institute. Gen oddziałuje na
związki chemiczne w mózgu. Jego
działanie objawia się podwyższoną
agresywnością, wczesnym rozpoczynaniem życia płciowego oraz... altruizmem. Średnio 15 proc. panów
przechodzi kryzysy małżeńskie, ale
w przypadkach nosicieli genu
AVPR1A jest to 34 proc.
Panie, może wam to jakoś pomoże. Jeśli mąż się puszcza, to nie
jego wina, lecz genu. Może wynagrodzi to jakoś altruizmem. CS
Nr 38 (446) 19 – 25 IX 2008 r.
P
rzyszła kryska na Matyska... pardon, na Medjugorie (Bośnia). Cuda w miejscowości, w pobliżu której 25
czerwca 1981 r. sześciorgu dzieciom miała się ukazać Matka Boska, zostały ostatecznie zdyskredytowane przez papieża.
KOŚCIÓŁ POWSZEDNI
dowody tak częstych wizyt Bożej Matki w Bośni. Na próżno. Lokalni biskupi doszli do wniosku, że fenomen jest
wyssany z palca i w roku 2006 zwrócili się do papieża z prośbą o interwencję. Watykan zarządził śledztwo
i przysłał komisję. Obecna konkluzja
jest rezultatem tych działań.
– Vlašić zrobił dziecko zakonnicy
Rufinie, a potem odmówił opuszczenia zakonu i poślubienia jej. Franciszkanin przeprowadził się do Włoch
i założył w Parmie męsko-damskie
stowarzyszenie religijne Królowa Pokoju, dedykowane „cudom” w Medjugorie. Obecnie papież zakazał mu
Papież: Medjugorie to blaga
Od 25 lat Maryja miała objawić
się na wzgórzach ponad 40 tys. razy. Medjugorie odwiedzają rocznie
setki tysięcy pielgrzymów i ciekawskich z całego świata. Tylko w roku
2001 z okazji rocznicy dwudziestolecia pierwszego objawienia przybyło
do rozrośniętego i wzbogaconego na
Madonnie miasta 20 tys. osób.
Ratzingerowi objawienia medjugorskie nie leżały od dawna. Już
w roku 1985, jako szef Kongregacji
Nauki Wiary, zakazał katolikom organizowania pielgrzymek, ale zostało to zignorowane. Później były trzy
komisje kościelne usiłujące wykryć
Benedykt nałożył surowe kary
dyscyplinarne i ostrzeżenie na franciszkanina, ks. Tomislava Vlašicia.
Pełnił on samozwańczą funkcję „duchowego dyrektora” szóstki
świadków pierwszych objawień.
Został zawieszony w prawach
księdza; zarzucono mu „propagowanie wątpliwej doktryny, manipulowanie sumieniami, podejrzany mistycyzm, herezję i dążenie do
schizmy oraz niestosowanie się do poleceń hierarchów”. Także „skandaliczną
niemoralność seksualną”
wszelkiej działalności publicznej, odprawiania mszy i słuchania spowiedzi pod groźbą ekskomuniki. Drugi
z katolickich duchownych obsługujących pielgrzymów, Jozo Zovko,
został zawieszony przez biskupa
Ratko
Pericia
w roku 2004.
Decyzja Watykanu jest ciężkim ciosem
dla milionów wiernych
na świecie, którzy wierzą w objawienia w Medjugorie i zakupili tamtejszą podobiznę Matki Boskiej.
CS
15
Kościelne ustępstwa
O
party na dogmatach Kościół nie jest skłonny iść na ustępstwa w negocjacjach z władzami cywilnymi? Nieprawda! Najnowszy dowód pochodzi ze Szkocji.
Tamtejsza hierarchia katolicka
łaskawie wyraziła zgodę na zaszczepienie nieletnich dziewcząt przeciwko wirusowi (HPV), który wywołuje nowotwór jajników. Wirus przekazywany jest drogą płciową i ma go
już wiele młodych kobiet. Wiele też
umiera potem na raka.
Kościół na początku stanowczo
protestował przeciwko szczepieniom:
ratują życie, czy nie – nieważne.
W opinii dostojników kościelnych,
szczepienie ma szkodliwe moralnie
skutki, bo jak sądzą, po otrzymaniu
szczepionki dziewczęta są bardziej
chętne do „rozpustnych” stosunków seksualnych. W końcu biskupi
wycofali swój sprzeciw, pod warunkiem jednak, że w zamian za to władze szkolne okroją program wychowania seksualnego i nie będą wspominać o „sztucznej antykoncepcji”,
a zwłaszcza o zaletach stosowania
kondomów, które są jednym z przejawów cywilizacji śmierci...
Świeckie Stowarzyszenie Planowania Rodziny nie jest usatysfakcjonowane kompromisem z Kościołem;
wskazuje, że to „stracona szansa”,
bo szczepienia chronią kobiety tylko przed dwoma szczepami wirusa
HPV, zaś stosowanie kondomów
chroni przed innymi chorobami przenoszonymi drogą płciową.
TN
Biblia na dużej przerwie
P
Alleluja i do Białego Domu!
Pojawiają się wciąż nowe rewelacje na temat kandydatki Republikanów na wiceprezydenta USA Sarah Palin, gubernator Alaski, raczej niesprzyjające
szansom Republikanów na utrzymanie Białego Domu. Właśnie doszły do tego sprawy natury religijnej.
Przypominają do złudzenia problemy, jakie miał przed
kilkoma miesiącami demokratyczny pretendent Barack
Obama: kontrowersyjne wypowiedzi pastora jego Kościoła, Jeremiaha Wrighta, które przeciwnicy polityczni usiłowali wykorzystać do unicestwienia kandydatury Obamy.
Ujawniono właśnie, że były pastor Sarah Palin, Ed
Kalnins, specjalizuje się w wypowiedziach nieustępujących enuncjacjom Wrighta. Straszył on, że krytycy Busha pójdą do piekła, że wszyscy, którzy głosowali w wyborach 2004 roku na Johna Kerry’ego, nie zostaną wpuszczeni do nieba. Zapewniał, że wojna w Iraku jest wojną
o wiarę i że „Jezus jest w wojowniczym nastroju”. Nowy
pastor kandydatki Palin, Larry Kroon, także nie stroni
od niebezpiecznych komentarzy. Co może bardzo Republikanom zaszkodzić, zapraszał do kościoła antysemitów,
np. dyrektora ugrupowania Żydzi za Jezusem, który głosi, iż zamachy terrorystyczne w Izraelu są karą bożą dla
P
obożni i nadwrażliwi Amerykanie nadymają się, przygotowując na najnowszą obrazę. Bill
Maher, znany liberalny komik, twórca show „Politically incorrect”, jest
bohaterem obrazu dokumentalnego, w którym wyszydza zorganizowaną religię, przeprowadzając
wywiady z ludźmi... religijnymi.
Reżyserem jest Larry Charles,
który niedawno nakręcił film „Borat”, pozornie wyśmiewający kazachskiego dziennikarza, ale naprawdę
kpiący z mentalności Amerykanów.
Tytuł – „Religulous” – jest zbitką
słów „religion” i „ridiculous” (absurdalne, śmieszne).
W jednym z komediowych talk-show Maher powiedział: „Nie
żydów za odrzucenie wiary chrześcijańskiej. Amunicji
dostarcza sama Palin – podczas występu w kościele na
Alasce w zeszłym roku stwierdziła, że wojna w Iraku jest
dziełem zleconym przez Boga. Wszechmogący, zdaniem
republikańskiej kandydatki, stoi także za budową rurociągu naftowego na Alasce.
Palin deklaruje się jako „chrześcijanka”, ale agencja
Associated Press poinformowała, że prawdopodobna
jest jej przynależność do Kościoła zielonoświątkowców,
uznawanego przez większość protestantów za sektę. Zdaniem AP, stratedzy kampanii McCaina nakazali to zataić w obawie przed kompromitacją.
Niedawny sondaż pokazał, że nieznaczna większość
katolików popiera McCaina (36 proc., Obamę – 33 proc.).
Oznacza to zmniejszenie poparcia katolików dla Republikanów w porównaniu z poprzednimi wyborami prezydenckimi. A przecież sondaż był robiony jeszcze przed
rewelacjami dotyczącymi Palin. Przyniósł on i inne wieści niepomyślne dla Republikanów: 29 proc. aktywnych
katolików popiera śluby gejów, 37 proc. godzi się, aby
adoptowali oni dzieci, a 25 proc. sprzeciwia się ograniczeniu ich prawa do aborcji.
PZ
Jaja z religii
można być racjonalnym człowiekiem 6 dni w tygodniu, chodzić
w garniturze, podejmować racjonalne decyzje, a na siódmy iść do
budynku, gdzie udaje się picie krwi
boga sprzed 2 tys. lat. Od tego
dostaje się schizofrenii”.
Matka Mahera była żydówką,
a ojciec katolikiem; syn został wychowany w wierze katolickiej, którą
uczynił obiektem zdecydowanej i ostrej
krytyki. W przeddzień wizyty papieża
w USA nazwał Kościół „instytucją zorganizowanej pedofilii”. Jeśli masz kilkuset wyznawców i niektórzy z nich
molestują dzieci, nazywają cię liderem sekty. Ale jeśli masz miliard wyznawców, zwą cię papieżem? – pyta
Maher. Dedykuje film racjonalistom,
którzy stanowią mniejszość najliczniejszą, choć niezabierającą głosu...
„Myślę, że wszystkie religie są porąbane, nie tylko katolicyzm – twierdzi
Maher. – Nie jestem bigotem. Pragnąłbym, by instytucja tak totalnie
szkodliwa dla rodzaju ludzkiego zniknęła, tak jak życzę sobie, by zniknął
Hamas czy Ku-Klux-Klan. Nie mówię, że Kościół to to samo, ale jest
tak samo szkodliwy”.
PZ
rzez ponad 30 lat dystrykt szkolny w stanie Missouri zezwalał
ewangelickim aktywistom protestanckim skupionym w organizacji Gideons International na dystrybucję Biblii piątoklasistom
na terenie szkół podstawowych, w godzinach zajęć szkolnych.
Zdaniem działaczy religijnych,
akcje te mają „zachęcić dzieci do
zaakceptowania Chrystusa jako osoby, która je zbawiła”. Otrzymanie
Pisma Świętego każdy uczeń musi
pokwitować pisemnym oświadczeniem: „Jest moją decyzją uznać
Chrystusa za mego zbawiciela”. Są
to poczynania jaskrawie sprzeczne
z konstytucją – wskazywała od dawna organizacja Amerykanie Zjednoczeni na rzecz Separacji Kościoła i Państwa. Opinię tę podzielił sąd
okręgowy, nakazując zaprzestanie
dystrybucji literatury wyznaniowej
w szkole. Gideons i władze dystryktu szkolnego nie przyjęły tego do
wiadomości i odwołały się do federalnego sądu apelacyjnego. Rada
szkolna wciąż przyzwala osobom
z Gideons International na rozdawanie Biblii w szkołach, ignorując
ostrzeżenia własnego adwokata, firmy ubezpieczeniowej i zarządcy stanowych szkół. Koszty przegranego
procesu poniosą podatnicy.
TN
Jezus z erekcją
W
piekle trzeba będzie pilnie utworzyć (jeśli dotąd nie istnieje) sekcję artystów.
Jeszcze nie ucichła dobrze afera z żabą na krzyżu, przeciw której
zaprotestował korzystający nieopodal z wakacji Benedykt, a już sprawa sądowa o bluźnierstwo i obrazę
uczuć wierzących rusza w Wielkiej
Brytanii. Galeria w Gateshead wystawiła w Baltic Centre of Contemporary Art pracę chińskiego artysty,
Terence’a Koha, przedstawiającą
Chrystusa z członkiem w stanie ekscytacji. Twórca ów wystawił kilkadziesiąt figur, m.in. Myszki Miki
i kosmity ET z przyrodzeniem w stanie wzwodu. Jeden ze zwiedzających
poczuł się obrażony tylko przyrodzeniem Syna Bożego i oddał sprawę do sądu, a religijna organizacja
Christian Legal Centre finansuje jego prawnicze wydatki.
ST
16
Nr 38 (446) 19 – 25 IX 2008 r.
NASI OKUPANCI
PRAWDZIWA HISTORIA KOŚCIOŁA (106)
Precz z komuną
W ostatnich latach okupacji władze hitlerowskie
nasiliły próby pozyskania polskiego kleru do walki
z bolszewizmem. Papież życzył sobie, aby w okupowanej
Polsce panował spokój, umożliwiający Hitlerowi
skuteczną walkę z Radziecką Rosją.
Zarówno Pius XI (1922–1939),
jak i Pius XII (1939–1958) darzyli komunizm wielką nienawiścią. Pierwszy z nich w czasie wojny domowej
w Hiszpanii w 1936 r. wezwał cały
świat do walki z legalnym, republikańskim rządem, fałszywie usprawiedliwiając tę wojnę jako... krucjatę przeciwko ateistycznemu komunizmowi.
