Wydawnictwo DolnoŹląskie Prze∏o˝y∏a Donata
Transkrypt
Wydawnictwo DolnoŹląskie Prze∏o˝y∏a Donata
Magia Avalonu 01.10.10.qxd 1.10.2010 10:04 Page 3 Prze∏o˝y∏a Donata Olejnik Wydawnictwo DolnoÊlàskie Magia Avalonu 01.10.10.qxd 1.10.2010 Tytu∏ orygina∏u Spells Projekt ok∏adki Mariusz Banachowicz Redakcja Ma∏gorzata Grochocka Korekta Urszula W∏odarska Redakcja techniczna Adam Kolenda Copyright © 2009 by Aprilynne Pike Polish edition © Publicat S.A. MMX ISBN 978-83-245-8978-4 Wroc∏aw Wydawnictwo DolnoÊlàskie 50-010 Wroc∏aw, ul. Podwale 62 oddzia∏ Publicat S.A. w Poznaniu tel. 71 785 90 40, fax 71 785 90 66 e-mail: [email protected] www.wydawnictwodolnoslaskie.pl 10:04 Page 4 Magia Avalonu 01.10.10.qxd 1.10.2010 10:04 Page 5 Kenny’emu – za drobiazgi, a tak˝e za powa˝ne sprawy oraz za wszystko, co pomi´dzy – dzi´kuj´. Magia Avalonu 01.10.10.qxd 1.10.2010 10:04 Page 6 Magia Avalonu 01.10.10.qxd 1.10.2010 10:04 Page 7 1 Laurel sta∏a przed domem, obiegajàc wzrokiem lini´ drzew, i czu∏a wielki uÊcisk w gardle. On tam gdzieÊ by∏ i jà obserwowa∏. To nic, ˝e go nie widzia∏a. Nie chodzi∏o wcale o to, ˝e Laurel nie mia∏a ochoty go zobaczyç. Wr´cz przeciwnie, niekiedy mia∏a wra˝enie, ˝e pragnie tego zbyt mocno. Kontakty z Tamanim by∏y jak kàpiel w szalejàcym nurcie rzeki – jeden krok za daleko i pràd porywa ci´ tak, ˝e ju˝ si´ nie uratujesz. Wybra∏a Dawida i nadal uwa˝a∏a, ˝e to w∏aÊciwa decyzja, ale wcale nie by∏o jej teraz ∏atwiej. Do tego trz´s∏y jej si´ r´ce. Obieca∏a Tamaniemu, ˝e przyjedzie, kiedy zrobi prawo jazdy. Nie poda∏a, co prawda, konkretnej daty, ale wyraênie da∏a mu do zrozumienia, ˝e nastàpi to w maju. By∏ koniec czerwca i Tamani z pewnoÊcià wiedzia∏, ˝e go unika∏a. Na pewno si´ tu pojawi – wyjdzie jej na spotkanie – a ona nie by∏a pewna, czy powinno jà to radowaç, czy raczej przera˝aç. Mieszanka uczuç przyprawia∏a jà o zawrót g∏owy – nigdy wczeÊniej si´ tak nie czu∏a i chyba wola∏aby ju˝ nigdy nie doÊwiadczaç takich splàtanych emocji. Zacisn´∏a palce na maleƒkim pierÊcionku, który Tamani podarowa∏ jej rok wczeÊniej, a który ca∏y czas nosi∏a na ∏aƒcuszku. Przez ostatnie szeÊç miesi´cy stara∏a si´ nie myÊleç o ch∏opaku. „Stara∏am si´ – przyzna∏a w duchu – ale niezupe∏nie mi si´ to uda∏o”. Zmusi∏a si´, by puÊciç pierÊcionek, po czym zwiesi∏a r´ce wzd∏u˝ cia∏a, z nadziejà, ˝e b´dà wyglàdaç naturalnie i dodawaç jej pewnoÊci siebie. W koƒcu ruszy∏a w stron´ lasu. 7 Magia Avalonu 01.10.10.qxd 1.10.2010 10:04 Page 8 APRILYNNE PIKE Kiedy tylko znalaz∏a si´ w cieniu drzew, z góry