Matura 2014 z WSiP Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego
Transkrypt
Matura 2014 z WSiP Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego
Wypełnia uczeń Numer PESEL Kod ucznia Matura 2014 z WSiP Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego Poziom podstawowy Informacje dla ucznia 1.Sprawdź, czy zestaw egzaminacyjny zawiera 15 stron. Ewentualny brak stron lub inne usterki zgłoś nauczycielowi. 2.Na tej stronie i na karcie odpowiedzi wpisz swój numer PESEL i kod. 3. Przeczytaj uważnie wszystkie teksty i zadania. 4.Rozwiązania zadań zapisz długopisem lub piórem. Nie używaj korektora. 5.Rozwiązania zadań zapisz czytelnie i starannie w wyznaczonych miejscach. Pomyłki przekreśl. 6.Redagując wypowiedzi pisemne, możesz wykorzystać brudnopis. Zapisy w brudnopisie nie będą oceniane. 7.Na rozwiązanie wszystkich zadań masz 170 minut. 8.Za poprawne rozwiązanie wszystkich zadań możesz uzyskać 70 punktów (Część I – 20 punktów, Część II – 50 punktów). Powodzenia! © Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne sp. z o.o., Warszawa 2014 Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego ● Poziom podstawowy Część I – rozumienie czytanego tekstu Po uważnej lekturze tekstu wykonaj umieszczone pod nim zadania. Udzielaj odpowiedzi wyłącznie na podstawie tekstu i tylko własnymi słowami – chyba że polecenie brzmi inaczej. Udzielaj tylu odpowiedzi, o ile jesteś proszona / proszony. Krzysztof Szymborski Ulotnie o lotnych umysłach 1. Mimo niewątpliwie lepiej rozwiniętej inteligencji w porównaniu z innymi zwierzętami, Homo sapiens około 100 tys. lat temu był bliski całkowitego wymarcia. Czyżby nasz umysł był przeszkodą w osiąganiu kolejnych celów na ewolucyjnej drodze? 2. Ewolucyjny przepis na człowieka był, zdawałoby się, bardzo prosty: „Weź dużą małpę, pozbawioną kłów i pazurów, i nakaż jej, by żyła na sawannie, gdzie niewiele jest drzew dających schronienie przed hienami, a w trawie kryją się jadowite węże. Czekaj 5–7 mln lat“. Nagrodą za cierpliwość będzie Iliada i Odyseja, Partenon, teoria względności i demokracja reprezentatywna. Nasz gatunek, postawiony w trudnej sytuacji, aby przetrwać, sięgnąć musiał bowiem po cudowną broń – twórczą inteligencję. O tym, że kwestia pochodzenia i przydatności naszej inteligencji jest daleko bardziej tajemnicza, niżby to wynikało z tego prostego przepisu, świadczą chociażby […] niedawne doniesienia naukowe. 3. Pierwsze dotyczy odkrycia, że około 70. tys. lat temu […] gatunek nasz był bliski biologicznej zagłady. Do wniosku tego doszli [izraelscy] uczeni po analizie próbek DNA pobranych wśród członków rozmaitych afrykańskich plemion, przede wszystkim zamieszkujących pustynię Kalahari Khoisan […]. 4. Niezależnie od wspomnianych naukowców, grupa badaczy ze Stanford University oszacowała, że w krytycznym momencie całkowita liczba ludzi zamieszkujących Afrykę spadła do alarmująco niskiego poziomu około 2 tys. […]. 5. Choć kwestionować można precyzję tych domniemań, fakt, że mogliśmy wyginąć jako gatunek, zanim jeszcze rozpoczął się triumfalny pochód ludzkiej cywilizacji, skłania do niepokojącej refleksji. W końcu 70 tys. lat temu byliśmy już nowoczesnymi ludźmi o inteligencji równej lub zbliżonej do tej, jaką dziś się chełpimy, i wcale nie zapewniło nam to gwarancji przetrwania. Czyżby inteligencja była tak mało użyteczna? […]. 