Nr 213
Transkrypt
Nr 213
MiesiÊcznik Biuletyn Informacyjny ŒKF 32 osoby z ekipy LEGO po prawie roku pracy zbu dowały widoczny obok model X-winga w skali 1:1 (z okazji premiery animowa nego serialu Lego Star Wars). Wzorowany jest na dostęp nym modelu LEGO (tylko że 42 razy większy). Powstał w LEGO Shop w Kladnie (Czechy), potem przepłynął statkiem do Nowego Jorku, następnie trafił do Legolandu w Kalifornii, gdzie pozosta nie przynajmniej do końca roku. Konstrukcja wspiera się na stalowej ramie i skła da się z 5 335 200 klocków. Myśliwiec ma 3.35m wyso kości, 13.1m długości i 13.44m rozpiętości skrzydeł. Waży prawie 21 ton. Od mniejszego modelu seryjnego (zaledwie 560 klocków) różni go także to, że dysze silników jarzą się i wydają odgłos jak przy starcie. No i można wsiąść do kabiny! czerwiec Lipiec 2013 Nr 213 Galeria Dzieñ Dziecka – dzieñ LEGO Między poprzednim i obecnym Miesięcznikiem minął Dzień Dziecka, jedno z najważniejszych świąt w naszym kalendarzu. Dlatego dzisiej sza galeria w całości poświęcona jest klockom LEGO. Zobaczymy więc modele rozmaitych filmowych statków kosmicznych, postaci – i wszystkiego, co można zbudować z LEGO. A można wszystko, jak pokazuje przedstawio ny na okładce myśliwiec X-wing naturalnej wielkości. Konstrukcje prezentujemy nie tylko w trady cyjnych miejscach, ale i wewnątrz numeru. PWC Powyżej: dostępny od maja model X-winga, zbudowany z 1558 klocków, długości ponad pół metra. To Red 5 – myśliwiec, którego używał Luke w ataku na Gwiazdę Śmierci. Cena (w USA) to ok. 200 dolarów. Po lewej okręt Daedalus ze Stargate Atlantis (auto rem jest Sven Junga), po prawej TARDIS z Doctora Who (dzieło konstruktora o pseudonimie JUSTJON) TARDIS wydaje się pro sta, ale ma elektryczne drzwi, działające światło i w dodatku gra muzykę z serialu. Wstêpniak Za nami kolejny czerwiec i kolejne Seminarium Literackie. Korzystając z okazji, jeszcze raz dziękuję serdecznie wszystkim uczestnikom, prelegentom, artystom i organizatorom za stworzenie niezwykłej atmosfery tego święta. Tym, którym nie udało się być z nami, powiadamiam, że materiały konwentowe – informator zawierający między innymi nowe opowiadanie naszej klubowej koleżanki Ani Głąb oraz tom opowiadań, których autorami są członkowie naszej sekcji literackiej – dostępne są w klubie. Wszystkich klubowiczów zapraszam także na tradycyjne już poseminaryjne ognisko integracyjne organizowane przez Robo i Grega. Spotkanie odbędzie się w sobotę 6 lipca na katowickich Borkach. Na koniec życzę Wam wszystkim wspaniałych wakacji, udanych urlopów, szczęśliwych podróży. Przypominam także, że w wakacje Miesięcznik ukazuje się tylko raz. Kolejnego numeru oczekujcie na przełomie sierpnia i września. Do zobaczenia. Klaudia Heintze Rys. Kasia „Szarotka” Świerczyńska 3 Wieœci 26 maja zmarł w swoim domu w Kalifornii legendarny twórca fantastyki Jack Vance. Swoje pierwsze opow iada nie (The World Thinker) opublikował w 1945 – przebywał wtedy na morzu, gdzie służył w marynarce handlowej. Przez następne 25 lat wykonywał różne prace (był m.in. marynarzem i stolarzem), a równocześnie pisał i publikował w pulpowych magazynach i nie tylko. Dwa razy zdobył nagrodę Hugo: za Władców smoków (The Dragon Masters, 1963) i Ostatni zamek (The Last Castle, 1967), która to powieść otrzymała również nagrodę Nebuli. W tym okresie opublikował również pierwsze teksty z cyklu „Umierającej Ziemi”, serii połączonych tematycznie opowiadań, które wciąż uważane są za najlepsze jego dzieło – i które wywarły znaczący wpływ na takich twórców jak George R.R. Martin czy Harlan Ellison. W latach ’70 Vance był już pełnoetatowym pisarzem. Napisał m.in. trylogię „Lyonesse”, kolejne opowiadania o „Umierającej Ziemi” oraz liczne cykle i powieści. W 1980 długoletnie problemy ze wzrokiem doprowadziły go praktycznie do ślepoty, pisał jednak nadal, wykorzystując oprogramowanie specjalnie dla niego stworzone. Swoją ostatnią powieść, Lurulu, wydał w 2004, a potem swoje wspomnienia This Is Me! Jack Vance (nagrodzone Hugo w kategorii tekstów niebeletrystycznych). W czasie swej trwającej ponad sześćdziesiąt lat kariery Vance zdobył (oprócz Hugo i Nebuli) także nagrodę Jupiter, World Fantasy Award (w 1980 za całokształt twórczości, w 1984 za Madouc, trzeci tom „Lyonesse”), w 1997 SFWA nadało mu tytuł Wielkiego Mistrza (był czternastym autorem tak uhonorowanym), w 2001 został umieszczony w Science Fiction Hall of Fame. Miał 96 lat. 4 9 czerwca zmarł Iain M. Banks, znakomity pisarz brytyjski (właśc. szkocki), twórca dzieł zarówno mainstreamowych jak i fantastycznych (te pierwsze podpisy wał „Iain Banks”, te drugie – „Iain M. Banks”). W 2008 The Times umieścił go na liście 50 najwybitniejszych powojennych pisarzy brytyjskich. Był twórcą cyklu Kultury, zawierającego m.in. (opublikowane w Polsce) powieści Wspomnij Phlebasa (Consider Phlebas, 1987), Gracz (The Player of Games, 1988) i Najemnik (Use of Weapons, 1990). Także w Polsce znamy jego powieści głównego nurtu: m.in. Fabrykę os (Wasp Factory, 1984), Ulicę Czarnych Ptaków (The Crow Road, 1992) czy Uwikłanie (Complicity, 1993). Jakiś czas temu Banks ogłosił, że wykryto u niego nowotwór pęcherzyka żółciowego z przerzutami, i że pozostało mu kilka miesięcy życia, zapewne mniej niż rok. Wycofał się ze wszystkich publicznych wystąpień, wziął ślub z długoletnią życiową partnerką Adele Hartley oraz zwrócił się do wydawcy z prośbą o przyspieszenie druku jego ostatniej książki, The Quarry. Niestety, nie zdążył jej zobaczyć (ukazała się 20 czerwca w Wielkiej Brytanii i 25 czerwca w USA). Społeczność fanów doceniała dzieła Banksa. Pięciokrotnie był nominowany do British Science Fiction Association Award, zwyciężył dwukrotnie – w 1994 za powieść Feersum Endjinn (Qpa strachu) i w 1996 za Excession. W 2005 The Algebraist otrzymał nominację do Hugo. W przyszłym roku Iain M. Banks miał być gościem honorowym Worldconu w Londynie. Miał 59 lat. Międzynarodowa Unia Astronomiczna przyjęła wniosek astronoma José Luisa Galache’a, by imieniem pisarza nazwać asteroidę. Asteroida Iainbanks ma trochę ponad 6 km średnicy, znajduje się w Głównym Pasie Asteroid systemu słonecznego, a naszą gwiazdę centralną obiega w ciągu prawie czterech