Nr 15/2009 (marzec)

Transkrypt

Nr 15/2009 (marzec)
DUSZPASTERSTWO HARCEREK I HARCERZY Poznań, marzec 2009
www.harmel.zhr.pl Marzec to miesiąc: ‐ niecierpliwego czekania na wiosnę ‐ podsumowania wszystkich kursów ‐ Konferencji Wielkopolskiej Chorągwi Harcerek ‐ Kobiet ‐ upamiętniający Akcje pod Arsenałem ‐ Wielkiego postu ‐ Dnia Zucha Spis treści: Akcja pod Arsenałem..................................2 Nowy – wiosenny czas................................3 Po prostu Piękna.........................................4 Gdy staniesz z nami w krąg.........................8 Sens Dnia Myśli Braterskiej.........................8 DMB – relacja z wydarzeń.........................10 Dojrzewać w ZHR.......................................11 Opera narodziła się wśród świec..............13 Wywiad z Tomaszem Sadowskim.............15 Podsumowanie..........................................22
Strona 1 z 1 DUSZPASTERSTWO HARCEREK I HARCERZY Poznań, marzec 2009
www.harmel.zhr.pl Akcja pod Arsenałem Kolejne historyczne święto? A może święto mające upamiętnić naprawdę coś ważnego. O tym co działo się podczas Akcji pod Arsenałem i o czym dowiadujemy się na ogół czytając słynną lekturę z podstawówki – „Kamienie na szaniec” A. Kamińskiego. Jest to chyba najsłynniejsza akcja
Polskich Grup Szturmowych, czyli bojowego
ramienia Szarych Szeregów. Akcja ta,
upamiętniona
w
wybitnej
książce
Aleksandra Kamińskiego „Kamienie na
szaniec”, zakończyła się połowicznym
sukcesem – mimo odbicia Jana Bytnara
„Rudego”, ten zmarł wskutek odniesionych
obrażeń. Akcja ta ukazała jednak wysokie
morale i dobre wyszkolenie harcerzy z Grup
Szturmowych i zapoczątkowała ich udział w
najtrudniejszych działaniach dywersyjnych
(np. wysadzanie pociągów) i odwetowych
(działalność AGAT- Anty-gestapo, potem
Pegaz – przeciwgestapo – kryptonimy
batalionu „Parasol”) AK.
Akcja Gestapo zaczęła się od
aresztowania
„Heńka”, czyli Henryka
Ostrowskiego, jednego z hufcowych hufca
„Grochów”. Aleksander Kamiński opisał w
„Kamieniach na Szaniec”, że sypnął w
śledztwie, ale materiały później odkryte, do
których harcmistrz nie miał dostępu,
świadczą raczej o tym, że informacje
zostały uzyskane z materiałów znalezionych
w jego mieszkaniu, a sugestie o jego
zdradzie miały przekonać do współpracy
„Rudego”. Prawdopodobnie dzięki tym
materiałom Gestapo udało się odnaleźć
Jana Bytnara „Rudego”, hufcowego Szarych
Szeregów,
w jego konspiracyjnym
mieszkaniu przy alei Niepodległości.
Natychmiast wdrożone śledztwo, mające na
celu wydobycie od Konspiratora wiadomości
na temat adresów i kontaktów AK.
„Rudy”
wytrzymuje
śledztwo
prowadzone najpierw na Pawiaku, a później
w Alei Szucha, połączone z potwornym
znęcaniem się. W tym czasie na spotkaniu z
komendantem
Chorągwi
Harcerskiej
„Orszą” – Stanisławem Broniewskim,
„Zośka” – Tadeusz Zawadzki, dowódca
Grup
Szturmowych
w
Warszawie,
przedstawia
plan
odbicia
„Rudego”.
Sytuację komplikuje fakt, że w Warszawie
akurat nie ma dowódcy oddziałów
dyspozycyjnych, majora „Lipińskiego” –
Jana Kiwerskiego. Postanowiono więc
czekać, kontynuując
przygotowania do
przeprowadzenia takiej akcji.
23 marca 1943 roku
nadeszła wiadomość z Pawiaka,
że Rudy został zabrany na
przesłuchanie na Aleje Szucha.
„Zośka”
błyskawicznie
przygotował
plan
akcji
i
zarządził Alarm GS, ale akcję
odwołano, gdyż nadal nie było
zgody majora „Lipińskiego”.
Przez następne dni, aż do 26
marca,
nie
przewożono
„Rudego” na Szucha. „Zośka”
ponownie
zarządził
Strona 2 z 2 DUSZPASTERSTWO HARCEREK I HARCERZY Poznań, marzec 2009
www.harmel.zhr.pl przygotowania,
mimo
iż
zezwolenie na akcję wciąż nie
nadchodziło.
Dopiero
parę
minut
przed
siedemnastą łącznik przekazał zezwolenie
od majora krótkim słowem: „Trzaskać”.
Harcerze oczekują teraz na potwierdzenie
od „Wesołego”- Zygmunta Kaczyńskiegoczłonka komórki wywiadowczej na Alejach
Szucha, czy „Rudy” będzie w więźniarce,
wracającej na Pawiak, oraz na przyjazd
samej więźniarki. Na szczęście „Wesoły”
potwierdza ten fakt, a czekający na
umówiony sygnał „Jur” daje znać „Orszy”,
dowodzącemu akcją : „”Rudy” jedzie”. Po
kilku chwilach oczekiwania sekcja łączności
daje znak (Witold Bartnicki „Kadłubek”
kłania się „Orszy” zdjęciem kapelusza) , że
więźniarka
ze
znanym
numerem
rejestracyjnym jedzie. „Orsza” wkłada
gwizdek do ust i gwiżdże- rozpoczyna się
walka.
Najpierw
sekcja
butelek
pod
przewodnictwem Jana Rodowicza „Anody”
obrzuca samochód butelkami zapalającymi.
Potem sekcje „Sten I” i „Sten II” zaczynają
ostrzeliwać Niemców. Gestapowcy kryją się
za ciężarówką, są szkoleni w walkach w
mieście, a atakujący muszą uważać, aby
nie zranić któregoś z więźniów. Na
szczęście „Zośka” podrywa ludzi do ataku i
Ak-owcy
unieszkodliwiają
w
końcu
Niemców.
Dobiegają do więźniarki,
uwalniają więźniów, „Zośka” kieruje ich w
ulicę Bielańską i Długą. „Rudy” jest
skatowany, nie jest w stanie sam wydostać
się z więźniarki, koledzy go wynoszą.
Wsadzają go do samochodu, który
natychmiast odjeżdża. Gwizdek „Orszy”
ogłasza koniec akcji. Podczas odwrotu
postrzelony w brzuch, jak się potem okazuje
śmiertelnie, zostaje „Alek”, czyli Maciej
Aleksy Dawidowski, wieloletni przyjaciel
„Zośki” i „Rudego”. W wyniku odniesionych
obrażeń „Rudy” i „Alek” umrą cztery dni po
Akcji, 30 marca 1943 roku. Przyjaciele
zostali pochowani we wspólnej kwaterze
Cmentarza Wojskowego na Powązkach w
Warszawie.