6. Czysty przypadek czy zamierzona kalkulacja, ale zaledwie kilka tygodni po opublikowaniu doniesienia o tym, że cudem uniknęliśmy wymarcia, w New York Timesie ukazał się intrygujący artykuł Carla Zimmera, relacjonujący wnioski z kilkuletnich badań prowadzonych w Szwajcarii przez naszego rodaka Tadeusza Kaweckiego. Tytuł brzmiał w swobodnym tłumaczeniu: „Wiele zwierząt potrafi się uczyć, ale mądrzejszym nie zawsze jest lepiej”. Mowa w nim była nie o ludziach czy szympansach, ale o pospolitych muszkach owocowych Drosophila melanogaster, których tresurą, jak można powiedzieć, zajmuje się od kilku lat Kawecki […]. 7. Z wypowiedzi Kaweckiego dla prasy wywnioskować można jednak, że tak naprawdę interesują go ludzie, a nie muszki, ale na ludziach nie może prowadzić eksperymentów. Zasadnicze pytania, jakie postawił sobie Kawecki, to: Dlaczego ludzie są tacy inteligentni? Jeśli rzeczywiście inteligencja jest taka wspaniała, to czemu większość zwierząt pozostaje głupia? Nie wdając się w kłopotliwe rozważania na temat definicji inteligencji, wystarczy wyjaśnić, że jednym z jej przejawów jest zdolność uczenia się i nią właśnie badacz z Lozanny się zajmuje. [...] 8. Zdolność uczenia się występuje nawet u bardzo prymitywnych organizmów, takich jak mikroskopijne nicienie. W porównaniu z nimi muszka owocowa to inteligent. Eksperymenty Kaweckiego polegały na tym, że spośród muszek drogą selekcji wybierał 2 2014 © Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne sp. z o.o. Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego ● Poziom podstawowy te, które były nieprzeciętnie zdolne i szczególnie szybko się uczyły. Oferował on po prostu hodowanym owadom pożywienie o dwu równie atrakcyjnych aromatach – pomarańczowym i ananasowym – dodając jednak do jednej z galaretek (np. ananasowej) nieco gorzkiej chininy. Pozwalał im przez trzy godziny degustować obie potrawy, a następnie robił przerwę i wymieniał szalki z pożywką na nowe. Tym razem obie były smakowite i pozbawione chininy. Wychodząc z założenia, że inteligentniejsze muchy będą pamiętać, że ananasowa galaretka jest gorzka, do dalszej hodowli Kawecki wybierał tylko jaja złożone na galaretce pomarańczowej. 9. W następnym pokoleniu chininę dodawał do galaretki o innym smaku – bo nie chciał wyselekcjonować po prostu much o szczególnych preferencjach smakowych – i proces ten powtarzał wielokrotnie. Już po 15 pokoleniach Kawecki był „władcą much” o wyjątkowej, jak na muchy, inteligencji. Podczas, gdy na początku eksperymentu jego muszki potrzebowały wielu godzin, by nauczyć się, która galaretka przyprawiona jest chininą, teraz jego wychowankowie uczyli się tego w mniej niż godzinę. Była to jednak dopiero pierwsza część eksperymentu. W drugiej Kawecki i jego współpracownicy stawiali „inteligentne” muchy w różnych trudnych sytuacjach, kiedy musiały walczyć o przetrwanie (np. na marnej diecie) z innymi mniej rozgarniętymi konkurentami. Okazało się, że w tzw. prawdziwym życiu radzą sobie gorzej od swych głupszych kolegów, toteż w przygotowanym do publikacji artykule badacze z Lozanny donoszą, że wyselekcjonowane przez nich szybko uczące się muszki żyją przeciętnie o 15 proc. krócej od typowych mało rozgarniętych much. Te z kolei, które selekcjonowano pod kątem długowieczności, uczyły się o 40 proc. wolniej od ich inteligentnego szczepu. 10. Dwa opisane wyżej odkrycia rodzą kilka interesujących pytań. Po pierwsze, ludzie różnią się od muszek owocowych między innymi tym, że w ich przypadku nadmiar nauki nie powoduje skrócenia życia – przeciwnie, ci z nas, którzy szczególnie intensywnie wykorzystują swój mózg, żyją, generalnie rzecz biorąc, dłużej. Czym spowodowana jest ta różnica? Czy mózgi muszek są po prostu tak małe, że uczenie się wymaga w ich przypadku drastycznych kompromisów, odbijających się negatywnie na innych funkcjach? Czy też ludzki mózg funkcjonuje w sposób radykalnie odmienny od mózgu owadów? 