lat. 2 4 cz er wc a zmarł Richard Mat he son, autor Jestem legendą (I Am the Legend) oraz wielu innych dzieł fantastycznych. Pracował także w filmie i telewizji (a w czasie wojny był żołnierzem piechoty). Oprócz wspomnianej Jestem legendą (1954), napisał niemal trzydzieści powieści wśród nich Stir of Echoes (1958), The Shrinking Man (1956), What Dreams May Come (1978) czy Hell House (1971), a także bardzo wielu opowiadań, w których pewne pomysły – dziś już ograne – pokazał po raz pierwszy. Ostatnia powieść – Generations – ukazała się w zeszłym roku. Wiele z jego tekstów doczekało się adaptacji filmowych, niektóre wielokrotnie – wspomniana Jestem legendą została zekranizowana jako The Last Man on Earth (1964), The Omega Man (1971), I Am Omega (2007, tylko na DVD) i wreszcie Jestem legendą (2007). Opowiadanie Steel (1956) stało się podstawą odcinka serialu Twilight Zone oraz filmu Hugha Jackmana pod tym samym tytułem (2011). Przez wiele dziesięcioleci Matheson był wpływową postacią w fantastyce. Napisał scenariusze kilku z najlepszych odcinków Twilight Zone (Nightmare at 20.000 Feet, Steel, Little Girl Lost). Był też scenarzystą jednego z odcinków Star Trek, zatytułowanego The Enemy Within, w którym spotykają się dobra i zła wersja kapitana Kirka. Stephen King wymienia Mathesona jako „autora, który wywarł na niego [jako pisarza] największy wpływ”. Niektóre jego scenariusze dla Twilight Zone były przełomowe, otwierające drogę do inteligentnej i poważnej fantastyki, jaką znamy dzisiaj. Matheson miał 87 lat. Dziewięcioletni marsjański łazik Opportunity wciąż działa. 15 maja przejechał 263 stopy (trochę powyżej 80 metrów) wzdłuż krawędzi arsjańskiego krateru Endeavour – i stał się pojazm dem NASA, który przejechał największy dystans poza Ziemią. W tej chwili, po 9 latach Opportunity ma za sobą 22, 22 mile (35,76 km) i właśnie pobił rekord łazika księżycowego z misji Apollo 17, którym astronauci Gene Cernan i Harrison Schmitt w grudniu 1972 przejechali 22,21 mil (35,743 km). Cernan zapewnił, że z dumą przekazuje honory łazikowi. Jednak rekord dystansu dla ziemskiego pojazdu wciąż należy do rosyjskiego Łunochodu 2, który w 1973 przejechał po powierzchni księżyca aż 37 km (23 mile). Jednak Łunochod 2 dawno już nie działa, natomiast Opprtunity wciąż jest w formie. NASA chce go skierować do miejsca zwanego Solander Point, 1,4 mili od obecnego miejsca pobytu, więc jeśli tylko łączność z Marsem się nie załamie, cała rekordowa przyszłość staje przed Opportunity otworem. Niedawno pisaliśmy o Mars One – firmie planującej wysyłać kolonistów na Marsa już w 2022. Co zabawne, obóz kolonistów ma się odbywać trochę na zasadzie reality show. W dodatku jest to lot w jedną stronę – bez powrotu. Koloniści zostaną już na Marsie i będą tam tworzyć i rozwijać ludzkie osady. Trochę to ryzykowne, ale do projektu Mars One zgłosiło się ponad 80.000 chętnych, wśród nich również David Brin – znany pisarz SF, laureat Hugo i Nebuli, autor Listonosza czy Gwiezdnego przypływu. Jak stwierdził, jeśli poleci, napisze wiele nowych tekstów i pewnie będą wiekopomne. Nieco poważniej – uważa, że z tej misji i tak nic nie będzie. Ma duże szanse mieć rację, bo trudno sobie wyobrazić realizację dość złożonego planu lotów przygotowawczych (i samej konstrukcji statków, modułów itp.) w ciągu tych dziewięciu lat, jakie pozostały. Według Brina, kiedy Mars One rzeczywiście wystartuje, on sam będzie już wesołym 75-latkiem. Ale warto przez parę lat robić coś ciekawego. Zgłoszenia chętnych – osób od 18 do 71 roku życia – przyjmowane są do 31 sierpnia. Po obejrzeniu Hobbita wielu widzów narzekało na elementy dodane przez filmowców (w stosunku do książki). Wydaje się, że prawdziwe elementy pozaksiążkowe pojawią się dopiero w kolejnych częściach. Zapewne będą różnie oceniane. Jedną z nich jest Tauriel – elfka występująca w drugiej części trylogii, Hobbit: Pustkowie Smauga. Nie pojawia 5 się w książce, w filmie natomiast jest znakomitą łuczniczką i wojowniczką elfów z Mrocznej Puszczy. Scenarzyści stworzyli jej przynajmniej szkic historii życia – jest przyjaciółką Legolasa od lat dziecięcych, król Thranduil bardzo ją lubi. Jest też osobą niebezpieczną, bezlitosną (dla wrogów) i nie ma oporów przed zabijaniem. Tak przynajmniej twierdzi Evangeline Lilly, która wystąpi w tej roli (znamy ją z serialu Lost). I jest gotowa na ataki szczerych tolkienistów. Zobaczymy jak bardzo jej wprowadzenie zmieni opowieść. Premiera w grudniu. Jeszcze wszyscy fani Doctora Who czekają na specjalny odcinek z okazji 50. rocznicy powstania serialu, ale już wiadomo, że Jedenasty Doctor odejdzie wkrótce potem. Matt Smith, który przejął tę rolę po Davidzie Tennancie, zapowiedział już, że po raz ostatni (regularnie) wystąpi w tej roli w tegorocznym odcinku świątecznym. Matt Smith, a także Jenna-Louise Coleman (Clara Oswald, aktualna Towarzyszka) oraz Steven Moffat (aktualnie twórca i główny scenarzysta) opublikowali listy pożegnalne. Smith podziękował fanom (lepszym od wszystkich innych fanów) i ekipie produkcyjnej (znakomitej). Steven Moffat podziękował za współpracę, wychwalając przy tym Smitha. Jak stwierdził „wielcy aktorzy zawsze wiedzą, kiedy zapada kurtyna”. Jednak to nie koniec, życie płynie dalej i „gdzieś tam w tej chwili – nic nie wiedząc, zajmując się swoimi sprawami – jest ktoś, kto stanie się Doctorem”. Prawdę mówiąc nikt w to nie wierzy i wszyscy fani są przekonani, że nowy Doctor został już wybrany. Kto to będzie – przekonamy się w przyszłym roku. Natomiast wiadomo, że realizatorzy zrezygnowali z kanonicznej wiedzy, że Doctor Who może mieć tylko dwanaście wcieleń. Otóż nie, okaże się, że ta liczba nie jest ograniczona. Co ważne, nie będzie to jakąś ważną sprawą w serialu, zostanie załatwione krótką przelotną uwagą. A zatem serial naprawdę ma przed sobą przyszłość. 