Budowa gospodarki rynkowej w Europie Lekcje i wyzwania po
Transkrypt
Budowa gospodarki rynkowej w Europie Lekcje i wyzwania po
Budowa gospodarki rynkowej w Europie Lekcje i wyzwania po 25 latach transformacji Warszawa, 24 października 2014 Słowo wstępne - David Lipton, pierwszy zastępca dyrektora zarządzającego w MFW Witam Państwa. To wielki zaszczyt być z Państwem tutaj, w gronie wielu znamienitych gości i starych przyjaciół, aby świętować tak doniosłe wydarzenia i osiągnięcia. Chciałbym też podziękować prezesowi Markowi Belce za to, że gości nas tu w Warszawie, i za jego ofertę, żeby wspólnie przygotować czwartą edycję dorocznej konferencji NBP z cyklu Przyszłość gospodarki europejskiej razem z MFW, dzięki czemu możemy uczcić tę ważną rocznicę razem. Ponieważ od samego początku osobiście byłem zaangażowany w polskie reformy, zawsze ze szczególną przyjemnością wracam do Warszawy. Za każdym moim przyjazdem widzę, jak miasto się zmienia - czasem nawet gwałtownie. Jedną ze zmian jest oczywiście fantastyczny nowy stadion. I o ile wiem, to gdyby nasze spotkanie odbywało się za parę tygodni, to mógłbym na nie już dostać się nową linią metra. W tym aspekcie Warszawa ma taki dynamizm, o jakim my w miastach USA i Europy Zachodniej możemy tylko pomarzyć. Są uzasadnione powody, dla których dwudziestą piątą rocznicę transformacji roku 1989 należy obchodzić właśnie tutaj, w Warszawie. Chodzi o wielkość Polski i jej znaczenie w regionie. Chodzi o to, jaką rolę Polska odegrała w historii transformacji. Dla mnie liczy się też polska determinacja; determinacja, by zakończyć komunistyczny reżim, która powstała na długo przed rokiem 1989; determinacja do podjęcia się ambitnego planu transformacji gospodarczej; i determinacja, by robić wszystko, aby jak najwcześniej wstąpić do Unii Europejskiej, a następnie by zająć miejsce przy stole, przy którym kształtuje się politykę europejską. Oczywiście Polska jest tylko jednym z ponad dwudziestu krajach, o których dzisiaj mówimy, a każdy z nich ciągu życia jednego pokolenia przeszedł swoistą niełatwą drogę i dokonał niezwykłych zmian. W moim słowie wstępnym jestem w stanie przedstawić zaledwie mały zarys tych wyjątkowych historii. Skupię się więc krótko na trzech obrazach. Pierwszy z nich, to początkowy okres transformacji 25 lat temu; później sytuacja obecna, a na koniec spróbuję spojrzeć w przyszłość o 25 lat. 1989 Kiedy patrzy się wstecz, to kusi, by powiedzieć, że kraje z tego regionu w naturalny sposób podążyły ścieżką tych zmian, wręcz, że nie udałoby się im pójść inną drogą. Ale wtedy w 1989 roku nic nie było z góry wiadome. Po okresie komunizmu w krajach tych panowała sytuacja, którą my w MFW określamy jako znaczne zaburzenie równowagi makroekonomicznej i problemy strukturalne. Ale to określenie w niepełny sposób oddaje efekt spuścizny komunizmu. Jeff Sachs, ja, oraz wiele osób w MFW miało doświadczenia z pracy w krajach Ameryki Łacińskiej, gdzie w latach osiemdziesiątych były wielkie problemy z inflacją i długiem publicznym. Jakim surrealistycznym przeżyciem było dla nas spacer po Warszawie latem 1989 roku. Od parlamentarzystów z Solidarności, zaledwie parę dni po triumfalnym i historycznym zwycięstwie wyborczym, usłyszeliśmy, że ich plan to wykorzystać świeżo zdobytą większość w Sejmie i zmusić komunistyczny rząd do przeprowadzenia reform i rozliczenia się z tego, co dotychczas zrobili. Wtedy można było to zrozumieć ten impuls. Widzieliśmy jak ludzie czekają w długich kolejkach przed sklepami spożywczymi, które