LATO W POLSCE. UPAŁY I SUSZE NA ŚWIECIE. Susza
Transkrypt
LATO W POLSCE. UPAŁY I SUSZE NA ŚWIECIE. Susza
Marek Żukow-Karczewski Katastrofalne upały i susze w Polsce i na świecie w minionych wiekach. Groźne, tajemnicze i nieprzewidywalne zjawiska pogodowe budziły grozę wśród ludzi od niepamiętnych czasów. Wszelkie „wybryki” natury odbijały się bowiem w sposób zasadniczy na sytuacji żywnościowej regionu lub kraju, wywołując tragiczne klęski głodu, a w następstwie pomory, epidemie, migracje i zmniejszenie sie liczby ludności. Nic zatem dziwnego, że informacje o takich właśnie tragicznych w skutkach anomaliach znajdujemy w dawnych kronikach, pamiętnikach i opisach. Poczesne miejsce pośród tych relacji zajmują wzmianki o gorących i wyjątkowo suchych latach, gdyż to właśnie najczęściej w wyniku posuchy śmierć głodowa zaglądała ludziom w oczy. Chyba pierwszym odnotowanym w kronikach, szczególnie suchym rokiem, był rok 1121. Brak opadów w okresie od marca do maja miał spowodować, że powysychały wtedy oziminy i świeżo wysiane zboża jare. Następstwem tego stanu była wielka klęska nieurodzaju, która wywołała gwałtowną zwyżkę cen żywności w Polsce i krajach ościennych. Wyjątkowo upalny miał być także rok 1310. Upały i brak opadów wystąpiły wtedy również w okresie wiosennym i na początku lata. Ksiądz Gabriel Rzączyński w swojej książce pt. „Historia naturalna ciekawa Polski i Litwy...” pisał: W roku tym - tj. 1310 - lato było w Polsce nadzwyczaj gorące: z przyczyny wielkich upałów, zboża w polu, przeciw zwykłemu porządkowi, już przed św. Janem Chrzcicielem (24 czerwca) dojrzały; rzeki tak powysychały, iż ich koryta prawie bez wody pozostały. Gorący i suchy był też rok 1387. Natomiast o roku 1473 Jan Długosz napisał tak: Nie tylko pod Krakowem, Sandomierzem, Warszawą, Płockiem, ale i pod Toruniem Wisła była tak płytka. Paliły się we wszystkich stronach Polski lasy, bory, krzaki i zarośla ogniem niepowstrzymanym, który nie dał się ugasić, póki wszystkie drzewiny z korzeniami nie strawił. Słychać było wszędy trzask i łomot upadających drzew. Pasieki też i barcie w lasach pogorzały, zasiewy wiosenne zbytnio susza przepalała. Bydlęta, które trawę razem z piaskiem głodały, pozamulały sobie trzewia, skąd wielki nastąpił pomorek. Podobnie upalny był rok 1539, o którym wspomniany już ks. Rzączyński pisze, że wtedy ...z przyczyny wielkiej suszy, pod Grudziądzem Wisłę konno przechodzono, bez pływania. Nie mniej gorące lato było w roku 1540. Nieoceniony ksiądz Gabriel w dalszej części swojego interesującego i pełnego ciekawostek dzieła zanotował, co następuje: W 1708 roku, w czasie lata i jesieni ledwo kilka razy deszcz padał, z tej przyczyny w polach orać nie można było, a przez to i zasiewów jesiennych uskutecznić. Jest tu mowa o początkach wielkiej suszy, jaka nawiedziła tereny Polski w początkach XVIII wieku. Trwała ona aż do 1718 roku, kiedy to wypalone zostały wszystkie zboża. Jeszcze w roku 1719 upały i brak deszczu spowodowały nieurodzaj zbóż w zachodniej Polsce (Wielkopolska i Śląsk). Na tereny te sprowadzano zatem żywność z Małopolski, gdzie lato było wilgotniejsze. Susze miały również miejsce w XIX i XX wieku. Z tego okresu dysponujemy już ściślejszymi danymi, jako że prowadzono wówczas systematyczne obserwacje i gromadzono dane klimatologiczne. Tak więc posusznym był np. rok 1894, kiedy to niedobór wody zaznaczył się wiosną i na początku lata. Suma roczna opadów wyniosła wtedy ok. 350 mm, co stanowiło zaledwie ok. 58 proc. średniej wieloletniej. Klęska nieurodzaju jednak wtedy nie nastąpiła. Na marginesie dodajmy, że niższą sumę opadów odnotowano w roku 1942. Opad roczny wyniósł wtedy ok. 54 proc. średniej sumy rocznej. W okresie międzywojennym, w lipcu 1921 roku, fala panujących wówczas w Europie rekordowych upałów dotarła również do Polski. Termometry wskazały wtedy niespotykanie wysokie – najwyższe od lipca 1833 roku – temperatury, m.in. w Poznaniu było aż +38,7 st.C. Przez dłuższy czas brakowało też opadów deszczu. Na koniec tego krótkiego przeglądu dodajmy jeszcze, że wyjątkową w ciągu lata i na jesieni posuchą charakteryzował się rok 1951. W wyniku tych anomalii obniżone zostały plony roślin