6 Arnold Schwarzeneg ger, terminator, a potem gubernator Kalifornii, znowu będzie terminatorem w piątym filmie cyklu. Swój powrót zapowiedział już jakiś czas temu, choć pozostawały wątpliwości, czy wiek pozwoli mu znowu wystąpić w ikonicznej roli T-800. Niedawno jednak w wywiadzie poinformował, że „jest bardzo szczęśliwy, mogąc znowu wystąpić w Terminatorze jako Terminator”. Dodał również, że zdjęcia do filmu rozpoczną się w styczniu. Sytuacja nie jest jeszcze zupełnie jasna. Terminator 5 nie ma wsparcia żądnej dużej wytwórni (choć trwają negocjacje między Paramount i właścicielem serii, AnnaPurna Pictures w sprawie dystrybucji). Co ważniejsze, film nie ma jeszcze reżysera. Scenariusz piszą Laeta Kalogridis (Wyspa tajemnic, Aleksander, Straż nocna) oraz Patrick Lussier (Dracula 2000). Lussier jest także (niekiedy) reżyserem, ale decyzja, by powierzyć Terminatora człowiekowi, który wyreżyserował Piekielną zemstę, wydaje się ryzykowna. Z drugiej strony Peter Jackson przed Władcą Pierścieni reżyserował Martwicę mózgu... Royce Ma thew, autor fantasy z Florydy, w 2005 oskarżył wytwórnię Dis neya o kradzież swojego pomysłu piratów, którzy w świetle księżyca z m ien iają się w szkielety. Pomysł ten bez jego zgody (i bez honorarium) został – jak wiemy – wykorzystany w pierwszym filmie cyklu Piraci z Karaibów, mianowicie w Klątwie „Czarnej perły”. Disney twierdził, że podstawą filmu była jedna z atrakcji w parku rozrywki i przedstawił niepublikowame dokumenty z czasów, kiedy ją projektowano. Był to dowód, że stworzyli tę koncepcję niezależnie, a w rezultacie Mathew wycofał swoje zarzuty. Teraz jednak twierdzi, że Disney wykorzystał fałszywe i sfałszowane dowody. Jako argument posłużyły mu rysunki opublikowane w książce o produkcji filmu, podpisane nazwiskiem innego grafika. Uznał to za dowód, że prawnicy Disneya kłamali, co pozwala mu złożyć nowy pozew. Żąda miliardów odszkodowania. Trudno powiedzieć, czy sąd poprze jego teorie. Ale wydaje się, że sprawa nie zakończy się szybko. Pewien mie szkaniec Flo rydy wystawił na portalu Craigslist (zamieszczającym ogłoszenia drobne) ofertę sprzedaży maszyny czasu. Maszyna, choć jest cudem przyszłej nauki uznawanym przez Thomasa Jeffersona i Alberta Einsteina, wygląda całkiem jak zwykły rower. Jednak jej posiadanie wiąże się z wielką odpowiedzialnością. Sprzedający dotarł nią do roku 3017 i zobaczył, że ludzkość czeka ponury i straszny koniec. Sam nie miał dość siły, by ten los zmienić, więc wymaga tego od potencjalnego nabywcy, który powinien go przekonać, że jest godny takiego sprzętu. Wymagane są też podstawowe umiejętności jazdy na rowerze. Wszystko to za tysiąc dolarów – przygody, ratowanie świata, spotykanie postaci historycznych i polowania na dinozaury... Trzeba tylko umieć jeździć. Emitowany wyłącznie w HBO, serial Game of Thrones pobił specyficzny rekord – w największej liczbie pirackich pobrań w sieci. Portal TorrentFreak poinformował, że kiedy tylko w sieci pojawiła się kopia finałowego odcinka trzeciego sezonu, w ciągu kilku godzin ściągało ją 170.000 osób. W ciągu 24 godzin odcinek ściągnęło ponad milion użytkowników, co sprawia, że jest to najbardziej „piracony” odcinek w historii. Żaden inny (z żadnego innego serialu) nawet się nie zbliżył do tego wyniku. Dlaczego tak jest? Pewnie w części wynika to z polityki HBO, które nie udostępnia serialu w żaden sposób. Jeśli ktoś nie ma wykupionego HBO, nie może legalnie obejrzeć Gry o tron. Świetna saga „Pieśń Lodu i Ognia” Geor ge’a R.R. Martina zyskała gigantyczną popularność, kiedy na jej podstawie powstał bardzo udany serial HBO. Ta popularność ma pewne nieprzewidziane elementy, oprócz wspomnianego wyżej rekordu pirackich pobrań – na przykład nadawanie dzieciom imion bohaterów. Gdyby tylko imion... Otóż według ostatnich danych, w USA żyje 146 dziewczynek o imieniu Khaleesi. Oczywiście, wszyscy wiemy, że to nie imię, a tytuł, jednak brzmi dobrze i to chyba wystarczy (są przecież dziewczynki o imieniu Queenie, więc Khaleesi to nic takiego). Dziwne jednak, że rodzice nie zdecydowali się na prawdziwe imię nosicielki tytułu – Daenerys. Ciekawe jednak, jak będą wołać swoje córki. Całkiem niedawno David J. Peterson (który na potrzeby serialu wymyślił język Dothraki) bardzo ostro tłumaczył wszystkim – łącznie z George’em R.R. Martinem – że źle wymawiają to słowo. Trudno powiedzieć, czy ktoś go posłuchał. PWC Dr Emmett Brown, Marty McFly oraz DeLorean (ThinkHero) 7 Nagrody ŚLAKFY – nagrody Śląskiego Klubu Fantastyki, najstarsza w polskim fandomie, zostały wręczone podczas tradycyjnego Seminarium Literackiego, 15 czerwca w hotelu Skaut w Chorzowie. Otrzymali je: w kategorii „Fan roku”: Daniel „Krejt” Zalewski (forum Ulice Ankh-Morpork) w kategorii „Twórca roku”: Ireneusz Konior, w kategorii „Wydawca/promotor roku”: Marcin Beme (Audioteka). Właściwie we wszystkich kategoriach laureaci są niezwykli. Fan roku Krejt Zalewski jest twórcą i adminem jednego z ciekwszych portali poświęconych twórczości Terry’ego Pratchetta. Twórca – Ireneusz Konior – to grafik, znakomity twórca m.in. okładek. Natomiast Marcin Beme wydaje (a także rozprowadza) audiobooki. Wszystkim wyróżnionym gratulujemy. Gratulujemy też nominowanym (których listę zamieściliśmy w zeszłym numerze). 25 czerwca w warszawskiej kawiarni Grawitacja ogłoszono listy nominacji do Nagrody im. Janusza A. Zajdla. Prawo głosu mieli wszyscy czytelnicy fantastyki , a po obliczeniu głosów, nominacje otrzymały teksty: w kategorii powieści: Kłamca 4. Kill’em all Jakuba Ćwieka, Pan Lodowego Ogrodu. Tom 4 Jarosława Grzędowicza, Czarne Anny Kańtoch, Niebo ze stali Roberta M. Wegnera, Pomnik Cesarzowej Achai. Tom 1 Andrzeja Ziemiańskiego; w kategorii opowiadań: Będziesz to prać! Jakuba Ćwieka, Co było, a nie jest… Jakuba Ćwieka, Kukuryku! Jakuba Ćwieka, Portret nietoty Jacka Dukaja, Czerwona mgła Tomasza Kołodziejczaka, Jeszcze jeden bohater Robert M. Wegner. Jak można zauważyć, na tym etapie prowadzi Jakub Ćwiek (trzy nominowane opowiadania plus powieść) przed Robertem M. Wegnerem (opowiadanie i powieść). Na listę trafił też długo oczekiwany czwarty tom Pana Lodowego Ogrodu Jarosława Grzędowicza. Czarne Ani Kańtoch raczej nie zaskakuje, podobnie jak opowiadanie Jacka Dukaja. Powrócił z Achają Andrzej Ziemiański, powrócił też dawno niewidziany Tomek Kołodziejczak. Wszystkim nominowanym gratulujemy. Ostatecznych zwycięzców poznamy na Polconie w Warszawie, 31 sierpnia. Nebula – druga najważniejsza na świecie nagroda w fantastyce – przyznawana jest w głosowaniu profesjonalistów – czyli członków