Takie określenie znalazło się w liście
pasterskim episkopatu hiszpańskiego:
krucjata przeciwko „czerwonej rewolucji światowej”. Było to kłamstwo szyte grubymi nićmi, kolportowane zarówno przez Watykan, jak i hitlerowskie ministerstwo propagandy. Wśród
473 deputowanych do parlamentu
hiszpańskiego znajdowało się bowiem
zaledwie 15 komunistów, zaś hiszpańska partia komunistyczna liczyła jedynie 10 tys. członków. W czasie II wojny światowej dyplomacja papieska
wszelkimi sposobami starała się ułatwić hitleryzmowi „spełnienie wielkiej
misji dziejowej” – zniszczenie bezbożnego komunizmu. Dlatego zaledwie
tydzień po napaści Niemiec hitlerowskich na ZSRR nie zabrakło Piusowi
XII „przebłysków światła”, o czym
z radością mówił w swoim orędziu radiowym, „przebłysków”, dających „sercu nadzieję na rzeczy wielkie i święte”, czyli ufność w triumf armii hitlerowskiej! Wybitnie wspomagała ją
J
w tym grupa jezuickich absolwentów
rzymskiego Collegium Russicum, która rok wcześniej przekroczyła radziecką granicę, w przebraniach i pod fałszywymi nazwiskami, by prowadzić
działalność szpiegowską na rzecz faszystów i państw osi. Również dla
duchowieństwa polskiego słano z Rzymu instrukcje, że papież życzy sobie,
aby w okupowanej Polsce panował
spokój, umożliwiający Hitlerowi rzucenie jak największych sił na front
wschodni. Temu właśnie służyły korzystne dla Hitlera wystąpienia części biskupów polskich, inspirujące
ujarzmioną ludność do uległości.
Licząc na niewątpliwy antykomunizm Kościoła, władze hitlerowskie podejmowały liczne próby
pozyskania duchowieństwa polskiego
do wspólnej antyradzieckiej kampanii
i zwalczaniu lewicy
w ruchu oporu. Próby te nasiliły się
w ostatnich 2 latach
okupacji. Kryły się za
nimi niepowodzenia
militarne III Rzeszy na
froncie wschodnim i rozwój lewicowego ruchu
oporu na okupowanych
ednemu z najbardziej znanych muzyków drugiej połowy XX wieku należy chyba zaśpiewać jego własny
przebój – „Congratulations”. Dinozaur
brytyjskiej muzyki popularnej przeży wa właśnie swoje kolejne nawrócenie.
Nawet jeśli ktoś jest zbyt młody albo zbyt
obojętny na muzykę rozrywkową, aby pamiętać szczytowy okres kariery Cliffa Richarda (lat 67, 250 mln sprzedanych płyt!) i zespołu Shadows, to z pewnością zauważył
bożonarodzeniowy przebój „Christmas time”.
Od kilkunastu lat stacje telewizyjne i centra
handlowe codziennie molestują widzów
i klientów tą słodką i miłą dla ucha piosenką w czas Bożego Narodzenia.
W ostatnich dniach wielką sensację na
całym świecie wzbudziła autobiografia piosenkarza, w której wyjawił, że od 7 lat mieszka z byłym księdzem. Wezwał przy tym Kościoły do błogosławienia związków tej samej
płci, i przyznał, że jako chrześcijanin nie ma
zamiaru krytykować ludzi żyjących w takich
związkach. Cliff Richard przez całe dziesięciolecia zaprzeczał, jakoby był homoseksualistą, a i teraz nie powiedział tego wprost,
choć po tym, co przytoczyliśmy wyżej, chyba
ziemiach polskich. Temat ten podejmowano na licznych spotkaniach organizowanych przez najwyższych dygnitarzy hitlerowskich, gubernatorów
dystryktów w Generalnej Guberni.
Jedno z takich spotkań odbyło się
6 IV 1943 r., kiedy to gubernator
dystryktu warszawskiego Ludwig Fischer przyjął biskupa Antoniego
Szlagowskiego, proponując mu podjęcie walki z komunizmem, na co
zresztą biskup oświadczył, że Krk
czyni to już od dawna. Trzy dni później odbyło się kolejne spotkanie, na
które przybył specjalnie z Berlina
Honzes, przedstawiciel Głównego
Urzędu Propagandy Rzeszy. Zgromadzonemu licznie klerowi przedstawił zagrożenia, jakie stwarza ewentualne zwycięstwo ZSRR w wojnie.
Inne spotkanie odbyło się 24 lutego
1944 r.
tylko jakiś ostatni idiota nie rozumie, co chce
powiedzieć gwiazda popu.
Wspominamy o tym na łamach cyklu „Życie po religii” nie dlatego, że Cliff jest jedną z wielu osób publicznych, które zaczyna-
na terenie dystryktu radomskiego. Jego gubernator – Kundt – zaprosił
wówczas na rozmowę biskupów: Kubinę, Lorka i Kaczmarka. Zarzucił
im, że niektórzy księża, korzystając
z kolędy, pracują na rzecz komunizmu, np. uspokajają wiernych, że bolszewizm stępił już swoje antyreligijne
ostrze. W odpowiedzi ordynariusze
jednomyślnie podkreślili, że Kościół
rzymski „w założeniu swoim jest przeciwny komunizmowi i walkę z nim uważa za jedno ze swoich naczelnych zadań”. Antykomunistyczna działalność
wpisana była w program wszystkich
katolickich i prawicowych organizacji
podziemnych. Jeden z głównych organów prasowych prawicy – tygodnik
„Szaniec” – opublikował w sierpniu
1943 r. odezwę: „Czas ocknąć się
i przystąpić do systematycznej likwidacji ośrodków dyspozycyjnych komuny i dopiero na oczyszczonym terenie
podjąć walkę z okupantem niemieckim. Wspólna praca szczerze polskich
organizacji wojskowych i cywilnych
z pewnością umożliwi nam wyrwanie
chwastów bolszewickich i oczyszczenie terenu. PPR, Gwardia Ludowa
i różni czerwoni partyzanci muszą zniknąć z powierzchni polskiej ziemi”. Powyższe założenia były konsekwentnie
realizowane, głównie przez Narodowe Siły Zbrojne (NSZ). Działalność
religijnego bakcyla i wyrobiono zaufanie do
Biblii. Rychło został wchłonięty przez anglikańskie środowiska ewangeliczne i – ku
zdumieniu Brytyjczyków – wystąpił jako nawrócony na osobistą relację z Chrystusem
ŻYCIE PO RELIGII
Cud przemiany serca
ją mówić o swoich preferencjach seksualnych,
ale dlatego, że przez całe dziesięciolecia był
on najbardziej znaną twarzą konserwatywnego chrześcijaństwa w Europie. Homofobiczne środowiska chrześcijańskiej prawicy poniosą bolesną stratę z powodu „cudu przemiany serca”, jakiej doznaje 67-letni piosenkarz. I nie będzie to zapewne ten cud,
o który się gorliwie modliły...
Droga Cliffa Richarda do pokoju z samym sobą jest długa i bardzo kręta. Jako
dwudziestokilkulatek, będąc u szczytu kariery, związał się ze świadkami Jehowy. Rozstał się z nimi szybko, ale zasiano już w nim
w wielkiej kampanii misyjnej pastora Billy’ego Grahama. Był pupilem konserwatywnego chrześcijaństwa, a kiedy obwożono
go po wielkich imprezach ewangelizacyjnych
na całym świecie, okazywał się nie tylko dobrym piosenkarzem, ale i uzdolnionym mówcą. Cliff, gwiazdor emanujący osobistym urokiem, rychło zaangażował się też w wielkie,
wspierane przez media akcje charytatywne.
Jako osoba wszędzie rozpoznawalna i lubiana był doskonałą reklamą ewangelicznego chrześcijaństwa.
W oczach współbraci miał jednak zawsze
jeden feler – nigdy się nie ożenił. Mimo że
ta spotykała się wielokrotnie z potępieniem ze strony różnych ugrupowań
podziemnych, nie tylko lewicowych
(m.in. ze strony Stronnictwa Ludowego). Nigdy nie padły żadne słowa potępienia ze strony przedstawicieli episkopatu polskiego. Bojówki NSZ, mordujące lewicowych Polaków lub po
prostu chłopów, którzy zajmowali majątki ziemskie, często korzystały natomiast z pomocy duchowieństwa, nocowały na plebaniach, miały też w swoich szeregach kapelanów.
W raportach Gwardii, a następnie Armii Ludowej zachowały się liczne informacje o działaniach podejmowanych przeciwko nim przez duchowieństwo. Jeden z nich donosił o ukaraniu chłostą przez oddział GL księdza, który przyczynił się do pacyfikacji wsi Osówka w powiecie Lipsko
i do aresztowania członków Polskiej
Partii Robotniczej. Była to kara wyjątkowo pobłażliwa, zważywszy rozmiary tragedii. Jak wykazało dochodzenie, pacyfikację wsi, dokonaną
24 kwietnia 1943 r., spowodował
ksiądz spowiadający śmiertelnie
postrzelonego chłopa. Donos na
gestapo spowodował, że ofiarą hitlerowców padła w pierwszym rzędzie rodzina Stefana Małka, jednego z działaczy PPR – hitlerowcy zamordowali dwoje jego maleńkich dzieci, żonę i matkę. Rozstrzelano 15 osób.
Podjęte przez hitlerowców próby
pozyskania kleru do wspólnej akcji
antykomunistycznej nie przyniosły
jednak takich efektów, na
jakie liczono. Pod wpływem doświadczeń minionych lat, kiedy
terror hitlerowski dotknął cały naród, nie
wyłączając duchowieństwa, kler wyzbył się resztek złudzeń co do możliwości współpracy z władzami
okupacyjnymi. ARTUR CECUŁA
otaczał się przyjaciółkami i sprawiał wrażenie, że rychło z którąś z nich się zaręczy
i ożeni, moment ten nigdy nie nastąpił.
W końcu pojawiły się plotki, że ten mężczyzna o delikatnej powierzchowności jest homoseksualistą ukrywającym skrupulatnie swoje skłonności.
Ponieważ pobożni chrześcijanie niczego
tak bardzo nie nienawidzą jak homoseksualizmu, Cliff czuł się w obowiązku stale zaprzeczać tym kłopotliwym dla niego samego
i jego środowiska pogłoskom, a robił to także na łamach swoich licznych książek, w tym
tych wydanych po polsku.
Najwyraźniej jednak Pan Bóg nie chciał
zmienić Cliffowych skłonności na te biblijnie
słuszne i po dziesięcioleciach zmagań z samym sobą artysta doszedł do wniosku, że nie
chce już udawać kogoś, kim nigdy nie był.
Nie znamy jeszcze reakcji konserwatystów na
tę niemal pełną szczerość piosenkarza, ale
łatwo ją przewidzieć, bo jest zawsze taka sama: pogarda, potępienie, odrzucenie. Nie będą mieli litości dla człowieka, który oddał im
bezcenne przysługi, czas i zapewne niemałe
pieniądze.
MAREK KRAK
Nr 38 (446) 19 – 25 IX 2008 r.
edług Freuda, dzięki koncepcji Boga
człowiek może w jakimś stopniu uciec
bądź złagodzić twardą rzeczywistość
światem marzeń dziecka i iluzjami.
W wierze w Boga wyrażona jest tęsknota do wszechmogącego ojca,
który człowieka pociesza, osłania
i nad nim czuwa: „Ta sama osoba,
której dziecko zawdzięcza swoje istnienie – ojciec (a ściślej mówiąc instancja rodzicielska złożona z ojca
i matki) – chroniła słabe, bezradne,
narażone na wszelkie niebezpieczeństwa czyhające w zewnętrznym świecie dziecko i nad nim czuwała; pod
opieką ojca czuło się ono bezpieczne. Gdy samo stało się dorosłym człowiekiem, zaczęło zdawać sobie sprawę, że ma więcej siły, ale wzrosła też
jego świadomość niebezpieczeństw
życiowych, toteż człowiek dorosły wy-
W
„Wystarczy przyjrzeć się galerii świętych, których ta epoka [średniowiecze] sporo stworzyła. Sami zboczeńcy”. Tak już jest, że to, co wydawało się niezwykłe, odbiegające od normy i dało się temu przypiąć związki z religią, postrzegano często jako świętość, a nie jako zboczenie.
Nie dziwią też specjalnie zażarte
apologie świętej, gdyż obecnie lokatorom katolickiego nieba zagrażają przede wszystkim dwie rzeczy:
okazuje się, że nie istnieli lub że byli chorzy psychicznie. Kościół wie,
jak poważne są to zagrożenia, bo
pouczyła go o tym pod koniec lat
sześćdziesiątych sprawa weryfikacji
listy świętych przez Kongregację
Spraw Kanonizacyjnych. Wielu świętym zdjęto wówczas aureole, a niektórzy pisali, że było to wśród nich
„krwawe żniwo” (stratę setek świętych z nawiązką odrobił później Jan
PRZEMILCZANA HISTORIA
z Zachodu. Oczywiście mistyka jest
badana naukowo, profesor pisze nieprawdę. Mistyka, jak i inne przeżycia religijne, jest wytworem umysłu
(uniesienia mistyczne można wywołać za pomocą fal elektromagnetycznych). Niedługo być może wyjaśni
to ta nowa dziedzina nauki. „The
Times” pisał: „Doświadczenie sacrum – czy dotyczy muzułmanów,
buddystów, chrześcijan, czy też wyznawców New Age – jest zaskakująco podobne. Niektórzy naukowcy
twierdzą, że przeżycia mistyczne
są tworem mózgu (...). Uważa tak
Pascal Boyer, profesor antropologii
na uniwersytecie waszyngtońskim,
w książce zatytułowanej »Wyjaśnienie istoty religii« (...). Równie prowokacyjny charakter mają badania Michaela Persingera z Laurentian University w Ontario. Opracował on metodę opracowywania uniesień reli-
czuje się uduchowiony, jego mózg
podlega miniaturowej burzy elektrycznej podobnej do wibracji Thomasa.
