polecamy - e

Transkrypt

polecamy - e
4
22–28 LIPCA 2013
FOT. R
F
RE
EU TE
ER
R S/
S/F
F OR
RUM
UM/A
POLECAMY
CT O IM
CTION
M AGES/
GES/
GE
ES T ON
ONY
NY
Y O ’B
’
RIEN
KRYMINAŁ NA LATO
47–72
Ž[
9
PRZEGLĄD TYGODNIA
KORSUN CHILI KORSUN
MICHAŁ KORSUN, PAWEŁ KORSUN
TYSIĄCE ZNAKÓW
10
ŚWIETLIK W SIECI
12
MISZMASZ
14
WYCINKI WARZECHY
15
15
41
ROBERT MAZUREK, IGOR ZALEWSKI
10
KRZYSZTOF FEUSETTE
DOROTA ŁOSIEWICZ
ŁUKASZ WARZECHA
WYWIAD Z MATEUSZEM DAMIĘCKIM
JOLANTA GAJDA-ZADWORNA
TRENDY I OWĘDY
RYSZARD MAKOWSKI
Ž[
NIEWIDZIALNA RĘKA WŁADZY
STANISŁAW JANECKI
NIEUDANY HAK W ELBLĄGU
20 ANDRZEJ
RAFAŁ POTOCKI
Ž[
Z MAŁGORZATĄ BOJANOWSKĄ
28 PIOTR ZAREMBA
TEMAT TYGODNIA
22–28 LIPCA 2013
74
ROZMOWA Z MARIĄ NUROWSKĄ
77
ZE SCENY I ZZA KULIS
77
ZAREMBA PRZED TELEWIZOREM
78
AKTORA ZATRUDNIĘ
ROSJA ODBUDOWUJE POTĘGĘ
96 GRZEGORZ KOSTRZEWA-ZORBAS
TOMASZ ZBIGNIEW ZAPERT
AUTOREKLAMY
100 TRIUMF
PIOTR CYWIŃSKI
ADAM CIESIELSKI
Ž[
GOSPODARKA
PIOTR ZAREMBA
POD OCHRONĄ
102 AFERA
ANNA RACINIEWSKA
KAMILA ŁAPICKA
KLIMATY LATA MIŁOŚCI
80 ADAM
CIESIELSKI
105 MOTORYZACJA
KRZYSZTOF MICH
JAK POWRACAĆ W WIELKIM STYLU
82 ŁUKASZ
ADAMSKI
ODZYSKAĆ BANKI
106 JAK
JANUSZ SZEWCZAK
ało kto wie, że w czasie kampanii wyborczej o prezydenturę Elbląga Donald
Tusk był w mieście trzy razy. Dwa razy
przyjeżdżał z hałasem i na otwarte spotkania.
Ale raz, w poniedziałek 1 lipca, w przerwie pomiędzy I i II turą, przyjechał po cichu. Głównym
punktem narady było spotkanie ze sztabem PO.
W tym pół godziny rozmawiał za zamkniętymi
drzwiami z kandydatką Platformy na prezydenta miasta Elżbietą Gelert. – Po tej rozmowie
wyszli bardzo zadowoleni i pełni optymizmu,
choć sytuacja po I turze nie dawała specjalnych
nadziei na zwycięstwo. Wyglądało to tak, jakby
mieli coś w zanadrzu – twierdzi jeden z naszych
rozmówców. Dodaje, że Gelert dawała wtedy
współpracownikom wyraźnie do zrozumienia,
że na pewno nie przegrają, bo premier osobiście
zdecydował o rzuceniu do walki wszelkich zasobów, dużych pieniędzy i zastosowaniu każdego
możliwego chwytu. Dwa dni później polityczną
Polskę zelektryzowała informacja, iż w Internecie pojawiły się taśmy, które mają skompromitować kandydata PiS Jerzego Wilka. Platforma
stwierdziła, że nie ma z nimi nic wspólnego.
Z naszego dwutygodniowego śledztwa wynika
jednak co innego.
