Matura 2014 z WSiP Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego

Transkrypt

Matura 2014 z WSiP Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego
Wypełnia uczeń
Numer PESEL
Kod ucznia
Matura 2014 z WSiP
Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego
Poziom podstawowy
Informacje dla ucznia
1.Sprawdź, czy zestaw egzaminacyjny zawiera 15 stron. Ewentualny brak stron lub inne
usterki zgłoś nauczycielowi.
2.Na tej stronie i na karcie odpowiedzi wpisz swój numer PESEL i kod.
3. Przeczytaj uważnie wszystkie teksty i zadania.
4.Rozwiązania zadań zapisz długopisem lub piórem. Nie używaj korektora.
5.Rozwiązania zadań zapisz czytelnie i starannie w wyznaczonych miejscach. Pomyłki
przekreśl.
6.Redagując wypowiedzi pisemne, możesz wykorzystać brudnopis. Zapisy w brudnopisie
nie będą oceniane.
7.Na rozwiązanie wszystkich zadań masz 170 minut.
8.Za poprawne rozwiązanie wszystkich zadań możesz uzyskać 70 punktów
(Część I – 20 punktów, Część II – 50 punktów).
Powodzenia!
© Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne sp. z o.o., Warszawa 2014
Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego ● Poziom podstawowy
Część I – rozumienie czytanego tekstu
Po uważnej lekturze tekstu wykonaj umieszczone pod nim zadania. Udzielaj odpowiedzi
wyłącznie na podstawie tekstu i tylko własnymi słowami – chyba że polecenie brzmi inaczej.
Udzielaj tylu odpowiedzi, o ile jesteś proszona / proszony.
Krzysztof Szymborski
Ulotnie o lotnych umysłach
1. Mimo niewątpliwie lepiej rozwiniętej inteligencji w porównaniu z innymi zwierzętami,
Homo sapiens około 100 tys. lat temu był bliski całkowitego wymarcia. Czyżby nasz umysł
był przeszkodą w osiąganiu kolejnych celów na ewolucyjnej drodze?
2. Ewolucyjny przepis na człowieka był, zdawałoby się, bardzo prosty: „Weź dużą małpę,
pozbawioną kłów i pazurów, i nakaż jej, by żyła na sawannie, gdzie niewiele jest drzew
dających schronienie przed hienami, a w trawie kryją się jadowite węże. Czekaj
5–7 mln lat“. Nagrodą za cierpliwość będzie Iliada i Odyseja, Partenon, teoria względności
i demokracja reprezentatywna. Nasz gatunek, postawiony w trudnej sytuacji, aby przetrwać,
sięgnąć musiał bowiem po cudowną broń – twórczą inteligencję. O tym, że kwestia
pochodzenia i przydatności naszej inteligencji jest daleko bardziej tajemnicza, niżby to
wynikało z tego prostego przepisu, świadczą chociażby […] niedawne doniesienia naukowe.
3. Pierwsze dotyczy odkrycia, że około 70. tys. lat temu […] gatunek nasz był bliski biologicznej
zagłady. Do wniosku tego doszli [izraelscy] uczeni po analizie próbek DNA pobranych
wśród członków rozmaitych afrykańskich plemion, przede wszystkim zamieszkujących
pustynię Kalahari Khoisan […].
4. Niezależnie od wspomnianych naukowców, grupa badaczy ze Stanford University
oszacowała, że w krytycznym momencie całkowita liczba ludzi zamieszkujących Afrykę
spadła do alarmująco niskiego poziomu około 2 tys. […].
5. Choć kwestionować można precyzję tych domniemań, fakt, że mogliśmy wyginąć jako
gatunek, zanim jeszcze rozpoczął się triumfalny pochód ludzkiej cywilizacji, skłania
do niepokojącej refleksji. W końcu 70 tys. lat temu byliśmy już nowoczesnymi ludźmi
o inteligencji równej lub zbliżonej do tej, jaką dziś się chełpimy, i wcale nie zapewniło nam
to gwarancji przetrwania. Czyżby inteligencja była tak mało użyteczna? […].
6. Czysty przypadek czy zamierzona kalkulacja, ale zaledwie kilka tygodni po opublikowaniu
doniesienia o tym, że cudem uniknęliśmy wymarcia, w New York Timesie ukazał