Uważa też, że burze takie mogą się
pojawić pod wpływem zmian w polu magnetycznym Słońca, trzęsień ziemi, w wyniku braku snu, urazów psychicznych oraz postu”.
Z zażenowaniem czytałem polemikę ks. Andrzejewskiego. Jeśli
chodzi o podsumowanie wywodu
prof. Strojnowskiego jako profanację, to można się z tym zgodzić, choć
w nieco innej interpretacji tego słowa; ksiądz snuje androny, że etymologiczne znaczenie tego słowa oznaczało to samo, co dla chrześcijan
(pejoratyw); otóż w Rzymie, skąd
chrześcijanie je przejęli, był to obrzęd „odświęcenia” jakiegoś przedmiotu. Profanacja była przeciwieństwem konsekracji, czyli uświęcenia.
W tym rozumieniu chyba możemy
KOŚCIÓŁ I NAUKA (32)
Psychologia dewocji
Według dziadka Freuda, religia jest czymś głęboko
infantylnym, „porównywalnym z neurozą dziecięcą”.
Wiara w Boga to „regresywne restaurowanie
infantylnych mocy opiekuńczych, wśród których
najważniejszą rolę odgrywa ojciec”. Bóg zatem
to Supertata; to przeniesienie rodzicielskiego oparcia
w świat dorosłości.
ciąga słuszny wniosek, że w gruncie
rzeczy pozostał nadal równie bezradny i pozbawiony ochrony jak w dzieciństwie, że wobec świata w dalszym
ciągu jest dzieckiem. A więc również
teraz nie może zrezygnować z ochrony, jaką miał, będąc dzieckiem. Dawno jednak zrozumiał, że jego ojciec
jest w swej potędze istotą bardzo ograniczoną, niewyposażoną we wszystkie zalety. Dlatego też sięga po zapamiętany obraz ojca tak nazbyt wysoko ocenianego w dzieciństwie, wynosi go do rangi bóstwa i przenosi
w teraźniejszość i rzeczywistość”. Według Freuda, Bóg jest „niczym innym jak tylko uwznioślonym ojcem”,
a „podstawową przyczyną religii jest
infantylna bezradność człowieka”.
Freudyzm nadwyrężył w XX w.
zaufanie do Kościołów i wierzeń
w sposób istotny. Jednak nie tylko
psychoanaliza w psychologii sprawiała Kościołowi problemy. Zaczęło się rozwijać coś, co można nazwać psychopatologią świętości.
Z ciekawością czytałem analizę
psychicznej natury ekstatycznej Faustyny, autorstwa profesora Jerzego
Strojnowskiego („Charaktery”,
kwiecień 1999). Nie jest, oczywiście,
żadną rewelacją ani nowością, że podejrzewa się świętych o psychopatologie. Na katolickim indeksie świętych są prawdziwe tabuny takich podejrzanych osób. Dosadnie ujął to
kilka dekad temu Jan Stachniuk:
Paweł II). Wówczas to okazało się,
że Szymon Słupnik cierpiał na katatonię (objawia się zmianami napięcia mięśniowego oraz zredukowaniem funkcji psychomotorycznych
aż do stanów osłupieniowych).
Wreszcie nie dziwi nawet fakt, że
artykuł ten wyszedł spod pióra pracownika uczelni kościelnej – wszak
i ojca Pio, znanego stygmatyka, atakowano w Kościele. Zarzucano mu
neurotyczny ekshibicjonizm, histerię, nerwicę i bluźniercze utożsamianie się z Jezusem.
Chciałbym poczynić kilka uwag
w sprawie napaści na prof. Strojnowskiego.
Prof. Ryn pisze, że nauka konwencjonalna, czyli zwykła, nie może zajmować się „fenomenami natury mistycznej”, czyli niezwykłej.
Pisząc o mistykach, zapewne myślał
tylko o katolikach, bo jakżeby inaczej wspólność z mistyką niewiernych mogła dowodzić prawdziwości
morałów katolickich. To, że „dyscypliny kliniczne nie są adekwatne”
do zajmowania się majakami duchowymi (ale tylko katolickiej proweniencji), może na pierwszy rzut oka
budzić zdziwienie, zwłaszcza jeśli
dane byłoby to słyszeć jakiemuś neuroteologowi, jednakże należy wziąć
poprawkę, że to Polska – „przedmurze chrześcijaństwa” przed
wschodnimi hordami niewiernych
oraz „baza reewangelizacji” dla hord
Zygmunt Freud
gijnych lub »odczuwania czyjejś obecności«. Polegała ona na poddawaniu
mózgu ochotników działaniu niezbyt
silnego pola elektromagnetycznego,
zwanego »wibracją Thomasa«, od nazwiska badacza, który je odkrył. Czterech od pięciu uczestników doświadczenia, którym nałożono kask magnetyczny, doznało mistycznego przeżycia”. Szkoda, że nie podano im
wówczas kartki papieru, aby mogli
spisywać swoje przeżycia – zapewne powstałby piękny wywód na wzór
np. Eckharta... No ale czy wyobrażacie sobie mistyka w kasku na głowie? „»Ostatnią iluzją jest to, że stanowimy wyjątkowe istoty, nad którymi czuwa ktoś w rodzaju starszego
krewnego – mówi Persinger, człowiek
niewierzący. – Można to zweryfikować wyłącznie metodami naukowymi, a moje badania wykazują, że przeżycia to wytwór naszego mózgu« (...).
Persinger jest przekonany, że gdy ktoś
się zgodzić, że jakikolwiek zamysł
przyświecał prof. Strojnowskiemu,
dokonał on zdjęcia z Faustyny nimbu świętości.
Ksiądz zapragnął udowodnić
nam, że chrześcijańska, czy też raczej katolicka idea Boga nie ma
nic wspólnego z obrazem mrocznym
i degenerującym psychikę jego wyznawcy, jeśli za młodu ma okazję
tym nasiąknąć. Otóż jest to wierutne kłamstwo. Do dziś dzieciom wtłacza się do głów obraz Boga karzącego, gdyż tylko taki może wpłynąć
na ich zachowanie, czyli sprawić, aby
nie zachowywały się jak zwykłe dzieci, aby były posępne, bo bożym gniewem zatrwożone. Dziecko ma to do
siebie, że rozkazów raczej nie słucha, gdyż nieposłuszeństwo jest dlań
tak naturalne jak konieczność psocenia. Księża jednak od wczesnej
młodości muszą właściwie formować ducha przyszłej owcy, przeto
17
dzieciom każe się zmieniać naturę
i drżeć przed wszystkowidzącym
Wielkim Bratem, tzn. Ojcem. Oto
jak pisał o tym psychoterapeuta Tilman Moser: „Byłeś dawniej tak przeraźliwie realny, obok ojca i matki byłeś najważniejszą postacią w moim
dzieciństwie (...). Straszliwą ofiarę
złożyłem ci z mojej wesołości, radości z siebie samego i innych (...).
Ponieważ w sumie cię nienawidziłem
z powodu upokorzeń, na jakie się godziłem, by ci się spodobać, by zaskarbić sobie twoją łaskę albo przynajmniej uniknąć twojej niełaski, musiałem cię coraz bardziej czcić, coraz żarliwiej błagać, żebym mimo
wszystko choć trochę ci się podobał
(...). »Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad nami...« – o to błagaliśmy na zakończenie każdego nabożeństwa, jakby nie było za czym bardziej tęsknić, niż za oglądaniem u sufitu nad sobą twojego wiecznie kontrolującego oblicza niczym twarzy starszego brata. Jako choroba we mnie
jesteś chorobą niewykonalnych norm,
chorobą polegającą na tym, że jest
się skazanym na twoją łaskę, wyjednywaną przez urzędowych wyjednywaczy w uzupełnieniu do moich własnych błagań (...). To stawiało mnie
w sytuacji szczura z zadyszką, który
ogarnięty coraz większą paniką coraz szybciej przebiera łapami w doświadczalnym młynku. Zrobiłeś ze
mnie bożego szczura, gnane strachem
zwierzę w twoim eksperymencie,
z którego nie ma wyjścia” („Zatruwanie Bogiem”).
Łając naukowców za mędrkowanie w kwestiach zahaczających
o sfery kościelne, które można badać nie inaczej jak metodologią
opracowaną przez Kościół, pisze jednocześnie: „Ktokolwiek chce dziś komentować życie i ducha s. Faustyny
Kowalskiej, ten musi zajrzeć do licznych opracowań naukowych opisujących fenomen polskiej Mistyczki”.
Czyli: jeśli świętą badają naukowcy,
to nie nauka, lecz amatorszczyzna,
względnie złośliwość; jeśli czynią to
księża, to możemy mówić, że spełnia to wszelkie wymogi naukowości, no bo wiadomo: teologia – poważna sprawa.
Na koniec, aby pognębić ostatecznie niepokornego naukowca,
ksiądz powołuje się na encyklikę Jana Pawła II, w której ten pisał o katolickiej wersji wolności, która nie
może być, Boże broń, mylona z wolnością zwykłą. Wolność katolicka to
wolność od możliwości zgrzeszenia,
należy więc wiernych chronić przed
złośliwymi naukowcami, aby przypadkiem nie zachwiali się w swej
słodkiej niewiedzy. W istocie bowiem wywody prof. Strojnowskiego niewątpliwie muszą być jakimiś
głosami z wewnątrz, które do niego przemawiają (można więc domniemywać, że albo go szatan opętał, albo sam popadł w psychiczną
niedyspozycję), a ten w przypływie
prostodusznej szczerości postanowił
się tym z ludem podzielić.
MARIUSZ AGNOSIEWICZ
www.racjonalista.pl
18
W
Nr 38 (446) 19 – 25 IX 2008 r.
PRZEMILCZANA HISTORIA
czasie I wojny światowej cesarz niemiecki Wilhelm II
Hohenzollern przeprowa dzał na ziemiach polskich
pruską misję cywilizacyjną, a drugi nasz
okupant – katolicki cesarz Austrii
– Karol I Habsburg (wyniesiony przez
JPII na ołtarze w 2004 r.), jeszcze ja ko oficer sztabowy z powodzeniem sto sował w walce gaz bojowy.
W pierwszej części cyklu opisaliśmy, jak odrodzone państwo polskie,
zamiast umacniać swe granice etniczne i zapanować nad katastrofalną sytuacją wewnętrzną, zdecydowało się
prowadzić szalenie niebezpieczną politykę wschodnią. Teraz przedstawimy dalszy ciąg tej niezwykłej historii.
27 marca 1917 roku w ogarniętej
rewolucją lutową Rosji, podczas orędzia Piotrogrodzkiej Rady Delegatów
Robotniczych i Żołnierskich, wydano oświadczenie określające prawo
Polaków do odbudowy niepodległej
Polski, anulując tym samym carskie
traktaty rozbiorowe. Dziś większość
historyków twierdzi, iż wszelkie deklaracje składane przez bolszewików
nie były dlań wiążące i miały charakter wyłącznie taktyczny, opiniotwórczy. Jednak to zobowiązanie padło
i nowe władze radzieckie oficjalnie
zrzekały się przed światem jakichkolwiek roszczeń wobec Polski. Zwłaszcza że po zwycięstwie rewolucji władze bolszewickie w dniu 28 sierpnia
1918 roku jeszcze raz potwierdziły złożoną wcześniej deklarację o samostanowieniu Polski. Jednak cały czas pozostawała nieustalona kwestia wspólnych granic, a napięta sytuacja, jaka
wtedy miała miejsce, prawdopodobnie doprowadziłaby do jakiegoś konfliktu, lecz wyniszczona okresem zaborów i wojną światową Polska nie
była w stanie występować w roli agresora. Konfliktu nie rozpoczęła też Rosja, bo to pozbawiłoby ją głównego
atutu, czyli zręcznie prowadzonej propagandy, tworzącej powszechną wizję
pokojowego państwa robotników
i chłopów. Nie powstałby wtedy ogólnoeuropejski ruch solidarności z Rosją, którego zwolennicy organizowali
strajki robotników w celu blokowania
dostaw broni i żywności do Polski. Nie
byłoby tych wielkich demonstracji pod
hasłem: „Łapy precz od państwa robotniczo-chłopskiego”. Należy dodać,
że w 1919 roku Rosja Radziecka generalnie nie dążyła do konfrontacji
z Polską, bowiem w tym okresie ważył się jej byt, gdyż od wiosny tegoż
roku nastąpiła zmasowana ofensywa
białych generałów. Armia Judenicza,
wsparta przez wojska brytyjskie i estońskie, szturmowała Piotrogród. Od
Odessy ofensywę rozpoczął Kołczak
wsparty przez Francuzów, którzy widzieli w nim przyszłego władcę Rosji. Z rejonu Kaukazu aż po niziny
nadwołżańskie natarcie prowadziły armie Wrangla i Denikina, natomiast
w porcie we Władywostoku wylądował międzynarodowy kontyngent
– głównie Amerykanów i Japończyków, którzy toczyli walki na Dalekim
Wschodzie. Trudno więc podejrzewać
Rosjan, by w tym czasie myśleli jeszcze o wojnie z Polską.
Narodziny mitu (cz. 2)
Oczywiście już wówczas rozważano w Rosji ideę „eksportu rewolucji”.
Jednak stojący na czele Kraju Rad
Włodzimierz Lenin i minister wojny Lew Trocki, zdawali sobie sprawę, że w ówczesnej sytuacji każdy
nowy konflikt jest ponad siły Armii
Czerwonej. Dlatego też ludowy komisarz spraw zagranicznych Rosji Gieorgij Cziczerin cyklicznie składał stronie polskiej propozycje pokojowego
ustalenia granic i nawiązania stosunków dyplomatycznych. Dla Rosji taki traktat, oprócz zabezpieczenia granicy na Zachodzie, miałby duże znaczenie symboliczne, gdyż
stworzyłby wyłom w ogólnoświatowej polityce izolacjonizmu wobec Kraju
Rad.