zeskoczy∏o coÊ zielono-czarnego i obj´∏o jà w pasie. Krzykn´∏a – najpierw ze strachu, chwil´ póêniej z radoÊci. – T´skni∏aÊ? – zapyta∏ Tamani z tym samym urzekajàcym uÊmiechem, który tak jà oczarowa∏, kiedy spotka∏a go po raz pierwszy. Natychmiast poczu∏a, jakby nie by∏o tych ostatnich szeÊciu miesi´cy. Sam widok Tamaniego, jego bliskoÊç rozprasza∏a wszystkie obawy i niepokoje, ale te˝ os∏abia∏a postanowienia. Obj´∏a go ramionami i przytuli∏a najmocniej, jak potrafi∏a. Pragn´∏a, by ta chwila trwa∏a wiecznie. – Rozumiem, ˝e to odpowiedê twierdzàca – zaÊmia∏ si´ Tamani. Laurel zmusi∏a si´, by wyswobodziç si´ z jego obj´ç, i zrobi∏a krok do ty∏u. Mia∏a poczucie, jakby próbowa∏a odwróciç bieg rzeki. Po kilku sekundach uda∏o jej si´ jednak odzyskaç nad sobà kontrol´ i sta∏a tylko w milczeniu, ch∏onàc go wzrokiem. Te dobrze jej znane d∏u˝sze czarne w∏osy, pi´kny uÊmiech, te hipnotyzujàce zielone oczy… Nagle poczu∏a dziwne zak∏opotanie, wi´c zacz´∏a wpatrywaç si´ w swoje buty, zawstydzona nieco entuzjazmem, z jakim go przywita∏a, i niepewna, co ma teraz powiedzieç. – Spodziewa∏em si´ ciebie wczeÊniej – odezwa∏ si´ w koƒcu Tamani. Teraz, kiedy znajdowa∏a si´ w towarzystwie ch∏opaka, nie mog∏a uwierzyç, ˝e ba∏a si´ tego spotkania. A jednak dobrze pami´ta∏a ka˝dy nerwowy skurcz ˝o∏àdka, kiedy tylko pomyÊla∏a, ˝e mia∏aby si´ z nim zobaczyç. – Przepraszam – powiedzia∏a. – Dlaczego nie przyjecha∏aÊ? – Ba∏am si´ – odpar∏a szczerze. – Mnie? – uÊmiechnà∏ si´. – CoÊ w tym rodzaju. 8 Magia Avalonu 01.10.10.qxd 1.10.2010 10:04 Page 9 Magia Avalonu – Ale dlaczego? Laurel wzi´∏a g∏´boki oddech – Tamani zas∏ugiwa∏ na prawd´. – Czuj´ si´ z tobà zbyt dobrze. Nie ufam samej sobie. – Chyba mog´ to uznaç za komplement? – zaÊmia∏ si´ w odpowiedzi. Laurel przewróci∏a oczami. Jej d∏uga nieobecnoÊç najwyraêniej nie os∏abi∏a jego buƒczucznoÊci. – Co s∏ychaç? – Dobrze. Wszystko dobrze – wymamrota∏a. Tamani si´ zawaha∏. – A co u twoich przyjació∏? – Moich przyjació∏? Mo˝e jaÊniej? – zapyta∏a i nieÊwiadomie dotkn´∏a srebrnej bransoletki, którà nosi∏a na r´ce. Wzrok Tamaniego podà˝y∏ za ruchem jej palców. – Jak tam Dawid? – zapyta∏ w koƒcu, kopiàc coÊ le˝àcego na ziemi. – Âwietnie. – Czy wy jesteÊcie…? – niedokoƒczone pytanie zawis∏o w powietrzu. – Czy jesteÊmy parà? – W∏aÊnie – powiedzia∏ Tamani i ponownie spojrza∏ na bransoletk´. Jego pogodnà twarz zachmurzy∏a nagle frustracja, a w oczach pojawi∏a si´ wyraêna wrogoÊç. Po chwili jednak znowu si´ uÊmiechnà∏. Bransoletk´ dosta∏a od Dawida tu˝ przed ostatnim Bo˝ym