Wiara_wyklady_teksty-2013 - Rada Ruchów Katolickich

Transkrypt

Wiara_wyklady_teksty-2013 - Rada Ruchów Katolickich
WIARA W ŻYCIU PUBLICZNYM
KONGRES
Katolickich Ruchów, Stowarzyszeń
i Wspólnot Modlitewnych
Archidiecezji Katowickiej
Sobota, 5 października 2013 r.
Wydano staraniem
Wydziału Duszpasterstwa Ogólnego
Kurii Metropolitalnej w Katowicach
i Rady Ruchów Katolickich
Archidiecezji Katowickiej
DO UŻYTKU WEWNĘTRZNEGO
WYDAWCA
Drukarnia Archidiecezjalna w Katowicach
40-042 Katowice, ul. Wita Stwosza 11
e-mail: [email protected]
www.drukarch.com.pl
REDAKCJA
dr Antoni Winiarski, Monika Owsianka
ZDJĘCIA
dr Antoni Winiarski
PROJEKT LOGO
Piotr Delawski
KOREKTA
Ewa Winiarska
ZA ZEZWOLENIEM WŁADZY DUCHOWEJ
VJ – 2168/14
Katowice, dnia 23.01.2014 r.
ISBN 978-83-7593-219-5
DRUK
Drukarnia Archidiecezjalna w Katowicach
Katowice, 5 października 2013 r.
Przesłanie
uczestników Kongresu Katolickich Ruchów,
Stowarzyszeń i Wspólnot Modlitewnych
Archidiecezji Katowickiej
do katolików i ludzi dobrej woli
Naszą mocą jest wiara w Jezusa Chrystusa, Jego Ewangelia i nauczanie Kościoła katolickiego.
Życie zgodne z wiarą i uczestnictwo w życiu publicznym uważamy za chrześcijański obowiązek. Kierujemy się przy tym troską o dobro
wspólne.
Pamiętamy, że chrześcijańskie wartości kształtowały kulturę i tożsamość europejskich społeczeństw.
Pojęcia: życie od początku do naturalnej śmierci, małżeństwo,
rodzina oraz naród są jasno i jednoznacznie określone, więc nie ma
potrzeby na nowo ich definiować.
Naszym ważnym zadaniem jest kształtowanie umiejętności publicznej obrony wartości chrześcijańskich w życiu społecznym.
W przeciwstawianiu się agresji środowisk ateizujących korzystajmy
z instrumentów, jakie daje nam prawo. Występujmy z odwagą
przeciwko złu, kłamstwu i nieprawości.
Prawo do wolności religijnej przynależy każdemu człowiekowi ze
względu na jego niezbywalną godność. Oznacza ono również zgodę na
uzewnętrznianie swoich przekonań religijnych, m.in. obecność krzyży
w urzędach, szpitalach, szkołach i innych miejscach.
Najlepszą odpowiedzią wobec wielorakich wyzwań Kościoła jest
miłość wzajemna i dążenie do jedności.
3
Program Kongresu
9.00–10.00Msza św. w Kościele Akademickim – wystąpił chór parafii
św. Anny w Świerklanach.
Aula Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach
9.30–10.30 Rejestracja.
10.30
Otwarcie Kongresu.
10.45–11.40 Ks. dr Henryk Olszar. Wykład historyczny „Dwa tysiące
lat obecności” i dyskusja.
11.45–12.40 Mec. Bartosz Kownacki. Wykład prawny „Nie jesteśmy
bezbronni” i dyskusja.
12.45–14.45 Przerwa na posiłek. Wystawa „Musicie być mocni mocą
wiary” zorganizowana przez Annę van der Coghen.
14.45–15.40 Ks. dr hab. Antoni Bartoszek. Wykład teologiczno-moralny „Powróćmy do pierwotnych znaczeń” i dyskusja.
15.45–16.40 Prof. zw. dr hab. Wojciech Świątkiewicz. Wykład socjologiczny „Wolność religijna – zgoda na manifestację”
i dyskusja.
16.45–17.00 Podsumowanie Kongresu.
4
„Bądź dobrej myśli, narodzie mój..”
Homilia arcybiskupa katowickiego Wiktora Skworca
w dniu Kongresu Katolickich Ruchów,
Stowarzyszeń i Wspólnot Modlitewnych
archidiecezji katowickiej
1. Podczas każdej Eucharystii wracamy do korzeni, do źródła naszej
chrześcijańskiej wiary i chrześcijańskiego życia. Pragniemy – jako Kościół – zaczerpnąć z tego źródła, aby i na obliczu naszego życia można
było zauważyć rysy oblicza samego Chrystusa.
Moi Drodzy!
Najpiękniej i najtrafniej prawdę o wspólnocie Kościoła wyraża św.
Paweł, który przyrównuje Kościół do żywego organizmu człowieka. Kościół, pisze Apostoł Narodów, jest nadprzyrodzonym Ciałem Chrystusa.
Głową tego organizmu jest Chrystus, my zaś jesteśmy poszczególnymi
członkami, mającymi w tym organizmie ściśle określone zadanie (por.
1 Kor 12,12-31). „Jak bowiem w jednym ciele mamy wiele członków, a nie
wszystkie członki spełniają tę samą czynność – podobnie wszyscy razem
tworzymy jedno ciało w Chrystusie, a każdy z osobna jesteśmy nawzajem
dla siebie członkami. Mamy zaś według udzielonej nam łaski różne dary:
bądź dar proroctwa – do stosowania zgodnie z wiarą; bądź to urząd diakona – do wykonywania czynności diakońskich; bądź urząd nauczyciela
– dla wypełniania czynności nauczycielskich; bądź dar upominania – dla
karcenia. Kto zajmuje się rozdawaniem, niech to czyni ze szczodrobliwością; kto jest przełożonym, niech działa z gorliwością; kto pełni uczynki
miłosierdzia, niech to czyni ochoczo” (Rz 12,4-8).
Czyż nasze obecne zgromadzenie liturgiczne nie potwierdza prawdziwości słów św. Pawła?! Oto przy ołtarzu Chrystusa, który jest Głową
Kościoła, zgromadzili się ci, którzy w diecezjalnym organizmie spełniają
wielorakie funkcje: są ci, którzy pełnią uczynki miłosierdzia; są ci, którzy
wykonują zadania nauczycielskie i apostolskie; są ci, którzy troszczą się
o ducha modlitwy, by nie utracić łączności z Głową, czyli z Chrystusem.
A zatem struktura Kościoła miała i nadal ma kształt organizmu lub też,
mówiąc innymi słowy, wspólnoty – komunii. Wszyscy członkowie Kościoła złączeni są więzami miłości, tak wobec Głowy – Chrystusa, jak
i wobec samych siebie. Nie co innego jak właśnie miłość jest sercem tego
żywego i nadprzyrodzonego organizmu. Św. Teresa z Lisieux zapisała
5
w Rękopisach: „Zrozumiałam, że Kościół ma Serce i że to Serce płonie
Miłością. Zrozumiałam, że tylko Miłość zdolna jest poruszać członki Kościoła. (...) Zrozumiałam, że w Miłości zawierają się wszystkie powołania,
że Miłość jest wszystkim”. Obyśmy i my to zrozumieli i oby zrozumieli
to inni dzięki naszemu zaangażowaniu w Kościele i dla Kościoła. Aby
tak się stało, konieczne jest, byśmy na co dzień kierowali się miłością.
To najlepszy i najtrwalszy materiał, z którego buduje się Kościół, w tym
i wspólnotę parafialną.
Co to oznacza konkretnie w praktyce? Z pomocą w odpowiedzi na
to pytanie przychodzi nam Jan Paweł II, który pisał o prawach, którymi
winniśmy kierować się, by budować w Kościele prawdziwą i trwałą komunię.
Fundamentem komunii w Kościele jest „spojrzenie utkwione w tajemnicy Trójcy Świętej” (NMI 43). Wspólnota bowiem trzech Boskich
Osób – Ojca i Syna i Ducha Świętego – jest dla nas wszystkich i dla całego Kościoła wzorem komunii, więzi i relacji opartych na miłości. Jeśli
więc chcemy, aby wspólnota Kościoła była żywym obrazem i znakiem
Boga, i aby poszczególne wspólnoty, do których należymy i które tworzymy, przyczyniały się do ożywienia eklezjalnego organizmu, to winniśmy
wpatrywać się w oblicze Boga i kontemplować je. Chodzi więc przede
wszystkim o rozwój życia modlitewnego. To właśnie na modlitwie mamy
sposobność spotkania się niejako twarzą w twarz z Bogiem. Chodzi o to,
byśmy dzięki codziennej modlitwie mogli wyznać za francuskim pisarzem
Frossardem: „Bóg istnieje, spotkałem Go”.
Mimo że większość z Was i Wasze wspólnoty nastawione są na akcje
– działanie, to jednak musicie pamiętać, że podstawą akcji jest kontemplacja, fundamentem działania jest trwanie w obecności Boga. Tylko wtedy
lepiej poznacie Boga i Jego wolę względem Was, a w konsekwencji lepiej
rozpoznacie Waszą rolę we wspólnocie Kościoła i Wasze zadania, jakie
stawia przed Wami Chrystus. Nie zapominajcie o słowach Jezusa: „Kto
trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie
nic nie możecie uczynić” (J 15,5). A zatem czas przeznaczony na modlitwę, czy to osobistą, czy w ramach wspólnoty, czy to w zgromadzeniu
liturgicznym na Mszy Świętej nigdy nie jest czasem straconym. Nie jest
też czasem straconym czas waszych rekolekcji zamkniętych.
2. Toczy się nieustanna dyskusja poświęcona perspektywom Kościoła
w wieku XXI. Nawet nasz II Synod jest taką autorefleksją. Próbujemy
wspólnie odpowiedzieć na pytania dotyczące życia chrześcijan w nowym
6
wieku; w społeczeństwie, które raczej coraz bardziej będzie skoncentrowane na sprawach ziemskich. „Jaki chrześcijanin w nowym wieku?”. Rzecz
znamienna – wielu zwraca uwagę, że decydująca o przyszłości chrześcijan
będzie ich duchowość. Na różne sposoby wypowiadano prawdę, wyrażoną przed laty przez wybitnego teologa Karla Rahnera: „Chrześcijanin
przyszłości albo będzie mistykiem (...), albo nie będzie chrześcijaninem”.
W podobnym duchu wypowiadał się również prof. Josef Ratzinger. Po
prostu, jedynie święty chrześcijanin ma sensowną przed sobą perspektywę, ma szansę uratować swoją wiarę i dochować wierności Chrystusowi.
Tego samego zdania był Jan Paweł II, który w adhortacji o powołaniu
i misji świeckich w Kościele i świecie podkreślił, że pierwszym kryterium
decydującym o kościelnym charakterze jakiegoś zrzeszenia świeckich
w Kościele jest dążenie do świętości (ChL 30). I konsekwentnie – jak
pamiętam – w Starym Sączu mocno akcentował rolę świętości w naszym
życiu. „Bracia i siostry, nie lękajcie się chcieć świętości! Nie lękajcie się
być świętymi! Uczyńcie (...) nowe tysiąclecie erą ludzi świętych!”.
Niech zatem Wasza aktywność zewnętrzna, posługa dla dobra archidiecezji czy parafii, wypływa z osobistego kontaktu z Bogiem, z doświadczenia Jego obecności i bliskości. Polecam Waszą duchową formację nie
tylko Wam, ale i Waszym duchowym opiekunom – kapłanom. Ona to
wzmacnia tę skałę, o której mówił Jezus, na której należy wznosić budowlę naszego życia i tego domu, któremu na imię Kościół (por. Mt 7,24-29).
Drodzy Bracia i Siostry!
3. Drugim zadaniem, jakie stawia Kościół kościelnym wspólnotom, to
„zdolność odczuwania więzi z bratem w wierze (...) postrzegania go jako
<kogoś bliskiego>, co pozwala dzielić jego radości i cierpienia, odgadywać jego pragnienia i zaspokajać jego potrzeby, ofiarować mu głęboką
i prawdziwą przyjaźń” (NMI 43).
Owocem zatem trwania przy Bogu winno być trwanie przy drugim
człowieku w duchu braterskiej miłości. Takie jest też powołanie każdej
kościelnej wspólnoty czy grupy, stowarzyszenia czy ruchu. Zadaniem
wspólnot działających w parafii jest tworzenie atmosfery rodzinnego
domu. Rodzina to wspólnota, w której się o wszystkich pamięta, nawet
o tych, którzy nie przynoszą chluby. Rodzina to wspólnota, w której wszyscy się popierają i wspierają. Rodzina, to wspólnota, gdzie wszyscy się
znają, znają też własne potrzeby i próbują je zaspokoić. Taką rodziną winna być i parafia. Stąd też kierujcie Wasze spojrzenie nie tylko na Boga, ale
i ludzi. Zaspakajajcie nie tylko duchowe, ale i na miarę swoich możliwości
7
materialne potrzeby bliźnich. Nie chodzi tu tylko o wsparcie materialne,
które często jest krótkotrwałą pomocą, ale o pomoc zorganizowaną, perspektywiczną, poprzez tworzenie instytucji czy struktur, które pomagać
będą innym na wielu płaszczyznach i na dłuższą metę. Trudno wymienić
wszystkie możliwe inicjatywy. Dużo zależy od możliwości lokalowych
i finansowych, wiele od współpracy z władzami samorządowymi, ale najwięcej zależy od Waszej inwencji i zaangażowania.
Wydaje się, że szczególnej opieki domagają się najbardziej podstawowe wspólnoty parafii, czyli rodziny. Jednym z najważniejszych zadań
apostolskich, jakie stoją przed Wami i Waszymi wspólnotami jest troska,
by rodziny w parafii stawały się „domowymi Kościołami”, a zatem miejscami wzrostu w wierze, nadziei i miłości. Polecam Waszej trosce zwłaszcza rodziny biedne materialnie oraz rodziny wielodzietne. Nie zawsze
można ich wspomóc finansowo, ale zawsze można wprowadzać w ich
życie więcej nadziei, pokoju, radości. Pomagajcie dzieciom z tych rodzin,
którym należałoby umożliwiać właściwą edukację poprzez między innymi
korzystanie z dostępnych stypendiów czy fundacji. Wspierajcie rodziny,
które przeżywają obecnie bardzo trudne chwile. Poprzez słowa i przykład
osobistego i wspólnotowego życia uczcie je radości i satysfakcji z życia
uczciwego i prawego. Uczcie je przeżywania „zwyczajnego życia w sposób nadzwyczajny”.
Drodzy Bracia i Siostry!
4. Św. Łukasz w Ewangelii opisuje radość uczniów, którzy wróciwszy
z wyprawy misyjnej cieszą się jej rezultatami – „Panie przez wzgląd na
Twoje imię złe duchy nam się poddają”.
Jezus studzi tę radość i poucza, że prawdziwa radość uczniów wynika
stąd, że ich imiona zapisane są w niebie.
