Przeczytaj listy
Transkrypt
Przeczytaj listy
Strona 4 piątek - niedziela, 1 - 3 czerwca 2012 www.gazetagazeta.com KONTAKT Z CZYTELNIKAMI Kontakt z nami Z redakcyjnej skrzynki Polska służebnicą cudzą. (W sprawie wiz amerykańskich dla Polaków). "Polsko, Pawiem i Papugą byłaś, a teraz jesteś służebnicą cudzą…" napisał Juliusz Słowacki. Trudno o lepsze odkreślenie odnoszące się do dzisiejszych czasów, kiedy Polaków starających się o wizy turystyczne w konsulatach amerykańskich traktuje się właśnie jako służebnice cudze. Kiedyś było inaczej. Kiedy 44 lata temu starałem się o wizę emigracyjną do USA będąc azylantem we Szwecji, konsul amerykański w Sztokholmie dzwonił do mnie osobiście z zapytaniem, dlaczego się z wyjazdem ociągam? Pytał się, czy mógłby mi w czymś pomóc? Jakże czasy się zmieniły. Dzisiaj Polacy, sojusznicy Ameryki są traktowani obraźliwie, mimo że wysłali swych żołnierzy do Iraku, wojny zasadniczo niepotrzebnej i przegranej, a dzisiaj nadstawiają głowy w odległym Afganistanie dla sprawy, której nawet Amerykanie nie potrafią zrozumieć ani wytłumaczyć. Nie zawracałbym sobie głowy sprawami wiz amerykańskich, gdyż od blisko czterdziestu lat jestem obywatelem amerykańskim i tu w US żyją moje dzieci i wnuki. Niestety wypadki ostatnich tygodni spowodowały, że otarłam się o rzeczywistość osób, którym bez uzasadnionego powodu wizy amerykańskiej odmówiono. Otóż trzech moich młodych współpracowników, "rzeczywistych", urodzonych Amerykanów, Tim, Ken i Mike, podróżując w ramach delegacji służbowych, poznali i ożenili się z cudzoziemkami. Ken ożenił się z Białorusinką z Mińska, Mike ożenił się z Japonką, a Tim ożenił się z Polką z Łodzi. Interesująca jest sprawa Tima. Tim podróżując wielokrotnie do Polski przyczynił się do milionowych zamówień aparatury naukowej zakupionej z naszej firmy przez polskie uniwersytety. Jego żona, naukowiec, biochemik, przyjechała do USA, jako legalna imigrantka i jest aktualnie w piątym miesiącu ciąży. Tim jest wartościowym pracownikiem, który w przeszłości podróżował do wielu krajów włączając w to Polskę, Rosję, Czechy, Arabskie Emiraty, Białoruś i Wietnam. Gdziekolwiek Timpodróżował sławił amerykańską demokrację i wolności, z jakich każdy obywatel amerykański korzysta. Niestety teraz, kiedy odmówiono wizy (visitors visa) dla jego teściowej, która miała się opiekować jego żoną w ostatnim miesiącu ciąży i mającym się urodzić dzieckiem, będzie trudno Timowi sławić, że żyje w kraju, który szanuje jego przekonania do wolności. Powodem odmowy było standardowe biurokratyczne porzekadło, że starsza pani "nie udokumentowała wystarczająco, że wróci do Polski". Nie różni się ten zwrot od komunistycznego sloganu, z jakim odmówiono mnie i tysiącom innym polskiego paszportu w latach PRLu z adnotacją "odmawia się z ważnych powodów państwowych". Tim zarabia ponad $100.000 rocznie i 60-letnia teściowa nie myśli o odbieraniu pracy bezrobotnym Amerykanom. Dokumenty o jej stanie finansowym w Polsce i uzasadnie- nie, że nie będzie żadnym obciążeniem dla podatników w USA nie stanowiły żadnego zainteresowania dla młodych biurokratów w amerykańskim konsulacie w Warszawie. Nawet