Kręte ścieżki bankowości - Biuletyn Spółek Giełdowych BDO
Transkrypt
Kręte ścieżki bankowości - Biuletyn Spółek Giełdowych BDO
Kręte ścieżki bankowości Wpisany przez Małgorzata Alicja Dudek Kryzys u jednych wzbudził panikę, u innych pusty śmiech, ale pewne jest, że nie pozostał obojętny dla nikogo. Kryzys u jednych wzbudził panikę, u innych pusty śmiech, ale pewne jest, że nie pozostał obojętny dla nikogo Dwa ostatnie lata - wzloty i upadki, wojny i pakty o nieagresji, konflikty i ugody, wielkie pieniądze, wielkie porażki, władza i uległość - to nie opis działań wojennych, ale relacji, jakie łączyły i łączą (choć niekiedy dzielą) instytucje finansowe, ich klientów, nadzorców, polityków i media. Wypadałoby najpierw podsumować kondycję sektora bankowego w Polsce w 2008 roku, podać wartości, wolumeny i wskaźniki, potem przejść do 2009 roku, porównać oba okresy, wykazać największe różnice i przypomnieć, jak prognozowali te lata bardziej i mniej słynni ekonomiści, by w końcu zamknąć całość jakąś zgrabną prognozą na 2010 rok. Darujmy sobie. Wieża Babel W okresie przed kryzysem - teraz modne staje się dzielenie czasu na przed i po kryzysie jednym z najczęściej powtarzanych słów w kontekście pieniędzy było „inwestowanie". Stało się 1 / 12 Kręte ścieżki bankowości Wpisany przez Małgorzata Alicja Dudek to tak modne, że szybko zaczęto inwestować każdą złotówkę, dolara czy euro. Inwestowano np. w fundusze inwestycyjne. Nic w tym dziwnego, publikowały wszak wspaniałe wyniki. Naturalną konsekwencją takiej hossy było więc, że zarządzający tymi funduszami byli jednymi z najlepiej opłacanych specjalistów na rynku. Pieniądze klientów płynęły do funduszy już nie strumieniami, ale całymi rzekami. Prześcigano się w kupowaniu jednostek uczestnictwa w funduszach rodzimych i zagranicznych. Luksemburskie, azjatyckie, każde - byle dawały zysk więcej niż przeciętny, bardzo dwucyfrowy. I gwarancję wypłaty kapitału w przypadku porażki. Wówczas jednak o porażkach nikt nie myślał, a to właśnie na gwarancjach wypłaty kapitału popłynął niejeden fundusz. Przyjaciel - zarządzający funduszem należącym do jednej z większych grup kapitałowych działających w Polsce - powiedział mi na nieformalnym spotkaniu, że marzy, by jego klienci choć raz przeżyli choćby najlżejsze spadki, by stracili część zysków lub nawet aktywów, bo może wtedy zrozumieją, że giełda i fundusze inwestycyjne to nie zabawki, nie skarbonki z opcją „potęguj zawartość". Może zrozumieją, że inwestowanie wymaga rozwagi i myślenia, a nie ślepej wiary w nieustającą hossę. Nie zdradzę nazwiska przyjaciela, straciłby wszystkich klientów, ale ma rację. Ta lekcja wielu inwestorom otworzyła oczy, sprowadziła ich na ziemię, nauczyła pokory. Powodzeniem cieszyły się jednak nie tylko specjalistyczne instrumenty finansowe - fundusze i struktury. Inwestowano również w nieruchomości. Dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy Polaków postanowiło za namową doradców wszelkiej maści zainwestować w nieruchomości. Kupowano więc na potęgę mieszkania pod wynajem, ziemię, apartamenty, domy, siedliska - zwykle na kredyt. To nic, że na górce, to nic, że drogo, byle już mieć. Inwestowano w końcu - trochę z próżności, trochę ze snobizmu, a trochę na pokaz - w złoto, sztukę, wino, whisky, towary, np. kakao (świetny interes), pomarańcze, półtusze wieprzowe, kukurydzę, czy w końcu - w zieloną energię. Ta