się intrygujący artykuł Carla Zimmera, relacjonujący wnioski z kilkuletnich badań
prowadzonych w Szwajcarii przez naszego rodaka Tadeusza Kaweckiego. Tytuł brzmiał
w swobodnym tłumaczeniu: „Wiele zwierząt potrafi się uczyć, ale mądrzejszym nie zawsze
jest lepiej”. Mowa w nim była nie o ludziach czy szympansach, ale o pospolitych muszkach
owocowych Drosophila melanogaster, których tresurą, jak można powiedzieć, zajmuje się
od kilku lat Kawecki […].
7. Z wypowiedzi Kaweckiego dla prasy wywnioskować można jednak, że tak naprawdę
interesują go ludzie, a nie muszki, ale na ludziach nie może prowadzić eksperymentów.
Zasadnicze pytania, jakie postawił sobie Kawecki, to: Dlaczego ludzie są tacy inteligentni?
Jeśli rzeczywiście inteligencja jest taka wspaniała, to czemu większość zwierząt pozostaje
głupia? Nie wdając się w kłopotliwe rozważania na temat definicji inteligencji, wystarczy
wyjaśnić, że jednym z jej przejawów jest zdolność uczenia się i nią właśnie badacz z Lozanny
się zajmuje. [...]
8. Zdolność uczenia się występuje nawet u bardzo prymitywnych organizmów, takich
jak mikroskopijne nicienie. W porównaniu z nimi muszka owocowa to inteligent.
Eksperymenty Kaweckiego polegały na tym, że spośród muszek drogą selekcji wybierał
2
2014
© Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne sp. z o.o.
Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego ● Poziom podstawowy
te, które były nieprzeciętnie zdolne i szczególnie szybko się uczyły. Oferował on po prostu
hodowanym owadom pożywienie o dwu równie atrakcyjnych aromatach – pomarańczowym
i ananasowym – dodając jednak do jednej z galaretek (np. ananasowej) nieco gorzkiej
chininy. Pozwalał im przez trzy godziny degustować obie potrawy, a następnie robił przerwę
i wymieniał szalki z pożywką na nowe. Tym razem obie były smakowite i pozbawione chininy.
Wychodząc z założenia, że inteligentniejsze muchy będą pamiętać, że ananasowa galaretka jest
gorzka, do dalszej hodowli Kawecki wybierał tylko jaja złożone na galaretce pomarańczowej.
9. W następnym pokoleniu chininę dodawał do galaretki o innym smaku – bo nie chciał
wyselekcjonować po prostu much o szczególnych preferencjach smakowych – i proces ten
powtarzał wielokrotnie. Już po 15 pokoleniach Kawecki był „władcą much” o wyjątkowej, jak na
muchy, inteligencji. Podczas, gdy na początku eksperymentu jego muszki potrzebowały wielu
godzin, by nauczyć się, która galaretka przyprawiona jest chininą, teraz jego wychowankowie
uczyli się tego w mniej niż godzinę. Była to jednak dopiero pierwsza część eksperymentu.
W drugiej Kawecki i jego współpracownicy stawiali „inteligentne” muchy w różnych trudnych
sytuacjach, kiedy musiały walczyć o przetrwanie (np. na marnej diecie) z innymi mniej
rozgarniętymi konkurentami. Okazało się, że w tzw. prawdziwym życiu radzą sobie gorzej od
swych głupszych kolegów, toteż w przygotowanym do publikacji artykule badacze z Lozanny
donoszą, że wyselekcjonowane przez nich szybko uczące się muszki żyją przeciętnie o 15 proc.
krócej od typowych mało rozgarniętych much. Te z kolei, które selekcjonowano pod kątem
długowieczności, uczyły się o 40 proc. wolniej od ich inteligentnego szczepu.
10. Dwa opisane wyżej odkrycia rodzą kilka interesujących pytań. Po pierwsze, ludzie różnią
się od muszek owocowych między innymi tym, że w ich przypadku nadmiar nauki nie
powoduje skrócenia życia – przeciwnie, ci z nas, którzy szczególnie intensywnie wykorzystują
swój mózg, żyją, generalnie rzecz biorąc, dłużej. Czym spowodowana jest ta różnica? Czy
