Kosmiczne żarcie - Inspektorat Wsparcia Sił Zbrojnych
Transkrypt
Kosmiczne żarcie - Inspektorat Wsparcia Sił Zbrojnych
P E R Y S K O P PIOTR BERNABIUK Kosmiczne żarcie Żołnierz działający w terenie może dziś zamienić dziką kurę na pastylki. Z a współczesnym żołnierzem, coraz bardziej mobilnym, działającym w małych zespołach, czasem pieszo, częściej z pojazdu czy z pokładu śmigłowca, wojskowa kuchnia na kołach z pewnością nie nadąży. W konwoju czy na patrolu, nie mówiąc o specyficznych działaniach specjalsów, podstawę terenowego menu od lat stanowią „eski”, czyli racje suche o przedłużonej trwałości. Bardziej nowoczesną, wręcz kosmiczną odmianą suchego prowiantu jest żywność liofilizowana – lekka, smaczna i niezwykle trwała. Szczytem osiągnięć technologicznych są zaś suplementy, czyli śniadanie w batonie, obiad w żelu, a na kolację zestaw pastylek. Kiedy jednakże wszystkie sposoby zawiodą, w sytuacjach awaryjnych pozostaje praktykowane przez pokolenia komandosów poprzednich generacji „żywienie z wykorzystaniem zasobów naturalnych”. Co wcale nie jest takie proste, gdy się znajdziemy w skalistych górach czy pośrodku pustyni. DZIKA KURA Pozyskiwanie żywności w warunkach naturalnych zawsze budziło emocje, dziś jednakże upolowanie dzikiej kury, nie mówiąc już o bezpańskich psach i kotach, zakończyłoby się zapewne interpelacją poselską, a nawet skandalem o zasięgu unijnym. Jeśli jednak szkolimy pilotów w sztuce przetrwania, na wypadek awaryjnego lądowania w nie zawsze przyjaznej okolicy, nie powinniśmy zatrzymywać edukacji w pół drogi, by z łowcy nie stać się łupem organów ścigania. Pomijając fakt, że w amatorskie pułapki nie wpadłby nawet pijany zając, jedyną nadzieją na szkoleniowy sukces byłaby współpraca z myśliwymi i wytrawnymi wędkarzami. A tych w wojsku z pewnością nie brakuje. Na razie zwierzynę łowną w postaci kur i ryb dowozi się na pole bitwy z hipermarketów. Komandosom sprzed lat często zdarzało się pościć, siorbiąc uzbieraną w chaszczach herbatkę z pokrzyw czy też malin. Post całkowity, działający ponoć oczyszczająco na organizm, nigdy nie był dobrym rozwiązaniem. Prowadzenie działań, które wymagają dużego wysiłku, powoduje wielkie zamieszanie w funkcjonowaniu organizmu, a ponadto okrutnie działa na psychikę. Czy jest więc w tej sytuacji jest jakieś sensowne rozwiązanie? Z żywieniem w warunkach naturalnych przez dziesięciolecia konkurowały „eski”. Dopakowanie do bagażu komandosa kilku „cegieł” 14 POLSKA ZBROJNA NR 41 | 11 PAŹDZIERNIKA 2009 z salcesonem saperskim i sucharami pancernymi było jednakże zawsze nie lada kłopotem. Objuczony wszelakim wyposażeniem niczym muł, stawał przed wyborem: amunicja i materiały wybuchowe czy żarcie? Przetrwać o głodzie czy skończyć marnie, ale z pełnym żołądkiem? Często więc bywało głodno. „ESKI” STARUSZKI Wraz z wejściem do sojuszu i umiędzynarodowieniem naszych sił zbrojnych nie tylko komandosi dokonali epokowego odkrycia, że amerykańskie menu składa się z dwóch tuzinów propozycji, francuskie zaś zaskakuje wyrafinowaniem. Tylko u nas po staremu, chociaż zmieniono opakowanie i parę drobiazgów… Szukając przyczyn takiego stanu rzeczy, podczas ostatnich targów militarnych zajrzałem na stoisko firmy Arpol. Ku zaskoczeniu, najstarszy producent suchych racji Arpol oferował menu niezwykle bogate i urozmaicone, przeznaczone nie tylko dla wojskowych, ale również dla ratowników, rajdowców terenowych, żeglarzy, miłośników terenowych gier militarnych i wszelkiego rodzaju survivalowców. Znalazłem tam, co niezwykle istotne dla żołnierzy działających w wielogodzinnych patrolach czy konwojach, kilka sposobów podgrzewania dań, od zastosowania paliwa w kost- kach po grzejniki chemiczne. Michał Kozera, szef firmy, oferuje najnowsze technologie i najbardziej wyrafinowane smaki. Trudności ma jedynie z dotarciem do… wojska. W Wojskowym Ośrodku Badawczo-Wdrożeniowym Służby Żywnościowej (WOBWSŻ), gdzie próbowałem rozwiązać dylemat, tłumaczono, że wojsko ma h owanyc wyrafin W dobie ii wojennych g technolo dno wyobrazić u trochę tr ierza, który łn o ż ie b o s rawny n być sp cego się ie in w po ją a in g y, u i mobiln rem „cegieł” a ż stko ię pod c Na wszy rwami. ż z konse no już przecie io z le o a n tk y s w Na wszy tabletki. ody. w z c opró A R M I A APETYCZNE LIOFILIZATY Nowoczesną alternatywę dla racji suchych stanowią liofilizaty, będące wynalazkiem kosmicznym. Dosłownie, gdyż technologię suszenia żywności w niskich temperaturach opracowano na potrzeby lotów kosmicznych. Sztuka liofilizacji polega na suszeniu produktów w stanie