Marcin „Makro” Dybowski Nowy – wiosenny czas! „Nowy” ‐ przymiotnik, pozwalający na zmiany i wspomagający pozytywne myślenie. Jeszcze niedawno wstawanie przysparzało mi wiele trudności, nastawiałam sobie dwa budziki, by nie spóźnić się do szkoły. Ostatnio jednak, niespodziewanie obudziły mnie promienie wschodzącego słońca. Od razu włączyło mi się „pozytywne myślenie” i lepsze nastawienie do życia oraz otaczającego mnie świata. Pewnie większość z was zauważyła jaki wpływ na nasze życie i samopoczucie ma pogoda. Jak zbawiennie działa na nas słońce, śpiew ptaków, szum zielonych liści na drzewach w parku nieopodal stawu z pływającymi barwnymi Strona 3 z 3 DUSZPASTERSTWO HARCEREK I HARCERZY Poznań, marzec 2009
www.harmel.zhr.pl kaczorami oraz zapach pierwszych tulipanów. Możemy stwierdzić, że pierwsze oznaki wiosny są już widoczne. kończąca się stukaniem po głowie i powtarzaniem: „Po co? Przecież ja tego nie potrzebuję!” albo: „Wyrzucone pieniądze...”, bo często w takich właśnie sytuacjach podejmujemy pozornie tylko słuszne decyzje. Nowa pora roku – nowe możliwości! Chociaż termometry nie wskazują jeszcze nawet 15 stopni, to już można zauważyć biegających, czy jeżdżących na rowerach ludzi. Takie „sportowe” rozpoczęcie tej cieplejszej połowy roku jest nie tylko zdrowe, poprawiające kondycję, ale także przyjemne, poprawiające samopoczucie. Właściwie te obie zalety są ze sobą bardzo powiązane. Zauważmy, że lenistwo i nieróbstwo często ciągnie za sobą narzekanie, a także zmęczenie i brak chęci do czegokolwiek. Robi się już coraz cieplej, na dworze jest przyjemniej, ale nie możemy zapominać, że to jeszcze nie lato, więc nie wyletniajmy się zbyt szybko, bo prowadzi to często do zguby (choroby). Ale lżejsze ubiory i porządki w szafach, to tylko część zmian jakie nadchodzą wraz z wiosną. Wiele osób robi wiosenne postanowienia. Sądzę, że powinniśmy zacząć od porządków nie polegających tylko na sprzątaniu domu, czy ogrodu, ale od uporządkowania różnych spraw także osobistych, rodzinnych, czy duchowych. W końcu trudno jest ciągnąć wszystkie sprawy jednocześnie, zwłaszcza te, które bez większego zaangażowania, nie dają upragnionego efektu, a przecież nie jesteśmy w stanie oddać się wszystkiemu całkowicie, a nawet wystarczająco, mając na głowie nieuporządkowane sprawy z przeszłości. Skupienie się nad swoim umysłem może pomóc nam rozwiązać problemy i otworzyć się pozytywnie na przyszłość. Natomiast wybranie się na zakupy i kupno kolejnej pary wymarzonych butów dla odzyskania dobrego humoru, to tylko chwilowa przyjemność, Sądzę, że owe słońce dodaje nam wszystkim energii i chęci do zmian. Dlatego proponuję, by wybrać się do parku, czy nawet siedząc w domu i słuchając w tle przyjemnej muzyki pomyśleć o dotychczasowych sprawach, sytuacjach, czy problemach, ale także zastanowić się nad nadchodzącymi zmianami w perspektywie poprawy i polepszenia nieudogodnień naszego świata. Nie traćmy jednak czasu na zbędne gadanie, lecz zabierzmy się do pracy! dh Natalia Kucharska, 6 PDW „Grań”
Po prostu PIĘKNA! „Jesteś taka Piękna, kiedy odkrywam Twoją duszę pragnę jej jeszcze bardziej, pragnę
Ciebie kochać, pragnę na Ciebie czekać, pragnę Ciebie zdobywać, pragnę co noc przyjeżdżać
pod Twój dom i czekać aż zgasisz światło w pokoju, aby móc powiedzieć Tobie: „Dobranoc,
kochanie”. Kiedy patrzę w Twoje oczy widzę kobietę, która jest odważna i silna. Jestem dumny,
gdy zdobywasz kolejny szczyt, czy to górski, czy szczyt kariery. Każdego dnia mnie
zaskakujesz. Kiedy budzę się obok Ciebie, czuję, że wiem po co żyję. Nigdy nie zapomnę dnia,
Strona 4 z 4 DUSZPASTERSTWO HARCEREK I HARCERZY Poznań, marzec 2009
www.harmel.zhr.pl a właściwie nocy, w której powiedziałaś, że mnie kochasz – uniosłem się wtedy aż do nieba i po
raz pierwszy latałem po niebie czując się najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem i wiesz co
Ci powiem? Nadal latam... a obok mnie jesteś Ty – mój Anioł.” Mężczyzna
Jako kobieta jesteś Piękna, jesteś
Urzekająca, jesteś uśmiechnięta, a czasem
płacząca. Ja jako kobieta taka jak Ty – na
Dzień Kobiet życzę Tobie dużo miłości,
dużo siły i wiary w siebie, abyś nigdy nie
zapomniała o tym, jaka jesteś dzielna.
Ponad rok temu pewne dwie
fantastyczne osoby podarowały mi na moje
18-ste urodziny ksiażkę John’a i Stasi
Eldredge pt. „Urzekająca” o odkrywaniu
tajemnicy kobiecej duszy. To był listopad,
jechaliśmy pociągiem w góry, kiedy to
mieliśmy podbić najbardziej mroczne,
zasypane śniegiem szczyty – otworzyłam
książkę i zaczęłam czytać. Pamiętam, że
wtedy była to szara książka... pozostawiona
w cieniu po przeczytaniu przeze mnie (i
bliskiej mojemu sercu osobie) tego samego
autora książki pt. „Dzikie serce – tęsknota
męskiej duszy”. Pamietam, kiedy czytałam
„Dzikie serce” bałam się, co to będzie, kiedy
skończy się ta książka – co będę czytać? I
jak będzie wyglądać moje życie po jej
przeczytaniu? Nie zmieniło się aż tak
bardzo, jak mogłam się tego spodziewać. Z
tamtej książki zapamiętałam to, że
pochłonęła mnie całkowicie i że mężczyzna
umiera, więdnie jak roślina, gdy brakuję mu
samotności i przygody, dlatego należy
pozwolić mu od czasu do czasu pobyć sam
na sam z dziką przyrodą i adrenaliną w
swoim organiźmie. Jednak dlaczego
„Urzekająca” nie była dla mnie – kobiety –
niczym specjalnym? Dlaczego kobieta,
dziewczyna, która ma zdobyć gigantyczny
szczyt
ma
być
też
Urzekająca?
Postanowiłam znaleźć odpowiedź na to
pytanie. Zainspirowana wieloma książkami,
artykułami, czy wypowiedziami z radia,
krótkimi wywiadami z innymi kobietami, a
także własnym (małym) doświadczeniem.
OCZEKIWANIA: Czasem mam
wrażenie, że od kobiety oczekuję się tego,
aby była: piękna, zadbana, oczytana,
uśmiechnięta, silna, odważna, pracowita,
kochała dzieci i jednocześnie z chęcią robiła
jajecznice swojemu mężowi każdego ranka i
witała go mówiąc: „Kochanie! Dzień dobry!
Masz ochotę na jajecznicę, czy może jajka
na twardo?” (tu przypomina mi się film pt.
„Droga do szczęścia”, w którym kobieta
właśnie tak przywitała swojego męża. On
był zachwycony cudownym śniadaniem.
Kiedy mąż wyszedł do pracy, przygotowała
się i z zamrożoną miną – jakby nie miała
uczuć zabiła swoje dziecko będące jeszcze
w jej ciele. Było to przerażające. Przy okazji
sama umarła. To nie jest przykład na to, że
kobieta mówi tak, gdy chce popełnić
samobójstwo, ale dla niektórych kobiet takie
zachowanie jest trudne i wtedy nie czuję się
sobą w pełni). Jaki mężczyzna, chłopak nie
marzy o takiej kobiecie? Ja nawet może
bym marzyła o tym, aby być taką kobietą,
ale należy pamiętać, że doba kobiety i
mężczyzny trwa tyle samo – aż, i tylko, 24h.
DZISIAJ: Jednak jest nadzieja, bo
stereotyp kobiety, który robi wszystko w
domu odchodzi w niepamięć w czasie
kryzysu i współczesności. Coraz więcej
mężczyzn bierze urlopy wychowawcze
zamiast kobiet, a to głównie dlatego, że
kobieta ma na ogół mniej stabilną pracę, a
czasem mimo tego braku stabilności ma
lepiej płatną pracę. Coraz więcej mężczyzn
Strona 5 z 5 DUSZPASTERSTWO HARCEREK I HARCERZY Poznań, marzec 2009
www.harmel.zhr.pl pragnie być Ojcami, jakich oni sami nie mieli
i odciążają kobiety z wielu różnych
obowiązków.
KOBIETA JAKO SZALONA MAŁA
DZIEWCZYNKA, MATKA I BABCIA:
Czemu mówię o kobiecie jako o matce? Bo
teoretycznie i chyba praktycznie też, jako
kobiety jesteśmy stworzone do bycia
matkami, a po za tym też dlatego, że do
czasu, zanim pojawią się dzieci jesteśmy
małymi, szalonymi, wciąż tajemniczymi
dziewczynkami, które robią to, o czym
marzą. Zdobywają szczyty, podróżują,
pracują dorywczo, studiują, robią co chcą.
Dzieci sprawiają, że świat kobiety zmienia
się. (Pewnie się dziwicie, jakim prawem
mogę wypowiadać się na ten temat?
Pracuję jako opiekunka do dzieci i
obserwując, trochę wiem jak wygląda życie
matki) Chociażby to, że ma obok siebie
drugiego człowieczka, który jak nic innego
jest dla niej najważniejsze – teraz szczęście
daje jej bycie matką – to jest teraz jej droga
– jej przygoda, jej szczyt. Następnie
odchowane dzieci pozwalają kobiecie
odkryć (tak samo jak mężczyźnie np. w
wieku 39 i pół .), że mogą wyjeżdżać,
szaleć, uśmiechać się. Jakby przypominały
sobie czasy, kiedy były tymi małymi
dziewczynkami, marzącymi i szalonymi.
Często okazuję się, że mama 50 – latka jest
bardziej szalona niż córka, a babcia 80 –
latka częściej wychodzi na jakieś bale, niż
wnuczka.
SZALEŃSTWO SERCA: Po co o
tym wszystkim mówię? Kobietami są małe
dziewczynki, nastolatki, dorosłe dziewczyny
mające nadal serce dziewczynki, żony,
matki, babcie – i choć wiek ich jest tak
rozpięty, to chyba pragną tego samego.
Pragną być kochane, doceniane, a przede
wszystkim pragną przywrócić to szaleństwo
swojego serca, które pozwala jej być
spełnioną. Ona pragnie, aby była Piękna,
pragnie przeżyć niesamowitą przygodę (gór,
niegdyś nierealnych do zdobycia i chce być
w tej przygodzie NIEZASTĄPIONA) i
przeżyć romans swojego życia (być
zdobywaną – pragnie kwiatów, słów miłości
wyszeptanych nam w uszko, listów i
niespodzianek). Chciałybyśmy być wieczną
tajemnicą, która wciąż zaskakuję i wciąż
jest niesamowitym źródłem uniesień
każdego mężczyzny. Dlaczego tak trudno
kobiecie każdego dnia być tajemniczą,
piękną i przeżywać każdy dzień w pełni?
Myślę, że dlatego, że zapomina o tym,
czego naprawdę chce, zapomina jak bardzo
jest piękna. Czasami buntuję się, oszpeca i
zapomina, że jest po prostu PIĘKNA...
PIĘKNO DO ODSŁONIĘCIA:
Pamiętam w Rumunii na
stacji kolejowej jedną, Piękną,
małą dziewczynkę. Pamiętam,
że było gorąco, a ona stała przy
kraniku i chłodziła sobie rączki.