mózgi muszek są po prostu tak małe, że uczenie się wymaga w ich przypadku drastycznych
kompromisów, odbijających się negatywnie na innych funkcjach? Czy też ludzki mózg
funkcjonuje w sposób radykalnie odmienny od mózgu owadów?
11. Skoro nasz wielki mózg nie zapobiegł niegdyś groźbie wymarcia naszego gatunku, to do
czego wtedy służył? Dziś łatwo wskazać niezwykłe osiągnięcia intelektualne ludzkości, która
stworzyła wyrafinowane kultury, zaawansowaną naukę i technologię pozwalającą nam latać
w kosmos. Sukcesy te to jednak kwestia ostatnich kilku tysiącleci, a gatunek Homo sapiens
liczy sobie około 200 tys. lat. Do czego przydatny byłby na przykład naukowy geniusz
Einsteina, gdyby przyszło mu żyć w epoce kamienia łupanego? Przypuszczalnie byłby
nieudacznikiem, któremu trudno byłoby nawet zdobyć samicę.
12. Z ewolucyjnego punktu widzenia stoimy więc przed zagadką – w jaki sposób udało nam się
rozwinąć organ, który swą pełną przydatność wykazał dopiero po setkach tysięcy lat? Jest
to w dodatku organ bardzo kosztowny – w stanie spoczynku nasz mózg zużywa 20 proc.
energii potrzebnej do podtrzymywania funkcjonowania całego organizmu, podczas gdy
inne zwierzęta potrzebują na to zaledwie około 3 proc. Wielki mózg wymaga kosztownej
solidnej czaszki, która bardzo utrudnia proces rodzenia i przedłuża okres dzieciństwa.
Dlaczego natura zdecydowała się na ten ogromny wydatek z tak mizernym zwrotem
nakładów? Rozmaici uczeni mają na ten temat swoje teorie. Jak dotąd jednak daleko im do
zgody: trudno jest nam zrozumieć własną inteligencję.
K. Szymborski, Ulotnie o lotnych umysłach, „Polityka” nr 27 (2661) z 5 lipca 2008.
Zadanie 1. (0–1)
Zastąp wyrażenie lotny umysł sformułowaniem o znaczeniu synonimicznym.
© Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne sp. z o.o.
2014
3
Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego ● Poziom podstawowy
Zadanie 2. (0–1)
W kontekście akapitu 2. wyjaśnij sens wyrażenia przepis na człowieka.
Zadanie 3. (0–2)
Która funkcja języka dominuje we fragmencie tekstu mającym formę przepisu? Uzasadnij
odpowiedź.
A.Informatywna.
B.Impresywna.
C.Ekspresywna.
D.Poetycka.
Uzasadnienie ________________________________________________________________
Zadanie 4. (0–1)
W kontekście akapitu 2. wyjaśnij, co łączy Iliadę i Odyseję, Partenon, teorię względności
i demokrację reprezentatywną.
Zadanie 5. (0–2)
W podanym zdaniu podkreśl jeden z wyróżnionych wyrazów, tak aby utworzyć informację
zgodną z tekstem, a następnie uzasadnij odpowiedź odpowiednim cytatem.
Umieszczoną w akapicie 2. tezę: „Nasz gatunek, postawiony w trudnej sytuacji, aby przetrwać,
sięgnąć musiał bowiem po cudowną broń – twórczą inteligencję” autor uważa za prawdziwą /
wątpliwą.
Uzasadnienie ________________________________________________________________
Zadanie 6. (0–1)
W jakim sensie ludzie żyjący 70 tys. lat temu byli nowocześni? Odpowiedz na podstawie
akapitu 5.
Zadanie 7. (0–1)
W jakim celu autor powołuje się na wyniki badań uczonych izraelskich oraz naukowców ze
Stanford University?
4
2014
© Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne sp. z o.o.
Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego ● Poziom podstawowy
Zadanie 8. (0–1)
Jaką funkcję w zakończeniu akapitu 6. pełni sformułowanie: jak można powiedzieć?
Zadanie 9. (0–1)
Wyjaśnij, czego dowiódł eksperyment Tadeusza Kaweckiego.
Zadanie 10. (0–1)
Zawarte w akapicie 9. wyrażenie marna dieta ma charakter
A.naukowy.
B.retoryczny.
C.poetycki.