11. Skoro nasz wielki mózg nie zapobiegł niegdyś groźbie wymarcia naszego gatunku, to do czego wtedy służył? Dziś łatwo wskazać niezwykłe osiągnięcia intelektualne ludzkości, która stworzyła wyrafinowane kultury, zaawansowaną naukę i technologię pozwalającą nam latać w kosmos. Sukcesy te to jednak kwestia ostatnich kilku tysiącleci, a gatunek Homo sapiens liczy sobie około 200 tys. lat. Do czego przydatny byłby na przykład naukowy geniusz Einsteina, gdyby przyszło mu żyć w epoce kamienia łupanego? Przypuszczalnie byłby nieudacznikiem, któremu trudno byłoby nawet zdobyć samicę. 12. Z ewolucyjnego punktu widzenia stoimy więc przed zagadką – w jaki sposób udało nam się rozwinąć organ, który swą pełną przydatność wykazał dopiero po setkach tysięcy lat? Jest to w dodatku organ bardzo kosztowny – w stanie spoczynku nasz mózg zużywa 20 proc. energii potrzebnej do podtrzymywania funkcjonowania całego organizmu, podczas gdy inne zwierzęta potrzebują na to zaledwie około 3 proc. Wielki mózg wymaga kosztownej solidnej czaszki, która bardzo utrudnia proces rodzenia i przedłuża okres dzieciństwa. Dlaczego natura zdecydowała się na ten ogromny wydatek z tak mizernym zwrotem nakładów? Rozmaici uczeni mają na ten temat swoje teorie. Jak dotąd jednak daleko im do zgody: trudno jest nam zrozumieć własną inteligencję. K. Szymborski, Ulotnie o lotnych umysłach, „Polityka” nr 27 (2661) z 5 lipca 2008. Zadanie 1. (0–1) Zastąp wyrażenie lotny umysł sformułowaniem o znaczeniu synonimicznym. © Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne sp. z o.o. 2014 3 Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego ● Poziom podstawowy Zadanie 2. (0–1) W kontekście akapitu 2. wyjaśnij sens wyrażenia przepis na człowieka. Zadanie 3. (0–2) Która funkcja języka dominuje we fragmencie tekstu mającym formę przepisu? Uzasadnij odpowiedź. A.Informatywna. B.Impresywna. C.Ekspresywna. D.Poetycka. Uzasadnienie ________________________________________________________________ Zadanie 4. (0–1) W kontekście akapitu 2. wyjaśnij, co łączy Iliadę i Odyseję, Partenon, teorię względności i demokrację reprezentatywną. Zadanie 5. (0–2) W podanym zdaniu podkreśl jeden z wyróżnionych wyrazów, tak aby utworzyć informację zgodną z tekstem, a następnie uzasadnij odpowiedź odpowiednim cytatem. Umieszczoną w akapicie 2. tezę: „Nasz gatunek, postawiony w trudnej sytuacji, aby przetrwać, sięgnąć musiał bowiem po cudowną broń – twórczą inteligencję” autor uważa za prawdziwą / wątpliwą. Uzasadnienie ________________________________________________________________ Zadanie 6. (0–1) W jakim sensie ludzie żyjący 70 tys. lat temu byli nowocześni? Odpowiedz na podstawie akapitu 5. Zadanie 7. (0–1) W jakim celu autor powołuje się na wyniki badań uczonych izraelskich oraz naukowców ze Stanford University? 4 2014 © Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne sp. z o.o. Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego ● Poziom podstawowy Zadanie 8. (0–1) Jaką funkcję w zakończeniu akapitu 6. pełni sformułowanie: jak można powiedzieć? Zadanie 9. (0–1) Wyjaśnij, czego dowiódł eksperyment Tadeusza Kaweckiego. Zadanie 10. (0–1) Zawarte w akapicie 9. wyrażenie marna dieta ma charakter A.naukowy. B.retoryczny. C.poetycki. D.kolokwialny. Zadanie 11. (0–2) Wskaż funkcję, którą pełnią w tekście zacytowane zdania. Wpisz do tabeli H – jeśli zdanie jest hipotezą, W – jeśli jest wnioskiem, A – jeśli jest argumentem. Akapit Zdanie A 1 „Czyżby nasz umysł był przeszkodą w osiąganiu kolejnych celów na ewolucyjnej drodze?” B 5 „W końcu 70 tys. lat temu byliśmy już nowoczesnymi ludźmi o inteligencji równej lub zbliżonej do tej, jaką dziś się chełpimy, i wcale nie zapewniło nam to gwarancji przetrwania”. C 11 "Sukcesy te to jednak kwestia ostatnich kilku tysiącleci, a gatunek Homo sapiens liczy sobie około 200 tys. lat". D 12 „Rozmaici uczeni mają na ten temat swoje teorie. Jak dotąd jednak daleko im do zgody: trudno jest nam zrozumieć własną inteligencję”. Funkcja Zadanie 12. (0–1) W akapicie 11. autor pisze: „ludzie różnią się od muszek owocowych między innymi tym, że w ich przypadku nadmiar nauki nie powoduje skrócenia życia”. Podaj przyczynę tej różnicy. Zadanie 13. (0–1) Z akapitu 10. wypisz wyrażenie służące logicznemu porządkowaniu wypowiedzi. © Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne sp. z o.o. 2014 5 Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego ● Poziom podstawowy Zadanie 14. (0–2) Podaj dwa argumenty uzasadniające pogląd, że ludzki mózg to organ bardzo kosztowny (akapit 12.). Zadanie 15. (0–1) Jaką funkcję w tekście pełni częste posługiwanie się przez autora pierwszą osobą liczby mnogiej? Zadanie 16. (0–1) W kontekście trzech ostatnich akapitów wyjaśnij tytuł artykułu Krzysztofa Szymborskiego. Część II – pisanie własnego tekstu w związku z tekstem literackim zamieszczonym w arkuszu Wybierz temat i napisz wypracowanie liczące co najmniej 250 wyrazów. Temat 1: S charakteryzuj i porównaj postawy wobec życia przedstawione w wierszach Vanitas vanitatum et omnia vanitas Hieronima Morsztyna oraz Przedśpiew Leopolda Staffa. W interpretacji utworów wykorzystaj odpowiednie konteksty. Hieronim Morsztyn1 Vanitas vanitatum et omnia vanitas2 Oj, nie masz ci na świecie nic zdradnym trwałego, Wszelka rzecz bywszy, ginie, śmierć koniec wszytkiego, Więc i czas odmienności tysiąc z sobą rodzi, Z których tysiąc frasunków na człeka przychodzi. Noc i dzień prędko bieży a śmierć następuje, Za tą ostatni termin; niech się kto chce czuje, Świat, szatan, własne ciało bitwę z człekiem wiedzie, A jakoż tu nie upaść? Któż przezpieczen będzie? Mądrość jest nad wszystkimi zgoła mądrościami, Pomnieć na nieuchronną pogonią za nami Śmierci nieubłaganej, która swe wyroki Miece na wszystek naród ludzki bez odwłoki, Bo po śmierci on, co tu przed nim więc padano I niskie mu ukłony z bojaźnią działano, Z rozkwitłej krasy swojej będąc zgołocony, Zostaje w trupią brzydkość strasznie odmieniony. 6 2014 © Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne sp. z o.o. Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego ● Poziom podstawowy A za one pałace wzgórę wywiedzione I pokoje marmurem fladrowym3 sadzone, Z kilku tarcic ma w sobie trunna4 ono ciało, Które na świecie gmachów dość kosztownych miało. Miasto sług, których wielkie stawały gromady, Będzie orszak z rozlicznej gadziny, szkarady. Robak, wąż i jaszczurka pastwią się zgniłego Członki ciała, niestetyż, na cześć świata tego. Nuż za one pieszczone ze złota bławaty, Za drogotkany ubiór, za rozkoszne szaty Sprośna będzie na ciele leżeć gnoju szmata. Ach, ach, świecie nieświetny, taż twoja zapłata! Marność jest tego świata smak nad marnościami Ze wszystkiemi swoimi pompy, rozkoszami. A przecie ludzi młodych na jego tak wiele Krótkie radości każe i bardzie, i śmiele. H. Morsztyn, Światowa rozkosz, Instytut Badań Literackich, Warszawa 1995. 