Pobierz - kliknij tutaj!!!

Transkrypt

Pobierz - kliknij tutaj!!!
I. Gwiazda czy ciemna materia?
Jak obiecał, był pod jej blokiem o siódmej trzydzieści pięć. Wiedział, że na
twarzy ma wypisaną historię wczorajszej, wieczornej awantury - pęknięta dolna
warga oraz wielka śliwa pod prawym okiem mówiły same za siebie. Gdy ruszyli w
stronę szkoły, nie czekał na pytania przyjaciółki. Od raz zaczął ją uspakajać:
- Nic wielkiego się nie stało, choć przyznaję: na początek trochę oberwałem.
Gdy Profesor wychodził z tamtego drugiego mieszkania, ja siedziałem na schodach
piętro wyżej. Czekałem, aż ucichną kroki, zszedłem na dół i przykleiłem ucho do
drzwi, które minutę wcześniej zostały zamknięte. Nie przypuszczałem, że ktoś je
ponownie otworzy. Profesor chyba czegoś zapomniał, więc jego znajomek chciał go
jeszcze złapać... Niestety złapał mnie.
- Miałam przeczucie, że coś się stanie, że to niebezpieczne miejsce i
niebezpieczni ludzie. Dlaczego zostawiłam cię samego w jaskini lwa? – zastanawiała
się głośno. Nie była z siebie dumna, żałowała, że nie wykazała się większą
stanowczością.
–
Co było dalej? „Trochę oberwałem”
to moim zdaniem zbyt
łagodny opis kolejnych zdarzeń...
- Gościu wciągnął mnie do swojego mieszkania i zaczął przepytywać: kto ja,
po co tu jestem, kto mnie przysłał? Mówiłem grzecznie, że to jakieś nieporozumienie,
a on bez ostrzeżenia zabrał się za demolkę mojej twarzy. Dostałem raz, drugi, trzeci,
nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. W końcu pozbierał mnie i posadził naprzeciwko
siebie na krześle. Byłem w ciężkim szoku, więc odechciało mi się
kombinować.
Powiedziałem wszystko jak na spowiedzi - kto jestem i dlaczego czatuję pod jego
drzwiami.
- Ja nie mogę, to stuprocentowy bandzior!. Jestem pewna, że nie doszłoby do
tego, gdybym postawiła na swoim i poszła tam z tobą. Wtedy nie odważyłby się tak
cię potraktować, bo co dwie gęby do bicia, to nie jedna – mimo tej bojowej deklaracji
głos dziewczyny trochę się łamał.
- Nie byłbym tego taki pewien. Facet ma prawie dwa metry, ramiona szerokie
jak wrota, łapy jak talerze. Jego facjata przypomina ulicę wybrukowaną kocimi łbami:
dziury i wybrzuszenia. Uzębienie natomiast budzi skojarzenia ze starym drewnianym
płotem: sztachetka, wyrwa, sztachetka, wyrwa. Prawdziwy zakapior! Nie życzyłbym
nikomu spotkać go w ciemnej ulicy... w jasnej też nie – relacjonował chłopak.
- Wyobrażam sobie! Ja bym kompletnie spanikowała, ale we dwójkę
mięlibyśmy większą szansę na spacyfikowanie gościa. Dobrze, że na koniec
wypuścił cię w jednym kawałku… I co mu powiedziałeś? O Profesorze i że szukamy
jakiegoś punktu zaczepienia?
- Powiedziałem, że szukamy pewnej rzeczy, która była pod opieką Profesora i
jeszcze, że znamy pana Bogdana, bo był ochroniarzem w KOBA1, wtedy, gdy to się
stało.
- A on, co na to? – rzuciła niecierpliwie.
- Śmiał się szyderczo. Możesz mi wierzyć, facet nie jest miłym kolesiem.
-
Nie wątpię, ale co, nic nie powiedział? – na jej twarzy rysowało się
rozczarowanie.
