Projekt Aurora

Transkrypt

Projekt Aurora
The Temple Of Concrete Mixers
Projekt Aurora
Autor: Pastor
18.11.2016.
Zmieniony 18.11.2016.
Dawno temu, w epoce fotografii kliszowo-papierzanej, mój dobry kumpel pokazywał mi slajdy ze swojego
wyjazdu. Wyjazd był bardzo fajny, ale zainteresowała mnie sama technika pokazu. Miał taki prosty
rzutnik – wsadzało się slajd do ramki i wyświetlało obraz na ścianie. Banał. Wszyscy znamy taki
sprzęt. Była jednak pewna różnica w porównaniu do innych sposobów prezentacji fot. Tych na slajdach było
jakby mniej. To znaczy że musiał wybrać tylko te szczególne zdjęcia. Może nie koniecznie te najbardziej
udane fotograficznie, ale te które najwięcej dla niego znaczyły życiowo. Te które ilustrowały coś dla niego
szczególnego. Takie kamienie milowe. Niestety zdarzenia nie ujęte na fotach odsuwają się wtedy w ciemność. To właśnie jest najpoważniejsza
wada ilustrowania wyjazdów za pomocą fotografii. To czego nie sfotografowałeś nie istnieje. Dlatego
jakoś nieszczególnie lubię fotografię. Pamięć jest lepszym ilustratorem. A gdyby tak zrobić slajdy z pamięci..? ------------------------------------------------------------------------------------------------------------ Wszystko zaczyna się jakieś 150 mln km od Ziemi. Nasz ukochany, gigantyczny reaktor termonuklearny
ostrzeliwuje czarną, wieczna pustkę nieustającym strumieniem naładowanych
cząstek – głównie protonów i elektronów. To tzw. wiatr słoneczny. Większość
tych niewidzialnych pocisków leci gdzieś w nieskończoność kosmosu, ale malutka
ich część po paru minutach dociera również
w pobliże Ziemi. Naładowane cząstki pędzą z prędkością od 300 do 1000 km/s. W
pobliżu naszej planety wyłapywane są na lasso ziemskiego pola magnetycznego. Zataczając
coraz ciaśniejsze spirale gwałtownie przyspieszają, kierując się w pobliże
biegunów magnetycznych. Kiedy docierają do krawędzi atmosfery bywają rozpędzone
nawet do 60 tys. km/s. Wtedy – mniej więcej 100 km nad ziemią, wpadają na pierwsze cząstki powietrza i
zaczynają się od nich odbijać jak kule we flipperze. Energia tych zderzeń jest
tak wielka, że pobudzone atomy gazu zaczynają świecić – na czerwono i zielono
tlen, na ciemnoczerwono i purpurowo azot itp. http://www.ttcm.iq.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:47
The Temple Of Concrete Mixers
Gołym okiem dostrzeżemy z dołu zwykle zielonkawe,
niebieskawe i białe barwy, ale przy intensywniejszych zorzach bywają też
cieplejsze odcienie. Każda cząstka wiatru słonecznego zaliczy nawet kilkaset
odbić od cząstek powietrza zanim zostanie całkowicie wyhamowana. Szlak tych
zderzeń na chwile zapłonie na niebie jak neon. Suma tych neonów może złożyć się
na coś… na coś co może się człowiekowi śnić do końca życia. A czegoż się nie robi by mieć piękne sny? ------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No właśnie. Czegoż się nie robi… Kiedy rodziła się Ala stwierdziłem, że potrzebuję kosza
bocznego do krowy. Jedyny sensowny dla mnie powód posiadania zaprzęgu to możliwość
wożenia dzieci. Nie widziałem i dalej nie widzę innych zalet tego wynalazku, no
może poza jedną – dobrą stabilnością na śliskim. A skoro już można sobie
stabilnie pojeździć po śliskim, to żal z tej możliwości nie skorzystać. Zorza
polarna gdzieś tam nad północnym niebem zamrugała wtedy zachęcająco..
Jakoś w 2008 kupiłem za stówę kosz od Dniepra. Przegnity
złom bez koła. W gondoli rosła dorodna kępa pałki wodnej. W styczniu 2011 koło i kilka innych klamotów już było, a
cała przyczepa została złączona z moją wierną krową. W miejscu dorodnej kępy
szuwarów zainstalował się równie dorodny kolega Sambor i pojechaliśmy na
Elefanta. To był pierwszy oficjalny test zaprzęgu.
http://www.ttcm.iq.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:47
The Temple Of Concrete Mixers
Jesienią 2011 zbudowaliśmy z Lupusem zamykaną kabinkę z
benzynowym ogrzewaniem. Wtedy też przebudowałem zaprzęg Adama i dorobiłem
Szparagowemu XT-kowi narty.
W tych dwóch ostatnich zdaniach leży tak ciężki ładunek
roboty, że powinny być wyryte w granicie. Zwykły papier jest za słaby żeby
przenieść takie obciążenie. Granit jest tu najbardziej adekwatny – kojarzy się
z nagrobkiem. Każdą wycieczkę zaczynam w garażu od przygotowań. Czasem
trwają rok, czasem więcej. To czas w którym już się wycieczką żyje – ona już
cieszy, już daje emocje i chęć do życia, mimo że jeszcze się nie zaczęła. To
prawie równie piękny okres jak sama wycieczka.
Jednak ogrom roboty w przypadku TEJ wycieczki prawie zabił
to piękno, a niewiele brakowało i pewnie zabiłby też mnie.
Jak zwykle pomogli Ludzie. Przyjaciele.
Na co dzień wspierał mnie jak zwykle niezastąpiony maruda
Waldek O Brudnych Pazurach, bez którego marnie bym poległ z robotą. Z odsieczą
ruszył też Stary Wilk z Młodą Wilczycą – dokończyli Adamowy zaprzęg i przede
wszystkim uspokoili mój zryty beret swoimi łagodnymi oczami, akurat kiedy
zrycie wzmiankowanego beretu sięgało zenitu.
Dzięki też Szparagowi, który przybył odczyniać swoje
heretyckie motocyklowe gusła przy przygotowaniu Adamowej padliny. Przygotowanie
wyszło w miarę skutecznie, ale chóralne wykonanie Guns of Brixton o 3-ciej nad ranem obok regału z
nalewkami w
piwnicy, na pewno wyszło nam znacznie lepiej.
http://www.ttcm.iq.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:47
The Temple Of Concrete Mixers
No i przede wszystkim dzięki mojej rodzinie. Oni wiedzą za
co.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mechanizm złożony z baaardzo skomplikowanych podzespołów.
