CHRZEŚCIJAŃSKI REALIZM

Transkrypt

CHRZEŚCIJAŃSKI REALIZM
Robert M. Rynkowski
CHRZEŚCIJAŃSKI REALIZM
Pytanie o sens życia jest jednym z tych pytań, które prawie każdy z nas sobie zadaje. Skąd przychodzimy i dokąd zmierzamy? Czy znaleźliśmy się tu przypadkiem i nie
czeka nas nic innego oprócz bólu, cierpienia, a w końcu śmierci? Właśnie ze względu na
dotykającą wszystkich śmierć, niezależnie od tego, jak żyli i kim byli, dla wielu egzystencja człowieka jest nonsensowna. Inni, przeciwnie, twierdzą, że życie ludzkie jest
sensowne i wartościowe, chociaż różnie ten sens rozumieją. Spór między tymi dwoma
stanowiskami toczy się na rozmaitych poziomach, zarówno najbardziej pierwotnej refleksji, do której zdolni są niemal wszyscy, jak i niezwykle skomplikowanych systemów
filozoficznych i światopoglądowych.
W XX wieku filozofowie, zwłaszcza egzystencjaliści, raczej kwestionowali sensowność życia. Refleksja intelektualna o inspiracji religijnej, której przedstawiciele z reguły
sprzeciwiali się takiemu podejściu, miała znacznie mniejszą siłę oddziaływania i nie
zdołała ocalić wiary człowieka w sens życia. Jednak wyraz tej wierze dawała niekiedy
także filozofia laicka. Próbowano określić warunki, które muszą być spełnione, aby czyjeś życie można było uznać za sensowne i wartościowe. W Polsce próby takiej dokonał
między innymi etyk Tadeusz Czeżowski. Uważał on, że sensowne jest to życie, które
jest uporządkowaną całością działań, prowadzącą do określonego celu. Jeśli zaś ten cel
jest wartościowy, to wartościowe jest też życie. Przy tym życie wartościowe jest zawsze
sensowne, ale życie sensowne nie zawsze jest wartościowe.1
Ujęcie to dobrze odpowiada potocznym, zdroworozsądkowym poglądom w tej
sprawie. Z łatwością uznamy bowiem, że sensowna była egzystencja człowieka, który
w młodości postanowił, że będzie bogaty, i umarł, dysponując ogromnym majątkiem,
czy że wartościowe było życie uczonego, który poświęcił je na wynalezienie leku na
śmiertelną chorobę. Dużo trudniej dopatrzyć się sensu i wartości w życiu umierającego
dziecka, młodego człowieka ginącego w wypadku czy alkoholika, który zapija się na
śmierć, a nawet kloszarda, który wygrał miliony w totolotka i zerwał z dotychczaso1
T. Czeżowski, Pisma z etyki i teorii wartości, Wrocław 1989, s. 171–185.
2
Robert M. Rynkowski
wym życiem. Racjonalny umysł podpowiada nam bowiem, że życie zbyt krótkie czy
„zmarnowane” nie może być sensowne. Żeby takie było, musi być odpowiednio długie
i ukierunkowane na osiągnięcie czegoś, a przynajmniej powinno to być życie porządnego człowieka, który pracował, miał rodzinę, a w końcu mógł się cieszyć wnukami czy
nawet prawnukami.
To jednak pokazuje, że rozum nie traktuje nas zbyt pobłażliwie. Stawia nam bowiem wymagania, które niełatwo jest spełnić, nawet jeśli nie mierzymy zbyt wysoko.
Czyż doświadczenie nie pokazuje bowiem, jak nieliczni są ci, którzy mogą im sprostać?
I jak często w jednym momencie może lec w gruzach życie najbardziej zwyczajne? Faktycznie z trudem można znaleźć przykłady żywotów od początku do końca ukierunkowanych na osiągnięcie celu, który można uznać za wartościowy, nawet jeśli tym celem jest tylko życie porządnego człowieka. Właściwie bardzo nieliczni z nas od początku stawiają sobie zadanie dojścia do czegoś i konsekwentnie je realizują. Częstsze są
raczej żywoty nieuporządkowane, pełne wzlotów i upadków, nieoczekiwanych zwrotów, nawet jeśli prowadzenie takiego życia nie jest naszym zamiarem. Czasami można
wręcz odnieść wrażenie, że nasze egzystencje są dziełem przypadku i że niemożliwe
jest świadome dążenie do jakiegoś celu. Tak więc podsuwany przez rozum sposób na
uczynienie życia sensownym i wartościowym jest w istocie dostępny nielicznym, a i ci,
którzy by go konsekwentnie zastosowali, nie mogą być pewni sukcesu, bo zyskają
uznanie najwyżej części bliźnich, gdyż jak na razie nie dopracowaliśmy się katalogu
celów, co do których wszyscy zgadzaliby się, że są one wartościowe.
Może jest jednak inna droga usensowienia życia, która byłaby dostępna dla każdego, a przynajmniej dla większości z nas? Może dałoby się złagodzić wymogi rozumu?
