aleksandra cisak.przeklestwo_wygldu - gry

Transkrypt

aleksandra cisak.przeklestwo_wygldu - gry
Aleksandra Cisłak,12 kwietnia 2008
Jak się podobać
Przekleństwo wyglądu
Dlaczego ludzie są tak niesprawiedliwi i niemądrzy, by oceniać siebie po aparycji.
Rozmowa z prof. Mirosławem Koftą
Po wielekroć zadajemy sobie pytanie, czy do bycia szczęśliwą i dobrą matką, mężem, szefem,
przyjacielem na pewno tak bardzo potrzebny jest dobry wygląd. Dobry – czyli jaki? I czy ludzie
rzeczywiście oceniają nas po wyglądzie? Chciałoby się powiedzieć, że nie, ale wyniki badań nie
pozostawiają tu, niestety, wątpliwości. Twarz jest naszą wizytówką i podstawą do wydawania sądów
o tym, jaką jesteśmy osobą i czego się można po nas spodziewać.
JAK MILION DOLARÓW
Ludzkie twarze są jednymi z pierwszych obiektów, jakie widzimy w życiu. Są one dla nas tak ważne, że
kiedy niemowlakom pokaże się balony ze schematycznym rysunkiem twarzy (kropka, kropka,
pionowa kreska, uśmiech), to podobają im się one bardziej i dłużej im się przypatrują niż balonikom z
tymi samymi elementami nieukładającymi się jednak w taki wizerunek.
Z kolei kiedy dorosłym na ułamek sekundy pokażemy zdjęcia twarzy innych osób, to będą oni w
stanie zawyrokować, czy mają do czynienia z osobą godną zaufania i inteligentną. I – jak się okazuje –
są co do tego zaskakująco zgodni. Co więcej, jeśli damy ludziom nieograniczony czas na
przypatrywanie się tym twarzom, to staną się oni tylko bardziej pewni swych ocen. Pamiętajmy więc
– przechodzień, który mija nas na ulicy i widzi naszą twarz tylko przez krótką chwilę, już nas ocenia, a
kiedy wchodzimy na rozmowę kwalifikacyjną – sądy zapadają w mgnieniu oka. Także zgodność
dotycząca atrakcyjności twarzy jest ogromna. Już 2–3-miesięczne niemowlęta – mając do wyboru
zdjęcia dwóch różnych osób – dłużej przypatrują się tym, które my – dorośli – uznalibyśmy za
atrakcyjniejsze.
ŁADNEMU ŁATWIEJ
Wpływ atrakcyjności na życie nie ogranicza się do długości spojrzenia niemowlaka. Ustalenia
psychologii społecznej są tu imponujące i bezlitosne dla osób nieodpowiadających wyśrubowanym
ideałom urody. Co ciekawe, ów ogrom danych dotyczy w dużym stopniu atrakcyjności kobiet, tak
jakby atrakcyjność mężczyzn nie wpływała na ich ocenę albo jakby w ogóle trudno było mówić o
atrakcyjności „płci brzydkiej”. Dopiero w bardziej współczesnych badaniach także roli atrakcyjności
męskiej poświęca się uwagę. Jednym z najważniejszych stwierdzeń jest istnienie EFEKTU AUREOLI: co
piękne, to dobre. Uroda, niczym aureola, opromienia człowieka – ludzie bardziej atrakcyjni oceniani
są jednocześnie jako sympatyczniejsi, milsi, uprzejmiejsi, skuteczniej radzący sobie w sytuacjach
społecznych, lepsi po prostu. Dobry wygląd przynosi także wiele namacalnych korzyści. Śliczne małe
dzieci nie tylko są postrzegane jako grzeczniejsze i rzadziej karane, ale także dostają lepsze stopnie.
Takie dzieci rokują też większe nadzieje na przyszłość i, nic dziwnego, jako mężczyźni lepiej potem
zarabiają, a jako kobiety wcześniej wychodzą za mąż i to za mężczyzn o wyższym wykształceniu i
wyższych dochodach. Jak pokazują wyroki sądowe, atrakcyjni oskarżeni otrzymują niższe grzywny i
kaucje – na szczęście tylko w przypadku wykroczeń, lecz nie w przypadku przestępstw
klasyfikowanych jako zbrodnie. Atrakcyjność także skraca wyrok, choć nie wpływa na
prawdopodobieństwo skazania. Uroda na ławie oskarżonych tylko wyjątkowo jest wadą
przyczyniającą się do otrzymania surowszego wyroku, jeśli jest używana jako narzędzie przestępstwa.