Przed wyprawą Piłsudskiego na Kijów strona rosyjska była skłonna zgodzić się na dużo
większe ustępstwa terytorialne wobec Polski niż
te wynegocjowane przez
naszą delegację w traktacie ryskim. Podczas
tych rokowań Lenin podkreślił, iż gdyby faktycznie myślał o podboju Polski, to nigdy nie anulowałby traktatów rozbiorowych. Jednak od samego początku stanowisko
Piłsudskiego było jasne:
totalny bojkot bolszewickiego państwa. Gdy w listopadzie 1918 roku Polska ogłosiła niepodległość, to – zgodnie z protokołem – Piłsudski, jako przedstawiciel państwa, rozsyłał do
europejskich krajów odpowiednie noty dyplomatyczne z propozycją nawiązania stosunków, jednak z pominięciem Moskwy. Również późniejszej
wojny z Rosją nie poprzedziła odpowiednia nota dyplomatyczna (podobnie we wrześniu 1939 roku postąpił
Stalin). Jedynym pośrednikiem między oboma rządami były polski i rosyjski Czerwony Krzyż, jednak po rozstrzelaniu przez polskich żandarmów
rosyjskich przedstawicieli tej organizacji nawet i te kontakty na pewien
czas ustały.
~~~
Nie wdając się w zbędne dywagacje, można określić, iż w 1919 roku
polską myśl polityczną cechowały trzy
wizje polityki wschodniej. Endecja za
wszelką cenę dążyła do zniszczenia
Rosji Radzieckiej, dopuszczając nawet sojusz z carską generalicją, a Polska na wschodzie powrócić miała do
granic sprzed 1772 roku ( pierwszy
rozbiór). Problem w tym, że choć było to stanowisko najbliższe polityce
ententy, to europejskie mocarstwa, nie
wspominając już o carskich generałach, nie zgadzali się na tak wielkie
ustępstwa terytorialne. Drugą opcją
było stanowisko lewicy, reprezentowanej głównie przez PPS, popierane
zresztą przez większość społeczeństwa.
Chciano, aby polski rząd niezwłocznie przystał na proponowane przez
stronę radziecką rozmowy o wzajemnych stosunkach, zaś priorytetem przy
ustaleniu granicy wschodniej miał być
aspekt narodowościowy. Socjaliści
uważali bowiem (jak się później okazało, słusznie), że wchłonięcie przez
Polskę zbyt dużej liczby ludności niepolskiej będzie czynnikiem destabilizującym. Wreszcie trzecia wizja repre-
zentowana przez Piłsudskiego: naczelnik państwa zamierzał militarnie „rozciąć Rosję po szwach narodowościowych”. Już w 1904 roku w Tokio Piłsudski wygłosił swój memoriał, w którym stwierdzał: „Niejednolitość narodowa państwa rosyjskiego stanowi główną słabość – jego piętę achillesową
i punkt, w który wszyscy wrogowie Rosji bić powinni”. Zatem w jego wizji
zadziałać miała polityka klucza etnicznego. Przyszłe państwo rosyjskie miało ograniczyć się do swych rdzennych
ziem, a na pozostałym obszarze miała powstać federacja państw międzymorza bałtycko-czarnomorskiego – od
Estonii po Rumunię – a w bardziej
futurystycznych rozważaniach również
i Kaukaz na czele z Gruzją. Kraje te
miały być w ścisłym sojuszu z Polską. Na kpinę zakrawały marzenia
o federacji z Litwą, jeśli równocześnie
zabrano temu małemu krajowi Wileńszczyznę. A bez Litwy wszelki układ
z republikami bałtyckimi tracił sens.
Niepodległą propolską Białoruś tworzyć miała partyzantka gen. Stanisława Bułaka-Bałachowicza posiadająca znikome poparcie w społeczeństwie. Podobnie sytuacja wyglądała na
Ukrainie, z którą Polska toczyła zacięte walki o Galicję.
Polska racja stanu miała opierać
się na sojuszu z nieistniejącą już
właściwie Ukraińską Republiką Ludową, której przewodził Simon Petlura. Ten ukraiński nacjonalista, za
którego rządów na Ukrainie w różnych pogromach zginęło kilkadziesiąt
tysięcy ludzi głównie pochodzenia żydowskiego, był do niedawna zaciekłym
wrogiem Polski. Jednak gdy jego wojska uległy rozgromieniu w walkach
z Armią Czerwoną, jedyne, co mu pozostało, to zbliżenie z Polską. Szkopuł jednak w tym, iż na
Ukrainie był on już bankrutem politycznym. Tak
pokrótce przedstawiały
się elementy federacyjnej koncepcji Piłsudskiego, który był tak zachwycony swym planem, iż zupełnie nie doceniał olbrzymiej atrakcyjności
programowej rewolucji
rosyjskiej, łączącej program społeczny z samostanowieniem narodów.
On zaś miał do zaoferowania argumenty XIX-wiecznego wodza intelektualisty.
~~~
Konflikt polsko-rosyjski w latach 1919–1920
można podzielić na trzy
etapy: pierwszy to próba budowy federacji,
drugi – próba rozbicia
Armii Czerwonej i likwidacja Rosji Radzieckiej
oraz trzeci – rozpaczliwa
obrona Polski. Tylko jeden, nieplanowany zresztą, etap powiódł się – dwa
wcześniejsze zakończyły się totalną
klęską. Spróbujemy teraz nieco omówić te poszczególne fazy.
Wiosną 1919 roku ruszyła wielka
ofensywa carskich generałów wspartych międzynarodowym kontyngentem na główne miasta Kraju Rad. Rosja Radziecka zatrzęsła się w posadach i wszystkie znaki wskazywały,
że jej dni są policzone. Polska oczywiście, wedle życzeń ententy, miała
brać udział w tej krucjacie, jednak
po buńczucznych deklaracjach Kołczaka o wielkiej niepodzielnej Rosji
Piłsudski zrozumiał, iż sukces białych generałów byłby gwoździem do
trumny dla Polski. Dlatego więc, mimo protestów endecji, pod pozorem
włączenia się do walki, forsował swój
własny program federacyjny. Należy
tu nadmienić, iż Narodowa Demokracja była całkowicie przeciwna powstaniu niepodległej Ukrainy i Białorusi.
Jednak wtedy w Polsce parlamentaryzm dopiero się tworzył, a Piłsudski
posiadał w praktyce władzę dyktatorską i do niego należało ostatnie zdanie. Choć taktyka nieangażowania się
bezpośrednio w ten konflikt po którejkolwiek ze stron byłaby dla Polski
nad wyraz słuszna, to Piłsudski nie zamierzał stać z boku, a udział w tej
wojnie planował rozegrać po swojemu. W rozmowie z ekspertem do
spraw wschodnich hr. Michałem
Kossakowskim powiedział: „Mamy
takie nieocenione chwile, taką wspaniałą okazję dokonania na wschodzie
wielkich rzeczy, zajęcia miejsca Rosji
(...). Siły Rosji się nie boję. Gdybym
chciał, szedłbym teraz choćby do Moskwy i nikt by nie zdołał mi się przeciwstawić”.
~~~
Polski sztab opracował dwa uderzenia. Pierwszy atak ruszył z północy, gdzie 16 kwietnia 1919 roku rozpoczęła się dowodzona przez Piłsudskiego operacja wileńska skierowana
przeciwko stacjonującej na Litwie Armii Czerwonej. Akcja ta była zalążkiem regularnego frontu litewsko-białoruskiego pod dowództwem gen. Stanisława Szeptyckiego. Praktycznie
w ciągu tygodnia wojsko polskie opanowało całe terytorium Litwy. 22
kwietnia Piłsudski wydał „Odezwę do
mieszkańców byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego”. Już sam jej tytuł,
odwołujący się do tradycji historycznej, był politycznie znaczący i zawierał wyraźną aluzję programu federacyjnego. W dalszej części orędzia Naczelnik pompatycznie i górnolotnie
oznajmił, iż przybył tu z wojskiem, aby
nieść wolność, pokój i stabilizację.
Ustanowił też władzę w postaci Zarządu Cywilnego Ziemi Wileńskiej,
na czele, której stanął jego zaufany
człowiek Jerzy Osmołowski. Piłsudskiemu zależało, aby echa tego orędzia słychać było również na konferencji wersalskiej, gdyż nie chciał być
posądzony o zapędy imperialistyczne
wobec Litwy. Jednak klucz do powodzenia tej misji znajdował się nie
w Paryżu, lecz w... Kownie. Tam bowiem stacjonował rząd litewski, który absolutnie nie chciał słyszeć o jakichkolwiek bliższych związkach z Polską. Jednak niezrażony Naczelnik i na
to znalazł sposób – zaplanował zamach stanu na Litwie, aby powołać
nowy rząd, posłuszny swoim planom.
Niestety, mimo szerokiej akcji politycznej, propagandowej i społecznej
finansowanej z ubogiego budżetu Polski, próba zamachu podjęta w sierpniu 1919 roku zakończyła się totalną
kompromitacją. Społeczeństwo na Litwie okazało dużą niechęć wobec planów Polaków, a cała ta marna farsa
okazała się gwoździem do trumny dla
federacyjnej polityki Piłsudskiego na
Litwie. W tym samym czasie wojska
niemieckie z jedenastej regularnej dywizji krwawo stłumiły I powstanie śląskie, które próżno wyczekiwało pomocy polskiego rządu.
(Cdn.)
MAREK PAWŁOWSKI
[email protected]
Nr 38 (446) 19 – 25 IX 2008 r.
LISTY
Przegrany generał
Gdy czytam artykuły o procesie
autorów stanu wojennego i zarzutach dotyczących ich udziału w przestępczym związku zbrojnym, to muszę się uszczypnąć – czy to fikcja,
czy dzieje się tak naprawdę w XXI
wieku? Nie wiem, ile lat ma prok.
Piątek i piszący te artykuły redaktorzy, ale te tragiczne wydarzenia
znają chyba tylko z historii! Należę
do pokolenia, które zna stan wojenny z autopsji. Wiem, że ówczesna
sytuacja była bardzo złożona, groził państwu paraliż społeczny i gospodarczy. Szykowano manifestacje
i „targanie” po szczękach. Czekano z obawą na spełnienie gróźb ze
strony ZSRR o ograniczeniu dostaw
ropy naftowej, rud i gazu. Dla mnie
generał Wojciech Jaruzelski jest bohaterem, bo podjął trudną, ale konieczną decyzję, którą nazywa dziś
„mniejszym” złem. Za to wielokrotnie przepraszał, ale też opisywał
przesłanki podjęcia tej trudnej decyzji. Zgadzam się z Michaiłem Gorbaczowem, że analizując złożoność
uwarunkowań wewnętrznych i zewnętrznych ówczesnej sytuacji Polski, Europy i świata, nie wolno antycypować ich do obecnej sytuacji.
ZSRR Breżniewa to nie dzisiejsza
Rosja Miedwiediewa, a Stany Zjednoczone Reagana nie mają nic
wspólnego z krajem rządzonym dziś
przez Busha. Pozostaje też obecny
wątek humanitarny. Po co w tej dętej politycznie sprawie karnej ciągać po sądach starych ludzi? Przecież oskarżeni mają ponad 80 lat
i są bardzo schorowani.
Niektórzy zapomnieli, że 12 maja 1926 r. był zamach stanu, walki
bratobójcze – efektem których ofiarą padło 397 zabitych i 920 rannych.
Organizator zamachu na legalne
władze państwowe, marszałek Józef
Piłsudski, nie poniósł za swoje czyny żadnej odpowiedzialności. A dla
prawicy jest bohaterem. Ale jak mawiał pewien facet z wąsikiem, „zwycięzców się nie sądzi”!
Tym, którzy mają podobne jak
ja wątpliwości, polecam lekturę
książki „Stan wojenny. Wspomnienia, komentarze” (wyd. PoliFot
Wrocław 2008 r.). Zawiera ona na
344 stronach wspomnienia 29 osób
oraz ciekawe załączniki, niektóre
publikowane po raz pierwszy. Dystrybucję książki prowadzi Zarząd
Dolnośląski Związku Żołnierzy
LWP (53-328 Wrocław, ul. Pretficza 24). Zainteresowani mogą ją nabyć, wpłacając 20 zł na konto: Bank
Pekao SA O. Wrocław, nr 75 1240
6670 1111 0000 5646 5897.
Chciałbym podkreślić, że książka powstała z okazji 25-lecia zniesienia stanu wojennego, ale też dla
uczczenia 85 urodzin gen. armii
Wojciecha Jaruzelskiego.
ppłk rez. mgr
Krzysztof Majer
Będzie gorzej
Czy strajkujący w 1980 roku walczyli o kapitalizm? Jest to pytanie retoryczne: nie walczyli. Wystarczy przeczytać postulaty z tamtego okresu, które dotyczą przede wszystkim poprawy warunków życia i pracy. Bunt społeczny był skierowany przeciwko przywilejom władzy oraz rodzącej się czer-
LISTY OD CZYTELNIKÓW
miesiącach i tygodniach. A więc zadymy w Sejmie przed wakacjami nad
wnioskiem o pozbawienie Ziobry immunitetu, wyprawa wojenna PiS-owskiego prezydenta do Gruzji, wiece J. Kaczyńskiego. No i, oczywiście,
wspólne świętowanie rocznicy Sierpnia. Degrengolada polityczna tego
ugrupowania budzi jedynie politowanie. Tak kończą ludzie, którzy gar-
córeczkami. Długo przecież żył, bo
aż 930 lat. Niewykluczone też, że
i Ewka sobie pozwalała na małe bara-bara z synkami, jako że święci (już)
nie byli. Także dwie córki Lota spiły swojego tatusia, aby potem go pokryć i zajść z nim w ciążę. Ten fakt
także nie wywołał u Stwórcy żadnych
sprzeciwów, a przecież reagował wtedy nieomal na wszystko.
