Rejs: Wielka Pętla Mazurska,Rejs: Jezioro Solińskie

Transkrypt

Rejs: Wielka Pętla Mazurska,Rejs: Jezioro Solińskie
Rejs: Zalew Wiślany
Wrześniowe pływanie dla żeglarzy przez większość sezonu
pływających po śródlądziu to nie lada gratka. My w swoim zwyczaju od blisko
10 lat mamy tzw. „Rejs Męski”, który planujemy odbyć właśnie w okolicach
września i października. Tym razem padło na weekend 9-10-11 września 2011 r.
Dlaczego jesień i dlaczego męski rejs? Służę wyjaśnieniami.
Męski, ponieważ załogi stanowią panowie, ale nie jest to rodzaj zamkniętego
kręgu, ale wynik charakterystyki jesiennych pływań niezbyt komfortowych dla
pań żeglujących okazjonalnie. Pogoda a w szczególności temperatura w dzień o
nocy nie wspominając jest duuużo niższa niż w okresie wakacyjnym. Wiatr bywa
silny i porywisty, mocno wychładzając załogi. Infrastruktura nabrzeżna np.
porty, keje, tawerny i toalety działa już niestety na pół gwizdka i nie
oferuje luksusów standardowych latem.
Elbląg, Polska, Europa.
Rejs zaplanowaliśmy z portu HOW Bryza w Elblągu. To miły i cichy porcik
usytuowany w obrębie miasta. Posiada szerokie zaplecze sanitarne i
parkingowe. Wygodne keje z Y bomami dają schronienie wielu jednostkom
pływającym. My bierzemy dwa Janmory 25 i Sasankę 620. Tylko to jest do naszej
dyspozycji, ponieważ flota charterowa jest w tym miejscu uboga. Jachty są
kilkusezonowe, posiadają podstawowe acz wystarczające wyposażenie żeglarskie
w tym aktualne mapy Zalewu Wiślanego wydane przez Biuro Hydrograficzne
Marynarki Wojennej RP (to ważne).
Elbląg, 9 września, godzina 09:00 LTC
A teraz do rzeczy. Nocy deszcz schował się za nisko wiszące chmury i dał
szansę wiatrowi na osuszenie pokładów i żagli. Gotowi do wyjścia, odchodzimy
od kejki na silniku, kiedy wskazówka pokazuje pełną godzinę – robimy to nie z
racji represyjnego przestrzegania porządku w żegludze, ale dlatego że mamy do
pokonania niezły kawałek rzeki Elbląg do mostu pontonowego w Nowakowie. Most
ten jest otwierany tylko na kilka minut (3-5) aby przeszły oczekujące
jednostki i robi się to o pełnych godzinach i nie ma zmiłuj. Nam potrzeba
około 50 minut, aby dotrzeć do pierwszej przeprawy. Płyniemy podziwiając
infrastrukturę nadbrzeżną Elbląga, nurt nie jest silny, ale rzeka pokryta
jest dużą ilością zielska, które zgrupowane w łachy każe meandrować. Tuż
przed mostem po prawej stronie znajdują się dalby z metalowym pomostem, przy
których można przycupnąć na chwilkę. My trafiamy w punkt i zaledwie po 5
minutach oczekiwania przechodzimy pomiędzy pontonami pływającego mostu, który
jest uchylany na bok – masztu kłaść nie trzeba. Dalej piłujemy silnik, od
strony zalewu mijają nas jachty z położonym masztem – pewnie płyną w kierunku
Jezioraka lub Ostródy. Kolejne dziesiąt minut zajmuje nam wyjście na wody
zalewu. Stawa Elbląg pieszczotliwie zwana Piotrusiem (czarny kolor) wita nas.
To znak, że jesteśmy u bram nowego dla nas akwenu. Ma on ciekawą
charakterystykę: jest płytki, ma locję typu morskiego (stawy, pławy, tory
podejścia, nabieżniki) i w części należy do Rosji, przez co granica RP
pilnowana jest przez Straż Graniczną.