Podeszłam do tego kranu, aby
się ochłodzić. Ona w jednej
chwili
odsunęła
się
przestraszona. Zaczęłam robić
to co ona, a następnie bez
wahania z plecakiem na plecach
zamoczyłam swoje włosy na
głowie, a następnie otrzepałam
ją chlapiąc na wszystkich
dookoła. Kątem oka widziałam
zachwycenie małej dziewczynki,
Strona 6 z 6 DUSZPASTERSTWO HARCEREK I HARCERZY Poznań, marzec 2009
www.harmel.zhr.pl która uśmiechała się do mnie,
albo do swojego serca i czułam,
że myśli, że robię coś zupełnie
szalonego, coś niesamowitego.
Widziałam też dwóch chłopców
dziwiących
się
moim
niekonwencjonalnym
zachowaniem.
Uśmiechnęłam
się do tej dziewczynki, a ona do
mnie i zaczęła cichuteńko
śpiewać rumuńską piosenkę.
To było jedno z piękniejszych
doznań, jakiego w życiu doświadczyłam. Ta
dziewczynka była jednocześnie skromna,
cicha, nieufna i jednocześnie chętna
szaleństwa, uśmiechnięta i żywa. Tak
chciała pokazać komuś jak ładnie śpiewa.
Bez słów – wymieniając się tylko
uśmiechami nawiązałyśmy niesamowitą,
choć krótkotrwałą więź. Myślę, że na takie
kobiety mężczyźni chcą patrzeć całe życie,
na niewinne, a jednocześnie pokazujące
swoje najpiękniejsze oblicze. Ona miała taki
niesamowity błysk w oczach i zakochałam
się w niej. Żałuję, że nie mogłam jej zrobić
zdjęcia, ale ta niesamowita więź trwająca
około 5 minut zapadła mi na dobre w
pamięci. Niektóre chwile może utrwalić tylko
nasze wspomnienia.
KAŻDA Z NAS... usłyszała pewnego
dnia słowa, które były na początku artykułu.
Same odpowiedzcie sobie na pytanie –
jakimi kobietami chcecie być, abyście
osiągnęły to, co chciałybyście najbardziej,
abyście czuły się dobrze w skórze kobiety i
abyście były Pięknymi dla samych siebie.
Możemy się zmienić, ale niech jakaś część
nas – nadal będzie w pełni sobą i aby
mężczyźni pozwolili nam być takimi jakimi
chcemy, a nie takimi, jakimi oni by chcieli.
PS. DLA MĘŻCZYZN: Może na
Dzień Kobiet chcielibyście pomóc odkryć
swoim kobietom Piękno, które gdzieś
drzemie w nich, może jakiś romantyczny
spacer, mała podróż w nieznane, a może po
prostu zrobienie czegoś takiego – co
wszyscy zapamiętają do końca życia i
Kobieta Twojego Życia, kiedy będzie już
Babcią i odezwie się do niej jej szalone
wnętrze,
to
przypomni
sobie
te
wspomnienia, a może nie będą to tylko
wspomnienia, tylko co roku, w jej wielkie
święto, będzie coś co przysłoni wielką
niespodziankę z zeszłego roku. Kobieta to
istota mająca często wiele do powiedzenia,
czasami słaba, płacząca, ale tak naprawdę
jest wielka, Piękna i znakomita – jest po
prostu niezastąpiona. Dlatego każdy
mężczyzna powinien docenić (nie tylko
jeden dzień w roku, ale od czasu do czasu) i
podziękować swojej kobiecie, za to, że
jest... Co chce kobieta od swojego
mężczyzny? Chce, aby on wciąż był nią
zafascynowany.
pwd. Agata Pyzio
Strona 7 z 7 DUSZPASTERSTWO HARCEREK I HARCERZY Poznań, marzec 2009
www.harmel.zhr.pl Gdy staniesz z nami w krąg... „System zastępowy nie jest jedną z wielu metod organizowania pracy harcerskiej, lecz jest
on jedyną metodą.”
R. E. Philipps
Na poobozowym 2008, mocą
odpowiedniego rozkazu, powstały dwa
nowe zastępy. Łącznie jest ich teraz pięć.
Najmłodszy ma numer XXIX.
Na
moim
pierwszym
obozie
najstarszy zastęp był dwudziesty z kolei.
Minie jeszcze trochę czasu, a dokładnie
tyle, ile brakuje do momentu powstania
kolejnego, nowego zastępu i mam szansę
mówić: znałam 10 zastępów.
W każdym zastępie jest/ było
średnio 7 osób. Mnożąc razy owe 10,
zakładając jeszcze, że niektóre dziewczyny
przechodzą do innych zastępów, np. stając
się zastępowymi, dodając kadrę, można
powiedzieć, że dzięki „Watrze” poznałam
plus, minus 60 osób. Niemało. A mówię
tylko o swojej drużynie.
Nie oszukujmy się, nie wszystkie
znajomości to przyjaźnie; nie wszystkie
znajomości zawierane są „na całe życie”.
Tak jest też czasami w harcerstwie. Gdyby
nie nasza-klasa czy przypadek (np. wspólna
szkoła), pewnie połowa ludzi, która kiedyś,
w zamierzchłej przeszłości „chodziła na
harcerstwo”, odeszłoby już w zapomnienie.
Oczywiście – na szczęście – jest mnóstwo
harcerzy (i harcerek:), którzy poczuli
‘bluesa’ i którzy, mimo, że już nie są w tej
czy tamtej drużynie, zrobią wszystko, by
choć na chwilę wrócić znowu do przygody
swojego życia. Pomimo tego, że „dawno
minął czas twych dziecięcych zabaw”, nadal
wspominasz i sprawdzają się słowa, może
tak beztrosko wtedy śpiewanych przy
ognisku, piosenek.
Bo to właśnie jest w
harcerstwie dla mnie najlepsze.
Obok wszystkich założeń, które
przyszło mi przyjąć. Cieszę się,
że z czystym sumieniem mogę
śpiewać: „I ten cud wciąż trwa,
że tak różni ludzie chcą wciąż ze
sobą być...”.
Monika Wojtkowiak, zastępowa 7
PDH „Watra” im. Wandy Rutkiewicz
Sens Dnia Myśli Braterskiej O Dniu Myśli Braterskiej obchodzącej tu i tam...
22 lutego każdego roku harcerze
– i skauci – wzajemnie zapewniają się
nawzajem o swojej życzliwej pamięci i
braterstwie. Czy jednak wiemy, co
upamiętnia ten dzień? Czy nie
obchodzimy Go bezmyślnie jako po
prostu „tradycji”? (Znacie tą anegdotkę,
że w rodzinie istniała tradycja obcinania
kawałków mięsa z końcówek przed
włożeniem do garnka, przekazywana z
matki na córkę? Okazało się potem, że
po wojnie po prostu babcia miała mały
garnek…)
Strona 8 z 8 DUSZPASTERSTWO HARCEREK I HARCERZY Poznań, marzec 2009
www.harmel.zhr.pl Idea ustanowienia tego dnia,
Dniem Myśli Braterskiej (Founders Day
u skautów, Thinking Day u skautek)
zrodziła się na 4-tej Międzynarodowej
Konferencji Skautek i Przewodniczek,
która odbywała się 1926 r. w Stanach
Zjednoczonych. Początkowo było to
święto wyłącznie organizacji Skautek,
później
jednak
Skauci
chętnie
zaadoptowali ten pomysł. Skautki
zdecydowały się na dzień 22 lutego,
który to dzień jest dniem urodzin
założyciela Skautingu i Naczelnego
Skauta Świata oraz jego żony,
założycielki ruchu Skautek, sir Roberta i
lady Olave Baden-Powell. Dzień ten i
związane z nim obchody miały – i mają
po dziś dzień – przypominać skautom
na całym świecie, jak jest ich wielu i że
są braćmi niezależnie od koloru skóry,
narodowości czy wyznania.
Tradycyjnie w ten dzień harcerze
i skauci składają sobie życzenia,
organizują gry i ogniska.
W
niektórych
środowiskach
(zwyczaj
ten
rozpowszechniony
jest
szczególnie
na
Zachodzie)
organizowana
jest
zbiórka
pieniędzy na jakiś charytatywny
Cel, a na Zachodzie każdy
Thinking Day powiązany jest z
jakąś tematyką (np. W 2008 roku
obchodzono
Dzień
Myśli
Braterskiej pod tytułem „Think
About Water” , w 2009 „Think
about diseases” o Aids, malarii i
innych chorobach).
W
trzeci
weekend
lutego
Światowa
Organizacja
Skautek
organizuje World Scout Jamboree On
The Air (JOTA) – imprezę, podczas
której skautki z całego świata uczą się,
jak obsługiwać radio i za jego pomocą
kontaktować się ze skautami z innych
krajów. Pierwsza impreza, odbyła się w
1957 roku w ramach obchodów rocznicę
pięćdziesięciolecia skautingu. Doroczna
impreza organizowana przez Światowa
Organizację Skautową – Jamboree On
The Internet (JOTI) – umożliwia
skautom z całego świata kontakt za
pomocą
Internetu,
za
pomocą
wiadomości e-mail i czatów, zwanych
ScoutLink.