Tak wygląda każda ekipa na każdej wycieczce. Od stopnia dopasowania podzespołów
zależy działanie każdego mechanizmu. Od umiejętnego złożenia i regulacji
wzajemnego dopasowania również. Czasem części muszą mieć trochę czasu żeby się
dotrzeć. Czasem pasują idealnie od razu.
Myśmy chyba trafili od razu we właściwe tolerancje. Uwerturą
do koncertowego montażu całego mechanizmu była mała, radosna rozpierducha
chałupy Elłóda. Wychlaliśmy wszystko co miało choćby śladowe ilości alkoholu. Wyżarliśmy
wszystko co było choćby średnio jadalne, łącznie z jakimś tortem (od Zombiego?)
i zimnymi plackami spod szafy. Rozpieprzyliśmy jakieś naścienne dekoracje,
prawie utłukliśmy psa – stareńkiego zdechlaka, który jednak wytrzymał dzielnie
nawet upadek na siebie swojego 100 kg pana najebanego jak worek węglem.
Niewiele brakowało, a utłuklibyśmy też Gospodynię, kiedy na samym wstępie
zafundowała nam przedstawienie udając rozsierdzoną sąsiadkę. No ale wtedy
byliśmy jeszcze trzeźwi, więc miała szczęście.
Na promie byliśmy już nieźle dotarci. Zbychu w swojej
opowieści fajnie zauważył te nasze rozmowy. Każdy gadał coś o sobie, o swoim
życiu. Nie jak w grupach wsparcia dla świrów, gdzie siedzi się w kółku i każdy
po kolei musi opowiedzieć o swoim wariactwie, tylko tak zwyczajnie. Tak
szczerze. A reszta? A reszta to rozumiała. Ro-zu-mia-ła.
Kiedy ostatnio ktoś was rozumiał, za wyjątkiem waszego psa?
Akt psychicznego ekshibicjonizmu przypieczętowaliśmy tym
http://www.ttcm.iq.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:47
The Temple Of Concrete Mixers
zwykłym, kontynuując najebkę na waleta w promowej saunie i dżakuzi. Jak higiena
to higiena. Wprawdzie Angol się trochę wzdragał, bo jemu podobno woda szkodzi, ale reszta wesoło majtała
wackami puszczając w obieg kolejną flaszkę w wielkiej wannie z bąbelkami. A mokre gacie radośnie schły sobie w saunie zwisając dumnie
jak sztandar właśnie zrodzonej przyjaźni.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kiedy zeszliśmy na cardeck wrota rufowe promu były już
otwarte. Większość pojazdów wyjechała. Zostaliśmy tylko my i paru maruderów
którzy mieli podobne tempo ładowania klamotów. Na cardecku było cholernie
gorąco, a my w pełnej zbroi musieliśmy czekać na pilota, który wyprowadzi nas na
świat przez labirynty uliczek helsińskiego portu. Tymczasem ów świat,
obramowany prostokątem promowych wrót witał nas słońcem i skrzącym się
śniegiem. Nawet skacowanemu Szparagowi podobał się ten obrazek.
Każdy z nas miał już na sumieniu znacznie dalsze, dłuższe i często trudniejsze
wycieczki. Średnia naszego wieku to 40+ przy czym ten plus jest dość okazały.
Jeździmy też bynajmniej nie od wczoraj i bynajmniej nie tylko wokół komina. Ale
ta wycieczka była jakaś szczególna, choć w sumie całkiem błaha jeśli chodzi o
http://www.ttcm.iq.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:47
The Temple Of Concrete Mixers
trasę czy odległość. Fakt – zimą jeszcze nie próbowaliśmy, bo Elefanty-sranty i
inne zimowe łykendowe popierdóły się nie liczą. Najbardziej szczególną okolicznością było tu zupełnie co
innego: my sami. O ile znamy się już od dawna, to jeszcze nigdy razem nie
podróżowaliśmy.. Z innymi ekipami, lub zupełnie sami – tak, ale w tym składzie
jeszcze nie. Popatrzyłem dyskretnie na te spocone, z lekka skacowane,
niedogolone mordy z błyskiem przygody w ślepiach. Jeśli miałem wcześniej
jakiekolwiek obawy jak zagra mechanizm złożony z tak różnych podzespołów, to w
tej chwili je straciłem.
W końcu ruszyliśmy. Zaczęło się! Przejechaliśmy przez wrota promu jak przez ramkę obrazka
przedstawiającego z lekka kiczowaty zimowy landszaft. To było trochę jak
przejście na drugą stronę lustra. Z rzeczywistości do krainy marzeń. Mimo że ta kraina
wyglądała zupełnie zwyczajnie – po prostu jak Helsinki zimą, to gdzieś tam na
północy czekał na nas wymarzony kosmiczny teatr na niebie. ------------------------------------------------------------------------------------------------------------
http://www.ttcm.iq.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:47
The Temple Of Concrete Mixers
Świat jakby żywcem wyjęty z bajek o Św. Mikołaju przewija
się radośnie za plecy. Drogi oczywiście białe, ale twarde i równe. Szparag
opanował bez zarzutu technikę jazdy łyżwolotem. Zaprzęgi również raźno prą
naprzód. Pod koniec dnia, nasyceni po pachy widokiem ośnieżonych choinek, zaczynamy
się pomału rozglądać za kawałkiem miejsca na obóz. Grubaśna warstwa
śniegu całkowicie uniemożliwia zjazd z drogi, więc szukamy jakiegoś miejsca
gdzie można by chociaż bezpiecznie zaparkować sprzęt. Place pod namiot
wykopiemy bez problemu. Jesteśmy na to przygotowani. Koło skrzyżowania z jakąś
boczną dróżką znajdujemy plac przeładunkowy używany do zwózki drewna. Świetne
miejsce – wbijamy się tam z impetem, aż śnieg skwierczy na garach. Lupus łapie
za łopatę i zaczyna robić plac, a Szparag łapie za wacka i idzie się odlać. Po
chwili z krzaków dobiega jego głos – Panowie, tu jest nawet grill!! Okazało się
że w dolince jest szopa – jedna ze sławetnych skandynawskich chat przetrwania.
Wprawdzie trochę dziurawa, ale za to ma palenisko, opał i wszystko co możemy
sobie wymarzyć w tej głuszy.
