polecamy - e
Transkrypt
polecamy - e
4 22–28 LIPCA 2013 FOT. R F RE EU TE ER R S/ S/F F OR RUM UM/A POLECAMY CT O IM CTION M AGES/ GES/ GE ES T ON ONY NY Y O ’B ’ RIEN KRYMINAŁ NA LATO 47–72 [ 9 PRZEGLĄD TYGODNIA KORSUN CHILI KORSUN MICHAŁ KORSUN, PAWEŁ KORSUN TYSIĄCE ZNAKÓW 10 ŚWIETLIK W SIECI 12 MISZMASZ 14 WYCINKI WARZECHY 15 15 41 ROBERT MAZUREK, IGOR ZALEWSKI 10 KRZYSZTOF FEUSETTE DOROTA ŁOSIEWICZ ŁUKASZ WARZECHA WYWIAD Z MATEUSZEM DAMIĘCKIM JOLANTA GAJDA-ZADWORNA TRENDY I OWĘDY RYSZARD MAKOWSKI [ NIEWIDZIALNA RĘKA WŁADZY STANISŁAW JANECKI NIEUDANY HAK W ELBLĄGU 20 ANDRZEJ RAFAŁ POTOCKI [ Z MAŁGORZATĄ BOJANOWSKĄ 28 PIOTR ZAREMBA TEMAT TYGODNIA 22–28 LIPCA 2013 74 ROZMOWA Z MARIĄ NUROWSKĄ 77 ZE SCENY I ZZA KULIS 77 ZAREMBA PRZED TELEWIZOREM 78 AKTORA ZATRUDNIĘ ROSJA ODBUDOWUJE POTĘGĘ 96 GRZEGORZ KOSTRZEWA-ZORBAS TOMASZ ZBIGNIEW ZAPERT AUTOREKLAMY 100 TRIUMF PIOTR CYWIŃSKI ADAM CIESIELSKI [ GOSPODARKA PIOTR ZAREMBA POD OCHRONĄ 102 AFERA ANNA RACINIEWSKA KAMILA ŁAPICKA KLIMATY LATA MIŁOŚCI 80 ADAM CIESIELSKI 105 MOTORYZACJA KRZYSZTOF MICH JAK POWRACAĆ W WIELKIM STYLU 82 ŁUKASZ ADAMSKI ODZYSKAĆ BANKI 106 JAK JANUSZ SZEWCZAK ało kto wie, że w czasie kampanii wyborczej o prezydenturę Elbląga Donald Tusk był w mieście trzy razy. Dwa razy przyjeżdżał z hałasem i na otwarte spotkania. Ale raz, w poniedziałek 1 lipca, w przerwie pomiędzy I i II turą, przyjechał po cichu. Głównym punktem narady było spotkanie ze sztabem PO. W tym pół godziny rozmawiał za zamkniętymi drzwiami z kandydatką Platformy na prezydenta miasta Elżbietą Gelert. – Po tej rozmowie wyszli bardzo zadowoleni i pełni optymizmu, choć sytuacja po I turze nie dawała specjalnych nadziei na zwycięstwo. Wyglądało to tak, jakby mieli coś w zanadrzu – twierdzi jeden z naszych rozmówców. Dodaje, że Gelert dawała wtedy współpracownikom wyraźnie do zrozumienia, że na pewno nie przegrają, bo premier osobiście zdecydował o rzuceniu do walki wszelkich zasobów, dużych pieniędzy i zastosowaniu każdego możliwego chwytu. Dwa dni później polityczną Polskę zelektryzowała informacja, iż w Internecie pojawiły się taśmy, które mają skompromitować kandydata PiS Jerzego Wilka. Platforma stwierdziła, że nie ma z nimi nic wspólnego. Z naszego dwutygodniowego śledztwa wynika jednak co innego. Ważna bitwa Uderzenie taśmami W środę 4 lipca elbląska kampania wydaje się spokojnie zmierzać do końca. Do wyborów zostały zaledwie trzy dni. Nagle wybucha bomba. Serwis Elblag.net donosi, w napisanym jak partyjna ulotka, niepodpisanym materiale: „Cała prawda o Jerzym Wilku. Sensacyjne nagranie w Internecie”. Tym tropem idą inne media. Od „Gazety Wyborczej” przez portale internetowe po tabloidy wszyscy tytułują swoje informacje znanym z przeszłości, z prowokacji TVN i Renaty Beger hasłem, iż oto mamy „taśmy prawdy”. Do gry wchodzą też wielkie ogólnopolskie telewizje, bezrefleksyjnie powielając nagrania. Nikt nie pyta o ich źródło pochodzenia ani o montaż. Nikt też nie dopytuje, czy to nie powtórka ze sprawy Anny Jaruckiej z roku 2005, kiedy ludzie służb związani z PO hakami wyeliminowali z prezydenckiej walki Włodzimierza Cimoszewicza. Na czym polegać ma prawda tych „komprmateriałów”? Na kilku wulgarnych słowach i sugestii, iż