- Nic, jednak obiecał, że jak przyjdę znowu, to się rozgada, bo dużo wie –
odrzekł lekko zmieszany.
- Co ty mówisz? Gdzie masz przyjść?
- Do jego domu, dzisiaj… niestety, w zamian za informacje chce kasy!
- Ja nie mogę! Chyba nie pójdziesz znowu do niego, a już na pewno nie z
forsą? – zapytała niepewnie.
- Cały czas o tym myślę, co jak to nasza jedyna szansa? – odpowiedział
pytaniem.
Dziewczyna zatrzymała się gwałtownie. Była zdruzgotana rozważaniami
przyjaciela, patrzyła na niego wielkimi, przerażonymi oczami. W końcu wykrzyczała:
- Żartujesz sobie? Nie rozumiesz, że to zbir pierwszej klasy, z tych, co to
najpierw coś robią, dopiero potem myślą. Coś mu się nie spodoba albo ktoś go
zdenerwuje i już po tobie.
- Nie przesadzaj. Nasza wczorajsza rozmowa zakończyła się w dość
przyjaznej atmosferze. Nawet przeprosił mnie za to podbite oko i tłumaczył, że jest
bardzo wrażliwy na punkcie swojej własności. Pomyślał, że jestem złodziejaszkiem i
chcę go obrabować. – Chłopak również przystanął. Przemawiał spokojnym głosem
licząc na to, że zdoła złagodzić nieco ton dyskusji.
- To go usprawiedliwia? Czy to normalne - bez ostrzeżenia rzucać się z
pięściami na czternastoletniego chłopca? – Dziewczyna w dalszym ciągu była
wzburzona, choć można było wyczuć, że zaczyna kulić się w sobie. - Wspomniałeś,
1
KOBA – Konstytutywny Ośrodek Badań Astronomicznych w Warszawie.
że chce pieniędzy. Ile? – dodała już trochę mniej emocjonalnie. Czuła, że za chwilę
przyjdzie jej się zmierzyć z naprawdę wielkim wyzwaniem.
- Obiecał, że wyśpiewa wszystko za dwie stówki – rzucił niedbale, wpatrując
się zawzięcie w uliczny kurz oblepiający jego buty.
- Niezły jest! Rozumiem, że mu wierzysz, skoro zastanawiasz się nad jego
propozycją?
- Zna Profesora, zna pana Bogdana, więc jestem pewien, że wie coś o
sprawie. Muszę z niego wydusić tyle, ile się da, w przeciwnym wypadku nie daruję
sobie, że zaprzepaściłem szansę na dotarcie do prawdy – przekonywał chłopak z
niezwykle skupioną miną. Na pewno chciał, by przyjaciółka nie miała wątpliwości, że
nie zamierza tchórzyć.
Dziewczyna ruszyła z miejsca ze spuszczoną głową. Wiedziała, że jest uparty,
że nie odpuści! Nie oglądając się na nikogo zawsze robił to, co uważał za konieczne,
to co według niego miało rozwiązać problem. Mówił, że aby coś zyskać, trzeba
ryzykować. Nie wahał się nawet wtedy, gdy przeciwnik był starszy, silniejszy albo
miał za sobą bandę mięśniaków. Choć czasem jego zachowanie można było uznać
za lekkomyślne, w sytuacjach podbramkowych mogła na niego liczyć, nie raz
wyciągał ją z opresji. Jednak tym razem to on potrzebował wsparcia, szczególnie że
właśnie z jej powodu chciał pertraktować z nieobliczalnym bandziorem. Zastanawiała
się co powinna powiedzieć, jak to rozegrać? W jej głowie szalała emocjonalna
zawierucha. Pewnie dlatego nagle wróciła myślami do chwili, w której to wszystko się
zaczęło. Poznali się prawie dziesięć miesięcy temu, gdy zainaugurowano nowy rok
szkolny, a oni rozpoczęli naukę w gimnazjum. Już na wstępie dał wszystkim do
zrozumienia, że nie zamierza godzić się na żadną niesprawiedliwość. Zapamiętała
jego pierwsze słowa wypowiedziane na forum klasy…
***
- Nie można ufać dziewczynom w różowych sukienkach! – z wyraźnie
prowokacyjną nutą w głosie powiedział Iwo, rozglądając się po twarzach
zgromadzonych w klasie koleżanek.