Narodzeniem, kiedy oficjalnie zacz´li ze sobà chodziç. PoÊród delikatnej srebrnej plecionej ga∏àzki widnia∏y maleƒkie kwiatki z kryszta∏owymi Êrodkami. Dawid nic specjalnie nie mówi∏, ale podejrzewa∏a, ˝e prezent mia∏ stanowiç przeciwwag´ dla wró˝kowego pierÊcionka, który ca∏y czas nosi∏a na szyi. Nie zdoby∏a si´ na to, by schowaç maleƒki pierÊcionek, i zgodnie z danà obietnicà za ka˝dym razem, gdy o nim myÊla∏a, wspomina∏a te˝ Tamaniego. Ca∏y czas coÊ do niego czu∏a. G∏ównie rozdarcie i mieszane uczu- 9 Magia Avalonu 01.10.10.qxd 1.10.2010 10:04 Page 10 APRILYNNE PIKE cia, ale i tak ka˝de wspomnienie ch∏opaka przyprawia∏o jà o wyrzuty sumienia. Dawid by∏ idealnym ch∏opakiem, lepszego nie mog∏aby sobie wymarzyç. Tyle ˝e nie by∏ tym, kim nie móg∏ byç. Ale przecie˝ Tamani te˝ nigdy nie b´dzie taki jak Dawid. – Tak – odpowiedzia∏a w koƒcu. Tamani milcza∏. – Ja go potrzebuj´, Tam – powiedzia∏a ∏agodnym, ale nieprzepraszajàcym tonem. Nie mog∏a – i nie chcia∏a – przepraszaç za to, ˝e wybra∏a Dawida. – Mówi∏am ci ju˝, jak to wyglàda. – Jasne – powiedzia∏ i pog∏aska∏ jà po r´kach. – Ale jego tu teraz nie ma. – Wiesz, ˝e tak nie mog´ – powiedzia∏a z trudem, ledwie s∏yszalnym g∏osem. – Mam si´ z tym tak po prostu pogodziç? – westchnà∏ Tamani. – Je˝eli nie chcesz, ˝ebym by∏a samotna. Tamani objà∏ jà po przyjacielsku ramieniem. – Tego bym nigdy dla ciebie nie chcia∏. Laurel przytuli∏a go do siebie. – Za co to? – zapyta∏. – Za to, ˝e jesteÊ. – ˚adnym czu∏oÊciom nie odmówi´ – powiedzia∏. Jego g∏os brzmia∏ zwyczajnie, ˝artobliwie, ale przycisnà∏ jà do siebie tak˝e drugim ramieniem, jakby z rozpaczà. Zanim pomyÊla∏a, ˝eby si´ oswobodziç, sam jà puÊci∏, po czym wskaza∏ r´kà na Êcie˝k´. – Chodê – powiedzia∏. – T´dy. Poczu∏a suchoÊç w ustach. A wi´c w koƒcu nadesz∏a ta chwila. W∏o˝y∏a d∏oƒ do kieszeni i po raz chyba setny dotkn´∏a wyt∏aczanej kartki, którà któregoÊ majowego poranka znalaz∏a na swojej poduszce. By∏a zapiecz´towana woskiem i obwiàzana srebrzystà wstà˝kà. WiadomoÊç, choç krótka – zaledwie cztery linijki – zmieni∏a wszystko: 10 Magia Avalonu 01.10.10.qxd 1.10.2010 10:04 Page 11 Magia Avalonu „Ze wzgl´du na dramatycznie niew∏aÊciwy poziom twojej bie˝àcej edukacji zosta∏aÊ powo∏ana do Akademii Avaloƒskiej. Uprzejmie prosimy o stawiennictwo przy bramie rano w pierwszy dzieƒ lata. Wymagany pobyt wynosi osiem tygodni”. „Dramatycznie niew∏aÊciwy poziom”. Mamie si´ to niezbyt spodoba∏o. Ale mamie nie podoba∏o si´ ostatnio nic, co wiàza∏o si´ z wró˝kami. WieÊç o tym, ˝e Laurel jest