Niebo nam sprzyja. Za chwilę byczymy się kolektywnie przy
ogniu, napawając się sielankową atmosferą. Magia ognia i lodu zaczyna działać. Magia gorących parówek i
zimnego piwa wkrótce też.
To była piękna noc. Pierwsza z całej serii pięknych nocy.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
http://www.ttcm.iq.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:47
The Temple Of Concrete Mixers
Rano rozrusznik w mojej krowie zakręcił po raz ostatni.
Przez chwilę myślałem, że to jakieś zwarcie po wczorajszym ataku na zaspę, ale
sprawa okazała się bardziej skomplikowana. Trudno. Powalczę z tym po rosyjskiej
stronie Karelii. Odpalamy bydlę wspólnymi siłami na zapych/zaciąg/zapierdol i
jedziemy. Ciągniemy dalej po fińskiej stronie na północ. Pomni
doświadczeń z wjeżdżaniem do Rosji chcemy stawić się na granicy z samego ranka.
Następny ranek wypada następnego dnia, więc czeka nas kolejny nocleg w
Finlandii.
Gruntownie olewam opisywanie rzeczy trywialnych. Szkoda mi
liter na opisy kolejnych noclegów, obiadów czy granic itp. Problem w tym, że w
przypadku tej wycieczki po prostu NIE BYŁO rzeczy takich całkiem trywialnych.
Następny nocleg… hm.. rzecz niby trywialna jak każdy nocleg, ale jak znaleźć
coś o czym się wie tylko tyle, że występuje w tym kraju?
Szukaliśmy następnej chaty przetrwania. Coś jak szukanie
reniferów – wiadomo że występują w
Finlandii, ale jak same pod oczy nie wlezą to się ich nie znajdzie.
Tak więc jechaliśmy i wypatrywaliśmy… aż wypatrzyliśmy. Proste,
prawda?
Kolejna noc przy ogniu w małej chatce zagubionej w zawalonej
śniegiem tajdze. Za darmo. O ileż ubożsi są ci, którzy mają pieniądze na hotele..
http://www.ttcm.iq.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:47
The Temple Of Concrete Mixers
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dojście do prawego winkla na pół gazu. Potem odwiniecie
manety i praca kierownicą żeby utrzymać galerę po prawidłowej stronie białej
wstęgi, bo na białym ma tendencje do prostowania mimo ładnego przekoszenia.
Lewe winkle podobnie, ale wejście na wysokich z korektą zamknięciem gazu i umiejętnym
szarpnięciem kierą żeby przerzucić zaprzęg w lekki lewy poślizg. Adam nie ma
hamulca na kosz i robi to trochę inaczej – pomagając sobie heblem. Szparag ma
zupełnie inne urządzenie i robi wszystko INACZEJ. Zwłaszcza hamuje INACZEJ.
Wszyscy mają fajną zabawę dodatkowo okraszoną fantastycznym
widokiem krętych, zaśnieżonych dróg ruskiej Karelii. Czasem coś nie wyjdzie i
zabawa zostaje wzbogacona o kolektywne wyciąganie sprzętu z zaspy. Zaraz po
uspokojeniu 20 minutowego grupowego napadu śmiechu oczywiście.
Mijane od czasu do czasu „na żyletkę” KRAZy jakby dyskretnie
sugerują, że to może jednak nie do końca zabawa.
Niemniej jedzie się cudownie. Cu-do-wnie! Rozrusznik już
naprawiliśmy na parkingu w Kostomukszy. Drobna pierdoła – upalona sprężyna
docisku szczotek. Zdarza się w starym sprzęcie. No i dobrze że w starym. Jakby
zdarzyła się w jakimś nowym, to bym tak łatwo nie naprawił. Chwalmy więc stare
sprzęty i ubóstwo, które nas na nie skazuje moi drodzy. Chłopaki na swoich
klamotach też wyglądają na szczęśliwych. Śnieg skrzący się w słonku, choinki,
śnieg, zające bielaki i śnieg. I śnieg.
http://www.ttcm.iq.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:47
The Temple Of Concrete Mixers
Śnieg potrafi dać motocykliście więcej uciechy niż
narciarzowi. Pokażcie mi narciarza który potrafi zadupcać stówą pod górę! ------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zapada zmierzch. Szukamy jakiegoś noclegu. W lesie śniegu ok
metra – słabe widoki na upchanie gdzieś sprzętów z dala od drogi, zresztą już
późno i nie chce nam się kopać jam pod namioty. Adam siada na łyżwolota,
Szparag odpoczywa w koszu, Zbychu odpoczywa za sterami zaprzęgu. Tylko ja i
Lupus nie odpoczywamy. Z lewej majaczy jakaś odśnieżona droga w las. A nawet dwie.
Zbychu zostaje, a my robimy zwiad – ja jedną, Angol drugą.
Ta moja okazuje się wjazdem pod rampę załadowczą jakiejś
piaskowni albo małej kopalni odkrywkowej. Obok rampy prowadzi stroma droga na
górę przebita w śniegu – szeroka tak akurat na zaprzęg. Znowu okazja do zabawy!
Ładujemy się w nią rozpędem. W połowie zakręt i musze zwolnić żeby się
zmieścić, więc grawitacja bezlitośnie wygrywa z przyczepnością. Lecimy w dół.
Sprzęgło, przytulam się do prawej, pozwalam zaprzęgowi nabrać rozpędu w tył i
daję kierę na max w lewo. Lewy kufer wbija się w zaspę po lewej, a rozpęd
elegancko obraca nas w prawo przodem w dół. W połowie obrotu skręcam na max w
prawo i pomagam silnikiem. Za chwile zjeżdżamy na dół pod rampę, tam zawracam,
biorę większy rozpęd i powtórka. Wyjechaliśmy dopiero za 6-tym razem. Lupus,
który ze swojej Skrzynki Na Wilki miał mniej więcej podobny wirująco-rozmazany
obraz jaki widać w okienku w pralce przy praniu prześcieradła, prawie
przypłacił te akrobacje pawiem z solianki i mojej nalewki. Ale oczywiście się
nie przyznał.
http://www.ttcm.iq.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:47
The Temple Of Concrete Mixers
Stajemy na leśnym skrzyżowaniu na górze, tylko po to by
zobaczyć jak… prosto na nas zsuwa się powoooluuutku Adam usiłujący zatrzymać
Szpargałowego XT-ka. Dotarł tu tą drugą drogą i teraz wraca z góry ze zwiadu.
