Artykuły dla Artura - Magia Ognia

Transkrypt

Artykuły dla Artura - Magia Ognia
Artur
Samojluk
MAGIA OGNIA
Kraina Azastesa
Szczytno 2004
Projekt okładki i ilustracje
Aleksander Woźniak
Redakcja
Grażyna Knobelsdorf
© Copyright 2004 by Artur Samojluk
Kopiowanie i rozpowszechnianie tekstu książki
w całości bądź we fragmentach bez porozumienia
z autorem jest zabronione.
WYDAWNICTWO VBS PROJEKT
12-100 Szczytno, Stare Kiejkuty 55
www.vbs.com.pl
e-mail: [email protected]
ISBN 83 - 921456 - 0 - 7
Szczytno 2004
2
WSTĘP
Słowa wypowiedziane raz, które nie miały być nigdy
wypowiedziane, pozostają w naszych myślach. A czym jest
myśl? I jak to się dzieje, że potrafi przetrwać lata, wieki,
tysiąclecia, upadki i wzloty cywilizacji? Opowieść też jest
myślą, a jeżeli ta myśl jest tak stara jak natura ludzka i teraz
jest czytana, bowiem przetrwała do dziś, ile zawiera w sobie
prawdy? Ten osąd pozostawiam Tobie, drogi Czytelniku,
ponieważ to my sami stawiamy sobie ograniczenia wszelkiego
rodzaju, nie dajemy sobie nawet szansy spojrzeć na pewne
fakty z innego punktu widzenia. Nauka jeszcze nie wszystko
zdążyła wyjaśnić.
3
Rozdział
4
Przyszłość...
- Panie! Panie! - krzyczał nadworny mag, biegnąc na
złamanie karku przez ciemne podziemne korytarze mrocznego
królestwa Hefastosa. Potknął się, ale szybko wrócił do
równowagi, biegnąc przez niekończący się korytarz, bardzo
szeroki i wysoki, wyłożony kamienną posadzką.
- Panie! - nie przestawał krzyczeć w panice mag.
Hefastos kazał wybudować trakt prowadzący do swojej
komnaty, długi i pełen pułapek, aby nawet wkraczającą wrogą
armię można było szybko zlikwidować, czyniąc to poprzez
uruchomienie mechanizmów obronnych.
- Panie! O Panie, nieszczęście! - ciemny korytarz zmierzał
ku końcowi i widać było już jasną poświatę wejścia do
ogromnej, piekielnej komnaty tronowej władcy podziemia.
Nadworny mag wpadł do królewskiej sali, padł na twarz
i jęcząc wydobył z siebie - Panie, proszę wybacz moje
wtargnięcie, ale to ważne.
Wielkość pomieszczenia była naprawdę imponująca. Całą salę
oświetlały złote pręty, tworzące w kopule coś, co
przypominało pajęczynę. Pręty umieszczone na dole i na
4
samej górze sali, podgrzewane były do czerwoności przez
ogniska węglowe. Ponieważ były ze złota, będącego
doskonałym przewodnikiem ciepła, podgrzewane były do
takiej temperatury, by się nie stopiły. Rozgrzane do
czerwoności tworzyły imponujące oświetlenie, a światło
mieniące się blaskiem ciemnego złota nadawało sali mroczny
klimat. Mogłoby się wydawać, że w sali dzięki takiemu
rozwiązaniu powinno być jak w piecu, jednak komnata była
głęboko pod ziemią. A chłodne przeciągi wychodzące z tunelu
i temperatura podziemia skutecznie wychładzały powietrze
w sali. Zaraz za wejściem rozpoczynał się długi na
kilkadziesiąt
kroków chodnik wyłożony czerwonym
marmurem, wzdłuż którego po jednej i po drugiej stronie stało
dobrych kilka tuzinów wojowników, ubranych na czarno. Na
ich twarzach widać było determinację i jeśli władcy coś by
zagrażało, bez wahania oddaliby za niego życie. On w końcu
był ich panem i bogiem. Całą kopułę sali podpierały cztery
imponujące kolumny z ciosanego kamienia. Na każdej
z kolumn wyrzeźbione było godło władzy Hefastosa wściekły wilk z nastroszoną sierścią na karku, z pyskiem
ociekającym śliną.