Płyniemy baksztagiem, przy silnych szkwałach, szybko pokonując kolejne Mm,
mijamy na prawym trawersie Tolkmicko z portem i bazą MSR, z którą przed
rejsem warto się skontaktować telefonicznie. Miły ratownik opowie o
przeszkodach nawigacyjnych (w sezonie są to liczne sieci rybackie) i innych
zagrożeniach, nas zaprosił nawet na herbatkę z… cytryną, niestety nie
skorzystaliśmy. Trzymaliśmy kurs na Frombork z myślą o noclegu w tym
spokojnym grodzie Kopernika. Ale że łódka gnała jak szalona, wiatr stawał się
równiejszy podjęliśmy decyzję o dalszym pływaniu. Plan – granica państwa i
port Nowa Pasłęka. Pławy torowe prowadzą jachty jak po sznurku, w piątek
pierwszego dnia nie było prawie innych łodzi oprócz naszych trzech białych
żagli. Dochodzimy na wysokość Pasłęki i odpadamy w prawo. Pada komenda „żagle
precz” i na dużym zafalowaniu wchodzimy torem podejścia do portu Stara
Pasłęka. Okazuje się, że nie jest to nasze planowe miejsce docelowe, więc
wycofujemy się i nabieramy wysokości, aby wejść na właściwy kurs. To ważne by
precyzyjnie korzystać z torów podejścia. Akwen jest płytki, są przeszkody
wodne, dlatego każde skracanie, ścinanie podejścia może skończyć się źle –
wejściem na mieliznę lub przeszkodę np. stare drewniane niewidoczne pod
wzburzonymi falami szczątki falochronów. Wpływamy pomiędzy bojki szlakowe,
które przechodzą w rzekę Pasłękę i po 20 minutach cumujemy do polerów
Przystani Żeglarskiej Dom Rybaka. To doskonale miejsce na nocleg i ognisko z
pełną infrastrukturą (restauracja, WC, prysznic, wiata). Bezpiecznie
zostawiamy łódki na rzece i udajemy się na popas. Karta dań długa, każdy
znajdzie coś dla siebie a salka miła, urządzona w duchu żeglarskim. Po
posileniu się stwierdzamy, że dnia jeszcze sporo i warto wykorzystać świetne
warunki wietrzne do tego, aby pohasać wzdłuż granicy wodnej RP. Szybkie
przygotowanie jachtu do wyjścia, cumy oddane i wszystko jest klar. Stawiamy
pełen zestaw: foka i grota, balast ciężko pracuje, jacht ma spory przechył,
raz po raz fala zalewa dziób. Idziemy ostro na wiatr, kierując się ku granicy
państwa, mijamy zacumowany kuter Straży Granicznej. Po chwili reakcja
pograniczników, którzy swoim RIBem odbijają od kutra. My robimy zwrot przez
sztag i odpadamy od granicznej linii. To jednak za późno, czujność SG jest
wysoka, podpływają do nas i przez megafon pytają przekrzykując wiatr „ilu
jest członków załogi i dokąd płyniemy”. Reakcja słuszna, bo przecież to
zewnętrzna granica Unii Europejskiej i nie warto doprowadzać do
jakiegokolwiek incydentu. Jeśli ktoś płynie na rosyjską stronę musi się
odprawić we Fromborku. Wykorzystując wiatr śmigamy po zalewie jeszcze przez
1.5 h i nasyceni emocjami wracamy do Nowej Pasłęki. Pogoda nadal nam sprzyja,
więc zamawiamy u gospodarzy wiatę, jest ognisko i morskie opowieści. Po
północy pora spać.
Nowa Pasłęka, 10 września, godzina 09:00 LTC
Kolejny dzień zaczynamy od jajecznicy, kawki i planu na dziś. Postanawiamy,
że nocleg spędzimy w Krynicy Morskiej a wcześniej zawitamy do Fromborka na
rybkę. Żegnamy przytulny port w Pasłęce i idziemy lekko pod wiatr. Kapitan w
niebo wlepia wzrok i orzeka, że warunki do żeglugi są dogodne. Siła wiatru
spadła, pojawiło się nawet słońce. Bujamy się na fali trzymając się pław
torowych. W tym miejscu lewy brzeg (kierunek Elbląg) jest niebezpieczny,
liczne mielizny (gdzie nie gdzie widać pojedyncze tyczki) oraz kamienie
skutecznie zniechęcają przed zapuszczaniem się w te rejony. Na wysokości
pławy FRO zwrot i torem podejścia kierujemy się wprost na wzgórze katedralne.
Tuż przed główkami portu trzymamy się środka toru wodnego, podniszczałe pirsy
są niebezpieczne. Sam basen portowy to miejsce postojowe dla kilku przybyszy,
na stałe są tu rezydenci i rybacy. Stajemy long side, zrzucamy sztormiaki i
po cywilu idziemy zwiedzać katedrę kanonika Kopernika. Położona na wzgórzu
budowla robi wrażenia tak samo jak i pomnik tego, co wstrzymał słońce a
ruszył ziemię. Zwiedzamy mury i miasteczko, po czym udajemy się na pyszną
rybkę w porcie. Tak dobrego i smacznego wędzonego śledzia nie jedliśmy od
dawna. Palce lizać (dosłownie). Po południu, nasyceni i zadowoleni wychodzimy
z portu – kierunek Krynica. Niestety wiatr zgasł, ale wyszło słońce. Powoli
płaskim jak stół zalewem (mała głębokość powoduje, że szybko robi się fala
tak jak i równie szybko niknie) zmierzamy do największego portu Zalewu
Wiślanego. Krynica Morska to miejsce dla żeglarzy nieatrakcyjne. Właśnie trwa
remont portu w ramach projektu Pętla Żuławska, niebawem będzie tu piękna
marina, ale zanim to… to jest brzydko i obskurnie. Widać, że teren nie ma
dobrego gospodarza od lat, bo jest zapuszczony. Szkoda szczególnie ze względu
na pamięć naszego krajana Leonida Teligi, którego to imienia jest port.
