Łódź – trzeba zacząć od remontu silnika Kiedyś mieliśmy

Transkrypt

Łódź – trzeba zacząć od remontu silnika Kiedyś mieliśmy
Łódź – trzeba zacząć od remontu silnika
Kiedyś mieliśmy wrażenie, że można góry przenosić. Teraz trudniej nam uwierzyć w nasze
miasto – mówią łodzianie, twórcy magazynu „Purpose - Przedsiębiorczość w Kulturze”
Agnieszka Urazińska: Czytelników macie w całym kraju i za granicą, ale w
„Purpose” sporo jest Łodzi. Dla kogo piszecie?
Maja Ruszkowska-Mazerant*: W wykształceniu na Akademii Sztuk Pięknych jest pewna
luka. Nie ma wprowadzania na rynek, zachęcania do przedsiębiorczości. Absolwenci
potrzebują znajomości podstaw funkcjonowania rynku. My pokazujemy różne ścieżki
zawodowe. Artyści mogą stać się na przykład właścicielami firm, freelancerami,
pracownikami instytucji kultury, organizacji kulturalnych. Nasz magazyn, a właściwie
serwis internetowy, który bywa też wydawnictwem papierowym, jest adresowany jest do
ludzi ze świata kultury, studentów, także wykładowców, przedsiębiorców. „Purpose”
powstaje w Łodzi, jesteśmy łodzianami, chcieliśmy pokazywać nasze miasto. Dlatego
prawie w każdym numerze pojawia się tekst o Łodzi, łódzkie aktualności z obszaru kultury,
przedsiębiorczości.
Nie patrzycie Łódź przez różowe okulary.
Dr Artur Zaguła**: – Łódź jest niezwykła, mówię to, jako Łodzianin z wyboru i przekonania.
Porównałbym ją do Nowego Jorku. Miasta są podobne strukturalnie, mają zbliżoną
zabudowę, a swój dynamiczny rozwój oparły na napływowej ludności o wielokulturowym
charakterze. Mają niepowtarzalny klimat i atrakcyjność, tyle że w przypadku Łodzi to wciąż
jedynie potencjał. Może on zostać zrealizowany jedynie pod warunkiem istotnych reform w
zakresie zarządzania miastem, takich jak te przeprowadzone prze Rudolfa Giuliani’ego w
Nowym Jorku. Póki co Łódź ma zniszczoną tkankę miejską i jest po prostu brudne.
Maja Ruszkowska-Mazerant: - Kiedy w 2004 roku tworzyliśmy nasz magazyn, czuliśmy
ogromną energię i zapał do działania na rzecz miasta. Może wynikało to z tego, że byliśmy
bardzo młodzi, i mieliśmy wrażenie, że możemy góry przenosić. Ale kiedy, już jako
przedsiębiorcy, rozpoczęliśmy pracę w mieście, okazało się że życie w Łodzi nie jest
łatwe. Wynajęcie chociażby lokalu od miasta jest w Łodzi właściwie niemożliwe. O
pomieszczenie na działalność firmy, przy ul. Piotrkowskiej, staramy się już od sześciu
lat.. Policzyliśmy, że miasto przez opieszałość urzędników, którzy dopuścili do tego, że
lokal o który staramy się od 6 lat stoi pusty straciło minimum 43 000 PLN samego czynszu,
nie mówiąc o pensjach urzędników. Ostatnie informacje są takie, że lokal użytkowy
zostanie zamieniony na mieszkalny.
Jak żyje się w Łodzi?
Maja Ruszkowska-Mazerant: Jesteśmy rodzicami 4,5-letniego Antosia. Niedawno
przeprowadziliśmy się do centrum miasta i odkryliśmy, że tu nie ma zieleni, placów zabaw
– pustynia. Jako dziecko mieszkałam ma ul. Piotrkowskiej bawiłam się przy fontannie w
pasażu Rubinsteina. Teraz ona jest tak brudna, że nie chcę żeby Antoś się do niej zbliżał.
Na spacerach z dzieckiem najlepiej widać także, inny śmierdzący problem: psie kupy na
trawnikach oraz chodnikach.