organizacji Science Fiction and Fantasy Writers of America. Wyniki ogłaszane są podczas tradycyjnego Nebula Weekend, w tym roku 18 maja w San Jose. Oto zwycięzcy w poszczególnych kategoriach: powieść: 2312, Kim Stanley Robinson; mikropowieść: After the Fall, Before the Fall, During the Fall, Nancy Kress; nowela: Close Encounters, Andy Duncan; opowiadanie: Immersion, Aliette de Bodard; 8 Nagroda Raya Bradbury’ego za prezentację dramatyczną: Beasts of the Southern Wild (Bestie z poludniowych krain), Lusy Alibar (scen.), Benh Zeitlin (scen. i reż.); Nagroda Andre Norton za powieść dla młodzieży: Fair Coin, E.C. Myers. Carl Sagan i Ginjer Buchanan otrzymali Nagrodę Solstice. Natomiast Gene Wolfe otrzymał tytuł Wielkiego Mistrza SFWA. Podobną rolę w dziedzinie grozy pełni Nagroda Brama Stokera. W tym roku wyniki ogłoszono 15 czerwca podczas World Horror Convention w Nowym Orleanie (USA). W poszczególnych kategoriach zwyciężyły: powieść: The Drowning Girl, Caitlín R. Kiernan; pierwsza powieść: Life Rage, L.L. Soares; powieść dla młodzieży: Flesh & Bone, Jonathan Maberry; nowela: The Blue Heron, Gene O’Neill; opowiadanie: Magdala Amygdala, Lucy Snyder; antologia: Shadow Show, red. Mort Castle i Sam Weller; zbiór opowiadań: N ew Moon on the Water, Mort Castle oraz Black Dahlia and White Rose: Stories, Joyce Carol Oates (ex aequo); książka niebeletrystyczna: Trick or Treat: A History of Halloween, Lisa Morton; zbiór poetycki: Vampires, Zombies & Wanton Souls, Marge Simon; powieść graficzna: Witch Hunts: A Graphic History of the Burning Times, Rocky Wood i Lisa Morton. Clive Barker i Robert R. McCammon otrzymali nagrody HWA za osiągnięcia życia. Ważną na amerykańskim rynku nagrodą jest Locus Award. Przyznawana jest przez czytelników pisma Locus (magazyn fantastyczny, ale poświęcony wyłącznie publicystyce, bez literatury). Wyniki ogłoszono podczas specjalnej imprezy, Locus Awards Weekend, którą zorganizowano 28–30 czerwca w Seattle, USA. Oto laureaci w poszczególnych kategoriach: powieść science-fiction: Redshirts, John Scalzi; powieść fantasy: The Apocalypse Codex, Charles Stross; pierwsza powieść: Throne of the Crescent Moon, Saladin Ahmed; książka dla młodzieży: Railsea, China Miéville; mikropowieść: A fter the Fall, Before the Fall, During the Fall, Nancy Kress; nowela: The Girl-Thing Who Went Out for Sushi, Pat Cadigan; opowiadanie: Immersion, Aliette de Bodard; antologia: Edge of Infinity, red. Jonathan Strahan; zbiór opowiadań: Shoggoths in Bloom, Elizabeth Bear; książka niebeletrystyczna: Distrust That Particular Flavor, William Gibson; album grafiki: S pectrum 19: The Best in Contemporary Fantastic Art, red. Cathy i Arnie Fenner; grafik: Michael Whelan; redaktor: Ellen Datlow; magazyn: Asimov’s; 9 Warto zauważyć, że mikropowieść Nancy Kress zostałą również nagrodzona Nebulą, podobnie jak opowiadanie Immersion de Bodard (warto zwrócić uwagę na tę autorkę). Poza tym same znane nazwiska. Warto może zauważyć zbiór esejów Williama Gibsona, znanego przede wszystkim jako powieściopisarz, autor Neuromancera czy Idoru. Nagrodzony zbiór Distrust That Parcticular Flavor zawiera jego publikowane w licznych czasopismach teksty na temat współczesnej kultury, internetu i świata jako takiego. Może też dziwić nagroda dla Charlesa Strossa – znanego raczej z tekstów science fiction – w kategorii powieści fantasy. Apocalypse Codex jednak należy raczej do podgatunku urban fantasy i choć występują w niej elementy magiczne, jednak akcja dzieje się w prawie współczesnym Londynie. 18 maja podczas dorocznej Aurealis Award Ceremony w Independent Theatre w North Sydney w Australii, ogłoszono, które teksty uzyskały nagrodę Aurealis za rok 2012. Nagroda jest wyróżnieniem dla australijsich tekstów sf, fantasy i horroru. W najważniejszych kategoriach zwyciężyli: powieść science-fiction: The Rook, Daniel O’Malley; opowiadanie science-fiction: S ignificant Dust, Margo Lanagan; powieść fantasy: Sea Hearts, Margo Lanagan; opowiadanie fantasy: Bajazzle, Margo Lanagan; powieść grozy: Perfections, Kirstyn McDermott; opowiadanie grozy: Sky, Kaaron Warren. Jak widać, większość australijskich autorów jest u nas nieznana. A szkoda. Nagrodę Pamięci Johna W. Campbella (za najlepszą powieść sf opublikowaną w USA w 2012) zdobył tekst Jack Glass: The Story of a Murderer Adama Robertsa, natomiast Nagroda Pamięci Theodore’a Strurgeona (za najlepsze opowiadanie) trafiła do Molly Gloss za tekst The Grinnell Method. Drugie miejsce wśród kandydatów do Campbella zajął Terry Bison i jego Overlook, na trzecim miejscu remis: Empty Space M. Johna Harrisona i Alif the Unseen G. Willow Wilson. W Nagrodzie Sturgeona kolejne miejsca przypadły Nahiiku West Lindy Nagaty i Eater of Bone Roberta Reeda. Nagrody wręczono podczas Campbell Conference Awards Banquet (jak widać, w USA chętnie wręcza się nagrody podczas bankietów – choć na ogół są to nagrody przyznawane przez jury), 13–16 czerwca na University of Kansas w Lawrence, USA. PWC Discovery z 2001: Odysei kosmicznej. Na zdjęciu widać tylko moduł załogowy (na dziobie). Całość ma 185 cm, a budowa trwała ponad rok. (Silver Rockets) 10 Zapiski zgryŸliwego tetryka Gambit Wielopolskiego Adama Przechrzty skłonił mnie do wnikliwego poszukiwania dobrych polskich utworów. Nie tylko powieści, ale i opowiadań, od których dotychczas stroniłem. W drugim numerze z 2013 roku wydania specjalnego Fantastyki znalazłem cztery piękne opowiadania polskich autorów. Najciekawsze moim zdaniem było Czarne winobranie Adama Przechrzty, ale i Ziarenko piasku Zbigniewa Prochowskiego przedstawiające bardzo groźną, lecz niestety możliwą przyszłość świata, Przy świetle księżyca (napisane na 150. rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego) Andrzeja W. Sawickiego, jak i Żałoba ludów Grzegorza Gajka o Achillesie są równie dobre. Ale najpiękniejszym opowiadaniem było opowiadanie laureatki Hugo i Nebuli, Kij Johnson – Człowiek, który przerzucił most przez mgłę. Wracając do polskiej twórczości – Supernowa wydała powieść Witolda Jabłońskiego Słowo i miecz – to historyczne fantasy z czasów Kazimierza Odnowiciela i Miecława, władcy Mazowsza – oparte o realia dawnych Słowian, Prusów i