Wasze imiona są zapisane w niebie – a dziś Kościół katowicki raduje
się wami; waszym zaangażowaniem, waszą wiarą. I prosi przeze mnie
o wychodzenie do młodych; o aktywną obecność w parafiach; o reagowanie na zło w przestrzeni publicznej, ale jeszcze bardziej prosi o jej ewangelizację i konstruktywne działanie, w myśl Pawłowej zasady – zło dobrem
zwyciężaj.
Bracia i Siostry!
Do nas odnoszą się ewangeliczne słowa, iż „szczęśliwe, to znaczy
błogosławione są oczy, które widzą to, co wy widzicie”. A widzimy Jezusa
i Jego Kościół w pełnej prawdzie.
8
Pomimo upływu dwóch tysięcy lat od tamtej chwili wciąż nie brakuje
ludzi, którzy żyją pragnieniem zobaczenia – spotkania Jezusa. Spoglądają
oni na Kościół i niejako proszą nas – chrześcijan – byśmy im pozwolili
zobaczyć – doświadczyć Jezusa, którego wyznajemy jako naszego Pana
i Boga. To zadanie jest szczególnie potrzebne w trwającym Roku Wiary, kiedy Kościół malowany jest ponurymi barwami grzechów duchownych...
Aby wiarygodnie odpowiedzieć na tę prośbę, najpierw sami musimy
wpatrywać się w oblicze Chrystusa, a następnie w oblicze naszych sióstr
i braci.
Z tego spojrzenia niech rodzą się jasne i proste czyny, które będą
umacniać naszą wzajemną komunię oraz komunię z Bogiem w Trójcy Jedynym.
O tak przenikliwy wzrok i takie wielkie serce módlmy się podczas tej
Eucharystii, którą sprawuję za Was i z Wami. Wspólnie budujmy Kościół
–jak mówił Bóg przez prorok Barucha: bądź dobrej myśli, narodzie mój...
Amen.
9
Ks. dr Henryk Olszar
Zakład Teologii Patrystycznej i Historii Kościoła,
Wydział Teologiczny,
Uniwersytet Śląski
Dwa tysiące lat obecności chrześcijaństwa w świecie
Wstęp
Pod koniec XIX wieku belgijski historyk Godefroid Kurth zastosował
zasadę wyzwania (challenge) wobec historii chrześcijaństwa. Postawił
sobie szereg pytań: Jak chrześcijaństwo wypełniło swoje posłannictwo?
Czy na przestrzeni 20 wieków zawsze okazywało zrozumienie licznych
i zmiennych problemów, które przed nim stawały? Czy wiedziało, jakim
językiem przemawiać do przestrzeni tych wszystkich stuleci, które przemierzyło? Jak rozpoznać ducha tych wszystkich narodów, które spotkało na swej drodze? Czy było i pozostało rzeczywiście uniwersalną społecznością przygarniającą do swego łona całą kulturę, czy też było jedną
z form, z pomocą których rodzaj ludzki ucieleśniał w określonym czasie
swe wiecznie zmieniające się dążenia?
Spróbujmy nakreślić dwutysiącletnią drogę chrześcijaństwa na podstawie kilku istotnych wyzwań.
Wyzwania
1. Na samym początku wydawało się, że chrześcijaństwo zostało skazane na to, aby być i pozostać w historii małą sektą żydowską, którą w latach
osiemsetnych według kalendarza rzymskiego, za czasów panowania cesarzy Tyberiusza, Kaliguli, Klaudiusza i Nerona, utworzyli uczniowie Cudotwórcy zwanego Jezusem z Nazaretu. W Palestynie zapewne członkowie
tej sekty istnieliby obok faryzeuszy, saduceuszy i esseńczyków, nazywani
byliby galilejczykami lub nazaretańczykami. W Antiochii nad Orontesem
w Syrii – być może szyderczo nazwano ich „chrześcijanami” (Dz 11,26).
Wyzwanie, na które chrześcijanie pierwotni napotykali w trzech pierwszych wiekach, postawił przed nimi sam Chrystus. Na końcu Ewangelii
według św. Mateusza odnajdujemy uroczysty nakaz, który Jezus przedstawił po swoim Zmartwychwstaniu: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie
narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” (Mt
10
28,19). Po Wniebowstąpieniu Jezusa te słowa powiodły ich „aż po krańce
ziemi” (Dz 1,8). Zerwali z judaizmem, dokonali konfrontacji z antycznymi religiami i filozofiami, ich wiara została przyjęta przez cesarstwo
rzymskie, to oni pogłębili naukę wyznawaną przez wszystkich. W ten
sposób położyli podwaliny pod swój religijny, intelektualny, kulturalny,
a ostatecznie również społeczny uniwersalizm. Pragnęli odpowiedzieć na
wszystkie stawiane przez człowieka pytania. Z tego powodu – przez dwa
tysiące lat – byli prześladowani przez wrogie wyznania i ideologie.
2. 28 października 312 r. cesarz Konstantyn zwyciężył swojego rywala
Maksencjusza podczas bitwy przy moście Mulwijskim. Z wyrachowania
czy też z przekonania przyjął za swój znak wojskowy monogram Chrystusa – labarum. Cesarz Konstantyn przyjął chrzest dopiero przed śmiercią w 337 r. z rąk biskupa Euzebiusza z Nikomedii. Bardziej aniżeli data
jego osobistego, oficjalnego nawrócenia (337 r.), labarum został odznaką
tego, że „uniwersalne” cesarstwo rzymskie stało się chrześcijańskie. Tym
samym chrześcijaństwo wyszło z ukrycia i glorii męczeństwa. Mogło cieszyć się „pokojem konstantyńskim” i jawnie rozwijać swoje instytucje.
W 313 r. Konstantyn i jego współcesarz Licyniusz, który pozostał poganinem, przyznali chrześcijanom wolność wyznania i zwrot skonfiskowanych dóbr, co niesłusznie nazwane jest „edyktem mediolańskim”. Kiedy
w 324 r. Konstantyn został jedynym cesarzem, Kościół Chrystusa uznawany był na ogromnym terytorium podległym Rzymowi. Konstantynopol –
założone na Wschodzie około 330 r. miasto Konstantyna, a zarazem nowa
stolica – stał się miastem wybitnie chrześcijańskim. Na Zachodzie, w starym Rzymie, w tym czasie rozpoczęto wznoszenie wielkich bazylik. Na
Wschodzie – w latach, które nastąpiły po nawróceniu Konstantyna – odbywały się „sobory” i „synody” zwane „ekumenicznymi”, które odpowiadały na wyzwanie uniwersalizmu chrześcijaństwa. Do głównych linii ich
nauczania należał osąd i potępienie herezji dotyczących boskości Chrystusa, Jego człowieczeństwa oraz jedności Jego Osoby. Potępiono Ariusza
i Nestoriusza. W tych burzliwych, dramatycznych i skomplikowanych dla
chrześcijaństwa czasach do tradycji katolickiej zaliczono wszystko w co
wszędzie i zawsze wierzyli chrześcijanie – ubique, semper, ab omnibus.
3. Jeżeli prawdziwe włączenie chrześcijaństwa do cesarstwa rzymskiego przypadło na czas panowania Teodozjusza (IV w.), to Kościół przez
bardzo krótki czas mógł się cieszyć pax romana. Coraz większe zagrożenie stanowili barbarzyńcy, niecierpliwie czekający u granic cesarstwa
11
chrześcijańskiego. Bardziej niebezpieczni przez to, że uciekając przed
Hunami, masowo przełamywali granice. Po Wizygotach przybyli Wandalowie, Sarmaci, Alanowie i Swewowie. Prawdziwe wędrówki ludów.
Wszyscy, którzy nazywali siebie Rzymianami, byli wzburzeni i wstrząśnięci. Najbardziej dotknięci czuli się chrześcijanie, tak bardzo wydawało im się, że ich religia związała swój los ze wspaniałą kulturą łacińską.
Czyż to nie ona pozwoliła im otworzyć się na uniwersalizm? Św. Hieronim zauważył: „Starożytne miasto Rzym, które przez tyle wieków było
panem świata, upada”. Hiszpan Orozjusz trafnie wyraził odczucia obywateli cesarstwa rzymskiego: „Jestem Rzymianinem między Rzymianami, chrześcijaninem między chrześcijanami, człowiekiem między ludźmi.
Ochraniała mnie wspólnota praw. Wszędzie byłem u siebie”. Ale teraz
stawia sobie pytanie: „Czy może pośród tak wielu ruin inne narody spotkają się z siłą Ewangelii?”. Przeciwnicy chrześcijaństwa zarzucali – jak
zauważył Afrykańczyk, Berber, Augustyn, biskup Hippony – że Chrystus
jest przyczyną ruiny Rzymu, którego strzegli kiedyś skutecznie bogowie
z kamienia i drewna. Zarzut ten stał się punktem wyjścia do powstania
wielkiego traktatu apologetycznego i historiozoficzno-teologicznego „De
civitate Dei – O państwie Bożym”, w którym Augustyn chciał wykazać,
że było odwrotnie. Jego zdaniem cesarstwo rzymskie zaczęło podupadać
dlatego, gdyż jego mieszkańcy nie byli dostatecznie chrześcijanami. Augustyn zachęca do osobistego nawrócenia. W istocie bowiem chrześcijaństwo proponuje nadzieję, która ten upadek cywilizacji pokona. Tak więc,
gdy minął czas uśpienia, chrześcijaństwo obudziło się do nowej nadziei.
Dzięki biskupom Rzymu: Leonowi Wielkiemu i Grzegorzowi Wielkiemu
udaje się w ciągu kilku lat uczynić z papiestwa rzeczywisty biegun barbarzyńskiego Zachodu i rozwinąć wielkie dzieła misyjne.
4. Chrystianizacja po upadku cesarstwa rzymskiego potrzebowała wielu
lat w Galii, Anglii, Germanii. Gdy rozgorzał właśnie na Wschodzie spór
ikonoklastyczny, na Zachodzie nastąpiła „barbaryzacja chrześcijaństwa”
oraz ukształtował się nowy typ władzy „rzymsko-germańskiej” nazwanej feudalizmem z podtekstem wasalizmu. Jak zareagował Kościół na
porządek, którego nie odnajdziemy w Ewangelii? Kościół przyczynił się
do jego uformowania, ale też ustawicznie nad nim czuwał, poskramiał
go, jednym słowem go nawracał. W regnum christianitatis epoki karolińskiej z jednej strony istniało sacerdotium – papież, biskupi i kler oraz
regnum – cesarz, król i panowie. Cesarz czuł się odpowiedzialny za całe
chrześcijaństwo. Papież posiadał swoje państwo kościelne i stał się także
12
doczesnym władcą. W następnych stuleciach przyniosło to nieobliczalne
skutki. Kto kogo ma mianować? Wszystko zależało od siły przebicia. Kościół stał się de facto wasalem władzy świeckiej. Rozpoczęła się walka
tronu z ołtarzem. Wysiłki, aby się od tego uwolnić, przypadły na okres
strachu i zamętu na przełomie tysiącleci. Wielka Schizma Wschodnia była
rozłamem w Kościele Powszechnym i od 1054 roku doprowadziła do podziału chrześcijaństwa na Kościół zachodni (rzymsko-katolicki) i Kościół
wschodni (prawosławny). Nie jest to jednak w istocie jednorazowy akt,
lecz proces, który rozciągał się w szerokich ramach chronologicznych,
trwający aż do XIII stulecia.
5. Odrodzenie w życiu chrześcijan przyszło wraz z Cluny, gdzie opracowano model reformy – centralizację. Ów powrót do teologalnego i teologicznego centrum – głoszony, ukazywany i szerzony przez mnichów
z Cluny – pozwolił Kościołowi przezwyciężyć wezwanie feudalizmu. Papież Grzegorz VII był przekonany, że reforma powinna dokonać się przez
wzmocnienie i uniezależnienie urzędu papieskiego. W tym też znaczeniu
należy rozumieć sławny dokument Dictatus papae (Dyktat papieski), który
stanowił rodzaj przywilejów biskupa Rzymu. Najtrudniejszą przeszkodą
do pokonania była jednak inwestytura. Tu na horyzoncie dziejów chrześcijaństwa pojawiła się Canossa. Wydawało się, że gregoriańskie twierdzenie o władzy duchownej, które zyskało miano teorii „dwóch mieczy”
i należało do pojęć „teokracji”, zostało skazane na niepowodzenie. Tymczasem papież Kalikst II i cesarz Henryk V 22 września 1122 r. zawarli konkordat wormacki podkreślający konieczność współpracy obydwu
władz. Odebrano cesarzowi prawo przekazywania pastorału i pierścienia,
zachowując inwestyturę dla spraw świeckich „za pomocą berła”. Wezwanie feudalizmu było przezwyciężone. Dwa miecze chrześcijaństwa, duchowny i świecki, pozostały w ręku papieża.
6. Stulecia XII i XIII jawią się nam jako szczytowe momenty średniowiecznego chrześcijaństwa, jego apogeum, jako „południe”, używając
określenia Leopolda Génicot. Kościół zdołał w pewnym sensie uduchowić
instynkt walki i rzemiosło wojenne poprzez zdumiewającą organizację,
jaką było rycerstwo. Jego mistyczny wymiar obrazowało pielgrzymowanie, poszukiwanie Eucharystii, dążenie do wspólnoty. Wyprawy krzyżowe
do kolebki chrześcijaństwa – owa z powodu swych spornych aspektów
niedoceniana i oczerniana przygoda, która trwała przez dwa wieki – były
zarówno przedsięwzięciem militarnym, jak i pielgrzymką, której przy13
świecał cel oswobodzenia grobu Chrystusa. Były znakiem wędrującego
ludu, który podążał do Composteli, a wkrótce podążył do Rzymu. Przede
wszystkim jednak powinny być rozumiane jako najwspanialszy wysiłek,
jaki podjął Kościół w celu stworzenia i utrzymania pokoju. Kościół od
dawna bowiem proponował okresy zawieszenia broni. Wyprawy krzyżowe w dziejach chrześcijaństwa stanowią gigantyczny wysiłek mający
na celu skanalizowanie i przekierowanie wewnętrznej przemocy będącej
rezultatem ciągłych konfliktów królów i szlachty ścieśnionych na małych
terytoriach. Krucjaty zniszczyły jednak – na pewno w sposób niezamierzony – swego rodzaju równowagę, jaka ustaliła się w Europie pomiędzy trzema religiami monoteistycznymi. Agresja chrześcijan w Hiszpanii
uderzyła w wyznawców islamu i Żydów. Jeśli zaś jakiś człowiek mógł
streszczać i ucieleśniać rozkwit chrześcijaństwa łacińskiego, to jest nim
bez wątpienia św. Bernard z Clairvaux. Jawił się on niczym olbrzym na
przestrzeni swego stulecia, brał udział we wszystkich sporach i walczył
wszędzie tam, gdzie chrześcijaństwo wydawało mu się zagrożone. Inną
osobowością chrześcijaństwa łacińskiego w epoce gotyckich katedr był
papież Innocenty III. To on zauważył dwóch wyjątkowych mężczyzn –
św. Franciszka i św. Dominika – ubogich żebraków, których wykorzystał w walce z sektą katarów. Św. Tomasz z Akwinu dokonał w chrześcijaństwie rewolucji intelektualnej – jego gigantyczne dzieło polegało
na recepcji pojęć arystotelesowskich w celu rozróżnienia obszarów wiary
i rozumu, łaski i natury.