Przybliża się do nas w tempie minutowej wskazówki zegara sunąc na zablokowanych
kołach. Ale nie może stanąć. Myślę sobie, ok – oprze się o krowę to stanie.
Przy tej prędkości nawet się nie zachwieje. W sumie sunął tak wolno, że pewnie
mógłbym zleźć, złapać go ręcznie, a po drodze jeszcze wypalić szluga, ale nie
palę więc mi się nie chciało.
Zadanie złapania XT-ka powierzyłem więc koszowi. Łyżwolot w
tempie ślimaka trącego hemoroidami o zardzewiałą blachę dotarł w końcu do nas i
dotknął błotnikiem gondoli. Po prostu dotknął. Nie przywalił. Dotknął. A miękki,
elastyczny endurowy błotnik z polietylenu powiedział „klik” i pękł jak szkło
rozsypując się na kilka części. Chyba się ochłodziło.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Garaże. Konkretnie ruskie garaże. Ze szczególnym
ukierunkowaniem na garaże motocyklistów na północy Rosji... O tym można by napisać bardzo grubą książkę, albo nakręcić
serial – taki z tych „ambitnych”, bez sztucznej klaki w tle.
Próba ujęcia tematu w jednym slajdzie wyjdzie tak jak próba
przepuszczenia Niagary przez sedes. Weźmie i się nie zmieści.
http://www.ttcm.iq.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:47
The Temple Of Concrete Mixers
Pewnie trzeba by zacząć od analizy przemian społecznych po
rozpadzie sojuza. Kiedy nastąpił zgon jednych wartości i narodziły się inne. Z
jednej strony zagrożenie bezrobociem, biedą i alkoholizmem, ale tez wzrost
gospodarczy rejonu obfitego w surowce. Z drugiej otwarcie na zachodni świat z
jego wolnością, wzorcami oraz oczywiście gówno wartymi błyskotkami. Z trzeciej
– to co siedzi w ludziach od zawsze – chęć bycia razem we wspólnocie. Chęć
realizowania marzeń. Nastał dla nich czas kiedy marzenia wypatrzone na
amerykańskich filmach można wcielić w życie na lokalnym podwórku. A zwłaszcza
na lokalnym garażowisku. Znam to z końca lat 80-tych z własnego garażu. Ale to nie ta
skala. Ruskie garaże odzwierciedlają skalę imperium, w którym je zbudowano! Po
50-60 m2 powierzchni, każdy z własnym piecem, niektóre z potężną piwnica wyrytą
w wiecznej zmarzlinie. Wyposażone i udekorowane bogaciej niż bizantyjskie
świątynie. A w nich – Królowie Dróg. Lśniące chromem czopery i cruisery.
Amerykanie mają Route 66, a oni swoją federalkę M-18 i podskakując na niej na
swoich chromowanych mastodontach nie czują się w niczym gorsi niż bohaterowie
hollywoodzkiej kaszany.
Dziś u nas takie wieszaki na frędzle uchodzą za totalne
wieśniactwo, ale pamiętam czasy kiedy sam miałem frędzle przy kierze Dniepra z
bakiem w kształcie trumny. Po prostu myślałem, że to tak ma być.
Jura z Kiemi zapytany czy na tą ich M-18 nie lepiej by się
nadawało jakieś spore enduro niż taki pomnik, powiedział: „wiesz, pewnie tak,
ale tyle lat u nas nie można było mieć nic ładnego. A te nasze maszyny są…
ładne.”
Chłopaki z Kiemi czy Zapoljarnego jeżdżą razem, wspólnie też
prowadzą swoje garażowe klubhausy i dłubią w warsztacie. To ich sposób na
spędzanie czasu, którego zwłaszcza zimą im nie brakuje. Tu, na totalnym zadupiu
trzeba coś robić żeby nie zwariować albo nie zachlać się na śmierć. Zrzeszają się w kluby – z własnymi barwami itp. Ale nie
uważają się dzięki temu za lepszych od innych – nie ważne zrzeszonych czy nie.
To po prostu takie samorzutne, szczere i kumpelskie paczki jakie u nas były
jeszcze w latach 90-tych, zanim wkroczyła ta zachodnia sformalizowana,
komercyjna skurwielina z importowanymi zza oceanu strukturami MC. http://www.ttcm.iq.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:47
The Temple Of Concrete Mixers
A właściwie nie „wkroczyła” tylko sami na własne życzenie ją
zaprosiliśmy. Oby ruscy byli mądrzejsi. Oby do ich Garaży zawsze można
było przyjechać jak do dawno nie widzianych kumpli.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Siedzimy z „Pająkami” z Kiemi w klubowym mieszkanku
urządzonym w piwnicy wyrytej pod garażem. Chłopaki pracują na kolei. To chyba
największy lokalny pracodawca. Jura robi w biurze – zajmuje się inwestycjami, a
jego kumpel w utrzymaniu ruchu. W miarę ubywania wody rozmownej tematy stają
się coraz ciekawsze. Jura patrzy dłuższą chwile na mapę dekorującą ścianę.
Zdzies! Trafia paluchem w środek tajgi, spory kawałek na południowy wschód od
nas. Szto zdzies? Przecież to środek czarnej dupy?
No właśnie. Nie ma tam nic. Nie ma dróg, a dostępu bronią
bagna, jeziora, wojskowe poligony i zmutowane komary nindża. Prowadzi tam tylko
linia kolejowa, ale nie ma jej na mapie. Na żadnej mapie, no może poza
wojskowymi – pokazującymi tajne obiekty. Na końcu tej linii znajduje spora…
parowozownia!
A w niej utrzymywane są w stanie pełnej sprawności lokomotywy parowe i spory
zapas węgla. PAROWOZY! To nie skansen. To strategiczna rezerwa do podtrzymania
transportu na wypadek załamania się infrastruktury paliwowej lub energetycznej.
W XXI wieku nadal nie ma nic pewniejszego od XIX wiecznych rozwiązań.
Tej nocy będzie mi się śniło gniazdo stalowych smoków
buchających parą, zagubione gdzieś w zimowej tajdze oświetlonej zorzą. http://www.ttcm.iq.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:47
The Temple Of Concrete Mixers
Na niektóre sny trzeba sobie po prostu zapracować.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Są rzeczy których nie da się opisać czy opowiedzieć, mimo że
dość dobrze się je wyczuwa.