Wierząc, że niebawem będzie pięknie nasza flota cumuje przy wolnym nabrzeżu i
szykuje się do zwiedzania kurortu. Niestety Krynica to przykład typowego
polskiego letniego miejsca zbiorowego wypoczynku. Mnóstwo tymczasowych
stoisk, drewnianych budek i wszystkiego w typie „only one season”. We
wrześniu dochodzi jeszcze efekt pustki, nieliczni turyści nie ożywiają
kurortu, przez, co mamy wrażenie wyludnionego miasta. Nam pozostaje piwo,
kebab i walka Kliczko – Adamek.
Krynica Morska, 11 września, godzina 09:00 LTC
Bezwietrzny niedzielny poranek przywitał załogi niespotykanym jak na ta porę
roku ciepłem. Poranna krzątanina kambuzowa potem klar i pora wracać do
Elbląga. Chcemy dotrzeć na 16:00 przed nami spory odcinek zalewu i rzeki.
Wiatr niespiesznie powiewa, niekiedy zniechęcając do współpracy, ale na
wysokości pławy TOL rozwiewa się na dobre. Znów idziemy w równym przechyle,
tnąc fale. Prawie jednym halsem dochodzimy do „Piotrusia”, który wyraźnie
sugeruje, że mamy skręcać do Elbląga i pomału żegnać się z gościnnymi i
ciekawymi wodami Zalewu Wiślanego. Jeszcze na żaglach, ale już gotowi do ich
zrzucenia i odpalenia kataryny chowamy się za trzcinami i jesteśmy w widłach
Zatoki Elbląskiej. Trzymamy się toru, ponieważ poza nim występują duże
wypłycenia. Most obrotowy Nowakowo każe nam chwilę poczekać – udajemy się na
krótki spacer do sklepu na oranżadkę. Wrota otwarte, silnik gra, ruszamy do
portu macierzystego. Wykorzystujemy ten czas na pakowanie toreb i wstępne
porządki przed oddaniem łódki. W marinie w Elblągu meldujemy się o 15.00,
powiadamiamy telefonicznie właściciela, że jesteśmy i umawiamy się z nim na
odbiór. Procedura idzie sprawnie i już po czwartej jesteśmy w samochodach, w
drodze do domu. Zalew Wiślany zaliczony.
Porty/bazy żeglarskie.
Tolkmicko, Frombork, Piaski, Krynica Morska, Kąty Rybackie to porty „duże” w
znaczeniu infrastruktury technicznej – pirsy, betonowe nabrzeża, nabieżniki.
Pozostałe bazy to tzw. przystanie żeglarskie: Jagodna, Kamienica Elbląska,
Nadbrzeże, Suchacz, Kadyny. Tu spodziewać się można typowej śródlądowej
infrastruktury w stylu kei, toalet i niewielkiego zaplecza bytowego.
Podsumowanie, czyli „samo gęste”
Zalew Wiślany to zarazem „okno na świat” można popłynąć w stronę Cieśniny
Pilawskiej, ale również miejsce, do którego warto przypłynąć z Gdańska np.
Wisłą Królewicką lub Szkarpawą. Jeziorak i Pojezierze Ostródzkie również jest
w pełni skomunikowane z zalewem. Zatem można zrobić sobie niezłą przygodę i
wyprawę. Czas trwania rejsu uzależniony jest tylko od naszych planów. Minimum
to 3 dni, aby liznąć zalewu.
„Plusy dodatnie”:
Akwen śródlądowy, ale o charakterystyce morskiej (locja)
Ciekawy żeglarsko (silny, równy wiatr)
Dobrze skomunikowany z innymi akwenami
„Plusy ujemne”:
Niski stan infrastruktury w portach, szczególnie po sezonie
Brak wodnych stacji paliw / paliwo zawsze trzeba mieć w zapasie
Niewielka liczba firm i jachtów do wyczarterowania
Rejs: Wielka Pętla Mazurska
To jest propozycja trasy dla tych wszystkich, którzy kochają
Mazury, ale chcieliby na nich zobaczyć nowe szlaki, gdyż wszędzie już byli po
kilka razy. To też propozycja dla tych, którzy zmęczeni są ilością ludzi na
głównych szlakach oraz w portach. To także propozycja dla tych, w których
drzemie duch odkrywców. Jeżeli po przeczytaniu powyższych wątków
odpowiedziałeś 3xTAK to na następny wyjazd żeglarski planuj Wielką Pętlę.