7. „Teokracja” w chrześcijaństwie zachodnim powróciła wraz papieżem
Bonifacym VIII i jego bullą „Unam sanctam” z 1302 r. Oparła się ona na
idei chrześcijaństwa, które ma „jedną głowę, a nie dwie głowy, jak jakiś
wyrodek, właśnie Chrystusa i Piotra, następcę Chrystusa i następcę Piotra”. Również ze świeckiego punktu widzenia papież sprawuje zwierzchnictwo, „gdy władza ziemska błądzi”. W 1303 r. pojawił się gallikanizm
– ruch polityczno-religijny we Francji, zmierzający do uniezależnienia
Kościoła francuskiego od władzy papieskiej, ograniczenia uprawnień papieża na rzecz powiększenia władzy króla. A za nim niewola awiniońska
i Wielka Schizma Zachodnia. Kościół instytucjonalny wchodził w okres
uzależnienia od władzy świeckiej i zaufania jedynie soborowi. Poprzez
swój koncyliaryzm biskupi i władcy zachwiali równowagę władzy kościelnej. Lud Boży przetrwał jednak owe lata smutku, modlił się, znajdował
odpowiedzi, które nie przejdą bez echa. Kościół końca średniowiecza to
była wielka liczba wiernych opuszczonych przez swych pasterzy. Wyzwa14
nie ducha laickiego w XIV i XV wieku zostało podjęte przez lud Boży,
który domagał się teraz „oglądania Boga” – kontemplowania eucharystycznej Hostii. Konrad Witz przedstawił Kościół w znakomity, obrazowy
sposób, jako trzymający w dłoni Hostię i kielich oraz wsparty na krzyżu
procesyjnym. Pojawiła się „nowoczesna” pobożność – devotio moderna –
kontemplacja Jezusa, który jest bliski człowiekowi. Jej przeciwwagą stały
się liczne pobożne bractwa, których celem było pokonanie strachu i zażegnanie samotności. Istniał bowiem jeszcze inny rodzaj wstrząsu, który
dotknął chrześcijan – lęk przed śmiercią.
8. W XVI wieku chrześcijaństwo zmierzyło się z duchem humanizmu,
który głosił, że człowiek może korzystać z życia. Humaniści zaprotestowali przeciwko średniowieczu, odrodzili kulturę Greków i Rzymian. Wraz
z humanizmem pojawiła się pokusa pogaństwa. Stąd Erazm z Rotterdamu
bronił philosophia Christi: Chrystus jest jedyną Mądrością tego świata,
ale w nawróceniu do pokory, ubóstwa i Krzyża. Stąd proponował lepszy
dostęp do Biblii i jej komentarzy. Humanizm chrześcijański powracał do
Biblii i Chrystusa. Wraz z renesansem szło w parze poczucie nowych perspektyw dla świata chrześcijańskiego. Rozpoczął się nowy sposób pisania
historii, który był mniej opatrznościowy, a bardziej skupiony na dystansie
i kontekście. Wynalazek druku upowszechnił nie tylko Biblię, ale również
druki reformatorów. Europa odnalazła nietknięte lub prawie nietknięte
obszary również dla ewangelizacji. Chrześcijaństwo przekroczyło Atlantyk. Nowy Świat został podzielony przez papieża Aleksandra VI Borgię
w zbiorze bulli „Inter caetera” pod warunkiem, że chrześcijańscy władcy
Hiszpanii i Portugali poślą tam „mężów mądrych i uczonych, żeby uczyli tubylców wiary katolickiej”. Misjonarze zaproponowali nowe metody
chrystianizacji, takie jak misyjny system akomodacji, w którym jezuici o.
Mateo Ricci w Chinach i o. Roberto de Nobili w Indiach dostosowali sposób głoszenia Ewangelii do lokalnych kultur (ryt chiński i ryt malabarski)
bez próby okazywania wyższości europejskiej cywilizacji. Pojawiły się
też redukcje paragwajskie w Ameryce Południowej – pierwsze w dziejach
ludzkości chrześcijańskie państwo egalitarne.
9. Tymczasem prawdziwe wyzwanie chrześcijaństwu zostało rzucone
przez kilku ludzi, niejako upojonych wizją osiągnięcia tego, czego na
przestrzeni wieków nie osiągnęły sobory – zreformowania Kościoła od
korzeni. Ale odpowiedź na pytania: „jak to uczynić?” i „na jakich podstawach?” doprowadziła ich do największego rozłamu w całej historii
15
Kościoła łacińskiego, który pociągnął za sobą pochód wojen, ekskomunik, nietolerancji i konfliktów sumienia. Złamanej jedności chrześcijan
do dzisiaj nie udało się przywrócić mimo starań ruchu ekumenicznego.
Reformacja to czas złych posunięć i zmarnowanych okazji; to artykułowanie obopólnych zarzutów za pomocą przerysowanego i podżegającego języka. To wreszcie okres, który zostawi po sobie wiele goryczy
i zawiedzionych nadziei. Na rozwój reformacji miało wpływ kilka przyczyn: nowe struktury ekonomiczne, wojny, upadek nauki, różnice w życiu
mieszkańców wsi i miast, kryzys polityczny, zróżnicowanie sytuacji materialnej duchowieństwa („korzystanie z papiestwa”) i brak zrozumienia
dla wykonywania obowiązków duszpasterskich, upadek życia zakonnego,
subiektywizm pobożności ludowej (odpusty, relikwie), humanizm, postawa reprezentantów władzy duchowej i świeckiej (papieża i cesarza). Spór
o odpusty („agresywny marketing”) dał Marcinowi Lutrowi powód do
pierwszego otwartego zatargu z Kościołem katolickim. Nie zarzucał Kościołowi wpływu ducha ówczesnych czasów, że źle żyje, ale że źle wierzy.
Protestanci skupili swoją uwagę wokół Biblii, wiary i łaski, predestynacji
i memorializmu. Zburzyli sakramentalną budowlę Kościoła rzymskiego,
wprowadzili powszechne kapłaństwo chrześcijan, zastąpili monopol duchownych na egzegezę Pisma Świętego przez proklamację zrozumienia
słowa Bożego przez każdego wiernego oraz wykluczyli tradycyjną hierarchię kościelną. Protestanci przyczynili się do potwierdzenia porządku
w świecie chrześcijańskim XVI i XVII wieku zgodnie z zasadą: Cuius
regio, eius religio – czyj kraj, tego religia.
10. W odpowiedzi reforma katolicka, która więcej czasu potrzebowała
na to, żeby się zdefiniować, aniżeli na to, aby dojść do znaczenia, została
wprawiona w ruch przez Sobór Trydencki. W rezultacie sobór ten ukształtował katolicki Kościół konfesyjny, nadał mu porządek i kształt w sferze
doktrynalnej i dyscyplinarnej. Potwierdził istnienie siedmiu sakramentów,
przeistoczenia, czyśćca, konieczności kapłaństwa i dobrych uczynków;
utrzymania celibatu, relikwii, odpustów, czci Matki Bożej i świętych oraz
Tradycji i prawa Kościoła do interpretacji Biblii. Zmianom towarzyszył
wewnętrzny ruch naprawy i odnowy Kościoła. Na horyzoncie kościelnym pojawiły się seminaria duchowne, rezydencja, biskupie wizytacje
w diecezjach, synody, klauzura zakonna, Święte Oficjum (Inkwizycja),
Indeks ksiąg zakazanych, akcje nawracania innowierców. Zmiany te trwały blisko dwa stulecia i stopniowo objęły biskupów, księży, zakonników,
a także władców i ludność poszczególnych krajów katolickich. To właśnie
16
przedstawiciele władzy duchownej i świeckiej oraz nowych zakonów (jezuici, teatyni, barnabici, somaskowie, misjonarze, urszulanki), nuncjusze
papiescy i Kongregacja Rozkrzewiania Wiary (1622) wprowadzili w życie uchwały soborowe i utrwalili je w Kościele. Znaczenie „professio fidei
Tridentina” polegało na spowodowaniu konfesyjnego podziału. Trydent
mentalnie wszedł w życie Kościoła dopiero od XVIII wieku. Sprawił to
dopiero upadek dawnego porządku społecznego spowodowany Rewolucją Francuską i sekularyzacją. Według opinii Jana Pawła II „oddziaływanie Soboru przekroczyło granice Kościoła i stało się czynnikiem kształtującym cywilizację w Europie, a dzięki wielkiej ekspansji działalności
misyjnej – także na całym świecie”.
11. Kolejnym trudnym wezwaniem dla Kościoła był przypadek Galileusza, który powinien być dla nauki lekcją, aby nie uzurpowała sobie
wobec Kościoła roli nauczyciela w dziedzinie wiary i Pisma Świętego; dla
Kościoła zaś, aby podchodził do problemów naukowych z wielką pokorą
i rozwagą. W czasie procesu Galileusza sędziowie uznali system Kopernika, którego on bronił, za „błędny w wierze”. Dziś jednak istnieje odwrotne
niebezpieczeństwo, że za ‘błędną w nauce’ zostanie uznana nauka wiary.
Dlatego chrześcijanie powinni kontynuować dialog rozumu i wiary.
12. Groźnym dla Kościoła zjawiskiem stał się absolutyzm władców oświeconych. W chrześcijaństwie od XVI do XVIII wieku pojawiło się widmo
Kościołów narodowych – jak na przykład anglikańskiego za sprawą aktu
supremacji, a także doktryn głoszących autonomię państwa w sprawach
kościelnych – wspomnianego już francuskiego gallikanizmu, austriackiego józefinizmu, rosyjskiego samodzierżawia, kościelnego febronianizmu, duchowego bajanizmu, jansenizmu i kwietyzmu. W tym czasie za
sprawą montanistów rozwinęła się myśl o papieskiej nieomylności, która
w 1870 r. na Soborze Watykańskim I przybrała formę dogmatu. Czy infalibliliści uczynili to ze względu na rychły upadek Państwa Kościelnego?
13. Paul Hazart zauważył: „Ludzie XVII wieku lubili hierarchię, dyscyplinę i porządek zapewniony przez autorytet i dogmaty, które silną ręką
regulowały ich życie. Ich bezpośredni następcy, ludzie XVIII wieku, nienawidzili przymusu, autorytetów i dogmatów. Ci pierwsi są chrześcijańscy, drudzy antychrześcijańscy, ci pierwsi wierzą w prawo boskie, ci drudzy w prawo naturalne. Raptem oddani chrześcijaństwu Francuzi myśleli
jak Voltaire i mówili: „To jest rewolucja”.
17
14. Rewolucja Francuska (fr. La Révolution française) niemal zupełnie
zniosła resztki Kościoła katolickiego z francuskiej ziemi. Warren H. Carroll
porównał ten czas do „trąby powietrznej” i „potopu”. Pierwszym aktem tego
procesu były wydarzenia „Wielkiej Trwogi”, czyli spalone klasztory, świątynie i plebanie, zamordowani księża oraz dekrety, które zniosły przywileje
duchowieństwa, zabrały dobra kościelne i dokonały rozdziału Kościoła od
państwa. „Ustawa cywilna o duchowieństwie” (1790) zobowiązała księży
do złożenia przysięgi o przestrzeganiu praw obowiązujących we Francji.
Powstał legalny Kościół schizmatycki i nielegalny Kościół podziemny. 20
lutego 1791 r. rewolucjoniści w sposób otwarty, buntowniczy i świętokradczy przystąpili do tworzenia własnego kościoła, który miał zastąpić prawdziwy Kościół, nadal wierny papieżowi. Z kolei chrześcijanie w Niemczech
– wiek później – przeżywali wojnę kulturową – Kulturkampf.
15. W XIX i XX wieku w chrześcijaństwo uderzyły nowe ideologie: liberalizm, modernizm, socjalizm, komunizm. Swoją aktywność wykazała
masoneria. Wyznawcy Chrystusa cierpieli z powodu wprowadzenia w życie tych ideologii, ale przeżywali też „trzy lata Zielonych Świąt Kościoła”
(ks. prof. Alfons Skowronek) – w czasie obrad „najbardziej rewolucyjnego
Soboru wszystkich czasów”. Jego novum określiły trzy zasadnicze wątki.
Pierwszy to aggiornamento i powrót do źródeł, czyli ruch w dwóch pozornie sprzecznych kierunkach: ku przyszłości, by dotrzymać kroku zmieniającemu się światu, i ku przeszłości, ku początkom chrześcijaństwa, aby
uwolnić się od zakurzonego płaszcza wielowiekowej historii. Drugi to
prymat Słowa Bożego. Trzeci to dialog i konfrontacja ze światem.
16. Współczesne chrześcijaństwo jest stróżem historii chlubnej, ale często poniewieranej i wypaczanej manipulacją starych i nowych ideologii.
Chrześcijanie XX i XXI wieku mieli do czynienia z dwoma wojnami
światowymi, licznymi konfliktami i czystkami etnicznymi, upadkiem
muru berlińskiego i żelaznej kurtyny. Ich przedstawiciele – papieże – są
moderatorami nowoczesnej nauki społecznej, akcji misyjnej i ekumenicznej oraz zajmują się wdrażaniem w życie uchwał Soboru Watykańskiego
II. Odbywają liczne pielgrzymki po wszystkich kontynentach, gdzie spotykają się z problemami współczesnego świata. Próbują rozwiązać sprawę
lefebrystów i odcinają się od poglądów teologów wyzwolenia. Potrafią
też powiedzieć: „Rezygnuję z posługi Biskupa Rzymu, Następcy Piotra”.
A chrześcijanie w różnych miejscach współczesnego świata pytają: „Czy
papież może abdykować?”.
18
Podsumowanie
Chrześcijanie z nadzieją patrzą dziś na odrodzenie ruchów i wspólnot religijnych, integrację europejską, inkulturację i rolę mass-mediów
w głoszeniu Dobrej Nowiny, ale dostrzegają też zagrożenia związane
z globalizacją lub makdonalizacją społeczeństwa i uprawianiem polityki.
Ich prawdziwym sukcesem – powie papież Franciszek – będzie odnowa
w sobie ducha świętości oraz docieranie do wszystkich ludzi, zwłaszcza na
peryferiach wiary i moralności. „Nie możemy bać się bycia chrześcijanami i życia jak chrześcijanie!” – zaapelował ojciec święty 7 kwietnia 2013
r., w Niedzielę Bożego Miłosierdzia do członków Ruchów i Stowarzyszeń
obecnych na modlitwie Regina Caeli – „Zachęcam wszystkich do niesienia
Dobrej Nowiny, w każdym środowisku, ‘ze słodyczą i szacunkiem!’”.
