Hotele, ktorych nie ma... rzecz o HolidayCheck

Transkrypt

Hotele, ktorych nie ma... rzecz o HolidayCheck
Hotele, ktorych nie ma... rzecz o HolidayCheck
Insekty, pleśń, czy śmietnisko zamiast rajskiej plaży, basenu i apartamentu? To część rzeczywistości,
w której przychodzi żyć wszystkim planującym urlop. Ryzyko, że kiepsko trafimy jest spore, szczególnie jeśli opieramy się wyłącznie na katalogach reklamowych. Przed takimi problemami chce chronić
swoich użytkowników portal HolidayCheck.
Oficjalną prezentację polskiej wersji swojego portalu zorganizowała międzynarodowa firma HolidayCheck AG. Jej flagowy produkt, portal HolidayCheck, jest serwisem zamieszczającym oceny i opisy
hoteli na całym świecie, dokonywanych przez samych turystów. Główna idea przedsięwzięcia polega
na tym, by ludzie, którzy wydają swoje pieniądze na wakacje mogli poznać opinie osób, które były już
w danym hotelu i wiedzą na przykład, że zdjęcia w folderze reklamowym niewiele wspólnego mają z
rzeczywistością.
Zaproszeni na uroczystą kolację do restauracji Ale Gloria (w piwnicach Domu Dochodowego przy
placu Trzech Krzyży w Warszawie) goście mieli okazję poznać historię firmy i wizję jej rozwoju. Była
także prezentacja portalowych „smaczków”, czyli najciekawszych historii, które pokazują, jak bardzo
trzeba być ostrożnym przy wyborze hotelu. Może się na przykład okazać, że obiecany rajski hotel jest
w rzeczywistości miejscem budowy, a luksusowy basen służy przede wszystkim za zbiornik hodowlany
dla wszelkiej maści stworzeń.
Polska wersja HolidayCheck to jedenasta odsłona serwisu, która pomimo, że działa już od roku, dopiero teraz ma być silnie promowana. Obecnie baza portalu zawiera około 800 tys. ocen z 142 tys. hoteli z
212 krajów. Użytkownicy mają także możliwość zamieszczania zrobionych przez siebie zdjęć (jest ich
około 680 tys.) i filmów (10 tys.). Oczywiście nie wszystkie opinie są tłumaczone na język polski – z
czasem, wraz ze wzrostem liczby użytkowników, pojawiać się tu mają tylko rodzime komentarze.
Rajskie wakacje? fot. HolidayCheck
Zatrudniający obecnie 69 pracowników i 64 współpracowników HolidayCheck utrzymuje się przede
wszystkim z reklam wyświetlanych na stronie oraz z prowadzenia niewielkiego internetowego biura
podróży, które umożliwia dokonywanie rezerwacji wycieczek, hoteli i domków letniskowych. Elżbieta
Naklicka, menadżer polskiego portalu, nie widzi w tym problemu związanego z wiarygodnością.
- Naszym zadaniem jest dbanie o jak najwyższą jakość prezentowanej treści. Dlatego, jeśli ktokolwiek
ma wątpliwości, czy dana opinia pochodzi od prawdziwego człowieka, a nie jest tylko ukrytą reklamą,
może skontaktować się z oceniającym dany hotel – przekonuje Naklicka.
Każda wypowiedź jest dokładnie sprawdzana. Pierwszym etapem weryfikacji jest opierający się na
16 miernikach automatyczny program, który pozwala „wyłapać” niepożądane treści, takie jak autopromocje, czy oczernianie konkurencji. Zanim komentarz pojawi się w serwisie jest także czytany
przez jego pracowników. Wszystko to, jak mówi Naklicka, by planujący urlop znaleźli na HolidayCheck prawdziwą, rzetelną ocenę obiektów noclegowych. W polskich warunkach użytkownik czeka
kilkadziesiąt godzin od momentu wpisania opinii do chwili jej publikacji. W niemieckojęzycznych
mutacjach trwa to nawet kilkanaście dni.
Czas pokaże, czy Polacy będą chętnie korzystać z HolidayCheck. Znając jednak nasze uwielbienie do
krytykowania, marudzenia i doradzania innym – wydaje się, że pomysł ma szansę stać się jednym z