Opis ogólny.
Wielka Pętla Mazurska to szlak żeglarsko/traktorowy. Żeglarski – wiadomo,
dlaczego (sprawa dotyczy jachtów); traktorowy – dlatego, że malutka część
szlaku nie ma połączenia wodą, więc jachty trzeba przewieźć traktorem. Jest
to samo w sobie wielką atrakcją, ale nie tylko, dlatego warto podjąć się
wyprawy. Ten szlak polecałbym przede wszystkim tym, którzy pragną poznawać
nowe miejsca, ciekawi są jak żegluje się na innych jeziorach, niż te które
dobrze znają. Również Ci, którzy oczekują od żeglarstwa wielkiej przygody, a
nie koniecznie pływania jachtem salonem i szukania wolnego miejsca przy kei
będą tu czuli się bardzo dobrze.
Ja tę trasę pokonałem 3 razy i zawsze chętnie tam wrócę.
Na szlaku oprócz znanych portów (Giżycko, Mikołajki, Rydzewo, itp.) nie ma
dużych przystani. Nie ma też większych miast. Jest za to kilka wsi i kilka
ośrodków wczasowych, więc jest okazja by zrobić zakupy oraz skorzystać z
prysznicy.
Pierwszą kwestią po spłynięciu z głównych szlaków, która na pewno zaskoczy
każdego, jest totalny brak żaglówek. W ogóle ludzi jest tu jakieś 100-razy
mniej. Obawiam się, że powrót w okolice Mikołajek lub Giżycka nie będzie
przyjemny…
Pomimo tego, że jak pisałem wyżej, jacht trzeba w jednym miejscu przewozić
traktorem (szukajcie w miejscowości Cierzpięty właściciela traktora pana
Maciejewskiego), oraz że czeka nas pokonanie wąskich rzek (w zasadzie
strumieni) to JEST TO SZLAK DLA KAŻDEGO. Nikt nie powinien mieć dylematów
„czy dam radę?…”. Dasz radę! Na pewno się uda. Musisz tylko pamiętać o dwóch
rzeczach:
1.MUSISZ LUBIĆ TEGO TYPU PRZYGODY i mieć potrzebę odkrywania nowych szlaków.
Jeżeli uważasz, że najlepsze w żeglarstwie są Mikołajki lub Giżycko to
zapomnij o Wielkiej Pętli.
2.MUSISZ WYPOŻYCZYĆ MNIEJSZY JACHT. Idealny do tej zabawy jest Orion, lub
jacht o podobnych parametrach (np. Bez 4, lub Conrad 20, Omega). UWAGA: jacht
musi być mieczowy (konstrukcje balastowo-mieczowe odpadają z uwagi na zbyt
duże zanurzenie). Ostatnio na pewno pływałeś dużą jednostką typu Tango, lub
Twister i być może z pogardą myślisz o mniejszych jednostkach. Zaręczam
jednak, że bardzo fajnie się nimi pływa, trzeba tylko zabrać mniejszą załogę
(2 – 3 osoby na jeden jacht. Max. 4). Przede wszystkim jednak potrzebna jest
zmiana optyki. To naprawdę nie są gorsze jachty. Tyle tylko, że mniejsze,
starsze i nie tak luksusowe. Jednak na szlaku Wielkiej Pętli sprawdzą się
znakomicie, gdyż są tam wąskie rzeczki i przesmyki pod mostami, płytkie
strumyki i oczywiście wyciąganie żaglówki na lawetę przez traktor.
Kiedy najlepiej wybrać się w ten region? Na pewno musi już być ciepło
(zakładam, że nie mamy do dyspozycji „suchej” pianki), gdyż trzeba wchodzić
do wody. Tak, więc optymalny jest czerwiec, lipiec. Z sierpniem trochę bym
uważał gdyż przy bardzo niskich stanach wód (co może mieć miejsce pod koniec
lata), możemy mieć problem w pokonaniu Głaźnej Strugi, czyli rzeki między
jeziorami Buwełno i Wojnowo.
Opis
szlaku,
czyli
gdzie
można
dopłynąć.
Załóżmy że startujemy z Giżycka. Nasz szlak będzie wyglądał następująco,
jeziora: Niegocin -> Boczne -> Kan. Kula -> Jagodne -> kanały -> Tałty ->
Mikołajskie -> Śniardwy -> Tyrkło -> przeprawa traktorem -> Buwełno ->
przeprawa rzeczką Głaźna Struga -> Wojnowo -> Niegocin.
I pętla zamknięta. Pokonanie trasy zajmie nam od 4 do 5 dni.