D.kolokwialny.
Zadanie 11. (0–2)
Wskaż funkcję, którą pełnią w tekście zacytowane zdania. Wpisz do tabeli H – jeśli zdanie jest
hipotezą, W – jeśli jest wnioskiem, A – jeśli jest argumentem.
Akapit
Zdanie
A
1
„Czyżby nasz umysł był przeszkodą w osiąganiu kolejnych celów
na ewolucyjnej drodze?”
B
5
„W końcu 70 tys. lat temu byliśmy już nowoczesnymi ludźmi
o inteligencji równej lub zbliżonej do tej, jaką dziś się chełpimy,
i wcale nie zapewniło nam to gwarancji przetrwania”.
C
11
"Sukcesy te to jednak kwestia ostatnich kilku tysiącleci, a gatunek
Homo sapiens liczy sobie około 200 tys. lat".
D
12
„Rozmaici uczeni mają na ten temat swoje teorie. Jak dotąd
jednak daleko im do zgody: trudno jest nam zrozumieć własną
inteligencję”.
Funkcja
Zadanie 12. (0–1)
W akapicie 11. autor pisze: „ludzie różnią się od muszek owocowych między innymi tym, że
w ich przypadku nadmiar nauki nie powoduje skrócenia życia”. Podaj przyczynę tej różnicy.
Zadanie 13. (0–1)
Z akapitu 10. wypisz wyrażenie służące logicznemu porządkowaniu wypowiedzi.
© Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne sp. z o.o.
2014
5
Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego ● Poziom podstawowy
Zadanie 14. (0–2)
Podaj dwa argumenty uzasadniające pogląd, że ludzki mózg to organ bardzo kosztowny
(akapit 12.).
Zadanie 15. (0–1)
Jaką funkcję w tekście pełni częste posługiwanie się przez autora pierwszą osobą liczby mnogiej?
Zadanie 16. (0–1)
W kontekście trzech ostatnich akapitów wyjaśnij tytuł artykułu Krzysztofa Szymborskiego.
Część II – pisanie własnego tekstu w związku z tekstem literackim zamieszczonym
w arkuszu
Wybierz temat i napisz wypracowanie liczące co najmniej 250 wyrazów.
Temat 1: S
charakteryzuj i porównaj postawy wobec życia przedstawione w wierszach Vanitas
vanitatum et omnia vanitas Hieronima Morsztyna oraz Przedśpiew Leopolda Staffa.
W interpretacji utworów wykorzystaj odpowiednie konteksty.
Hieronim Morsztyn1
Vanitas vanitatum et omnia vanitas2
Oj, nie masz ci na świecie nic zdradnym trwałego,
Wszelka rzecz bywszy, ginie, śmierć koniec wszytkiego,
Więc i czas odmienności tysiąc z sobą rodzi,
Z których tysiąc frasunków na człeka przychodzi.
Noc i dzień prędko bieży a śmierć następuje,
Za tą ostatni termin; niech się kto chce czuje,
Świat, szatan, własne ciało bitwę z człekiem wiedzie,
A jakoż tu nie upaść? Któż przezpieczen będzie?
Mądrość jest nad wszystkimi zgoła mądrościami,
Pomnieć na nieuchronną pogonią za nami
Śmierci nieubłaganej, która swe wyroki
Miece na wszystek naród ludzki bez odwłoki,
Bo po śmierci on, co tu przed nim więc padano
I niskie mu ukłony z bojaźnią działano,
Z rozkwitłej krasy swojej będąc zgołocony,
Zostaje w trupią brzydkość strasznie odmieniony.
6
2014
© Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne sp. z o.o.
Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego ● Poziom podstawowy
A za one pałace wzgórę wywiedzione
I pokoje marmurem fladrowym3 sadzone,
Z kilku tarcic ma w sobie trunna4 ono ciało,
Które na świecie gmachów dość kosztownych miało.
Miasto sług, których wielkie stawały gromady,
Będzie orszak z rozlicznej gadziny, szkarady.
Robak, wąż i jaszczurka pastwią się zgniłego
Członki ciała, niestetyż, na cześć świata tego.
Nuż za one pieszczone ze złota bławaty,
Za drogotkany ubiór, za rozkoszne szaty
Sprośna będzie na ciele leżeć gnoju szmata.
Ach, ach, świecie nieświetny, taż twoja zapłata!
Marność jest tego świata smak nad marnościami
Ze wszystkiemi swoimi pompy, rozkoszami.
A przecie ludzi młodych na jego tak wiele