Jerzy Wilk miał jakiś związek z kampanią zmierzającą do odwołania poprzedniego prezydenta Nowaczyka. To ważny wątek, jeszcze do niego wrócimy. Na razie jednak warto sprawdzić, jak powstały owe taśmy. Co zawierały? Z naszego śledztwa wynika, że to kompilacja kilku nagrań, z różnych spotkań. W sumie całość trwa aż 8 godz. i jak twierdzą niektórzy nasi rozmówcy, zostanie jeszcze w przyszłości, w dogodnym dla PO momencie, wykorzystana. Co jest na nagraniach? Powszechnie znane są trzy części nagrań, które do dziś znajdują się w Internecie. Pierwsze trwa 12,5 min i pada tam słynne już sformułowanie: „Mieliśmy wspólny cel: wyp…ć tych z Platformy”. Zostało ono upublicznione w środę 3 lipca. Następnego dnia w Internecie pojawiły się jeszcze dwie części. Trwająca ponad 4 min, na której kandydat na prezydenta Jerzy Wilk mówi o interesach byłego radnego SLD Janusza Nowaka. I trzecia, 2-minutowa, na której wspomina m.in. o załatwianiu pracy „dla swoich” w urzędzie miejskim. Wszyscy nasi rozmówcy jednogłośnie potwierdzają, że nagrania zostały zrobione w ciągu kilku miesięcy i pochodzą z różnych spotkań. TOMASZA STOCKINGERA 108 SMAKI JOLANTA GAJDA-ZADWORNA Główny fragment tego, które rozpoczęło „aferę taśmową”, trwające 12,5 min, jest częściowym zapisem rozmowy w jednej z restauracji i miało miejsce 28 maja. Drugie to nagranie wyrywków spotkania Jerzego Wilka z pełnomocnikiem grupy referendalnej „Wolny Elbląg”, byłym członkiem Ruchu Palikota, Kazimierzem Falkiewiczem. Trzecie to montaż z kilku spotkań z pierwszej połowy bieżącego roku. Nagrania mają jedną cechę wspólną. Świadkiem większości rozmów byli dwaj lokalni dziennikarze, mocno jednak zaangażowani w politykę. Pozostałych – działacze bądź byli działacze Ruchu Palikota. Porównując daty spotkań z uczestnikami rozmów, możemy zidentyfikować ich autora. Jest nim przedziwna postać, nawet jak na świat polityki lokalnej. To Sebastian Bona-Kuchejda, szef portalu internetowego Elblag24.pl oraz jego wspólnik. Bona-Kuchejda był świadkiem prawie wszystkich rozmów, których zapisy ukazały się na YouTube. – Każdy, kto zna miejscowe stosunki, nie ma wątpliwości, że to Sebastian Bona-Kuchejda nagrał Wilka – mówi jeden z dobrze znających temat polityków. Wszyscy też jednoznacznie kojarzą go z Ruchem Palikota. Bona-Kuchejda nie odpowiedział na naszą prośbę o kontakt. 110 KRAJ 22–28 LIPCA 2013 111 114 JERZY JACHOWICZ, PIOTR SKWIECIŃSKI 45 NIE WSZYSCY PÓJDZIEMY DO NIEBA KRZYSZTOF LOGAN TOMASZEWSKI pisarz, reporter G dy gaśnie dzień, a purpurowa kula słońca chowa się za horyzontem, miliony ludzi włączają telewizyjne pudła, a następnie siadają do kolacji. Pstryk! Pstryk! Niech coś brzęczy. Niechaj gadające głowy zapełnią wszechobecną pustkę. Zamiast sięgnąć po książkę, np. po biografię Leonarda da Vinci, wolimy telewizyjny bełkot. Zamiast subtelnej dla podniebienia greckiej sałatki wcinamy parówki ze zmielonych resztek mięsa i kości. Zamiast wyciszającej umysł zielonej herbaty wybieramy piwo. Zamiast winogron lub jabłka połykamy pasztetową lub golonkę z chrzanem. Nowomowę w telewizorze uzupełnia bylejakość menu. Któż jeszcze dzisiaj obserwuje wschody i zachody słońca? Kogo wzruszają zgasłe oczy opuszczonego dziecka, które siedzi w