Marcin „Makro” Dybowski
Strona 9 z 9 DUSZPASTERSTWO HARCEREK I HARCERZY Poznań, marzec 2009
www.harmel.zhr.pl Dzień Myśli Braterskiej – relacja wydarzeń z 22 lutego O braterstwie między ludźmi, między harcerzami i o tym co śpiewamy przy ognisku i o moim ulubionym fragmencie tej piosenki: „I ten cud wciąż trwa, że tak różni ludzie, wciąż(...) ze sobą chcą być...” – Wspominajka. Od Redaktor Naczelnej:
„Postanowiłam napisać coś od
siebie, bo jako redaktor bardzo trudno było
mi znaleźć osobę, która podejmie się
napisania artykułu na ten temat i chciałam
Wam wysłać od siebie pewną myśl, nad
którą warto się zastanowić. Z jednej strony
Dzień Myśli Braterskiej powinien być tak
ważnym dla nas dniem, a z drugiej strony
niewiele osób umie o tym pisać, albo chce,
niewiele osób wysyła sobie kartki z okazji
Dnia Myśli Braterskiej, niewiele osób
obchodzi to wśród swojego harcerskiego
grona. Zastanawiam się jedynie, dlaczego
Dzień Kobiet, Dzień Mężczyzn (o którym
dowiedziałam się dopiero w tym roku – że
ponoć jest 10 marca), albo niedawno
obchodzony
przez
niektórych
Dzień
Zakochanych – obchodzi się tak hucznie i
nawet potrafimy o tymi pisać i mówić, a
DMB obchodzimy w niewielkim kręgu? To
pytanie wysyłam Wam i sobie także, aby
zastanowić się, czy to zawsze media
„nakręcają” wszystkie takie „komercyjne”
święta, czy to ludzie po prostu lubią
świętować? A może czasem zapominamy o
4
punkcie
prawa
harcerskiego
i
zapominamy o tym, że jesteśmy jak jedna
wielka rodzina, razem się wychowujemy,
razem spędzamy conajmniej 1/12 roku,
razem budujemy za każdym razem miejsce,
gdzie chcemy być. Przemyślmy to. Może za
rok poczujemy, że chcemy podziękować
naszym braciom i naszym siostrom, że są
obok nas i są tak niesamowici?
Relacja z DMB:
Rok 1926. Stany Zjednoczone.
Czwarta
Międzynarodowa
Konferencja
Skautek i Przewodniczek. Rodzi się idea
ustanowienia Dnia Myśli Braterskiej. Wybór
daty pada na rocznicę urodzin założyciela
skautingu, a zarazem Naczelnego Skauta
Świata Roberta Baden – Powella.
Także w Poznaniu, 22
lutego 2009 roku o godzinie 1515
harcerze i harcerki spotkali się
w dwóch grupach – jedna pod
Starym Marychem, druga przy
Starym
Browarze
na
ul.
Półwiejskiej,
by
świętować
DMB. Nagle rozległ się gwizdek.
Na jego dźwięk zaczęto zakładać
swoje berety, rogatywki, czy kapelusze,
pokazywać mundury, witać się po
Strona 10 z 10 DUSZPASTERSTWO HARCEREK I HARCERZY Poznań, marzec 2009
www.harmel.zhr.pl harcersku. Potem dwa szaro – zielone tłumy
ruszyły w swoją stronę. W połowie deptaku
grupy
się
zetknęły.
Słychać
było
pozdrowienia „Czuwaj!”. Była ok. 1530.
Teraz zadaniem każdego harcerza i każdej
harcerki było dojście do kościoła św.
Wojciecha na mszę o godzinie 1600.
Braterskiej?”. Z pewnością wiele osób się
nad tym zastanawia. DMB to okazja do
przypomnienia sobie, że harcerzy, harcerek,
skautów i skautek jest tak wiele jak ziarenek
piasku,
i
że
wszyscy
stoimy
w
niewidzialnym kręgu będąc braćmi i
siostrami.
Kiedyś jedna z harcerek zapytała
mnie „A po co tak właściwie jest Dzień Myśli
dh. Alina Celichowska
8 PDH „Tęcza”
Dojrzewać w ZHR O tym, że w czasie tak zwanego „trudnego okresu w życiu” każdego nastolatka ZHR pomaga rodzicom w wychowaniu, nastolatkom w przetrwaniu i poczuciu, że są ważni i potrzebni, a co chyba najważniejsze ZHR jest drogowskazem i propozycją pewnego stylużycia, pewnego światopoglądu, który jest może mniej trudny, albo przynajmniej taki się wydaje. „Trudny wiek”, tak najczęściej jest określany okres dojrzewania. Dlaczego? To czas przeistaczania się. Wchodzenia w całkiem nowy, nieznany świat dorosłości. To przede wszystkim zmiany,a zmiany bywają trudne. Na podstawie ankiety przeprowadzonej wśród 23 dziewczyn w wieku 14‐16 lat oraz po odbyciu serii rozmów z panią psycholog mgr Lilianą Bernsdorf‐
Melanowicz postanowiłam spróbować odpowiedzieć na pytanie: „W jaki sposób ZHR pomaga nastolatkom przejść przez ten trudny czas dorastania?” Przede wszystkim przyjrzyjmy się lepiej problemom jakie się wówczas pojawiają. Najważniejszy jest chyba problem z samoakceptacją. Przed nastolatkami stawia się coraz większe wymagania, muszą myśleć i działać samodzielnie oraz odpowiedzialnie. Często zwiększa się także zakres obowiązków. To bywa przytłaczające. Kiedy nastolatkowie nie radzą sobie z wymaganiami rodziców i nie są w stanie sprostać ich ( lub własnej) ambicji, naturalna reakcją jest zaniżone poczucie własnej wartości. Myślą, że z niczym sobie nie radzą, czują się niepotrzebni i nic nie warci. Efekt ten jest dodatkowo pogłębiany przez trudności z zaakceptowaniem zmian fizycznych. Rozwój fizyczny (u chłopców: gwałtowny wzrost, mutacja, pojawienie się owłosienia itp.; u dziewczyn: powiększanie się piersi, poszerzenie bioder, miesiączka itd.) ma to do siebie, że u każdego zachodzi w indywidualnym tempie. Dlatego poziom rozwoju fizycznego u rówieśników bywa bardzo zróżnicowany, co wiąże się z popadaniem w kompleksy z powodu „odstawania od grupy”. Trudno jest też od razu zrozumieć i zaakceptować zmianę swojego ciała. Brak samoakceptacji bywa źródłem np. problemów z odżywianiem: anoreksji czy bulimii, które to choroby są ostatnio coraz Strona 11 z 11 DUSZPASTERSTWO HARCEREK I HARCERZY Poznań, marzec 2009
www.harmel.zhr.pl bardziej popularne wśród nastolatek. Młodzi szukają więc akceptacji w środowisku zewnętrznym, pragną utożsamiać się z jakąś grupą, czuć, że są lubiani i potrzebni. Stąd tak popularne w tym wieku przynależenie do różnego rodzaju subkultur. Często młodzi podejmują się szkodliwych i lekkomyślnych działań, by zdobyć szacunek i akceptacje grupy. Chcą być „normalni”, czyli „tacy jak wszyscy”, ale jednak odczuwają potrzebę wyróżniania się, zwrócenia na siebie uwagi. Wynika to z potrzeby posiadania własnej tożsamości. Wiek dojrzewania to również czas kryzysu światopoglądowego, odrzucenia autorytetów. To wszystko, czego uczyli rodzice, cała misterna konstrukcja poglądów i wartości, rozpada się w pył. Nastolatek chce sam zbudować ją na nowo, przestaje wierzyć rodzicom „na słowo”, musi samodzielnie, po swojemu odkryć prawdy, którymi chce się w życiu kierować. Dlatego też często mówi się o „młodzieńczym buncie” i konflikcie pokoleń. Młodzi tak samo jak wcześniej, a może nawet bardziej, potrzebują swoich rodziców, jednak Ci przestają być dla nich wyrocznią. Znacznie ważniejsze staje się zdanie rówieśników. Do tego dochodzą hormony i powodowane nimi huśtawki nastrojowe, czego skutkiem są konflikty rodzinne, wzajemne niezrozumienie oraz żale dzieci i rodziców. Czasem ta potrzeba niezależności i własnego decydowania o sobie prowadzi do ucieczki z domu lub przyłączenia się do „podejrzanego towarzystwa”. Stres i napięcie związane z okresem dojrzewania bywają przyczyną poważniejszych problemów np. samookaleczeń i nałogów. Oczywiście czas dojrzewania nie zawsze bywa tak problematyczny. W jaki jednak sposób przynależność do ZHR pomaga młodym ludziom łagodnie przebrnąć przez ten burzliwy okres? Myślę, że harcerstwo może zaoferować im to czego najbardziej potrzebują. Przede wszystkim poczucie bycia ważnym i potrzebnym. Wspólnota, jaką tworzą w drużynach daje im oparcie, wspólnie wyznawane ideały są czymś, co ściśle łączy wewnątrz wspólnoty, a jednocześnie odróżnia od „reszty nastolatków”, „jestem harcerką, więc nie jestem nikim”. Trzeba też zauważyć, że harcerki (oraz harcerze) tworzą nie tylko wielką organizację, z którą mogą się utożsamiać, bardzo często powstają też paczki przyjaciół, które tak bardzo są w tym wieku potrzebne. Bliska relacja z innymi, pełniącymi podobne funkcje, kształtowana przez wspólne doświadczenia, wyjazdy i zadania, staje się fundamentem rozwoju osobowości. Harcerstwo sprzyja zawiązywaniu przyjaźni na całe życie, które nie kończą się wraz ze zmianą szkoły czy miejsca zamieszkania. A to właśnie przyjaźń pomaga nam dojrzewać, odnajdywać prawdę o sobie. Ponadto drużyna to, zaraz po rodzinie, najbardziej bezinteresowna wspólnota. Środowisko harcerskie uczy życia dla innych, a wzajemna pomoc sprawia, że dając siebie innym nigdy się nie wypalamy, gdyż zyskujemy znacznie więcej. Taka postawa jest bezcennym darem, trudnym do zdobycia w jakimkolwiek innym środowisku. Strona 12 z 12 DUSZPASTERSTWO HARCEREK I HARCERZY Poznań, marzec 2009