Prawda jest taka, że Krk interweniuje w polskie prawo i obyczaje jedynie tam, gdzie ma z tego miód, konfitury, a także szyneczkę że palce lizać! I tu kłania się zaostrzona ustawa antyaborcyjna, którą kler chce jeszcze bardziej zaostrzyć. Więcej dzieci
– więcej płatnych sakramentów i owieczek do strzyżenia.
Jan Nowak-Niejeziorański
Dożywić dzieci!
wonej burżuazji. Ludzie pragnęli większej równości i sprawiedliwości, a więc
raczej pogłębienia socjalizmu niż jego upadku. Wydaje mi się, że istniała w „Solidarności” grupa ludzi, która od samego początku wiedziała, co
chce zrobić. A chciała obalić socjalizm i wprowadzić kapitalizm. Twierdzenie, że w 1989 r. ludzie wybrali gospodarkę wolnorynkową, jest nadużyciem. Społeczeństwo odrzuciło reformy Balcerowicza i Mazowieckiego już
w wyborach prezydenckich w 1990 r.,
wybierając pana Wałęsę, bo niesłusznie uważało, że jest on robotnikiem
i będzie dbał o prawa pracownicze.
A owoce polskiego kapitalizmu wszyscy znamy: bezrobocie, bieda, głodne
dzieci, bezdomność, klerykalizm, brak
perspektyw itp. Jest coraz gorzej
i będzie jeszcze gorzej niż jest. Oddech naszej biedy czuć już w całej
Unii, a nasza kiełbasa jest już bardziej
zatruta niż ta na Zachodzie... Szczęść
Boże!
Janusz B.
Kończcie Waści!
Na zewnątrz partia Bobasa J. Kaczyńskiego wygląda zwarta i gotowa... jak zawsze do ataku. Niemniej
jednak po ostatnim wystąpieniu Edgara Gosiewskiego w Radiu Maryja
widać oznaki przemęczenia i przesilenia. Ten najbliższy współpracownik wodza był wyraźnie pijany. Oznacza to, że powolutku rozszerza się
w PiS nieopisany chaos, brakuje im
koncepcji, jak zaistnieć w najbliższych latach do wyborów, i w ogóle
pomysłów na cokolwiek.
Ta partia jest już tak skompromitowana, że zwyczajnie śmieszna.
Pozostało im zwyczajne awanturnictwo polityczne, co widać w ostatnich
dzą innymi i są podejrzliwi wobec całego świata.
Janusz Gładyszewski
Bara-bara, miód
W mediach trwa batalia przeciwko kazirodcom. Gromią ich władze
cywilne, lecz nie dostrzegam jakoś
księży, którzy by się przeciw nim opowiadali. Czyżby jakaś niepisana solidarność w tym temacie? No cóż, prawo naturalne, na które wielokrotnie
powołują się obrońcy wiary, życia poczętego oraz Boga, daje w zasadzie
przyzwolenie na uprawianie tego procederu, gdyż cała ludzkość – zgodnie z tym, co głosi Biblia w Księdze
Rodzaju – pochodzi tylko od jednej
pary ludzi (Adama i Ewy). A zatem
sam Stwórca nie miał nic przeciwko
stosunkom kazirodczym, które potem nagminnie uprawiali synowie tej
pary ze swoimi siostrami, a być może także szanowny tatuś ze swoimi
Jak obwieściły odważne media,
duchowni nie chcą już uczyć religii
w szkołach, co powoduje kłopoty wielu dyrektorów tych placówek. Niektórzy z nich poszukują chętnych poprzez
ogłoszenia w prasie. Księża skarżą się,
że uczniowie lekceważą religię, źle się
zachowując, odrabiając inne zadania
w czasie katechezy, a przede wszystkim – zadając im trudne pytania.
To ważny sygnał, że religię należy wyprowadzić ze szkół! Pieniądze
przeznaczone na katechetów można
by wydać na odżywianie głodujących
dzieci. W Polsce co czwarte dziecko
jest niedożywione! To byłby oryginalny chrześcijański uczynek na rzecz
bliźniego w potrzebie.
W. Kowalewski
Mińsk Mazowiecki
19
ale na pewno nie dla Ameryki, która
w Polsce i z Polską robi i zrobi, co
zechce, traktując ją jak 56 stan USA.
Tym bardziej po zainstalowaniu tarczy antyrosyjskiej. W tak perfidny sposób nawet ZSRR nas nie traktował!
Czy w sytuacji, w której Ameryka traktuje nas „per nogam”, możemy być pewni, że kiedy Kaczyński wywoła wojnę z Rosją, Ameryka przyśle nam transport gumy do żucia
w ramach pomocy humanitarnej?
Oczywiście, że tak!
tewu
Radio z przyszłością
Przeczytałem właśnie komentarz
Naczelnego „Cudze chwalicie...” i dowiedziałem się, że powstanie antyklerykalne radio internetowe. Bardzo
się cieszę i chyba nawet lepiej, że będzie to radio internetowe, bo będę
mógł go słuchać za granicą, a jak sami napisaliście, dla 47 proc. mieszkańców Wysp Brytyjskich internet jest
absolutem sam w sobie i jest ważniejszy od religii i Boga. W Tuskolandii też coraz więcej osób ma komputer i internet, więc przewiduję, że Wasze (nasze) radio będzie bardzo popularne i dzięki informacjom, które
będziecie przekazywać, ucywilizuje się
myślenie naszych rodaków i w wielu
głowach się rozjaśni. W końcu jesteśmy obywatelami świata, a nie zapyziałego Klecholandu.
Zamieszczajcie numer konta, na
które należy wpłacać pieniądze na radio w każdym numerze, a na pewno
więcej osób wspomoże ten szczytny
cel.
Stały czytelnik
Wielka szkoda...
Sojusznik
specjalnej troski
Stany Zjednoczone zniosły wizy
dla kilku krajów z wyjątkiem Polski.
Po raz kolejny potraktowały nas jak
oszustów i złodziei. A Polacy, zamiast
twardo pertraktować, jak mówi Kaczyński, wchodzą Ameryce na klęczkach do tyłka, jak to czyni Kaczyński. Nic dziwnego, że Ameryka ma
Polskę tam, gdzie jej Polska wchodzi
– w dupie. Może i jesteśmy suwerennym państwem dla wyborców PiS-u,
...że nie możecie oglądać cyrku,
jaki odbywa się dziś w centrum Rzeszowa. Przy kościele Bernardynów, na
wielkim polowym ołtarzu, zawierzają
miasto Matce Boskiej Rzeszowskiej.
Transmituje to TV Rzeszów, są wszystkie władze łącznie z „lewicowym” prezydentem miasta. 90 proc. to moherowe berety, ale są też: wojsko, policja, poczty sztandarowe szkół, chór,
ogólne zawodzenia, kadzidła itp., itd.
Odbywa się to w pobliżu najsłynniejszego rzeszowskiego pomnika. To jest
straszne – w XXI wieku...
Cz.
Prenumerata elektroniczna
Miejsce na reklamę „FiM”
Osoby zainteresowane nabyciem „Faktów i Mitów” w formie
elektronicznej informujemy, że można tego dokonać za pośrednictwem
strony: www.egazety.pl. Po wejściu na stronę należy wejść w dział
tygodników, a następnie wybrać „Fakty i Mity”.
Także Czytelnicy mieszkający poza granicami kraju mają możliwość
otrzymywania elektronicznej wersji „Faktów i Mitów” w formie stałej prenumeraty. Zamówienia wraz z podaniem imienia i nazwiska,
adresu zamieszkania oraz adresu e-mailowego, a także ewentualne
pytania prosimy kierować na adres e-mailowy: [email protected].
Ponadto możliwy jest dostęp czasowy do internetowej wersji gazety (na 2 lub 4 dni). Płatność – przez usługę SMS Premium oraz
przelewami ze standardowych kart płatniczych. Szczegóły tych dwóch
ostatnich usług na naszej stronie: www.faktyimity.pl
Redakcja
Poszukujemy osób lub firm,
które dysponują działką przy
jednej z głównych tras szybkiego ruchu i zechcą udostępnić
nam miejsce na postawienie
billboardu naszego tygodnika.
Redakcja
PRAWDZIWA EWANGELIA
RELIGIA, KTÓRA MA SENS
Bezpłatny kurs biblijny od:
BRACIA w CHRYSTUSIE
skr. 7, UP. Poznań 45, Filia 36
ul. Głogowska 179
60-130 Poznań
20
Nr 38 (446) 19 – 25 IX 2008 r.
OKIEM BIBLISTY
PYTANIA CZYTELNIKÓW
Nie sądźcie!
W Biblii napisano: „Nie sądźcie, abyście nie byli
sądzeni” (Mt 7. 1). Wasze zaś „FiM” od pierwszej
do ostatniej strony zawierają same oszczerstwa pod
adresem Kościoła rzymskokatolickiego oraz kłamliwą
wykładnię Biblii. Jesteście odpowiedzialni za niewiarę,
zakłamanie i wzrost przestępczości Polaków. Biblia
ostrzega, aby nie sądzić, a wy osądzacie Kościół,
wierzących, a nawet papieży. Czy tak godzi się czynić?
W takim oto tonie napisany został cały list (skierowany do mnie
i Jonasza), w którym autorzy podpisujący się jako „Rzymsko Katolicy”
oskarżają nas o wszelkie możliwe zło,
pisząc m.in., iż uczyniliśmy z Polski
istną Sodomę i Gomorę. Zostaliśmy
więc oskarżeni i osądzeni (i grozi się
nam piekłem), chociaż – jak sami autorzy piszą – nikogo sądzić nie wolno (może tylko nam nie wolno?). Jak
to więc jest z tym osądzaniem? Wolno sądzić czy nie?
Rozpocznijmy od stwierdzenia,
że ewangeliczne słowa „Nie sądźcie!”
zazwyczaj są źle rozumiane. Często
też są nadużywane. Wystarczy na
przykład, że ktoś krytycznie ocenia
jakąś sytuację lub potępia zło (kościelne), a już usłyszy: „Nie sądź!”.
Powstaje pytanie, co faktycznie Jezus miał na myśli, używając tych słów.
Poszukajmy odpowiedzi w szerszym
kontekście oraz ilustracji, której użył
Chrystus.
Jak wiadomo, mesjańska misja Jezusa od samego początku była krytykowana przez większość uczonych
w Piśmie i faryzeuszy, bo Jezus, dążąc do duchowej odnowy Izraela, piętnował wszelką hipokryzję. I tego właśnie nie mogli znieść żydowscy przywódcy. Mówił na przykład: „Baczcie,
byście pobożności swojej nie wynosili
przed ludźmi, aby was widziano (...).
A gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy, gdyż oni lubią modlić się, stojąc w synagogach i na rogach ulic, aby
pokazać się ludziom” (Mt 6. 1, 5).
W innym zaś miejscu czytamy:
„Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, że podobni jesteście do grobów pobielanych, które na
zewnątrz wyglądają pięknie, ale wewnątrz są pełne trupich kości i wszelakiej nieczystości. Tak i wy na zewnątrz
wydajecie się ludziom sprawiedliwi, wewnątrz zaś jesteście pełni obłudy i bezprawia” (Mt 23. 27–28).
W takich to okolicznościach
– bezpardonowej walki z faryzejską
hipokryzją – jedni słuchacze zdumiewali się nad Jego nauką: „Albowiem
uczył je jako moc mający, a nie jak
ich uczeni w Piśmie” (Mt 7. 28), inni zaś mówili: „Ten nie wygania demonów inaczej jak tylko przez Belzebuba, księcia demonów” (Mt 12. 24).
Sądzącymi byli więc z jednej strony
uczeni w Piśmie i faryzeusze, z drugiej zaś sam Jezus, który ostrzegał swoich oponentów, że „z każdego nieużytecznego słowa (...) zdadzą sprawę
w dzień sądu” (Mt 12. 36). A zatem,
jakkolwiek słowa „Nie sądźcie!” mają uniwersalne znaczenie i są ostrzeżeniem przed niesprawiedliwym sądem, zostały skierowane przede wszystkim do faryzeuszy, którzy bezpodstawnie i z zawiści oskarżali Jezusa.
Za taką interpretacją przemawia
zresztą sama ilustracja mówiąca
o „belce” i „źdźble” w oku, której
użył Jezus. Słowa „Nie sądźcie” były
bowiem skierowane właśnie do osób
z „belką w oku”, czyli do religijnych
hipokrytów. Czytamy bowiem: „Obłudniku, wyjmij najpierw belkę z oka
swego, a wtedy przejrzysz, aby wyjąć
źdźbło z oka brata swego” (Mt 7. 5).
Przypomnijmy, że takimi właśnie
słowami jak „ślepi przewodnicy” i „obłudnicy” Jezus zazwyczaj określał uczonych w Piśmie i faryzeuszy (Mt 23).
Tak więc jakkolwiek słowa
„Nie sądźcie!” są potępieniem niesprawiedliwego osądu, wynikającego z zaślepienia
i nienawiści, nie zabraniają jednak rzetelnego osądzania.