pokoju pełnym zabawek? Czy potrafimy zatrzymać się w biegu i zasłuchać w szumie wiatru? W brzmieniu kościelnego dzwonu, który w oddali bije na Anioł Pański? Kogo to wszystko obchodzi? – przepraszam – „kręci”, gdyż nawet Wojciech Młynarski dał się ponieść modzie i zapewne chcąc być nowoczesnym twórcą, zapomniał (mam nadzieję, tylko na chwilę), że język ulicy ma niewiele wspólnego z poezją Gałczyńskiego, Tuwima czy Cohena. Gdy obserwuję dzisiejszy świat, zastanawiam się, czy ciągle jest on „dziwny”, czy raczej nieuleczalnie chory? Dlaczego tak wielu ludzi, w tym współczesnych pseudotwórców, ogarnia intelektualne lenistwo, wręcz apatia? Czemu starsze pokolenie naśladuje nastolatków mową i zachowaniem? Naśladuje za wszelką cenę. Zapominając o własnej osobowości, dawnych ideałach, dzięki którym potrafimy czasami wspiąć się na szczyt człowieczeństwa. Wielu z nas natychmiast umie to wytłumaczyć. Nastąpił zanik autorytetów. Wszystkiemu winna nieubłagana pogoń za mamoną. Chorobliwa konsumpcja. Wygląda mi to na „alibi doskonałe”. Jakiś czas temu jadłem obiad w restauracji. Uparłem się, że będę spożywał go spokojnie, postaram się delektować każdym kęsem jak należy. Byłem przy domowym rosole ugotowanym po mistrzowsku na wołowym mięsie i kurze, któremu nie brakowało marchewki, natki i kulek pieprzu, kiedy to do środka wpadł młody człowiek. Brudne dżinsy, przepocona koszula, dwudniowy zarost i ochlapana błotem walizka – to widok, który wiele mówił. Już w drzwiach rzucił do właścicielki: „Coś na ząb! Tylko prędko, bo lecę na lotnisko!”. Kończyłem rosół. Przede mną była wątróbka z buraczkami i sałatą, a na deser szarlotka do- Nie dotrą tam mordercy fok, zabójcy psów, cyniczni politycy, a przede wszystkim zdrajcy swoich ojczyzn. Prędzej znajdzie się w nim mały kącik dla upadłych kobiet, kieszonkowców i hazardzistów mowej roboty i kompot z truskawek. On połykał pierogi z mięsem jak w transie. Przypominało to szaleńczy wyścig F-1. Widziałem, jak podnosił się z krzesła i jak nie połknąwszy ostatniego pieroga, płacił, a potem ciągnął swą walizkę na kółkach ku wyjściu, oszalały z pośpiechu, jakby ścigała go grupa zabójców. Pomyślałem: podobno zdrowo jest przeżuwać każdy kęs przynajmniej kilkanaście razy, a ty, biedaku, będziesz miał wrzody żołądka. Tak, wiem, natychmiast dodałem: jesteś tanim filozofem, ale sam nie tak dawno byłeś młody i lubiłeś żyć na pełen gaz! Tylko czym to się skończyło? Żeby zasłużyć na pięknie i mądrze przeżyte życie, trzeba najpierw nauczyć się żyć. Jak połączyć ogień i wodę – emocje z rozsądkiem i rozumem? Do życia nikt nas nie przygotowuje. Kiedy mamy zaledwie pięć lat, nasi rodzice już się rozwodzą. Stoimy w oknie i nawet nie rozumiemy, dlaczego tata odjeżdża – tym razem nie do pracy, lecz na zawsze. Nasze krótkie dzieciństwo przypomina dwugodzinny ponury dramat. Szybko zapalają się światła. Zamiast rozbawieni jak po „Pół żartem, pół serio”, wychodzimy po obejrzeniu dramatu – tym razem wyłącznie tylko dla dorosłych, którego tytuł brzmi: „Spragnieni miłości”. Ten obraz (przy okazji) polecam wszystkim wrażliwcom. Opowiada o parze z Hong Kongu, która wynajmuje mieszkanie w tym samym domu. Oboje, on i ona, przeżywają swą samotność, gdyż ich małżonkowie