Ważna bitwa
Uderzenie taśmami
W środę 4 lipca elbląska kampania wydaje się
spokojnie zmierzać do końca. Do wyborów zostały zaledwie trzy dni. Nagle wybucha bomba.
Serwis Elblag.net donosi, w napisanym jak partyjna ulotka, niepodpisanym materiale: „Cała
prawda o Jerzym Wilku. Sensacyjne nagranie
w Internecie”. Tym tropem idą inne media. Od
„Gazety Wyborczej” przez portale internetowe
po tabloidy wszyscy tytułują swoje informacje znanym z przeszłości, z prowokacji TVN
i Renaty Beger hasłem, iż oto mamy „taśmy
prawdy”. Do gry wchodzą też wielkie ogólnopolskie telewizje, bezrefleksyjnie powielając
nagrania. Nikt nie pyta o ich źródło pochodzenia ani o montaż. Nikt też nie dopytuje, czy to
nie powtórka ze sprawy Anny Jaruckiej z roku
2005, kiedy ludzie służb związani z PO hakami
wyeliminowali z prezydenckiej walki Włodzimierza Cimoszewicza.
Na czym polegać ma prawda tych „komprmateriałów”? Na kilku wulgarnych słowach i sugestii, iż Jerzy Wilk miał jakiś związek z kampanią
zmierzającą do odwołania poprzedniego prezydenta Nowaczyka. To ważny wątek, jeszcze do
niego wrócimy. Na razie jednak warto sprawdzić, jak powstały owe taśmy. Co zawierały?
Z naszego śledztwa wynika, że to kompilacja kilku nagrań, z różnych spotkań. W sumie
całość trwa aż 8 godz. i jak twierdzą niektórzy
nasi rozmówcy, zostanie jeszcze w przyszłości,
w dogodnym dla PO momencie, wykorzystana.
Co jest na nagraniach?
Powszechnie znane są trzy części nagrań,
które do dziś znajdują się w Internecie. Pierwsze trwa 12,5 min i pada tam słynne już sformułowanie: „Mieliśmy wspólny cel: wyp…ć
tych z Platformy”. Zostało ono upublicznione
w środę 3 lipca. Następnego dnia w Internecie
pojawiły się jeszcze dwie części. Trwająca ponad 4 min, na której kandydat na prezydenta
Jerzy Wilk mówi o interesach byłego radnego
SLD Janusza Nowaka. I trzecia, 2-minutowa, na
której wspomina m.in. o załatwianiu pracy „dla
swoich” w urzędzie miejskim.
Wszyscy nasi rozmówcy jednogłośnie potwierdzają, że nagrania zostały zrobione w ciągu
kilku miesięcy i pochodzą z różnych spotkań.
TOMASZA STOCKINGERA
108 SMAKI
JOLANTA GAJDA-ZADWORNA
Główny fragment tego, które rozpoczęło „aferę
taśmową”, trwające 12,5 min, jest częściowym
zapisem rozmowy w jednej z restauracji i miało
miejsce 28 maja. Drugie to nagranie wyrywków
spotkania Jerzego Wilka z pełnomocnikiem
grupy referendalnej „Wolny Elbląg”, byłym
członkiem Ruchu Palikota, Kazimierzem Falkiewiczem. Trzecie to montaż z kilku spotkań
z pierwszej połowy bieżącego roku.
Nagrania mają jedną cechę wspólną. Świadkiem większości rozmów byli dwaj lokalni
dziennikarze, mocno jednak zaangażowani
w politykę. Pozostałych – działacze bądź byli
działacze Ruchu Palikota. Porównując daty
spotkań z uczestnikami rozmów, możemy zidentyfikować ich autora. Jest nim przedziwna
postać, nawet jak na świat polityki lokalnej.
To Sebastian Bona-Kuchejda, szef portalu internetowego Elblag24.pl oraz jego wspólnik.
Bona-Kuchejda był świadkiem prawie wszystkich rozmów, których zapisy ukazały się na
YouTube.