Jaćwingów. W czasach „smuty” pomiędzy późnymi rządami Mieszka II a przybyciem do Polski jego syna Kazimierza Karola, zwanego później Odnowicielem, Mazowsze odłączyło się od Polski. Pełne zagadek czasy pierwszych Piastów (Bolesława Zapomnianego chociażby) są moją ulubioną epoką w dziejach Polski. Epoka ta zaczyna być popularna w polskich powieściach fantasy, że przypomnę Elżbietę Cherezińską (Gra w kości). U Anglosasów króluje George R. R. Martin (ale już w paperbackach). W nowościach tylko Taniec ze smokami, a ponadto ostatni tom „Koła Czasu” Jordana i Sandersona, Ever After Kim Harrison, Imager’s Battalion Modesitta Juniora. No i oczywiście – choć to przecież nowość sprzed 75 lat – Hobbit. Andrzej „Bilbo” Kowalski 11 Ksi¹¿ki Triumf sprawnego rzemiosła Stephen King to najsłynniejszy w chwili obecnej twórca grozy, nie bez przesady zwany niekiedy przez prasę i czytelników „królem horroru”. Warto jednak pamiętać, że król nie tylko straszy, że zdarzają się w jego dorobku także powieści SF, fantasy czy nawet historie obyczajowe z niewielkim dodatkiem fantastyki. Do tego ostatniego gatunku należy najnowsze dzieło Kinga, Joyland, którego akcja rozgrywa się latem i jesienią 1973 roku (opisywanie z nostalgią lat ‘60 czy ‘70 od pewnego czasu stało znakiem rozpoznawczym amerykańskiego autora). Młody chłopak Devin Jones przyjmuje wakacyjną pracę jako Wesoły Pomocnik w tytułowym parku rozrywki – od tej pory do jego zadań będzie należało m.in. występowanie w kostiumie psa i bawienie dzieci, obsługiwanie karuzeli, sprzedawanie biletów czy hot-dogów. Praca z pozoru zwyczajna, jednak następne miesiące z pewnością dla Devina zwyczajne nie będą. Tego lata chłopak przeżyje swój pierwszy zawód miłosny, wkrótce potem natomiast inicjację seksualną. A wcześniej, zanim zacznie pracę, wróżka z Joylandu wygłosi ciekawą przepowiednię, Devin zaś dowie się, że w gabinecie strachów pokazuje się duch zamordowanej dziewczyny... Trudno w jednym zdaniu streścić, o czym Joyland opowiada. Jest tu wątek kryminalny, ale mało wyeksponowany i jeszcze mniej skomplikowany; autor nie próbuje nawet mylić tropów, a ujawniona na koniec tożsamość mordercy raczej nikogo nie zaskoczy, bo zabójcą na dobrą sprawę mogłaby być którakolwiek z drugoplanowych postaci. Jest odrobina grozy, ale bardzo łagodna, zjawa zamordowanej dziewczyny budzi tu raczej smutek niż strach. Są wreszcie wspomniane już wątki obyczajowe: Devin zawiera nowe przyjaźnie, przeżywa krótkotrwały romans ze starszą kobietą, a także zaprzyjaźnia się z jej umierającym synem, który ma paranormalne zdolności. W Joyland nie ma niczego, czego nie byłoby we wcześniejszych dziełach Kinga. Więcej nawet, nie ma tu niczego, czego nie byłoby w tysiącach innych książek, bo najnowsza powieść amerykańskiego pisarza składa się z dość ogranych elementów. I żaden z nich nie wyróżnia się specjalnie ani na plus, ani na minus. Devin to typowy, pozytywny momentami aż do przesady bohater-skaut, pozostałe postacie są charakterystyczne, owszem, jednak dalekie od oryginalności czy głębi, sama historia zaś sprawia wrażenie napisanej od niechcenia, bez szczególnego pomysłu czy potrzeby serca. A jednak JAK to jest napisane! King potrafi zwyczajną scenę rozmowy ojca z synem napisać tak, że czytelnik od razu czuje więź łączącą obie postaci, potrafi wzbudzić sympatię do bohatera-skauta, wzruszyć, a przede wszystkim potrafi przy pomocy prostych środków wciągnąć z butami w opowiadaną historię i utrzymać w napięciu aż do końca. Jest to triumf dobrego rzemiosła, dowód, że pisarz z odpowiednio dużym stażem i talentem nawet z banalnych elementów 12 s tworzy... nie powiem, że perełkę literatury, bo to byłaby przesada, ale przynajmniej książkę, którą się świetnie czyta. Czy więc należy ogłosić następny sukces króla horroru? I tak, i nie. Tak – bo Joyland warto przeczytać, a jego pierwsze miejsca na listach bestsellerów (nie wątpię, że książka znajdzie się w czołówce) będą w dużej mierze zasłużone. Nie – bo kiedy opadnie już urok dobrego stylu, a czytelnik przewróci ostatnią stronę, może pojawić się uczucie niedosytu. Ta powieść mogłaby być lepsza. Gdyby autor lepiej dopracował intrygę kryminalną albo uczynił bohatera kimś ciekawszym, gdyby pojawił się tu choć jeden zaskakujący motyw... Jednym słowem, gdyby mniej było rzemiosła, a więcej błysku geniuszu, którego nie brakowało przecież we wcześniejszych dziełach Kinga... A tak dostaliśmy znakomite czytadło, o którym prawdopodobnie szybko zapomnimy. Tylko i aż tyle. Anna Kańtoch Stephen King: Joyland (Joyland). Przeł. Tomasz Wilusz. Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2013. Atak AT-AT na Hoth. Diorama ma wymiary 1,5x3 m, składa się z 60.000 klocków i ma np. 50 punktów świetlnych i zdalny mechanizm, desantujący szturmowców z machin kroczących. (For the Love of Geeks) 13 Jak graæ Wojna na konsole Na czerwcowych targach E3 odbyła się długo oczekiwana prezentacja najnowszej generacji konsol do gier. Microsoft po raz pierwszy przedstawił Xbox One, który będzie bezpośrednio konkurował z zapowiedzianą już wcześniej czwartą generacją konsoli Sony PlayStation. Przyjrzyjmy się bliżej, co przyniesie przyszłość gier komputerowych i kto ma szansę zdobyć serca fanów elektronicznej rozrywki na najbliższe lata. Starcie technologii Zaprezentowane konsole opierają się na zbliżonej technologii, wyposażone będą w takie same procesory produkcji AMD (AMD x86-64, 8x Jaguar), procesory graficzne AMD oraz 8GB RAM. Jednak mimo podobieństw konsola SONY wygrywa bitwę na parametry techniczne: ma szybszą pamięć (DDR5 256-bit 5500 MHz kontra DDR3 256bit 2133 MHz Xboxa) i potężniejszy układ graficzny. A może tak starsze gry? Microsoft nie przewiduje możliwości korzystania z zakupionych gier dla poprzedniej generacji konsoli Xboxa. Konsola Sony także nie udostępnia wprost możliwości grania w ulubione starsze tytuły. Jednak Sony dla zapalonych graczy proponuje dodatkowy serwis internetowy. Gry z poprzednich wersji konsoli będzie można uruchomić za pomocą usługi grania w chmurze na platformie „PlayStation Cloud” (dzięki technologii zakupionej z firmy Gaikai). Jeśli pomysł na granie w chmurze się sprawdzi, Sony zdobędzie dużą przewagę nad Xboxem