UWAGA: zdecydowanie rekomenduję ten kierunek płynięcia. Można oczywiście
płynąć w drugą stronę, tylko wtedy rzeczkę Głaźna Struga pokonywać będziemy
pod prąd, co może być dość męczące. Ja płynąłem i tak i tak. Z tym, że
kolejny raz pod prąd już bym się raczej nie wybrał.
I jeszcze ciekawostki. Możemy wpłynąć w odnogi tego szlaku i tym samym
przedłużyć pobyt w tym miejscu!
Opcja 1: z jeziora Tyrkło wpływamy na rzekę Orzysza -> po minięciu miasta
Orzysz -> wpływamy na jezioro Orzysz. Ten szlak w tę i z powrotem do Tyrkła
należy planować na 3-4 dni (to zależy ile dni spędzimy na jeziorze Orzysz).
Samą rzeką do Orzysza płynie się jeden dzień. Z powrotem tyle samo. Może się
okazać, że do samego jez. Orzysz nie dopłyniemy, wtedy przygoda kończy się
szybciej. Przy wpłynięciu na Orzyszę z Tyrkła jest bardzo niski mostek. Łódka
typu Orion przejdzie pod nim. Duże jednostki oczywiście nie. Jeżeli Twój
jacht przejdzie pod tym mostkiem to na całym szlaku nie będziesz miał
problemów z wysokością łódki, wszędzie się wciśniesz.
ORZYSZA TO SZLAK DLA NAPRAWDĘ MEGA TWARDZIELI. Na wyposażeniu konieczna jest
piła spalinowa (do cięcia zwalonych drzew), piła ręczna do cięcia gałęzi,
siekiera, a przede wszystkim dużo cierpliwości – przekonałem się o tym sam.
Może się zdarzyć, że będziemy musieli rozbierać jakąś tamę która utworzyła
się na rzece. Mi ten szlak udało się pokonać do miejscowości Orzysz.
Pokonanie odcinka z Tyrkła do Orzysza zajęło 12 godzin. Bez przerw. Nawet nie
jedliśmy. Po drodze należało przepiłować zwalone drzewo, kilka razy udrożnić
szlak. Najbardziej męczące było jednak oczyszczanie śruby silnika z
wodorostów (polecam robić to nożykiem). Nie udało się nam zapłynąć dalej niż
miasto Orzysz, gdyż zajęło nam to więcej czasu niż zaplanowaliśmy. Wiem, że
od tego czasu rzeka była czyszczona, więc może jest trochę lepiej. Jednak z
tym, że napotka się zwalone drzewo należy się liczyć. Co by nie mówić, to
będę wspominał płynięcie Orzyszą jako jedną z fajniejszych żeglarskich
przygód. Naprawdę polecam, tylko trzeba się przygotować na hard core. Na
pewno Orzysza nie jest dla kobiet (chyba, że silnie zakochanych :)).
Opcja 2: z jeziora Buwełno -> poprzez małą rzeczkę wpływamy na -> jez. Ublik
Wielki -> możemy też spróbować wpłynąć na -> jez. Ublik Mały. Ten wariant, z
powrotem do Buwełna, zajmie nam w sumie 1 – 2 dni. To zależy ile czasu
będziemy chcieli tam spędzić. Ten wariant trasy powinno się udać przepłynąć
każdemu. Jest to wyjątkowo fajna przygoda. Szczególnie wpłynięcie na Ublik
Mały (płyniemy wąskim tunelem o długości około 50m). Planując wpłynięcie na
Ublik Mały warto mieć ze sobą saperkę. Być może trzeba będzie przekopać
kawałeczek (jakieś 3 metry). W jednym miejscu strumyk ma wypłycenie.
Oczywiście na całym szlaku Wielkiej Pętli trzeba kilka razy kłaść maszt.
Między innymi: przy wpłynięciu na Tyrkło, na Głaźnej Strudze, przy wpłynięciu
z Wojnowa na Niegocin. Oczywiście również na kanałach. Na bocznych odnogach
szlaku również: Całą Orzyszę trzeba pokonać na silniku z położonym masztem;
przy wpłynięciu na Ublik też kładziemy maszt.
Porty/bazy żeglarskie na szlaku Wielkiej Pętli.
1. Giżycko – tu jest najwięcej portów. Nie ma sensu wszystkich wymieniać i
opisywać. Pewnie i tak wszyscy je znają
2. Rydzewo – chyba najlepiej jest „Pod szarym łabędziem” aczkolwiek szału w
sanitariatach nie ma i ceny nie należą do typowych.
3. Mikołajki – znany temat. Nie ma co opisywać.
4. Okartowo 1 – (przy jeziorze Tyrkło) – to kameralna przystań. W zasadzie
biwak. Infrastruktura sanitarna i gastronomiczna typowa jak na biwak.
5. We wsi można zrobić zakupy.
6. Okartowo 2 – baza MSR (na Śniardwach) – podobno w porządku. Nie wiem nie
byłem.