– Każdy, kto zna miejscowe stosunki, nie ma
wątpliwości, że to Sebastian Bona-Kuchejda
nagrał Wilka – mówi jeden z dobrze znających
temat polityków. Wszyscy też jednoznacznie
kojarzą go z Ruchem Palikota. Bona-Kuchejda
nie odpowiedział na naszą prośbę o kontakt.
110
KRAJ
22–28 LIPCA 2013
111
114
JERZY JACHOWICZ, PIOTR SKWIECIŃSKI
45
NIE WSZYSCY
PÓJDZIEMY
DO NIEBA
KRZYSZTOF LOGAN
TOMASZEWSKI
pisarz,
reporter
G
dy gaśnie dzień, a purpurowa kula
słońca chowa się za horyzontem, miliony ludzi włączają telewizyjne pudła,
a następnie siadają do kolacji. Pstryk! Pstryk!
Niech coś brzęczy. Niechaj gadające głowy zapełnią wszechobecną pustkę. Zamiast sięgnąć
po książkę, np. po biografię Leonarda da Vinci,
wolimy telewizyjny bełkot. Zamiast subtelnej
dla podniebienia greckiej sałatki wcinamy
parówki ze zmielonych resztek mięsa i kości.
Zamiast wyciszającej umysł zielonej herbaty
wybieramy piwo. Zamiast winogron lub jabłka
połykamy pasztetową lub golonkę z chrzanem.
Nowomowę w telewizorze uzupełnia bylejakość menu.
Któż jeszcze dzisiaj obserwuje wschody
i zachody słońca? Kogo wzruszają zgasłe oczy
opuszczonego dziecka, które siedzi w pokoju
pełnym zabawek? Czy potrafimy zatrzymać
się w biegu i zasłuchać w szumie wiatru?
W brzmieniu kościelnego dzwonu, który w oddali bije na Anioł Pański?
Kogo to wszystko obchodzi? – przepraszam –
„kręci”, gdyż nawet Wojciech Młynarski dał się
ponieść modzie i zapewne chcąc być nowoczesnym twórcą, zapomniał (mam nadzieję, tylko
na chwilę), że język ulicy ma niewiele wspólnego
z poezją Gałczyńskiego, Tuwima czy Cohena.
Gdy obserwuję dzisiejszy
świat, zastanawiam się, czy
ciągle jest on „dziwny”, czy
raczej nieuleczalnie chory?
Dlaczego tak wielu ludzi,
w tym współczesnych pseudotwórców, ogarnia intelektualne lenistwo, wręcz apatia? Czemu starsze pokolenie
naśladuje nastolatków mową
i zachowaniem? Naśladuje za
wszelką cenę. Zapominając
o własnej osobowości, dawnych ideałach, dzięki którym
potrafimy czasami wspiąć się
na szczyt człowieczeństwa.
Wielu z nas natychmiast umie
to wytłumaczyć. Nastąpił zanik
autorytetów. Wszystkiemu winna
nieubłagana pogoń za mamoną.
Chorobliwa konsumpcja. Wygląda mi
to na „alibi doskonałe”.
Jakiś czas temu jadłem obiad w restauracji.
Uparłem się, że będę spożywał go spokojnie,
postaram się delektować każdym kęsem jak
należy. Byłem przy domowym rosole ugotowanym po mistrzowsku na wołowym mięsie
i kurze, któremu nie brakowało marchewki,
natki i kulek pieprzu, kiedy to do środka wpadł
młody człowiek. Brudne dżinsy, przepocona
koszula, dwudniowy zarost i ochlapana błotem walizka – to widok, który wiele mówił. Już
w drzwiach rzucił do właścicielki: „Coś na ząb!
Tylko prędko, bo lecę na lotnisko!”.
