W cieniu akacji. Wyprawa do Sudanu i Etiopii 2009

Transkrypt

W cieniu akacji. Wyprawa do Sudanu i Etiopii 2009
Energetyk-Elektronik-Bytom
W cieniu akacji. Wyprawa do Sudanu i Etiopii 2009 - część 5. Bieg z
przeszkodami - Begrawiya
Autor: Łukasz Waga 5b1 2000
16.05.2010.
Zmieniony 25.06.2010.
Z Shendi wybieramy się do Begrawiyi. Chcemy tutaj zobaczyć cmentarz z trzema rodzajami
piramid z okresu meroickiego. Minibusik wyrzuca nas jednak na środku pustyni, a kierowca nakazuje nam
iść na drugą stronę maleńkiej wioski. Docieramy jednak tylko do rzymskich łaźni. Bileter, który jak
zwykle ni stąd, ni zowąd wyłania się zza ściany, informuje nas, że piramidy znajdują się…. 4
kilometry stąd. Wędrówka w 60-stopniowym upale z ciężkimi plecakami raczej nie wchodziła w
rachubę...
Wracamy więc do miejsca, w którym wyrzucił nas minibusik i czekamy na jakikolwiek transport do
cywilizacji. Tak naprawdę, to znajdujemy się w pobliżu pewnej sudańskiej wsi. Domy z gliny, w cieniu
leżą osiołki, gdzieś dalej - miejsce poboru wody zgromadzonej w wielkich wazach. Oczywiście brak
asfaltu, a co za tym idzie, raz na godzinę może coś przejedzie. Czekamy, bo co nam zostaje?
Jeden z miejscowych mówi nam, że dziś już nic do cywilizacji nie pojedzie. Nie za bardzo chce nam
się w to wierzyć. Sudańczyk częstuje nas wodą ze wspomnianej wazy. Odmawiamy. Trzeba uważać, nie
wiadomo co za mikroby mogą się w niej kąpać.
Mija pierwsza godzina czekania; otaczają nas dzieciaki, te mniejsze i te bardziej wyrośnięte.
Jesteśmy dla nich atrakcją. W końcu negocjujemy cenę specjalnego transportu. Proponują nam osiołka z
naczepą, który zawiezie nas do głównej drogi na Shendi i Chartum. Adam powoli ma dość, gdy słyszy jak
znowu próbują nas naciągnąć na większa kwotę. Oni wiedzą, że mają przewagę, bo jeśli nie ich osiołek,
to innej opcji wyjazdu stąd możemy nie mieć. Mija jednak druga godzina. Trwa czekanie kto pierwszy
straci cierpliwość. My, zgadzając się na ich kwotę, czy oni, opuszczając nam cenę. W międzyczasie
dzieciaki pokazują mi swoje zeszyty szkolne. Lekcja języka angielskiego „made in Sudan”.
Zaciekawił mnie jeden wpis pod tematem, dotyczącym dni tygodnia: „Saturday is first day on the
week”. No, tak, w końcu to kraj arabski i wpis jak najbardziej prawidłowy. Po kolejnym
kwadransie dzieciaki zaczynają się nudzić. Część wraca do domu, jednak ci, co pozostali, zaczynają się
śmiać z naszych dziwnie dla nich brzmiących słów. W końcu ktoś z tłumu decyduje się na proponowaną
przez nas kwotę. Oddychamy z ulgą, przecieramy czoło i ładujemy nasze plecaki na osiołka. Już
wsiadamy, a tu nagle informacja, że jednak wracamy do starej kwoty….
I znowu się zaczęło. Z tym, że postanowiliśmy przeczekać ostatnie piętnaście minut, po czym
stwierdziliśmy, że idziemy przed siebie (tym bardziej, że upał już trochę zelżał i było gdzieś mniej niż 50
stopni w słońcu). Adam zapala papierosa. - Daj no jednego! – prosi pewien sudański młokos.
Adam nie wytrzymał. Tak to już ten stan największego zdenerwowania. - Jeden papieros po 5 funtów!
– odpowiada. To nie koniec. Zszokowany Sudańczyk nie wiedząc, co odpowiedzieć zostaje po
chwili rażony drugim słownym ciosem: - Teraz już 10 funtów! Cena 5 funtów obowiązywała w poprzedniej
minucie!