Literatura:
Barber R., Rycerze i rycerskość, Warszawa 2003.
Bedouelle G., Wielka ilustrowana historia Kościoła. Ludzie – tematy – obrazy,
Kraków 2008.
Carroll W. H., Historia chrześcijaństwa, T. 4: Podział chrześcijaństwa, Wrocław
2011.
Chaunu P., Czas reform. Historia religii i cywilizacji (1250–1550), Warszawa
1989.
Davies N., Europa. Rozprawa historyka z historią, Kraków 1998.
Dawson Ch., Podział chrześcijaństwa na Zachodzie, Warszawa 1967.
Decot R., Mała historia reformacji w Niemczech, Kraków 2007.
Delumeau J., Katolicyzm między Lutrem a Wolterem, Warszawa 1986.
Gaxotte P., Rewolucja francuska, Gdańsk 2001.
Gordziałkowski J., Historia Państwa Kościelnego, Kraków 2007.
Historia chrześcijaństwa. Religia – kultura – polityka, T. 4: Biskupi, mnisi i cesarze
610–1054, red. G. Dagron, P. Riché, A. Vauchez, Warszawa 1999.
Historia Kościoła, T. 2: 600–1500, red. M. D. Knowles i D. Obolensky, Warszawa
1988.
Kołakowski L., Bóg nam nic nie jest dłużny. Krótka uwaga o religii Pascala i o duchu jansenizmu, Kraków 1994.
Kucharczyk G., Kulturkampf. Walka Berlina z katolicyzmem (1846–1918), Warszawa 2009.
Majkowski A., Kościół katolicki w Cesarstwie Rosyjskim. Syberia, Daleki Wschód,
Azja Środkowa, Warszawa 2001.
Mayer H. E., Historia wypraw krzyżowych, Kraków 2008.
Mezzadri L., Rewolucja francuska a Kościół, Kraków 2007.
19
Oberman H. A., Marcin Luter. Człowiek między Bogiem a diabłem, Gdańsk 2004.
Orzeszyna J., Kościół wobec globalizacji, Kraków 2003.
Pius XII. Papież w epoce totalitaryzmów. Historiografia i polityka, Kraków 2010.
Piechowski J., Jan Kalwin. Prorok czy dyktator?, Katowice 1988.
Riaza Morales J. M., Kościół i nauka. Konflikt czy współpraca?, Kraków 2003.
Sobór Watykański II Konstytucje, dekrety, deklaracje, Poznań 1968.
Schatz K., Sobory powszechne. Punkty zwrotne w historii Kościoła, Kraków
2002.
Socjalizm i komunizm potępione przez papieży, red. A. Maniecka, Sandomierz
2009.
Suchecki Z., Kościół a masoneria, Kraków 2001.
Tazbir J., Reformacja – kontrreformacja – tolerancja, Wrocław 1996.
Zieliński Z., Katolicyzm w III Rzeszy przed sądem historii, Katowice 1992.
Zieliński Z., Papiestwo i Papieże dwóch ostatnich wieków, Wydawnictwo PAX,
Warszawa 1999.
Żurek A., Pierwsze wieki Kościoła, Tarnów 2007.
Żywczyński M., Franciszek – największy święty, jakiego zna historia, Niepokalanów 2000.
Żywczyński M., Papiestwo i papieże w Średniowieczu, Kraków 1995.
DYSKUSJA
Jakie były i nadal są powody prześladowania chrześcijan, a zwłaszcza katolików? Powołując się na Biblię, prelegent stwierdził, że cierpienie
przynależy do istoty chrześcijaństwa.
Chrześcijaństwo jest atakowane, bo chce w sposób uniwersalny odpowiadać na wszystkie pytania, jakie stoją przed człowiekiem. Dlatego
starcie z państwami czy ideologiami jest nieuniknione, co oznacza stałą
konfrontację między chrześcijaństwem a światem.
Współczesne wyzwania, do których Kościół na Śląsku musi się odnosić, to problemy społeczne, gospodarcze oraz bieda materialna i duchowa.
Zadaniem Kościoła jest bycie przy człowieku od poczęcia do naturalnej śmierci, a najważniejszym zadaniem niezmiennie pozostaje głoszenie
Dobrej Nowiny.
Sobór Watykański II daje odpowiedź na pytanie, jak czerpiąc z przeszłości przygotować się na wyzwania współczesności i przyszłości: Nie
porzucać przeszłości i nauk z niej płynących, a jednocześnie rozpoznawać
znaki – wyzwania współczesności.
20
Mec. Bartosz Kownacki
Katolik nie może być obojętny.
Prawne aspekty obrony wiary.
Katolik nie może pozostać biernym wobec coraz częstszych i agresywniejszych wystąpień przeciwko wartościom katolickim, wspólnocie
wiernych oraz Kościołowi instytucjonalnemu. Spośród wielu możliwości
obrony i wyrażania sprzeciwu wobec takich postaw najbardziej skuteczną
formą w demokratycznym państwie powinny być działania natury prawnej. To bowiem umowy międzynarodowe, konstytucja czy wreszcie ustawy wyposażają w konkretne instrumenty, które mogą być skutecznie wykorzystywane w celu obrony naruszanych praw, w tym właśnie swobody
do wyznania i głoszenia swoich przekonań.
Zacząć należy od gwarancji w umowach międzynarodowych, których stroną jest Polska. Warto przywołać chociażby Konwencję o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, sporządzoną 4 listopada
1950 r. w Rzymie, która weszła w życie 3 września 1953 roku. Gwarantuje ona odpowiednio w art. 9 i 14 wolność myśli, sumienia i wyznania,
a także zakaz dyskryminacji powodu wyznawanej religii czy poglądów.
Na podstawie Konwencji powołano do życia Europejski Trybunał Praw
Człowieka z siedzibą w Strasburgu. Skargi do Trybunału mogą kierować
zarówno osoby indywidualne, jak również grupy osób czy instytucje.
To właśnie Europejski Trybunał Praw Człowieka dokonał w 2011 r. rozstrzygnięcia w głośnej sprawie dotyczącej wieszania krzyży we włoskich
szkołach. W wyroku tym uznano prawo do obecności krzyża w miejscu
publicznym – w tym wypadku szkole.
Postępowanie przed Trybunałem dopuszcza wystąpienie w roli interwenienta innych organizacji, a także państw. Niestety, pomimo istnienia
możliwości i zaznaczenia przedstawienia swojego stanowiska, polski rząd
jest bardzo powściągliwy w wykorzystywaniu tego instrumentu. Należy
ocenić takie zachowanie jako poważny błąd. W sprawie obecności krzyża
w szkole rząd włoski wspierało dziesięć innych państw członkowskich
Rady Europy, ale nie było w tym gronie Polski.
A przecież wyrok w tej sprawie, chociaż dotyczyła ona Włoch,
w sposób oczywisty rzutuje na sposób interpretacji praw i wolności obywatelskich w całej Europie. Głos każdego państwa miał więc istotne znaczenie, a milczenie w tak kluczowej sprawie może być postrzegane jako
21
brak zainteresowania kwestiami wolności religijnej lub wręcz zgoda na
jej ograniczanie. Taka postawa może w konsekwencji prowadzić do eliminowanie symboli religijnych z przestrzeni publicznej. Jest to tym bardziej
niezrozumiałe, że Polska, kraj tak silnie zakorzeniony w wierze i tradycji
chrześcijańskiej, powinien być jednym z liderów obrony wolności i praw
katolików.
Oczywistym jest, że nie wszystkie wyroki ETPC są korzystne dla
chrześcijan. Wielokrotnie Trybunał dokonywał rozstrzygnięć niekorzystnych. Warto w tym miejscu przypomnieć rozstrzygnięcie jednego z nich.
ETPC nie stwierdził naruszenia prawa w stosunku do londyńskiego urzędnika, który odmówił przewodniczenia ceremonii zawarcia homoseksualnego związku partnerskiego. Trybunał orzekł, że londyński urząd stanu
cywilnego postąpił słusznie, dyscyplinując pracującą tam Lillian Ladele, która w 2007 r. odmówiła przewodniczenia ceremoniom zawierania
związków partnerskich przez osoby tej samej płci. Nie zmienia to faktu, że
należy używać narzędzia, jakim jest Europejski Trybunał Praw Człowieka, celem dochodzenia i obrony swoich praw, a polski rząd nie może być
bierny w postępowaniach o tak istotnym znaczeniu.
Innymi aktami międzynarodowymi, regulującymi kwestie praw
i wolności obywatelskich, są Międzynarodowe Pakta Praw Obywatelskich i Publicznych oraz Powszechna Deklaracja Praw Człowieka ONZ.
Pierwszy Protokół Fakultatywny do Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych powołał instytucję skargi prywatnej obywatela
przeciwko państwu, które naruszyło prawa człowieka wobec skarżącego.
Do tych praw należy m.in. ochrona życia prywatnego, wolność myśli, sumienia i wyznania oraz prawo do posiadania własnych poglądów. Polska
ratyfikowała ten Protokół 7 listopada 1991 roku.
Przechodząc na grunt prawa krajowego, w pierwszej kolejności należy zwrócić uwagę na najwyższy rangą akt prawny, tj. Konstytucję RP.
Jakkolwiek szereg zapisów ustawy zasadniczej traktuje o wolnościach
i swobodach obywatelskich, to przy niniejszej analizie należy skupić się
na art. 53 gwarantującym każdemu wolność sumienia i religii. Jedynym
ograniczeniem wolności może być wolność religijna innych osób. Powyższy zapis zobowiązuje państwo do tolerancji względem przekonań swoich
obywateli i ogranicza możliwość ingerencji w tę sferę życia.
Zgodnie z brzmieniem ust. 2 wolność religii obejmuje wolność wyznawania lub przyjmowania religii według własnego wyboru oraz uzewnętrzniania indywidualnie lub z innymi, publicznie lub prywatnie, swojej religii przez uprawianie kultu, modlitwę, uczestniczenie w obrzędach,
22
praktykowanie i nauczanie. Konstytucja gwarantuje również prawo do posiadania świątyń i miejsc kultu, a także do korzystania z pomocy religijnej
w miejscach, gdzie dana osoba się znajduje, w szczególności w szpitalach
i wojsku. Warto o tym pamiętać w kontekście kwestionowania przez niektóre partie prawa do powoływania kapelanów wojskowych lub obecności
duchownych w szpitalach.
To również Konstytucja daje rodzicom prawo wychowania dzieci
zgodnie ze swoimi przekonaniami. W tym celu mogą oni domagać się,
aby religia była przedmiotem nauczania w szkołach. Obowiązkiem państwa jest zapewnienie prawnych, organizacyjnych i finansowych możliwości nauczania religii. Z Konstytucji można także wprost wywodzić prawo do publicznego uczestniczenia w praktykach religijnych. Nie można
natomiast zakłócać tychże praktyk, a wszelkie tego rodzaju próby muszą
spotykać się z podjęciem stosownych reakcji organów państwa. Część
prawników uważa, że zapisana wolność religii nie jest równoznaczna
z przyznaniem prawa do uzewnętrzniania poglądów ateistycznych, ponieważ nie są one uznawane za religię.
Ponieważ Konstytucja jako akt prawny o najwyższej randze w Rzeczypospolitej ma charakter generalny, państwo poprzez zapisy rangi ustawowej musi uzbroić instytucje państwowe oraz społeczeństwo w narzędzia gwarantujące ochronę praw, o których była mowa powyżej.
Gwarancje takie dają: kodeks cywilny w przepisach dotyczących
ochrony dóbr osobistych, kodeks pracy czy, co najistotniejsze, kodeks
karny.
To właśnie instrumenty karne mogą być najskuteczniejszym narzędziem w obronie przeciwko wojującej ateizacji, która w wielu przypadkach sprowadza się do obrazy uczuć religijnych, zakłócania praktyk religijnych, zniewag i poniżeń. Narzędzi do obrony przed postępującą ateizacją, lekceważeniem i dyskryminowaniem katolików dają w pierwszej
kolejności zapisy rozdziału XXIV kodeksu karnego. W art. 194 kodeks
przewiduje zakaz dyskryminacji ze względu na przekonania religijne. Istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że w czasach postępującej laicyzacji,
gdy katolikom odbiera się szereg praw, a w wielu wypadkach wręcz traktuje gorzej niż osoby niewierzące, ten przepis będzie miał coraz większe
zastosowanie. Warto również wskazać, że wspomniane wcześniej przepisy kodeksu pracy też przewidują zakaz dyskryminacji pracownika, również ze względu na jego przekonania religijne. Kolejny przepis kodeksu
karnego przewiduje odpowiedzialność prawną za złośliwe przeszkadzanie wykonywaniu aktu religijnego. Powyższe zachowania stają się coraz
23
częstsze. Są bowiem grupy społeczne, które świadomie w określonym
celu zakłócają Msze święte i procesje. Wreszcie art. 196 kodeksu karnego
przewiduje karanie osób, które obrażają uczucia religijne innych, znieważają publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do
wykonywania obrzędów religijnych. Właśnie ten przepis wydaje się być
najlepszym, choć nie zawsze wykorzystywanym narzędziem do obrony
uczuć religijnych. Coraz częściej dochodzi bowiem do bezczeszczenia
świątyń czy przedmiotów kultu jak krzyż czy Pismo Święte.
Przepis art. 196 kodeksu karnego dał podstawę do ścigania m.in. Doroty Rabczewskiej ps. Doda, która w programie telewizyjnym stwierdziła,
że Biblię napisały osoby naprute winem i palące jakieś zioła, za co sąd
skazał ją prawomocnie w 2012 r. Także sprawa Nergala, który zbezcześcił Biblię, była rozpatrywana w oparciu o ten przepis. Jak dotychczas
jednak sąd pierwszej instancji uniewinnił Arkadiusza Darskiego. Należy
w tym miejscu przypomnieć często podnoszony argument, iż swoboda artystycznego wyrazu pozwala na znieważanie uczuć religijnych, gdyż jest
wynikiem artystycznej ekspresji. Mówiąc prostszym językiem, w społeczeństwie stara się wyrobić przekonanie, że artyście wolno więcej. Z takim poglądem nie sposób jednak się zgodzić, gdyż działalność artystyczna
musi zachowywać pewną stosowność i nie prowadzić do wulgarnego obrażania uczuć religijnych. Jak bowiem wspomniałem wcześniej, wolność
drugiej osoby, w tym wolność słowa i działalności artystycznej, nie może
być równoznaczna z poniżaniem innych osób i ich uczuć. Ponieważ religia, światopogląd jest częścią duchowości każdego człowieka, wulgarne
atakowanie tej sfery życia uderza w godność osoby ludzkiej, a ta wartość
konstytucyjna podlega bezwzględnej ochronie.