Choć trwała przerwa, dyskusja toczyła się w pracowni chemii. Słowa chłopca
wybrzmiały dość osobliwie, jednocześnie niezwykle intrygująco. Żadna z dziewczyn,
zaangażowanych w burzliwą wymianę zdań, nie była w tym momencie ubrana w
różową sukienkę, ale większość nosiła się bardzo ekstrawagancko. Można było
odnieść wrażenie, że dla tych ślicznotek wyszukane stylizacje są głównym
wyznacznikiem atrakcyjności, a nawet inteligencji twórczej.
Wciśnięta w kąt, zauważalnie wyprowadzona z równowagi Stella, podniosła
wzrok i z wdzięcznością spojrzała na swojego wybawcę. Tylko ona wyglądała
zupełnie przeciętnie w tym towarzystwie i jak zauważył Iwo, była gnębiona przez
pozostałe dziewczyny.
Efekt zajętego przez chłopca stanowiska w tej sprawie był mocno zauważalny:
już po chwili cała ferajna, w ślad za swoją przywódczynią - długowłosą pięknością
Marleną, podreptała na przerwę. Większość dumnych pannic, już na odchodnym,
rzucała w stronę pozostającej w klasie dwójki piorunujące spojrzenia. Widocznie były
niemile
zaskoczone nagle objawionym dla „Kopciuszka”
wsparciem.
Stella
zaskoczona była również, oczywiście dla odmiany niezwykle pozytywnie.
-
O
co
właściwie
chodzi
tym twoim
pseudo-koleżankom?
Dobrze
zrozumiałem, że czepiają się twojego imienia? – pewnie rozpoczął rozmowę Iwo,
jednak po chwili trochę się speszył. Z bliska dziewczyna wydała mu się jeszcze
bardziej krucha i delikatna niż dotąd.
Oboje podeszli do okna, ale unikali wzajemnych spojrzeń. Wpatrywali się w
stróżki deszczu spływające po szybie. Choć był to dopiero drugi tydzień września,
na dworze królowała późna jesień. Od paru dni lało cały czas i nie zanosiło się na
poprawę pogody. Stelli przebiegło przez myśl, że może za sprawą tego, zdaje się
bardzo sympatycznego chłopca, jest chociaż cień szansy na poprawę humoru?.
Zastanawiała się co mu powiedzieć, aby nie zignorował jej dylematów.
Przypuszczała, że niekoniecznie będzie chciał słuchać o babskich problemach.
- Zupełnie bezmyślnie powiedziałam im jakiś czas temu, że Stella, to po
łacinie gwiazda. Teraz nabijają się ze mnie, że jestem tak olśniewająca, jak „czarna
dziura” czy „ciemna materia”. Nie podoba im się to, jak się ubieram, a nawet to, w
jaki sposób się poruszam. Podobno jestem żałośnie nijaka, a udaję księżniczkę.
- Pozwolisz, że nie zgodzę się z ich zdaniem? Chyba nie zakładasz, że to one
mają patent na ocenę ludzi i zdarzeń? Imię rzeczywiście masz oryginalne. Według
mnie jest niebanalne, zaryzykowałbym stwierdzenie „awangardowe”. Co poniektórym
może to przeszkadzać, a nawet budzić zazdrość – powiedział Iwo i nieśmiałym
wzrokiem zaczął lustrować swoją
rozmówczynię. Poprzednio nie zwrócił na nią
szczególnej uwagi, bo rzeczywiście nie wyróżniała się niczym wyjątkowym, nie licząc
wyczynu pod tytułem „szóstka z matematyki, zdobyta już w pierwszym tygodniu
nauki”. Była niewysoka, szczupła, najczęściej ubierała
kolorystycznie stonowane
bluzy i dżinsy. Niewątpliwie lubiła kolor brązowy, zapewne dlatego, że doskonale
współgrał z kolorem jej włosów. Były długie, lśniące, w odcieniach ciemnego złota.