1 Hieronim Morsztyn (ur. 1581, zm. pomiędzy 1623 a 1645) – polski poeta barokowy. Tom wierszy Światowa rozkosz ukazał się w 1606 roku. 2 Vanitas vanitatum et omnia vanitas (Ksiega Koheleta) – marność nad marnościami i wszystko marność. 3 fladrowy – mający dużo słojów. 4 trunna – trumna. Leopold Staff Przedśpiew Czciciel gwiazd i mądrości, miłośnik ogrodów, Wyznawca snów i piękna i uczestnik godów, Na które swych wybrańców sprasza sztuka boska: Znam gorycz i zawody, wiem, co ból i troska, Złuda miłości, zwątpień mrok, tęsknot rozbicia, A jednak śpiewać będę wam pochwałę życia – Bo żyłem długo w górach i mieszkałem w lasach. Pamięcią swe dni chmurne i dni w słońca krasach Przechodzę, jakby jakieś wielkie, dziwne miasta, Z myślą ciężką, jak z dzbanem na głowie niewiasta, A dzban wino ukrywa i łzy w swojej cieśni. Kochałem i wiem teraz, skąd rodzą się pieśni; Widziałem konających w nadziejnej otusze I kobiety przy studniach brzemienne, jak grusze; Szedłem przez pola żniwne i mogilne kopce, Żyłem i z rzeczy ludzkich nic nie jest mi obce. Przeto myśli me, które stoją przy mnie w radzie, Choć smutne, są pogodne jako starcy w sadzie. I uczę miłowania, radości w uśmiechu, W łzach widzieć słodycz smutną, dobroć chorą w grzechu, I pochwalam tajń życia w pieśni i w milczeniu, Pogodny mądrym smutkiem i wprawny w cierpieniu. L. Staff, Wybór poezji, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1963. © Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne sp. z o.o. 2014 7 Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego ● Poziom podstawowy Temat 2: Analizując fragment Innego świata Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, opisz przeżycia i zachowania ludzi w sytuacji granicznej. Zwróć uwagę na relacje międzyludzkie oraz ich uwarunkowania. Gustaw Herling-Grudziński Inny świat Kresem wędrówki ziemskiej w obozie była Trupiarnia, duży barak położony między kuchnią a pomieszczeniem dla ciężarnych kobiet, do którego kierowano więźniów niezdolnych do prac przed ostatecznym skreśleniem z listy żywych. Sam wyrok skazujący na Trupiarnię nie był jednak nieodwołalny i podlegał po pewnym czasie rewizji. Więzień odchodził na podstawie orzeczenia lekarzy do Trupiarni, jeśli przestawał być „rabotiagą”, a stawał się „dochodiagą” – słowo, którego sens najlepiej oddaje „dogorywanie”. Ale – w teorii przynajmniej – istniała zawsze możliwość regeneracji organizmu, jakkolwiek nawet w wypadku młodszych więźniów sam odpoczynek, któremu nie towarzyszyło lepsze odżywianie, nie wystarczał, aby wskrzesić na nowo stygnące życie. Trupiarnia bowiem oznaczała tylko zwolnienie od tortury pracy, nie przynosiła natomiast zwolnienia od męki głodu. Wprost przeciwnie, głód staje się naprawdę groźny i prowadzi na krawędź obłędu dopiero w okresach bezczynności, kiedy jest dość czasu na to, aby go sobie dokładnie uprzytomnić, aby nasycić myślą o nim każdą minutę nieruchomego leżenia na pryczy. Toteż tłum żebraków, oczekujący codziennie wieczorem przed kuchnią na rozdanie resztek zupy z kotłów, składał się przeważnie z mieszkańców Trupiarni. […] Nikt, myśląc o baraku, do którego prędzej czy później prowadziły wszystkie drogi życia w obozie, nie ośmielał się porównywać go ze szpitalem. Stał on trochę na uboczu, samotny, zasypany śniegiem, z połyskującymi jak oczy ślepca oknami i powiewającą na dachu niby chorągiew kapitulacyjna białą