Przypomnijmy, że już w czasach
starotestamentowych
wszelkie wypaczenia były przedmiotem oskarżeń ze strony proroków Izraela. Świadczą o tym chociażby następujące słowa Jeremiasza: „Rzeczy okropne i ohydne dzieją się w tym
kraju. Prorocy prorokują fałszywie,
a kapłani nauczają według własnego
widzimisię; mój zaś lud kocha się
w tym” (Jr 5. 30–31) oraz: „Gdyż od
najmłodszego do najstarszego wszyscy
oni myślą o wyzysku; zarówno prorok,
jak i kapłan – wszyscy popełniają oszustwo. Leczą rany swojego ludu powierzchownie, mówiąc: Pokój, pokój! – choć
nie ma pokoju” (Jr 6. 13–14).
W podobnych słowach niewierność duchowych przywódców Izraela piętnował prorok Ozeasz: „Nie
ma w kraju ani wierności, ani miłości, ani poznania Boga. Jest natomiast krzywoprzysięstwo, kłamstwo,
zabójstwo, kradzież, cudzołóstwo, rabunek, morderstwa idą za morderstwami. (...) z tobą wiodę spór, kapłanie! (...) prowadzisz swój lud do
zguby. Lud mój ginie, gdyż brak mu
poznania” (Oz 4. 1–2, 4–6).
Czy można mieć za złe ww. prorokom, że piętnowali niewierność kapłanów? A czy sytuacja w naszym
kraju nie jest podobna? Czy wszelakie zło nie rozkwita pod pozorem pobożności? Czy wobec takiego rozmiaru religijnego fanatyzmu, bałwochwalstwa, pazerności kleru, a również
zbrodni i okrucieństw popełnionych
przez Kościół rzymskokatolicki w minionych wiekach można pozostać
obojętnym?
Zauważmy zresztą, że istnieje
ogromna różnica pomiędzy bezpodstawnym osądzaniem i potępianiem
a wnikliwym badaniem, rozsądzaniem
i demaskowaniem wszelkich przejawów zła. Ponadto „Fakty i Mity” nikogo nie osądzają – choć z biblijnego punktu widzenia mają do tego prawo – a jedynie demaskują doktrynalne błędy i nadużycia kleru. Kościół
oczywiście chciałby zabronić ujawniania zarówno jego potwornych zbrodni z przeszłości, jak i obecnych nadużyć i skandali pedofilskich. Obawiając
się samodzielnego
myślenia swoich
wiernych, chciałby
zniechęcić ich do
korzystania z wolnych mediów.
Innych zaś, którzy ośmielają
się demaskować jego po-
krętną doktrynę, chciałby zastraszyć
i sądzić, i tak właśnie czyni. Wszystkim sugeruje natomiast, jakoby osądzanie i demaskowanie zła było
sprzeczne z brakiem miłości bliźniego. Czy tego uczy Biblia?
Biblia uczy czegoś zupełnie innego. Już w Księdze Przysłów czytamy:
„Lepsza jest jawna nagana niż nieszczera miłość” (Prz 27. 5). Jezus powiedział zaś: „Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was
w odzieniu owczym, wewnątrz zaś są
wilkami drapieżnymi. Po ich owocach
poznacie ich” (Mt 7. 15–16). Z kolei
według autora Listu do Hebrajczyków, już samo Słowo Boże „zdolne
jest osądzić zamiary i myśli serca” (Hbr
4. 12). Ponadto ap. Paweł pisał: „Czy
to nie wasza rzecz sądzić tych, którzy
są w zborze? (...). Czy nie wiecie, że
święci świat sądzić będą? A jeśli wy
świat sądzić będziecie, to czyż jesteście
niegodni osądzać sprawy pomniejsze?
Czy nie wiecie, że aniołów sądzić będziemy? Cóż dopiero sprawy życiowe?”
(1 Kor 5. 12; 6. 2–3). Zachęcał też:
„Wszystkiego doświadczajcie, co dobre,
tego się trzymajcie” (1 Tes 5. 21). Krótko mówiąc, zaniedbanie właściwego
osądzania posługi religijnej zawsze
prowadziło do odstępstwa (por. Dz
20. 28–31).
A zatem właściwy sposób sądzenia jest biblijnym nakazem. To znaczy, że nikt nie powinien bezkrytycznie wierzyć religijnym przywódcom
tylko dlatego, że są to papieże, biskupi, księża czy pastorzy. Biblia wzywa do wnikliwego badania i rozsądzania każdej sprawy. W takim duchu pisał św. Paweł: „Rozsądźcie sami, co
mówię” (1 Kor 10. 15) oraz św. Jan:
„Umiłowani, nie każdemu duchowi
wierzcie, lecz badajcie duchy, czy są
z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków
wyszło na ten świat” (1 J 4. 1).
Biblia zachęca zatem, aby
badać, doświadczać i osądzać
wszystko na podstawie Sło-
wa Bożego. Tak
zwane religijne
prawdy wiary należy więc mierzyć
miarą biblijną,
czyli porównywać
z normami biblijnymi (1 Kor 2. 13;
Iz 28. 17). Tak właśnie postępował Jezus Chrystus (Mt 4. 4;
5. 17–20; 22. 29; Łk 10.
25–26), apostołowie (Dz
17. 2–3; 24. 14; 2 Tm 3.
16) oraz biblijni Berejczycy, którzy
nawet słów ap. Pawła nie przyjmowali bezkrytycznie, lecz „codziennie
badali Pisma, czy tak się rzeczy mają”
(Dz 17. 11).
Niestety, powstanie zinstytucjonalizowanego Kościoła rzymskiego
położyło kres osobistemu dochodzeniu do prawdy, krytycznej analizie
tekstu biblijnego i biblijnemu osądzaniu dogmatów Kościoła. Dodajmy, że w czasach średniowiecza Biblia była praktycznie niedostępna dla
maluczkich. Dopiero ewangeliczni
reformatorzy zmienili ten stan rzeczy, tłumacząc ją na języki narodowe. To dzięki nim Biblia dostała się
pod strzechy prostych ludzi. Co więcej, reformatorzy wystąpili też przeciw wszechogarniającej władzy papiestwa, szczególnie ingerencji
w sprawy państwa oraz bogacenia się
hierarchów kosztem społeczeństwa,
i rzekomej nieomylności Kościoła.
Potępili krucjaty i działalność inkwizycji, która pozbawiła życia milionów
ludzi. Zakwestionowali też orzeczenia papieży, soborów i synodów.
Jako jedni z pierwszych potępiali demoralizację kleru: korupcję, symonię, nepotyzm, pazerność, rozwiązłość, pijaństwo i pogardę dla zwykłych ludzi. Głosili więc, iż tzw. duchownych naśladować należy jedynie
na tyle, na ile oni sami naśladują Chrystusa (1 Kor 11. 1). Ponadto reformatorzy wystąpili przeciw odstępstwu od
Pisma Świętego, domagając się m.in.
usunięcia klątw kościelnych, zniesienia celibatu, odrzucenia kultu Marii,
świętych, ich relikwii, posągów i obrazów, i całego szeregu sprzecznych
z Biblią nauk i praktyk.
Uważali, że głównym winowajcą
zakłamania, niewiary (ignorowanie Biblii), upadku moralnego duchownych
i społeczeństwa oraz szerzenia się przestępczości w całej Europie był właśnie
Kościół papieski. I podobnie należy
ocenić obecną sytuację w Polsce.
Oto co na ten temat pisał prof.
Ignacy
Chrzanowski
(1866–1940):
„Ogłupieniu politycznemu
towarzyszył
straszliwy upadek
moralny społeczeństwa, nieodłączny
od ciemnoty; (...) łapownictwo senatorów, posłów, sędziów, urzędników
stało się chlebem powszednim; religijność krzewiona po
kościołach, szkołach i domach przez
ciemne i niemoralne duchowieństwo
wyradzała się na coraz to bezduszniejszą dewocję, na posty i dyscyplinowanie się, na pielgrzymki, na koronowanie cudownych obrazów Matki Boskiej,
na uczęszczanie do kościołów nie dla
prawdziwego nabożeństwa, tylko dla
zwyczaju lub z ciekawości” („Historia
literatury niepodległej Polski”).
Cokolwiek by więc powiedzieć
o zarzutach autorów listu, jedno jest
pewne: trzeba być kompletnym ignorantem, aby winić „FiM” za polskie
piekło, które zgotował swoim wiernym Kościół papieski. Trzeba też być
naprawdę ślepym, aby nie dostrzec,
że pomiędzy nauczaniem Jezusa
a doktryną i owocami Kościoła jest
przepaść nie do przebycia. Co się zaś
tyczy Jonasza, nikt wcześniej w Polsce w takim stopniu jak właśnie on
(w cyklu książkowym „Byłem księdzem” i tygodniku „FiM”) nie obnażył rzeczywistego oblicza Kościoła rzymskokatolickiego, walcząc jednocześnie o normalność w tym kraju. Dodajmy, że celem „FiM” – jak
czytamy na stronie tytułowej tygodnika – jest ujawnianie faktów i obalanie mitów. Nikogo więc nie sądzimy, a jedynie demaskujemy fałsz, obłudę i wszelkie nadużycia (patologie) Kościoła papieskiego. Biblia nie
zabrania osądzania, mówi jedynie:
„Nie sądźcie z pozoru, ale sądźcie
sprawiedliwie” (J 7. 24). I tego właśnie życzymy Autorom przesłanego
nam listu!
BOLESŁAW PARMA
Nr 38 (446) 19 – 25 IX 2008 r.
TRZECIA STRONA MEDALU
GŁASKANIE JEŻA
Polska racja stanu
Nazywała się madame Montmorency. Była wiekowa i kompletnie głucha, więc rewolucyjny sąd
Francji, nie mogąc porozumieć się
ze starowinką, skazał ją na śmierć
za „głuche spiskowanie”. Później
problem miał kat. Czas tak przygiął babcię do ziemi, że nie potrafiła położyć głowy pod nóż gilotyny. Poradzono sobie z tym
łatwo... łamiąc jej kręgosłup młotkiem. Od terroru roku 1789 wiele się zmieniło. Na pewno?
27 lat od wprowadzenia stanu
wojennego skrajnie rewanżystowskie
skrzydła prawicowe wspólnie z IPN
dopadły jego autorów. Kilku chorych, niekiedy niedołężnych starców
usiadło na ławie oskarżenia. I posiedzą... być może w celi. Nawet pięcioletni wyrok będzie dla nich dożywociem. Cóż za oszczędność.
Kolenda-Zaleska, katon polskiego dziennikarstwa, łaskawa była powiedzieć, że broń Boże nie chodzi o żadną zemstę, tylko o moralną ocenę ich czynów z roku 1981.
Tym krótkim zdaniem dowiodła, że
nie ma pojęcia o demokratycznym
systemie jurysdykcji. Otóż sądy nie
są od badania aspektów moralnych,
tylko stricte prawnych. Od oceny
tych pierwszych jest historia. A historia to my wszyscy ewoluujący
przez pokolenia. Wiedzą. Doświadczeniem. Perspektywą czasu.
Według najnowszych badań
OBOP, 46 procent dorosłych Polaków uważa, że wprowadzenie stanu
wojennego było słuszne; 31 procent,
że nie, a pozostali nie mają jednoznacznego zdania na ten temat. I to
jest właśnie owa moralna ocena.
Był rok 1994. Do redakcji „Gazety Wyborczej” (w której wówczas
R
pracowałem) zgłosił się mężczyzna
w średnim wieku. Twierdził, że jest
byłym żołnierzem Wojsk Ochrony
Pogranicza i ma dowody, iż na początku grudnia 1981 roku doszło
w okolicach Chełma Lubelskiego
(dokładniej: w pobliżu wioski Okopy) do kliku incydentów granicznych:
jakaś strzelanina, naruszenie obszaru Polski, prowokacje, manifestacje siły na niewielką skalę. Natychmiast skontaktowałem się z kierownictwem redakcji, które po naradzie zabroniło mi drążenia tematu i nakazało niezwłocznie pozbyć
się kłopotliwego gościa.
Do dziś zastanawiam
się, czy to, co miał do
powiedzenia ów człowiek, nie zmieniłoby
powojennej historii
Polski. A dokładniej
– jej postrzegania.
Przy okazji popełniłem niewybaczalny dla dziennikarza
błąd, którego nie mogę sobie darować do dziś: nie wziąłem namiarów mężczyzny spławianego z rozkazu naczalstwa „GW”
(jeśli jakimś cudem czyta ten tekst,
proszę o kontakt). Jeżeli jednak mówił prawdę, to w całkiem innym świetle należy badać polskie dzieje najnowsze i zupełnie inaczej patrzeć na
imperatywy kierujące autorami „13
grudnia”. Bo to naprawdę mogło być
mniejsze zło.
Nieco światła na to, że było
mniejsze, rzucają odtajnione niedawno dokumenty amerykańskie. Można w nich wyczytać, że rząd USA
172 razy (co najmniej) wysyłał do
ZSRR noty (rok 1981), w których
zeszowianie żyją przyszłością symbolu swego miasta – pomnika Walk
Rewolucyjnych, zwanego tu... cipą.
Pomnik ten popadł w bernardyńską niewolę („Cipa dla zakonnika” – „FiM”
28/2006), bo stoi teraz na gruncie, który
2 lata temu – za symboliczny 1 procent jego mniej więcej 4-milionowej wartości – sprezentowała braciszkom „grupa dewotek i bigotów z LPR i PiS, wsparta przez czereśniaków z Samoobrony”. Tak o poprzedniej Radzie Miasta piszą internauci.