poparcie od senatorów z Ohio nie wpłynęło na ich odmowną decyzję. Tima teściowa nie zamierza emigrować do USA. W Polsce czuje się doskonale, ma mieszkanie, samochód i emeryturę, natomiast w Ameryce nie znając języka angielskiego czułaby się obco. Stara kobieta chciała odwiedzić i pomóc córce jedynaczce, która spodziewa się pierwszego dziecka. Tim pogodziłby się z tą decyzją konsulatu, gdyby nie pozytywna decyzja dotycząca wizy dla obywatelki Białorusi z Mińska. Otóż, białoruska teściowa Kena, który jest kolegą Tima, nie miała żadnych trudności z odwiedzeniem swej córki i opieki nad jej niedawno urodzoną córeczką. Jej wydano wizę bez trudności. Tim, który kiedyś był na Białorusi, zna dramatyczną sytuację w tym kraju i desperację Białorusinów, aby się wyrwać z reżymu Łukaszeniki. Niemniej Białorusini mają widocznie specjalne przywileje w porównaniu z NATO-wskimi sojusznikami, Polakami, aczkolwiek nie jest mi wiadomym aby Białoruska Armia walczyła ramię przy ramieniu z amerykańskimi komandosami w Iraku i Afganistanie. W sumie, odnosi się wrażenie, że polscy przyjaciele Stanów Zjednoczonych są traktowani przez amerykańskich biurokratów gorzej od innych. Szereg obywateli byłych krajów komunistycznych, gorzej finansowo sytuowanych niż Polacy, przykładowo Węgrzy, Słowacy, Słoweńcy, Litwini i Łotysze nie wymagają wizy amerykańskiej dla krótkich podróży turystycznych. Odnosi się wrażenie, że urzędnicy konsulatów amerykańskich w Polsce mają odgórne zalecenie odmawiania wiz aby udokumentować, że procent odmów uzasadnia utrzymanie statusu wizowego dla Polaków. Fakt, że Rząd Polski z tym stanem rzeczy się zgadza bez oficjalnego protestu, jest także ubliżający. Nie mam specyficznej rady jak zmienić tą sytuację, ale przynajmniej w związku ze zbliżającymi się wyborami prezydenckimi, obywatelom amerykańskim polskiego pochodzenia radziłbym uważać sprawę wiz dla Polakówjako najważniejszą. Zostawmy sprawę małżeństw gejów innym do walki. Sprawa wiz winna być dla Polaków sprawą honorową. Wypowiedzi Prezydenta Obamy, że sprawy wizowe należą do Kongresu są mało przekonywujące.Natomiast dla Rządu Polskiego mała rada. Już czas aby podnieść się z kolan. Uniżanie się wobec satrapów na Kremlu, przez władców PRL-u miało kiedyś pewien sens, ale Waszyngton nie jest Kremlem i tutaj się nie nagradza, ale pogardza pochlebcami. Sprawa wiz dla Polaków jest tego najlepszym przykładem. Dr inż. Jan Czekajewski Columbus, Ohio, USA e-mail: [email protected] Pozostawiamy te opinie do rozważenia przez naszych Czytelników, a jedyne z czym na pewno chcemy polemizować to nazwanie 60-letniej teściowej "starą kobietą"! Fi donc! ••• Dzień dobry! Nazywam się Żaneta Wodyk i mieszkam w Gorzowie Wlkp. w Polsce. Bardzo chciałabym zamieścić na Waszej stronie ogłoszenie o poszukiwanym ojcu, który w latach 1984 wyjechał do Kanady. OjciecKrzysztof Ratajczak urodzony 12 lutego 1959 roku wyjechał do Kanady w październiku 1984 roku gdy ja miałam 9 miesięcy więc wcale go nie znam choć chciałałabym poznać... gdy miałam sześć lat, a moja mama wyszła zamąż,z tego co wiem dowiedział się od swojej siostry to zadzwonił domamy czy by mu mnie