www.harmel.zhr.pl Innym, ważnym elementem wychowawczego systemu ZHR jest to, że każdy ma swoją funkcję. Jest potrzebny i niezastąpiony. Ma dokładnie określone zadania i wymagania, które są dostosowane do indywidualnych możliwości. Wywiązywanie się z powierzonych zadań wzmacnia pewność siebie, pozwala młodym ludziom zdać sobie sprawę ze swoich możliwości, sprawia, że czują się spełnieni i dobrzy w tym, co robią. Przy czym poprzeczka jest stopniowo podnoszona, co sprzyja ciągłemu rozwojowi. W dodatku każdy ma swoje, ściśle określone miejsce w hierarchii, a to właśnie poszukiwanie swojego miejsca w społeczeństwie jest jednym z problemów okresu dojrzewania. Prowadzenie zastępu, skupienie się na problemach swoich podopiecznych dystansuje także do własnych problemów. Natomiast zdobywanie stopni i sprawności pomaga odnaleźć i rozwijać swoje indywidualne zainteresowania, poprzez zdobywanie stopni możemy lepiej siebie poznać, rozwijać zalety, umiejętności i talenty, a także tępić wady, co jest niezbędne do prawidłowego rozwoju. Jednak najważniejsze jest chyba to, że nastoletnie harcerki nie są same. Mają nad sobą druhny, które dopiero co przechodziły przez takie same problemy, zmagały się z tymi samymi niepokojami i zawsze mogą wskazać drogę. Są autorytetem, bo potrafią zrozumieć, z czym borykają się ich podopieczne. To co najbardziej pomaga przejść przez „trudny wiek” to właśnie przykład z góry. Łatwiej pokonać tą stroma ścieżkę, gdy ma się przed sobą przewodniczkę. ☺ pwd. Maria Barbacka, Drużynowa 7 PDW „Struga” Opera narodziła się wśród świec Tym razem o muzyce, której jeszcze nie znacie, a którą pokochacie. Nigdy w Harmelu nie było o muzyce klasycznej, od dziś ma się to zmienić. PODRÓŻ Pociąg jedzie spokojnie. Za oknem jest ciemna noc, chmury zasłoniły wszystkie gwiazdy. Słyszę tylko rytmiczny stukot kół o złącza torów. Udało mi się zdrzemnąć i dopiero o świcie obudziły mnie odgłosy dworca. No tak, stacja, pociąg ruszy dalej dopiero następnego dnia rano. Czas zwiedzić miasto. STACJA PIERWSZA Wenecja. Cudowna Wenecja, miasto na wodzie. Jak na XVII wiek zamieszkuje ją bogate i jednocześnie wykształcone społeczeństwo. Widać, że ludzie mają potrzebę nie tylko pracy, ale też zabawy. Do wieczora spaceruję po mieście, rozmawiam z ludźmi, zwiedzam kościoły. Mijam trzy teatry operowe, każdy z nich upamiętnia nadejście nowego roku – 1639, 1640 i 1641. Ciekawe czy w przyszłym roku powstanie tu kolejny teatr? Mijam je i zmierzam do tego najbardziej poszukiwanego – do Teatro San Cassiano który powstał 5 lat temu rozpoczynając w ten sposób historię opery jako zjawiska publicznego. Przychodzę w samą porę – „Koronacja Poppei” zaraz się zacznie. Ciekawe, że wszystkie opery mają tematykę mitologiczną albo historyczną. Czy już zawsze Strona 13 z 13 DUSZPASTERSTWO HARCEREK I HARCERZY Poznań, marzec 2009
www.harmel.zhr.pl wojny i herosi będą jedynym obiektem zainteresowania librecistów? Tymi torami biegły moje myśli gdy oczom moim ukazała się najpiękniejsza sala jaką można sobie wyobrazić. Cała scena i widownie jaśniała od światła świec. Ileż ich tu było! Jaki postęp poczyniono w Wenecji by uzyskać takie oświetlenie! Cały parter pełen jest gwaru, rwetesu, młodzi mężczyźni siłują się na pięści, panny plotkują jak przekupki. No tak, cały parter to najtańsze miejsca, tylko stojące. Żeby usiąść trzeba wspiąć się na balkon. Do tych najodleglejszych nie mam co iść – tam bilety są najdroższe. Najsłabiej widać scenę, ale liczy się separacja od mieszczan zajmujących parter oraz możliwość flirtowania i prowadzenia interesów. Pierwszy balkon na środku – tu będzie najlepiej. Co za widok! Maszyneria sceniczna naprawdę robi wrażenie. Orfeusz pojawia się spuszczany na linie, zapadnie, podnośnie – wszystko to są najnowsze pomysły. Piękny jest ten wiek siedemnasty.... STACJA DRUGA Neapol. Opera drugiej połowy XVII wieku. Szkoda czasu na zwiedzanie miasta, trzeba zdążyć na spektakl. I znowu: świece, śpiew, scenografia która jest prawdziwym dziełem sztuki.... Jakaż odmiana po weneckich melodeklamowanych dialogach. Oto bowiem w tym mieście hegemonię przejęli soliści. Co prawda akcja chwilami nie trzyma się kupy, ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze są arie pełne brawury, emocji... Pierwszy sopran damski ale przede wszystkim niedościgniony pod względem technicznym i wyrazowym pierwszy sopran męski. Zresztą, dostrzegam ciekawą sytuację – najpiękniejsze arie powierza się kastratom. Ci zaś rywalizują ze sobą w zdobieniu swoich partii w ogóle nie licząc się z tekstem! W zasadzie, gdy Carlo Broschi śpiewa po 150 nut na jednym oddechu i na jednej sylabie zupełnie nie mogę zrozumieć sensu zdania! Ciekawe do czego to jeszcze dojdzie na gruncie opery w przyszłości... I wreszcie moja ulubiona aria lodowa – mało istotna dla akcji dramatycznej, za to bardzo ważna dla mnie – jest to bowiem aria podczas której publiczność dostaje piękne lodowe puchary. Niech ta aria trwa jak najdłużej! Niech całe przedstawienie trwa jak najdłużej... Nie chcę wracać do pociągu.... ile można tak jechać, i jechać, i jechać..... Aż wreszcie na horyzoncie pojawia się końcowa stacja.. STACJA TRZECIA – KOŃCOWA Chyba coś mnie ominęło.... Czy można przespać tyle stacji? No cóż, trzeba wysiadać. Pociąg zrobił się brzydki, brudny, odrapany..... Dworzec też jakiś taki szary.... Trochę się tu gubię... Wędruje ulicami i wreszcie po dwóch godzinach spotykam coś znajomego – afisz zatytułowany TEATR WIELKI W POZNANIU – repertuar na kwiecień 2009 2.04 godz. 18.00 MOC PRZEZNACZENIA Giuseppe Verdi 3.04 godz. 19.00 STRASZNY DWÓR Stanisław Moniuszko 4.04 godz. 19.00 POŁAWIACZE PEREŁ Georges Bizet 18.04 godz. 18.00 19.04 godz. 18.00 21.04 godz. 18.00 Strona 14 z 14 DUSZPASTERSTWO HARCEREK I HARCERZY Poznań, marzec 2009
www.harmel.zhr.pl TANNHAUSER Richard Wagner 28.04 godz. 11.00 DZIADEK DO ORZECHÓW Piotr Czajkowski No, to co teraz? Magdalena Szymańska „Skrzat” Drużynowa 7 PDH „Watra” im. Wandy Rutkiewicz Wywiad z Tomaszem Sadowskim Zapraszam Was do zapoznania się z dalszym ciągiem wywiadu z Tomaszem Sadowskim. W tej części rozmawialiśmy m. in. również o jego politycznym zaangażowaniu, realizacji pomocy społecznej w państwie, a także o możliwości współpracy harcerzy i Barki. Niestety, również ta część nie jest autoryzowana. Karol Bandurski: Czy uważa Pan, że Matka Teresa to był nadzwyczajny człowiek, czy może każdy powinien być jak ona, a że nie jest to tylko kwestia dojrzałości. Tomasz Sadowski: To jest sprawa formacji. Czyli każdy powinien taki być. Tak. Naprawdę myślę, że to możliwe. Prawda ‐ z takim podejściem mają problemy nawet ludzie wybitni, o ogromnej dojrzałości religijnej. Dlatego, że formacja Matki Teresy ku świętości przebiegała pewno inaczej niż innych wierzących. Wiara dojrzewa całe życie i wymaga formacji, żeby życie dojrzałego człowieka było coraz głębsze i bliższe ewangelii. Jednak takiej postawy krańcowej – żywcem wziętej z ewangelii, takiego doświadczenia, takiej motywacji i świadomości jaką miała Matka Teresa, niewielu ludzi dostępuje. Ludzie często uciekają w łatwiznę i mówią: „a ja się nie urodziłem świętym”, a przecież Matka Teresa też się nie urodziła świętą. Ważne jest formowanie człowieka, żeby dochodził do świętości. Trzeba by prześledzić jak się rozwijał nasz papież od małego dziecka. Ile przeżył złych rzeczy, jakich ludzi spotkał w życiu, czego doświadczył – co ukształtowało go, że mieliśmy do czynienia z tak niezwykłym człowiekiem. Bo przecież to jest też kwestia powołania. Można powiedzieć, że Pan Bóg powołał Matkę Teresę, żeby była Matką Teresą, a Karola Wojtyłę powołał na Tron Piotrowy. Na to powołanie miały wpływ miliony wydarzeń w ich życiu, które były mniej lub bardziej miłe Panu Bogu, mniej lub bardziej związane z tą ścieżką do świętości. Na przykład w przypadku Wojtyły – jaka była jego rola w tym np. że został Ojcem Świętym… jak sądzę – nie taka duża. Czas w którym się urodził, rodzina: utrata matki, ojciec – kim był ojciec, co on właściwie mówił do niego, okoliczności: to okno wprost na kościółek w Wadowicach, potem kard. Sapieha, następnie kard. Wyszyński. W ogóle do głowy by nam nie przyszło, co się przekazuje takiemu młodemu człowiekowi. W dodatku jest nieprawdopodobnie uzdolniony: ma dobrą pamięć, łatwo się uczy. Co też ważne, jest niesamowicie czysty w intencjach, a pogubione intencje powodują, że człowiek się od razu gorzej uczy, gorzej pamięta, pewnych rzeczy nie rozumie... Więc ja myślę, że to jest pewne uproszczenie mówić: „Pan Bóg powołał tylko jedną kobietę, która została Matkę Teresą”. Strona 15 z 15 DUSZPASTERSTWO HARCEREK I HARCERZY Poznań, marzec 2009