7. Na jeziorze Buwełno – zakupy można zrobić w Cierzpiętach (tu też mieszka
pan Maciejewski, właściciel traktora wożącego łodzie między jeziorami).
Nad jeziorem są dwa ośrodki wczasowe, w których można coś zjeść,
ewentualnie wykąpać się. Jeden w miejscowości Marcinowa Wola (z fajną
restauracją), drugi jest nieco wcześniej, nazywa się „Hotelik
Myśliwski”.
8. Na jeziorze Wojnowo – baza w miejscowości Kleszczewo. Nie wiem czy jest
tam bar/restauracja.
Porty/bazy żeglarskie na szlakach bocznych
1. Na szlaku Orzyszy. Ośrodki wczasowe z sanitariatami są dopiero na
jeziorze Orzysz (np. ośrodek WDW). W miejscowości Orzysz można zrobić
zakupy.
2. Na jeziorach Ublik – na jeziorze Ublik Wielki można skorzystać z
sanitariatów w ośrodku Politechniki. Nie polecam zatrzymywania się w
hotelu Park (na wprost wyjścia z rzeki) – nas stamtąd przegonili. Zakupy
można zrobić w miejscowości Wyszowate.
Podsumowanie, czyli „samo gęste”
1.Długość rejsu:
1. Wielka Pętla Mazurska: 4 -5 dni
2. Rzeka Orzysza do jez. Orzysz – dodatkowo 3 – 4 dni. W zależności ile
czasu spędzi się na jez. Orzysz. Uwaga: może się zdarzyć, że ta opcja
szlaku w ogóle nie będzie możliwa z uwagi na zbyt liczne przeszkody na
rzece, lub brak odpowiedniego sprzętu.
3. Jez. Ublik Wielki i Ublik Mały: dodatkowo 1 -2 dni.
2.Dostępność żaglówek – Dostępność Orionów i łódek o podobnych gabarytach
może być ograniczona. Najłatwiej z Omegami tyle, że one nie mają kabin.
Pewnie trochę czasu zajmie wyszukanie łódek. Ja kiedyś brałem łódkę z hotelu
Zamek w Giżycku. Mój kolega brał Oriona z Bogaczewa. Koniecznie należy wziąć
silnik.
3.Przeszkody/utrudnienia:
Za dużo żeby wszystkie wymienić, pominę dobrze znany szlak od Niegocina do
Śniardw:
1. Tyrkło – trzeba położyć maszt żeby na nie wpłynąć ze Śniardw.
2. Pomiędzy Tyrkłem a Buwełnem – przeprawa traktorem.
3. Pomiędzy Buwełnem a Wojnowem – Głaźna Struga: płytka, wąska rzeczka.
Najgorzej jest pod mostami – mogą być kamienie i jest tam wąsko (trochę
szerzej niż Orion). Uwaga: nie polecam pokonywania rzeki pod prąd, czyli
z Wojnowa na Buwełno. Chyba, że nie ma wyboru.
4. Orzysza – w zasadzie dzika rzeka + niskie mostki + roślinność owijająca
się wokół śruby silnika + możliwe zwalone drzewa + możliwe naturalne
zatamowania, które trzeba rozebrać aby przepłynąć.
5. Z Buwełna na jezioro Ublik Wlk. – wąska rzeczka. Miejscami płytka. Niski
mostek.
6. Z Ublika Wlk. Na Ublik Mały – wąska i płytka rzeczka płynąca w tunelu
(być może trzeba będzie kawałek przekopać saperką).
4.„Plusy dodatnie”:
1. Niesamowita przygoda, odkrywanie nowych szlaków.
2. Bardzo różnorodnie: oprócz żagli trochę pływania na motorze + przeprawa
traktorem + żeglarski survival (zwłaszcza na Orzyszy).
3. Bardzo cicho i spokojnie. Brak ludzi.
5.„Plusy ujemne”:
1. Znalezienie odpowiedniej łódki.
2. Innych minusów brak wziąwszy pod uwagę, że wie się, jaki jest „zestaw
atrakcji” na szlaku
6.Uwagi:
1. Koniecznie łódka o małym zanurzeniu (mieczowa) i małych gabarytach
(wielkości Oriona). Silnik niezbędny.
2. Potrzebne wyposażenie: piła spalinowa (gdy chcemy wpłynąć na Orzyszę),
piła ręczna do cięcia gałęzi, siekiera, saperka.
Rejs: Jezioro Solińskie
Największy akwen dla żeglarzy w Polsce południowej i
południowo wschodniej. Największy nie oznacza jednak że duży. W porównaniu z
Wielkimi Jeziorami Mazurskimi, czy Jeziorakiem, jest on raczej kameralny. W
czasie trzydniowego rejsu można go poznać całego wraz z licznymi zatokami.