Kończyłem rosół. Przede mną była wątróbka
z buraczkami i sałatą, a na deser szarlotka do-
Nie dotrą tam mordercy
fok, zabójcy psów,
cyniczni politycy, a przede
wszystkim zdrajcy
swoich ojczyzn. Prędzej
znajdzie się w nim mały
kącik dla upadłych
kobiet, kieszonkowców
i hazardzistów
mowej roboty i kompot
z truskawek. On połykał
pierogi z mięsem jak w transie. Przypominało to szaleńczy wyścig F-1. Widziałem,
jak podnosił się z krzesła i jak nie połknąwszy
ostatniego pieroga, płacił, a potem ciągnął
swą walizkę na kółkach ku wyjściu, oszalały
z pośpiechu, jakby ścigała go grupa zabójców.
Pomyślałem: podobno zdrowo jest przeżuwać
każdy kęs przynajmniej kilkanaście razy, a ty,
biedaku, będziesz miał wrzody żołądka.
Tak, wiem, natychmiast dodałem: jesteś
tanim filozofem, ale sam nie tak dawno byłeś
młody i lubiłeś żyć na pełen gaz! Tylko czym
to się skończyło?
Żeby zasłużyć na pięknie i mądrze przeżyte
życie, trzeba najpierw nauczyć się żyć. Jak
połączyć ogień i wodę – emocje z rozsądkiem
i rozumem?
Do życia nikt nas nie przygotowuje. Kiedy
mamy zaledwie pięć lat, nasi rodzice już się
rozwodzą. Stoimy w oknie i nawet nie rozumiemy, dlaczego tata odjeżdża – tym razem nie
do pracy, lecz na zawsze. Nasze krótkie dzieciństwo przypomina dwugodzinny ponury
dramat. Szybko zapalają się światła. Zamiast
rozbawieni jak po „Pół żartem, pół serio”, wychodzimy po obejrzeniu dramatu – tym razem
wyłącznie tylko dla dorosłych, którego tytuł
brzmi: „Spragnieni miłości”.
Ten obraz (przy okazji) polecam wszystkim
wrażliwcom. Opowiada o parze z Hong Kongu,
która wynajmuje mieszkanie w tym samym
domu. Oboje, on i ona, przeżywają swą samotność, gdyż ich małżonkowie są stale nieobecni.
Muzyka Michaela Galasso i reżyseria Wong
Kar-Waia to filmowa maestria.
Jak żyć? Dla kogo żyć? Czy tylko dla siebie?
– oto kilka pytań, na które warto stale poszukiwać odpowiedzi. Leżąc na plaży. Jedząc
lody w kawiarence. Jadąc metrem. Frunąc
samolotem.
Pytania, których współcześni ludzie nie lubią zadawać. Ale te pytania pojawiają się, gdy
dopada człowieka sytuacja ekstremalna: nagła
utrata pracy, choroba, rozwód, śmierć. Wtedy
stajemy się refleksyjni. Przystajemy w biegu.
Zaczynamy gwałtownie myśleć. Zadzieramy
głowę ku niebu. Pędzimy do kościoła. Zaczynamy się modlić. Nawet wówczas, choć do tej
pory wydawało się to groteskowe – odmawiamy
przed snem pacierz.
Jak godnie i mądrze przeżyć krótkie, zwariowane życie, które składa się z niezliczonej
liczby prób i pełnych nieustającej determinacji
wyborów? Co możemy uczynić, by w chwili,
gdy „przyjdzie zegarmistrz światła purpurowy”, moglibyśmy z ręką na sercu rzec: niczego nie żałuję. Spełniłem się jako rodzic,
mąż, przyjaciel. Człowiek?…
Nie wszyscy pójdziemy do Nieba. Przerażające jest to, że naszym Niebem stał się… telewizor. Bijąca z ekranów tandeta. Migotliwość
przekazu. Oraz miałkość przerywana bełkotem ludzi, którzy w istocie nie mają już nic
do powiedzenia.
Do Nieba z pewnością nie dotrą wielcy
grzesznicy. Mordercy fok, słoni i nosorożców.
Zabójcy psów. Najwięksi szubrawcy, decydujący
o losach świata – cyniczni politycy. A przede
wszystkim zdrajcy swoich ojczyzn. To paradoks, ale prędzej znajdzie się w Niebie mały
kącik dla bywalców nocnych barów i burdeli.