w oknach wystawowych nie miały nic oprócz piramidek konserw. Ale gdy spotkaliśmy się z przedstawicielami rządu i przywódcami Solidarności, to okazało się, że jeszcze gorsze było to, czego nie widzieliście. Gospodarka była przygnieciona ogromnym nawisem monetarnym, który powodował, że powódź pieniądza finansowała deficyt budżetowy oraz działalność przedsiębiorstw państwowych, a system sterowania cenami uniemożliwiał inflacyjny odpływ pieniądza. Pogarszająca się koniunktura miała u podstaw system błędnej alokacji zasobów oraz wielkie straty generowane przez państwowe przedsiębiorstwa - które profesor McKinnon określił "producentami wartości odjętej" – które przy braku większych ograniczeń budżetowych produkowały niewłaściwe towary, a do czego zachęcała je cena niemal darmowej energii, nierealistyczny kurs wymiany, system handlu RWPG oraz system rozliczania, w którym 80 procent polskiego eksportu było niezrównoważone. Jesienią 1989 roku system nakazowy padł, miesięczna stopa inflacji wzrosła tak, że zaczęto ją wyrażać dwucyfrowymi liczbami, a kantory położone zaledwie jedną przecznicę od banku centralnego dawały codziennie coraz więcej złotych za dolara. W Polsce, ale i w całym regionie, nie było wielu ekonomistów ani polityków, którzy mieliby głębokie zrozumienie gospodarki rynkowej; a jeszcze mniej takich, którzy byliby przygotowani na trudne zadanie przejścia od centralnego planowania do systemu rynkowego. W rzeczywistości, takiej wiedzy nie było też na Zachodzie, ani w MFW, ani nigdzie indziej. Zwięźle określił to Grigorij Jawliński: komuniści zrobili z akwarium zupę rybną; a zrobić akwarium z zupy rybnej jest trudniej. Zmiany gospodarcze, które trzeba było przeprowadzić, wychodziły daleko poza tradycyjną wiedzę makroekonomiczną, którą dysponował Fundusz, a doświadczenia nie było aż tak dużo. Na przykład pojawiali się eksperci z Wielkiej Brytanii, omawiając, jak „prywatyzacja" sprawdziła się w reformach rządu pani Thatcher. Ale doświadczenie Wielkiej Brytanii - stopniowa sprzedaż dużych przedsiębiorstw państwowych, odbywająca się w ramach jednego z najbardziej na świecie stabilnego sytemu prawnego i ładu gospodarczego, oraz bazująca na wycenie aktywów sporządzonej w czytelnych warunkach gospodarczych i finansowych - nie miało nic, albo bardzo mało wspólnego, z wyzwaniem, przed którym stała Europa ŚrodkowoWschodnia. Tutaj, zdecydowaną większość przedsiębiorstw, o różnym profilu i w różnej kondycji, trzeba było przekazać w ręce prywatne, w warunkach dużej luki prawnej w tym zakresie, w sytuacji braku rynków kapitałowych, a często i głębokiej niestabilności makroekonomicznej. Pod koniec 1989 roku rozgorzała debata na temat podejścia stopniowego w kontraście do idei terapii szokowej. Wiele zwolenników podejścia stopniowego w kraju i za granicą podnosiło, że słabości strukturalne gospodarki udaremnią próby liberalizacji, a więc, że reformy powinny być realizowane w sposób stopniowy i uporządkowany. Ale dla innych - w tym dla kluczowych postaci, takich jak Leszek Balcerowicz w Polsce, a później Jegor Gajdar w Rosji, zrozumienie natury tego problemu oznaczało podejście odwrotne: reforma była jak jednorodna sieć: mogła się udać tylko wtedy, gdy wszystkie zmiany przeprowadzi się na raz, gdyż uwolnienie cen, lepsze zarządzanie oraz stabilna sytuacja gospodarcza i finansowa wzmacniają się wzajemnie, podczas gdy niewiele można osiągnąć reformami cząstkowymi. Praktyczną lekcję gradualizmu dostałem na spotkaniu podczas pierwszego tygodnia pracy Leszka w