zamrożonym, z pominięciem fazy ciekłej. W efekcie następuje niemalże całkowite (95–98 procent) wyeliminowanie wody, pozostaje struktura sucha, dzięki temu niezwykle lekka i po zapakowaniu próżniowo o niemalże nieograniczonej trwałości. To jednakże nie wszystko, bowiem tak obrobiona żywność nie traci niemal nic ze swych właściwości, zachowuje sole, witaminy, białka, a także smak, zapach i, co wcale nie jest bez znaczenia, również barwę i apetyczny wygląd. Przygotowanie posiłku jest niezwykle proste, gdyż wystarczy produkty na kilka minut nawodnić, lub, jak w przypadku owoców, przeżuwać w ustach, by odnieść wrażenie, że są to przysmaki przygotowane przed chwilą. Z produktów liofilizowanych coraz częściej korzysta się podczas wypraw i ekstremalnych ekspedycji, gdy znaczenie mają zarówno waga bagażu, jak i możliwość długotrwałego przechowywania ich w wilgoci i skrajnych temperaturach. Testowano je już na żołnierzach, którzy chwalili bigos, jajecznicę, szczególnie zaś pachnące naturalnie poziomki. Cóż, z założenia będzie to żywość stosowana sporadycznie, w szczególnych warunkach. TABLETKI NA ODWAGĘ Liofilizaty nie są jednakże szczytem technologicznych możliwości. Rembertowski WOBWSŻ we współpracy z jedną z renomowanych firm przygotował dla żołnierzy działań specjalnych propozycję z wykorzystaniem suplementów diety. W zestawie znajdują się trzy batony proteinowo-węglowodanowe, zapewniające organizmowi odpowiednią (około 1500 kalorii) dawkę energii, a ponadto wysokowartościowe białko. Tabletki zawierające kofeinę i guaranę działają z kolei stymulująco, niwelują zmęczenie fizyczne i psychiczne, zwiększają koncentrację i zdolność zapamiętywania. Zestaw antystresowy, tak zwane „tabletki na odwagę”, zawierają adaptogeny, zapewniające przystosowanie organizmu do zmienności warunków. Ważne jest, że uspokajają, lecz nie otumaniają żołnierza, w przeciwieństwie do powszechnie stosowanych środków. Kolejny zestaw trzech pastylek zawiera witaminy i sole mineralne w dawce równej dziennemu zapotrzebowaniu organizmu. Kompletu dopełniają: immunobiotyczny zestaw odpor- nościowy o działaniu probiotycznym, specjalnie wyselekcjonowane szczepy bakterii, które wspomagają naturalne odruchy obronne organizmu, zapewniają dobrą pracę jelit, a także cynk i selen, podnoszące odporność organizmu. Najważniejszym elementem w zestawie jest półlitrowy zbiornik wody z fiordów norweskich, dla bezpieczeństwa podzielony na dziesięć osobno zafoliowanych ampułek. Nie ma bowiem możliwości wchłonięcia pozostałych składników zestawu „na sucho”. Oczywiście, w ciągu tego czasu wody musi wypić żołnierz znacznie więcej. Całodzienna racja, zapewniająca sprawne funkcjonowanie w warunkach bojowych, waży 250 gramów na sucho, 750 z wodą. Prawdopodobnie proces od opracowania dokumentacji technicznej, przez badania naukowców, sprawdzenie na ludziach, do wprowadzenia do produkcji, potrwa jeszcze długo, gdyż takie są procedury. Czy nie prościej byłoby iść do sklepu z suplementami? Pułkownik Paweł Kler, komendant WOBWSŻ, nie widzi takiej możliwości: „Byłoby to zbyt duże ryzyko. Procedury i prace badawczo-wdrożeniowe są nieodzowne do uzyskania zatwierdzanej przez ministra obrony narodowej normy obronnej czy też wojskowej dokumentacji technicznej, zatwierdzanej przez szefa Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych”. Dzika kura, „eski”, liofilizaty czy suplementy? Każde z tych rozwiązań ma swoje zastosowanie, ma też wady i zalety. Bo nie wiadomo, dokąd los rzuci żołnierza, w jakich warunkach przyjdzie mu wykonywać zadania. Sensowne rozwiązanie jest chyba jedno: należy być przygotowanym na wszystkie możliwe okoliczności, a tym samym mieć w zasobach zarówno „kosmiczne” technologie, jak i smaczne żarcie z puszki. A także opanować umiejętność radzenia sobie w warunkach zupełnie ekstremalnych, kiedy do dyspozycji pozostają jedynie ryby w rzece, zwierzyna w lesie i korzonki pod ziemią. Dzika kura, „eski”, liofilizaty czy suplementy? Każde z tych rozwiązań ma swoje zastosowanie FOT. US DOD „bardzo ścisłe” wymagania, jeśli chodzi o jakość i przechowywanie, korzysta jedynie z tego, na co jest opracowana i zatwierdzona norma obronna. Zapewniano też, że nasze racje są nieskomplikowane, proste w użyciu, kaloryczne i w zasadzie smaczne. Szykują się też nowości. Wkrótce zostanie ogłoszony przetarg na opracowanie „eski” tropikalnej. Projekt, jak dobrze pójdzie, w przyszłym roku ujrzy światło dzienne. No cóż, lepiej późno niż wcale, chociaż z Czadu to wrócimy w tym roku. POLSKA ZBROJNA NR 41 | 11 PAŹDZIERNIKA 2009 15