ostatnia stała się szczególnie drażliwym 2 / 12 Kręte ścieżki bankowości Wpisany przez Małgorzata Alicja Dudek tematem za sprawą niefortunnych mejli wysyłanych przez akademików brytyjskich, manipulujących przy danych, by wykazać zbliżającą się apokalipsę meteorologiczną. Złoto natomiast przed kryzysem było synonimem inwestycji konserwatywnych, staromodnych wręcz i kojarzone było z wysokimi zyskami. Takich inwestycji przybywało jednak umiarkowanie i tylko ich niekwestionowani zwolennicy uważali, że przyszłość leży w złocie. Zmiana przyszła wraz z pierwszymi oznakami końca kryzysu. Złoto powróciło do łask i zostało okrzyknięte królem inwestycji w trudnych czasach. Znowu mówiło się, że kto ma złoto, ten przeżyje każdy kryzys. Cena kruszcu zaczęła rosnąć, podsycana nastrojami inwestorów i potrzebami gospodarek indyjskiej i chińskiej. Bez względu jednak na rodzaj aktywów w portfelu inwestora, słowem otwierającym i spinającym niemal każdą rozmowę towarzyską było „inwestowanie". Aż nadszedł ten dzień. Nikomu nie przyszło do głowy, że lekka niestrawność na finansowych rynkach, jaka zaczęła pojawiać się już latem 2007 roku w Stanach Zjednoczonych i potem - również za oceanem czkawka (proszę wybaczyć te gastrologiczne metafory) z początków 2008 roku, może przerodzić się w gigantyczną wręcz chorobę wrzodową, trawiącą systemy finansowe wszystkich państw po równo, niezależnie od kontynentu. Tu mogłabym się rozwodzić nad wielkością strat poniesionych przez poszczególne kraje, wspomnieć o upadłej Islandii, ledwie dyszących Litwie, Łotwie i Estonii, czy przeżywającej właśnie upadek gospodarce Grecji. Porzucę jednak ten temat. Znamy go dobrze. Przypomnę jednak tylko spektakularne upadki banków. Kruchy biznes 3 / 12 Kręte ścieżki bankowości Wpisany przez Małgorzata Alicja Dudek Pęd do inwestowania, nie mylić z oszczędzaniem, spowodował odpływ pieniędzy z rachunków depozytowych prowadzonych przez banki. Te jednak broni nie złożyły. Rozpoczęła się walka o klienta. W ruch poszły oprocentowanie i dodatkowe korzyści. Lokaty, to jednak tylko jedna strona bankowości. Znacznie więcej pracy wymagało utrzymanie pozycji rynkowej w dziedzinie kredytów, a te aż do III kwartału 2008 roku sprzedawały się świetnie. Banki notowały rewelacyjne wyniki, klienci zaciągali kredyty na niebotyczne kwoty, mimo że złorzeczyli na wszystko, począwszy od oprocentowania, przez prowizje - do spreadów. Jesienią 2008 roku nadeszła zza oceanu niepokojąca wieść o upadłości jednego z największych amerykańskich banków - Lehman Brothers. Wstrząs był tak silny, że sprawą zajmowali się już nie tylko ekonomiści, ale nawet Kongres, Senat i prezydent Stanów Zjednoczonych, a chwilę potem również rządy innych państw, w których działały instytucje finansowe powiązane z upadłym bankiem. Upadek giganta był da gospodarki amerykańskiej rujnujący, dlatego bankowość inwestycyjną Lehman Brothers przejął Barclays Bank. Od tej pory za całe zło tego świata zaczęto obwiniać amerykańskie banki, które kredytowały wszystkich klientów, bez względu na ich możliwości finansowe, jeśli tylko mieli tętno. Kredyty wysokiego ryzyka były wszak obecne w portfelach znakomitej większości banków i instytucji finansowych trudniących się finansowaniem zakupu nieruchomości. Bankructwa posypały się niczym lawina. Końcówka roku 2008 i rok 2009 to znacznie ponad 100 bankructw banków i innych instytucji