Jednak nie dla zalet czysto żeglarskich warto to miejsce odwiedzić. Wyjątkowa
malowniczość okolic i niespotykany charakter górskiego jeziora są powodami
dla których warto zaplanować tu kilka dni pod żaglami.
Opis ogólny.
Byłem tu dwa razy. Za każdym razem nie miałem szczęścia do wiatru. Była
flauta. Jeżeli wiatr nawet był, to bardzo kręcił. Na pewno jest to akwen dla
cierpliwych – często żeby pokonać jakiś ostry zakręt trzeba się nahalsować aż
miło. No cóż, przynajmniej można udoskonalić technikę wykonywania zwrotu
przez sztag.
Jezioro Solińskie jest zalewem. W związku z tym wszystkie pomosty są tak
skonstruowane, że zmieniają swoją wysokość zgodnie z aktualnym poziomem wody.
Ponadto planując parkowanie na noc (lub dłużej) „na dziko” należy wziąć pod
uwagę że wody może ubyć i łódka może osiąść na piasku. Dotyczy to głównie
miejsc gdzie dno łagodnie schodzi w głębię, np. ujścia rzek.
Solina nie jest miejscem spokojnym i odludnym (przynajmniej w okresie
żeglarskim). Od czerwca do września, zwłaszcza w weekendy, spotkamy tu bardzo
dużo jachtów. Największa ich ilość będzie w północnej części zalewu, w
okolicach Polańczyka i miejscowości Solina. W tych dwóch miastach jest dużo
sklepów, restauracji i przystani żeglarskich – można więc zrobić zakupy, czy
skorzystać z prysznicy. W sezonie jest tu też baaaardzo dużo turystów, co nie
każdemu musi odpowiadać. Żeglarze znajdą porty także w ośrodku wczasowym
Jawor, w miejscowościach Chrewt, Zawóz i Wołkowyja.
Większość firm czarterowych ma swoje bazy w Polańczyku i to
najprawdopodobniej stąd będziemy ruszać na żeglarski szlak. Zgodnie z tym co
napisałem we wstępie, całe jezioro można opłynąć w 3 dni. Oczywiście przy
założeniu, że stawiamy „na ilość”, a nie na rekreację (lub nawet leniwy
relaks) i podziwianie pięknych widoków. Ci spośród żeglarzy, którzy nie lubią
pływać w ciągu dnia zbyt długo, a oprócz tego nie mają nic przeciwko
pozostaniu w jednym miejscu przez dłuższy czas, na pewno nie będą się
nudzili, jeżeli rejs będzie trwał tydzień. Z pewnością zrekompensuje to
wyjątkowo piękna przyroda. Pod tym względem jest to „ścisła czołówka”, dla
większości będzie to też „miejsce na pudle”. Solina jest jeziorem o górskim
charakterze. Góry rozpoczynają się tam gdzie kończy się woda. W wielu
miejscach przepływa się obok szczytów sięgających 100 – 200 metrów ponad
poziom wody, a może i więcej? Normą jest, iż piękne lasy bukowe schodzą do
samej wody. Całość zupełnie wyjątkowa, warto się pokusić dla samych widoków.
Na całym obszarze zalewu jest zakaz używania silników spalinowych. Firmy
czarterowe wyposażają więc żaglówki w silniki elektryczne. W porównaniu ze
spalinowymi, nie dają takiej prędkości łódce. Akumulator będący źródłem
energii silnika dosyć szybko się wyczerpuje, warto poprosić właściciela o
prostownik do akumulatorów, lub zabrać swój z domu. To bardzo ważne.
Zwłaszcza, gdy planujemy dłuższy pobyt.
W wielu źródłach dotyczących Soliny można spotkać informacje, że są miejsca,
w których pod wodą znajdują się niewycięte drzewa (tzw. zatopiony las), które
stanowią przeszkodę dla żeglarzy. Wydaje mi się, że czas zrobił swoje i w tej
chwili tego typu informacje są już w dużej mierze nieaktualne. Nie jestem
jednak pewien, w związku z tym warto zapytać właściciela żaglówki, czy są
gdzieś przeszkody uniemożliwiające bezpieczne żeglowanie.
Tegoż właściciela warto przy okazji dopytać, czy w każdym porcie będzie można
zostać na noc. Że niby dziwny wątek poruszam? No właśnie nie do końca. Moim
znajomym przydarzyła się historia, że odmówiono im możliwości cumowania w
jednym z portów w Polańczyku, co więcej w kolejnym do którego popłynęli
również to się powtórzyło (w efekcie wrócili do portu macierzystego). Nie
wiem, może to przypadek? Może koledzy wyglądali na takich co wieczorem będą
zakłócać spokój innych? Może wyglądali na takich, których dobry nastrój był
podsycony napojami wyskokowymi? Może były to porty zamknięte dla klubowiczów?