Na przykład wówczas, gdy kobieta posłużyła się nią do zwabienia i wyciągnięcia od mężczyzn
pieniędzy.
Moc atrakcyjności wydaje się nie mieć granic. Działa nawet wtedy, gdy... jej nie ma. Mężczyźni
przekonani, że rozmawiają z piękną kobietą, oceniają ją jako bardziej sympatyczną i przyjazną, a
nawet sama kobieta ocenia taką rozmowę i swojego rozmówcę bardziej pozytywnie niż wtedy, gdy
mężczyzna sądzi, że rozmawia z kobietą mniej urodziwą. (Nie trzeba dodawać, że w eksperymencie w
obu przypadkach mężczyźni rozmawiali z tą samą osobą).
CO DWIE TWARZE, TO NIE JEDNA
Wbrew pozorom my, ludzie, nie mamy zbyt wyrafinowanych gustów. Gdybyśmy nałożyli na siebie
zdjęcia wielu twarzy i uśrednili je tak, aby utraciły one swe indywidualne cechy – perkate nosy,
szerokie usta, odstające uszy, krzaczaste brwi – to uzyskane w ten sposób sztuczne twarze, zwane
MORPHAMI, byłyby nieodmiennie oceniane jako bardzo atrakcyjne. Przy czym nie chodzi tu o
połączenie różnych atrakcyjnych części twarzy w jedną nową twarz: wyrazistych oczu jednej osoby i
zadartego noska innej. Takie eksperymenty możemy czasem oglądać w kolorowych czasopismach. Ich
efekty nie prezentują się zazwyczaj zbyt zachęcająco, nawet jeśli poszczególne części twarzy należą
do osób rzeczywiście urodziwych. Chodzi bowiem o uśrednienie właśnie poprzez nałożenie na siebie
całych twarzy. Wydaje się zatem, że nie tyle oryginalność, a właśnie średniość jest silnym
wyznacznikiem atrakcyjności. Tak uzyskane twarze są przy tym ponadprzeciętnie symetryczne, a
symetria także silnie wpływa na postrzeganie atrakcyjności. Jako najbardziej atrakcyjne oceniane są
twarze złożone z jednej połówki i jej lustrzanego odbicia – idealnie symetryczne.
W dzisiejszych czasach w naszym kręgu kulturowym szczególną rolę przypisuje się szczupłości ciała,
odbieranej nie tylko jako bardziej atrakcyjna, ale także jako znamionująca – w przeciwieństwie do
otyłości – siłę woli i hart ducha. O ile jednak kulturowe wymagania dotyczące wagi ulegają zmianom,
o tyle uniwersalnym sygnałem atrakcyjności w przypadku kobiet pozostaje proporcja obwodu w pasie
do obwodu w biodrach. Słynne analizy wymiarów ciała modelek, których zdjęcia ukazywały się w
„Playboyu” w ciągu 50 lat, pokazały, że choć bardzo zmieniał się wzrost modelek (były coraz wyższe) i
wskaźnik masy ciała (był coraz niższy), to u tych wybranych ze względu na swą urodę kobiet proporcja
obwodu talii do obwodu bioder pozostawała stała. U atrakcyjnej kobiety musi ona wynosić około 0,7.
Uwaga, panowie – nie cieszcie się przedwcześnie. W przypadku mężczyzn także znaleziono podobny
wyznacznik atrakcyjności. Jest to proporcja obwodu ramion do obwodu bioder – u atrakcyjnego
mężczyzny musi ona być większa niż 1,0.