Nawet w pochmurny dzień mieniły się słonecznymi refleksami, które odbijały się w jej
oczach.
- Mój tato jest astrofizykiem. Jeszcze przed moimi narodzinami wpadł na
pomysł jak sprawić, aby stale mieć w zasięgu wzroku swoją ukochaną gwiazdę. No i
dostałam takie imię wraz z zapewnieniem, że kiedyś odkryję w sobie coś, co będzie
tak samo przepełnione mocą i blaskiem jak to olśniewające ciało niebieskie.
Tymczasem, od chwili gdy znalazłam się w tej szkole i klasie, moja przyszłość wcale
nie jest świetlana. Właśnie doszło do mnie, że Stella to żadna gwiazda..., to raczej,
zapadnia grawitacyjna – z kosmologicznym podtekstem, jednocześnie ze smutkiem
w głosie opisywała swoje utrapienia dziewczyna, choć w głębi duszy czuła, że nie
powinna odkrywać się przed chłopcem, którego zna z widzenia zaledwie od
dziesięciu dni.
- Astrofizykiem? Naprawdę twój tato jest naukowcem i badaczem gwiazd?
Masz farta! Jestem pewien, że to łebski gość i na pewno wie, co mówi. Każdy ma w
sobie coś do odkrycia, trzeba tylko wiedzieć czego i gdzie szukać. Zamiast tracić
czas na bzdury, czyli zamartwiać się tym, co mówią malowane lale, znajdź sobie
jakieś sensowne zajęcie. Rób to, co jest dla ciebie ważne, nie zwracaj uwagi na
pustą gadkę modowych maniaczek! – Iwo zaakcentował ostatnie zdanie w taki
sposób, że Stella poczuła się przywołana do pionu. «Ma rację! – pomyślała. - Będę
się przejmować gadaniem kumpelek, które tak naprawdę wcale kumpelkami nie są?
Weź się w garść dziewczyno, w przeciwnym razie nawet z chłopakami nie znajdziesz
wspólnego języka.»
Z zadumy wyrwał ją dźwięk dzwonka na lekcję. Zdążyła jeszcze uśmiechnąć
się blado, aby dać chłopcu do zrozumienia, że jest wdzięczna za jego życzliwe
słowa. Zaraz po tym do klasy wpadła cała zgraja głośnej młodzieży i chcąc czy nie
chcąc, zauroczona sobą para, musiała przerwać tak dobrze zapowiadającą się
konwersację.
Przez następne czterdzieści pięć minut chłopak zamiast o teorii atomistycznocząsteczkowej, o której wykład robił nauczyciel chemii, rozmyślał nad tym, jak
wykorzystać nową znajomość, do rozwijania swojej pasji i wielkiej namiętności -
astronomii. Koniecznie chciał zaimponować Stelli, aby zechciała opowiedzieć mu coś
więcej o swoim ojcu i jego pracy. Postanowił, że po lekcjach zagada o ciemnej
materii i udowodni, że tak naprawdę to wyjątkowo fascynujące zjawisko. Po chwili
jednak zmienił zdanie, bo przypomniał sobie, że dziewczyna jest zdruzgotana faktem,
że koleżanki kojarzą ją z ciemnymi, czyli ponurymi kosmicznymi obiektami. Pozostał
mu więc temat gwiazd i ich wyjątkowych właściwości. Sam był przekonany, że imię
Stella
niezawodnie
niesie
w
sobie
obietnicę
odkrycia
czegoś
naprawdę
spektakularnego.