wró˝kà, rodzice przyj´li zadziwiajàco spokojnie, ale w koƒcu zawsze wiedzieli, ˝e ich adoptowana córka jest nieco inna ni˝ wszystkie dzieci. Ich poczàtkowa reakcja na to, ˝e Laurel jest podrzutkiem pozostawionym pod ich opiekà przez wró˝ki, by mog∏a w przysz∏oÊci odziedziczyç ziemi´ niezwykle wa˝nà dla wró˝kowego Êwiata, by∏a zaskakujàco ∏agodna. Tata nie zmieni∏ swojego nastawienia, ale mama w ciàgu ostatnich paru miesi´cy wydawa∏a si´ coraz bardziej przera˝ona tym, ˝e Laurel nie jest cz∏owiekiem. Przesta∏a w ogóle poruszaç ten temat, nie chcia∏a nawet o niczym s∏yszeç, a sytuacja zrobi∏a si´ naprawd´ patowa, kiedy w zesz∏ym miesiàcu Laurel otrzyma∏a zaproszenie – czy raczej wezwanie – do Akademii. Dziewczyna musia∏a si´ nieêle wyk∏ócaç o pozwolenie, nawet tata w∏àczy∏ si´ ze swoimi argumentami, ale ostatecznie mama si´ zgodzi∏a. Wyglàda∏o na to, ˝e boi si´, i˝ po powrocie jej córka b´dzie mia∏a jeszcze mniej ludzkich cech ni˝ wczeÊniej. Laurel cieszy∏a si´ w duchu, ˝e nie powiedzia∏a rodzicom nic o trollach. Nie mia∏a wàtpliwoÊci, ˝e wtedy na pewno nie sta∏aby teraz z Tamanim w lesie. – Gotowa? – zapyta∏ ch∏opak, wyczuwajàc jej wahanie. „Gotowa?”. Laurel wiedzia∏a, ˝e jeszcze nigdy nie by∏a a˝ tak bardzo gotowa… a mo˝e wr´cz przeciwnie? Ruszy∏a za nim w milczeniu, a promienie s∏oƒca przeÊwiecajàce mi´dzy koronami drzew rzuca∏y cienie na ich Êcie˝k´. Zresztà trudno by∏o nazwaç to Êcie˝kà, ale Laurel i tak wiedzia∏a, dokàd prowadzi. Wiedzia∏a, ˝e wkrótce dojdà do niewielkie- 11 Magia Avalonu 01.10.10.qxd 1.10.2010 10:04 Page 12 APRILYNNE PIKE go, s´katego drzewa o zupe∏nie zwyczajnym wyglàdzie, ale jedynego w swoim rodzaju. Chocia˝ mieszka∏a tu dwanaÊcie lat, do tej pory tylko raz mia∏a okazj´ je oglàdaç – wtedy, gdy przyprowadzi∏a tu Tamaniego po starciu z trollami, rannego i na wpó∏przytomnego. By∏a wtedy Êwiadkiem transformacji drzewa i uda∏o jej si´ ledwie zerknàç, co si´ za nim kryje. Teraz b´dzie mog∏a przejÊç przez bram´. Dzisiaj zobaczy Avalon na w∏asne oczy. Kiedy weszli g∏´biej w las, za ich plecami pojawi∏y si´ inne wró˝ki i Laurel musia∏a si´ powstrzymywaç, aby si´ nie odwróciç i nie zaczàç na nie gapiç. By∏a pewna, ˝e nigdy nie przyzwyczai si´ do tych pi´knych, milczàcych stra˝ników, którzy nigdy si´ do niej nie odzywali i rzadko kiedy patrzyli jej w oczy. A jednak zawsze byli dooko∏a, nawet jeÊli ich nie widzia∏a. Teraz zdawa∏a sobie ju˝ z tego spraw´. Przez chwil´ zastanawia∏a si´, ilu z nich obserwowa∏o jà od dziecka, ale szybko wyzby∏a si´ tej strasznej myÊli. Co