- Wstawaj z tego chodnika, bo szkoda go na ciebie.
Podejdź! - huknął z daleka siedzący na swoim tronie Hefastos.
Mag grzecznie wstał i szybkim krokiem zbliżył się do tronu.
Władca był człowiekiem o niezwykle potężnej budowie ciała.
Ważył pewnie pięć razy tyle, co jego najsilniejsi wojacy.
Ubrany był w skórzaną zbroję z odstającymi naramiennikami
i skórzane długie buty. Dolna część zbroi była ścięta
w kolanach, dodatkowo wzmacniana po bokach chroniła nogi.
Całość wykonana była tak, aby władcy było jak najwygodniej
oraz by zachował w niej pełną sprawność fizyczną. Na zbroi,
na wysokości piersi osadzone były wspaniałe klejnoty.
5
Podobno zbroja została wykonana ze skór goblinów i była
niezwykle wytrzymała.
- Co masz mi ważnego do przekazania, że zakłócasz mój
spokój? - zapytał gardłowym głosem, z nutą pogardy,
Hefastos.
- Najświątobliwszy panie, odnalazłem w starych skryptach
przepowiedni magów Azastesa coś, co może cię
zainteresować.
- Czytaj - rozkazał władca podziemia.
Mag szybko rozwinął zwój kartek, które kurczowo trzymał w
dłoniach, odnalazł wzrokiem odpowiedni akapit i zaczął:
W dni największej chwały królestwa bez słońca
Przybędą najpotężniejsi z potężnych,
A ich wola stanie się nadzieją ludu.
Ludy świata uniesione nadzieją,
Wzniosą swój oręż ku niebu,
Przybysze staną na czele najpotężniejszej armii,
A królestwo bez słońca zostanie zapomniane.
- Co w tych bredniach jest jeszcze napisane? - huczącym
głosem zapytał Hefastos, a jego pytanie odbiło się echem
o ściany potężnej sali.
Mag zająknął się, przewertował kilka kartek, szukając czegoś
wzrokiem
- Mam, mam - szybko powiedział i zaczął czytać:
Dwóch śmiałych wzniesie swój oręż w stronę słońca,
Wypędzając zło z królestwa mroku.
Nic ani nikt im się nie oprze,
Wysłańcom bogów.
6
- Coo!? - wykrzyknął rozgniewany Hefastos. - Ja jestem
bogiem tego świata. Ja decyduję, kto tu będzie żył, a kto
umierał. - Podniesionym i rozgniewanym głosem ciągnął
władca podziemia, a echo jego słów rozległo się po sali
i daleko w korytarzach podziemnego królestwa.
- O panie, panie, nie bierzmy tych słów dosłownie.
Znajdziemy ich i zlikwidujemy.
- Hmmm - mruknął z zastanowieniem władca. - Chcę tych
wysłańców żywcem. Sam ich zabiję.
- Tak, tak, oczywiście panie. Twoje słowa są dla mnie
najważniejszym rozkazem.
- Oczywiście, że są. Znajdź ich swoją magią i sprowadź.
- Panie, skoro oni są tak potężni, nie będzie to łatwe.
- Nie powiedziałem, że to będzie łatwe. Wyślij tylu
wojowników, ilu potrzeba, tylko bez przesady.
- Tak, tak, oczywiście, najwspanialszy - szybko
wymamrotał mag.
- A teraz won mi stąd!