są stale nieobecni. Muzyka Michaela Galasso i reżyseria Wong Kar-Waia to filmowa maestria. Jak żyć? Dla kogo żyć? Czy tylko dla siebie? – oto kilka pytań, na które warto stale poszukiwać odpowiedzi. Leżąc na plaży. Jedząc lody w kawiarence. Jadąc metrem. Frunąc samolotem. Pytania, których współcześni ludzie nie lubią zadawać. Ale te pytania pojawiają się, gdy dopada człowieka sytuacja ekstremalna: nagła utrata pracy, choroba, rozwód, śmierć. Wtedy stajemy się refleksyjni. Przystajemy w biegu. Zaczynamy gwałtownie myśleć. Zadzieramy głowę ku niebu. Pędzimy do kościoła. Zaczynamy się modlić. Nawet wówczas, choć do tej pory wydawało się to groteskowe – odmawiamy przed snem pacierz. Jak godnie i mądrze przeżyć krótkie, zwariowane życie, które składa się z niezliczonej liczby prób i pełnych nieustającej determinacji wyborów? Co możemy uczynić, by w chwili, gdy „przyjdzie zegarmistrz światła purpurowy”, moglibyśmy z ręką na sercu rzec: niczego nie żałuję. Spełniłem się jako rodzic, mąż, przyjaciel. Człowiek?… Nie wszyscy pójdziemy do Nieba. Przerażające jest to, że naszym Niebem stał się… telewizor. Bijąca z ekranów tandeta. Migotliwość przekazu. Oraz miałkość przerywana bełkotem ludzi, którzy w istocie nie mają już nic do powiedzenia. Do Nieba z pewnością nie dotrą wielcy grzesznicy. Mordercy fok, słoni i nosorożców. Zabójcy psów. Najwięksi szubrawcy, decydujący o losach świata – cyniczni politycy. A przede wszystkim zdrajcy swoich ojczyzn. To paradoks, ale prędzej znajdzie się w Niebie mały kącik dla bywalców nocnych barów i burdeli. Upadłych kobiet. Kieszonkowców i hazardzistów. Tych ostatnich ziemia wydaje bez liku. Kolejka do Nieba jest krótsza, niż nam się wydaje. Schody prowadzące w obłoki są gładkie, schludne, zawsze przystrojone girlandami z róż. Na kolejkę do Nieba są zapisy. Żeby dostać się do specjalnej księgi, nie pomogą znajomości ani wypróbowana protekcja. Na Czyściec czekają miliony. Wnętrze Czyśćca wybrukowane jest nikczemnością, pychą, karie- Pewna starsza pani (po wylewie), która na co dzień porusza się na inwalidzkim wózku, przyznała się, że woli iść do Piekła. „Będę w nim miała zawsze ciepło. Potrzymam czyjeś różki, pobawię się kopytkami, będę dotykać ogonków…”. Co do mnie – wolałbym, aby Niebo było na ziemi. Mam nadzieję, że kiedyś to pragnienie się spełni. Choćby za sto lat. ROBERT MAZUREK Z ARCHIWUM X JERZY JACHOWICZ KGHM I KS. LEMAŃSKI ANDRZEJ ZYBERTOWICZ PÓŁ WIEKU „POLSKIEGO BALATONU” KAROLINA WICHOWSKA redaktor w Biuletynie IPN „Pamięć.pl” W arszawski Węzeł Wodny, czyli Zalew Zegrzyński, Kanał Żerański i elektrownię wodną w Dębem, oddawano do użytku w trzech ratach. Pierwszą wstęgę przecięto 28 kwietnia 1963 r. Wtedy swoje podwoje dla żeglugi otworzył Kanał Żerański. „Żwir dla warszawskiego budownictwa płynie już drogą wodną” – ogłaszał „Express Wieczorny”. Tędy bowiem miał być przewożony żwir z Bugu i Narwi. Na pokładzie statku „Syrena” należącego do Warszawskiej Żeglugi HISTORIA 22–28 8 LIPCA 2013 [ rowiczostwem. Tu można – w drodze wyjątku – mieć układ. Jeśli przyniesiesz kopertę. Za to czeluście Piekła wypełnia od wieków gigantyczny tłum. Panuje tam nieopisany tumult. Piekło wybrukowane jest zbrodnią i zdradą. W mojej wizji