finansowych. Dla porównania, w 2007 roku w Stanach Zjednoczonych bankructwo ogłosiły zaledwie 3 niewielkie banki. Wystarczy wymienić najbardziej znaczące wydarzenia, czyli Fannie Mae, Freddie Mac, czy American International Group. Właścicieli zmienili także: kalifornijski County Bank, FirstBank Financial Services, Alliance Bank, Partners Bank i wiele innych. Nie było chyba stanu, w którym nie upadłby choć jeden bank. Większość z nich to były małe lub średnie instytucje, a ich bankructwa wynikały nie tylko ze złej kondycji czy zawieruchy na rynku. Upadały, ponieważ nie doczekały się pomocy takiej, na jaką mogły liczyć potężne instytucje. Rząd amerykański obsypał pieniędzmi podatników tylko największych graczy, Ci jednak pomoc... przejedli, ale o tym później. 4 / 12 Kręte ścieżki bankowości Wpisany przez Małgorzata Alicja Dudek Bankructwa dotknęły również Europę, a w największym stopniu te rynki, które na bankowej mapie kontynentu mają ugruntowaną pozycję. Eksperci Szwajcarskiego Banku Narodowego napisali w swoim raporcie o konieczności wprowadzenia bardziej rygorystycznych przepisów regulujących rynek. Chodzi głównie o te przepisy, które dotyczą kapitału własnego oraz płynności. Autorzy raportu uczulają również, że konieczne jest wdrożenie działań, które w sytuacji awaryjnej umożliwią podział banku lub częściową likwidację. Problem w tym, że sytuacja dużych banków wciąż pozostaje bardzo trudna. Ograniczono wprawdzie finansowanie fuzji i przejęć, ale ryzyko związane z akcjami kredytowymi wciąż istnieje. Trudno odmówić Szwajcarom racji i trudno zlekceważyć ich lęk, ponieważ to właśnie ich banki poniosły ogromne straty na kredytowaniu zagranicznych firm. Przełożyło się to na ich zyski oraz zdolność do pokrycia strat na innej działalności. A straty nie dotyczą li tylko wartości materialnych. Ucierpiała szwajcarska bankowość prywatna, ucierpiała także kilkusetletnia tradycja bankowości szwajcarskiej. Banki szwajcarskie ujawniły, na wniosek amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości, tajemnicę bankową, przekazując dane na temat części swoich klientów i ich stanów kont, a tym samym przestały być bezwarunkowo dyskretne. Rząd Szwajcarii wsparł jeden z czołowych banków - UBS - a Credit Suisse, choć pokonał kryzys sam, do końca nie był pewien, czy takiej pomocy nie przyjąć. Kolejnym, szczycącym się kilkusetletnią, dobrą tradycją, a jednak nie radzącym sobie z kryzysem jest rynek brytyjski. Tu do najbardziej spektakularnych należy upadek ponad stuletniego, zatrudniającego 700 osób, czyli niewielkiego banku London Scottish Bank. Specjalizujący się w pożyczkach i depozytach dla osób bez historii kredytowej bank obsługiwał zaledwie 10 tysięcy klientów, a ich depozyty w chwili bankructwa banku warte były 250 milionów funtów. Straty banku według oficjalnych danych z kwietnia ubiegłego roku wynosiły 7,4 miliona funtów, ale brytyjski nadzór uparcie twierdził, że każdy klient otrzyma w całości zdeponowane tam środki. W Niemczech problemy miał - i będzie się z nimi borykał do 2013 roku - BayernLB. Według deklaracji banku, który bankructwa nie ogłosił, choć był bardzo blisko, w ciągu najbliższych trzech lat pracę ma stracić 5,6 tysiąca pracowników. Oznacza to, że na bruk trafi co czwarty z ponad 19 tysięcy pracowników. Bank ma na tej operacji zaoszczędzić ok. 670 milionów euro, a pieniądze przeznaczyć na ratowanie