One. Prawo autorskie Microsoft zapowiedział, że zamierza ograniczyć możliwość pożyczania gier oraz chce przynajmniej raz dziennie kontrolować stan konsoli, wymuszając łączność przez Internet. W ten sposób planuje ukrócić piractwo, handel używanymi tytułami oraz ściśle kontrolować używanie konsoli. Sony nie robi takich problemów, nie ogranicza pożyczania gier i do działania konsoli nie wymaga łączności z Internetem. Kilka dni temu, pod wpływem krytyki, Microsoft wycofał się z części ograniczeń, jednak już na wstępnie zaliczył wizerunkową wpadkę, którą trudno będzie naprawić. Xbox One od środka (fot. Ariel Zambelich) Konsole a sprawa Polska Z zapowiedzi wynika, że konsola Sony będzie dostępna w Polsce w końcówce 2013 roku,. Microsoft udostępni swój produkt w Polsce w 2014 roku, z kilkumiesięcznym opóźnieniem 14 w stosunku do premiery Xboxa One na głównych rynkach. Nie wiadomo również, czy będą w Polsce dostępne wszystkie serwisy oferowane na rynkach zagranicznych. Szkoda, że Microsoft traktuje Polskę jako rynek drugiej kategorii. Punkty zdobywa Sony. Cena W zapowiedziach podstawa wersja Xboxa One na rynek europejski to 499 euro. Sony za swój produkt każe sobie zapłacić 399 euro. Różnica na korzyść Sony może być szczególnie ważna na polskim rynku, charakteryzującym się dużą wrażliwością cenową. Choć obecnie w wojnie na zapowiedzi zdecydowania prowadzi Playstation 4, to nie sposób już teraz skazać produktu Microsoftu na porażkę. Microsoft stara się, aby jego technologia stała się cenMark Cerny, główny architekt PS4, trum domowej rozrywki, pozwalała na sterowanie telewizorem z padem DualShock 4 (fot. Peter Donnell) i multimediami przy wykorzystaniu kolejnej generacji technologii Kinect. Sony stawia na funkcje społecznościowe w grach, dopracowaną technologię, dostępność starszych gier i moc obliczeniową. Do oficjalnego rozpoczęcia sprzedaży pozostało prawie pół roku, więc jeszcze wiele może się zmienić. Ostatecznie o sukcesie lub porażce zadecydują gracze. BK Terminator z LEGO ma wszystko, co należy: oczy, zęby, siłowniki... Brakuje mu głosu Schwarzeneggera. (walyou) 15 Felieton Rosyjscy posttolkieniści Gdy czytelnicy w Rosji zapoznali się trylogią Tokiena Władca Pierścieni, zachowali się przeważnie tak samo, jak reszta świata. Część była zachwycona, niektórym się podobało mniej lub więcej, ale niektórzy uznali, że dzieło jest niekompletne i niezakończone i postanowili je uzupełnić. No i powstało całkiem sporo kontynuacji... W Polsce znamy na razie tylko dwie z nich, trylogię Nika Pierumowa, Pierścień mroku i powieść Ostatni powiernik Pierścienia Kiriłła Jeśkowa W pierwszej z nich autor zlekceważył kilka podstawowych założeń Tolkiena, na przykład nie uznał faktu zniszczenia oraz utraty mocy przez pierścienie Nazguli, nie uznał też ustalenia losu pierścieni krasnoludów, pozostawiając jeden z nich – działający z pełną mocą – w użytkowaniu pierwotnych posiadaczy, na dodatek włączył jeszcze do gry odłamek pradawnych lamp, ongiś oświetlających ziemię, a później zniszczonych przez Melkora. I o ile można się zgodzić z wprowadzeniem nowych mocy, o których nie wspomniał Tolkien, to zrobienie z Valarów postaci zdecydowanie negatywnych raczej budzi sprzeciw. Tutaj widać wyraźnie starej szkoły radzieckiej, gdzie w literaturze przygodowej wszelkiego typu kapłani i szamani mogli być wyłącznie czarnymi charakterami i łotrami. A tu chodzi o bogów... Żeby nie wspomnieć o wielu postaciach pomniejszych, w trylogii całkowicie pozbawionych mocy (upiory kurhanów, Saruman), które znów pojawiają się i działają u Pierumowa. Na inny pomysł wpadł Aleksander Bajborodin. W swojej książce opisał on, jak jeden z wnuków Sama Gamgee został porwany przez orków, następnie zaprzyjaźnił się nimi i w końcu sam został uruk-hai. Mamy tu też bardzo ciekawą koncepcję dotyczącą powstania Pierścieni Władzy. Mianowicie Sauron przy współpracy z elfami stworzyli pierścienie w celu ochrony przed ekspansją Numenoru. Tyle tylko, że gdy powstawały Wielkie Pierścienie, Numenoryjczycy jeszcze nie pływali do Śródziemia, Bajborodin zaś całkowicie pominął milczeniem fakt, że gdy zaczęła się wielka ekspansja Saurona, to właśnie do Numenoryjczyków zwrócili się o pomoc ludzie i elfy. Przy tym odniosłem wrażenie, że autor nie czytał książki, zadowalając się obejrzeniem filmu, zaś książkę co najwyżej bardzo pobieżnie przekartkował. Jego opis entów absolutnie nie zgadza się z ich opisanym przez Tolkiena charakterem, zaś opis zachowania Rohirrimów w Dunlandzie czy Gondorczyków w Mordorze był wzorowany (i to chyba w sposób przejaskrawiony) na zachowaniu się armii rosyjskiej na Kaukazie. Ogólnie dzieło stanowi pochwałę orków i mniej lub bardziej zdecydowane potępienie ludzi, elfów i krasnoludów. Kiryl Jeskow wyszedł jeszcze innego założenia. Opisuje on Wojnę o Pierścień z punktu widzenia mordorskiego historyka w wiele setek lat po fakcie. Stwierdził on, że Władca Pierścieni został napisany przez zwycięzców, którzy – żeby usprawiedliwić swoje nie zawsze przyzwoite postępowanie – w maksymalnie możliwy sposób starali się oczernić przeciwnika, pozbawiając go jakichkolwiek ludzkich cech. W ten sposób można nie mieć żadnych zahamowań likwidując jakieś tam obrzydliwe i podłe orki czy 16 trolle. A ludzie i elfy tym samym nie stają się ludobójcami, lecz tępią szkodniki. Przy czym również albo nie czytał do końca książki, albo nie zadał sobie trudu przeczytania dodatków, bo wtedy nie popełniłby tylu głupich błędów. Na przykład Tolkien pisze, że Aragorn oddał władzę synowi, a po jego śmierci Arwena przez jakiś czas mieszkała z córkami, podczas gdy Jeskow oznajmia, iż małżeństwo Arweny i Aragorna było bezpotomne i po Aragornie tron przejął Faramir. No i podaje również w wątpliwość legalność przejęcia przez Aragorna władzy nad Gondorem, podsumowując je słowami „jak to się stało, że Gondorczycy oddali władzę dziadydze zza płota, to znaczy Dunadanowi z Arnoru”. Zastanawia się też, czym tak naprawdę Aragorn zapłacił Umarłym za pomoc w Wojnie o Pierścień, bo przecież uwolnienie z ciężkiego więzienia, czym było dla tych upiorów nieustanne czuwanie w podziemnym lochu, nie mogło wystarczyć. Jest tu jeszcze bardzo wiele różnych faktów sprzecznych