z dzieciństwa smażą się tam zwyrodniali przestępcy, lecz jest ich taka liczba, że już na nikim nie robi to najmniejszego wrażenia. Niestety, większość ludzi ma coś na sumieniu. Wielu z nas zawiodło. I co najbardziej smutne – zawodzi nadal każdego dnia. Nie wszyscy pójdziemy do Nieba. Ciekawe, że każdy człowiek łudzi się, iż to właśnie on tam dotrze. Jeden z moich przyjaciół, wspaniały poeta Andrzej Jastrzębiec-Kozłowski tak napisał dla Skaldów, na kilka lat przed swą śmiercią: Pójdę do Nieba Kiedy będę chciał Kiedyś iść trzeba W tę najdalszą dal. Pójdę do Nieba Warto wiedzieć, jak W Niebie się śpiewa Jak się w Niebie gra. WIELGI WSTYD DYREKTORA HISTORIA PRL [ REFLEKSJE Nagrywa człowiek Palikota O Bonie-Kuchejdzie w mieście huczało już wcześniej. Łatwo trafić na skargi tych, którym winny jest pieniądze. Założono nawet stronę „Kuchejda watch”, na których poszkodowani przez niego wylewają swoje żale. Jednak najpoważniejszym zarzutem, który do reszty popsuł mu opinie w Elblągu, była sprawa zbiórki pieniędzy dla małego Wojtka, dziecka dotkniętego chorobą Niemanna-Picka. Z uzbieranej dzięki akcji na swoim portalu sumy Kuchejda sprzeniewierzył ok. 20 tys. zł, za co został skazany prawomocnym wyrokiem sądu. Zachodzi pytanie, co człowiek jego pokroju, z tyloma grzechami na sumieniu, robi jeszcze w życiu publicznym miasta. – Wśród wielu wpływowych osób wzbudza strach – wyjaśnia jeden z miejscowych dziennikarzy. – Każdy myśli, że może mieć na niego jakieś nagranie. W Elblągu panuje swoista psychoza związana z nazwiskiem Bona-Kuchejda. Trzeba przyznać, że jest skuteczny – śmieje się nasz rozmówca. Nigdy nie rozmawia bez taśmy. Kiedy za poprzednich rządów wpadł do ratusza, by załatwić wywiad z byłym wiceprezydentem, dyskretnie nagrał nieformalną rozmowę z ówczesną rzeczniczką ratusza Anną Kleiną. Chwilę później była ona w Internecie. Pod koniec maja, w dniu, w którym powstała główna „taśma prawdy”, Bona-Kuchejda w jednej z elbląskich restauracji umówił się na spotkanie z Jerzym Wilkiem i jego zaufanym współpracownikiem, członkiem sztabu wyborczego. – Chciał załatwić reklamy na swój portal od pisowców i to było celem rozmowy. Trwała FELIETONY 44 [ NA KONIEC [ FOT. SHUTTERSTOCK Skąd zainteresowanie Tuska lokalnymi w sumie wyborami? Ważny jest kontekst. Wcześniej bowiem Platforma Obywatelska zaliczała porażkę za porażką, a Prawo i Sprawiedliwość krok po kroku zwiększa przewagę w sondażach. PO przegrywa wybory uzupełniające na senatora w Rybniku, rusza z impetem akcja zbierania podpisów o odwołanie prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Rządząca partia traci też Elbląg – prezydent Grzegorz Nowaczyk wywołuje skandal za skandalem, szokuje butą i pychą, zostaje w końcu przez mieszkańców odwołany w referendum. To wydarzenie musi szczególnie niepokoić Tuska. W Elblągu Platforma czuła się zawsze jak u siebie, uważała to miasto za swój bastion, a PiS miało poparcie sporo niższe niż średnia krajowa. Tusk się nie poddaje. Odcina się od skompromitowanego Nowaczyka, wystawia w wyborach uzupełniających dość popularną w regionie kandydatkę – Elżbietę Gelert, dyrektor miejscowego szpitala. Prasa buduje jej wizerunek rzekomo superskutecznego menedżera. Na jakiej podstawie – nie do końca wiadomo. Elbląski szpital wprawdzie nieźle sobie radzi, ale przede wszystkim z powodu skasowania wielu okolicznych placówek. Teraz pacjenci po prostu muszą jeździć do Elbląga. 