Człowiek z tajemniczymi proroczymi skryptami odwrócił się
i odszedł, pokornie chowając głowę tak, jakby zaraz miał
otrzymać cios. Tak się nie stało, więc spokojnie opuścił salę
tronową, mijając szereg rosłych strażników. Idąc długim
korytarzem, oświetlonym pochodniami, od czasu do czasu
spotykał biegnących gwardzistów. Królestwo oparte było na
sile i bezwzględnej władzy Hefastosa, czczonego jako boga
wojny i przyszłego władcę świata, którego panowanie jest
nieuniknione. Krętymi korytarzami mag dotarł do swojej
komnaty, podszedł do drzwi, dotknął klamki, która zaświeciła
się błękitnym blaskiem i osiągnęła już jego maksymalne
natężenie. Czarownik wypowiedział zaklęcie - Asme Uduru
Harrram! - mocno zaakcentował ostatni wyraz. Dało się
słyszeć trzask otwieranego zamka. Zabezpieczenie, które
7
wymyślił w celu ochrony swojej komnaty, było naprawdę
dobre. Drzwi wzmocnione magicznymi formułami otwierały
się za pomocą dotyku jego ręki i wypowiedzeniu tylko jemu
znanego zaklęcia.
Cicho się uchyliły, w komnacie było zupełnie ciemno. Mag
niezrozumiale burknął coś pod nosem i nagle, wcześniej
niewidoczne w ciemności pochodnie i świeczniki, rozświetliły
się. Jak na pokój mieszkalny komnata była bardzo duża,
a wielkie regały z księgami sięgały po sam sufit. Były tak
wysokie, że aby ściągać książki z najwyższych półek, należało
używać drabinki. W kącie, na końcu pomieszczenia, stało
skromne, drewniane łóżko wyłożone skórami. Pośrodku stał
okrągły stół na którym w nieładzie leżały rulony skryptów
i dziwnie wyglądające ampułki. Mag nerwowym ruchem
rzucił trzymane skrypty pod ścianę z regałem. - Zapłaci mi za
to, za wszystkie poniżenia i upokorzenia, zapłaci - wycedził
przez zęby, po czym zabrał się do przeglądania jakiejś grubej
księgi. Szukał tak długo, aż znalazł to, o co mu chodziło.
Tak, to było to. Przepis na bardzo potężne zaklęcie, mogące
zawalić kopułę w sali tronowej Hefastosa. Plan przejęcia
władzy w podziemnym królestwie opracował bardzo
dokładnie. Nic nie było przypadkowe. Upadł w sali tronowej
nie po to, aby przypodobać się władcy, tylko po to, by
niezauważalnie dla nikogo wepchnąć między płyty posadzki
małą szklaną kuleczkę, dzięki której mógł wykonać czar na
odległość. Nie będzie musiał ruszać się z miejsca, by
magiczne zaklęcie zadziałał w sali tronowej. - Ha, ha, ha, ha!
Ahaha! - zaśmiał się głośno na myśl o cząstce swojego
pomysłu. Szybko się opanował, po czym założył długi płaszcz
na ramiona, otworzył drzwi i ruszył w stronę baraków, tam
gdzie stacjonowali żołnierze i dowódcy. Bardzo go nie lubili,
gdyż był drobnej postury, słaby fizycznie, a wydawał im
8
polecenia. Poza tym bali się go. Zawsze mógł rzucić jakąś
wybuchową ampułkę, skutecznie przywracającą porządek w
ich szeregach. Po niedługim marszu mag doszedł do
rozległego pomieszczenia w kształcie elipsy. Nie było
wysokie, na środku paliło się ognisko, a w suficie był otwór
odprowadzający dym, sięgający powierzchni ziemi. Wszędzie
kręcili się żołnierze, stali przy ognisku, coś piekli, parę
metrów dalej jacyś młodzi kadeci bili się, a ich towarzysze
zażarcie im kibicowali. Mag zobaczył tego, kogo szukał. Był
nim dowódca. Krzyczał właśnie na jakiegoś podwładnego, po
czym silnie uderzył go pięścią tak, że ten padł na ziemie plując
krwią. Na pożegnanie kopnął go jeszcze w brzuch, ten szybko
wstał i poszedł wykonywać rozkaz. Dowódca zza pleców
słyszał już komentarze w jego kierunku. Nie był uwielbiany,
ale też nikt nie chciał wdawać się z nim w konflikt. Plotka
mówiła, że potrafi zamienić żołnierza w odchody psa, a nikt
nie chciał być tak splamiony. Dobra plotka mogła zasiać
prawdziwy terror.
- Przychodzę na polecenie króla Hefastosa - donośnym
głosem mag podkreślił cel swojego przyjścia, kiedy stanął
kilka kroków przed dowódcą.