Upadłych kobiet. Kieszonkowców i hazardzistów. Tych ostatnich ziemia wydaje bez liku.
Kolejka do Nieba jest krótsza, niż nam się
wydaje. Schody prowadzące w obłoki są gładkie, schludne, zawsze przystrojone girlandami
z róż. Na kolejkę do Nieba są zapisy. Żeby dostać się do specjalnej księgi, nie pomogą znajomości ani wypróbowana protekcja.
Na Czyściec czekają miliony. Wnętrze Czyśćca
wybrukowane jest nikczemnością, pychą, karie-
Pewna starsza pani (po wylewie), która na
co dzień porusza się na inwalidzkim wózku,
przyznała się, że woli iść do Piekła.
„Będę w nim miała zawsze ciepło. Potrzymam
czyjeś różki, pobawię się kopytkami, będę dotykać ogonków…”.
Co do mnie – wolałbym, aby Niebo było na
ziemi. Mam nadzieję, że kiedyś to pragnienie
się spełni. Choćby za sto lat.
ROBERT MAZUREK
Z ARCHIWUM X
JERZY JACHOWICZ
KGHM I KS. LEMAŃSKI
ANDRZEJ ZYBERTOWICZ
PÓŁ WIEKU
„POLSKIEGO
BALATONU”
KAROLINA
WICHOWSKA
redaktor w Biuletynie IPN
„Pamięć.pl”
W
arszawski Węzeł Wodny, czyli
Zalew Zegrzyński, Kanał Żerański i elektrownię wodną w Dębem, oddawano do użytku w trzech ratach.
Pierwszą wstęgę przecięto 28 kwietnia 1963 r.
Wtedy swoje podwoje dla żeglugi otworzył Kanał Żerański.
„Żwir dla warszawskiego budownictwa
płynie już drogą wodną” – ogłaszał „Express
Wieczorny”. Tędy bowiem miał być przewożony żwir z Bugu i Narwi. Na pokładzie statku
„Syrena” należącego do Warszawskiej Żeglugi
HISTORIA
22–28
8 LIPCA 2013
Ž[
rowiczostwem. Tu można – w drodze wyjątku
– mieć układ. Jeśli przyniesiesz kopertę.
Za to czeluście Piekła wypełnia od wieków gigantyczny tłum. Panuje tam nieopisany tumult.
Piekło wybrukowane jest zbrodnią i zdradą.
W mojej wizji z dzieciństwa smażą się tam zwyrodniali przestępcy, lecz jest ich taka liczba, że
już na nikim nie robi to najmniejszego wrażenia.
Niestety, większość ludzi ma coś na sumieniu. Wielu z nas zawiodło. I co najbardziej
smutne – zawodzi nadal każdego dnia.
Nie wszyscy pójdziemy do Nieba. Ciekawe,
że każdy człowiek łudzi się, iż to właśnie on
tam dotrze.
Jeden z moich przyjaciół, wspaniały poeta
Andrzej Jastrzębiec-Kozłowski tak napisał dla
Skaldów, na kilka lat przed swą śmiercią:
Pójdę do Nieba
Kiedy będę chciał
Kiedyś iść trzeba
W tę najdalszą dal.
Pójdę do Nieba
Warto wiedzieć, jak
W Niebie się śpiewa
Jak się w Niebie gra.
WIELGI WSTYD DYREKTORA
HISTORIA
PRL
Ž[
REFLEKSJE
Nagrywa człowiek Palikota
O Bonie-Kuchejdzie w mieście huczało już
wcześniej. Łatwo trafić na skargi tych, którym
winny jest pieniądze. Założono nawet stronę
„Kuchejda watch”, na których poszkodowani
przez niego wylewają swoje żale. Jednak najpoważniejszym zarzutem, który do reszty popsuł
mu opinie w Elblągu, była sprawa zbiórki pieniędzy dla małego Wojtka, dziecka dotkniętego chorobą Niemanna-Picka. Z uzbieranej
dzięki akcji na swoim portalu sumy Kuchejda
sprzeniewierzył ok. 20 tys. zł, za co został skazany prawomocnym wyrokiem sądu. Zachodzi
pytanie, co człowiek jego pokroju, z tyloma
grzechami na sumieniu, robi jeszcze w życiu
publicznym miasta.