{multithumb} http://energetyk.hekko24.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:31
Energetyk-Elektronik-Bytom
{multithumb} {multithumb} {multithumb} {multithumb} {multithumb} {multithumb} {multithumb} {multithumb} Polak potrafi, a Adam zachował się mistrzowsko. Może i po chwili z nas się śmiali, ale przynajmniej
zrozumieli, że my też mamy swoje za kołnierzem! Idziemy przed siebie, wychodzimy z wioski, a tu stoi
jakiś dziadek przy swoim osiołku. Dziwne, ale od razu zgadza nas się zawieźć do autostrady za dość
przystępną dla nas cenę. I tak oto jedziemy sobie na osiołku przez pustynię. Gdzieś tam zahaczamy
jeszcze o mały sklep, w którym kupujemy coś do picia. W sklepie dwie półki z napojami, warsztat
krawiecki, a na blacie kolejna polskość: waga szalkowa z napisem "Olsztyn". Ciekawe jak tu trafiła? W
końcu docieramy do głównej drogi. Przy drodze zauważamy betonowy barak tak zwaną
„kafeterię” – przydrożny zajazd. To tylko betonowa konstrukcja, bez szyb i ani
jednych drzwi, wewnątrz której stoją plastikowe stoliki i kilka składanych łóżek. Podczas przerwy na
pepsi, zauważamy na horyzoncie przepiękne piramidy. Przecież to cel naszej dzisiejszej wycieczki!
Niestety jest już późno, więc zastanawiamy się co robić. Albo powrót do cywilizacji, albo piramidy. Pada
http://energetyk.hekko24.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:31
Energetyk-Elektronik-Bytom
na to drugie. Tak! Obejrzymy zachód słońca nad piramidami w Begrawiyi i zostaniemy na noc w kafeterii!
Słyszymy tylko głos gospodarza leżącego akurat na łóżku: „Zostawcie, chłopaki, plecaki,
zwiedzajcie piramidy, a wieczorem wpadnijcie na jedzenie i telewizję!” Tak, akurat telewizora to
mi tu tak brakuje jak zeszłorocznego śniegu. {flv}begrawiya{/flv}
Łapiemy na drodze....tira, który podwozi nas do poszukiwanych przez cały dzień piramid. Piramidy
w Begrawiyi to rewelacja najwyższych lotów. Jak zwykle, nie było tu ani jednego turysty. A jakże
przyjemnie się chodziło po zmarszczkach piasku usypanych przez wiatr! Przed wejściem tylko stał
dziadek i kilkoro dzieci próbujących sprzedać nam pamiątki. Robimy serie zdjęć. Zachód słońca jest
niesamowity! Wychodzimy z kompleksów i znowu atakuje nas ten sam dziadek. To niesamowite! Czekał
trzy godziny, aż wyjdziemy z kompleksów, by sprzedać nam jakieś pamiątki, a przecież już raz mu
odmówiliśmy. Nie mógł też zakładać, że jakiś turysta jeszcze dziś tu się zjawi. Zrobiło nam się żal dziadka
i zakupiliśmy u niego piaskowe figurki piramid i tykwę, po czym wróciliśmy na piechotę do kafeterii. {multithumb} {multithumb} {multithumb} {multithumb} {multithumb} {multithumb} http://energetyk.hekko24.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:31
Energetyk-Elektronik-Bytom
{multithumb} {multithumb} {multithumb} {multithumb} Gdy zbliżaliśmy się do niej, od razu rzucała się w oczy mała poświata. Przed budynkiem postawiony
był telewizor, w którym leciał mecz piłkarski. Oglądanie telewizji w taki sposób to coś w rodzaju święta.
Jakaż to przyjemność zabrać swoje krzesełko i oglądać telewizję z innymi. Jakże śmieszne wyglądało
kilka zaciekle zapatrzonych w ekran Sudańczyków. Oni tak dziwnie powyginani, z wyciągniętą szyją i
głową maksymalnie wysuniętą do przodu. Miałem wrażenie, że jakbym im teraz ukradł tira, to by nawet
tego nie zauważyli. Piękna sprawa! Akurat leciał mecz finału pucharu interkontynentalnego. Grała
Brazylia ze Stanami Zjednoczonymi. No tak, tu raczej nikt za Ameryką nie będzie. Dobrze, że
Brazylijczycy wygrali, bo bałbym się o nas. Po meczu opowiadamy gospodarzowi o Polsce. Ten nas
przeprasza za to, że nie wyszedł nas przywitać późnym popołudniem, a tylko leżał w łóżku. Dowiadujemy
się, że ostatnio źle się poczuł i położył się na parę dni do łóżka. Miał malarię, ale mówił o niej jak my o
grypie. Gospodarz jest w naszym wieku. Skończył studia, ale był szoku, gdy dowiedział się od nas, ile
ludzi co roku odwiedza Egipt.- A czego turyści szukają w Egipcie? – pyta z niedowierzaniem.
No tak, w Sudanie centrum świata znajduje się w promieniu kilkuset metrów od człowieka. Łukasz Waga
nauczyciel geografii
absolwent 5b1 2000 r.
Ciąg dalszy nastąpi! Zapraszam
http://energetyk.hekko24.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:31
Energetyk-Elektronik-Bytom
http://energetyk.hekko24.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:31