www.harmel.zhr.pl Bo powołani do życia świętego jesteśmy wszyscy, to zadanie wtopione w życie każdego z nas. Różnią nas okoliczności. Tu są trudności, bo trudno wybrać rodziców: mogą być bez Ducha, chodzą do pracy, są wykształceni, ale jak się mówi o Panu Bogu to nie bardzo mogą sobie wyobrazić, ale wiedzą jak się składa ręce i jak idzie Ojcze Nasz. Takie ukształtowanie nie skutkuje zachowaniami Matki Teresy. Jakby analizować to wyszłoby, że Pan Bóg powołał ją we właściwym miejscu i czasie, we właściwej rodzinie i powołał w oparciu o odpowiednie zalety. Jednak mi się wydaje, że mimo tych różnic, każdy człowiek powinien czuć niedosyt: gdybym doświadczył takich okoliczności jak Matka Teresa to pewno żyłbym jak ona, ale czy w mojej sytuacji, moich okolicznościach nie mogę iść ku świętości? Myślę, że każdy może. Ta odpowiedzialność przed Bogiem istnieje i wobec niej każdy uczciwie przyzna, że na pewno nie wykorzystuje tej woli zbliżania się do chrześcijańskiego ideału, na pewno nie… Albo się nam nie chce, brakuje tej woli, albo nie zostaliśmy jeszcze argumentami przyciśnięci do muru – że musimy. Bo zadziała dopiero kiedy zrozumie, że musi, że to jest jego zadanie, powołanie, to jest jego obowiązek. Ja na przykład musiałem się kiedyś zmierzyć z takim wyobrażeniem: płynę z moją matką, która nie umie pływać, a ja też nie umiem, na łodzi. Co będzie Tomeczku jak twoja mama wypadnie z łodzi i na twoich oczach się utopi? A ty jej nie ratowałeś, bo nie umiałeś pływać… W związku z tym dotarło do mnie zobowiązanie, że muszę się nauczyć pływać. I chociaż to był już wrzesień, a ja byłem uczniem szkoły (podstawowej w Środzie Wielkopolskiej), to chodziłem daleko za miasto, na baseny i mimo, że już była zimna woda i mimo, że była późna pora, czułem zobowiązanie, obowiązek żeby nauczyć się pływać i w ciągu tygodni się nauczyłem. Byłem ogromnie szczęśliwy, że teraz, gdyby się coś takiego wydarzyło, to nie będę cierpiał do końca życia, że przez moje lenistwo i zaniedbanie utraciłem najbliższą mi osobę jaką była wtedy moja matka. To były argumenty, bo gdyby się pojawiło, że mój kolega albo daleka mi osoba się topi i jej nie uratowałem, to nie wiem czy miał bym taką motywację, aż taką. Ale żeby mi się mama nie utopiła – to była już duża odpowiedzialność. Oczywiście to zależy jeszcze od momentu życia: mogłem to trzy lata wcześniej przemyśliwać i bym do takich wniosków nie doszedł. Był to odpowiedni moment. Można powiedzieć tak: wszyscy jesteśmy powołani do świętości, wszyscy! Na ile się nam to udaje realizować, to rzeczywiście jest bardzo złożona sprawa, ale wieczna jest tu kwestia wolnej woli. Jeżeli jednak jest ona nieświadoma, nie ukształtowana, jeżeli nawet sumienia nie mam ukształtowanego... Wydaje mi się, że dzisiaj wielu ludzi nie jest uświadomionych, że za coś odpowiadają. Oni, bez tego wrażliwego sumienia, jakoś ‐ w tym momencie ‐ żyją i radzą sobie, ale szkoda, że im tego brak ‐ akurat w tym momencie… Co by było gdyby jednak je mieli, jakie by podejmowali decyzje… Czego właściwie – z Pana doświadczenia – oczekuje od nas osoba z marginesu społecznego, którą spotykamy np. na przystanku, która dziwnie się zachowuje? Myślę, że tak jak widać to po czworonogach: wyczuwają w domu różne nieszczęścia i choroby, czasem przychodzą i liżą, smucą się z nami, ściągają innych bo babcia zemdlała – my także mamy taką solidarność w instynkcie, taką miłość do każdego życia zaszczepioną. Nie tylko do życie bliskich. Natomiast czasem jesteśmy demoralizowani przez życie, wtedy nie podchodzimy do takiego potrzebującego człowieka. Ten człowiek może mieć atak serca, ten człowiek może chcieć pić, może zagubił się, nie wie gdzie iść, do paru osób zagadną ale wszyscy polecieli i przelecieli koło niego. To jest sprawa wrażliwości o którą warto w sobie dbać. Warto rozwijać. Po prostu: „słucham panią”, „proszę pani, czy mógłbym pani w czymś pomóc?”, to są podstawowe rzeczy: ‐ Bo widzę, że pani tak troszeczkę długo tutaj czeka. Strona 16 z 16 DUSZPASTERSTWO HARCEREK I HARCERZY Poznań, marzec 2009
www.harmel.zhr.pl – Tak, bo nie wiem jakim tramwajem dojechać. – O Boże, a dokąd? – Na Grunwald. – Na Grunwald, to ja poczekam z panią. ‐ Ale on, ten tramwaj, tak podjeżdża, że za nim ja wstanę to on mi już ucieknie. – O, to sobie poradzimy razem… Chwileczkę. O! Jedzie 13. Sekundę panie kierowco, tutaj jest starsza pani i potrzebuje chwileczkę, pan nie będzie odjeżdżał, tak? – Dobrze czekam, proszę bardzo. – Możemy wchodzić. Ona się wolniutko podnosi, zgubiła laskę, ten pan dzwoni żeby szybciej wchodzić, ale w końcu ją wprowadziłeś. To jest fenomenalna sprawa, to trzeba ciągle w sobie ćwiczyć. Śpieszę się, mam bilety do kina, ale ktoś potrzebuje mojej pomocy – nie ma chodzenia do kina! Pomagam jemu. A ludzie są tak wyćwiczeni w życiu: „to nie moja sprawa, ja nie będę tu nic robił, niech sobie czeka, no chyba jakąś rodzinę ma, po co ją tu wypuścili, co ja będę tu…”. To jest tak, że nie zabieramy się w przestrzeń społeczną innych ludzi i tracimy wrażliwość. Poza działalnością w Fundacji angażuje się Pan w procesy legislacyjne, kandydował Pan na Senatora, z konkretnej partii. Każdy obywatel musi mieć odpowiedzialność za społeczeństwo, za państwo. Nie wszystkich się uda tak wychować, ale uważam, że po tylu latach starania o wolność, każdy z nas powinien ją mieć. Nie zabierałem się tak bardzo za to, ponieważ byłem szalenie zajęty barkowym doświadczeniem ‐ tym co robiliśmy. Brakowało czasu, żeby się zaangażować, ale momentami miałem lęk, że są pewne sprawy które trzeba przeprowadzić, a których ludzie jakby nie rozumieją. Mówiło się w moim środowisku: musimy się spotykać z tymi premierami, wicepremierami, ministrami, ale nasze uwagi nie do wszystkich trafiały. Czasami trzeba było ‐ mimo to ‐ iść i przeprowadzić coś przed komisję senacką czy sejmową. Poza tym, czasami dzwonią koledzy – z różnych opcji, wszystkich na dobrą sprawę, z wszystkimi się rozmawia, bo obywatel to nie jest jakaś „jednoopcyjna” postać. W demokratycznym państwie, pluralistycznym, ludzie myślą różnie. Trzeba się tylko pilnować żeby to nie była czysta demagogia. Normalnym jest, że jeżeli oni chcą coś zrealizować to mają różne pomysły: jedne mądre, a drugie głupie, ale w pluraliźmie przez te próby i błędy się przechodzi. Ja jestem dość tolerancyjny jeżeli chodzi o człowieka, mam już trochę mniej tolerancji jak to jest jakaś zorganizowana struktura, która generalnie zapowiada niewesołe rzeczy. Dostaję od takich struktur, przed każdymi wyborami, zaproszenia i to nie ma znaczenia, czy to jest PiS, czy Platforma, czy Andrzej Lepper, czy lewica, czy powiedzmy ta opozycja demokratyczna z pierwszych wolnych wyborów ‐ włącznie z Tadziem Mazowieckim. Ja się tak naprawdę z nimi wszystkimi spotykałem dziesiątki razy, żeby było śmieszniej, to z niektórymi z nich bywałem nawet zaprzyjaźniony, przez różne wydarzenia. Na przykład zdarzyło się, może się to tobie wydawać dziwne, że byliśmy – z Andrzejem Lepperem ‐ w tym samym czasie w jednym hotelu, było to z okazji przyznania jakiś nagród (jemu). Muszę powiedzieć, że ja go rozumiem, nie jestem w stanie zaakceptować pewnych posunięć, ale też rozumiem skąd się one biorą u niego. Oczywiście, że jest w błędzie i rodzeństwo moje jest w błędzie, i ja jestem w błędzie – różni ludzie są w różnym błędzie. Ja nie mam zdolności do odcięcia się, czuję że w każdym z tych środowisk mam jakąś rolę, ale nie podejmowałem w większości wypadków tych zaproszeń. Zdarzało się, że jednak tak, ale wiązało się to z naszym lękiem o pewien stan prawny, który był w zagrożeniu ‐ wtedy angażowałem się trochę bardziej. Jednak zawsze pilnowałem się, żeby nie przeć tam za wszelką cenę, właściwe miałem nadzieję, że nie będę tam musiał być. I tak też się stało. Ważne jest to, że ci którzy się dostają, mnie rozumieją. Wówczas, kiedy z niezależnej pozycji obywatela, przynoszę jakieś projekty – przynajmniej cztery Strona 17 z 17 DUSZPASTERSTWO HARCEREK I HARCERZY Poznań, marzec 2009