– Wśród wielu wpływowych osób wzbudza
strach – wyjaśnia jeden z miejscowych dziennikarzy. – Każdy myśli, że może mieć na niego
jakieś nagranie. W Elblągu panuje swoista psychoza związana z nazwiskiem Bona-Kuchejda.
Trzeba przyznać, że jest skuteczny – śmieje się
nasz rozmówca. Nigdy nie rozmawia bez taśmy.
Kiedy za poprzednich rządów wpadł do ratusza, by załatwić wywiad z byłym wiceprezydentem, dyskretnie nagrał nieformalną rozmowę
z ówczesną rzeczniczką ratusza Anną Kleiną.
Chwilę później była ona w Internecie.
Pod koniec maja, w dniu, w którym powstała
główna „taśma prawdy”, Bona-Kuchejda w jednej z elbląskich restauracji umówił się na spotkanie z Jerzym Wilkiem i jego zaufanym współpracownikiem, członkiem sztabu wyborczego.
– Chciał załatwić reklamy na swój portal od
pisowców i to było celem rozmowy. Trwała
FELIETONY
44
Ž[
NA KONIEC
Ž[
FOT. SHUTTERSTOCK
Skąd zainteresowanie Tuska lokalnymi w sumie
wyborami? Ważny jest kontekst. Wcześniej bowiem Platforma Obywatelska
zaliczała porażkę za porażką, a Prawo
i Sprawiedliwość krok po kroku
zwiększa przewagę w sondażach.
PO przegrywa wybory uzupełniające na senatora w Rybniku, rusza
z impetem akcja zbierania podpisów o odwołanie prezydent
Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Rządząca partia traci
też Elbląg – prezydent Grzegorz Nowaczyk wywołuje skandal za skandalem, szokuje butą
i pychą, zostaje w końcu przez
mieszkańców odwołany w referendum.
To wydarzenie musi szczególnie
niepokoić Tuska. W Elblągu Platforma
czuła się zawsze jak u siebie, uważała
to miasto za swój bastion, a PiS miało
poparcie sporo niższe niż średnia krajowa. Tusk się nie poddaje. Odcina się
od skompromitowanego Nowaczyka,
wystawia w wyborach uzupełniających dość popularną w regionie kandydatkę – Elżbietę Gelert, dyrektor
miejscowego szpitala. Prasa buduje
jej wizerunek rzekomo superskutecznego menedżera. Na jakiej podstawie
– nie do końca wiadomo. Elbląski szpital wprawdzie nieźle sobie radzi, ale
przede wszystkim z powodu skasowania wielu okolicznych placówek. Teraz
pacjenci po prostu muszą jeździć do
Elbląga.
21
Jednak I tura wyborów prezydenckich kończy się porażką. Wilk zdecydowanie prowadzi:
31,79 proc. głosów do 21,25 proc. dla Gelert. Nie
wróży to najlepiej ekipie Tuska, wszystko wskazuje, że będzie musiała oddać władzę. W demokracji to nic niezwykłego, ale czy Platforma
w ogóle dopuszcza taką możliwość? Może
uwierzyła, co podpowiadały jej wszystkie media, że jest ostateczną i idealną formą władzy?
Do czego jest zdolna partia rządząca, aby zachować władzę? Elbląski przykład pokazuje, że
niestety do wszystkiego: każdy brudny chwyt
jest dozwolony.
87
Ž[
KUCHNIA
Otwarty 50 lat
temu Zalew
Zegrzyński
szybko okazał się
miejscem, które
nie jest w stanie
sprostać potrzebom
wypoczywających
tam warszawiaków
płynęło wielu „niecodziennych gości” – jak to
określił dziennikarz „Expressu” – z wicepremierem Zenonem Nowakiem na czele. Reporter zachwycał się walorami turystycznymi
nowo otwartej drogi wodnej. „Kanał obsiadły
już setki wędkarzy, a gdy nad Zalewem wybudowane zostaną ośrodki wypoczynkowe
i przystanie, teren ten stanie się atrakcyjnym
miejscem świątecznego wypoczynku”.