***
Dziewczyna szybkim krokiem wyszła z klasy, gdy tylko po zakończonej lekcji
wybrzmiał dzwonek. Śpieszyła się wyraźnie albo też zamierzała jak najszybciej
opuścić to nieprzyjazne dla siebie miejsce. Co prawda ten sympatyczny chłopak z
jasną, niesymetryczną i sterczącą grzywką starał się jej pomóc, ale zapewne już po
krótkiej wymianie zdań doszedł do wniosku, że nie warto się przejmować
problemami klasowej koleżanki spod „ciemnej gwiazdy”. Tak właśnie całą sprawę
podsumowała w myślach Stella i postanowiła, nie oglądając się na nikogo, znaleźć
się jak najszybciej w swoim bezpiecznym, domowym kątku, wyściełanym miękkimi i
puchatymi poduszkami, gdzie zawsze udawało jej się zapominać o podłościach tego
świata. Niestety! Iwo miał zupełnie inny pomysł na dalszą część dnia, a Stella chcąc
czy nie chcąc, stała się częścią jego planu.
- Zaczekaj! – powiedział lekko zdyszany, gdy udało mu się dogonić
dziewczynę tuż przy wyjściu ze szkoły. - Chciałem zapytać, czy nie znalazłabyś dla
mnie chwilki. Interesuje mnie wątek astralny 2 twego imienia, sam pasjonuję się
naukami opisującymi Wszechświat. Skoro twój ojciec jest astrofizykiem, zapewne
masz na ten temat dużo więcej do powiedzenia. Może mógłbym cię odprowadzić do
domu? Przy okazji powiedziałabyś mi co tak naprawdę cię gryzie...
- Dzięki, miło z twojej strony – odparła dziewczyna z lekkim zakłopotaniem.
Nie spodziewała się, że chłopak będzie chciał dalej drążyć temat. - Mieszkam na
Keplera, nie wiem, czy to ci po drodze?
2
(„astralny” – związany z gwiazdami).
- Pewnie! Tak się składa, że mieszkam pod numerem czterdzieści pięć, a ty?
– odpowiedział pytaniem.
- Też na Keplera? Ja pod czternastką. Dziwne, że wcześniej nie spotkaliśmy
się ...
- Prawdopodobnie dlatego, że mieszkam na Mokotowie od niedawna.
Poprzednio mieszkałem na Pradze, tutaj wprowadziliśmy się w trakcie wakacji –
wyjaśnił chłopak.
- Rozumiem. Jakie wrażenia?
- Czy ja wiem? Na razie obserwuję, punktuję, przyjdzie czas, to wyrobię sobie
własne zdanie, ale wracając do tematu: ciekawi mnie co sądzisz o naszej szkole, a
właściwie klasie. Wydaje się, że pierwsza „C” niespecjalnie ci pasuje, czy tak?
Adresatka pytania chciała uniknąć tematu szkoły, bo rzeczywiście miała
problem z zaaklimatyzowaniem się w nowym środowisku. Nie była pewna, czy w
trakcie rozmowy uda jej się zachować spokój i zimną krew, ale wywołana do
odpowiedzi postanowiła, że za wszelką cenę opanuje emocje.
- To przez dziewczyny. Sama zastanawiałam się nad tym, o co im tak
naprawdę chodzi, dlaczego uwzięły się na mnie, co chcą mi udowodnić. Wszystko
zaczęło się w zeszłym tygodniu w czwartek, gdy dostałam szóstkę z matmy.
Pamiętasz jak matematyk rozpływał się nad rozwiązaniem zadania, które
umieściłam na tablicy jako przykład? Zaraz po lekcji podeszła do mnie Marlena i
zaczęła gadać coś o prawdziwych atutach, jakie są ważne w kontaktach z
nauczycielami. Nie słuchałam jej zbyt uważnie, bo miałam w głowie już następne
równanie, wiem tylko tyle, że od poniedziałku prawie wszystkie dziewczyny zaczęły
się mnie czepiać. Zanim zrozumiałam, że wciągają mnie w rozmowę, aby znaleźć
na mnie jakiś haczyk, zrobiłam z siebie idiotkę, dając im wykład z astronomii…
- Nie rozumiem. Jak nauka o planetach i galaktykach mogła przyczynić się do
twojej
kompromitacji?