Naprawdę nie wiem co zadecydowało o tym, że podczas jednego wieczora dwa razy
odmówiono im postoju. Faktem jest, że o podobnej sytuacji nie słyszałem nigdy
wcześniej, czy to w polskich, czy zagranicznych portach. Warto więc
porozmawiać z właścicielem jachtu, czy jest ryzyko spotkania się z podobną
sytuacją.
Gdyby ktoś chciał przyjechać w te strony na nieco dłużej (np. na tydzień z
ogonkiem), ale pewną barierą jest dla niego w sumie niewielkość akwenu, to
bardzo rekomenduję połączenie turystyki żeglarskiej i pieszej. To znaczy
kilka dni można zaplanować na piesze wędrówki po bieszczadzkich szlakach
(park narodowy jest niedaleko stąd), a resztę wolnego czasu spędzić pod
żaglami na Solinie.
Opis szlaku, czyli gdzie można dopłynąć.
Zakładając że start rejsu nastąpi w Polańczyku, mamy trzy możliwości:
1. Żeglowanie po tzw. Plosie Centralnym, a więc po największym rozlewisku
Soliny. Tutaj spotkamy najwięcej jachtów i największą ilość turystów. Brzegi
w sumie są dość zurbanizowane. Jest tu sporo ośrodków wczasowych,
wypożyczalni sprzętu pływającego, itp.
Pewnie wiatr będzie tu najmniej kręcił i można zrobić łódką parę szpanerskich
przechyłów – do zdjęć dla rodziny.
2. Można wpłynąć w prawą (wschodnią) odnogę zalewu. jest to miejsce dość
dzikie, zwłaszcza za ośrodkiem Jawor. W zasadzie aż do samego końca, a więc
do miejscowości Chrewt nie ma żadnych miejscowości. Na końcu są dwie zatoki –
przy miejscowości Chrewt (uwaga tu może być płytko przy niskich stanach wód
zalewu!); oraz przy miejscowości Rajskie. W zatoki można oczywiście wpłynąć i
podziwiać. Przystań jest w Chrewcie.
3. Można wpłynąć w lewą (zachodnią) odnogę zalewu, a więc prowadzącą do
miejscowości Wołkowyja. Ta część Soliny jest trochę bardziej zurbanizowana,
niż prawa odnogo opisana wyżej. W zasadzie ma też nieco inny charakter. Góry
otaczające zalew są nieco niższe. Krajobraz jest tu jednak bardzo
urozmaicony. Uwaga, podczas niskich stanów wód zalewu dopłynięcie aż do
Wołkowyi może być trudne – płycizny.
Szczególnie polecam wpływanie we wszystkie możliwe zatoki – bardzo bogato.
Porty/bazy żeglarskie.
1. Polańczyk (tu jest kilka portów, ale jak pisałem wcześniej, warto się
upewnić, czy wszędzie nas przyjmą)
2. Solina
3. Ośrodek Jawor
4. Chrewt (ośrodek wczasowy)
5. Wołkowyja
6. Zawóz (to mała wioska turystyczna. Bardzo ładnie położona. Jest tam bar
w którym podczas naszej wizyty było koncert miejscowego „zakapiora”
Chmiela. Bardzo przyjemnie)
Nie wiem jaki jest stan sanitariatów w tych portach/ośrodkach. Myślę że
raczej taki sobie. W Chrewcie na przykład spokojnie można by kręcić filmy z
lat osiemdziesiątych (scenografia z epoki).
Jeżeli chodzi o bazę gastronomiczną, to najlepiej rozwinięta jest ona w
Polańczyku i Solinie. w innych miejscach to pod tym względem jest tak sobie.
Podsumowanie, czyli „samo gęste”
1. Długość rejsu: około 3 dni. Jeżeli ktoś planuje więcej, to będzie to
raczej rejs turystyczny
2. Dostępność żaglówek – raczej spora. Głównie w Polańczyku
3. Przeszkody/utrudnienia: wypłycenia przy ujściach rzek. O stanie wody i o
potencjalnych kłopotach z tym związanych warto dopytać właściciela jachtu.
Teoretycznie – zatopiony las (między zatoką Teleśnicką a ośrodkiem Jawor)
4. „Plusy dodatnie”:
1. Jedno z niewielu miejsc w Polsce dla żeglarzy o górskim charakterze –
wspaniałe krajobrazy
2. Sporo atrakcji poza żeglarskich: tama w Solinie, szlaki piesze po
szczytach Bieszczadów
3. Baza portowa jest wystarczająca – tyle tylko że skupiona północnej
części zalewu. Portów w odnogach Soliny nie ma wiele. Jak na razie.
5. „Plusy ujemne”:
1. Szkoda że akwen nie jest dwa, lub trzy razy większy…
6. Uwagi:
1. Warto mieć prostownik do akumulatorów (swój, lub armatora)