21 Jednak I tura wyborów prezydenckich kończy się porażką. Wilk zdecydowanie prowadzi: 31,79 proc. głosów do 21,25 proc. dla Gelert. Nie wróży to najlepiej ekipie Tuska, wszystko wskazuje, że będzie musiała oddać władzę. W demokracji to nic niezwykłego, ale czy Platforma w ogóle dopuszcza taką możliwość? Może uwierzyła, co podpowiadały jej wszystkie media, że jest ostateczną i idealną formą władzy? Do czego jest zdolna partia rządząca, aby zachować władzę? Elbląski przykład pokazuje, że niestety do wszystkiego: każdy brudny chwyt jest dozwolony. 87 [ KUCHNIA Otwarty 50 lat temu Zalew Zegrzyński szybko okazał się miejscem, które nie jest w stanie sprostać potrzebom wypoczywających tam warszawiaków płynęło wielu „niecodziennych gości” – jak to określił dziennikarz „Expressu” – z wicepremierem Zenonem Nowakiem na czele. Reporter zachwycał się walorami turystycznymi nowo otwartej drogi wodnej. „Kanał obsiadły już setki wędkarzy, a gdy nad Zalewem wybudowane zostaną ośrodki wypoczynkowe i przystanie, teren ten stanie się atrakcyjnym miejscem świątecznego wypoczynku”. Dziennikarz „Życia Warszawy” dodawał: „W nowym sezonie warszawiacy będą mogli w soboty jeździć kanałem aż do Zalewu Ze- grzyńskiego. Tą trasą kursować będzie statek spacerowy »Dziewanna«”. Ten właśnie statek wraz ze wspomnianą „Syreną” oraz „Świtezianką” odbył pierwszy po oficjalnym otwarciu rejs Kanałem Żerańskim. Za ciasny kurort Po kilkunastu tygodniach, 13 czerwca, wystartowała plaża nad Zalewem. Powodzenie miała ogromne, ale infrastruktura nie nadążała za potrzebami. „Skuterami, samochodami, mikro- busami i autokarami wycieczkowymi przyjeżdżają warszawiacy do Zegrzynka. Stąd na placu przed schroniskiem PTTK tylko szczęśliwcy wcześniej przybyli mogą postawić swój pojazd. Szkoda, że nie pomyślano o parkingu” – krytykował „Express Wieczorny” w relacji z pierwszej niedzieli po otwarciu plaży. Co gorsza, brakowało też „dostępnych dla ogółu malowniczych miejsc na wybrzeżu, a także wytyczonego kąpieliska”. Trzecim – ostatnim – etapem uroczystego oddawania inwestycji do użytku było przecięcie wstęgi w elektrowni wodnej w Dębem. Miało to miejsce 22 lipca, czyli w ówczesne najważniejsze państwowe święto Odrodzenia Polski. W tym dniu w kolejnych latach oddawano do użytku większość sztandarowych obiektów, m.in. Trasę W-Z czy Pałac Kultury i Nauki. Pierwszy turbozespół elektrowni w Dębem ruszył jednak dużo wcześniej, bo już późną jesienią 1962 r. „W taki sposób został zakończony pierwszy etap budowy tzw. Warszawskiego Węzła Wodnego, który jest fragmentem drogi wodnej, łączącej wodami Bugu, Wisły, Noteci, Warty i Odry system dróg wodnych ZSRR z systemami wodnymi krajów zachodniej Europy” – wyjaśniał tygodnik „Stolica”. Uruchomienie zapory wodnej relacjonowała również Polska Kronika Filmowa, pokazując dno przyszłego Zalewu Zegrzyńskiego: „To już ostatnie chwile, kiedy można jeszcze przejść tędy suchą nogą. Te łąki, pola i zarośla będą bowiem wkrótce dnem wielkiego jeziora. Od Dębego aż za Serock ciągną się