W tej niemożności werbalizacji niektórych zjawisk jest coś
pierwotnego. To coś siedzi w nas dużo głębiej niż śledziona. Tak po prostu
jesteśmy zakodowani, gdzieś w jednym z pierdyliona zakrętów naszego DNA. Kiedy człekokształtna małpa natknęła się na krzak gorejący
po trafieniu piorunem, zdołała tylko wydusić z pyska pełne zdumienia
„ooyyaaapprrflleee…”
100 tys. lat później, kiedy zaśnieżone Chibiny
niespodziewanie wynurzyły się zza przełęczy, zdołałem tylko wydusić z pyska
pełne zdumienia „O JA PIERDOLEEeeeee…”
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
http://www.ttcm.iq.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:47
The Temple Of Concrete Mixers
Są rzeczy których nie da się opisać… Ale pamięta się je do
końca życia. Są krainy których nie da się pomylić z innymi. Takie, które
już na zawsze zostaną w pamięci jak starzy przyjaciele. Jeśli raz byłeś w wysokich górach to potem zdarza się że nawet
przelotna, wychwycona kątem oka migawka w oknie wystawowym sklepu z
telewizorami, może obluzować we łbie lawinę skojarzeń. Nie potrafię opisać czym różni się obrazek nieba nad Pamirem
czy Himalajami od nieba nad Sudetami, ale to COŚ w środku człowieka wie od razu
na co patrzy. Może to rozrzedzone powietrze, może kąt padania promieni
słonecznych, może sam kolor kosmosu coraz słabiej tuszowany przez rzedniejąca
atmosferę.. Nie wiem. Ale to pierwotne COŚ wie od razu.
Szosa z Murmańska do Zapoljarnego leży dalej na północ niż
Ojmiakon czy Anchorage, ale dopiero tu tak na prawdę widać tundrę. Golfsztrom
robi za kaloryfer podgrzewający klimat i sprawia że królestwo tajgi sięga dalej
na północ niż gdziekolwiek indziej.
Dopiero tam gdzie kończy się tajga zaczyna się Wielkie Nic –
czyli tundra.
Po raz pierwszy widziałem tundrę pod koniec zeszłego wieku.
Oczywiście latem. Tundra leżała przykryta niebem jak szaroniebieską kołdrą i
czekała. Czekała od wieków. Od tysiącleci. Tylko Ona wie na co.
http://www.ttcm.iq.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:47
The Temple Of Concrete Mixers
Teraz tundra uległa jakby całkowitej.. mineralizacji. Stała
się bezkresną pustynią usypaną z maleńkich białych kryształków. Tylko szaroniebieska
kołdra została taka sama. I to poczucie oczekiwania też się nie zmieniło. Moje
wewnętrzne COŚ zaplątane ogonem lub rogami w podwójną spiralę DNA, gdzieś
głębiej niż śledziona, od razu Ją rozpoznało. Cześć Tundro. Dalej tak czekasz?
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiatr szeptem przegania drobiny śniegu nad białą pustynią.
Niskie Słońce celuje długimi cieniami gdzieś w dal.
Tylko kreska drogi przebitej pługiem wirnikowym daje jakiś
punkt zaczepienia oczom. Jak cuma trzymająca umysł ciągle po tej samej stronie
czaszki. Bez niej wyleciał by w tą przestrzeń i pognał radośnie w pizdu by
nigdy nie wrócić. Może dowiedział by się na co czeka Tundra? Może podsłuchał
by jak Wiatr szepce śnieżnym kryształkom swoje pedalskie dobranocki? Kto wie..?
Teraz jednak przemawia do nas Niebo. http://www.ttcm.iq.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:47
The Temple Of Concrete Mixers
Mówi do nas jednolitym błękitem swojej kopuły. Mówi do nas o tym czego nie ma. Mówi ze nie ma na nim chmur. Obiecuje.
Obiecuje coś specjalnie dla nas. Obiecuje że nocą zobaczymy zorzę.. BO NIE MA CHMUR!!!
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mariusz Wilk pisał że powłoka rzeczywistości tu, na północy
Rosji jest jakaś cieńsza. Delikatniejsza. Że to co nierzeczywiste jest tu
bliżej. Tuż za ścianą. Że daje się wyczuć, prawie dotknąć tej
nierzeczywistości.
http://www.ttcm.iq.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:47
The Temple Of Concrete Mixers
Górnicze miasto Zapoljarnyj jest rzeczywiste aż do bólu. Gdyby
nie standardowe środki przeciwbólowe postawione w garażowym klubhausie przez
chłopaków z lokalnego klubu, brzydota tego Mordoru byłaby trudna do zniesienia.
Oprócz spożywczych środków przeciwbólowych jeden z chłopaków
przyprowadził też środek optyczny… jedną z najpiękniejszych dziewczyn jakie w
życiu widziałem. Gość odsłużył swoje w rosyjskiej piechocie morskiej, a teraz
pracował w straży pożarnej. Wątpię żeby miał dużo roboty. Pożary pewnie gasły
na sam jego widok. Był tak wielki że mógłby uczyć polarne niedźwiedzie tańca
towarzyskiego. Tylko i wyłącznie dlatego żaden z nas nie przedsięwziął żadnych
prób kurtuazyjnego podrywu jego dziewuchy. Czterostrzałowy NLW, który dyndał mu
przy pasie dodatkowo umacniał nasz szacunek dla rosyjskiej piechoty morskiej.
Rzeczywistość garażowa nabierała więc ciepła w miłej i bardzo
grzecznej atmosferze. A na zewnątrz zapadała noc.
Noc bez chmur.
Ból rzeczywistości Mordoru został szybko i skutecznie
uleczony. Naprawiliśmy parę flaszek i nasze maszyny trochę też. Skumplowaliśmy się z załogą z Zapoljarnego. I
z załogantką. Ech.. wyobraziłem ją sobie w dżakuzi na promie.. i polazłem
na dwór trochę ochłonąć.
Wlazłem w śnieżną noc i poczłapałem się odlać. Ruskie Garaże
wyposażone są we wszystko za wyjątkiem kibli. Za potrzebą chodzi się więc po
http://www.ttcm.iq.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:47
The Temple Of Concrete Mixers
prostu za garaże. Latem pewnie nieźle tu śmierdzi, ale zima ma swoje zalety. Za
winkiel prowadzi grupa ścieżek wydeptanych w śniegu. Zasada jest prosta – nie
wolno dojść do końca ścieżki, bo można wdepnąć w minę. Najdalej odchodzi więc
założyciel ścieżki, a każdy następny kończy kawałek bliżej. Kiedy pojemność
ścieżki zostaje wyczerpana, wytycza się nową gównostradę.