innego rodzice przyglàdajàcy si´ jej dzieci´cym psotom, a co innego bezimienni wartownicy. Z trudem prze∏kn´∏a Êlin´ i skupi∏a si´ na drodze, próbujàc zajàç myÊli czymÊ innym. Wkrótce znaleêli si´ na miejscu, wychodzàc z g´stych zaroÊli, chroniàcych stare drzewo o pokr´conych konarach. Wartownicy utworzyli pó∏kole, po czym na ostry znak dany przez Shara – g∏ównego stra˝nika – Tamani puÊci∏ r´k´ Laurel i stanà∏ obok nich. Laurel, która znalaz∏a si´ w Êrodku grupy kilkunastu wartowników, chwyci∏a mocno za paski swojego plecaka. Zacz´∏a szybciej oddychaç, patrzàc, jak wartownicy jeden po drugim opierajà swoje d∏onie na korze drzewa w miejscu, w którym p´katy pieƒ rozdwaja∏ si´ na dwa grube konary. Drzewo zacz´∏o wibrowaç, a jego ga∏´zie omiot∏o Êwiat∏o. Laurel postanowi∏a, ˝e teraz na pewno b´dzie mia∏a otwarte oczy, by nie uroniç nic z przeobra˝enia. Ale chocia˝ patrzy∏a na jaskrawà poÊwiat´ przez zmru˝one powieki, nag∏y blask zmusi∏ jà do zamkni´ciu oczu na u∏amek sekundy. Kiedy je z powro- 12 Magia Avalonu 01.10.10.qxd 1.10.2010 10:04 Page 13 Magia Avalonu tem otworzy∏a, drzewo przeobrazi∏o si´ ju˝ w wysokà, z∏otà bram´, której ∏uk oplata∏y pnàcza o fioletowych kwiatach. Dwa masywne s∏upy ∏àczy∏y jà z ziemià, poza tym sta∏a samotnie na tle lasu rozÊwietlonego s∏oƒcem. Laurel wypuÊci∏a powietrze, które – z czego zupe∏nie nie zdawa∏a sobie sprawy – wczeÊniej powstrzyma∏a, po czym znów wstrzyma∏a oddech, gdy˝ brama si´ otworzy∏a. Ze Êrodka wyp∏yn´∏a masa ciep∏ego powietrza i nawet oddalona od bramy Laurel wyraênie poczu∏a aromatyczny zapach ˝ycia, jaki zna∏a z ogrodu, w którym przez lata pomaga∏a mamie. Ten by∏ jednak silniejszy – czysty aromat perfum zamkni´tych we flakoniku letniego s∏oƒca. Poczu∏a, ˝e jej stopy ruszajà bezwiednie, i ju˝ dochodzi∏a do bramy, kiedy coÊ pociàgn´∏o jà za r´k´. Z trudem odwróci∏a wzrok od wejÊcia do magicznej krainy i ze zdumieniem przekona∏a si´, ˝e to Tamani wystàpi∏ z szeregu i oplót∏ delikatnie jej palce swoimi. Dotkni´cie, jakie poczu∏a na drugiej d∏oni, sprawi∏o, ˝e znowu spojrza∏a na bram´. To Jamison, starzec b´dàcy wró˝kà zimowà, którego pozna∏a zesz∏ej jesieni, podniós∏ jej r´k´ i umieÊci∏ na swoim ramieniu niczym d˝entelmen w filmie kostiumowym. UÊmiechnà∏ si´ do Tamaniego serdecznie, ale wymownie. – Dzi´kuj´, Tamani, ˝e przyprowadzi∏eÊ nam Laurel. Teraz ja jà przejmuj´. Tamani nie od razu jà puÊci∏. – Odwiedz´ ci´ w przysz∏ym tygodniu – powiedzia∏ cicho, ale nie szeptem. Kilka sekund stali we troje, jakby zastygli w czasie, a potem