Krótkie radości każe i bardzie, i śmiele.
H. Morsztyn, Światowa rozkosz, Instytut Badań Literackich, Warszawa 1995.
1 Hieronim Morsztyn (ur. 1581, zm. pomiędzy 1623 a 1645) – polski poeta barokowy. Tom wierszy Światowa
rozkosz ukazał się w 1606 roku.
2 Vanitas vanitatum et omnia vanitas (Ksiega Koheleta) ­– marność nad marnościami i wszystko marność.
3 fladrowy – mający dużo słojów.
4 trunna – trumna.
Leopold Staff
Przedśpiew
Czciciel gwiazd i mądrości, miłośnik ogrodów,
Wyznawca snów i piękna i uczestnik godów,
Na które swych wybrańców sprasza sztuka boska:
Znam gorycz i zawody, wiem, co ból i troska,
Złuda miłości, zwątpień mrok, tęsknot rozbicia,
A jednak śpiewać będę wam pochwałę życia –
Bo żyłem długo w górach i mieszkałem w lasach.
Pamięcią swe dni chmurne i dni w słońca krasach
Przechodzę, jakby jakieś wielkie, dziwne miasta,
Z myślą ciężką, jak z dzbanem na głowie niewiasta,
A dzban wino ukrywa i łzy w swojej cieśni.
Kochałem i wiem teraz, skąd rodzą się pieśni;
Widziałem konających w nadziejnej otusze
I kobiety przy studniach brzemienne, jak grusze;
Szedłem przez pola żniwne i mogilne kopce,
Żyłem i z rzeczy ludzkich nic nie jest mi obce.
Przeto myśli me, które stoją przy mnie w radzie,
Choć smutne, są pogodne jako starcy w sadzie.
I uczę miłowania, radości w uśmiechu,
W łzach widzieć słodycz smutną, dobroć chorą w grzechu,
I pochwalam tajń życia w pieśni i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem i wprawny w cierpieniu.
L. Staff, Wybór poezji, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1963.
© Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne sp. z o.o.
2014
7
Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego ● Poziom podstawowy
Temat 2: Analizując fragment Innego świata Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, opisz
przeżycia i zachowania ludzi w sytuacji granicznej. Zwróć uwagę na relacje
międzyludzkie oraz ich uwarunkowania.
Gustaw Herling-Grudziński
Inny świat
Kresem wędrówki ziemskiej w obozie była Trupiarnia, duży barak położony między kuchnią
a pomieszczeniem dla ciężarnych kobiet, do którego kierowano więźniów niezdolnych do prac
przed ostatecznym skreśleniem z listy żywych.
Sam wyrok skazujący na Trupiarnię nie był jednak nieodwołalny i podlegał po pewnym
czasie rewizji. Więzień odchodził na podstawie orzeczenia lekarzy do Trupiarni, jeśli przestawał
być „rabotiagą”, a stawał się „dochodiagą” – słowo, którego sens najlepiej oddaje „dogorywanie”.
Ale – w teorii przynajmniej – istniała zawsze możliwość regeneracji organizmu, jakkolwiek
nawet w wypadku młodszych więźniów sam odpoczynek, któremu nie towarzyszyło lepsze
odżywianie, nie wystarczał, aby wskrzesić na nowo stygnące życie. Trupiarnia bowiem oznaczała
tylko zwolnienie od tortury pracy, nie przynosiła natomiast zwolnienia od męki głodu. Wprost
przeciwnie, głód staje się naprawdę groźny i prowadzi na krawędź obłędu dopiero w okresach
bezczynności, kiedy jest dość czasu na to, aby go sobie dokładnie uprzytomnić, aby nasycić
myślą o nim każdą minutę nieruchomego leżenia na pryczy. Toteż tłum żebraków, oczekujący
codziennie wieczorem przed kuchnią na rozdanie resztek zupy z kotłów, składał się przeważnie
z mieszkańców Trupiarni. […]
Nikt, myśląc o baraku, do którego prędzej czy później prowadziły wszystkie drogi życia
w obozie, nie ośmielał się porównywać go ze szpitalem. Stał on trochę na uboczu, samotny,
zasypany śniegiem, z połyskującymi jak oczy ślepca oknami i powiewającą na dachu niby