Kiedy w lipcu br., dzięki podkarpackiej
radzie parafialnej, zwanej dla zmyły zarządem województwa, bernardyni dostali 6,3
mln euro na odbudowę swoich „ogrodów”
(„Czarna dziura” – „FiM” 27/435) – stało
się jasne, że monumentalne dzieło prof. Mariana Koniecznego może marnie skończyć.
Społeczne niepokoje wzrosły, gdy w zaprezentowanej przez zakon wstępnej koncepcji architektonicznej miejsce pomnika zajął
„labirynt” z zieleni.
Ryzykując karierą w regionie tak pobożnym jak Podkarpacie, p.o. wojewódzki
a listopadem ’81 doszło do dyslokacji zachodniej grupy wojsk
ZSRR i ich koncentracji przy
granicy z Polską. Czyżby mój
tajemniczy rozmówca sprzed
15 lat miał rację?
No dobrze, ale załóżmy,
że to wszystko tylko spiskowa teoria dziejów i Rosjanie
(oraz pewien bratni naród dyszący żądzą odwetu – trud-
przestrzegał przed zbrojną interwencją w Polsce, która (jak twierdził)
może skończyć się niewyobrażalnym,
światowym nawet konfliktem. Jedna nota co dwa dni! O czym wiedziała administracja amerykańska?
Co nadal przed nami się zataja?
Ale w amerykańskich mediach
(trudno je posądzić o sprzyjanie „komuchom”) pojawiły się ostatnio i inne przecieki z kolejnych, ale nadal
tajnych dokumentów. Otóż istnieją
zdjęcia satelitarne (już wówczas tak
dokładne, że można było z kosmosu czytać egzemplarz „Prawdy” leżący na moskiewskim Arbacie), z których wynika, że pomiędzy sierpniem
konserwator zabytków Zbigniew Jucha koncept zatwierdził połowicznie – przedtem
ojczulkowie muszą mu pokazać dokładną
wersję zagospodarowania placu z pomnikiem, bo zastąpienie go przez „labirynt”
uznał za nieporozumienie. W nowym planie
no się dziwić – za rok 1968) patrzyli spokojnie na rozmontowywanie bloku wschodniego. Na swoją zgubę. Jest przecież jednak scenariusz drugi. Moim zdaniem, równie prawdopodobny. Wojna domowa! Pisze o takim wariancie Gorbaczow w „Echu Moskwy”. Jego
zdaniem, sytuacja mogła prowadzić
do całkowitego rozmontowania
struktur i stabilności naszego państwa, a w końcu do jego rozpadu.
Wszystko to skończyłoby się niewyobrażalnym rozlewem krwi i zmianą mapy Europy.
Proszę Państwa... Ja mam prawo
się mylić, w błędzie mogą pozostawać
społeczne spory: burzyć czy nie – nie chciałby stwarzać „niezdrowej sensacji”.
Nic nie wie o tym, że pomnik ma być
zburzony, albo rżnie głupa mocno kruchtowy wicemarszałek Bogdan Rzońca – członek zarządu województwa, który wpisał
Gwardian cipy nie ruszy?
„ogrody” zaczynają się przed wyłączonym
z projektu dziełem prof. Koniecznego i na
tej właśnie podstawie ma powstać projekt
techniczny, z którym bernardyni będą mogli starać się o pozwolenie na inwestycję.
Gwardian rzeszowskich bernardynów
o. Rafał Klimas zaklina się, że „ogrody”
będą także służyć mieszkańcom i ozdobią
miasto. Pytany zaś, co zamierza zrobić z „cipą”, zasłania się Duchem Świętym, bo sam
jeszcze nie wie, a potem oznajmia, że pomnik go „nie interesuje” i – uwzględniając
„ogrody” oraz bernardyńskie „centrum religijno-kulturowe” na listę projektów kluczowych, finansowanych z unijnego Regionalnego Programu Operacyjnego. Tak na
wszelki wypadek Rzońca asekuruje się, że
z 6,3 mln euro nie jest przewidziana kwota
na burzenie pomnika, choć doskonale wie,
że zdobyć kilkaset tysięcy złotych na taką
operację (z użyciem trotylu) to dla nich tyle, co splunąć.
Dobrą wolą ojczulków w kwestii „cipy”
asekurują się władze Rzeszowa, optując za
21
ważni historycy, załóżmy też, że sfałszowano dokumenty, ale nawet najbardziej niechętny Generałowi człowiek musi przyznać, że wątpliwości
są. A te – już od czasów Kodeksu
Hammurabiego – tłumaczy się na
korzyść oskarżonego. Nie w tym jednak, jak się okazuje, przypadku.
Tu przeciw Jaruzelskiemu, Kani
(ten, paradoksalnie, był przeciw stanowi wojennemu) i innym wytacza
się najcięższe armaty, sądząc ich
z paragrafu o udziale w „zorganizowanym związku przestępczym
o charakterze zbrojnym”. W ten sposób kodeks karny określa tylko mafię! Tylko gangsterów! Czyli co? 46
procent Polaków popierających dziś
wprowadzenie stanu wojennego
(OBOP) jest skrajnie zdemoralizowanych?
W tym i ja. Bo mówię: chapeau
bas, Panie Generale.
I jeszcze jedno... Podczas stanu
wojennego zginęło w Polsce (według różnych źródeł) od 97 do 130
osób. To straszna tragedia! Ale czy
ktoś z IPN policzył ofiary pana Ziobry, które nie doczekały się przeszczepu? Tuzy polskiej transplantologii oceniają ich liczbę na ok. 600.
A co dopiero mówić o tych osobnikach, którzy wprowadzili stan wojenny... w Iraku. Ilu tam zginęło
ludzi i ilu jeszcze zginie! Mam nadzieję, że Instytut Pamięci Narodowej będzie kiedyś synonimem Pamięci Narodu.
Niemiecki (choć polskojęzyczny) „Fakt” napisał, że proces Jaruzelskiego i innych to współczesna,
słuszna Norymberga i że „komunizm
= faszyzm”. Masowe, skrupulatnie
zaplanowane akty ludobójstwa zrównano w ocenie moralnej z wprowadzeniem stanu wojennego, który
miał podobnym tragediom zapobiec!
Nie jestem mściwy, ale czytając ten
tekst wydawnictwa Axel Springer,
zacząłem żałować, że jego autorzy
nie doświadczą różnicy. Na własnej
skórze!
MAREK SZENBORN
[email protected]
przeprowadzeniem społecznych konsultacji.
Na razie odbywają się one tylko na forach
internetowych, gdzie obrońcy pomnika zaciekle walczą ze zwolennikami zburzenia go
jako symbolu „komuny”, choć tak naprawdę „cipę” łączy z nią tylko czas, w jakim
powstała.
Zbudowano go ze składek społecznych
i odsłonięto w 1974 roku. Pierwotnie miał
uświetnić 1000-lecie państwa polskiego, ale
realia polityczne sprawiły, że skończyło się
na „czynie rewolucyjnym”, którego symbolami są tutaj: Nike, chłopiec, robotnik
i żołnierz, nie licząc potocznej nazwy utożsamianej z niewieścim organem płciowym
(chodziły słuchy, że z organem żony jednego ze znanych towarzyszy).
Nie można jednak wykluczyć, że jak „cipę” wezmą w obroty „historycy” z Instytutu Paranoi Nieuleczalnej, to okaże się, że
Nike była esbecką TW, a inne postaci z pomnika mają NKWD-owski rodowód, i braciszkowie dostaną glejt równoznaczny z prikazem wykonania wyroku.
J. ADAMSKI
22
Nr 38 (446) 19 – 25 IX 2008 r.
RACJONALIŚCI
D
la katolika przygotowano tam podobno chóry anielskie, dla muzułmanina – zastępy
zawsze chętnych cud-dziewic, dla buddysty – stan wyższej świadomości. A dla ateisty?
No właśnie, co? Chcecie wiedzieć, jak jest
w Edenie i czy warto żałować, że tam się nie
znajdziemy? Prosimy bardzo. Oto „Sprawozdanie z raju” Zbigniewa Herberta. Że co? Że wcale tak rajsko tam nie jest? Cóż...
nikt nie obiecywał, że raj to raj.
Okienko z wierszem
W raju tydzień pracy trwa trzydzieści godzin
pensje są wyższe ceny stale zniżkują
praca fizyczna nie męczy (wskutek mniejszego przyciągania)
rąbanie drzewa to tyle co pisanie na maszynie
ustrój społeczny jest trwały a rządy rozumne
naprawdę w raju jest lepiej niż w jakimkolwiek kraju
Na początku miało być inaczej –
świetliste kręgi chóry i stopnie abstrakcji
ale nie udało się oddzielić dokładnie
ciała od duszy i przychodziła tutaj
z kroplą sadła nitką mięśni
trzeba było wyciągnąć wnioski
zmieszać ziarno absolutu z ziarnem gliny
jeszcze jedno odstępstwo od doktryny ostatnie odstępstwo
tylko Jan to przewidział: zmartwychwstaniecie ciałem
Boga oglądają nieliczni
jest tylko dla tych z czystej pneumy
reszta słucha komunikatów o cudach i potopach
z czasem wszyscy będą oglądali Boga
kiedy to nastąpi nikt nie wie
Na razie w sobotę o dwunastej w południe
syreny ryczą słodko
i z fabryk wychodzą niebiescy proletariusze
pod pachą niosą niezgrabnie swe skrzydła jak skrzypce
Kontakty wojewódzkie
RACJI Polskiej Lewicy
dolnośląskie
kujawsko-pomorskie
lubelskie
lubuskie
łódzkie
małopolskie
mazowieckie
opolskie
podkarpackie
podlaskie
pomorskie
śląskie
świętokrzyskie
warmińsko-mazurskie
wielkopolskie
zachodniopomorskie
Jerzy Dereń
Józef Ziółkowski
Ziemowit Bujko
Czesława Król
Halina Krysiak
Stanisław Błąkała
Joanna Gajda
Kazimierz Zych
Andrzej Walas
Bożena Jackowska
Barbara Krzykowska
Waldemar Kleszcz
Józef Niedziela
Jan Barański
Witold Kayser
Tadeusz Szyk
tel.
tel.
tel.
tel.
tel.
tel.
tel.
tel.
tel.
tel.
tel.
tel.
tel.
tel.
tel.
tel.
0 698 873 975
0 607 811 780
0 606 924 771
0 604 939 427
0 607 708 631
0 692 226 020
0 501 760 011
0 667 252 030
0 606 870 540
0 502 443 985
0 691 943 633
0 606 681 923
0 609 483 480
0 698 831 308
0 61/821 74 06
0 510 127 928
Z dużą przyjemnością przekazujemy Państwu informację o telefonach do lokalnych przedstawicieli RACJI Polskiej Lewicy. Mamy nadzieję, że ułatwi to kontakt z działaczami partii i zachęci Państwa do współdziałania z nami. Dzięki
życzliwości tygodnika „Fakty i Mity” będziemy mogli informować Państwa
o naszych działaniach programowych i przygotowaniach dotyczących wyborów do Parlamentu Europejskiego. Na nasze spotkania zapraszamy także Czytelników i sympatyków, którzy nie chcą włączać się w bieżące działania partyjne, ale chcą wspomóc nasz start wyborczy. O spotkaniach informują lokalni przedstawiciele.
RACJA PL
Najnowszą książkę pod red. Marii Szyszkowskiej
„Ideowość w polityce” (i inne pozycje tej autorki)
powieść Macieja Nawariaka „Według niej”
oraz książki autorstwa Jana Stępnia
można kupić poprzez biuro RACJI PL.
Tel.: (022) 620 69 66 lub 0 399 10 88 99
(w godz. 7–9, 17–21)
KATEDRA PROFESOR JOANNY S.
Rzeczpospolita Pobożna
Nasza Ojczyzna. Polska. My, zwyczajni obywatele, myślimy o niej
bez przymiotników i liczebników.
Tylko oficjalnie to I, II, III RP,
w marzeniach kaczoprawicy – IV,
a w międzyczasie – PRL.
Skrót RP odczytywałam już różnie. W zależności od okoliczności
jako Rzeczpospolitą Policyjną, Paranoi, Patologii. Coraz właściwsza zdaje się jednak nazwa
Rzeczpospolita Pobożna. Fasadowo-obrzędowa religijność
ludu znajduje odbicie w pokazowej religijności władzy.
Ustawodawczej, wykonawczej, sądowniczej i czwartej,
czyli mediów. Trwa swoisty wyścig. Nie tyle
szczurów, co na klęczkach. Przypodobać
się klerowi albo przynajmniej nie podpaść
to cel prawie wszystkich ugrupowań politycznych. Lewicowych nie wyłączając.
Niestety.
Prawie każdy chce
być postrzegany jako
Wierny Syn Kościoła (choć
czasem to s...syn) i Prawdziwy Katolik (w odróżnieniu od oczywiście
farbowanego kolegi). Tworzeniu
i utrwalaniu takiego wizerunku służy ostentacyjny udział we wszelkiego rodzaju mszach, procesjach, pielgrzymkach, święceniach. Nikt nie
pamięta o ludowym porzekadle: Modli się pod figurą, a diabła ma za
skórą ani o żartobliwym pytaniu Kochanowskiego: „Jeśli nie grzeszysz,
jako mi powiadasz, czemu się miła
tak często spowiadasz?”. Hasło partii RACJA: „Kraju Polan, powstań
z kolan!” jest traktowane jako prowokacyjne i obraźliwe. Zaściankowi dewoci o ograniczonym horyzoncie umysłowym widzą się jako światli obrońcy dyskryminowanego katolicyzmu.