Ministerstwie Finansów. Odbywało się ono przy wielkim stole konferencyjnym mieszczącym ze 25 osób i miało za zadanie ustalenie, w jakim stopniu dostosować każdą z kontrolowanych cen. Ja wyszedłem po dwóch godzinach, gdy debatowali nad wyrobami z drewna. Ostatnie 25 lat potwierdziło teorię transformacji jako jednorodnej sieci. Trwają dyskusje na temat, czy poziom stopy życiowej gwałtownie spadł, albo czy oficjalne statystyki dobrze ujęły zniknięcie bezwartościowych gałęzi przemysłu i przeszacowały wzrost niedostępnych cen towarów. Niewątpliwie niektóre reformy trwało znacznie dłużej, niż przewidywano, w tym prywatyzacja - zarówno banków, jak i firm. Ale bez wątpienia kraje, które przeprowadziły gruntowne zmiany i konsekwentnie trwały przy reformach i stabilizacji, mają się dobrze. Kraje, które poszły ścieżką bardziej stopniowych zmian, cierpią z powodu upadku starych gałęzi przemysłu, a nie czują tego wzrostu, który miałyby w wyniku powstania nowych firm. A w niektórych krajach wielokrotnie nawracające epizody niestabilności makroekonomicznej utrudniały reformy oraz obniżały poziom woli politycznej. Przy próbie zrozumienia czynników, dzięki którym odniesiono sukces, widać cztery: po pierwsze, samych reformatorów. Odważni politycy i reformatorzy podjęli wyzwanie opracowania reform i przedstawienia ich konsekwencji dla nieprzekonanego społeczeństwa. Po drugie: strategie reform. Jak już mówiłem, najlepiej sprawdziły się reformy koncentrujące się na kluczowych imperatywach: liberalizacji cen, stabilizacji finansów, prywatyzacji majątku państwowego i budowaniu ram strukturalnych. Po trzecie: ciążenie ze strony Europy Zachodniej. Unia Europejska zaoferowała kapitał, możliwości handlowe i finansowanie. Ale być może najważniejsza była obietnica powrotu do Europy, dzięki której istniała motywacja, aby decydenci uzasadniali podjęcie reform i je wdrażali, podejmowali trudne kroki, a nie popierali polityki odwracania się od integracji europejskiej - na przykład w Polsce rządy się zmieniały, ale reforma trwała. I po czwarte: wsparcie zewnętrzne. MFW, Bank Światowy, EBOR i inne instytucje pomagały łagodzić presję finansową, przed jaką stały rządy, starając się wdrożyć reformy strukturalne w trudnych okolicznościach makroekonomicznych, oraz oferowały finansowanie na projekty prywatyzacyjne. A w niektórych kluczowych dziedzinach wierzyciele umożliwiali restrukturyzację niezbędną, by zlikwidować uciążliwe nawisy długu. A polski fundusz stabilizacyjny został następnie wykorzystany w celu wsparcia prywatyzacji niemal wszystkich banków. 2014 Chciałbym teraz powiedzieć parę słów o teraźniejszości. Znajdujemy się w regionie, który został przekształcony i połączył się na nowo z Europą i z gospodarką globalną. Kilka państw Europy Środkowe, w tym Polska, osiągnęły poziom PKB na mieszkańca – wyrażony w parytecie siły nabywczej – stawiający je na dolnych szczeblach drabiny dochodów w strefie euro; a kraje te wspinają się nadal. Ludzie, nawet ci, którzy są zbyt młodzi, by w własnego doświadczenia rozumieć te różnicę - mają możliwości i horyzonty, które były niewyobrażalne w czasach PRL. Poziom i styl życia są zasadniczo odmienne. Te zmiany dokonywały się stopniowo, więc można łatwo nie dostrzec, jak one są ogromne. Fotografie, które znajdują się na początku raportu rozdanego uczestnikom konferencji, stanowią dość wyraziste przypomnienie tamtych czasów. Ale dzisiejszy obraz nie rysuje się w takich różowych barwach. Wiele krajów, szczególnie na Bałkanach i Wspólnoty Niepodległych