z tym, co napisał Tolkien – nie tylko interpretacji, lecz właśnie faktów. Typowym przykładem może być historia Eomera. Według Tolkiena Eomer aż do późnej starości toczył walki u boku Gondorczyków, odpierając najazdy ze wschodu i południa oraz zanosząc wojnę do domu najeźdźców, podczas gdy Jeskow twierdzi, że w parę lat po Wojnie o Pierścień znudzony pokojem Eomer porzucił Rohan, nawrócił się na jakąś religię wschodnią toczącą swój spór pomiędzy dwoma sektami, wybrał jedną z nich i zapewnił jej zwycięstwo, sam ginąc w ostatniej bitwie. Zaś Rohirrimowie po odejściu Eomera wyrżnęli się w wojnie domowej. I jest tam jeszcze bardzo wiele jeszcze piękniejszych kwiatków. Ogólnie rzecz biorąc u większości twórców rosyjskich próbujących pisać kontynuacje lub inne spojrzenia na temat wyraźnie wybija się radzieckie przekonanie o absolutnej podłości królów, arystokratów i duchownych, którzy z pełnym poparciem bogów chcą zakonserwować istniejący porządek, tępią postęp i gnębią ludzi. A że „postęp” i „nowy ład” wprowadzane są metodami, przy których działania hitlerowców czy stalinowskich służb wydają się łagodne? To jest bez znaczenia, ważny jest przecież końcowy cel... Na koniec chciałbym wspomnieć o wyłamującym się z tego chóru dziele. Wycieczka oraz jej kontynuacja Zielony przyjaciel Natalii i Borysa Żukowów opisuje sytuację w wiele lat po wojnie, gdy z Szarej Przystani do Lothlorien można dojechać ekspresem, a stamtąd statkiem do samej Minas Tirith, gdy nad światem latają samoloty, a ludzie, krasnoludy i orkowie żyją zgodnie w jednym królestwie, gdy wspomnienia wojny są wykorzystane do organizowania wycieczek „Szlakiem Wielkiego Pierścienia Śródziemia” na trasie Minas Tirith–Cirith Ungol–Ithilien–Morannon–Barad Dur–Góra Przeznaczenia, następnie podróż na mûmakach do jednej z wypływających z gór Mordoru rzek, a potem statkiem pasażerskim z powrotem do Minas Tirith. Wszędzie działają sklepiki z pamiątkami (figurki drużyny Pierścienia, plastykowe Lorien, flakonik Galadrieli i cała masa innych tego typu drobiazgów). No i mamy tam coś wspaniałego; na dachu najwyższej klasy hotelu Barad-Dur jest restauracja Valinor, zaś nad Morzem Nurnen latają balony, reklamujące staniki „Galadriela”. W drugiej zaś części spotykamy się z Drzewcem i hobbici pomagają w rozwiązaniu odwiecznego problemu entów z przedłużeniem rodu. I jest jedyne znane mi dzieło, w którym autorzy nie upierają się, że lepiej od Tolkiena wiedzą, o co „naprawdę” chodziło autorowi, gdy pisał Trylogię, ani nie dorabiają na siłę ideologii absolutnie sprzecznej z duchem i literą tolkienowską. Oczywiście świat Śródziemia jest na tyle dobrze stworzony, że bez trudu można zbudować akcję w praktycznie dowolnym punkcie historii i dowolnym miejscu, zarówno korzystając ze spraw wspomnianych mimochodem przez Tolkiena, jak też wymyślając swoją akcję, zwłaszcza w czasach po wielkiej wojnie. Jednak moim zdaniem należy dokładnie zbadać to, co zostało już napisane przez autora, żeby nie pisać kompletnych głupstw. Marian Wierzchoń 17 Imprezy Czerwony Kapturek, wiedźmy i gotyckie bobry Tegoroczne Dni Fantastyki – krótsze niż w poprzednich latach, bo zaledwie dwudniowe – zdominowała tematyka baśni i bajek. Już od wejścia do zameczku witały konwentowiczów plakaty z czarownicami i zawieszone pod sufitem Baby Jagi na miotłach. W programie również nie zabrakło mniej lub bardziej wyraźnych nawiązań do baśniowych elementów. Sam Czerwony Kapturek zasłużył na dwie prelekcje: pierwsza pokazywała jego kolejne wcielenia w książkach, filmach i serialach, podczas drugiej Ania Brzezińska dowcipnie rozprawiła się z freudowskim odczytaniem tej popularnej opowieści. Przy czym o ile indywidualne prelekcje krążące wokół baśniowej tematyki uważam za strzał w dziesiątkę, o tyle nie mogę tego samego powiedzieć o panelach – te czasem tak sztywno trzymały się „motywu przewodniego”, że autor, który nie jest specjalistą, mógł mieć trudności z odpowiedzią na pytania („Skąd się wzięły w baśniach diabły?”, „Czy mówiące zwierzęta to element kultury ludowej, czy nie?” – niektórzy próbowali zgadywać, ja przyznawałam, że po prostu nie wiem). Na szczęście były także punkty programu zupełnie z baśniami niezwiązane, w tym hit każdego konwentu, czyli Ewa Białołęcka opowiadająca o fanfikach (tym razem bez opisów nieudanych scen erotycznych, ale i tak publiczność bawiła się znakomicie) czy równie popularny Kuba Ćwiek, który mówił między innymi o tym, jak może wyglądać książka w przyszłości. Pozytywnym zaskoczeniem była dla mnie prelekcja Dawida Kaina i Kazimierza Kyrcza juniora o bizarro fiction, czyli „dziwnej prozie”, która zgodnie z nazwą jest naprawdę bardzo osobliwa. Wystarczy powiedzieć, że występują tam motywy takie jak kot zbudowany z uszu, dziewczyna, która między nogami ma bramę do obcego świata (wychodzą z niej czasem szkielety i potwory, co deprymuje chłopaka bohaterki) czy ponure gotyckie bobry, które postanawiają przemalować żeremie na czarno. Prócz strawy dla ducha znalazło się też miejsce na strawę dla ciała, konkretnie w postaci pieczonej na grillu karkówki i dobrego czeskiego piwa, a choć pogoda nie sprzyjała (było chłodno i wietrznie), to piękna okolica kusiła swoimi urokami – cóż, pod względem lokalizacji to jeden z najbardziej malowniczych konwentów w Polsce. Dni Fantastyki oceniam więc jako udane, choć martwi mnie nieco, że uczestników było wyraźnie mniej niż w poprzednim roku. Mam nadzieję, że nie jest to stała tendencja i że już wkrótce będzie można przyjechać wiosną do Wrocławia na trzy dni, a nie tylko na dwa. Anna Kańtoch Dni Fantastyki. Centrum Kultury „Zamek”, 25–26 maja 2013 r. 18 Zapowiedzi 19 W okolicy – bliższej lub dalszej 22 czerwca w zaprzyjaźnionym Gimnazjum nr 5 w Mysłowicach odbył się LARP dla młodych miłośników fantastyki. Pomysodawczynią była Ewa Książek (kiedyś z ŚKF), scenarzystą Michał „Lewis" Sadyś (na zdjęciu po lewej stronie), a rozliczne funkcje, miejsca, przygody, potwory i skarby, wrogów i przyjaciół a także liczne artefakty zagrali członkowie Klubu oraz przyjaciele. LARP był rozegraniem na żywo znanej i popularnej gry Magia i Miecz. Na środkowym zdjęciu Ala Podkowińska uczy gracza (wł. graczkę) władania mieczem, po