Dr Artur Zaguła: Dla mnie główny problem Łodzi to fakt, że każda ekipa rządząca miastem
ma własną, odmienną od poprzedników, koncepcję rozwoju. Nikt nie stara się pomyśleć
strategicznie, w horyzoncie czasowym wykraczającym poza bieżącą kadencję. Miasto nie
jest własnością rządzących, jest dobrem wspólnym mieszkających tu obywateli.
Zawłaszczanie go przez kolejne ekipy rządzące, realizowanie głównie partykularnych
interesów musi się skończyć, jeśli chcemy, aby Łódź żyła i rozwijała się. „Ja” prezydenta
nie może być ponad „ja” miasta, a tak dotąd było. Nie mam wielkich nadziei na zmianę w
najbliższym czasie, choć może się mylę. Problem identyfikacji z miastem można zauważyć
także w środowisku związanym z kulturą. Jest ono głęboko podzielone, każdy stara się
realizować jedynie własne interesy. Za mało jest współpracy i projektów tworzonych
wspólnie przez kilka instytucji. Nie inaczej jest przy organizacji ważnych dla miasta imprez.
Początkowy entuzjazm, zamienia się w końcu w egoistyczne budowanie własnej
indywidualnej pozycji, albo grzęźnie w niemożności porozumienia się z urzędnikami
miejskimi.
Kilka tygodni temu zaproponowano Łodzi strategię marki opartą na przemysłach
kreatywnych. To temat, którym zajmujecie się od dawna.
Maja Ruszkowska-Mazerant: O przemysłach kreatywnych w Łodzi pisaliśmy w „Purpose”
długo przed powstaniem strategii. Od marca 2009 do lutego 2010 byliśmy także
pomysłodawcami i realizatorami programu „Kreatywni Samozatrudnieni” adresowanego do
ludzi kultury i sektora kreatywnego. W programie na którego realizację zdobyliśmy z
fundusze UE informowaliśmy jakie są możliwości zakładania własnej działalności
gospodarczej, jakie wsparcie można uzyskać i gdzie go szukać. Pokazywaliśmy firmy
kreatywne na konkretnych przykładach. Program zdobył tytuł „Najlepsza Inwestycja w
człowieka 2010” w konkursie Ministerstwa Rozwoju Regionalnego, prezentowany był
przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych jako dobra praktyka promująca polski sektor
kreatywny…
A gdyby spytał?
Maciej Mazerant: To odpowiedziałbym, że na taki dokument za wcześnie. Uważam, że
największy problem ze strategią marki Łódź to fakt, że w ogóle powstała. Jak Łódź ma się
definiować, skoro wciąż nikt nie wie, w jaką stronę powinna się rozwijać? My osobiście
jesteśmy związani z sektorem kreatywnym, z naszego punktu widzenia inwestowanie
właśnie w ten sektor gospodarki jest rewelacyjnym pomysłem. Nie sposób jednak nie
zauważyć, że ta strategia tworzy sztucznie markę. Bo samochód z zatartym silnikiem,
nawet jeśli jest pięknie pomalowany, nigdzie nie pojedzie. A Łódź właśnie ma taki zatarty
silnik – lejemy do niego rozcieńczone paliwo a chcemy, żeby pracował idealnie.
Od czego zacząć remont silnika?
Maciej Mazerant: Posprzątać miasto, postawić toalety, wyegzekwować od urzędników,
strażników miejskich i policjantów, żeby pilnowali bezpieczeństwa i porządku. Niedawno
na stronie Urzędu Miasta przeczytałem, że łódzcy licealiści marzą, aby miasto było czyste
i bezpieczne. Ci młodzi ludzie powinni marzyć o nowym wielkim festiwalu, o sprowadzeniu
do Łodzi światowego formatu gwiazd filmu, mody, muzyki czy o stworzeniu własnej firmy
kreującej innowacyjne rozwiązania ulepszające naszą rzeczywistość.. A ich marzenia
ograniczają się do
podstawowych i oczywistych rzeczy, które są w kompetencjach
urzędników! To przerażające.
Ale dokument strategiczny już powstał. Mamy z niego zrezygnować?