www.harmel.zhr.pl takie zostały wniesione – wszystkie przechodzą gładko i w sejmie są przyjmowane prawie bezdyskusyjnie. Czyli nie ma potrzeby być parlamentarzystą. Nie ma potrzeby być osobą wybraną, żeby to przeprowadzić. Myślę, że więcej jest działań po stronie obywateli niż polityków, ale rozumiem mechanizmy polityczne. Powiem tak: ja się nie nadaję do partii, nie jestem takim bydlęciem politycznym. Jestem totalnie wolny facet, od 20 lat się utrzymuję w tym działaniu i jestem sam. Czasami nie mam przez kilka lat żadnych wynagrodzeń i wytrzymuję to, czyli krótko mówiąc jestem wolny. Tutaj rozumiem, że Kościół nie może w tym brać udziału – w politycznych grach. Księża nie powinni wstępować do partii, żeby być w rządzie czy gdzieś indziej, absolutnie nie, to jest pewna sytuacja tylko dla świeckich, która nie jest łatwą sprawą i która, moim zdaniem, korumpuje partyjnie. Według mnie lepiej być poza takim systemem, też można skutecznie działać, co moje życie potwierdziło. Z Woli Bożej okazało się, że mimo mojej trwogi to moje zaangażowanie nie było aż tak bardzo potrzebne. Potem jakoś się wszystko normalizowało. Przed poprzednimi wyborami bardzo się obawiałem o stan reform, teraz jestem zaproszony znowu do współpracy z rządem. Z reguły we wszystkich rządach byłem takim doradcą formalnym bądź nieformalnym, zawsze w jakiś zespołach pracowałem. Pewien ten kontakt z wyborami to jest zdrowa sprawa, namawiam młodych ludzi żeby ćwiczyli się w tych obywatelskich procesach: wybory, deklaracje, byleby nie przesadzali z partyjniactwem. Czyją przede wszystkim domeną powinna być pomoc społeczna: państwa, samorządu, organizacji pozarządowych? Jak według Pana powinna wyglądać pomoc państwa dla ludzi potrzebujących? No właśnie – otóż, co to jest państwo? Co jest ważniejsze: naród, społeczeństwo czy państwo? Oczywiście że ludzie, społeczeństwo, grupy, wszystkie grupy. Można mówić o narodzie, ale o kim konkretnie? O Polakach, o takim jedno wyznaniowym narodzie posługującym się jednym językiem, mającym wspólne pochodzenie? Tylko myślmy niemieli zawsze państwa, były takie sytuacje, że nie było Państwa Polskiego. Myślę nawet, że w PRL‐u państwo nie było państwem Polaków i podlegało innym mocarstwom – Moskwie. Nie mieliśmy państwa i nie byliśmy wolnym narodem. Zawsze ważniejsze jest społeczeństwo niż państwo, a państwo jest instrumentarium instytucji (tych ogólnopaństwowych, samorządowych i obywatelskich), które mają przydzielone zadania.. Ta instytucja, w której jesteś, to jest Fundacja Barka, jest instytucją obywatelską ‐ w tym państwie nie bez znaczenia. My po prostu jeszcze nie rozumiemy co to jest państwo. Polacy zasadniczo myślą, że to jest armia, rząd, parlament, instytucje rządowe itp. Nie – to jest administracja państwa, czyli publiczna. Można mówić o administracji publicznej i niepublicznej, instytucjach publicznych, które utrzymywane są z kasy państwowej wyłącznie i o instytucjach nie publicznych, które mają te same zadania (zdrowie, wychowanie, edukacja, sprawy prawne jak ochrona praw człowieka, ekologia), ale nie są utrzymywane inny sposób, to są też instytucje w ramach państwa. Co prawda – niepubliczne ‐ dzisiaj również są utrzymywane ze środków publicznych, ponieważ dostajemy duże wsparcie z Unii Europejskiej. Teraz pytanie: czy instytucja, którą my tu prowadzimy jest w służbie narodu i czy jest otwarta, czy spełnia zadania publiczne? Oczywiście, że tak. Państwo ma, że tak powiem, wszystkie zadania, ma pieniądze z podatków i powinno je rozdzielić na inne instytucje, które te zadania zrealizują. My pomagamy bezrobotnym, zagubionym ‐ to są zadania państwa, samorządu. Nasza fundacja nie jest, teoretycznie, utrzymywana z podatków, chociaż w praktyce częściowo jednak jest. Tę sytuację nazywa się sektorem niepublicznym, spełniającym zadania publiczne. Strona 18 z 18 DUSZPASTERSTWO HARCEREK I HARCERZY Poznań, marzec 2009
www.harmel.zhr.pl Jakie powinien być kierunek organizowania się w tej kwestii – czy powinno przekazywać się te sprawy w ręce instytucji niepublicznych czy państwo zbierając podatki powinno samo organizować odpowiednie instytucje? Nie, państwo się do tego nie nadaje. Państwo nadaje się do ściągnięcia podatków, ale poza tym musi wzmacniać struktury oddolne – to jest zasada subsydiarności mówiąca, że to co może robić wspólnota niższego rzędu nie powinna robić wspólnota wyższego rzędu, czyli np. państwo. Zadaniem państwa jest stworzenie prawa, które umożliwi wspólnotom działanie na swoją rzecz. Ono ma podatki i widzi potrzeby: przedszkola, szkoły, świetlice, trzeźwość, rodzina, wakacje, wzajemne wsparcie itd., ale działanie musi, za pomocą prawa i pieniędzy, umożliwić i ułatwić małym wspólnotom. Zasada subsydiarności wpisana jest w konstytucję, znajdujemy ją także w nauce społecznej Kościoła: państwo musi respektować zdolność do samourzeczywistniania się godziwych form życia, powinno stwarzać do tego odpowiednie warunki. Na przykład żebyś, będąc przedsiębiorcą, mógł przedszkole wyposażyć ze swoich pieniędzy, albo odpisać na podobny cel część swojego podatku. Czyli państwo nawet nie zabiera tych pieniędzy, ale już pozwala je pozostawić na poziomie samorządu czy jakiś mniejszych wspólnot. Nie może ingerować rękoma urzędnika w ten sposób, że za biurkiem stworzy strukturę w Pcimiu na osiedlu takim a takim i patrzy przez kamerę czy te pieniądze są wykorzystywane. Potrzebny jest system umów i zleceń: pieniądze z państwa spływają do gminy, ona robi konkurs na rozwiązanie najpoważniejszych problemów regionu (które najlepiej zna), ludzie piszą projekty, składają wnioski i tak realizuje się subsydiarność. Chyba, że społeczeństwo nie ma żadnej organizacji, nie ma kto tego robić albo nikt nie wie co robić. Wtedy z urzędu wyjeżdżają karetki i rozwożą chleb, ale to lepiej dać na Banki Żywności, na komputery na kadrę i powiedzieć: „edukujcie się, czego wam potrzeba?” Czynności muszą być wykonywane na tym poziomie, nie ma integracji społecznej za biurkiem w ministerstwie. Tam można jedynie stworzyć warunki np. do integracji niepełnosprawnych na rynku pracy, poprzez ustawę o niepełnosprawnych i ich rehabilitacji, to jest obowiązek rządu i parlamentu. Następnie wyłania się fundusz w związku z tą ustawą, a ci z dołu – rodzice, znajomi, przyjaciele niepełnosprawnych zwracają się do PFRONu, czy do gminy do tego funduszu z projektami. Tak samo te pieniądze schodzą do ciebie jako grupy zainteresowanej, np. harcerzy (pewno też korzystacie ze środków publicznych). Wychowywanie młodego człowieka odbywa się nie przy biurku w ministerstwie, jak jest w systemie caratu czy jakiś innych totalitarnych systemach. Wracając do organizacji, to są po prostu zorganizowane wspólnoty. Wiesz ile jest organizacji w Polsce? Ok. 50 tys. pozarządowych organizacji, to owoc tego jak od 90 roku zaczynamy się organizować, są różne: rekreacji, sportu, kultury, niepełnosprawnych, pomocy społecznej… Wiesz ile jest organizacji w Anglii? Ten naród jest pewnie o prawie raz większy od naszego, czyli można by przypuszczać, że 100 tys., a tam jest 850 tys. organizacji! Teraz zdajesz sobie sprawę jak dalece jesteśmy „niepoorganizowani”. Jesteśmy na początku. W związku z tym, że jesteśmy nie „poorganizowani” struktury rządowe próbują te pieniądze rozstrzygać na swoim poziomie, bo tak prawdę mówiąc mają ich stosunkowo niedużo, jesteśmy krajem rozwijający się dopiero. Jednak jest to postawa de facto antyobywatelska, bo środki trafiają do biura ministerstwa, na posady dla senatorów itd. Z kolei na dole biedna drużyna nie dostaje nic. To jest oczywiście przejściowo jakoś tam uzasadnione, ale to wychowanie do samoorganizacji, szukanie sposobów przerabiania środków na dobro ludzi w różnych problemach, czyli tzw. pomoc społeczna musi odbywać się na dole. Niestety w Polsce ważna jest jeszcze ustawa o pomocy społecznej z roku 1990, która mówi że pomoc społeczna to są instytucje państwowe… Bo państwo to nie jest żadna pomoc dla społeczeństwa, to jest Strona 19 z 19 DUSZPASTERSTWO HARCEREK I HARCERZY Poznań, marzec 2009