płachtą dymu, opuszczony przez nadzieję i omijany przez żywych – rzekłbyś: już nie w obozie, lecz za drutami, na tamtym brzegu wiecznej wolności... A przecież w tej ostatniej podróży nie towarzyszyły mu nawet uczucia litości. „Barachło, śmiecie – mówiło się o Trupiarni w zonie – darmo jedzą chleb. I dla nas, i dla nich byłoby lepiej, gdyby im skrócono cierpienia”. […] Trupiarnia różniła się swoim wyglądem znacznie od pozostałych baraków. Na pierwszy rzut oka robiła wrażenie domu noclegowego dla włóczęgów i żebraków i w pewnym sensie była nim naprawdę. Za dnia część więźniów wychodziła do zony w poszukiwaniu jedzenia lub do lekkich robót pomocniczych, a reszta leżała na pryczach, rozmawiając półgłosem, cerując ubrania, grając w karty, pisząc listy. Najbardziej uderzająca była w Trupiarni cisza. Nikt jej nie wymagał ani tym bardziej regulował, a jednak była przestrzegana tak ściśle, jak gdyby chroniła ją niepisana umowa. Więźniowie rozmawiali ze sobą szeptem i zwracali się do siebie grzecznie – z tą typową wstydliwą uprzejmością, która od razu od progu rzuca się w oczy w szpitalach dla nieuleczalnie chorych. Gdyby nie fakt, że wielu więźniów nie było w stanie powstrzymać swoich potrzeb fizjologicznych, Trupiarnia mogłaby również uchodzić za najczystszy i najschludniejszy barak w zonie. Nie mieliśmy wprawdzie własnego „dniewalnego”, ale codziennie inny więzień szorował podłogę, mył stoły i ławki, przecierał szmatą szyby w oknach, palił w piecu i przynosił wodę. Nad niektórymi pryczami wisiały wycinanki z kolorowego papieru, obrazki wycięte z gazet i fotografie rodzinne w ramkach ze srebrnej blachy z zatkniętym u góry zwiędłym kwiatkiem. Mieszkało nas w Trupiarni około stu pięćdziesięciu; barak był widny, dobrze utrzymany, z odstępami pomiędzy pryczami co dziesiąte legowisko. Nieraz po śniadaniu wybuchały spory o to, do kogo należy sprzątanie, w dzień bowiem czas dłużył nam się przeraźliwie, zdawał się wyciekać powoli z naszych żył wraz z życiem. Dopiero pod wieczór, kiedy do zony wracali z nowinami więźniowie 8 2014 © Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne sp. z o.o. Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego ● Poziom podstawowy ze „słabkomandy”, a w baraku zapalały się światła, Trupiarnia ożywiała się na krótko i wybuchała nieoczekiwanymi rezerwami życia. Już sam widok więźniów, grających przy stołach w warcaby lub zbierających się gromadkami w załomach między pryczami, działał pokrzepiająco. Barak pęczniał od ciepła, otwierając nam rany na nogach, serca i usta. […]. Niekiedy rozlegały się śmiechy, głosy przekraczały granicę szeptu, a z dalszych prycz zrywały się nieśmiało dźwięki organków i wzbiwszy się w powietrze, trzepotały się jak ćmy nocne w jasnym kręgu żarówek. Ale z nastaniem nocy w Trupiarni zapadała znowu martwa cisza, aby pęknąć nagle za ścianą snu jak wezbrany wrzód krzykami i majaczeniami, których ton bardziej był przejmujący, ostry i rozpaczliwy niż w zwykłych barakach. Trupiarnia tonęła w dusznym cieple oddechów, gorączkowym śnie i smrodzie ekskrementów. Pod maską pozorów kryła się jednak inna rzeczywistość, którą można było zobaczyć i rozpoznać jedynie po dłuższym okresie zadomowienia w Trupiarni. Żebraczy i włóczęgowski styl życia wytwarza nawet w więzieniu swoje własne prawa, podobne w karykaturalny sposób do praw rządzących życiem normalnych więźniów. Zazdrość na przykład powściągana była w ogólnych barakach faktem, że nikt nie mógł zjeść więcej, niż zapracował; wzajemną nienawiść przytępiała