chorągiew kapitulacyjna białą płachtą dymu, opuszczony przez nadzieję i omijany przez żywych
– rzekłbyś: już nie w obozie, lecz za drutami, na tamtym brzegu wiecznej wolności... A przecież
w tej ostatniej podróży nie towarzyszyły mu nawet uczucia litości. „Barachło, śmiecie – mówiło
się o Trupiarni w zonie – darmo jedzą chleb. I dla nas, i dla nich byłoby lepiej, gdyby im skrócono
cierpienia”. […]
Trupiarnia różniła się swoim wyglądem znacznie od pozostałych baraków. Na pierwszy
rzut oka robiła wrażenie domu noclegowego dla włóczęgów i żebraków i w pewnym sensie
była nim naprawdę. Za dnia część więźniów wychodziła do zony w poszukiwaniu jedzenia
lub do lekkich robót pomocniczych, a reszta leżała na pryczach, rozmawiając półgłosem,
cerując ubrania, grając w karty, pisząc listy. Najbardziej uderzająca była w Trupiarni cisza.
Nikt jej nie wymagał ani tym bardziej regulował, a jednak była przestrzegana tak ściśle, jak
gdyby chroniła ją niepisana umowa. Więźniowie rozmawiali ze sobą szeptem i zwracali się
do siebie grzecznie – z tą typową wstydliwą uprzejmością, która od razu od progu rzuca się
w oczy w szpitalach dla nieuleczalnie chorych. Gdyby nie fakt, że wielu więźniów nie
było w stanie powstrzymać swoich potrzeb fizjologicznych, Trupiarnia mogłaby również
uchodzić za najczystszy i najschludniejszy barak w zonie. Nie mieliśmy wprawdzie własnego
„dniewalnego”, ale codziennie inny więzień szorował podłogę, mył stoły i ławki, przecierał
szmatą szyby w oknach, palił w piecu i przynosił wodę. Nad niektórymi pryczami wisiały
wycinanki z kolorowego papieru, obrazki wycięte z gazet i fotografie rodzinne w ramkach ze
srebrnej blachy z zatkniętym u góry zwiędłym kwiatkiem. Mieszkało nas w Trupiarni około
stu pięćdziesięciu; barak był widny, dobrze utrzymany, z odstępami pomiędzy pryczami co
dziesiąte legowisko. Nieraz po śniadaniu wybuchały spory o to, do kogo należy sprzątanie,
w dzień bowiem czas dłużył nam się przeraźliwie, zdawał się wyciekać powoli z naszych
żył wraz z życiem. Dopiero pod wieczór, kiedy do zony wracali z nowinami więźniowie
8
2014
© Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne sp. z o.o.
Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego ● Poziom podstawowy
ze „słabkomandy”, a w baraku zapalały się światła, Trupiarnia ożywiała się na krótko
i wybuchała nieoczekiwanymi rezerwami życia. Już sam widok więźniów, grających przy stołach
w warcaby lub zbierających się gromadkami w załomach między pryczami, działał pokrzepiająco.
Barak pęczniał od ciepła, otwierając nam rany na nogach, serca i usta. […]. Niekiedy rozlegały
się śmiechy, głosy przekraczały granicę szeptu, a z dalszych prycz zrywały się nieśmiało dźwięki
organków i wzbiwszy się w powietrze, trzepotały się jak ćmy nocne w jasnym kręgu żarówek.
Ale z nastaniem nocy w Trupiarni zapadała znowu martwa cisza, aby pęknąć nagle za ścianą
snu jak wezbrany wrzód krzykami i majaczeniami, których ton bardziej był przejmujący,
ostry i rozpaczliwy niż w zwykłych barakach. Trupiarnia tonęła w dusznym cieple oddechów,
gorączkowym śnie i smrodzie ekskrementów.
Pod maską pozorów kryła się jednak inna rzeczywistość, którą można było zobaczyć
i rozpoznać jedynie po dłuższym okresie zadomowienia w Trupiarni. Żebraczy i włóczęgowski
styl życia wytwarza nawet w więzieniu swoje własne prawa, podobne w karykaturalny sposób
do praw rządzących życiem normalnych więźniów. Zazdrość na przykład powściągana była
w ogólnych barakach faktem, że nikt nie mógł zjeść więcej, niż zapracował; wzajemną nienawiść
