1975/1976 – Ruch znowu startuje w Pucharze
Transkrypt
1975/1976 – Ruch znowu startuje w Pucharze
*1975/1976 – Ruch znowu startuje w Pucharze Europy Mistrzów Klubowych. Drużyna gromi klub z Finlandii, ale nie daje rady silnemu PSV Eindhoven. Kopicera mistrzem rzutów rożnych Los sprawił, że na początku europejskich rozgrywek „Niebiescy” rywalizowali z mistrzem Finlandii Kuopion Palloseura z miejscowości Kuopio, która znana jest z kompleksu skoczni narciarskich, a nie futbolu. Nasza drużyna była faworytem, a trener Michal Viczan wcale tego nie ukrywał. – Będziemy się starali wygrać w jak najwyższym stosunku – zapewniał, a jego podopieczni wzięli sobie te słowa do serca. Przy Cichej kibice oglądali jednostronne widowisko. Gospodarze wygrali 5:0. „Gdyby niebiescy konsekwentnie utrzymywali tempo swoich akcji i nie myśleli przedwcześnie o czekającym ich najbliższym spotkaniu ligowym z Widzewem – mogliby się pokusić o jeszcze efektowniejszy sukces” – opisywała prasa. Sędzia zachwycony golem Nie jesteśmy pewni, czy w tamtym okresie skandowano podczas meczów: „Róg, róg, róg – gol, gol, gol”, ale możliwe, że w czasach Józefa Kopicery miało to inne znaczenie. „Kopi” był specjalistą od zdobywania bramek bezpośrednio z rzutu rożnego. W ten sposób trafił do siatki w spotkaniu z Finami, ustalając wynik na 5:0. Pod wrażeniem jego wspaniałego strzału był… sędzia Eric Axelryd – Kopicera strzelił rzadko spotykaną bramkę wprost z rzutu rożnego – zachwycał się arbiter. – Mecz był łatwy do prowadzenia, bo oba zespoły grały bardzo czysto – dodawał, a Zygmunt Maszczyk przyznawał: – Mogliśmy wygrać wyżej, ale czyż rezultat 5:0 nie jest wystarczający… Z kolei opiekun KuPS Kuopio najbardziej chwalił bramkarza Piotra Czaję. – Szkoda tylko, że nie potrafiliśmy wykorzystać kilku sytuacji bramkowych, honorowy gol w pełni by nas zadowolił, lecz bramkarz Czaja to mistrz w swoim fachu – przekonywał Martti Raesaenen. To był futbol totalny W miejscowości Mikkeli został rozegrany rewanż. Szkoleniowiec Ruchu oszczędzał najlepszych, nie wystąpili m. in. Maszczyk i Bronisław Bula. Drużyna w rezerwowym składzie zremisowała 2:2. Finowie cieszyli się, że uzyskali przyzwoity wynik, a Ślązacy zadowoleni byli z awansu do kolejnej rundy. Dla „Niebieskich” gole zdobywali Romuald Chojnacki i Eugeniusz Faber. W następnej fazie nasz zespół trafił na PSV Eindhoven i na pewno nie było to korzystne losowanie. Klub sponsorowany przez słynną firmę Philips (produkującą wtedy między innymi kasety magnetofonowe), miał porządny budżet oraz grupę znakomitych piłkarzy. Holendrzy grali totalny futbol, w którym na równi zawodnicy poświęcają się zadaniom obronnym, jak i ofensywnym. W jego szeregach występował m.in. Huub Stevens, występujący zarówno w obronie, jak i pomocy. Później reprezentant Holandii został uznanym trenerem, największe sukcesy odnoszącym z Schalke 04. Z niemieckim zespołem sięgnął m. in. w 1997 roku po Pucharu UEFA. We wcześniejszych rozgrywkach pucharowych, PSV w Pucharze Zdobywców Pucharów w II rundzie rozgromił Gwardię 5:1 i 3:0. Mecze z utytułowanym zespołem były rozgrywane w październiku 1975 roku, a we wrześniu na Stadionie Śląskim w Chorzowie w eliminacjach do ME biało-czerwoni pokonali Holendrów aż 4:1. Dlatego dziennikarze z kraju tulipanów i wiatraków dmuchali na zimne i w swoich tekstach przestrzegali przed ambitnie grającymi chorzowianami. Spotkanie w Chorzowie świetnie się rozpoczęło. Bula już w 11. minucie trafił do siatki. Kopicera znowu świetnie zagrał z rogu, a „Bulik” strzałem z pierwszej piłki uradował 15 tysięcy widzów. Niestety później Czaja trzykrotnie musiał wyciągać piłkę z siatki. W zespole rywali świetnie grali bliźniacy Rene i Willy van de Kerkhof. Obydwaj byli wicemistrzami świata. Rewanż fatalnie się rozpoczął dla chorzowian. W ciągu pół godziny nasz zespół stracił trzy bramki i kapitana Maszczyka. Znowu wspomniani bracia spisywali się dobrze. Ostatecznie Holendrzy wygrali aż 4:0. Trener Viczan był mocno zawiedziony tymi rezultatami. Rozpoczynał się nowy, trudny rozdział w naszym klubie. KSZ