prawej – jako Śmierć – trudny do poznania Michał Cholewa. Prawdę mówiąc, chestburster wygląda przerażająco. Trudno uwierzyć, że można coś takiego zbudować z klocków. Interesujące, jakby sobie poradził Giger. Autorem tej konstrukcji jest Arvo. 20 Wiadomoœci Bucklandu 213 Brandy Hall Wiosna 2013 roku wg Rachuby Du¿ych Ludzi Wiosna tego roku przyszła bardzo późno, ale gwałtownie zmieniła śnieżny krajobraz zimowy na słoneczne przedlecie. Prac ogrodowych było mnóstwo, tyle że czasu dużo mniej niż zwykle bywało w ciągu przedwiośnia. Po dwóch tygodniach udało się wszystkie je wykonać i zabrać się za poszukiwanie dalszych zapisków hobbickich. Po kilku dniach, wyciągnąwszy z kolejnych paczek spisy rachunków, listy i inne nieprzydatne dokumenty, zdołałem znaleźć zbiór kart zapisanych znanym mi pismem, aczkolwiek w nieznanym języku. Rozszyfrowanie podwójnie szyfrowanych – jak się okazało – zapisków zabrało sporo czasu, ale w końcu udało mi się. Były to zapiski z przygotowań do wyprawy na wschód. Po dotychczasowej wędrówce dwóch hobbitów i troje elfów bardzo się już ze sobą zaprzyjaźniło. Grupa miała dość dobre wyobrażenie o tym, co będzie im potrzebne w czekającej ich podróży. Oglądając stare mapy, które Galadon przyniósł od Celeborna, obliczyli, że od Morza Rhûn dzieli ich 550-600 mil. Oznaczałoby to miesiąc podróży – gdyby wędrówka przebiegała bez przeszkód. Ale doświadczenie nauczyło ich, że na spokój na szlaku nie mogą liczyć. Z jednej strony siły zła interesowały się hobbitami, a z drugiej strony musieli szukać śladów dwóch niebieskich czarodziejów. Gandalf z Radagastem próbowali wytłumaczyć, jak mają wyglądać, ale po dwóch godzinach opowieści Galadon westchnął i powiedział: – Nic nie wiemy. Powinni być podobni do was, ale mogą być całkiem inni. – A co jeżeli przeszli na stronę zła? Arator – Dunedain z północy, który miał ich bronić – powiedział: – Z Dwalinem będziemy walczyć dzielnie, ale czy poradzimy czarodziejom? Nie wiem. Gandalf westchnął i dodał, iż wierzy, że czarodzieje – jeżeli nawet zapomnieli o swoich zadaniach – to na stronę zła nie przeszli. Arator i Dwalin przerastali pozostałych o głowę albo i dwie. Postanowili wziąć najcięższe bagaże. Byli też dobrze uzbrojeni. Pozostali wzięli tyle, aby w podróży przez Mroczną Puszczę nie musieć zbaczać z dróżki w poszukiwaniu wody i pożywienia. Sześćdziesiąt mil puszczy powinni przebyć w trzy-cztery dni. Do przewężenia z Lorien mieli 150 mil. W drodze miał im towarzyszyć oddział elfów, udający się na tradycyjną inspekcję Mrocznej Puszczy, co nie powinno budzić zainteresowania obcych. Trzy dni po naradzie, rankiem – wyruszyli. Pierwsza część podróży nie była jednak całkiem spokojna. Ale o tym następnym razem. Wasz Bilbo Brandybuck 21 Premiery czerwca Uniwersytet potworny (animowany). Reż. Dan Scanlon, obsada: Wojciech Paszkowski, Paweł Sanakiewicz, Artur Barciś, Danuta Stenka. USA 2013. [03.07.2013] Opowieść o okresie, kiedy Mike i Sully uczęszczali na tytułowy Monsters University czyli uniwersytet dla potworów – i zostali najlepszymi przyjaciółmi. Dziewczyna z lilią. Reż. Michel Gondry, obsada: Audrey Tautou, Romain Duris, Gad Elmaleh. Francja 2013. [05.07.2013] Film opowiada o Colinie, bogatym wynalazcy, który postanawia ożenić się z Chloe, lecz podczas miesiąca miodowego jego ukochana zaczyna chorować. Minionki rozrabiają (animowany). Reż. Pierre Coffin, Chris Renaud, obsada (głosy w wersji polskiej): Marek Robaczewski, Izabella BukowskaChądzyńska, Miłogost Reczek, Zbigniew Konopka. USA 2013. [12.07.2013] Kontynuacja przygód lubianych przez wszystkich Minionków i Gru, który z najstraszliwszego złoczyńcy na świecie zmienił się w głowę rodziny. World War Z. Reż. Marc Forster, obsada: Brad Pitt, Mireille Enos, James Badge Dale. USA 2013. [05.07.2013] Akcja dzieje się dziesięć lat po tym jak przez naszą planetę przetacza się apokalipsa zmieniająca ludzi w żywe trupy. Film opowiada o przyszłości opanowanej przez zombie z perspektywy ludzi żyjących w różnych zakątkach świata. Pacific Rim. Reż. Guillermo del Toro, obsada: Charlie Hunnam, Rinko Kikuchi, Idris Elba. USA 2013. [12.07.2013] Film opowiada o pilotach, którzy telepatycznie sterują ogromnymi robotami walczącymi z atakującymi Ziemię potworami. Dziękujemy serwisowi www.stopklatka.pl za zgodę na wykorzystanie notek o premierach filmowych 22 Jeździec znikąd. Reż. Gore Verbinski; obs. Armie Hammer, Johnny Depp, William Fichtner, Helena Bonham Carter. USA 2013. [19.07.2013] Opowieść o zamaskowanym jeźdźcu, który w towarzystwie Tonto, Indianina z plemienia Apaczów poświęca życie w walce o sprawiedliwość. Ekranizacja komiksu. Obecność. Reż. James Wang, obsada: Vera Farmiga, Patrick Wilson (I), Lili Taylor. USA 2013. [26.07.2013] Historia Eda i Lorraine Warrenów, światowej sławy badaczy zjawisk paranormalnych, którzy zostali wezwani przez rodzinę terroryzowaną na odludnej farmie przez mroczną zjawę. Wolverine. Reż. James Mangold, obsada: Hugh Jackman, Will Yun Lee, Hiroyuki Sanada. USA 2013. [26.07.2013] Historia skupia się na związku Wolverine’a z Mariko, córką japońskiego mafioza – i na tym, co przytrafiło mu się w Japonii. Ojciec Mariko dysponuje niebezpiecznym rodzajem broni. Opisy są chyba zbędne, ale dla porządku: u góry Predator (FilmCritic), obok klasyczny Obcy (Zombie Monkey Projects). Na dole model gwiezdnych wrót (Tyranny of Evil), a obok prawdziwa ciekawostka: zbroja Boby Fetta (razem z bronią, plecakiem odrzutowym i całą resztą), którą można naprawdę włożyć – i nosić (walyou). Miesiêcznik – biuletyn Śląskiego Klubu Fantastyki. Redaguje: Klaudia Heintze, Małgorzata Pudlik, Bogusław Kobic, Arkadiusz Sroka, Piotr Raku Rak, PWC. Adres: ul. A. Górnika 5, skr. poczt. 502, 40-956 Katowice. Tel. (wtorek 16.00–18.00) (32) 253 98 04. E-mail: [email protected] Konto: PKO BP Nr 02 1020 2313 0000 3202 0114 6588 Biuletyn dostępny w Internecie pod adresem http://www.skf.org.pl Wydawnictwo bezpłatne.
Podobne dokumenty
Nr 220 - Śląski Klub Fantastyki
Wtedy dopiero okazuje się, że przeznaczenie pozwoli jej zmienić równowagę kosmosu (wg zapowiedzi). Zobaczymy. Trailery filmu są już dostępne w sieci. W dalszych planach Wachowscy mają – niespo-
Bardziej szczegółowo