Przywołane wyżej przepisy nie są jedynymi, które pozwalają chronić uczucia religijne, a wielość stanów faktycznych pozwala na stosowanie także innych przepisów kodeksu karnego. Przykładowo znieważenie
papieża, głowy innego państwa, podlega prawnokarnej ochronie przewidzianej w art. 136 § 4 kodeksu karnego. Innym przepisem, który również
dotyka sfery szczególnie wrażliwej dla katolików, jest zapis przewidujący
odpowiedzialność karną za przeprowadzenie zabiegu aborcyjnego.
Kończąc tę pobieżną analizę polskiego ustawodawstwa, należy podkreślić, że przepisy są jedynie prawnym narzędziem danym przez państwo. To od konkretnych urzędników, jak również samych obywateli –
nas katolików – zależy, w jaki sposób te środki będą wykorzystywane.
W mojej ocenie w pierwszej kolejności należy wykorzystywać instytucje
kierowania zawiadomienia o podejrzeniu popełnieni przestępstwa, a za24
tem aktywnie reagować na każde zachowanie, które może znieważać katolików. Takie uruchomienie instytucji państwowych zmusza je do reakcji
i zajęcia stanowiska. Pozwala również na przyznanie konkretnej osobie
statusu osoby pokrzywdzonej danym przestępstwem. Przykładem może
tu być pan Ryszard Nowak, dzięki staraniom którego przeprowadzono postępowanie przeciwko Dodzie czy Nergalowi. Jednak nie zawsze samo
złożone zawiadomienie jest wystarczające. Często zdarza się, że prokuratura odmawia wszczęcia postępowania lub je umarza. Przepisy kodeksu
postępowania karnego pozwalają w takich przypadkach zaskarżyć decyzję do sądu, a w dalszej kolejności, gdy prokurator nie będzie zainteresowany przeprowadzeniem rzetelnego postępowania, umożliwiają skierowanie tzw. subsydiarnego aktu oskarżenia. Obecność w postępowaniu
przed prokuratorem i sądem osób pokrzywdzonych w wielu przypadkach
może pozwolić na przeprowadzenie całej procedury i wydanie wyroku
skazującego. W takie działania w pierwszej kolejności powinni być zaangażowani prawnicy oraz eksperci z innych dziedzin: medycyny, religioznawstwa, teologii, itp., którzy pozwolą w sposób fachowy poprzez
sporządzane opinie wykazać, że dane zachowanie rzeczywiście narusza
uczucia religijne. W tym celu postulowana jest obecność takich osób w ramach szerszej, mniej lub bardziej sformalizowanej struktury, która pozwoliłaby na skuteczniejszą wymianę myśli i doświadczeń, co wydatnie
ułatwiłoby możliwość reakcji na konkretne zagrożenia. Tym bardziej, że
w wielu przypadkach tak się dzieje, że osoby, które bronią wartości i nie
pozwalają na ich bezczeszczenie, same padają ofiarą wymiaru sprawiedliwości, stają przed sądami jako osoby podejrzane. Tak było w przypadku
wspominanego Ryszarda Nowaka czy toczącej się obecnie sprawie Cezarego Tomczaka. Również w tych przypadkach prawnicy powinni służyć
pomocą tym, którzy mimowolnie stali się ofiarami podejmowanych przez
siebie działań.
DYSKUSJA
Wychowanie dzieci i młodzieży oraz różne problemy w szkołach były
tematem kilku pytań i komentarzy. Rodzice mają prawo wyboru szkoły,
a także wartości istotnych dla wychowania. Jeżeli w tym względzie zachodzą nieprawidłowości, pomocą staje się Konstytucja i konkretne przepisy
w niej zawarte. Ważne jest skuteczne egzekwowanie regulaminu szkoły,
a wcześniej współudział w jego tworzeniu. Rodzice powinni interesować
się wyborem lektur szkolnych i ich interpretacją podczas lekcji.
25
Przeciwdziałanie obrażaniu katolików i zakłócaniu uroczystości religijnych było kolejnym tematem pytań i komentarzy. Temat ten jest szczególnie ważny dlatego, że niektóre wyroki sądów powszechnych są dalekie od społecznego poczucia sprawiedliwości. Pozytywną postawą jest
już brak bierności. Ważnym krokiem jest nagłaśnianie sprawy poprzez
,,otwieranie oczu innym”, czyli wzbudzanie zainteresowania opinii publicznej. Dobrym przykładem był czerwcowy Kongres „Stop ateizacji”.
Pomocą jest zespół parlamentarny ds. przeciwdziałania ateizacji Polski,
gdzie można zgłaszać zaistniałe nieprawidłowości. Wskazane jest, aby
z udziałem prawników powstawały zespoły lokalne, które byłyby głosem
sprzeciwu wobec zła. Ruchy i stowarzyszenia mogą także być głosem
sprzeciwu wobec zła poprzez wyrażanie swoich opinii czy pisanie listów.
26
Ks. dr hab. Antoni Bartoszek
Zakład Nauk o Rodzinie, Wydział Teologiczny,
Uniwersytet Śląski
Powróćmy do pierwotnych znaczeń
Najpierw należy zastanowić się, jaką treść niesienie słowo „znaczenie”. Pojęcie to wskazuje na treść, której znakiem jest wyraz, wskazuje
na to, co dany wyraz (gest, znak) znaczy, sygnalizuje. Badaniem znaczeń
wyrazów oraz historii znaczeń wyrazów zajmuje się dział językoznawstwa nazywany semantyką. Okazuje się jednak, że znaczeniem terminów
i pojęć może zajmować się także etyk oraz teolog moralista. Jest to możliwe z racji tego, że same słowa nie tylko niosą określoną treść, ale także
bardzo często generują emocje i, co najważniejsze, niejednokrotnie niosą
w sobie treść moralną. To właśnie z tych powodów toczy się w społeczeństwie debata o słowa, o pojęcia i o ich znaczenie. W tę aktualną dyskusję
nie może zatem nie włączyć się zarówno etyk, jak i teolog moralista.
1. Przykłady współczesnej „gry” pojęciami i ich znaczeniami
W tym miejscu wystarczy zwrócić uwagę tylko na dwa obszary życia
społecznego, w których toczy się poważna „gra” o słowa, o pojęcia oraz
o ich znaczenia; chodzi mianowicie o sferę bioetyczną dotyczącą wartości
życia, oraz o dziedzinę seksualności odnoszącą się do takich wartości jak
płeć, małżeństwo, rodzina. W sferze bioetycznej możliwe są przynajmniej
trzy zabiegi semantyczne nie pozostające bez znaczenia etyczno-moralnego. Pierwszy zabieg polega na stosowaniu eufemizmów w celu ukrycia
obiektywnej prawdy moralnej. Przykładem może być tutaj grupa czterech pojęć: zabijanie dzieci nienarodzonych, aborcja, terminacja ciąży,
zabieg przerywania ciąży. Wszystkie te cztery pojęcia wskazują de facto
na tę samą rzeczywistość. Semantycznie wszystkie te pojęcia oznaczają to
samo, jednak o ile pierwszy termin ma nośność głęboko moralną, o tyle
pozostałe trzy terminy kojarzące się bardziej z medycyną, ukrywają faktycznie negatywną rzeczywistość, którą oznaczają.
Drugim zabiegiem semantycznym jest stosowanie pojęć fałszujących
rzeczywistość. Przykładem takiej gry może być termin in vitro coraz częściej rozumiany jako technika leczenia niepłodności. W kontekście tego,
że technika in vitro w żaden sposób nie leczy niepłodności, a stanowi je27
dynie próbę sztucznego powoływania do życia ludzkich istnień, można
powiedzieć, iż nazywanie tej techniki leczeniem niepłodności stanowi zafałszowywanie rzeczywistości.
Trzecim zabiegiem semantycznym jest nadawanie temu samemu pojęciu różnych znaczeń, doprowadzając w ten sposób do rozmycia terminu,
wcześniej jednoznacznego. Takim pojęciem jest eutanazja. W pojęciu tym
poza zabiegiem nadawania różnych znaczeń, o którym będzie mowa za
chwilę, ma miejsce zastosowanie eufemizmu, a mianowicie zamiast terminu zabijanie chorych, starszych, stosuje się pojęcie mające pozytywny
źródłosłów: eutanazja znacząca etymologicznie dobra śmierć. Z kolei zabieg rozmywania znaczenia poprzez nadawanie różnych treści wyraża się
w tym, że pod pojęciem eutanazja jedni rozumieją (z natury niegodziwe)
zabijanie na życzenie, inni rozumieją rezygnację z uporczywej terminy
(etycznie godziwej pod określonymi warunkami), jeszcze inni rozumieją – stosowanie środków przeciwbólowych (będących także działaniem
etycznie poprawnym, oczywiście pod określonymi warunkami). Taka
(czasem nieświadomie, a czasem świadomie wprowadzona) wieloznaczność terminu sprawia, że samo pojęcie staje się w społecznym odbiorze
niejednoznaczne i przez to trudne do oceny moralnej.
Podobne zabiegi semantyczne stosuje się w innej delikatnej sferze
życia społecznego, a mianowicie w sferze ludzkiej seksualności. Zjawisko
stosowania eufemizmów czy też używania terminów moralnie „zneutralizowanych” widoczne jest m.in. przy takich pojęciach jak samogwałt czy
też nierząd. I tak pierwsze pojęcie doczekało się wielu synonimów, np.
ipsacja, autoerotyzm, masturbacja. Dziś w literaturze naukowej prawie
w ogóle nie stosuje się pojęcia samogwałt, a to dlatego, że niesie ono czytelną ocenę moralną zjawiska. Najczęściej używa się pojęcia masturbacja,
gdyż etymologicznie neutralne wskazuje na behawioralną stronę zjawiska
(manu turbo – znaczy mącenie ręką). Podobnie termin nierząd wskazujący na współżycie wolnego mężczyzny z wolną kobietą zastąpiono terminami seks przedmałżeński czy też wolna miłość, a uczyniono to dlatego, że
za neutralnie czy wręcz pozytywnie brzmiącymi terminami ukryć głęboko
nieetyczne zjawisko.
Zabiegiem fałszującym rzeczywistość jest nazywanie preparatów
hormonalnych środkami antykoncepcyjnymi. Przecież jednym z możliwych działań tego typu środków jest działanie przeciw zagnieżdżeniowe,
czyli doprowadzające do śmierci już faktycznie powstałe nowe życie.
Jeszcze inny zabieg zastosowano wobec dwóch terminów, choć nie
tożsamych, ale bliskoznacznych, a mianowicie wobec konkubinatu oraz
28
kohabitacji. O ile konkubinat zawsze oznaczał stałe pożycie mężczyzny
i kobiety niezwiązane z legalnym związkiem, które zakładało jakąś formę wspólnego życia, o tyle termin kohabitacja akcentuje dziś wspólne
zamieszkanie bez eksponowania, czy następuje pożycie czy też nie. Faktycznie u zdecydowanej większości współcześnie kohabitujących par ma
miejsce pożycie seksualne (czyli mamy faktycznie do czynienia za konkubinatami), przy czym trzeba podkreślić, że w przeszłości termin kohabitacja wskazywał na taką formę braterskiego życia, w którym w ogóle
nie było mowy o pożyciu (istniało przecież pojęcie cohabitatio fraterna).
Wprowadzono zatem współcześnie pozytywny termin na opisanie (moralnie negatywnej) sytuacji wspólnego zamieszkania przed ślubem, mającego przecież najczęściej charakter konkubinatu.
Jeśli chodzi o sferę ludzkiej seksualności, to można wskazywać na
jeszcze bardziej poważniejsze zmiany semantyczne. Aktualnie następuje mianowicie zmiana znaczenia pojęcia małżeństwo. Kiedyś termin ten
wskazywał na zalegalizowany nierozerwalny związek mężczyzny i kobiety, następnie (po usankcjonowaniu rozwodów) – na zalegalizowany związek mężczyzny i kobiety, obecnie – na zalegalizowany związek dwojga
osób (niekoniecznie płci przeciwnej). Nastąpiła zatem totalna redefinicja
pojęcia małżeństwa, która rodzi nowe paradoksy semantyczne. Pojawiają
się na przykład takie pojęcia jak: małżeństwo heteroseksualne, małżeństwo
homoseksualne. Pierwsze pojęcie z punktu widzenia logiki zbudowanej na
prawie naturalnym jest wyrażeniem niepoprawnym, tak jak niepoprawne
jest sformułowanie koło okrągłe, drugie z kolei – zawiera wewnętrzną
sprzeczność, tak jak pojęcie koło kwadratowe.
Kolejne zmiany językowe następują w obrębie pojęć: płeć oraz gender. Słowo płeć zawsze oznaczało i nadal oznacza płeć biologiczną, czyli
zestaw wrodzonych, fizjologicznych cech związanych z rozrodczością decydujący o byciu mężczyzną i kobietą. Termin gender, kiedyś określający
rodzaj gramatyczny (męski, żeński lub nijaki), dziś (w świetle nowej ideologii określanej jako genderyzm) wskazuje na społeczno-kulturowe uwarunkowania ludzkiej płciowości i spycha na dalszy plan pojęcie płci jako
społecznie nieistotne. W świetle ideologii genderyzmu nie ma męskości
i kobiecości jako takich, tożsamość płciowa jest elastyczna, a decydujący
jest natomiast performance, czyli zachowanie, które może każdorazowo
zmieniać się. Konsekwencją próby przesuwania akcentów ze słowa płeć
na słowo gender jest przedefiniowanie (w świetle genderyzmu) takich terminów, jak mężczyzna i kobiety. Tradycyjnie mężczyzną jest jednostka,
której cechy biologiczne wskazują na płeć męską, natomiast w ideologii
29
gender mężczyzną jest jednostka, która czuje się mężczyzną. Podobnie
jest w przypadku pojęcia kobieta.
2. Przyczyny przemian językowych
Można wskazać na różnorakie przyczyny współczesnych przemian
językowych. Skrajna liberalizacja norm społecznych, legalizująca takie
zachowania, jak aborcja, zapłodnienie in vitro czy eutanazja, a także
przyzwalająca na całkowitą swobodę seksualną sprawiła, że w społeczeństwie zaczęto zastępować pojęcia negatywnie brzmiące (bo wskazujące
na niegodziwość moralną) terminami neutralnymi lub wręcz pozytywnymi. Neutralizacja pojęć miała sprawić i faktycznie sprawiła, iż społecznie zaczęto łatwiej akceptować zachowania moralnie nieuporządkowane.
Przyczyny wskazanych przemian językowych tkwią w różnych nurtach filozoficznych, przy czym jednym z najważniejszych, na który trzeba tu wskazać jest nurt filozofii kartezjańskiej. Słynne zdanie myślę, więc
jestem, słusznie podkreślające podmiotowość człowieka, doprowadziło jednak do skrajnego przeakcentowania elementu świadomościowego
w człowieku. Człowieczeństwo zaczęto utożsamiać ze świadomością,
a w konsekwencji z wolnością. Nastąpiła absolutyzacja wolności, leżąca
u podstaw postawy pro choice, tak ważnej nie tylko w ruchu aborcyjnym,
ale także we wszystkich nurtach akcentujących absolutną wolność i autonomię człowieka, w imię której wolno człowiekowi podjąć praktycznie każde działanie. Przeakcentowanie świadomości oraz absolutyzacja
wolności prowadzą z kolei do dualistycznego spojrzenia na człowieka,
w którym świadomość i wolność są przeciwstawione ludzkiej cielesności.