Jamison przechyli∏ g∏ow´ i skinà∏ na Tamaniego. Tamani odpowiedzia∏ podobnym skinieniem i wróci∏ na swoje miejsce poÊród wartowników. Laurel czu∏a na sobie jego spojrzenie, ale jej twarz sama odwraca∏a si´ w stron´ jaskrawej poÊwiaty bijàcej od z∏otej bramy. Magia Avalonu przyciàga∏a jà tak mocno, ˝e przewy˝sza∏a nawet 13 Magia Avalonu 01.10.10.qxd 1.10.2010 10:04 Page 14 APRILYNNE PIKE ˝al, jaki czu∏a, zmuszona po˝egnaç si´ z Tamanim tak szybko, ledwie zdà˝yli si´ zobaczyç. Na szcz´Êcie obieca∏, ˝e do niej przyjdzie. Jamison zrobi∏ krok pod z∏oty ∏uk i skinà∏ na Laurel, puszczajàc jej r´k´. – Witaj z powrotem, Laurel – powiedzia∏ cicho. Laurel ruszy∏a ze ÊciÊni´tym gard∏em i przesz∏a przez próg, wkraczajàc po raz pierwszy do królestwa Avalonu. „Przecie˝ nie po raz pierwszy – poprawi∏a si´ w duchu. – Przecie˝ stàd w∏aÊnie pochodz´”. Przez chwil´ widzia∏a tylko liÊcie olbrzymiego d´bu i ciemnà, sypkà ziemi´ pod stopami, poroÊni´tà szmaragdowym pluszem trawy. Jamison poprowadzi∏ jà pod baldachimem utworzonym przez ga∏´zie drzewa i nagle s∏oƒce oÊwietli∏o jej twarz, ogrzewajàc policzki i zmuszajàc jà do zmru˝enia oczu. Znajdowali si´ w czymÊ, co wyglàda∏o jak otoczony murem park. PoÊród bujnej roÊlinnoÊci przeÊwitywa∏a czerƒ ˝yznej ziemi, a kamienny mur by∏ tak wysoki, ˝e Laurel nigdy nie widzia∏a czegoÊ podobnego. Zbudowanie takiej masywnej Êciany bez betonu musia∏o zabraç dziesiàtki lat. Tu i ówdzie ros∏o drzewo, po którego pniu pe∏z∏y d∏ugie, liÊciaste pnàcza i owija∏y si´ wokó∏ ga∏´zi. Widaç by∏o kwiaty, ale wszystkie ich kielichy by∏y szczelnie pozamykane w ochronie przed upa∏em. Laurel odwróci∏a si´, by popatrzeç na bram´. Pomi´dzy z∏otymi s∏upkami zamkni´tego wejÊcia widnia∏a tylko ciemnoÊç. Brama sta∏a na Êrodku parku i nie ∏àczy∏a si´ z niczym – stanowi∏a samotnà konstrukcj´, otoczonà mniej wi´cej dwudziestoma stra˝niczkami p∏ci pi´knej. Laurel przechyli∏a g∏ow´: co za widok! Zrobi∏a krok do przodu, ale drog´ zagrodzi∏y jej szerokie w∏ócznie o ostrzach b∏yszczàcych, jakby wykonano je z kryszta∏u. – Wszystko w porzàdku – us∏ysza∏a za plecami g∏os Jamisona. – Pozwólcie jej popatrzeç. W∏ócznie rozstàpi∏y si´, a Laurel podesz∏a bli˝ej, myÊlàc, ˝e wzrok p∏ata jej jakiegoÊ figla. Ale nie, tu˝ obok bramy, pod kà- 14 Magia Avalonu 01.10.10.qxd 1.10.2010 10:04 Page 15 Magia Avalonu tem prostym sta∏a kolejna brama. Sz∏a dalej, a˝ obesz∏a cztery bramy, po∏àczone wspólnymi s∏upami, tak ˝e tworzy∏y idealny czworokàt otaczajàcy ciemnoÊç poÊrodku – dziwacznà o tyle, ˝e mimo czerni Laurel