Po ciemku ciężko było mi wybrać właściwy punkt zrzutu, więc
postanowiłem założyć nową ścieżkę. Bohatersko wgramoliłem się więc na kupę
jakiegoś gruzu zasypaną śniegiem, wycelowałem w kierunku działa fortecznego
widocznego kawałek dalej i zacząłem znaczyć teren siecią żółtych linii.
Dopiero wtedy zauważyłem, że na niebie zaczęło się coś
dziać.
Powłoka rzeczywistości właśnie zaczynała przeciekać.
Człekokształtna małpa patrząc w niebo wydusiła z pyska pełne
zdumienia „O JA PIER-DO-LE !!!”
To wewnętrzne COŚ schowane głębiej niż śledziona, gwałtownie
szarpnęło splotem podwójnej spirali DNA i włączyło nagrywanie materiału na
przyszłe sny. http://www.ttcm.iq.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:47
The Temple Of Concrete Mixers
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wielki Muzyk ujął w dłonie pałeczki z linii sił ziemskiego
pola magnetycznego zakończone elektronami i protonami wiatru słonecznego.
Najpierw delikatnie, potem coraz śmielej zaczął malować nimi symfonię
zielonkawego blasku grając na dzwonkach z atomów azotu i tlenu.
Powłoka rzeczywistości zaczęła się otwierać.
Tundra się doczekała. To był najważniejszy slajd z tej wycieczki. Najważniejszy.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
http://www.ttcm.iq.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:47
The Temple Of Concrete Mixers
- Ta Wołga to twoja?
- Nie. Brata. Znaczy pamiątka po bracie…
- ?
- Był kapitanem łodzi podwodnej. Mył rano zęby w swojej
kwaterze w Siewieromorsku kiedy w pobliżu wybuchł magazyn amunicji. Akurat stał
wtedy przed oknem w łazience. Zginął na miejscu. Podmuch prawie urwał mu
głowę..
Postawny karelski chłop mówi o tym tak całkiem normalnie,
bez emocji. Ale nie potrzeba wielkiej wyobraźni żeby wiedzieć, że o śmierci
brata nie mówi się łatwo.
Choćby wydarzyła się prawie 30 lat temu. Dokładnie 14 maja 1984 r. Jedne źródła podają że przyczyną
była wiązka radaru pozahoryzontalnego, inne że pet upuszczony przez najebanego
ciecia.
Przyczyny nie są jasne tak samo jak skutki. Do dziś nie
znana jest na przykład liczba ofiar. Mówi się o 200-300 ale dokładnych danych
nie zna nikt. Sam fakt katastrofy był ściśle utajniony przez sowieckie władze. W
sumie nic dziwnego - była to największa katastrofa, jaka zdarzyła się we flocie
od czasów II wojny światowej. Poziom strat, zniszczonych w eksplozjach pocisków
i amunicji był tak wysoki, że przez następne pół roku sowiecka flota przestała
się liczyć jako realna siła bojowa..
http://www.ttcm.iq.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:47
The Temple Of Concrete Mixers
Ile podobnych historii się tu wydarzyło? O ilu nigdy nie
usłyszymy..?
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Karelskie historie dzielą się na te prawdziwe i na te
prawdziwe naprawdę.
Siedzieli we trzech i niespiesznie popijali gorzałę
zakąszając chlebem. Nieskończoność zaśnieżonego lasu wokół chałupy gwarantowała
spokój. Całkowite zadupie – choćby nawet chcieli tego wieczora kogoś czwartego
do flaszki, to nie byliby w stanie nikogo w okolicy znaleźć.
Kiedy nagle usłyszeli ciche pukanie do drzwi prawie
pospadali z zydli z wrażenia.
Zachadi!- zagaił ten, który pierwszy doszedł do siebie.
Drzwi pomału, uchyliły się… odsłaniając puste podwórko
przykryte świeżym śniegiem. Od brzegu zamarzniętej Ładogi biegł do drzwi rząd drobnych
śladów.
http://www.ttcm.iq.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:47
The Temple Of Concrete Mixers
Po chwili na suchych deskach podłogi zaczęły pojawiać się
odciski niewidzialnych, mokrych dziecięcych stópek.. jeden, drugi, trzeci…
prowadziły wprost do stołu. Do chleba.
Karelia, hyyhyhyhy! KARELIA!!! Hyyyhyhyhy!!! – Wyrechotał
spazmatycznie nasz gawędziarz – ten sam chłop którego brat zginął w
Siewieromorsku zostawiając mu szarą Wołgę na zakolcowanych oponach.
Fajny facet. Takich prawdziwych historii znał całą masę. A
wszystkie kończył rechotem podduszanej żaby i słowem KARELIA! Nie wiem jaki nawóz to sprawia, ale z tej ziemi takie
historie wyrastają gęściej niż tajga. I wszystkie są prawdziwe. Niektóre naprawdę.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
http://www.ttcm.iq.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:47
The Temple Of Concrete Mixers
Facet na chwilę zamilkł i popatrzył na mnie pytająco.
Oczywiście nie skumałem o co mnie pyta samymi oczami. Zresztą gdyby użył
paszczy też bym go nie zrozumiał – mówił tylko po fińsku, a jedyne co mu się
przypomniało z języków obcych to „ruki w wierch!”. Był świadom swojej niemoty,
więc wziął kawałek papieru i nabazgrał na nim „GOOOULLLL…!!!”
Acha - Pewnie mu chodzi o Euro 2012 czy tam inną piłkarską apokalipsę. Już
zacząłem obmyślać plan konwersacji wokół tego wątku, ale Fin dopiero się
rozkręcał - papierek zaczął się zapełniać malunkami, a on sam zaczął mówić i
wywijać figury rękami. Popłynęła krótka opowieść, o tym że tam (kierunek
wskazany ręcznie) za metsa (kilka choinek na kartce) jest jarvi (pofalowana
plama za choinkami) - czyli mamy jezioro za lasem. I to jarvi pokryte jest
lodem. I że wzmiankowane jäädytetty järven robi… no właśnie robi:
„GOOOULLLL…!!!”
Normalnie wariat, myślę sobie. Ale za to sympatyczny. Na kawę zaprosił, przy
obozie pomagał, pólkami dał się przejechać i w ogóle chciał być miły na swój
niemy sposób. Nawet obiad chciał postawić, ale tego że päivä oznacza żarcie
dowiemy się kiedy już nas tam nie będzie.