nasypy umocnione betonem. Swobodny dotychczas bieg Bugu został przegrodzony pierwszą na tej rzece zaporą wodną połączoną z zakładem energetycznym. Inne korzyści to lepsze zabezpieczenie przed powodzią i lepsza spławność na trasie Odra–Wisła–Dniepr. Zasuwy zamknięte, zbiornik zaczyna się na- 91 FOT. FORUM/IRENEUSZ SOBIESZCZUK, LESZEK WRÓBLEWSKI M FOT. REPORTER/RYSZARD BIEL dziennikarz śledczy [ ŚWIAT Przystań jachtowa w Jadwisinie, ok. 1985 r. pełniać. Przedstawiciele rządu obserwują, jak dosłownie w oczach rośnie polski Balaton – bo chyba podobną rolę turystyczno-wypoczynkową będzie to jezioro spełniać dla Warszawy”. Kiedy jednak kilka miesięcy później plażę już uruchomiono, prasa studziła zapał amatorów „polskiego Balatonu”. Brakowało bowiem nie Tak wyglądał wypoczynek nad Zalewem Zegrzyńskim w roku 1963 FOT. FORU/ MIROSŁAW STANKIEWICZ ANDRZEJ RAFAŁ POTOCKI [ FOT. FORUM/ZBYSZKO SIEMASZKO Rozwikłaliśmy tajemnicę elbląskich taśm, rzuconych w końcówce tej ważnej kampanii przeciw kandydatowi PiS. Nagrania zorganizowali ludzie Palikota, a wypuściła je Platforma Obywatelska. Wszystko wskazuje, że za osobistą zgodą Donalda Tuska W PASIAKACH 93 CIENIE ELŻBIETA CHEREZIŃSKA 84 ROBERT MAZUREK ŚMIECIOWYCH ABSURDÓW 34 PARADA MAGDALENA ZDORT NIEUDANY HAK W ELBLĄGU CO BĘDZIE Z...? 46 CZABAŃSKI, KOWALSKI, SZEWCZAK TRZEJ UWODZICIELE, JEDNA BAJKA WITOLD GADOWSKI [ WIEKU ZALEWU ZEGRZYŃSKIEGO 90 PÓŁ KAROLINA WICHOWSKA OPINIE SZEROKIE PASMO PLATFORMY ŚLEDZTWO TYGODNIKA „SIECI” WSZYSCY PÓJDĄ DO NIEBA 44 NIE KRZYSZTOF LOGAN TOMASZEWSKI (NIE)SCENICZNY 83 TEST KAMILA ŁAPICKA ROZMAWIAJĄ JACEK I MICHAŁ KARNOWSCY 20 [ HISTORIA ROBERT MAZUREK SPOD LADY 83 LITERATURA WOJCIECH LADA SERIAL „UŻYĆ KSIĘDZA” TRWA 31 BÓJ O MEDIA 88 KRZYSZTOF CZABAŃSKI TEN TYP MES: PRZYWÓDCA STADA 82 MARCIN FLINT KRAJ 24 ŁUKASZ ADAMSKI MÓJ ALFABET KULTURA WIKTOR ŚWIETLIK TEMAT TYGODNIA 16 KTO SIĘ WSTYDZI RADWAŃSKIEJ SIĘ MIMO RÓŻNIC 38 OPAMIĘTAĆ RYSZARD MAKOWSKI NA POCZĄTEK 6 36 DODATEK SPECJALNY tylko miejsc parkingowych, o których wspominał „Express Wieczorny”, ale też zdecydowanie za mało postawiono toalet, przebieralni i punktów gastronomicznych. „Na całej plaży zmieścić się może 6–7 tys. ludzi. […] Trzeba czekać jeszcze kilka lat, zanim brzegi jeziora będą mogły przyjmować po kilkadziesiąt tysięcy turystów jednorazowo. Do czasu jego zagospodarowania nie należy więc wywoływać sztucznie mody na Zalew. To nie da zadowolenia turystom, a przyczyni się do zdewastowania terenów” – przestrzegali dziennikarze „Stolicy” w artykule „Moda na Zalew za wczesna”. Krytykowali też przyczynę opóźnień w zagospodarowaniu terenów wokół sztucznego jeziora: „Energetyka, nie mogąc czekać bezczynnie na przełamanie impasu w organach Warszawskiej Wojewódzkiej Rady Narodowej, napełniła zbiornik wodami Bugu i Narwi, aby mieć czym poruszyć turbiny hydroelektrowni. Teraz zagospodarowywanie turystyczne tak wody, jak i brzegów jeziora jest trudniejsze i droższe” – ubolewano. Lody w „Relaksie” i Paskuda Okres świetności okolice Zalewu Zegrzyńskiego (a właściwie Jeziora Zegrzyńskiego, bo tak brzmi oficjalna nazwa tego akwenu) przeżywały w latach 70. Wtedy niemal wszystkie branże zawodowe miały swoje ośrodki turystyczne w rejonie Zegrza.