Dziennikarz „Życia Warszawy” dodawał:
„W nowym sezonie warszawiacy będą mogli
w soboty jeździć kanałem aż do Zalewu Ze-
grzyńskiego. Tą trasą kursować będzie statek
spacerowy »Dziewanna«”. Ten właśnie statek
wraz ze wspomnianą „Syreną” oraz „Świtezianką” odbył pierwszy po oficjalnym otwarciu
rejs Kanałem Żerańskim.
Za ciasny kurort
Po kilkunastu tygodniach, 13 czerwca, wystartowała plaża nad Zalewem. Powodzenie miała
ogromne, ale infrastruktura nie nadążała za
potrzebami. „Skuterami, samochodami, mikro-
busami i autokarami wycieczkowymi przyjeżdżają warszawiacy do Zegrzynka. Stąd na placu
przed schroniskiem PTTK tylko szczęśliwcy
wcześniej przybyli mogą postawić swój pojazd.
Szkoda, że nie pomyślano o parkingu” – krytykował „Express Wieczorny” w relacji z pierwszej niedzieli po otwarciu plaży. Co gorsza,
brakowało też „dostępnych dla ogółu malowniczych miejsc na wybrzeżu, a także wytyczonego kąpieliska”.
Trzecim – ostatnim – etapem uroczystego
oddawania inwestycji do użytku było przecięcie
wstęgi w elektrowni wodnej w Dębem. Miało
to miejsce 22 lipca, czyli w ówczesne najważniejsze państwowe święto Odrodzenia Polski.
W tym dniu w kolejnych latach oddawano do
użytku większość sztandarowych obiektów,
m.in. Trasę W-Z czy Pałac Kultury i Nauki.
Pierwszy turbozespół elektrowni w Dębem
ruszył jednak dużo wcześniej, bo już późną
jesienią 1962 r.
„W taki sposób został zakończony pierwszy etap budowy tzw. Warszawskiego Węzła
Wodnego, który jest fragmentem drogi wodnej,
łączącej wodami Bugu, Wisły, Noteci, Warty
i Odry system dróg wodnych ZSRR z systemami
wodnymi krajów zachodniej Europy” – wyjaśniał tygodnik „Stolica”. Uruchomienie zapory
wodnej relacjonowała również Polska Kronika
Filmowa, pokazując dno przyszłego Zalewu
Zegrzyńskiego: „To już ostatnie chwile, kiedy
można jeszcze przejść tędy suchą nogą. Te łąki,
pola i zarośla będą bowiem wkrótce dnem wielkiego jeziora. Od Dębego aż za Serock ciągną
się nasypy umocnione betonem. Swobodny
dotychczas bieg Bugu został przegrodzony
pierwszą na tej rzece zaporą wodną połączoną
z zakładem energetycznym. Inne korzyści to
lepsze zabezpieczenie przed powodzią i lepsza spławność na trasie Odra–Wisła–Dniepr.
Zasuwy zamknięte, zbiornik zaczyna się na-
91
FOT. FORUM/IRENEUSZ SOBIESZCZUK, LESZEK WRÓBLEWSKI
M
FOT. REPORTER/RYSZARD BIEL
dziennikarz
śledczy
Ž[
ŚWIAT
Przystań jachtowa w Jadwisinie,
ok. 1985 r.
pełniać. Przedstawiciele rządu obserwują, jak
dosłownie w oczach rośnie polski Balaton – bo
chyba podobną rolę turystyczno-wypoczynkową będzie to jezioro spełniać dla Warszawy”.