Oczywiście można inaczej podejść od sprawy i powiedzieć, że naszym celem jest życie
przyjemne, szczęśliwe albo przynajmniej jak najmniej nieprzyjemne. Jednakże nawet
wtedy nie będzie to droga dostępna dla każdego, a wymagania pozostaną w istocie takie same: konsekwentne dążenie do celu, który uznawany jest za wartościowy. Można
też uznać, że cel w życiu nie jest ważny, że trzeba je potraktować jako zabawę, jako złożone z przypadkowych przyjemności czy jako chwytanie chwili, ale od tego już tylko
krok do uznania, że jest ono pozbawione sensu, bo w końcu jego kresem jest śmierć.
A zatem tak naprawdę nasz rozum nie ma innego wyjścia, jak postawić nam radykalne
wymagania albo uznać, że życie jest pozbawione sensu. I jakiekolwiek byłyby te wy-
Chrześcijański realizm
3
magania, w istocie sprowadzają się one do tych określonych przez T. Czeżowskiego, że
życie sensowne to życie uporządkowane, ukierunkowane na osiągnięcie określonego
celu.
Jeśli jednak zgodzimy się, że są to wymagania obowiązujące z punktu widzenia racjonalizmu, to jak ma się do nich odpowiedź chrześcijaństwa na ludzkie poszukiwanie
sensu życia? Co proponuje ono człowiekowi, który chce ten sens odnaleźć właśnie
w nim? Czy w jakiś sposób modyfikuje ono wymagania stawiane przez racjonalny rozum? Zanim odpowiemy na te pytania, przypomnijmy krótko, osiągnięciu jakiego celu
powinno być poświęcone życie chrześcijanina i w jaki sposób można do niego dojść.
Chrześcijańskie przesłanie jest jednoznaczne: tym celem jest sam Bóg. Jak mówi jeden z największych katolickich teologów XX wieku Hans Urs von Balthasar: Bóg jako
rzecz ostateczna stworzenia jako zdobyty jest niebem, jako utracony piekłem, jako próbujący sądem, jako oczyszczający ogniem czyścca. 2 Jednakże osiągnięcie tego celu nie jest łatwe, gdyż
jest możliwe jedynie dzięki wypełnieniu dwóch przykazań miłości. Przy tym przykazania te wzywają do miłości radykalnej, czyli obejmującej wszystkich, nawet nieprzyjaciół, do miłości przejawiającej się w czynach, nie zaś w słowach, do godzącej się nawet
na poświęcenie własnego życia. Wprawdzie nie jest tak, że chrześcijaństwo twierdzi, iż
człowiek jest w stanie osiągnąć taką miłość wyłącznie o własnych siłach, ale też wyklucza twierdzenie, że mógłby cieszyć się oglądaniem Boga bez żadnego wysiłku z własnej
strony.
Czy więc propozycja chrześcijaństwa – jak widać, w pełni odpowiadająca wymogom racjonalizmu – nie jest w istocie tak samo niedostępna jak ta, którą podsuwa nam
zdrowy rozsądek? Bo czy nasze doświadczenie nie mówi nam, że raczej żyjemy tak,
jakbyśmy nie wiedzieli, jaki jest cel naszej chrześcijańskiej egzystencji? Czy nie mamy
wrażenia, że tak naprawdę robimy co się da, by go nie osiągnąć? Gdybyśmy do chrześcijańskiego przesłania przyłożyli miarę wymagań racjonalnych, musielibyśmy odpowiedzieć, że tak naprawdę proponowany przez nie model życia jest równie trudny,
a może nawet trudniejszy do zrealizowania niż racjonalny. Co więcej, życie wszystkich,
którzy nie dążą konsekwentnie do osiągnięcia zbawienia, jest nonsensem i niepotrzebnym odpadem niemającym żadnego znaczenia. Jednakże chrześcijaństwo, przynajmniej
H.U. von Balthasar, Verbum Caro. Skizzen zur Theologie, Einsiedeln 1960, s. 282, cyt. za I. Bokwa,
Eschatologia znaczy pełnia, Sandomierz 2003, s. 20.
2
4
Robert M. Rynkowski
katolickie i prawosławne, nie akceptuje takiego stanowiska. Z objawienia Bożego czerpie ono bowiem przekonanie, że każdy człowiek posiada niezbywalną godność i że
w oczach Boga każde ludzkie istnienie ma nieskończoną wartość. Skoro Jezus Chrystus
nie odrzucał nawet największych grzeszników i nikomu nie powiedział, że jego życie
jest już przegrane, to uznanie, że tylko ci najbardziej konsekwentnie dążący do osiągnięcia zbawienia mogą odnaleźć sens i wartość życia, zaprzeczyłoby fundamentom
Jego nauki.