W konsekwencji ciało ludzkie staje się zwykłym surowcem, materiałem,
którym wolno dowolnie manipulować, doprowadzając czy to do zabicia
nienarodzonych, czy też do zabijania ludzi starszych, czy też do podważenia własnej biologicznej płci.
Nauczanie Kościoła opowiadające się za integralnym spojrzeniem
na człowieka i postrzegające go jako jedność cielesno-psychiczno-duchową, paradoksalnie broni w strukturze człowieka elementu biologicznego.
Mówi mianowicie tak: nie wolno dokonywać aborcji, gdyż od chwili zapłodnienia mamy do czynienia z nową istotą ludzką, na co wskazuje m.in.
genom ludzki, określony w chwili zapłodnienia, nie wolno dokonywać
eutanazji, gdyż do momentu śmierci biologicznej mamy do czynienia
z żywym człowiekiem, nie wolno dowolnie definiować swojego gender,
30
gdyż u podstaw bycia mężczyzną lub kobietą leży płeć biologiczna, z którą człowiek się rodzi.
Jednak w świetle przywołanej tu filozofii kartezjańskiej tradycyjnego nauczaniu Kościoła postawiono zarzut biologizmu, polegający jakoby
na tym, że prawom biologicznym nadaje się rangę praw moralnych. I tak
w świetle kartezjanizmu o biologizm oskarżone są: sprzeciw wobec aborcji (gdyż zaledwie poczęte życie, nazywane przez zwolenników aborcji
jedynie zlepkiem komórek, tutaj jest uważane za ludzkie życie), sprzeciw
wobec eutanazji (gdyż „każe się” człowiekowi żyć do jego śmierci biologicznej, a nie pozwala się mu na zakończenie życia w dowolnej chwili)
oraz sprzeciw wobec gender (gdyż na podstawie genów skazuje się człowieka na bycie mężczyzną lub kobietą i nie pozwala się mu dowolnie
zadecydować, kim jest).
Czy rzeczywiście integralna wizja człowieka jest skażona biologizmem? Odpowiedź brzmi negatywnie, a jej uzasadnienie znajdzie się
w dalszej części analiz. Jednak już w tym miejscu trzeba stwierdzić, że
dałoby się uniknąć wielu nieporozumień, gdyby za podstawę zdania myślę, więc jestem wybrano zdanie jestem, więc myślę. Człowiek bowiem
najpierw jest, zarówno w sensie biologicznym, jak i osobowym, a dopiero
potem na bazie swojego obiektywnego istnienia myśli.
3. Konieczność powrotu do pierwotnych znaczeń
W kontekście współczesnych zawirowań semantycznych potrzebny
jest powrót do pierwotnych znaczeń. Oznacza to faktycznie: powrót do
prawdy o tym, kim jest człowiek w swojej integralnej strukturze, powrót
do prawa naturalnego oraz powrót do prawa Bożego. Jak już powiedziano przed chwilą, człowiek jest jednością cielesno-psychiczno-duchową.
Podmiotową strukturę człowieka konstytuują nie tylko świadomość, wolność i psychika, ale także cielesność wraz z jej wszystkimi czynnikami
biologicznymi: genami, hormonami komórkami, organami. Jan Paweł II
znany jako twórca tzw. teologii ciała, podkreślającej szczególną godność
ludzkiej cielesności, stwierdza m.in.: „cała osoba, włącznie z ciałem, zostaje powierzona sobie i właśnie w jedności duszy i ciała jest podmiotem
własnych aktów moralnych” (VS 48). Podkreślenie „włącznie z ciałem”
ma dla tych rozważań szczególne znaczenie. Wskazuje mianowicie, że
cielesność nie jest jakimś nieistotnym dodatkiem do człowieczeństwa.
To właśnie integralna struktura osoby ludzkiej, mająca charakter
obiektywny i wspólny dla każdego człowieka w każdej kulturze i na każ31
dym etapie historii ludzkiej, stanowi podstawę obiektywnych norm moralnych, określanych mianem prawa naturalnego. Choć dziś w wielu środowiskach próbuje się negować jego istnienie, to jednak tak jak istnieje
obiektywna struktura osoby ludzkiej, tak też istnieją obiektywne normy
w nią wpisane. W kontekście przywoływania prawa naturalnego należy
stwierdzić, iż właśnie przeciw niemu występują takie działania jak aborcja, in vitro, eutanazja, homoseksualizm czy też definiowanie siebie wg
ideologii gender.
Powrót do pierwotnych znaczeń to także powrót do prawa Bożego.
W tym kontekście konieczne jest przywołanie perykopy ewangelicznej
opisującej rozmowę Jezusa z faryzeuszami. „Wtedy przystąpili do Niego
faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, i zadali Mu pytanie: «Czy wolno
oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On odpowiedział: «Czy
nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją
żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało.
Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela». Odparli Mu: «Czemu
więc Mojżesz polecił dać jej list rozwodowy i odprawić ją?» Odpowiedział im: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam
Mojżesz oddalać wasze żony; lecz od początku tak nie było” (Mt 19,3-8).
Tekst ten pokazuje, że wobec pojawiających się w Prawie Mojżeszowym
tendencji liberalizujących dotyczących problematyki rozwodowej Jezus
stosuje zabieg odwołania się „do początku”, czyli do dzieła stworzenia.
Jan Paweł II w katechezach Mężczyzną i niewiastą stworzył ich mówi
w tym kontekście o metodologii odwoływania się „do początku”.
Ta sama metodologia odwołania się „do początku” potrzebna jest
w obliczu analizowanych tutaj zawirowań i „gier” semantycznych także.
To odwołanie się „do początku” oznacza de facto powrót do pierwotnego
prawa Bożego, powrót do osobowej struktury człowieka, stworzonej i zaplanowanej przez Boga, powrót do prawa naturalnego, wypływającego
właśnie ze stworzonej przez Boga struktury człowieczeństwa, czyli ostatecznie powrót do początku jest powrotem do pierwotnych znaczeń.
4. Praktyczna realizacja powrotu do pierwotnych znaczeń
Potrzebne jest na pewno klarowne i odważne posługiwanie się pierwotnymi znaczeniami, czytelnie odwołującymi się do rzeczywistości i do
prawa naturalnego i to także takimi, których nieraz chce się współcześnie
unikać, gdyż brzmią jakoby zbyt mocno, np. zabijanie dzieci, zabijanie
32
chorych. Oczywiście nie każde użycie takich słów jak aborcja czy eutanazja, oznacza, że wypowiadający chce ukryć negatywną rzeczywistość.
Ważne jest, aby ciągle jednoznacznie przypominać znaczenie używanych
słów i terminów.
W kontekście prób redefinicji tak podstawowego pojęcia jak małżeństwo, którym to pojęciem próbuje się dziś określać dowolny związek
dwojga osób, pojawiają się w społeczeństwie inicjatywy oddolne, broniące podstawowego znaczenia słowa małżeństwo. Warto w tym miejscu wspomnieć milionową demonstrację w Paryżu, sprzeciwiającą się
uznaniu za legalne małżeństwo związku homoseksualnego. Tak wielka
manifestacja była przejawem zdrowego myślenia wielkiej części społeczeństwa. Co prawda nie odniosła ona bezpośredniego skutku w postaci na przykład powrotu prawnego określenia małżeństwa jako związku
mężczyzny kobiety, niemniej jednak cały ten społeczny ferment nie pozostanie na pewno bez znaczenia dla właściwego formowania sumień
i umysłów poszczególnych osób. Poza kazusem francuskim godny podkreślenia jest przypadek chorwacki. Otóż oddolny ruch społeczny doprowadził do przeprowadzenia ogólnopaństwowego referendum w sprawie
wpisania do konstytucji zapisu definiującego małżeństwo jako związek
mężczyzny i kobiety. Referendum odbyło się 1 grudnia 2013 roku i zakończyło się sukcesem zdroworozsądkowego myślenia, określającego
małżeństwo jako związek dwojga osób przeciwnych płci. Te dwa wydarzenia pokazują, że warto i trzeba podejmować działania stanowcze,
jednoznaczne, a równocześnie pokojowe, w obronie wartości podstawowych, będących punktem wyjścia do używania terminów w ich podstawowym znaczeniu.
W dyskusji nad pojęciami ważne jest także precyzyjne ich definiowanie. Może bowiem okazać się, że różni uczestnicy określonej debaty będą
pod to samo pojęcie podkładać różne treści. Klasycznym w tym względzie jest termin eutanazja. W trakcie dyskusji społecznej trzeba sprawdzić
czy ktoś pod pojęcie eutanazji nie wkłada działania będącego rezygnacją
z uporczywej terapii czy też terapii uśmierzającej ból. Dopiero właściwa
precyzacja pojęć pozwoli uniknąć nieporozumień natury moralnej podczas samej debaty.
Właściwe używanie pojęć winno być zawsze związane z właściwą
oceną moralną danego zjawiska, wyrażającą się w precyzji i jednoznaczności na płaszczyźnie semantycznej. Jeśli jednak w społeczeństwie z kolei
zadomowiły się mocno eufemizmy, typu masturbacja zamiast samogwałt,
kohabitacja zamiast konkubinat, to na pewno potrzebne jest przypomina33
nie właściwej oceny moralnej zjawisk, nawet jeśli stosuje się nomenklaturę współczesną.
Właściwa ocena moralna jakiegoś postępowania, jeśli jest negatywna, to jednak nigdy nie oznacza potępienia konkretnej osoby. Jest zawsze
nazwaniem określonych czynów i zachowań. Przykładem w tym względzie jest Pan Jezus, który do kobiety pochwyconej na cudzołóstwie skierował najpierw słowa: „Ja cię nie potępiam”, a następnie dodał: „Idź i od
tej chwili już nie grzesz”. Najpierw okazał miłosierdzie, a następnie – niewłaściwe zachowanie nazwał jednoznacznie grzechem.
Wreszcie trzeba podkreślić, że powrót do pierwotnych znaczeń wyraża się w wysiłku wychowawczym względem młodego pokolenia. Można powiedzieć, iż współcześnie trwa walka o dusze i umysły młodego
pokolenia. Wystarczy w tym względzie przywołać realizowane w oparciu o ideologię gender programy w tzw. równościowych przedszkolach.
W kontekście tych zagrożeń rodzice winni stale uświadamiać sobie ich
podstawowe prawo do wychowania dzieci. Z kolei placówki edukacyjne winny zdawać sobie sprawę z tego, że funkcjonują na zasadzie pomocniczości, wspierając jedynie rodziców w procesie wychowawczym.
Rodzice i wspierający ich pracownicy placówek oświatowych winni
dążyć do przekazywania dzieciom, już na etapie najwcześniejszych lat,
pierwotnych znaczeń takich pojęć jak: mężczyzna, kobieta, małżeństwo, rodzina. Na późniejszym etapie rozwoju można wyjaśniać takie
pojęcia jak aborcja, eutanazja, in vitro, konkubinat, masturbacja i wiele
innych.
Kończąc niniejsze rozważania, należy stwierdzić, że niezwykle ważny jest powrót do pierwotnych znaczeń wielu podstawowych pojęć, które
dziś ulegają różnym przekształceniom i modyfikacjom. Powrót do podstawowych znaczeń jest faktycznie powrotem do prawa naturalnego, do
porządku stworzonego przez Boga.
DYSKUSJA
Jak przeciwdziałać zmianom znaczeń słów i pojęć? Przede wszystkim
należy dbać o odpowiednie słownictwo. Przykładem może być wystąpienie Kai Godek w Sejmie RP we wrześniu b.r. na temat zakazu aborcji eugenicznej. Był to społecznie ważny moment, po którym społeczeństwo już
nie jest takie, jakie było przed jej wystąpieniem. Terminy aborcja i przerywanie ciąży (użyte w encyklice „Evangelium Vitae”) mogą być używane,
ale zawsze należy podkreślać, że jest to zabijanie dzieci.
34
Prelegent odpowiadał na pytania dotyczące opieki paliatywnej, uporczywego utrzymywania przy życiu oraz stosowania środków przeciwbólowych. Obecnie cały program medycyny paliatywnej jest bezpieczny.
Ważne są z jednej strony precyzyjne zapisy prawa, a z drugiej strony właściwa edukacja środowiska medycznego i prawniczego – nie tylko czysto
techniczna, biologistyczna. To, czego bardzo potrzeba adeptom medycyny
i wszystkich tzw. „wąskich” dziedzin, to powrót do integralnej wizji człowieka.
Na pytanie, kto stoi za gender, aborcją, eutanazją czy in-vitro, prelegent odpowiedział, że w wymiarze teologicznym – szatan. Natomiast
w wymiarze czysto ludzkim – struktury zła, których nie można traktować
anonimowo. Odpowiedzią jest budowanie struktur dobra.
35
Prof. zw. dr hab. Wojciech Świątkiewicz
Zakład Socjologii Wiedzy, Wydział Nauk Społecznych,
Uniwersytet Śląski
Wolność religijna – zgoda na manifestację.
Obecność chrześcijan w życiu publicznym.
Niektórzy uważają, że należy się kryć ze swoimi przekonaniami religijnymi. Tymczasem, jeśli się godzimy na wolność religijną, musimy
się też zgodzić na możliwość uzewnętrzniania tych przekonań. Chodzi tu
np. o możliwość wieszania krzyża w miejscu pracy, o zgodę na obecność
w przestrzeni życia publicznego religijnych wartości, praktyk religijnych,
symboli religijnych.
„Wolność religijna – zgoda na manifestację” – taki temat został
przede mną postawiony do prezentacji w kontekście socjologicznym. Dookreślam go poprzez dopisanie podtytułu: „Obecność chrześcijan w życiu
publicznym”. To dopisanie jest z jednej strony doprecyzowaniem problematyki, a z drugiej strony ukazuje też kontekst, w jakim chcę temat
zaprezentować. Moją wypowiedź traktuję jako krótkie wprowadzenie do
dyskusji, która jest przewidziana wokół tego tematu.
Obecność chrześcijaństwa w życiu publicznym, także problem zgody czy przyzwolenia na manifestację chrześcijańskich symboli religijnych jest tak dawny, jak dawne jest chrześcijaństwo. Można z pewnością uznać, że cała historia chrześcijaństwa toczy się wokół „krzyża”
jako symbolu chrześcijaństwa, chrześcijańskiej kultury i jej obecności
w życiu publicznym. Krzyż symbolizuje wszystko, co chrześcijańskie,
jest czytelnym znakiem rozpoznawczym i zarazem syntezą chrześcijaństwa: dla chrześcijan jest „bramą zbawienia”1, dla innych, kulturowo
 Zob. piękny i przejmujący zarazem wiersz Cypriana Norwida: „Krzyż i dziecko”:
1
– Ojcze mój! twa łódź Wprost na most płynie –
Maszt uderzy!...wróć... Lub wszystko zginie. 2
Patrz! Jaki tam krzyż, Krzyż niebezpieczny –
Maszt się niesie w z-wyż, Most mu poprzeczny –
36
czy religijnie obcych: symbolem niezrozumienia, nietolerancji, wrogości, pogardy, walki. Przywołane tu „określenia” są zaczerpnięte ze
współczesnej codzienności, z łatwością odnajdziemy je w prasie, telewizji, Internecie, w programach politycznych, socjalnych, wychowawczych.