Kiedy jednak kilka miesięcy później plażę już
uruchomiono, prasa studziła zapał amatorów
„polskiego Balatonu”. Brakowało bowiem nie
Tak wyglądał wypoczynek nad Zalewem
Zegrzyńskim w roku 1963
FOT. FORU/ MIROSŁAW STANKIEWICZ
ANDRZEJ RAFAŁ
POTOCKI
Ž[
FOT. FORUM/ZBYSZKO SIEMASZKO
Rozwikłaliśmy
tajemnicę elbląskich
taśm, rzuconych
w końcówce tej
ważnej kampanii
przeciw kandydatowi
PiS. Nagrania
zorganizowali ludzie
Palikota, a wypuściła
je Platforma
Obywatelska.
Wszystko wskazuje,
że za osobistą
zgodą Donalda
Tuska
W PASIAKACH
93 CIENIE
ELŻBIETA CHEREZIŃSKA
84 ROBERT MAZUREK
ŚMIECIOWYCH ABSURDÓW
34 PARADA
MAGDALENA ZDORT
NIEUDANY HAK
W ELBLĄGU
CO BĘDZIE Z...?
46 CZABAŃSKI,
KOWALSKI, SZEWCZAK
TRZEJ UWODZICIELE, JEDNA BAJKA
WITOLD GADOWSKI
Ž[
WIEKU ZALEWU ZEGRZYŃSKIEGO
90 PÓŁ
KAROLINA WICHOWSKA
OPINIE
SZEROKIE PASMO PLATFORMY
ŚLEDZTWO TYGODNIKA „SIECI”
WSZYSCY PÓJDĄ DO NIEBA
44 NIE
KRZYSZTOF LOGAN TOMASZEWSKI
(NIE)SCENICZNY
83 TEST
KAMILA ŁAPICKA
ROZMAWIAJĄ JACEK I MICHAŁ KARNOWSCY
20
Ž[
HISTORIA
ROBERT MAZUREK
SPOD LADY
83 LITERATURA
WOJCIECH LADA
SERIAL „UŻYĆ KSIĘDZA” TRWA
31
BÓJ O MEDIA
88 KRZYSZTOF
CZABAŃSKI
TEN TYP MES: PRZYWÓDCA STADA
82 MARCIN
FLINT
KRAJ
24
ŁUKASZ ADAMSKI
MÓJ ALFABET
KULTURA
WIKTOR ŚWIETLIK
TEMAT TYGODNIA
16
KTO SIĘ WSTYDZI RADWAŃSKIEJ
SIĘ MIMO RÓŻNIC
38 OPAMIĘTAĆ
RYSZARD MAKOWSKI
NA POCZĄTEK
6
36
DODATEK SPECJALNY
tylko miejsc parkingowych, o których wspominał „Express Wieczorny”, ale też zdecydowanie
za mało postawiono toalet, przebieralni i punktów gastronomicznych. „Na całej plaży zmieścić
się może 6–7 tys. ludzi. […] Trzeba czekać jeszcze kilka lat, zanim brzegi jeziora będą mogły
przyjmować po kilkadziesiąt tysięcy turystów
jednorazowo. Do czasu jego zagospodarowania
nie należy więc wywoływać sztucznie mody
na Zalew. To nie da zadowolenia turystom,
a przyczyni się do zdewastowania terenów” –
przestrzegali dziennikarze „Stolicy” w artykule
„Moda na Zalew za wczesna”. Krytykowali też
przyczynę opóźnień w zagospodarowaniu terenów wokół sztucznego jeziora: „Energetyka, nie
mogąc czekać bezczynnie na przełamanie impasu w organach Warszawskiej Wojewódzkiej
Rady Narodowej, napełniła zbiornik wodami
Bugu i Narwi, aby mieć czym poruszyć turbiny
hydroelektrowni. Teraz zagospodarowywanie
turystyczne tak wody, jak i brzegów jeziora jest
trudniejsze i droższe” – ubolewano.
Lody w „Relaksie” i Paskuda
Okres świetności okolice Zalewu Zegrzyńskiego (a właściwie Jeziora Zegrzyńskiego, bo
tak brzmi oficjalna nazwa tego akwenu) przeżywały w latach 70. Wtedy niemal wszystkie
branże zawodowe miały swoje ośrodki turystyczne w rejonie Zegrza.

Podobne dokumenty