Można mu wybaczyć. Pokiwałem więc uspokajająco uszanką: tak, tak, oczywiście.
Jarvi robi gola. Chodźmy się napić.
Następnego wieczora znaleźliśmy wspaniałą miejscówkę do spania. Przebieralnia
nieczynnego zimą kąpieliska, nad sporym jeziorem. Wprawdzie ściany zaczynały
się dobre 30 cm
nad gruntem, a kończyły na wysokości brody, ale przynajmniej nie trzeba było
wykopywać sobie placu pod namiot. Wykopaliśmy tylko jamę na ognisko, a spanie
wymościliśmy sobie na równiutkim betonie w środku.
Zasiedliśmy więc do biesiady przy ognisku, a wtedy jezioro zaczęło robić GOOOULLLL…!!!
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tego wieczora nie zapomnę nigdy. http://www.ttcm.iq.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:47
The Temple Of Concrete Mixers
Jak opisać dźwięk którego nie słychać? Nie dało się też
wyczuć choćby najmniejszych wibracji, nawet leżąc plackiem na tafli tego
jeziora. TO COŚ po prostu dawało znać że jest - za pomocą jakiejś transmisji
prosto w środek rdzenia kręgowego. Przychodziło gdzieś z głębin, zza horyzontu
czy spod lodu i wzbudzało w człowieku jakąś wibrację. Coś jak infradźwięki
wydawane przez zamykane ołowiane wrota do środka ziemi. Coś czego nie słychać,
nie widać, ani nie czuć ale przenika do szpiku kości.
Umownie nazwaliśmy to „pękaniem lodu”. Ale ten lód miał się dobrze i wcale nie
pękał.
Za to w nas coś się zmieniało. Jakby odnawiało. Odmładzało. Analogia do
wiosennego pękania lodu nieźle pasowała
– czuliśmy się bosko jak pierwsze kwiatki wiosną Na kolację stosuję stary zimowy patent – zupa z torebki z
kawałkami sucharów, zalana w połowie wrzątkiem z topionego śniegu i w połowie
gorzałą. Świetny sposób żeby jednym kubkiem się nażreć, napić i rozgrzać. Po
wypiciu połowy uzupełniam zawartość tym, czego akurat organizm wymaga.
Metaliczny posmak chemii z kitajskiej zupy burzliwie reagującej z ruską gorzałą, dopełnia całości
wrażeń.
Pierwsze wiosenne kwiatki miały więc solidny nawóz.
Łysy w pierwszej kwadrze walczy o miejsce z miliardem gwiazd. Ognisko zżera sosnowe
gałęzie, śnieg się skrzy, a jezioro opowiada nam swoim podprogowym basem
tajemnicze historie z dna świata.
Raj na ziemi. Dawno nie było mi tak dobrze jak tam i wtedy.
I nie było komarów.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
http://www.ttcm.iq.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:47
The Temple Of Concrete Mixers
„Tylko słabi nie mają co nieść” Fajny cytat, zwłaszcza jak
mu się nada samodzielne życie odcinając od kontekstu. Stawiam flaszkę Mózgojeba
temu kto pierwszy wskaże jego źródło, bez pomocy gugli ;)
A
gdyby tak nieść ze sobą cały wszechświat? Czy byłoby się silniejszym?
Najsilniejszym? Na przykład nieść ze sobą taki mały kieszonkowy świat, pełen
żywych istot. Nie takich durnych jak bakterie w jelitach, tylko mądrzejszych -
z własnym językiem, kulturą, historią, zabytkami, architekturą, techniką itp. Mając
tyle do niesienia byłoby się naprawdę silnym..
Śluzówka
w nosie czasem broni się przed mrozem lekką nadprodukcją smarków. Na samym
początku wycieczki Szparag pożyczył mi kawałek frotowej szmaty żebym miał czym
przetrzeć szybę w kasku. Przy okazji potężnie się w nią wysmarkałem, więc już
nie chciał jej spowrotem. Nie wiedział co traci..
Szmata
zamieszkała więc w dużej kieszeni na udzie mojego kombinezonu. Było jej tam
przytulnie i ciepło. Z czasem zaprzyjaźniliśmy się. Smarkałem w nią ile wlazło,
wycierałem bagnet przy kontroli oleju, ścierałem zamarznięte błocko z
reflektora, resztki zupy z gara, krew z drobnych skaleczeń, sól z szyby w kasku
i inne tyfusy. Odwdzięczała się stałą gotowością do współpracy i milutko grzała
mnie w prawą nogę. Grzała tak silnie, że po jakimś czasie zacząłem ją
podejrzewać o skryte prowadzenie jakiejś egzotermicznej reakcji rozkładu tego całego
gnoju. Istotnie, mimo solidnych i regularnych dostaw materii organicznej jak i
nieorganicznej, szmata nie robiła sią jakoś zauważalnie brudniejsza. Coś
ewidentnie musiało ten syf pochłaniać.. Iwan miał niedaleko garażu stary drewniany domek. Nie
http://www.ttcm.iq.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:47
The Temple Of Concrete Mixers
mieszkał w nim na stałe, traktował go raczej jako altankę, ale wyposażył we
wszystko co trzeba do życia. Napaliliśmy w piecu, zmajstrowaliśmy kolację,
spożytkowaliśmy zapas Karelskiego Balzamu i ułożyliśmy się do spania na
podłodze i rozklekotanym wyrku. Karelskij Balzam to coś w rodzaju nalewki ziołowej. Może to
nawet JEST nalewka ziołowa, trudno powiedzieć. Zasadniczy problem w zdefiniowaniu
tego specyfiku polega na trudności w opisie jego działania. Owszem, woltaż ma
dość godziwy, ale podejrzewam że głównym czynnikiem robiącym bałagan na strychu
są te zioła. Karelskie zioła. Zaległem w śpiworze i po ciemku wyjąłem szmatę do ostatniego
smarknięcia tego wieczoru. W brudnym gałganie zamigotała iskierka wyładowania
elektrostatycznego. Przyjrzałem się jej najdokładniej jak byłem w stanie w
ciemnej izbie. Najpierw nie widziałem nic szczególnego, ale kiedy zajrzałem
naprawdę głęboko… Setki maleńkich miast zagubionych między górskimi łańcuchami
ze szmacianych fałd i jęzorami lodowców z zastygłych smarków, właśnie wygasiło
swoje światła. Dla miliardów mieszkańców nastawał kolejny dzień. A może noc. A
może inna pora roku? Okresowość chowania i wyciągania szmaty z kieszeni musiała
im narzucić cykl życiowy, w którym robiło się na przemian zimno i ciepło, jasno
i ciemno, w którym naprzemiennie następował czas dostawy żarcia i materiałów
budowlanych, a potem czas ich wykorzystywania.