Jeśli
chodzi
o
mnie,
sam
jestem
fanem
wiedzy
astronomicznej i nic bulwersującego w tej tematyce nie widzę – dziwił się Iwo,
marszcząc znacząco brwi.
- A jednak! Padło pytanie o moje imię, więc z zapałem zaczęłam wyjaśniać
wszystkim znaczenie słowa Stella. Zaraz potem dodałam, że gwiazda to kuliste
skupisko materii, świecące własnym światłem, pochodzącym z przemian jądrowych.
Następnie wyrecytowałam: „Najbliższy nam tego typu obiekt obserwujemy w ciągu
dnia, jest życiodajną siłą naszej planety i każdy wie, że mam na myśli Słońce.
Pozostałe świetliste punkty nieba widziane są jedynie w nocy, bo w dzień tarcza
słoneczna skutecznie je przyćmiewa”.
– Dalej nie rozumiem, co w tym kontrowersyjnego? – dopytywał się chłopak.
- Teraz twierdzą, że tą wypowiedzią starałam się im udowodnić, jaka jestem
inteligentna, wyjątkowa i oczytana, tym samym dałam im do zrozumienia, że one to
głupie gęsi…
- No tak! Zupełnie zapomniałem, że rozmawiałaś z lalkami, które mówiąc
bardzo delikatnie są po prostu niepełnosprytne. Założę się, że same zaczynają
podejrzewać, że mają ze sobą jakiś problem, więc tworzą temat tam, gdzie go nie
ma. Czy wiesz, że nie powinnaś się nimi przejmować? – Iwo spojrzał na Stellę
wymownie, oczekując natychmiastowego potwierdzenia.
- Teoretycznie wiem, lecz chciałam ze wszystkimi żyć w zgodzie.
Zdecydowanie wolałabym mieć dużo kumpli, zamiast wielu nieprzyjaciół. Chciałam
się do nich jakoś dopasować.
- Już ci przeszło? Ogarnęłaś, że one są z innej bajki? Ze wszystkimi nie
można się przyjaźnić, a już na pewno nie z posiadaczkami tak ciasnych rozumków,
jak Marlena i spółka.
- Może właśnie zrezygnowałam z pomysłu starania się o ich względy, niestety
one nie zrezygnowały z dręczenia mnie. Dla nich to chyba taki rodzaj sportu
polegający na nękaniu tych, którzy wymykają się pewnym schematom. Nie mogą
znieść, że do matematyki i fizyki jestem zawsze przygotowana, ale czy powinnam
czuć się gorsza z tego powodu, że mój tatko, zamiast bawić się ze mną klockami,
siedział ze mną godzinami nad matematycznymi rebusami? I tak mi zostało,
uwielbiam przedmioty ścisłe, oceny mam jakie mam, natomiast na ciuchach zupełnie
się nie znam.
- Ja też już mam szóstkę z fizyki i nikt nie robi z tego afery. Może odrobinę
przesadzasz?
- Między nami jest taka różnica, że ja jestem dziewczyną, a ty chłopakiem.
Dziewczyna powinna być zainteresowana modą i dbaniem o swój wizerunek. Musi
być fajna, co jest jednoznaczne z tym, że powinna kopiować zachowanie i styl tej
czarnowłosej piękności, która kręci pozostałymi, jak chce. Zwróć uwagę, że
większość moich dręczycielek jest wpatrzona w Marlenę niczym w bóstwo. A ja
staram się być sobą, poza tym nie założyłam nawet swojego profilu na facebooku!
To też im przeszkadza, bo chciałyby mnie szpiegować w necie, komentować moje
wpisy, a tak odbieram im część zabawy. I jeszcze jedno: ich nienawiść jest wprost
proporcjonalna do moich ocen z matmy i uśmiechów Króla, wysyłanych pod moim
adresem.