widzia∏a doskonale przez s∏upy wartowniczki stojàce po drugiej stronie. – Nie rozumiem – powiedzia∏a, podchodzàc do Jamisona. – Twoja brama nie jest jedyna – odpar∏ z uÊmiechem. Przypomnia∏a sobie, ˝e zesz∏ej jesieni Tamani coÊ wspomina∏ o czterech bramach – wtedy, gdy przyjecha∏a do niego poobijana i posiniaczona po tym, jak trolle próbowa∏y jà utopiç w rzece Chetco. – Cztery bramy – powiedzia∏a cicho, odpychajàc nieprzyjemne wspomnienie topieli. – Prowadzàce na cztery strony Êwiata. Jeden krok i jesteÊ albo w domu, albo w górach Japonii bàdê te˝ na szkockich wy˝ynach lub u ujÊcia Nilu w Egipcie. – Niesamowite – odpar∏a, patrzàc na bram´, czy raczej bramy. – Tysiàce kilometrów w jednym kroku. – A przy tym to najcenniejsze miejsce w ca∏ym Avalonie. Sprytne, prawda? To król Oberon zbudowa∏ bramy kosztem w∏asnego ˝ycia, ale dopiero królowa Izyda zaledwie kilkaset lat temu zamaskowa∏a wejÊcia po drugiej stronie. – Ta bogini egipska? – wyszepta∏a Laurel. – Nie, jej imienniczka – odpar∏ Jamison z uÊmiechem. – Chocia˝ chcielibyÊmy, ˝eby by∏o inaczej, to jednak nie wszystkie wa˝ne postaci w historii ludzkoÊci by∏y wró˝kami. Chodê, Laurel. JeÊli zabawimy zbyt d∏ugo, moja Wró˝ka-Stró˝ka b´dzie si´ niepokoiç. – Jaka wró˝ka? Spojrza∏ na nià, najpierw pytajàco, a potem nagle si´ zas´pi∏. – Wró˝ka-Stró˝ka – powtórzy∏. – W naszym j´zyku zwana Am fear-faire. To moje stra˝niczki, zawsze mam co najmniej dwie. – Dlaczego? 15 Magia Avalonu 01.10.10.qxd 1.10.2010 10:04 Page 16 APRILYNNE PIKE – Poniewa˝ jestem wró˝kà zimowà – odpar∏ Jamison, idàc powoli Êcie˝kà. Wydawa∏ si´ wa˝yç ka˝de wypowiadane s∏owo. – Mamy dary najrzadsze wÊród wszystkich wró˝ek, wi´c jesteÊmy uprzywilejowane. Tylko my mo˝emy otwieraç bramy, dlatego mamy ochron´. A samo królestwo Avalonu znajduje si´ pod naszà w∏adzà, wi´c nigdy nie mo˝emy byç nara˝one na dzia∏anie wrogów. Wielka w∏adza… – Wià˝e si´ z wielkà odpowiedzialnoÊcià – dokoƒczy∏a Laurel. – Kto ci´ tego nauczy∏? – Jamison odwróci∏ si´ do niej z uÊmiechem. Laurel zamilk∏a, zmieszana. – Eee… Spider-Man – wyjàka∏a nieÊmia∏o. – Widocznie niektóre prawdy sà uniwersalne – zaÊmia∏ si´, a jego g∏os odbi∏ si´ echem od kamiennych murów. – Zimowe wró˝ki bardzo cz´sto cytujà to zdanie – wyjaÊni∏, powa˝niejàc. – Brytyjski król Artur wypowiedzia∏ je po tym, jak trolle dokona∏y strasznej zemsty na zamku Camelot. Zawsze uwa˝a∏, ˝e zniszczenia by∏y jego winà, ˝e móg∏ im zapobiec. – A móg∏? – zapyta∏a Laurel. Jamison skinà∏ na dwóch stra˝ników, którzy pilnowali pot´˝nych drewnianych