Cywilizacje kwitły kolorowymi plamami pól uprawnych i
fabryk, osiedla łączyły nitki dróg, czuć było tętniące w tym świecie rozumne
życie. Nadąłem się jak balon i z całej siły wysmarkałem – tak od
serca, rzęsiście i zawiesiście. Jutro będę siłaczem.
http://www.ttcm.iq.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:47
The Temple Of Concrete Mixers
Będę niósł w kieszeni cały świat.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zimowy pejzaż. Na pierwszym planie barbarzyński wojownik
odziany w skóry, klęczy wsparty na półtoraręcznym mieczu oglądając leżący na
śniegu dziwny obiekt. Obok czujnie przycupnął jego wierny towarzysz - wilk. Taka apoteoza tęsknoty za
przygodą w stylu fantasy. To obraz na ścianie pokoju w pietrozawodskim blokowisku.
Mieszka tam Anton z żoną i córką. Wynieśli z tego pokoiku część mebli żeby mieć gdzie położyć spać
niespodziewanych gości iz Polszy.
Borys Vallejo strzeliłby sobie w łeb gdyby go
posądzić o autorstwo tego malowidła. Landszaft na ścianie jest z gatunku tych,
które można powiesić tylko jeśli naprawdę bardzo mocno lubi się osobę, która go
namalowała. Najlepszy dowód że Anton lubi ludzi. Mam nadzieje że nas też, mimo
spustoszenia zapasów żarcia i procentów.
Rankiem po wspomnianym pustoszeniu, zasiadłem w Antonowym
kibelku i.. przeniosłem się w czasie. Do prawie identycznego kibla, w prawie
identycznym bloku, w jeszcze bardziej parszywym blokowisku gdzie spędziłem większość
życia. U mnie wprawdzie nie było krasiastej tapety, tylko olejna lamperia, ale
pozostałe szczegóły były praktycznie takie same. Nawet blok kanałowy szedł też
po lewej stronie oddzielając kibel od kuchni. Odruchowo, zupełnie jak kiedyś,
zacząłem szukać purchli zbierającej się pod farbą wilgoci żeby urozmaicić sobie
posiedzenie wyduszaniem budowlanych syfów – ale no tak.. tapeta, a nie farba. Do
artystów malarzy miałem za to chyba trochę więcej szczęścia. Ale czy do końca? Reprodukcje
Chełmońskiego są przecież nudne do urzygu. Za to szlaczki obłażącej farby w moim kiblu.. przecież to była mapa jakiegoś dalekiego archipelagu, po
której błądziłem pazurem prowadząc niezwyciężoną armadę w poszukiwaniu przygód! Każdy ma swój
sposób na wyrażenie swojej tęsknoty za przygodą.
http://www.ttcm.iq.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:47
The Temple Of Concrete Mixers
Każdy swój własny. Ale wszystkie są podobne.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Śnieg skrzy się w popołudniowym słonku, a my stoimy pod
szlabanem. Czekamy.
Powoli dołączają się do nas pojazdy i ludzie tak jak my
czekający na możliwość wjazdu na prom. Każdy podróżuje w swoich sprawach, jedni
wyjeżdżają inni wracają. Ot dzień jak co dzień w helsińskim porcie. Smutni
Finowie, grubi Niemcy w jeszcze grubszych autach, brodaty Francuz z żoną i
stadem huskych w busie i my.
Z nudów odprawiamy jakiś pocieszny cyrk, mając za widzów
całe to towarzystwo zamknięte w autach z ogrzewaniem włączonym na full.
Gotujemy sobie zupę na wodzie ze śniegu z poboczy, sondujemy głębokość śmietnika,
całujemy się z psami brodatego Francuza i takie tam. Ubaw mamy po pachy.
Wprawdzie Finów jakoś nie udało się rozweselić, a Niemcy pewnie do dzisiaj
leczą urazy psychiczne, ale za to nam i huskym jest wesoło.
Wracamy. Powroty generalnie są do dupy, ale czuję że ten
powrót to nie jest taki zwykły koniec wycieczki. Zwykły koniec wycieczki jest
wtedy kiedy kończy się zwykła wycieczka. Tym razem nie wracamy tak po prostu do
domów, już obmyślając plany następnego
wyjazdu i zaczynając tęsknić za następną przygodą.
Wracamy, ale tym razem wieziemy COŚ ze sobą. Jakiś specjalny
http://www.ttcm.iq.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:47
The Temple Of Concrete Mixers
ŁADUNEK. Owszem kilka wagonów fajek i bliżej nieokreślony litraż ruskiej
gorzały wieziemy również, ale to nie o ten ładunek mi chodzi. Łeb potrafi
pomieścić dużo więcej niż kosz zaprzęgu. Może niekoniecznie ruskiej gorzały,
ale dobre myśli też wymagają odpowiedniej ładowności.
Jest coś bez czego człowiek nie jest kompletny. To coś
siedzi okrakiem gdzieś na szczycie piramidy potrzeb Maslowa. A może zakopane
jest gdzieś pod jej fundamentami. A może gdzieś w samym człowieku. Może czai
się po wewnętrznej stronie źrenic i ogląda przez nie świat jak przez wielką
szybę. Nieważne gdzie, ważne ze jest ważne.
To coś trzeba karmić żeby żyło. Jeśli zdechnie, zdechną sny.
A przecież Człowiek składa się również ze swoich snów..
Prom odbił od nabrzeża równo z zachodem Słońca.
Gapimy się na oddalające światła. Jest cicho, jeśli nie
liczyć bulgotu polewanej gorzały i cichego burczenia maszyn. Wracamy z potężnym zapasem paszy do karmienia snów.
Wystarczy na długo. Mamy o czym śnić. Jesteśmy kompletni. Jesteśmy ukończeni. Każdy został wskazany Paluchem i usłyszał słowa: „OTO
CZŁOWIEK”
Wracamy.
http://www.ttcm.iq.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:47
The Temple Of Concrete Mixers
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I to by było na tyle.
http://www.ttcm.iq.pl
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 17:47