- Omajgasz3, ale ze mnie tępak! W końcu zakapowałem. Kluczową postacią
tego dramatu jest matematyk Jakub Król i jego reakcja na wdzięki dziewcząt z
naszej klasy. Uważam, że rozwiązanie jest banalnie proste: jeśli zależy ci na
przychylności koleżanek, po prostu zapomnij o liczbach, zainteresuj się błyskotkami!
- powiedział Iwo, zabawnie trzepocząc rzęsami.
- Dzięki, twoje rady są wyjątkowo pomocne... A tak na poważnie, to już jakiś
czas temu zrozumiałam, że nie ma sensu oglądać się na nie. Nie dam rady się do
nich dopasować, mogę je tylko lekceważyć. Z drugiej strony wiem, że to będzie
trudne, bo chyba jedynie Karolina nie należy do grona wielbicielek Marleny.
- Póki co ja też nie, więc możesz na mnie liczyć. Też lubię matmę, fizę i jak
wspomniałem, pasjonuję się wszystkim, co związane jest z astronomią. Uważam, że
na początek powinno ci to wystarczyć. Chcesz, czy nie chcesz, jesteś na mnie
skazana! – z szerokim uśmiechem podsumował całą rozmowę Iwo.
Stella uśmiechnęła się również, ale zaraz po tym wpadła w lekką zadumę.
Desperacko potrzebowała przyjaźni kogoś, kto myśli i czuje podobnie jak ona.
Zawsze była raczej z boku towarzyskiej śmietanki, nie zaliczała się do grona ludzi
podziwianych i naśladowanych przez rówieśników. Nigdy jednak nie spotkała się z
tak jawną niechęcią, a nawet wrogością, dlatego w myślach zadecydowała: «dość
tego. Nie, nie będę się więcej łasić do zazdrośnic, które mają mi za złe, że zabieram
im uwagę matematyka. W końcu uczę się dla siebie, no może trochę dla taty... Chcę,
aby był ze mnie dumny, gdy wraca z tych swoich naukowych podróży. Tak naprawdę
to tylko jego zdanie się dla mnie liczy, więc uwagi złośliwych koleżanek nie mogą
mieć wpływu na to, co robię.»
- Jestem na tak – rzuciła po chwili w stronę wyczekującego odpowiedzi
chłopca. - Mój tatko będzie zachwycony, gdy mu opowiem, że właśnie zyskałam
kumpla, który podobnie jak ja trzyma głowę wysoko w chmurach. Wiesz, że on
pracuje w Europejskim Laboratorium Fizyki Cząstek, czyli CERN 4? Odrobinę mi
ciężko, bo mieszkam z babcią i dziadkiem, a z tatą, choć widzę się prawie
3
(slang mł. „omajgasz” – okrzyk wyrażający zdumienie, ang. „o, my God” - o, mój Boże)
CERN – Europejska Organizacja Badań Jądrowych, skupiająca naukowców i inżynierów reprezentujących
ponad 500 instytucji naukowych z całego świata. Bada, z czego zbudowana jest materia i jakie siły ją utrzymują.
4
codziennie, korzystając z dobrodziejstw techniki, zdecydowanie wolę pogadać twarzą
w twarz, bez szklanego monitora. Niestety on na stałe przebywa w Genewie, do
domu wpada średnio dwa razy w miesiącu.
- Pracuje w CERN? No teraz to naprawdę mnie zastrzeliłaś! Czytam
wszystko, co wpadnie mi do ręki na ten temat. Eksperymenty, które są tam
prowadzone, to najbardziej istotne badania, jakie realizują współcześni naukowcy.
Już dawno sobie założyłem, że zrobię co w mojej mocy, aby kiedyś odwiedzić to
miejsce. Ale z tego wynika, że mogę pójść znacznie dalej: mogę przecież założyć,
że uda mi się kiedyś tam dostać pracę. – Iwo aż zaróżowił się na twarzy z emocji.