Jak zatem chrześcijaństwo rozwiązuje ten dylemat? Otóż nie wymaga ono, by cała
egzystencja człowieka była nakierowana na osiągnięcie celu, który proponuje. Co więcej, uznaje, że nawet bardzo krótki okres życia ukierunkowanego na ten cel wystarczy,
by człowiek mógł mieć nadzieję na ocalenie. Chrześcijanin, i nie tylko on, zawsze ma
możliwość zwrotu ku Bogu. Taki krok może wykonać nawet tuż przed śmiercią, ufając
objawionemu przez Jezusa Chrystusa, zwłaszcza w przypowieści o synu marnotrawnym, czy – jak proponują niektórzy – przypowieści o miłosiernym ojcu, miłosiernemu
Bogu. Zresztą wcale nie jest łatwo umrzeć w stanie uniemożliwiającym zbawienie, gdyż
chrześcijaństwo uznaje, że nawet tylko powodowany miłością żal za popełnione zło jest
wystarczający do uzyskania przebaczenia. A taki żal możne mieć miejsce tuż przed
śmiercią. Wydaje się, że właśnie dlatego Kościół katolicki zasadniczo o nikim nie
stwierdził, że został potępiony.3 Niektórzy teologowie uważają nawet, że nawrócenie
może mieć miejsce w momencie śmierci lub po niej. Każdy człowiek cały czas znajduje
się bowiem pod działaniem przyciągającej mocy miłości Boga, której nie jest w stanie
ciągle się opierać. Bóg, który kocha wszystkich ludzi, robi wszystko, aby nawet najbardziej zatwardziały grzesznik zmienił swoją decyzję. Dlatego – zdaniem tych teologów –
można mieć nadzieję na zbawienie wszystkich ludzi.4
Jeślibyśmy przyjęli, że uprawnione jest żywienie takiej nadziei, to wówczas moglibyśmy uznać, że można też mieć nadzieję, iż życie człowieka zawsze jest sensowne
i wartościowe. Ta nadzieja opierałaby się na ufności, że każdy człowiek osiąga wartościowy cel nadający sens jego życiu. Ale nawet w wypadku, gdybyśmy nie zgadzali się,
że można mieć nadzieję na zbawienie wszystkich, i tak faktem jest, że w myśl chrześci3 Por. K. Rahner, Podstawowy wykład wiary. Wprowadzenie do pojęcia chrześcijaństwa, tłum. T. Mieszkowski, Warszawa 1987, s. 87.
4 Pogląd taki reprezentuje m. in. ks. W. Hryniewicz, zwłaszcza w książce Nadzieja zbawienia dla
wszystkich. Od eschatologii strachu do eschatologii nadziei, Warszawa 1989.
Chrześcijański realizm
5
jańskich zasad życie może być sensowne również wtedy, gdy nie cechowało go konsekwentne dążenie do osiągnięcia celu. To, że dzięki nawróceniu, nawet temu dokonanemu w ostatnim momencie, człowiek osiąga wartościowy cel, czyli Boga, sprawia bowiem, że staje się ono wartościowe. Zgodnie zaś z racjonalnymi wymogami egzystencja
wartościowa musi być uznana za sensowną.
Czy jednak nie jest tak, że chrześcijańska propozycja jest jedynie wyrazem naiwnego optymizmu człowieka za wszelką cenę poszukującego sensu, człowieka, który swoje
pragnienia uznał za rzeczywistość? Wydawać by się mogło, że wątpliwość ta jest zasadna. Oto mówi się nam bowiem, że życie bezsensowne, czyli nieuporządkowane,
może być wartościowe, jeśli tylko przy jego końcu człowiek osiągnie cel, którym jest
życie u Boga, a nie jest to niemożliwe nawet w przypadku największych złoczyńców.
Następuje tu zatem ograniczenie wymagań racjonalnych do jednej małej cząstki życia
i uznanie, że cząstka ta może decydować o całym życiu. Czy jednak z drugiej strony
propozycja chrześcijańska nie jest przejawem realizmu, a zatem potwierdzeniem racjonalizmu, którego podstawową zasadą jest liczenie się z rzeczywistością? Wynika ona
bowiem z dostrzeżenia faktu, że egzystencje niewielu z nas cechuje konsekwentne dążenie do celu, że w wielu wypadkach kończą się one zbyt wcześnie czy tragicznie. Nie
jest też bez znaczenia to, że doświadczenie pokazuje nam, iż faktycznie często jeden
moment czy wydarzenie decydują o całym naszym życiu. Przy tym propozycja chrześcijaństwa jest głęboko humanistyczna, gdyż jest wyrazem troski o człowieka, którego
nie pozostawia się w bezsensie i poczuciu braku wartości własnego życia. Faktycznie
dotyczy ona każdego, bo wszyscy mają szansę na to, by uczynić swoje życie sensownym i wartościowym.
Mam nadzieję, że te krótkie rozważania przekonująco pokazały, iż chrześcijaństwo,
przez wielu uważane za irracjonalne, w istocie z racjonalizmem ma wiele wspólnego.
Co więcej, w sprawie sensu i wartości życia wykazuje większy realizm. Problem, którego nasz rozum nie jest w stanie rozwiązać, staje się rozwiązywalny na gruncie chrześcijaństwa. Dzięki temu człowiek może mieć nadzieję, że jego życie nie okaże się bezsensowne, nawet jeśli rozum mówi mu, że tak będzie.
Robert M. Rynkowski

Podobne dokumenty