ELEMENTY ATRAKCYJNOŚCI
Szeroka twarz, niskie czoło, szeroka żuchwa, garbaty nos – tak dziewiętnastowieczni antropologowie
opisywali ideał urody północnoamerykańskich Indian. Jeśli do tego przypomnimy sobie figurkę
Wenus z Milo, to nabieramy podejrzeń, że nie ma jednego kanonu urody, lecz ile kultur – a może
nawet ile osób – tyle ideałów. A jednak wbrew temu wyniki współczesnych badań
międzykulturowych pokazują niezwykle wysoką zgodność ocen osób poproszonych o oszacowanie
urody ludzi pochodzących z różnych ras i grup etnicznych. Mimo że rysy twarzy, kolor skóry i kształty
ciała różnią się u przedstawicieli różnych ras i narodowości, to okazuje się, że standardy oceniania
stosujemy podobne. Kiedy badacze poddali dokładnym pomiarom twarze osób należących do
przedstawicieli różnych ras ocenianych jako bardzo atrakcyjne, to okazało się, że te same cechy
decydują o urodzie twarzy azjatyckich, białych i afroamerykańskich. Są to albo cechy związane z tzw.
syndromem dziecięcości (duże, szeroko rozstawione oczy, niewielki nos), albo znamionujące
dojrzałość (ostro zarysowane kości policzkowe), albo cechy związane z ekspresją emocjonalną
(szerokość uśmiechu, szerokość źrenic) i to one decydują, czy twarz będzie odbierana jako atrakcyjna
– niezależnie od pochodzenia etnicznego.
W pewnym stopniu efekty te mogą być wynikiem hegemonii kulturowej Zachodu, która przyczynia
się do rozpowszechnienia ideału urody przedstawicieli rasy kaukaskiej (o jasnym kolorze skóry) i jest
odpowiedzialna np. za to, że Azjatki rujnują sobie zdrowie, wcierając niebezpieczne dla skóry silnie
wybielające kremy. Z drugiej strony nawet niemowlęta preferują twarze o większych i szerzej
rozstawionych oczach, mniejszym nosie i szerszym uśmiechu niezależnie od rasy właściciela tej
twarzy.
Jak wiele naszych preferencji, także i te dotyczące wyglądu są w dużym stopniu funkcjonalne.
Symetria twarzy i ciała jest oznaką zdrowia, odpowiednia proporcja obwodu talii do obwodu bioder u
kobiet współwystępuje z szybszą dojrzałością płciową i niższym poziomem męskiego hormonu –
testosteronu. Mniej korzystna proporcja wiąże się z podwyższonym ryzykiem zapadalności na raka
narządów kobiecych i choroby układu krążenia.
Rządy nieskazitelnej sylwetki znajdują odzwierciedlenie także w tym, jak siebie oceniamy. Kobiety,
które poproszono, aby obejrzały w lustrze, jak prezentują się w kostiumach kąpielowych, nie tylko
mniej potem jadły, ale i gorzej rozwiązywały zadania z matematyki. (Widok swojego ciała w
kąpielówkach nie wywiera na mężczyznach podobnego wrażenia). Ale już kobiety szczupłe o niskim
wskaźniku masy ciała, oglądając zdjęcia atrakcyjnych modelek w prasie, zaczynają lepiej siebie
oceniać (jestem szczupła jak modelka!). Z kolei paniom o wyższym WSKAŹNIKU BMI (Body Mass Index
to wzór na stwierdzenie otyłości: masa ciała dzielona przez wzrost podniesiony do potęgi drugiej)
oglądanie prasy kobiecej zdaje się wyraźnie psuć humor. Gdy zaczynamy widzieć różnice między
kulturowym ideałem urody, nawet nierealnym, a swoim własnym ciałem, to zaczynamy surowiej
siebie oceniać.
FAKTY CZY ICH INTERPRETACJA
Jak widać, oceny atrakcyjności są tylko naszymi interpretacjami rzeczywistości, a interpretacje te
mogą się zmieniać, czego przykładem są wyniki wielu innych badań. Psychologowie nie zawsze
zajmują się tylko rozwiązywaniem problemów tego świata, czasem – jak James Pennebaker –
postanawiają na przykład sprawdzić, czy kobiety rzeczywiście stają się piękniejsze tuż przed
zamknięciem baru. Pennebaker trzykrotnie w ciągu wieczoru prosił bywalców barów, by oceniali
atrakcyjność osób obu płci znajdujących się akurat w pobliżu. O północy kobiety wydawały się
mężczyznom znacznie bardziej atrakcyjne niż o 21.00, choć ocena atrakcyjności innych mężczyzn się
nie zmieniała.