Ten splunął z niesmakiem na myśl, z tego powodu, że będzie
musiał rozmawiać z magiem.
- Czemu wysłał akurat ciebie?
- Chcesz rozmawiać z nim osobiście?
Słysząc ripostę dowódca wyprostował się.
- Jakie przynosisz polecenia?
- Władca jest zaniepokojony przepowiednią o przybyciu
dwóch silnych ludzi, którzy mogliby popsuć ład w jego
królestwie. Dlatego ty masz rozesłać po terenie całego
górnego obszaru kilka tysięcy swoich najlepszych wojaków.
Odnaleźć tych dwóch i bezwzględnie zabić.
9
- Hmmm, władca boi się o swój tron - wymamrotał pod
nosem dowódca, aż zmarszczyła się przekątna blizna na jego
twarzy. Spotkał kiedyś dwóch dziwnych ludzi, ale mieli
więcej szczęścia niż rozumu, chociaż jeden z nich zabił jego
giermka,
a jego samego ranił. Jednak, żeby byli tak potężni, aby
zagrozić władcy... to chyba nie oni.
Mag podszedł bliżej do dowódcy i szepnął:
- Hefastos się ich boi, boi się o władzę.
- Niemożliwe.
- Możliwe. I jeśli oni nie zginą, zginie wielu ludzi pod
wpływem jego gniewu. Chcesz głupio zginąć?
Grrr - charknął złowrogo dowódca - nikt nie chce ginąć
głupio.
- Więc postaraj się wyeliminować ich - po tych słowach
mag odwrócił się i ruszył szybkim krokiem do swojej
komnaty, dumny z siebie, że tak sprytnie podpuścił dowódcę.
Był przekonany, że ten teraz wyśle o wiele więcej żołnierzy,
niż zalecił Hefastos, chociaż oni i tak nie zabiją tych dwóch.
A ci przybędą tu do centrum królestwa Hefastosa i jeśli
wojska będą rozproszone po całym królestwie, kto obroni
władcę? Uśmiechnął się na myśl o doskonale ułożonym planie
i ruszył do swojej komnaty, aby w zaciszu przeglądać stare
księgi zaklęć.
*
- Baaaaaczność! - złowrogo ryknął rosły dowódca z blizną
na twarzy.
Jego rozkaz
został
powtórzony przez
kilkunastu
wyznaczonych
wojskową
rangą
podkomendnych.
Trzydziestotysięczna armia żołnierzy, ubranych w czarne
10
Ku chwale wyzwolicielom
Przeciął lądy, przeciął wody
dla naszej swobody
ogniem poskromił armię
mieczem i toporem złych wodzów
dumą i honorem wskrzesili nadzieję
waleczni dobrodzieje
owiani chwałą na wieki
wskrzesili nadzieję
waleczni dobrodzieje
Umarł i powstał
stawił czoła złemu
stając na piedestale chwały
Pieśń kochającego serca
Za swą ukochaną w serce ziemi wszedł
za swą ukochaną w paszczę zła wszedł
gotów stawić czoła wszystkiemu
stoczyć najcięższe bitwy i wojny
Z miłością w sercu szukać
szukał aż znalazł ukochaną
wyrwał miłość szponom zła
wiatrem poniesieni przez zielonego goblina
za swą ukochaną w serce ziemi wszedł
za swą ukochaną w paszczę zła wszedł
11
Fragment mapy ukazującej krainę Azastesa, w której toczyły
się najważniejsze wydarzenia.
12
Spis treści:
Rozdział I. Wejście. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7
Rozdział II. Odpowiedzi . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 22
Rozdział III. Wyjaśnienia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 39
Rozdział IV. Przyszłość . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 55
Rozdział V. Droga . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 64
Rozdział VI. Przeznaczenie . . .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 85
Rozdział VII. Zguby . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 94
Rozdział VIII. Poszukiwanie. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 119
Rozdział IX. Bitwa. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 133
Rozdział X. Pojedynek. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 149
Rozdział XI. Spotkanie. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 167
Rozdział XII. Powrót. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 184
Epilog. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 191
13