Przyjmując perspektywę socjologiczną, skupimy się na współczesności, na współczesnej kulturze, w której chrześcijaństwo istnieje, którą współtworzy i której oddziaływaniu podlega. Religia i kultura są ze
sobą ścisłe powiązane, a Jan Paweł II wielokrotnie przywoływał tezę, że
„wiara, która nie staje się kulturą, nie jest wiarą w pełni przyjętą, głęboko
przemyślaną i konsekwentnie realizowaną w życiu”.
Zatem najpierw krótka refleksja podejmująca odpowiedź na pytanie,
co jest specyficznego we współczesnej kulturze, co skłania do podejmowania na nowo tematu obecności chrześcijan i chrześcijańskich
symboli religijnych w życiu publicznym ujmowanym w perspektywie
wolności religijnej.
Kultura porównywalna jest niekiedy do zwierciadła, w którym człowiek może się przeglądać w swoich wytworach: literaturze, muzyce, obyczajach, wierzeniach religijnych, w sposobach wyrażania własnej religijności w życiu prywatnym i w publicznych przestrzeniach życia społecznego, kondycji rodziny, stosunku wobec dzieci i starszych, wobec słabych
i mocnych, wobec przyjaciół i osób o podobnych zainteresowaniach, wobec władzy i politycznego czy społecznego zaangażowania.
Kultura tworzy ramy, w obrębie których członkowie kulturowej
wspólnoty, uczestnicy wzajemnych oddziaływań czerpią interpretacje
z tradycją chronionego i intersubiektywnie podzielanego zasobu wiedzy
(wartości) po to, by porozumieć się co do swojej sytuacji i na tej podsta3
– Synku! Trwogi zbądź: To znak - zbawienia; Płyńmy! bądź co bądź –
Patrz, jak? Się zmienia... *
Oto – wszerz i w z-wyż Wszystko – toż samo. *
– Gdzie się podział k r z y ż? *
– Stał się nam bramą
37
wie zmierzać poprzez działania do realizacji swych partykularnych interesów (celów)2. „Kultura jest kultem wartości”3.
Można postawić tezę, że chrześcijaństwo jest wypychane z przestrzeni kultury i życia publicznego, ale … samo się również z niej wycofuje.
Współczesny socjolog religii Jose Casanova w refleksji nad kondycją
kultury europejskiej podkreśla, że problemy „religijne” drażnią świeckich
Europejczyków właśnie dlatego, że służą one rozpalaniu „tlących się węgli” chrześcijańskiej tożsamości, jednocześnie potwierdzając szeroko podzielaną opinię, że najlepiej byłoby wypędzić religię ze sfery publicznej,
aby stłumić namiętne konflikty oraz nieracjonalne podejście, które, jak się
twierdzi, religia wprowadza do polityki. Jak pisze Jose Casanova: „Niezdolność do otwartego uznania chrześcijaństwa jako jednego z konstytutywnych elementów europejskiej kultury i tożsamości politycznej może
oznaczać także, że Europejczycy tracą historyczną możliwość dodania
trzeciego, ważnego pojednania do już osiągniętych pojednań między protestantami a katolikami oraz między toczącymi dawniej wojnę państwami.
Byłaby to możliwość zakończenia starych walk wokół oświecenia, religii
i sekularyzmu”. W rozwinięciu tych uwag J. Casanova dodaje, że widoczne „uprzywilejowanie europejskich, świeckich tożsamości i świeckiego
samozrozumienia w genealogicznej afirmacji powszechnych wartości
europejskich, takich jak: godność człowieka, równość, wolność i solidarność, mogą nie tylko przeszkodzić zyskaniu pełnego zrozumienia genezy
tych wartości, ale także zatrzymać krytyczne i refleksyjne samozrozumienie świeckich tożsamości europejskich 4.
Najważniejsze rysy kultury współczesnej można ująć w kategoriach
„aksjologicznej wichrowatości”. To oczywiście metafora. Wichrowatość
jest symbolem zmienności, niestałości, różnych prędkości, dynamiki, rozproszenia, wypędzenia, przepędzenia na cztery wiatry niekiedy, brutalnie,
bezpardonowo, bezwzględnie i bezpowrotnie.
Do głównych nurtów przemian aksjologicznych kultury współczesnej można zaliczyć za Januszem Mariańskim:
2
 Zob. Jurgen Habermas: Teoria działania komunikacyjnego. T. 2. Przyczynek
do krytyki rozumu funkcjonalnego, tłum. A. M. Kaniowski, przekł. Przejrzał M. J.
Siemek. WN PWN, Warszawa 2002, s. 391.
3
 Andrzej Tyszka: Kultura jest kultem wartości. Wydawnictwo ANTYK Marcin
Dybowski. 1999.
4
 Jose Casanova: Sytuacja religijna w Europie. Tekst referatu zaprezentowanego europejskim prowincjałom zakonu jezuitów podczas ich spotkaniu w 2012 roku
w Portugalii. Tłum. P. Gwadera SJ.
38
1. Dyferencjację społeczną polegającą na uniezależnianiu się różnych
sfer życia społecznego (rodzina, gospodarka, praca, kultura, nauka, polityka, religia, itp.), które wprawdzie oddziałują na siebie, ale w sensie
normatywnym i behawioralnym stają się od siebie niezależne. W tym sensie religia ze swoją społeczno-moralną doktryną pozostaje (ma pozostawać!) we właściwej sobie kościelnej przestrzeni, której sygnaturą staje się
prywatyzacja i kruchtoizacja, a w pewnej fazie tych procesów także eliminacja z przestrzeni kulturowych wartości. Jose Casanova, przywołując
debaty wokół europejskiej konstytucji, wskazuje na zjawisko publicznego
kontestowania religii. Miejsce religii, także symboli religijnych jest w kościele. Znane są liczne spory o obecność krzyża w przestrzeni publicznej,
np. szkoły. Przypomnę orzeczenie Wielkiej Izby Trybunału w Strasburgu,
który w procesie odwoławczym rządu włoskiego ostatecznie potwierdził
prawo umieszczania krzyży w przestrzeni publicznej szkoły, uznając, że
krzyż jest symbolem pasywnym, a jego obecność w szkole nie jest powiązana z obowiązkiem nauczania religii chrześcijańskiej.
To trafna ilustracja tej tezy o „dyferencjacji społecznej”, w gruncie
rzeczy aksjologicznej segregacji różnych dziedzin życia społecznego.
Krzyż może być obecny w szkole, ponieważ nie uczestniczy w „obowiązku nauczania”, które jest zadaniem szkoły, jako instytucji kształcenia i wychowania. W myśl takiej interpretacji krzyż należy do innego
porządku aksjologicznego niż nauczanie i wychowanie. Zwróćmy też
uwagę na redefinicję chrześcijańskiego symbolu religijnego. Symbol
pasywny to w kategoriach socjologicznych symbol religijny opuszczony. Symbol opuszczony to taki, który nie jest niezdolny do przemiany
tych, którzy go doświadczają. W ostateczności, taki zabieg przesunięcia
semantycznego oznacza całkowicie odmienne pojmowanie i doświadczanie krzyża, jako symbolu religijnego chrześcijan, pozbawiającego go
fundamentalnych religijnych odniesień. Krzyż jako „symbol pasywny”
nie jest już chrześcijańską „bramą zbawienia”, czyli zatraca swoje religijne znaczenie.
2. Deinstytucjonalizację oznaczającą, że świat instytucji posądzany jest
o fasadowość, skostnienie i bezosobowość, nieadekwatność wobec współczesnych wyzwań. Pogłębia się roszczenie autonomii względem instytucji; strażników wartości i norm na rzecz ich selektywnego wyboru i dopasowania do indywidualnych, podlegających różnokierunkowym zmianom
projektów życia. Delegitymizacji poddany zostaje instytucjonalnie modelowany aspekt religijności określany mianem kościelności, w konsekwen39
cji przyjmujący też postacie wiary bez przynależności5 czy przynależności
bez wiary6, religii obok Kościoła. Kościół jako instytucja religijna i wartości religijne zostają wycofane z przestrzeni publicznej. Sekularyzacja
oznacza, że w publicznych przestrzeniach życia społecznego (w biurach,
urzędach, zakładach pracy, szkołach) nie ma przewidzianego miejsca na
symbole religijne, a ich pojawienie się wzbudza kontrowersje i agresję.
Świątynią nowoczesnego człowieka staje się jego umysł z łatwością i powierzchownie wchłaniający rozmaite, czerpane z różnych tradycji i często
sprzeczne ze sobą religijne doktryny czy praktyki kultu, marginalizując
ideę Kościoła jako depozytariusza i strażnika religijnej wiary i wspólnotowego doświadczenia wartości religijnych oraz marginalizując i „upłynniając” jego rolę w podmiotowym aspekcie i zewnętrznym profilu religijnych procesów legitymizacji społecznego świata7. Badania socjologiczne
w różnych krajach europejskich wskazują niewątpliwie na descendencję
praktyk religijnych, czyli kontestację kościelnego modelu religijności
i wspólnoty religijnej jako wartości. Odmiennym rytmom, także wzrastającym, podlegają natomiast przeobrażenia postaw wobec wiary religijnej
jako wartości8.
Towarzyszący sekularyzacji stary i oswojony już antyklerykalizm
przeradza się w antychrześcijaństwo. Adaptabilne chrześcijaństwo, które
– w niektórych swych nurtach – zgadza się na wszystko i jest kompatybilne ze wszystkim, staje się właściwie zbędne, tym bardziej w swych
zinstytucjonalizowanych przejawach.
3. Pluralizm kulturowy określany jako podstawowa zasada organizacji
współczesnego społeczeństwa, wartość nadrzędna i obok zmienności traktowanej jako autoteliczna wartość, główny wyznacznik nowoczesności.
Różnorodność wartości zdaje się przegrywać w doświadczeniach życia
codziennego z wartościami uniwersalnymi, stabilnymi, międzypokoleniowo transferowanymi, które mają swoje uzasadnienie w religii. Kulturowy
5
  Grace Davie; Religion in Great Britain since 1945: believing without belonging. Cambridge – Oxford: Blackwell Publishers. 1994.
6
 D. Harvieu-Leger: Religia jako pamięć. NOMOS. Kraków 1999.
7
 Szerzej kwestie podmiotowych i przedmiotowych aspektów procesów legitymizacji religijnej omawiam w książce pt. „Między sekularyzacja i deprywatyzacją.
Socjologiczne refleksje wokół polskiej religijności w kontekście europejskim”,
Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego. Katowice 2010, rozdz. 1.
8
 Jochen Hirschke: „Secularization of Consciousness” or Alternative Opportunities? The Impact of Economic Growth on Religious Belief and Practice in 13 European
Countries. “Journal of the Scientific Study of Religion” (2013), 52(2), s 410–424.
40
pluralizm wprowadza instytucje religijne na wspólny rynek z dobrami
światopoglądowymi, na którym religijne tradycje stają się artykułami konsumpcyjnymi, a kościoły miejscami dokonywania transakcji. Kościół jako
depozytariusz wiary religijnej znajduje się w sytuacji konkurencyjnych
światopoglądów, instytucji, czy wzorów kulturowych. Osłabione zostają
jednoznacznie brzmiące i bezalternatywnie nauczane kryteria wartościowania i decyzji moralnych (np. w kwestii prawa do życia, które nie tyle
jest prawem religijnym, co prawem człowieka). Laicyzacja oznacza właśnie eliminację pierwiastków religijnych z subiektywnego sposobu wartościowania, z podejmowanych wyborów życiowych, ze stylu życia. „Moja
wiara to mój własny prywatny głos”. Na podstawie licznych badań socjologicznych Janusz Mariański formułuje wniosek, że orientacje moralne Polaków, zwłaszcza młodych, kształtują się często poza sferą etosu ogólnych
obowiązków, jak i poza sferą wpływów religii. Pragmatyczny rozsądek
zastępuje moralność religijną. Jeżeli nawet religijne wzorce moralne nie
są odrzucane wprost, to jednak nie ceni się ich zbyt wysoko. Etyka religijna traci moc unifikującą w społeczeństwie. Ludzie nie wiedzą do końca,
co jest dozwolone, a co niedozwolone w moralności. Pluralizm wymusza
wybór wartości zarówno tych, które regulują sferami życia emocjonalnego
(rodzinnego), jak i tych, które poszukują sensu życia w przesłaniu religijnym. „Pluralizm radykalny, tolerancyjny wobec sprzecznych wartości
i norm, sprawiający wrażenie, że wszystko jest dozwolone, jest swoistą
sygnaturą naszych czasów”9. Skutkuje on między innymi patchworkową
religijnością i postawami społecznymi, w których trudno doszukać się harmonii i konsekwencji. Dobrze ilustruje go znana z publicystycznej refleksji
postawa „ale-katolika”: „jestem katolikiem, ale…”.
4. Strukturalny indywidualizm niosący ze sobą falę radykalnej prywatyzacji jednostkowych decyzji, co pociąga za sobą niepewność, ambiwalencję
i ryzyko, chaos i przypadkowość. Wzorce życia nie muszą być dziedziczone, lecz tworzą się według własnej reżyserii, „pod przymusem” wybierania
bez oparcia w pewności wartości trwałych legitymizujących podejmowane
wybory. Wybór nie jest już tylko szansą, ale – jak to określa Peter Berger –
„heretyckim imperatywem”10. W płaszczyźnie normatywnej wzmacnia go
reguła alternacji jako kategoria wzoru kultury, ukazująca sposoby i warun J. Mariański, Młodzież między tradycją a ponowoczesnością. Lublin 1995,
9
s. 31.
10
 Peter L. Berger: Der Zwang zur Haresie. Religion und pluralistischen Gesellschaft. Frankfurt am Main 1980, s. 34.
41
ki przechodzenia między różnymi, często sprzecznymi systemami aksjologicznymi, religijnymi i rozmaitymi typami osobowości11.
Przymus wybierania oznacza strukturalnie wymuszoną indywidualizację stosunku do wartości i symboli religijnych i sposobów ich ukazywania w przestrzeni publicznej. Narusza zasadę więzi ze wspólnotą religijną
identyfikowaną poprzez harmonię postaw i zachowań społeczno-religijnych oraz zasadę zaufania społecznego, ponieważ zwalnia z lojalności
wobec wspólnoty wartości. „Nie wzrasta się już w określonej tradycji,
która posiada swoją oczywistą ważność i obowiązywalność, lecz trzeba ustawicznie wybierać spośród wielu opcji i preferencji. Każdy może
znaleźć na rynku światopoglądowym coś, co odpowiada jego życzeniom
i potrzebom”12. Religijność nie musi już nawiązywać w swych formach
oraz przejawach do tradycji oraz wychowania, czerpiąc z aksjologicznych
zasobów kultury ukierunkowanych na promowanie indywidualizmu.