firmy, której głównym udziałowcem jest Bawaria. BayernLB poprosił o 10 mld euro pomocy publicznej i 15 mld euro pomocy rządowej, a całą operację - zwolnienia, pomoc finansową i ograniczenie działalności banku, analitycy określili 5 / 12 Kręte ścieżki bankowości Wpisany przez Małgorzata Alicja Dudek mianem małej śmierci. Z ziemi polskiej do włoskiej Kryzys wywarł duże piętno na bardzo bliskim rodakom przez związek z Pekao, włoskim banku UniCredit. Sprawozdania finansowe obu banków są kwestionowane przez analityków. Jerzy Bielewicz, ekonomista i prezes Stowarzyszenia Przejrzysty Rynek wskazuje, że bank Pekao nie podjął rezerw na utratę wartości inwestycji na Ukrainie, jednocześnie podtrzymując działalność filii UniCredit poprzez znaczne zastrzyki gotówki. Jego wątpliwości budzi m.in. również sposób egzekucji zobowiązań Stoczni Szczecińskiej wynikających z opcji walutowych, rezerwy na inwestycję w spółkę Metropolis, czy chociażby „Projekt Chopin". Z fragmentu ostatniego raportu Międzynarodowego Funduszu Walutowego na temat stabilności globalnego systemu finansowego wynika, że „banki we Włoszech, Holandii i Hiszpanii nie raportują o stratach oddziałów i spółek córek działających za granicą. Ponieważ wielkości strat są generalnie wyższe za granicą niż w strefie euro, czym mniejszy stopień konsolidacji sprawozdań, tym mniejsze rezerwy na straty". Bielewicz uważa, że taki sposób na omijanie strat z pewnością tłumaczy casus inwestycji UniCredit i Pekao na Ukrainie. W innym miejscu raport omawia obecny system sprawozdawczości finansowej powodującej, że instytucje finansowe podejmują nadmierne ryzyko. Według autorów raportu zachętę taką banki dostały wraz ze zmianami międzynarodowych standardów rachunkowości z końcem 2008 roku, potwierdzonymi poprawkami do MSR 34 obowiązującego w Unii Europejskiej. Zmiana pozwoliła na odmienny sposób wyceny instrumentów finansowych. 6 / 12 Kręte ścieżki bankowości Wpisany przez Małgorzata Alicja Dudek - System finansowy i instytucje finansowe zapadły na ostrą chorobę - mówi Bielewicz. - Objawia się ona również w ten oto sposób, że sprawozdawczość finansowa obarczona jest grzechem zaniechań i dowolności. W ręce tych samych bankowców, którzy doprowadzili do obecnego kryzysu, włożono narzędzia pozwalające na zamiatanie kłopotów finansowych pod dywan. Do ostatniej chwili przed spektakularnym bankructwem - jak miało to miejsce w przypadku Lehman Brothers - będziemy mogli czytać w sprawozdaniach finansowych, jak dobrze ten i ów bank radzi sobie w czasach kryzysu. Bank Pekao - polska spółka córka UniCredit - stał się również w ostatnich tygodniach bohaterem wielu artykułów prasowych, audycji radiowych i telewizyjnych z powodu zmiany na stanowisku prezesa. Luigi Lovaglio, który od dłuższego czasu był szarą eminencją banku Pekao, stal się teraz jego twarzą, a dotychczasowy prezes Jan Krzysztof Bielecki, poróżniony z Włochami, szuka dla siebie miejsca w polityce. Chude grube portfele Kryzys pociągnął za sobą ogromne straty w portfelach funduszy inwestycyjnych, inwestorów giełdowych, banków i zwykłych klientów tych instytucji. I trudno jednoznacznie określić, kogo najbardziej te spadki zabolały. Czy zwykłego Kowalskiego, który dotąd radził sobie od pierwszego do pierwszego, czy tego, który swoje niemałe aktywa powierzył bankom prywatnym. O komentarz poprosiłam Macieja Kossowskiego, prezesa Wealth Solutions. 