okopowych oraz zmniejszeniu uległ drugi pokos siana. Ponadto opóźnione zostały wysiewy i wschody zbóż ozimych. Podobne zestawienia można wykonać oczywiście dla każdego większego kraju w Europie i na świecie. Pamiętać jednak należy, że w niektórych rejonach ekstremalnie wysokie temperatury, susza i głód były i niestety wciąż są normą, a więc mamy tam do czynienia ze stanem klęski permanentnej. Ograniczymy się zatem do przedstawienia kilku charakterystycznych zdarzeń z minionego stulecia, które to wypadki wstrząsnęły żyjącymi we względnym dobrobycie społeczeństwami. Na początku lipca 1901 roku niespotykane upały nawiedziły Nowy Jork. Mieszkańcy tego ogromnego i bogatego miasta chronili się przed skwarem wśród zieleni Central Parku, gdyż w mieszkaniach i biurach panował nieznośny zaduch. Zarejestrowano wówczas ok. 400 zgonów spowodowanych panującym gorącem. Na drugim końcu świata – a mam na myśli nie tylko położenie geograficzne – w północnych Chinach, w roku 1920 katastrofalna susza pochłonęła – jeżeli wierzyć ówczesnym statystykom – 500 tys. istnień ludzkich. W latach 1933 - 1934 niebywała susza nawiedziła z kolei Stany Zjednoczone Ameryki Północnej. W jej wyniku zniszczeniu uległo ok. 300 milionów ton wysokogatunkowych zbóż rosnących na 40 milionach hektarów w stanach Kansas, Kolorado, Oklahoma i Teksas. Klęska ta doprowadziła do masowej migracji miejscowych farmerów do pobliskich stanów i Kalifornii. Społeczne i gospodarcze skutki dwuletniej posuchy znalazły odbicie w literaturze i filmie. Chyba najbardziej przejmująco oddaje atmosferę tamtych lat John Steinbeck w „Gronach gniewu” („The Grapes of Wrath”). Powieść ukazała się w 1939 roku, a w roku 1940 autor otrzymał za nią nagrodę Pulitzera; w tym też roku na jej podstawie John Ford nakręcił film o tym samym tytule (jako Tom Joad wystąpił niezapomniany Henry Fonda). Rok 1935 przyniósł kolejny dramat i ogromne straty mieszkańcom Ameryki. Otóż w kwietniu katastrofalna susza spustoszyła środkowe stany USA (Dakota Północna i Południowa, Kansas, Minnesota, Nebraska, Nowy Meksyk, Oklahoma, Teksas), gdzie znajdowały się wówczas jedne z największych na świecie uprawy kukurydzy. Na domiar złego wystąpiły tam jeszcze burze piaskowe, które rychło zamieniły kukurydziane pola w zasypane piaskiem wyschnięte ugory. W niektórych rejonach temperatura wzrosła nawet do +50 st.C, powodując masowe wymieranie bydła oraz szacowane na setki milionów dolarów straty w uprawach. Klęska ta spowodowała też ok. 1200 ofiar śmiertelnych wśród ludzi. Ponad 70 tys. mieszkańców dotkniętych suszą terenów – w większości farmerów, którzy utracili jedyne źródło utrzymania – musiało opuścić swoje domy i pola. I jeszcze tylko wspomnijmy rok 1998, kiedy to między 5 a 25 lipca temperatura w Teksasie i Oklahomie nie spadła poniżej +38 st.C. W wyniku tych upałów życie straciło ponad 100 osób, a straty materialne wywołane suszą - największą na tym terenie od 1980 roku – oszacowano na blisko 5 miliardów dolarów. Specjaliści uznali, że klęska ta została wywołana przez pogodowe zjawisko zwane El Ninio. Ostatnie lata również dostarczyły nam mocnych wrażeń w dziedzinie wysokich temperatur i ich skutków, które mogliśmy obserwować w serwisach informacyjnych. Lękiem może napawać fakt, że mimo upływu wieków oraz postępu naukowego i technicznego ciągle stoimy bezradni wobec nieprzewidywalnych przejawów groźnej potęgi natury. Pociechę niesie jedynie świadomość, iż na szczęście przyszło nam żyć w spokojniejszym i bezpieczniejszym rejonie świata, a ponadto jesteśmy udziałowcami najwyżej rozwiniętego kręgu cywilizacyjnego, co pozwala do minimum ograniczać tragiczne skutki ekstremalnych zjawisk. Ta uprzywilejowana pozycja musi jednak wiązać się z odpowiedzialnością - tak w każdym razie w dobrym towarzystwie niegdyś bywało i nadal być powinno! Można zatem na przykład odważyć się na stwierdzenie, że marnotrawienie żywności i wody jest po prostu nieprzyzwoite. Ale to tylko taka mała uwaga na marginesie... Jako mieszkańcy „wielkiej globalnej wioski” powinniśmy też wreszcie zrozumieć, że ogień trawiący tylko jedną chatę bardzo łatwo i szybko może objąć wszystkie pozostałe zabudowania. Marek Żukow-Karczewski