www.harmel.zhr.pl obowiązek i to, co państwo robi w pomocy społecznej to bardziej na zasadach zabezpieczeń społecznych: tutaj 20 zł, tam 200 zł, a gdzie indziej jakiś posiłek. Dystrybucja przez państwo jest porostu chora. Ale przecież są kraje z mocno rozwiniętą opieką państwa i jakoś sobie radzą. Tak, Niemcy czy kraje skandynawskie. Odpowiadam, że sobie kiepsko radzą. Na poziomie gdy mówimy: czy wszyscy mają gdzieś stołówkę – mają, czy wszyscy maja gdzie spać – mają. Jednak w czasie się okazuje, że nie wszyscy mają – co się dzieje? Otóż problemem nie jest doraźne podtrzymywanie życia tylko włączenie tych ludzi do społeczeństwa. Systemy gdzie państwo tworzy pełne zabezpieczenie nie skutkują podniesieniem wartości życia tych ludzi na dobre. Oni są po prostu w schroniskach, przychodzą co miesiąc po swoje, albo listonosz im przynosi, nikt nic od nich nie chce, oni nie umierają. Wydaje się, że to jest jakiś sukces cywilizacji XX wieku, a już większość ludzi w tej chwili wie, że to jest po prostu agonia za życia – państwo nie jest w stanie zrobić integracji. Bo sąsiada po prostu należy wyprowadzić na wózku – na słonko, ale można jeszcze zorganizować też taki wyjazd, że on i jeszcze paru sąsiadów, jedzie nad morze. Mało tego! Można im zorganizować pracę. Oni mogą w ogóle stworzyć taką małą organizację w której np. po kolei gotują, a więc mają już życie społeczne, zaczynają się ze sobą umawiać i żyją coraz lepiej mimo, że są staruszkami na wózkach. Oczywiście, że są potrzebne instytucje pomocy dla osób, które są tak chore, że się trzeba nimi opiekować ‐ to prawda, nie można sobie poradzić ze wszystkimi, którzy sobie nie radzą. Mimo to państwo nie ma takiej roli żeby się opiekowało. To społeczeństwo się opiekuje przy pomocy środków. Można zorganizować dom spokojnej starości i ty, z dwoma kolegami, możesz poprowadzić dom dla pięciu dziadków. Wierzę, że wy byście byli wtedy fajni. Wzięlibyście ich do kina i na spacer. To jest ten poziom. Z kolei jak wynajmujesz kadrę to ona przychodzi od godzinki do godzinki. W tej chwili mamy taką sytuację, nasza babcia jest w szpitalu. Więc, żeby babcia była normalna w tym szpitalu, bo ma 85 lat, to każdy z nas musi tam być dzień, dwa dni, bo my z nią gadamy, bo ją znamy. Pielęgniarki mówią: „przynieśliśmy pani jeść, proszę bardzo, proszę otworzyć usta” i tak ją degradują, że biedna babcia jest roztrzęsiona, ma rozstrój żołądka, nerwów itd., a one: „pani miała mieć operację dzisiaj, a pani ma rozstrój żołądka, operacji nie będzie...”. Źle to jest zorganizowane. Lepiej by było, gdyby ona czekała w swoim domu, a my bylibyśmy przy niej. Jakiś lekarz by przyjechał, a jak już trzeba by było jechać do szpitala, na operację, to niech tak już będzie. Ale żeby później, po operacji, raczej wróciła do struktur oddziałów terapeutycznych, które organizują obywatele. Oczywiście, że tam pracują, to nie jest za darmo, tylko, że oni zorganizują tę instytucję inaczej. Jeżeli będzie taka instytucja odgórnie organizowana to będzie tam bezdusznie. Teraz ze szpitalami jest problem, z domami starców są problemy, tam jest bezduszność, ludzie mówią „nie będziemy leczyli jak nie dostaniemy swoich pieniędzy”. Komedia kompletna, a gdzie przyrzeczenie lekarskie? Że od łoża nie odejdę, będę walczył… Ciągle mamy bałagan, nasze państwo i społeczeństwo jest w kryzysie, bo dopiero teraz, od 18 lat, próbujemy się „poorganizowć”, ale dla państwa to jest bardzo krótki czas. Czy widzi Pan jakąś rolę takiego ruchu jak harcerstwo w działalności na rzecz pomocy społecznej? Czy widzi Pan możliwość współpracy harcerstwa i organizacji takich jak Barka? Jeśli tak, jak miałaby ona wyglądać? Ta grupa ma niesamowitą historię, ma wysoki poziom moralny także tego myślenia o duchowym rozwoju młodego człowieka, co zobowiązuje. Nam jest jak najbardziej po drodze ‐ absolutnie. Trochę się porobiło dziwnie bo jest to jedno harcerstwo i drugie, jakieś trzecie może, straciliśmy wielkich harcerzy w wojnie, w AK i innych podobnych organizacjach. Podobnie straciliśmy inteligencję, bardzo dobrze przygotowaną do tego, co robimy – bardzo by Strona 20 z 20 DUSZPASTERSTWO HARCEREK I HARCERZY Poznań, marzec 2009
www.harmel.zhr.pl się nam teraz przydali, ale trzeba się wychowywać od nowa i siebie i młodzież. Jakbyście widzieli takie przejście, jakiś projekt współpracy, to po pierwsze powinniście wsiąść do busa i objechać to, co się dzieje: to o czym mówię i to, co masz w tych materiałach 1 , a potem byśmy zobaczyli. Jeżeli jest wola z waszej strony, my jesteśmy od razu gotowi do wejścia. Mówimy w tej chwili o ok. 40 różnych organizacjach wspierających edukację, przedsiębiorczość itd. Zapraszamy was do zwiedzenia tych działań, jako taki wstęp… Dla mnie to już duża radość, że przychodzisz. 1
Dostępne u mnie
Strona 21 z 21 DUSZPASTERSTWO HARCEREK I HARCERZY Poznań, marzec 2009
www.harmel.zhr.pl Od Redaktor Naczelnej: Jeżeli ktokolwiek chciałby dołączyć do naszej Redakcji wystarczy napisać artykuł o dowolnym wydarzeniu harcerskim, lub w świecie, Polsce, czy Poznaniu, albo o jakimś swoim hobby. Warunek jest tylko jeden: Musi być to ciekawe. To nielada sztuka, jednak jestem przekonana, że jest wiele osób wokół nas, które mają ogromny talent, z którym mogą się podzielić właśnie tutaj. Co ważne? Zachęcam wszystkich do współtworzenia razem tej gazety, do korzystania z forum, do zgłaszania swoich propozycji tematów, które możemy poruszyć w naszej gazecie, do tego, aby chociaż na e‐maila redakcji napisać, co Wam się podoba, a co nie. I dzięki niektórym takim osobom, odważnym i zaprzyjaźnionym staramy się doskonalić naszą gazetę. W tym miesiącu postanowiliśmy dla tych „stęsknionych za wydaniem papierniczym” przygotować gazetę do ściągnięcia, którą możecie czytać w tramwaju i w pociągu, na nudnej lekcji, czy wykładzie – do czego zachęcam Was bardzo serdecznie. Mam nadzieję, że to w znacznej części zadowoli tych „zagubionych” w sieci, a także tych, którzy po prostu oszczędzają sobie wzrok. Do takiej formy czytania Harmelu także zachęcam, z przyczyn finansowych nie jesteśmy w stanie gazety drukować, dlatego mam nadzieję, że każdy z Was, kto chce czytać skorzysta z naszej nowej oferty dla Was. pwd. Agata Pyzio Dziękuję wszystkim redaktorom naszej redakcji z tego miesiąca: pwd. Maria Barbacka, dh Magdalena Szymańska „Skrzat”, dh Monika Wojtkowiak, dh Alina Celichowska, dh Marcin „Makro” Dybowski, pwd. Karol Bandurski. A w szczególności osobom, których nie widać na co dzień, a jednak w dużej mierze dzięki nim, możecie czytać to co czytacie: pwd. Jakubowi Rynieckiemu, pwd. Janowi Szmajsowi. A w wydaniu kwietniowym planujemy: Pojawi się zapowiadany wcześniej wywiad z Komendantką Wielkopolskiej Chorągwi Harcerek phm. Moniką Masklak. Znów spotkamy sie z szaloną redaktor od muzyki, która w ciekawy sposób pisze o tym, czego często unikamy – czyli o muzyce klasycznej. Na pewno postaramy się przybliżyć Was do czasu Wielkiego Postu – w tym momencie jesteśmy już na półmetku – do którego nie zawsze umiemy się przygotować i zaskakuje nas z każdym rokiem, mimo tego, że zawsze trwa on 40 dni przed Wielkanocą. Strona 22 z 22 

Podobne dokumenty