7 / 12 Kręte ścieżki bankowości Wpisany przez Małgorzata Alicja Dudek - Bankowość prywatna w Polsce jest na początkowym etapie rozwoju. Z uwagi na niewielką liczbę tzw. high net worth individuals, czyli osób o wysokich aktywach netto (rzędu min. 1 mln dolarów) zagraniczne instytucje tylko „muskają" nasz rynek. Banki szwajcarskie otwierają przedstawicielstwa zamiast faktycznie rozpocząć działalność - starają się relatywnie niskim kosztem wyciągnąć rodzynki z ciasta. To się powoli zmienia, liczba banków działających w taki niszowy sposób rośnie i siłą rzeczy oferta dla zamożnych klientów staje się szersza i instytucje finansowe zaczynają o nich konkurować. Polskie banki mają sporo do nadrobienia. W większości przypadków zamożny klient traktowany jest jako taki, któremu można sprzedać więcej produktów. Doradcy bankowości prywatnej to najczęściej najbardziej skuteczni sprzedawcy, którzy awansują do wyższej ligi i zaczynają obsługiwać najbardziej zamożnych klientów. Dla banku oznacza to tyle, że te osoby mają generować jeszcze większe przychody sprzedawać jak najwięcej wysoko marżowych produktów. Wiele tych osób świadomie funkcjonuje w takim modelu. W rozmowach często jednak słyszę, że chętnie zaczęliby działać na własny rachunek robiąc prawdziwy private banking. Pod tym pojęciem rozumiana jest faktyczna opieka na portfelem klienta, przy czym taki klient płaci np. stałą opłatę i dodatkowo oddaje doradcy część zysku wypracowanego na portfelu. W takim modelu doradca rzeczywiście może realizować swoją wizję, zamiast na bieżąco sprzedawać produkty o najwyższych prowizjach. Myślę, że na rynku będzie coraz więcej takich samodzielnych specjalistów lub firm tworzonych przez osoby opuszczające banki i duże instytucje finansowe. Taka działalność może być prowadzona pod warunkiem, że doradca ma dostęp do produktów nie gorszych niż gdy pracuje w banku. Obecnie jest to już całkiem możliwe. Banki nie mają już monopolu na tworzenie produktów inwestycyjnych. Mniej więcej od 2-3 lat działają butiki inwestycyjne, które są w stanie dostarczać wyrafinowane produkty - produkty strukturyzowane, inwestycje alternatywne. Sami doradcy mogą też nawiązywać współpracę z instytucjami finansowymi, które chętnie wesprą ich w budowie oferty. Zapewnią również współpracę z kancelariami prawnymi, które mogą doradzać przy optymalizacji podatkowej, tworzeniu produktów off-shore itp. Private banking powinien wrócić do swojej istoty. Trzeba oddzielić sprzedaż produktów od opieki nad portfelem klienta. Warto, żeby część instytucji stwierdziła jasno - jesteśmy dostawcami produktów. Jeśli klient jest na tyle świadomy, by je kupować - może to robić sam. Jeśli nie, może skorzystać z usług niezależnego, profesjonalnego doradcy. Nie sądzę, że taki model będzie kiedykolwiek dominował, ale myślę, że będzie to coraz szersza nisza. Prawda jest taka, że banki starają się obudować swój podstawowy produkt, jakim jest konto - w produkty o znacznie wyższej dochodowości. Są 8 / 12 Kręte ścieżki bankowości Wpisany przez Małgorzata Alicja Dudek skłonne otwierać ekskluzywnie wyposażone placówki w centrach miast po to, by zamożny klient mógł poczuć się wyjątkowo. Termin private banking został zawłaszczony przez banki. To one wyrywają sobie najzamożniejszych klientów, kusząc ich często bardzo pozorną wartością dodaną, jak np. karta płatnicza zaprojektowana przez znanego