W bogobojnych, a raczej biskupobojnych inicjatywach prześcigają się zwłaszcza
parlamenta-
rzyści, samorządowcy i rządowcy.
Obok pomysłów głupich, szkodliwych i obciążających budżet (jak
choćby ustawa z 1989 roku o stosunku państwa do Kościoła katolickiego, konkordat czy opłacanie
z pieniędzy podatników budowy Świątyni Opatrzności Bożej, zastępów
katechetów i kapelanów) są durne,
acz finansowo nieszkodliwe. Dość
tu wymienić ostatecznie wycofany
projekt koronowania Chrystusa na
króla Polski, modlitwę o deszcz zarządzoną w sejmowej kaplicy, uczynienie Matki Boskiej Trybunalskiej
patronką Sejmu (pierwszy taki przypadek w Europie).
Czwarta władza, czyli media, nie
może być gorsza, czyli mniej pobożna. Jak podaje „Newsweek”, w jesiennej ramówce TVP przynajmniej
60 minut tygodniowo ma być zarezerwowane dla programów katolickich. To ponad trzy razy więcej niż
dotychczas. Licząc zaś łączny czas
emisji programów religijnych na
wszystkich kanałach regionalnych
– dwa razy więcej niż zajmowały
w 2007 roku spektakle Teatru Telewizji czy transmisje koncertów muzyki poważnej. Będzie zatem gorzej, czyli lepiej. Relatywizm moralny biskupów bardzo się przyda przy
ustalaniu tematyki audycji produkowanych za pieniądze z abonamentu. Wiceprezes Siwek tłumaczy, że
to efekt ustaleń z Sekretariatem Konferencji Episkopatu Polski oraz
– uwaga! – postulatów sierpniowych
oraz umów zawartych w ramach
okrągłego stołu. Kler odcina coraz
to nowe kupony od swego rzekomego męczeństwa w czasach PRL.
Rzeczpospolita Pobożna rośnie w siłę, biskupi żyją dostatniej, rząd się
wyżywi (przy Episkopacie), a obywatele...
JOANNA SENYSZYN
www.senyszyn.blog.onet.pl
Antyklerykalny Park w Chorzowie
Owocne i ciekawe dyskusje z ludźmi niesterowanymi przez Radio Maryja, a nawet jedna burzliwa
z przedstawicielem moherowej społeczności, do tego wielu nowych sympatyków i czytelników „FiM”
– oto bilans akcji informacyjnej katowickiego koła RACJI Polskiej Lewicy.
W chorzowskim Wojewódzkim Parku Kultury i Wypoczynku zorganizowaliśmy akcję mającą na celu propagowanie działalności i programu RACJI Polskiej Lewicy oraz antyklerykalnego tygodnika „Fakty i Mity”.
Akcja cieszyła się naprawdę dużym zainteresowaniem.
Rozdaliśmy kilkaset egzemplarzy gazety oraz tysiące
ulotek na temat RACJI PL. Informowaliśmy głównie
o ciągle postępującej klerykalizacji kraju, o konstytucyjnym prawie do wolności wyznania oraz o skutkach,
jakie może przynieść rozmieszczenie na terytorium Polski elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej.
Odpowiadaliśmy na pytania dotyczące działalności
RACJI, naszych poglądów i programu partii, naszego
stosunku do art. 196 kodeksu karnego oraz lekcji religii w państwowej szkole.
Bardzo ciekawym doświadczeniem okazała się rozmowa z naszym politycznym oponentem, zaciekle
broniącym kościelnych funkcjonariuszy w sutannach.
Zarzucał nam nietolerancję i skrajny fanatyzm antyreligijny. Najbardziej kuriozalny był postawiony nam
zarzut o braku informacji na temat RACJI w mediach!
Mamy nadzieję, że dzięki takim akcjom coraz więcej ludzi zacznie myśleć samodzielnie i zobaczą oni
wreszcie, kto naprawdę wykorzystuje Polaków.
DARIUSZ LEKKI
Fot. RACJA w Katowicach
RACJA Polskiej Lewicy www.racja.org.pl, tel. (022) 620 69 66
Nr 38 (446) 19 – 25 IX 2008 r.
23
ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE
Złote usta...
...naszych komentatorów na igrzyskach w Pekinie
W bardzo ciemnym wnętrzu pubu siedzi przy barze znudzony facet
i popija drinka... Czując, że obok też ktoś siedzi, próbuje nawiązać rozmowę:
– Eee, opowiedzieć ci dowcip o blondynce?
W odpowiedzi słyszy kobiecy głos:
– No możesz. Ale musisz wiedzieć, że jestem blondynką, mam 1,80
m wzrostu, ważę 70 kg i jestem naprawdę silna. A obok mnie siedzi też
blondynka, 1,90 wzrostu, 80 kg wagi i podnosi na co dzień ciężary.
A jeszcze dalej przy barze siedzi również blondynka i ma 2 metry wzrostu. To mistrzyni w kick boxingu. Dalej chcesz opowiedzieć ten dowcip?
Facet pociąga powoli ze szklanki, myśli i w końcu mówi:
– Nie, już nie... Nie będę go trzy razy tłumaczył.
– Jeszcze trzy ruchy i Otylia będzie szczęśliwa.
– Ciągnij, Olu, ciągnij, Oleńko...
– Gruchała jest taka, że cieszy się z każdego pchnięcia.
– Rosjanki osiągnęły szczyt w niewłaściwym miejscu, w niewłaściwym czasie i właściwie
zupełnie niepotrzebnie.
– W tej chwili, że się tak wyrażę, zaliczonych mamy 17 zawodniczek.
– Filimonow jest cudownie miękki, wspaniale pracuje udami.
– No... motywację ręczną zastosował przez klepanie.
– Nie ma już ręki, nie ma już nogi, został mu brzuch.
– Takie ma wciągnięcie, jakby go jakaś wciągarka na te płotki wciągała.
– Świderski nawet gdyby się rozmnożył, to nic nie pomoże, gdy go koledzy nie pokryją.
– Ruch dwudziestu chłopa na rowerach powoduje ożywczy ruch powietrza.
– Wiatr wieje im w plecy, tzn. wieje im w twarz, bo przecież płyną tyłem do przodu.
– A teraz wychodzi Bułgar z Bułgarii.
– A teraz wychodzi rosyjski Gruzin polskiego pochodzenia.
– Duńczycy doganiają Rosjan, którzy ścigają Duńczyków.
– Przepraszam, że państwa zanudzam, ale to będzie ciekawe.
– Chinki z Hongkongu będą grały przeciwko Chinkom z Polski? Ciekawe, które Chinki wygrają.
Mecz siatkówki: – Tak, tak, pięknie dograł Ignaczak do Zagumnego, Zagumny na skrzydło do
Wlazłego... I? Gooool? Cudownie!
A
KRZYŻÓWKA
Określenia słów znajdujących się w tym samym wierszu (lub kolumnie) diagramu zostały oddzielone bombką.
Poziomo:
1) daje kopa z oka z np.: piii, piii, piii z pomoc z nieba
2) odkłada na polu z bezpieczni urzędnicy z podejrzane gatunki
3) glut skrzydlaty z wyciska siódme poty z spanie z bujaniem
4) ma tylko jedno jądro z to i urodę posiadają panny młode z puste w ustach
5) król w teatrze z kościelna księga mchem obrośnięta z bywa lekkomyślny w spodniach
6) słony i zimny z grzyby latające z składa się z popularny kaznodzieja
7) pod nią – tuż-tuż z iskana w sierści brytana z robią zdjęcia
8) śpiewać w zborze może z żona z ciężarówką z prosty głąb
Pionowo:
A) kościół przy kolegium z poręczna gwarancja
B) chłopak z Milki z jajeczne danie z ostry filozof
C) trudny czas dla parkieciarzy z gatunek browarka z warzywo z Portugalii
D) nim włożysz bilon do kieszeni z nie miejska, nie wiejska, ale Europejska
z wybrał życie w habicie
E) znaleziona, nie kradziona z mary, ale nie czary z lepsza przyszyta niż
przypięta
F) pedał się do niej wciska z na brzuchu z braku ruchu z papuga z Paragwaju
G) floresy z senna nieprzyjemna z łódź w takim stanie, że strach pływać na
niej
H) tuż obok czubka w antykwariacie z jedno z dziesięciu z mami lukami
I) kurz i już z odgłos z Kaplicy Sykstyńskiej z okularnik bez jadu
1
B
16
22
2
3
C
D
F
H
26
1
19
4
13
3
24
6
5
8
6
9
10
7
12
I
25
11
14
17
G
18
2
4
8
7
E
20
21
5
15
23
27
Litery z ponumerowanych pól utworzą rozwiązanie
1 2 3
4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14 15
16 17 18
19 20 21 22 23 24 25 26 27
Rozwiązanie krzyżówki z numeru 36/2008: „Kto nie popijał taniego wina, jest podejrzany”. Nagrody otrzymują: Alfred Brzezina z Wodzisławia Śląskiego, Helena Lipińska z Warszawy, Izabela Sawicka
z Wydmin. Gratulujemy! Aby wziąć udział w losowaniu nagród, wystarczy w terminie 10 dni od ukazania się aktualnego numeru „FiM” przesłać hasło krzyżówki e-mailem na: [email protected]
lub pocztą WYŁĄCZNIE NA KARTKACH POCZTOWYCH na adres redakcji podany w stopce. W rozwiązaniu prosimy podać numer tygodnika oraz adres, na który mamy wysłać nagrody.
♥
TYGODNIK FAKTY i MITY (ISSN 356441); Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Szenborn, Adam Cioch; Sekretarz redakcji: Paulina Arciszewska ;
Dział reportażu: Ryszard Poradowski – tel. (42) 630 72 33; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma, e-mail: [email protected]; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630
73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 639 85 41; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail: [email protected], tel./faks (42) 630 70 65; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./faks
(42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów.
WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze. Cena prenumeraty – 39 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty w PLN
przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 68124010531111000004430494 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532
87 31, 532 88 16, 532 88 19; infolinia 0 800 12 00 29. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European
Distribution Inc., tel. (718) 782 1135; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 349 1002. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994.
6. Prenumerata redakcyjna: cena 39 zł za kwartał (156 zł za rok). Wpłaty (przekaz pocztowy) dokonywać na adres: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna: [email protected]. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl
Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
24
ŚWIĘTUSZENIE
Kościelny parking
Fakt, że nie chodzimy do kościoła, nie oznacza jeszcze, że nie dajemy na tacę. Ot, wystarczy zaparkować samochód w odpowiednim miejscu (na zdjęciu: Kołobrzeg) i już ofiara złożona!
Fot. S.
Rys. Tomasz Kapuściński
Nr 38 (446) 19 – 25 IX 2008 r.
JAJA JAK BIRETY
Nieruchaj Gamonia
Są pospolite i nobliwe. Wywołujące szacunek, ale i pogardę
oraz śmiech. Nazwiska. Dla jednych powód do dumy, dla innich
zmora na całe życie. Nie ma się
więc co dziwić, że niektórzy nie
bez powodu gnają do USC, by jak
najszybciej wstydliwe miano
zmienić...
Ale są tacy, co stanowczo przesadzają. No bo co komu szkodzi nazwisko Wyczesany, no chyba że
facet rzeczywiście jest łysy... Podobnie rzecz ma się w przypadku
Studenta, o ile nie przekroczył on już 50 wiosen, bo wtedy o jego poziomie umysłowym można by wiele powiedzieć. Nie należy też rwać
włosów z głowy w przypadku, gdy jest się kobietą i ma się na nazwisko Nieruchaj...
Wystarczy wyjść za mąż
za Cnotliwego, a problem sam się rozwiąże. Ci, którzy mają
wpisane w dowodzie Porąbaniec
i za nic nie chcą
się z tym pogodzić,
mogą przemianować
się na Szaleńca. Analogicznie Głąb
na Gamonia, a Szczybrocha na Sikała – bądź co bądź, brzmi to bardziej poetycko. Podobny zabieg może zastosować Ojdana, pisząc się
dalej Tatarata. Na to samo wychodzi... Co innego w przypadku Moczygęba. Nazwisko Kieliszek będzie zdecydowanie lepsze – niby sens
ten sam, ale jednak jakoś tak zawoalowane...
Nieszczególnie natomiast powinna się martwić kobieta o mianie
Kiełbasa. Wystarczy, że za męża
weźmie sobie (koniecznie zostawiając nazwisko panieńskie) Rzeszowskiego lub Krakowskiego, a problem będzie miała z głowy. Zdecydowanie pod żadnym pozorem nie
może zmienić nazwiska Biały Polak – wszak w dobie brunatnego kaczyzmu i rydzyzmu to jedynie słuszne nazwanie.
Niewesoło wygląda sprawa nazwisk pań konotujących żeńskie organy płciowe. Cipa, Szpara czy
Dziurka, w celu odwrócenia uwagi od własnych narządów rodnych,
koniecznie muszą poślubić: Męczywora, Kutaskę, Fiuta, Pytę,
Kuśkę lub... Psipsińskiego.
Niestety, zdecydowanie powinni zmienić nazwiska: Chujeba, Mahujski, Dokurwo. Jebut! Tu raczej nic się już nie
da zrobić...
Opracowała Paulina (na
szczęście) Arciszewska
PS Wszystkie cytowane nazwiska są autentyczne i znalazły się na
liście osób wnoszących
o ich zmianę.

Podobne dokumenty