Państw, jest wciąż daleko od zakończenia transformacji, a przeszły już przez cykle nadziei, a następnie kryzysu. Powolny wzrost spowodował, że poziom dochodów pozostał w tyle, a za rogiem czai się ryzyko ponownego kryzysu w sytuacji walki z konsekwencjami wysokiego długu publicznego i deficytu, nierównowagi zewnętrznej i nawisów dłużnych zagrażających przedsiębiorstwom i bankom. Oczywiście nie wszystko jest też różowe w krajach, które są najbardziej zaawansowane w przeprowadzaniu transformacji. W tej chwili być może dołączenie do grona krajów rozwiniętych może nie wydawać się takim błogosławieństwem, biorąc pod uwagę skutki globalnego kryzysu finansowego i efekty domina wynikające z głębokiej integracji handlowej i finansowej. Magnes gospodarczy Europy Zachodniej wciąż działa, ale państwa muszą wykazać się ostrożnością, gdyż popyt na ich eksport osłabł, grozi deflacja, a niektóre z nich - w tym Polska – rozważają, kiedy należy przystąpić do strefy euro. Tak jak w Europie Zachodniej, w Europie Środkowej tempo wzrostu gwałtownie spadło od momentu wybuchu globalnego kryzysu finansowego. W wielu państwach spadło tempo reform, a w niektórych nawet reformy są wycofywane - w przypadkach na razie odosobnionych. W regionie pojawia się ryzyko sytuacji błędnego koła: słabe tempo wzrostu, rozczarowanie i odwrót od polityki rynkowej. Podam jeszcze jeden, niestety dość aktualny, przykład determinizmu historycznego. To, że proces postępującej wolności w Europie Środkowej oraz rozpad Związku Radzieckiego dokonały się tak spokojnie – wcale nie było nieuniknione. Jest to zaiste chyba największe osiągnięcie transformacji. Również nie było wcale nieuniknione, że rozpad Jugosławii będzie przebiegał tak gwałtowne, jak to faktycznie się stało. W obu przypadkach procesy te były rezultatem świadomych decyzji i działań przywódców, oraz narodów. Musimy o tym pamiętać, patrząc na konflikt w naszym regionie. W wojnie na wschodniej Ukrainie nie ma nic nieuniknionego – poza faktem, że przynosi ona nieszczęścia tamtejszym mieszkańcom. Od wszystkich stron zależy znalezienie pokojowych rozwiązań oraz ich przestrzeganie. 2039 Jak będzie wyglądać nasz region za kolejne 25 lat, w roku 2039? Zajmujemy się tym tematem na ostatnim panelu dzisiejszego dnia, chciałbym więc przedstawić parę przemyśleń. Mam nadzieję, że wszyscy spotkamy się tu - w Warszawie, w 2039 roku. Miejmy nadzieję, że ekonomia transformacji będzie już tylko elementem nauczania historii ekonomii, obok tematu o planowaniu centralnym. Miarą sukcesu będzie to, czy reszta krajów bałkańskich też przystąpi do Unii Europejskiej, a cały region będzie w pełni zintegrowany w ramach europejskich łańcuchów dostaw i handlu. Jeśli sprawy potoczą się dobrze, to wzrost europejski będzie odbywał się w znaczącym stopniu dzięki szybkiemu wzrostowi i dynamice pochodzącej z konwergencji krajów Europy Środkowej i Południowej w stronę zaawansowanych poziomów gospodarki. Aby tak mogło się stać, sama Unia Europejska musiałaby się znacznie mocniej zintegrować niż dzieje się to w ciągu ostatnich kilku lat, mam na myśli prawdziwie jednolity rynek towarów i usług - w tym usług finansowych. A wszystkie państwa regionu powinny brać pełen udział w przemianach technologicznych i modernizacji infrastruktury. Ale tak jak w przypadku zmian z ostatnich 25 lat - nic z tego nie jest nam dane raz na zawsze. Spowolnienie wzrostu, które teraz jest widoczne w regionie, przekłada się jak na razie na spowolnienie tempa konwergencji z Europą Zachodnią. Co może