nieco wspólna praca; rozpacz cichła często pod tłumikiem zmęczenia. Wszystko to odpadało w Trupiarni. Czas, wlokący się nielitościwie wolno czas, i pustka bezcelowego oczekiwania napełniały barak atmosferą, w której wzbierająca stopniowo złość omal nie zrywała wszystkich tam sztucznej uprzejmości. Siedząc na pryczach w przegniłych łachmanach, z zarośniętymi twarzami i zwisającymi luźno kłodami nóg, więźniowie przyglądali się sobie podejrzliwie, śledzili nawzajem każde swoje poruszenie, chcieli wiedzieć o sobie wszystko. Ludzie dogorywający nie mogli nie dostrzegać we wzroku swych towarzyszy pytania ,,kiedy?”. Ludzie wracający do zdrowia chełpili się tym w sposób okrutny. W tym kłębowisku dogasających namiętności ludzkich najstraszniejsze było to, że dawały one o sobie po raz ostatni znać w sposób tak skryty, a jednocześnie jaskrawy. […] I niepostrzeżenie dla samego siebie ulegałem również powoli prawom Trupiarni. Nie zapomnę nigdy dnia, w którym udało mi się na parę godzin wcisnąć do pomocy na kuchnię. Wieczorem, kiedy umyłem już wszystkie kotły i najadłem się do syta na miejscu (pracującym w kuchni nie wolno było wynosić jedzenia do zony), zobaczyłem nagle w wychuchanym w oblodzonej szybie okienku najpierw twarz Dimki, a potem Sadowskiego, i dwie wypychające się nawzajem z otworu pod szybą ręce, w których tkwiły puste kociołki. Jeden z kucharzy spuścił znienacka zastawkę, a żebrzące ręce zadrgały z bólu, ale nie wypuszczając kociołków cofnęły się błyskawicznie na zewnątrz. Patrzyłem przez chwilę na to, co się działo po tamtej stronie szyby ze wstrętem, prawie z odrazą, choć i ja przecież zacząłem od niedawna chodzić wieczorami po resztki zupy do kuchni. Jest błędem przypuszczać, że tylko żebrak, który wydobył się z nędzy, potrafi zrozumieć niedolę swych dawnych towarzyszy. Nic tak nie odpycha i nie wywołuje sprzeciwu, jak podsunięty nagle człowiekowi przed oczy obraz jego własnej doli człowieczej, doprowadzonej do swych krańców. G. Herling-Grudziński, Inny świat, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2011. © Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne sp. z o.o. 2014 9 Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego ● Poziom podstawowy WYPRACOWANIE na temat nr ____ 10 2014 © Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne sp. z o.o. Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego ● Poziom podstawowy © Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne sp. z o.o. 2014 11 Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego ● Poziom podstawowy 12 2014 © Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne sp. z o.o. Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego ● Poziom podstawowy © Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne sp. z o.o. 2014 13 Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego ● Poziom podstawowy BRUDNOPIS (nie podlega ocenie) 14 2014 © Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne sp. z o.o. Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego ● Poziom podstawowy KARTA ODPOWIEDZI Wypełnia uczeń Numer PESEL Kod ucznia Wypełnia nauczyciel Część I Nr zad. Część II Liczba punktów 0 1 Temat 2 I. Treść 1 0 2 3 9 4 5 18 19 20 21 22 23 24 25 6 7 8 0 9 10 11 0 12 13 14 0 15 16 1 2 3 4 5 6 7 8 10 11 12 13 14 15 16 17 II. Kompozycja 1 3 5 III. Styl 1 3 5 IV. Język 1 3 6 9 12 V. Zapis 0 1 2 3 VI. Szczególne walory pracy 0 1 2 3 4 SUMA PUNKTÓW: _________ © Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne sp. z o.o. 2014 15