oddała...mama oczywiście się nie zgodziła i od tamtej pory nie daje znaku życia. Z tego co wiem to jego rodzina jego mama Kazimiera z Pęzina i siostry Małgorzata i Halina też nie wiedzą gdzie przebywa w Kanadzie. Ostatni adres jaki mieliśmy to, żezamieszkiwał w Montrealu, był marynarzem. Bardzo chciałabym go odnaleść i poznać. Mam cichą nadzieję że ogłoszenie w Waszej gazecie mi pomoże, że ktoś go zna lub sam się odezwie. Z góry dziękuję i pozdrawiam! Żaneta Wodyk Zyczymy powodzenia! ••• Drodzy Państwo, Ostatnio czytam sporo o sprawie komunikacji miejskiej w Toronto - ileż mogą trwać spory w łonie samej Rady Miejskiej na temat tego, którą koncepcję wybrać - metro czy sieć naziemnych szybkich tramwai?! Pieniądze zostały już przyznane, więc powinno się kuć żelazo póki gorące, bo przecież, na Boga, w tym mieście naprawdę konieczne jest więcej opcji korzystania z komunikacji publicznej. Sieć obecna jest kiepska i z dużymi dziurami co powoduje, że z niektórych rejonów miasta trudno się wydostać. A ciągle słyszymy zachęty, żeby nie jeździć samochodami. No jasne, chętnie, tzlko JAK??? Nie da się bo nie ma alternatywy. Ta sprawa jest kluczowa w przyszłości Toronto! Inaczej umrzemy w korkach i smogu. Mer David Miller miał już wszystko gotowe, a tu jego buńczuczny następca postawił gotowy plan na głowie i zmarnowano tak dużo czasu. TTC i GO trzeba unowocześnić i rozbudować. GO powinny kursować przez cały dzień. Jest wiele miejscowości. skąd nie da się dosłownie wydostać bez samochodu. Pozdrawiam, Antoni Mróz gotowy zrezygnować z auta w każdej chwili Ma Pan całkowitą rację. Taką miejscowością jest na przykład Orangeville. Autobusy GO do Toronto jeżdżą tylko rano, a z powrotem po południo-wieczorem. W Toronto zbyt długo zaniedbywano sprawę komunikacji i taki jest tego efekt. ••• Szanowna Redakcjo, Co się stało z bardzo ciekawymi Telefony 416-900-0997, wew. 32 1-800-307-4021 E-mail [email protected] Adres 117 Roncesvalles Ave. Toronto, ON M6R 2K9 artykułami pani Alicji Balbuzy - zawsze razem z mężem czytaliśmy je z zapartym tchem, bo były bardzo ciekawe, pełne informacji o nieznanych nam miejscach i zaopatrzone świetnymi zdjęciami, wykonanymi przez samą Autorkę. Czy to już koniec podróży naszej podróżniczki? Chciałam także napisać, że sama postać pani Alicji jest fascynująca. Z jej relacji wyziera rzadka radość życia i umiłowanie ludzi, innych miejsc na świecie, przyrody, otwartość na inne kultury i przede wszystkim wspaniała energia i optymizm. To osoba zupełnie niezniszczalna! Proszę o parę słów o jej najnowszych dokonaniach i proszę ją serdecznie pozdrowić w imieniu wielu wiernych czytelników. Redakcję pozdrawiam z całego serca Elżbieta Kowal Miło nam usłyszeć to, co sami myślimy. Tak, pani Alicja jest osobą o niespożytej energii. Poza podróżami jest gorąco zaangażowana w polski klub motocyklowy, o którym pisaliśmy i na pewno jeszcze napiszemy. Mamy dla Pani i jej bliskich dobrą wiadomość- pani Alicja ma za sobą wyprawę - udaną oczywiście, a jakże - na Mount Everest! Niedawno z niej powróciła. Na pewno zatem będziemy mogli zaprezentować Państwu jej relację z tego niezwykłego miejsca i przygody.