się stać, jeżeli to niskie tempo konwergencji będzie trwać? Tytułem ilustracji, jeśli pozostaniemy na poziomie wzrostu wydajności, który ma miejsce od początku światowego kryzysu finansowego, w ciągu 25 lat średni PKB na mieszkańca w krajach Europy Środkow-Wschodniej będzie wynosić – nawet jako parytet siły nabywczej - zaledwie około dwie trzecie poziomu z Unii Europejskiej, gdy miała ona 15 członków. A w ramach tej średniej moglibyśmy mówić o ogromnych różnicach. Kraje bałtyckie byłyby na równi z Europą Zachodnią. Europa Środkowa jako całość nadal byłaby na niższym poziomie, nieco ponad 80-procentowym. A średni poziom dochodów dla krajów bałkańskich i krajów WNP byłby jednak niższy niż połowa poziomu Unii Europejskiej, gdy miała ona 15 członków. Wystarczyłby wzrost większy o 1 punkt procentowy, utrzymywany przez ćwierć wieku, aby region zrównał się się ze średnią EU15 do 2039 roku. Trzymajmy się tego celu. Są to rzecz jasna proste ekstrapolacje. Ale różnią się one znacznie od ekstrapolacji, których byśmy dokonywali zaledwie kilka lat temu, w okresie boomu w połowie pierwszej dekady XXI wieku, gdy konwergencja odbywająca się w ciągu życia jednego pokolenia wydawała się być przyrodzonym nam prawem. Kryzys i dość rozczarowujące wychodzenie z niego przypominają nam, że konwergencja to raczej coś, nad czym należy pracować, tak jak to było 25 lat temu. Jeśli kraje mają przezwyciężyć własną przeszłość, że trzeba naciskać mocniej na reformy rynkowe. W celu ożywienia procesu konwergencji konieczne jest silniejsze zaangażowanie w politykę rynkową. Tylko wtedy kraje regionu będą mogły osiągnąć poziom dochodów, którego chcą dla następnego pokolenia. Kraje mają różne priorytety – mówią o tym nasze regularne raporty konsultacyjne. Ale dostrzegamy tu dwa główne tematy. Po pierwsze, w wielu krajach widać ponowny nacisk na stabilność makroekonomiczną i finansową, co ma powstrzymać trwały deficyt i rosnące zadłużenie, oraz rozwiązać problem rosnących złych kredytów bankowych. Po drugie, chodzi o zwiększenie tempa i głębokości reform strukturalnych w takich dziedzinach, jak klimat gospodarczy i inwestycyjny, zarządzanie, dostęp do kredytu, rynku pracy, nakreślanie priorytetów wydatków publicznych i administracji podatkowej. Region ten, tak jak i wiele na całym świecie, będzie się borykał w ciągu najbliższych 25 lat z trudnymi wyzwaniami demograficznymi. Ludność roku 2039 będzie starsza, ale to nie oznacza, że ma być ona mniej dynamiczna - wręcz odwrotnie, o ile mamy uniknąć negatywnego wpływu na równowagę budżetową i wzrost. Na koniec, z punktu widzenia MFW chciałbym powiedzieć, że żaden region świata nie jest bliższy naszym sercom niż ten. Moja instytucja była od początku bardzo głęboko zaangażowana w działania reformatorskie w praktycznie każdym kraju. Nasze zaangażowanie w program zmian stopniowo zmniejszało się w pierwszej dekadzie XXI wieku, gdy to Unia Europejska stała się głównym punktem odniesienia dla wielu krajów. Na skutek kryzysu 2008 roku znaleźliśmy się znowu w wirze pracy programowej w wielu krajach. Programy te są już w większości zakończone. Ale nadal jesteśmy bardzo mocno zaangażowani w wiele indywidualnych programów, w nadzór, oraz w pomoc techniczną i prowadzenie szkoleń. Tak więc dla Funduszu, a także dla regionu – ostatnie 25 lat obfitowały w wydarzenia. Od 1989 roku mamy przyjemność być świadkami i wspierać prawdziwie historyczne osiągnięcia i jesteśmy gotowi robić wszystko, co w naszej mocy, by kolejne ćwierćwiecze było równie imponujące.