artystę czy doradztwo przy inwestowaniu w dzieła sztuki, które polega na podsyłaniu klientów do wybranego domu aukcyjnego. Tymczasem, by robić dobry private banking (rozumiany szerzej niż tylko w wąskim, bankowym ujęciu) potrzebne są trzy rzeczy - doradca o wysokich kompetencjach i wysokim poziomie etyki, szeroka oferta produktów inwestycyjnych (nie tylko finansowych) oraz zdrowa relacja finansowa między klientem a doradcą (która nie wypacza stosunku doradcy do klienta, nie sprawia, że klient, skoro już się trafił, staje się krową, którą trzeba szybko i skutecznie wydoić). Rola banku sprowadza się do funkcji rozliczeniowo-depozytowej. Jeśli polskie banki będą potrafiły stworzyć takie modele działalności, to mogą liczyć na najzamożniejszych klientów. Jeśli tego nie zrobią wielu z tych klientów odejdzie wraz z doradcami, którzy osiągają zbyt wysokie kompetencje, by uczestniczyć w procederze: sprzedaj jak najwięcej i zapomnij. Część klientów przejdzie do zagranicznych banków, które już realizują opisany wyżej model współpracy z klientem albo jeśli realizują „sprzedażowy" private banking - robią to w lepszym stylu. Na ich korzyść działać też będzie efekt snobizmu - chęć współpracy z zagranicznym bankiem z wieloletnimi tradycjami i znaną marką. Trendy cenowe Każde zawirowanie na rynkach finansowych (a już kryzys w szczególności) budzi wielkie zainteresowanie kosztami usług finansowych. Spróbujmy się zatem przyjrzeć trendom cenowym, które badała firma doradcza Capgemini, a wyniki przedstawiła w raporcie World Retail Banking Report 2009. 9 / 12 Kręte ścieżki bankowości Wpisany przez Małgorzata Alicja Dudek - Roczny koszt korzystania z podstawowych produktów bankowych wynosi nieco ponad 70 euro dla aktywnych klientów - twierdzi Dariusz Zbytniewski z Capgemini. - Waha się od 54 euro w krajach regionu Azji i Pacyfiku, do 77 euro dla krajów europejskich nienależących do strefy euro. Dla krajów Ameryki Północnej koszty wynoszą 75 euro. Światowe ceny w stosunku do roku ubiegłego nieznacznie spadły, o ok. 2 proc. Najsilniej w ostatnim roku spadły ceny w strefie euro - o ponad 6 proc. (głównie ze względu na spadek cen w Irlandii oraz wskutek przesuwania się klientów z kanałów tradycyjnych do kanałów alternatywnych). Wzrost cen o ok. 1,6 proc. nastąpił jedynie w krajach Europy nienależących do euro - pomimo spadku cen w krajach nordyckich i w Polsce. Oceniając trendy cenowe nie sposób pominąć polityki cenowej banków w poszczególnych kanałach dystrybucji. W większości analizowanych krajów polityka cenowa zachęca klientów do przesuwania się do internetu jako tańszego kanału - szczególnie widoczne jest to w krajach nordyckich. W przeciwieństwie do globalnych trendów są kraje, w których korzystanie z bankowości internetowej jest droższe od bankowości realizowanej w oddziałach. Przykładem jest tu Rosja, gdzie opłaty za bankowość internetową rosną i przewyższają koszty korzystania z usług bankowych w oddziałach. Źródła opłat za usługi bankowe w krajach obszaru euro są dalekie od ujednolicenia. Wskazuje to na różne modele polityki cenowej. Chociaż historycznie opłaty z tytułu płatności były dla banków najistotniejszym elementem przychodów, to obecnie we Włoszech, w Holandii i Niemczech opłaty za prowadzenie rachunku mają większy udział w generowaniu przychodów. W tym regionie ceny spadły o ponad 6 proc., na co decydujący wpływ miało