Maciej Mazerant: Jeśli nie zostanie przyjęty, będzie to oznaczało zmarnowany czas i
pieniądze. Jestem więc stanowczo za przyjęciem. Ale później, zamiast skupiać się na
wieszaniu billboardów, urzędnicy powinni zająć się tworzeniem programów wspierających
przedsiębiorców z sektora kreatywnego, choćby przy tworzeniu możliwości inwestowania
w lokale miejskie, ubieganiu się o dofinansowanie unijne, czy preferowaniu firm z sektora
kreatywnego, które mają siedzibę w łodzi w wykonywaniu zleceń dla miasta np. tworzeniu
mebli miejskich, kreowaniu przestrzeni zielonych, placów zabaw, identyfikacji wizualnej
miasta i wielu innych.
Maja Ruszkowska-Mazerant: Mówimy również o niewielkich jedno czy dwuosobowych
firmach, którym potrzebne doradztwo i szkolenia oraz wsparcie finansowe (tanie kredyty,
pożyczki) a następnie wsparcie promocyjne.
Łódź za dziesięć lat?
Maciej Mazerant: Jeśli miasto będzie wykorzystywało ludzi z potencjałem kreatywnym i
wspierało firmy związane z modą, filmem, reklamą, desingem, turystyką to właśnie te firmy
będą nośnikiem pozytywnej informacji o mieście, tysiąc razy lepszym niż billboardy. Wcale
mnie nie dziwi, że tego pojęcia nie potrafią zdefiniować łodzianie. Trzeba je wytłumaczyć.
Jeśli będą wiedzieć, że ten facet, który wymyślił i stworzył grę komputerową w którą grają
teraz miliony młodych ludzi na całym świecie, to ich sąsiad, poczują dumę. Będą
zadowoleni, że mieszkają obok zdolnego, kreatywnego i przedsiębiorczego człowieka, w
mieście gdzie dzieją się wielkie rzeczy.
Zaczną dobrze mówić o Łodzi. To będzie
najlepsza promocja, bo szczera i za darmo.
Maja Ruszkowska-Mazerant: U nas szybko chce się widzieć efekty promocji.
To
niedobrze, bo jeśli ktoś przyjedzie do miasta przyciągnięty chwytliwym hasłem czy
plakatem, na miejscu poczuje się oszukany i rozczarowany.
Was też Łódź rozczarowuje?
Maja Ruszkowska-Mazerant: Niestety, jest tu coraz gorzej. „Purpose” tworzymy od sześciu
lat i w tym czasie sporo zmieniło się na gorsze – jest więcej dziur w jezdniach, Piotrkowska
zrobiła się brzydsza, kamienice są w coraz gorszym stanie… Mieszkamy w Łodzi głównie
z powodów rodzinnych.
Maciej Mazerant:
Kilka lat temu bardzo wierzyliśmy w to miasto. W 2005 roku
stworzyliśmy raport „Kulturalnie do celu”, w którym analizowaliśmy łódzką kulturę.
Pokazywaliśmy łódzkie instytucje kulturalne, wyliczaliśmy ilu turystów je odwiedza, ile
osób zatrudnionych jest przy tworzeniu ważnych dla Łodzi imprez. Z opracowania
wynikało, że Łódź się rozwija, że ma szansę kandydować do tytułu Europejskiego Miasta
Kultury (ten tytuł zastąpiła później Europejska Stolica Kultury). Opracowanie to posłużyło
do przygotowania studium wykonalności dla EC1 obecnie Narodowe Centrum Kultury
prezentuje nasz raport jako jeden z ważnych dokumentów dot. rozwoju kultury. Teraz
większości imprez, które wymienialiśmy, już nie ma. Patrząc na to, trudniej wierzyć w
Łódź.
* Maja Ruszkowska-Mazerant – absolwentka ASP, redaktor naczelna magazynu
„Purpose”, specjalizuje się w promocji, public relations, współprowadzi firmę ECC-CF,
wydającą magazyn.
* Artur
Zaguła – historyk sztuki, pracownik Instytutu Architektury i Urbanistyki PŁ,
współpracuje przy tworzeniu magazynu „Purpose”.
* Maciej Mazerant
- absolwent ASP i PAN w zakresie zarządzania kulturą. Wydawca
magazynu „Purpose”, właściciel firmy ECC-CF.

Podobne dokumenty