Jeśli stawiamy problem obecności katolików w życiu publicznym,
to trzeba zauważyć, że – w sensie normatywnym – jest to bezpośrednia
konsekwencja wyznawanej wiary i przynależności do Kościoła. Modyfikują i komplikują tę przynależność zasygnalizowane wyżej główne nurty
kultury współczesnej.
Warto wprowadzić subtelne rozróżnienie dwóch postaci tej obecności. Jedną z tych postaw nazywam uczestnictwem pod hasłem „jako katolik”, a drugą w formule „będąc katolikiem”.
Teoretycznie czy modelowo te dwie postacie obecności w życiu publicznym powinny być ze sobą tożsame, wzajemnie się dopełniać i ubogacać. Praktyki życia społecznego ukazują, że relacje między nimi są
jednak bardziej złożone, aż do wzajemnego wykluczania się. Ta relacja
wykluczania wywołuje jeden z najważniejszych problemów obecności
katolików w życiu społecznym. Jest przedmiotem kontrowersyjnych opinii i ocen, budzi niezrozumienie, a niekiedy nawet zgorszenie.
Postawa partycypacji w formule „jako katolik” zakłada społecznie
widoczne, publiczne prezentowanie własnej religijności i kościelnej przynależności, z wykorzystaniem bogatej religijnej symboliki. W takim sensie
jest to postawa oczekiwana, a jej swobodne zachowywanie w przestrzeni
życia publicznego jest miarą poziomu demokratyzacji życia społecznego.
Przykładem może być zachowywany zwyczaj „przeżegnania się” przed
 Peter Berger: Zaproszenie do socjologii. PWN LOGOS. Warszawa 1988,
11
s. 61.
12
 J. Mariański: Religijność społeczeństwa polskiego w perspektywie europejskiej. Próba syntezy socjologicznej. NOMOS. Kraków 2004, s. 61.
42
mijanym kościołem lub przydrożna kapliczką czy zawieszanie krzyża
w miejscu pracy.
Może przeradzać się jednak w zachowania rytualne, profanizujące
przejawy życia religijnego podporządkowane wspomnianej wyżej regule
dyferencjacji społecznej. Sprzyja instrumentalizacji wartości religijnych,
np. do celów politycznych, koniunkturalnych, obyczajowych. Może być
wyrazem demonstracji postaw religijnych traktowanych jako ornamentacja uroczystości rodzinnych, stowarzyszeniowych, zawodowych czy narodowych; wartości i symboli uznawanych, przyjmowanych i zachowywanych pod presją tradycji, opinii społecznej, spodziewanych korzyści,
a niekoniecznie wartości odczuwanych, czyli takich, które w osobisty,
niekoniunkturalny sposób są doświadczane i praktykowane.
Postawa partycypacji w życiu publicznym w formule „będąc katolikiem” wskazuje na te cechy przeżywania własnej religijności, zgodne
z depozytem wiary, które rozciągają się na różne dziedziny życia człowieka, tworząc osobowość człowieka wiary. Obecność w życiu publicznym
nie aktualizuje się pod chrześcijańskimi hasłami i sztandarami, lecz jest
świadectwem życia „namaszczonego krzyżem”13, żeby przywołać niezwykle trafne określenie papieża Franciszka. Własna religijność traktowana może być też jako sprawa „prywatna”, nie wymagająca widocznego
prezentowania w przestrzeniach życia społecznego: w szkole, w zakładzie
pracy, na ulicy, itp. Jej wyrazem jest świadectwo życia, czy, używając
socjologicznej terminologii, styl życia, w którym przeżywane wartości religijne stanowią istotne motywacje podejmowanych działań, lub ich cel,
jak również leżą u podłoża kryteriów ocen i życiowych wyborów.
Przyglądając się praktykom życia społecznego, można postawić tezę,
że cechują nas obawy przed świadectwem, że zgadzamy się na „kruchtoizację”.
Obawy przed obecnością w życiu publicznym wyrastają z:
– w starszym pokoleniu z doświadczeń minionych lat, kiedy rozmaite przejawy religijnego świadectwa (chrzest dziecka, udział w niedzielnej
mszy św., w procesji Bożego Ciała, w pielgrzymce, etc.) spotykały się z politycznymi czy administracyjnymi represjami motywowanymi przesłankami marksistowsko-leninowskiej filozofii. Proces ten określa się też mianem
sterowanej przez państwo laicyzacji i sekularyzacji. Można postawić tezę,
że propagowane i narzucane wówczas normy życia społecznego, które eliminowały wartości religijne z przestrzeni życia publicznego i indywidu Vatican Radio Newsletter 2013/09/27.
13
43
alnej mentalności, zostały oswojone i na zasadzie przyzwyczajenia zaakceptowane. Ich konsekwencją jest społeczne przyzwolenie i akceptacja dla
segregacji przestrzeni religijnej i przestrzeni publicznej. Miejsce religii jest
w kościele i ewentualnie w domu. To jest przestrzeń, w której praktykowanie wiary religijnej zostało oswojone i uznane za oczywiste, naturalne, nie
budzące wątpliwości. Poza kościołem i domem te same postawy i zachowania religijne budzą dystans, są marginalizowane lub wręcz odrzucane.
Z przestrzeni publicznej wypychane są stanowiące niegdyś także jej
kulturowy koloryt zachowania czy praktyki religijne. Kto dziś pamięta
postać księdza ubranego w sutannę i komżę z bursą na piersiach, który
– poprzedzony ministrantem w komeżce i kołnierzu, wyposażonym w latarenkę i dzwonek – szybkim krokiem podążał do chorego. Ludzie się
zatrzymywali, czynili znak krzyża, klękali.
– w życiu młodszych pokoleń spotykamy się z wyraźnym współcześnie doświadczeniem wypychania wszystkiego, co religijne z przestrzeni publicznej. Dominujące (mainstreamowe) nurty współczesnej kultury
marginalizują wartości chrześcijańskie, tworząc standardy kulturowej czy
politycznej poprawności wykluczające odniesienia religijne lub je negatywnie stygmatyzują. Tworzą złożone i wyrafinowane formy symbolicznej przemocy, immunizując umysł na wolność wyboru, naznaczając „niepokornych” epitetami sytuującymi ich w przestrzeni społecznej ekskluzji
i ośmieszenia. Znane są z doniesień informacyjnych przypadki dyskryminacji pracowniczej spowodowanej eksponowaniem chrześcijańskich
symboli religijnych i przypadki przyzwolenia dla znieważania religijnych
symboli. Podejmowane są decyzje polityczne wykluczające odniesienia
do wartości chrześcijańskich z aktów prawnych. W system edukacyjny
wprowadza się treści kwestionujące podstawowe wartości chrześcijańskie (wartość życia ludzkiego, sens trwałej rodziny, etc), podejmowane
są decyzje znoszące święta chrześcijańskie, zamieniające dla przykładu
Boże Narodzenie na Zimowe Święto Światła. Eksponowana jest polityka
fasadowej demokracji i zniechęcania obywateli do obywatelskiego zaangażowania wokół celów i wartości nie ulegających regułom politycznej
poprawności. Polityka z pojęcia opisującego bogactwo sposobów obywatelskiego zaangażowania w budowę i obronę dobra wspólnego przekształciła się praktykach językowych w epitet pejoratywnie naznaczający,
stygmatyzujący, a nawet wykluczający wszystkie te formy zaangażowania, które nie znajdują akceptacji w nurcie władzy. Podejmowane są inicjatywy legislacyjne zmierzające do wykluczenia Kościoła z możliwości
wypowiadania się na tematy społeczne.
44
W pokoleniu starszym „obawy przed obecnością chrześcijan w życiu
publicznym” zakorzenione są w przyzwyczajeniu, wśród młodszych wyrastają z lęku przed wykluczeniem spowodowanym naruszeniem politycznej czy kulturowej poprawności.
Konkluzje
Nikt nie może się zwolnić z odpowiedzialności za życie społeczności,
której jest członkiem. Owszem, może trwać w poczuciu „niewolniczej niewinności” karmiącej się złudnym przekonaniem, że to „inni”, „oni” odpowiedzialni są za podejmowane wybory i życiowe decyzje. Każdy człowiek,
swoją obecnością i zaangażowaniem, a nawet biernością, czy wycofaniem
uczestniczy w kształtowaniu oblicza społeczności. Wiele badań socjologicznych jednoznacznie wskazuje, że głębsze zaangażowanie religijne wyraża
się także w różnych formach obecności w przestrzeniach życia publicznego.
Problem polega na tym, jak upowszechnić integralnie pojmowany sposób
udziału w życiu publicznym, pokonujący nieprzychylne struktury politycznej poprawności, otwierający szeroko bramy kościelnej kruchty i wprowadzający wartości oraz symbole religijne w codzienne rytmy społecznego
życia, nie zatracając harmonii między postawą „zaangażowanego katolika”
i postawą „człowieka wiary”. Jak pokonać barierę segregacji aksjologicznej
zamykającej chrześcijaństwo w obrębie kościelnych murów, odbudować
nadszarpnięty autorytet instytucji Kościoła, przekroczyć barierę prywatności w społecznym, czyli wspólnotowym świadectwie religijnej wiary,
zbudowanym na ugruntowanym akcie świadomych, intencjonalnych codziennych wyborów, nie ulegając natręctwu błyskotliwych swoją sezonową
atrakcyjnością ofert „łatwego życia”. Alternatywą pozostaje przyzwolenie
na postawy dystansu czy znieczulenia, zgoda na marginalizację religijnych
wartości i wycofanie ich z życia publicznego, w efekcie sprzyjająca konwersji na nową „świecką religię”, z łatwym do przewidzenia efektem końcowym owej transformacji polegającym na „eliminacji konwertyty”, który
już nie będzie nikomu potrzebny, „jak zrobi swoje”.
To w takiej właśnie perspektywie odczytać można zachęcanie papieża Franciszka do aktywnego udziału w życiu publicznym, czyli do angażowania się w politykę. „Nikt z nas nie może powiedzieć: «Mnie to nie
obchodzi, to oni rządzą...». O nie, ja jestem odpowiedzialny za ich rządy
i muszę czynić, co się da, by rządzili dobrze, i muszę robić, co w mojej
mocy, uczestnicząc w polityce. Polityka, jak powiada nauka społeczna
Kościoła, jest jedną z najwznioślejszych form miłości, ponieważ oznacza
45
służbę dobru wspólnemu. Nie można zatem umywać rąk. Wszyscy muszą
coś z siebie dać! (…) „Dobry katolik miesza się do polityki, dając z siebie
co najlepsze, aby rządzący mógł rządzić – powiedział Papież. – Jednak co
takiego najlepszego możemy dać rządzącym? Modlitwę! I o tym właśnie
mówi Paweł, zalecając modlić się «za wszystkich ludzi: za królów i za
wszystkich sprawujących władzę». Ale, ktoś powie, przecież to zły człowiek, powinien skończyć w piekle... Módl się za niego, by mógł rządzić
dobrze, by kochał swój naród i jemu służył, by nabrał pokory! Chrześcijanin, który nie modli się za rządzących, nie jest dobrym chrześcijaninem!
Ale jak tu się modlić za takiego, który mi nie pasuje...? Proś, aby się nawrócił! Trzeba jednak modlić się. I nie ja to mówię, ale św. Paweł, Słowo
Boże”. Vatican Radio Newsletter 2013/09/16
DYSKUSJA
Prelegent, odnosząc się do terminu „sekularyzacja”, zwrócił uwagę,
że niektóre sektory życia społecznego pozbawiane są pierwiastków religijnych. Sekularyzacja to wycofanie się religii jako wartości i religii jako
instytucji z przestrzeni życia publicznego. Laicyzacja łączy się częściej
z mentalnością. Człowiek zlaicyzowany to ten, który w swoich wyborach
nie bierze pod uwagę czynnika religijnego.
Umiejętne korzystanie z wolności, to również uczestnictwo w niedzielnej mszy św. Wiele osób zapisując się na wycieczkę, nie zadaje organizatorom pytania, czy będzie możliwe uczestnictwo w niedzielnej
mszy św. oraz bezmięsny posiłek w piątek. Wiara została sprowadzona do
sfery prywatności, rodzinności. I tym niektórzy „usprawiedliwiają” fakt
nie uczestniczenia we mszy podczas wycieczki – kiedy opuszczam dom,
normy prywatności zostają zawieszone, takie są przyzwyczajenia. W sytuacji, gdy znajdujemy się w przestrzeni publicznej, nie potrafimy w nią
włączyć pierwiastków religijnych, bo obawiamy się naruszenia przyzwyczajeń, bądź też nie potrafimy sobie poradzić z poprawnością polityczną
czy kulturową.
Na uwagę, że starsze pokolenie zaczyna się wycofywać z upubliczniania wiary prelegent stwierdził, że starsze pokolenie stara się religię
zatrzymać w kruchcie. Młodzi z kolei uważają, że nie wypada publicznie
wykonywać gestów religijnych. W tym przypadku jest to konsekwencją
normy poprawności politycznej.
Obecność katolików w życiu publicznym powinna być zbudowana na
głębokiej religijności.
46
Rada Ruchów Katolickich
Archidiecezji Katowickiej
Strona w Internecie: www.rrkak.archidiecezja.katowice.pl
E-mail: [email protected]
Dyrektor Wydziału Duszpasterstwa Ogólnego
Ks. Roman Chromy
E-mail: [email protected]
Zarząd RRKAK
Przewodniczący Rady
Antoni Winiarski
E-mail: [email protected]
Zastępca Przewodniczącego Rady
Andrzej Grabarski
E-mail: [email protected]
Sekretarz Rady
Monika Owsianka
E-mail: [email protected]
47
Spis treści
Przesłanie uczestników Kongresu������������������������������������������������������������� 3
Program Kongresu������������������������������������������������������������������������������������ 4
Homilia arcybiskupa katowickiego Wiktora Skworca ����������������������������� 5
Ks. dr Henryk Olszar
Dwa tysiące lat obecności chrześcijaństwa w świecie���������������������������� 10
Mec. Bartosz Kownacki
Katolik nie może być obojętny. Prawne aspekty obrony wiary�������������� 21
Ks. dr hab. Antoni Bartoszek
Powróćmy do pierwotnych znaczeń������������������������������������������������������� 27
Prof. zw. dr hab. Wojciech Świątkiewicz
Wolność religijna – zgoda na manifestację. Obecność chrześcijan
w życiu publicznym�������������������������������������������������������������������������������� 36
Rada Ruchów Katolickich Archidiecezji Katowickiej��������������������������� 47

Podobne dokumenty