obniżenie się kosztów z tytułu płatności i operacji gotówkowych. Wzrosły opłaty za prowadzenie rachunku. Najsilniejszy spadek cen nastąpił w Irlandii i Hiszpanii. W Irlandii było to skutkiem wprowadzenia pakietów, w których za wiele automatycznych transakcji nie są pobierane opłaty. W Hiszpanii od 2006 roku można zaobserwować rosnącą walkę między największymi bankami o utrzymanie istniejących i zdobycie nowych klientów. Drugi rok z rzędu trwa wdrażanie SEPA i również przyczynia się do spadku cen. 10 / 12 Kręte ścieżki bankowości Wpisany przez Małgorzata Alicja Dudek Biorąc pod uwagę pakiet produktów SEPA w obszarze euro, ceny tych produktów w ciągu roku zmniejszyły się o 6 proc. Dla reszty świata ceny tych produktów spadały znaczniej wolniej - o 2 proc. W krajach Europy nienależących do strefy euro funkcjonują dwa modele cenowe. Z jednej strony w krajach skandynawskich (Szwecja, Norwegia) wyraźnie widać model amerykański z silnym uzależnieniem opłat od płatności, z drugiej strony kraje Europy Środkowo-Wschodniej, w którym model polityki cenowej opiera się na opłatach za prowadzenie rachunku i za operacje gotówkowe. Wyjątkiem w tej grupie jest Wielka Brytania, ze swoim specyficznym modelem, w którym znaczny udział w przychodach ma obsługa wyjątków. - Tendencje spadku cen w bankowości detalicznej kontynuowane są od 2005 roku i utrzymają się jeszcze przez najbliższe kilka lat - mówi Dariusz Zbytniewski. - W okresie tym średnioroczny spadek cen wyniósł 1,2 proc. Warto zwrócić uwagę na nasilające się tempo spadku cen w skali globalnej w trzech kolejnych latach. Dobrze prosperujące banki będą musiały wziąć pod uwagę, że podstawowe usługi bankowe są filarem ich relacji z klientami. W kontekście spadku cen przed bankami stoi wyzwanie zwiększania wartości dodanej poprzez indywidualizację podejścia do klienta i rozwój umiejętności doradczych. Przy spadających cenach coraz istotniejszym problemem staje się podejmowanie działań zabezpieczających banki przed wyciekiem przychodów. Przyszłość bankowości W dokumentach prognozujących najbliższe lata systemów bankowych poszczególnych krajów niezmiennie pojawia się sformułowanie „idzie ku dobremu". Pytam zatem, kiedy dojdzie i co oznacza owo „dobre"? Na tak postawione pytanie nie odpowiedział żaden analityk. 11 / 12 Kręte ścieżki bankowości Wpisany przez Małgorzata Alicja Dudek Bankowość w Polsce czeka z całą pewnością szereg fuzji i przejęć. Większą koncentrację wymusza rzeczywistość. Banki od nowa szukając dla siebie miejsca na rynku starają się skupić na tej części działalności, która daje im najlepsze wyniki, pomijając nieco inne dziedziny. Nobel Bank, lider w dziedzinie bankowości prywatnej, przejmuje Getin Bank i GMAC Bank, stając się tym samym specjalistą w dziedzinie finansowania motoryzacji. Kredyt Bank sprzedaje spółkę Żagiel, rezygnując z commercial finance, a skupiając uwagę głównie na bancassurance. Przykłady można mnożyć, ponieważ kolejne grupy bankowe zapowiadają kolejne fuzje, przejęcia i rozbudowę sieci. Wszystko to doprowadzi do powstania w Polsce kilkunastu dużych, silnych banków - w miejsce kilkuset działających obecnie. Koniec kryzysu przyniesie wzrost akcji kredytowych, głównie dla małych i średnich przedsiębiorstw oraz klientów indywidualnych, którzy po okresie zaciskania pasa będą chcieli odetchnąć i skonsolidować lub zrestrukturyzować swoje zadłużenie. 12 / 12