Inni badacze poprosili studentów, aby ocenili atrakcyjność nieznajomych kobiet przedstawionych na
zdjęciach i oszacowali, jak chętnie oni sami i ich koledzy umówiliby się z takimi dziewczynami na
randkę. Badacze wybrali się ze zdjęciami do akademików tuż po zakończeniu emisji jednego z
odcinków serialu „Aniołki Charliego” z trzema atrakcyjnymi aktorkami w rolach głównych. Nietrudno
domyślić się wyników – gdy mężczyźni przyglądają się wcześniej ponadprzeciętnej urodzie, to inne
kobiety nie podobają się im już tak bardzo, jakby mogły. Kobiety, które w innych warunkach oceniane
są jako atrakcyjne i co najmniej godne umówienia się na spotkanie. Jako przestrogę powinniśmy
zatem zapamiętać wniosek, by na pierwszej randce nie wybierać się na film, w którym przedstawieni
będą niezwykle atrakcyjni i zrobieni przedstawiciele obu płci. Na ich tle nawet nasz całkiem
przystojny partner czy partnerka i my sami możemy wypaść blado.
NIE TYLKO ATRAKCYJNOŚĆ
Poza urodą (lub jej brakiem) także szereg innych czynników związanych z wyglądem, z których roli –
jak choćby z roli młodości – doskonale zdajemy sobie sprawę, wpływa na to, jak jesteśmy oceniani.
Nad niektórymi – jak nad ubiorem czy choćby nad kolorem włosów – mamy stosunkowo dużą
kontrolę, nad innymi zaś nie. Rolą, jaką odgrywa przynależność rasowa w procesach stereotypizacji,
zajął się holenderski badacz Daniel Wigboldus. Uczestników swojego badania – deklarujących
otwartość, tolerancję i brak przesądów holenderskich studentów – zaprosił do… wirtualnej
rzeczywistości. W wirtualnym świecie studenci znajdowali się na przystanku autobusowym, na
którym stała jeszcze jakaś inna osoba. Zadaniem uczestników było podejść do tej osoby i przeczytać
treść kartki umieszczonej na piersi. Na przystanku pojawiali się ludzie o różnym wyglądzie: od
rdzennych Holendrów o niebieskich oczach, jasnej skórze, wąskim nosie i ustach, poprzez osoby o
ciemniejszej karnacji, nieco szerszych ustach i nosie, charakterystycznych dla Marokańczyków, aż do
osób o wyglądzie typowo afroamerykańskim. Otwarci i tolerancyjni Holendrzy – wszyscy o jasnym
kolorze skóry – podchodzili jednakowo blisko do osób o najjaśniejszej i najciemniejszej karnacji. Na
dystans natomiast trzymali osoby wyglądające jak Marokańczycy – przedstawiciele najliczniejszej w
Holandii mniejszości narodowej.
Instynktowna rezerwa, jakiej nabieramy w obliczu ludzi wyglądających inaczej niż my, może brać się z
działania naszego CIAŁA MIGDAŁOWATEGO – niewielkiej struktury w mózgu, odpowiedzialnej między
innymi za przetwarzanie i zapamiętywanie zdarzeń wzbudzających emocje. Ciało migdałowate ulega
aktywacji na przykład wtedy, gdy napotykamy bodziec, który może być dla nas potencjalnie
zagrażający. Jak dowiodły badania, nasze ciało migdałowate reaguje podobną aktywacją także wtedy,
gdy widzimy obcego – ostrzegając nas przed potencjalnym niebezpieczeństwem. Jest to skądinąd
reakcja normalna i funkcjonalna – osoby z uszkodzeniami ciała migdałowatego stają się nadmiernie
ufne i w sposób przesadnie optymistyczny oceniają obcych ludzi jako godnych zaufania. Ta ochronna
reakcja w przypadku osób wyglądających inaczej niż nasi prowadzi jednak do uprzedzeń i trzymania
na dystans ludzi o innym niż nasz wyglądzie. Przy tym, jak wskazują badania, o ile jesteśmy w stanie
kontrolować swoje dyskryminacyjne zachowania wobec osób o kolorze skóry charakterystycznym dla
określonej rasy, o tyle nawet nie zdajemy sobie sprawy, że rysy twarzy także wpływają na nasze
stereotypowe przekonania o innych i w konsekwencji na ich dyskryminowanie. Dobitny przykład tych
prawidłowości przyniosła analiza wyroków sądowych, wydawanych przez amerykańskie sądy na
Florydzie. Choć ludzie o ciemniejszym kolorze skóry nie byli skazywani przez tamtejszych sędziów na
surowsze kary, to niezależnie od koloru skóry ci ze stereotypowymi afroamerykańskimi rysami twarzy
otrzymywali dłuższe wyroki w sprawach karnych. Co więcej, w przypadku osoby o ciemnym kolorze
skóry posiadanie bardziej charakterystycznych afroamerykańskich rysów twarzy istotnie zwiększa
prawdopodobieństwo otrzymania kary śmierci, gdy ofiara jest biała. Jednocześnie w sondażu
sędziowie z Florydy określili siebie jako nieuprzedzonych, wręcz dumnych ze swej bezstronności.