drzwi w murze. – Chyba nie – odpar∏. – Ale tak czy inaczej, warto o tym pami´taç. Drzwi otworzy∏y si´ bezszelestnie i wszystko, czym Laurel jeszcze przed chwilà zaprzàta∏a sobie g∏ow´, si´ rozmy∏o. Wesz∏a razem z Jamisonem przez drzwi i znalaz∏a si´ na zboczu wzniesienia. W któràkolwiek stron´ spojrza∏a, stoki a˝ kipia∏y od bujnej zieleni. Czarne Êcie˝ki bieg∏y poÊród g´stwiny drzew, pomi´dzy nimi rozpoÊciera∏y si´ kwieciste ∏àki i t´czowe k´py czegoÊ, czego Laurel nie potrafi∏a zidentyfikowaç. Wyglàda∏o to jak ogromne balony we wszystkich mo˝liwych kolorach, umieszczone na ziemi i b∏yszczàce niczym baƒki mydlane. W oddali, u stóp zbocza, widaç by∏o 16 Magia Avalonu 01.10.10.qxd 1.10.2010 10:04 Page 17 Magia Avalonu pierÊcieƒ dachów niewielkich domków, a poruszajàce si´ wokó∏ nich jaskrawe punkciki musia∏y byç wró˝kami. – Sà ich… tysiàce – Laurel wypowiedzia∏a na g∏os swojà myÊl. – OczywiÊcie – w g∏osie Jamisona s∏ychaç by∏o rozbawienie. – Tu mieszka prawie ca∏y gatunek. Obecnie jest nas ponad osiemdziesiàt tysi´cy – powiedzia∏, po czym zamilk∏ na chwil´. – Zapewne wydaje ci si´, ˝e to niewiele. – Nie – odpar∏a szybko. – To znaczy, wiem, ˝e ludzi jest wi´cej, ale… nigdy nie wyobra˝a∏am sobie tylu wró˝ek w jednym miejscu. Czu∏a si´ dziwnie: z jednej strony zupe∏nie normalnie, ale z drugiej – jakby zupe∏nie nic nie znaczy∏a. OczywiÊcie, wczeÊniej spotyka∏a ju˝ inne wró˝ki: Jamisona, Tamaniego, Shara, czasem dostrzeg∏a gdzieÊ jakiegoÊ wartownika, ale ÊwiadomoÊç, ˝e sà ich tysiàce, przyt∏acza∏a jà. Jamison dotknà∏ jej pleców. – B´dzie jeszcze czas na zwiedzanie – powiedzia∏ cicho. – Teraz musz´ zaprowadziç ci´ do Akademii. Ruszy∏a w Êlad za nim Êcie˝kà biegnàcà wzd∏u˝ kamiennego muru. Kiedy min´li zakr´t, Laurel spojrza∏a w gór´ ∏agodnego zbocza i oddech uwiàz∏ jej w krtani. JakieÊ czterysta metrów dalej na tle niebieskiego nieba wznosi∏a si´ pot´˝na wie˝a wyrastajàca z roz∏o˝ystego budynku, który wyglàda∏, jakby zosta∏ przeniesiony prosto z ksià˝ki Dziwne losy Jane Eyre. Gmach przypomina∏ nie tyle zamek, ile wielkà bibliotek´ zbudowanà z szarego, kwadratowego kamienia i pokrytà spadzistymi dachami. Na ka˝dej Êcianie widnia∏y ogromne okna, a pomi´dzy dachówkami b∏yszcza∏y Êwietliki, niczym fragmenty kryszta∏ów. Ka˝dà powierzchni´ obrasta∏y bluszcze i pnàcza, spoÊród g´stego listowia wyglàda∏y kwiaty, wsz´dzie a˝ si´ roi∏o od niezliczonych gatunków roÊlin. S∏owa Jamisona odpowiedzia∏y na pytanie, którego Laurel w swoim zachwycie nie by∏a w stanie zadaç. – Oto Akademia Avalonu.