- Ambitny jesteś. Mój tatko też, wydaje się, że mielibyście sobie sporo do
powiedzenia – stwierdziła Stella, wyraźnie zaskoczona faktem, że w tak krótkim
czasie udało się chłopcu zdobyć jej zaufanie. Zauważyła, że jego wielkie, jasnobłękitne oczy płoną niesamowitym blaskiem za każdym razem gdy mowa o
astrofizyce czy astronomii. «To zupełnie jak oczy mojego tatki: gdy opowiada o
nowych teoriach, nad którymi pracuje. Wtedy ostrość jego spojrzenia przenika
każdego słuchacza. A Iwo? Właściwie nie jest typem, który hipnotyzuje wzrokiem
przy pierwszym spojrzeniu, jednak ma w sobie coś intrygującego, przykuwającego
uwagę. Sprawia wrażenie wątłego, a nawet słabowitego, mniej więcej o głowę
niższego od rówieśników chłopca, na szczęście nie przeszkadza mu to w byciu
pewnym siebie i swojego zdania nastolatkiem.» W odwadze i stanowczości kryła się
jego siła i ponadprzeciętna osobowość. Gdy chciał kogoś do czegoś nakłonić, czy
zwrócić na coś uwagę, nie można go było zignorować. Bez oporów sięgał po to, co
było mu potrzebne, z łatwością zdobywał autorytet. Zaimponował Stelli i zrozumiała,
że jego obecność będzie miała dla niej duże znaczenie.
- Opowiesz mi, nad czym twój ojciec obecnie pracuje? Czy jest w zespole,
który przeprowadza badania przy pomocy największego na świecie akceleratora
cząstek?
– Iwo był bardzo podekscytowany perspektywą zbliżenia się do tego
magicznego świata, o którym tyle już słyszał, jednak dotychczas był to dla niego
zaczarowany i niedostępny krąg. Za sprawą nowo poznanej koleżanki, pojawiła się
nadzieja na zmianę tego stanu rzeczy.
- Oczywiście, że mój tatko na co dzień siedzi wewnątrz Wielkiego Zderzacza
Hadronów5, a to oznacza, że
5
jest na tropie „Boskiej cząstki”. Rozumiem, że
Wielki Zderzacz Hadronów – akcelerator cząstek, najważniejsze narzędzie pracy naukowców zatrudnionych w
CERN.
słyszałeś co nieco o Bozonie Higgsa6? – Stella nie miała wątpliwości, że temat jest
chłopcu bardzo dobrze znany.
Spory o to, czy badacze w końcu potwierdzą istnienie cząstki, która rządzi
całym światem materii, trwają od lat. Niefortunnie jak na razie „higson” nie dał się
definitywnie złapać, dlatego dyskusja na jego temat to niekończąca się intelektualna
kłótnia. Nie inaczej rzecz się miała ze Stellą i Iwo: od tej pory był to częsty motyw
ich słownych potyczek. Jednak poza pewnymi naukowymi przepychankami, w ich
relacji nie było nieporozumień. W klasie zaczęli uchodzić za nierozłączną parę,
która zupełnie nie przejmuje się uwagami otoczenia na swój temat. W końcu
całkowicie ustały szepty i manipulacje pod ich adresem, bo dwójka bardzo zgranych
przyjaciół miała za nic całe towarzystwo zgromadzone wokół Marleny, która dążyła
do tego, aby podporządkować sobie szkolny półświatek. Być może ten stan
nieoficjalnego zawieszenia broni mógłby trwać do końca roku szkolnego lub jeszcze
dłużej,
ale
niespodziewanie,
na
horyzoncie
zdarzeń,
pojawiły
się
dwa
międzynarodowe projekty, które wywołały całą lawinę niecodziennych komplikacji.
6
Bozon Higgsa – cząstka elementarna, która innym cząstkom nadaje masę.

Podobne dokumenty