Wygląda więc na to, że choć dyskryminacja ze względu na kolor skóry jest zjawiskiem, z którego
ludzie zdają sobie sprawę i potrafią nad nim zapanować, to samo posiadanie szerszych ust czy nosa
może nam załatwić surowszy wyrok.
CZY PODOBNY SIĘ SPODOBA
Ogromną rolę w ocenianiu innych odgrywa także podobieństwo – do nas samych lub do osób, w
związku z którymi przeżywamy pozytywne lub negatywne uczucia. Zdarzyło wam się kiedyś
instynktownie nie lubić jakiejś osoby, mimo że ani nie umieliście powiedzieć dlaczego, ani nawet
dobrze jej nie znaliście? Jak pokazują badania, owa instynktowna niechęć może wynikać z
podobieństwa nieznanej nam osoby do kogoś innego, kto w przeszłości ośmielił się niemiło nas
potraktować. Ów MECHANIZM ZNAKOWANIA AFEKTYWNEGO osób o określonym wyglądzie działa
także w drugą stronę – czasem wobec kogoś nieznanego odczuwamy instynktowną sympatię.
Największą rolę odgrywa tu, rzecz jasna, podobieństwo do nas samych. W pomysłowym
eksperymencie badacze konstruowali morphy, czyli twarze złożone z twarzy mężczyzn – uczestników
badania – i twarzy nieznanych tym mężczyznom dzieci. W rezultacie otrzymali twarz dziecka, którego
rysy były podobne do twarzy badanego. Dorośli mężczyźni deklarowali chęć udzielenia znacznie
większej pomocy (nawet finansowej!) takiemu dziecku niż innym, niepodobnym do nich – choć
świadomie podobieństwa nie dostrzegali. W tym wypadku wyjątkową sympatię mężczyzn wobec
podobnych do nich dzieci można dodatkowo tłumaczyć uwarunkowaniami ewolucyjnymi.
Podobieństwo dziecka jest silnym argumentem zwiększającym pewność własnego ojcostwa, stąd też
większa chęć niesienia pomocy takiemu dziecku – jak własnemu. Ludowa mądrość o szczególnym
uprzywilejowaniu podobnych do ojców córek wydaje się więc mieć dość mocne naukowe podstawy.
Podsumowanie licznych ustaleń psychologii społecznej dotyczących roli wyglądu w ocenie ludzi w
tym przypadku także jest bardzo zdroworozsądkowe – osobom o „dobrym” wyglądzie rzeczywiście
jest w życiu łatwiej. Sądząc innych po wyglądzie oszczędzamy więc co prawda mnóstwo czasu i
energii, którą musielibyśmy włożyć w poznawanie każdego z osobna, ale narażamy się na te same
błędy, które przed nami popełniali psychologowie dociekając związków budowy ciała z charakterem
człowieka.
Aleksandra Cisłak
Więcej pod adresem http://www.polityka.pl/psychologia/poradnikpsychologiczny/1503510,1,jak-siepodobac.read#ixzz2Rgzu1oBi