przytępiała nieco wspólna praca; rozpacz cichła często pod tłumikiem zmęczenia.
Wszystko to odpadało w Trupiarni. Czas, wlokący się nielitościwie wolno czas, i pustka
bezcelowego oczekiwania napełniały barak atmosferą, w której wzbierająca stopniowo złość
omal nie zrywała wszystkich tam sztucznej uprzejmości. Siedząc na pryczach w przegniłych
łachmanach, z zarośniętymi twarzami i zwisającymi luźno kłodami nóg, więźniowie
przyglądali się sobie podejrzliwie, śledzili nawzajem każde swoje poruszenie, chcieli
wiedzieć o sobie wszystko. Ludzie dogorywający nie mogli nie dostrzegać we wzroku
swych towarzyszy pytania ,,kiedy?”. Ludzie wracający do zdrowia chełpili się tym w sposób
okrutny. W tym kłębowisku dogasających namiętności ludzkich najstraszniejsze było to,
że dawały one o sobie po raz ostatni znać w sposób tak skryty, a jednocześnie jaskrawy. […]
I niepostrzeżenie dla samego siebie ulegałem również powoli prawom Trupiarni. Nie zapomnę
nigdy dnia, w którym udało mi się na parę godzin wcisnąć do pomocy na kuchnię. Wieczorem,
kiedy umyłem już wszystkie kotły i najadłem się do syta na miejscu (pracującym w kuchni nie
wolno było wynosić jedzenia do zony), zobaczyłem nagle w wychuchanym w oblodzonej szybie
okienku najpierw twarz Dimki, a potem Sadowskiego, i dwie wypychające się nawzajem z otworu
pod szybą ręce, w których tkwiły puste kociołki. Jeden z kucharzy spuścił znienacka zastawkę,
a żebrzące ręce zadrgały z bólu, ale nie wypuszczając kociołków cofnęły się błyskawicznie na
zewnątrz. Patrzyłem przez chwilę na to, co się działo po tamtej stronie szyby ze wstrętem, prawie
z odrazą, choć i ja przecież zacząłem od niedawna chodzić wieczorami po resztki zupy do kuchni.
Jest błędem przypuszczać, że tylko żebrak, który wydobył się z nędzy, potrafi zrozumieć niedolę
swych dawnych towarzyszy. Nic tak nie odpycha i nie wywołuje sprzeciwu, jak podsunięty nagle
człowiekowi przed oczy obraz jego własnej doli człowieczej, doprowadzonej do swych krańców.
G. Herling-Grudziński, Inny świat, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2011.
© Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne sp. z o.o.
2014
9
Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego ● Poziom podstawowy
WYPRACOWANIE
na temat nr ____
10
2014
© Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne sp. z o.o.
Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego ● Poziom podstawowy
© Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne sp. z o.o.
2014
11
Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego ● Poziom podstawowy
12
2014
© Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne sp. z o.o.
Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego ● Poziom podstawowy
© Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne sp. z o.o.
2014
13
Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego ● Poziom podstawowy
BRUDNOPIS
(nie podlega ocenie)
14
2014
© Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne sp. z o.o.
Arkusz egzaminacyjny z języka polskiego ● Poziom podstawowy
KARTA ODPOWIEDZI
Wypełnia uczeń
Numer PESEL
Kod ucznia
Wypełnia nauczyciel
Część I
Nr
zad.
Część II
Liczba
punktów
0
1
Temat
2
I. Treść
1
 
0
2
 
        
3
  
9
4
 
        
5
  
18 19 20 21 22 23 24 25
6
 
       
7
 
8
 
0
9
 
   
10
 
11
  
0
12
 
   
13
 
14
  
0
15
 
     
16
 
1
2
3
4
5
6
7
8
10 11 12 13 14 15 16 17
II. Kompozycja
1
3
5
III. Styl
1
3
5
IV. Język
1
3
6
9
12
V. Zapis
0
1
2
3
   
VI. Szczególne walory pracy
0
1
2
3
4
    
SUMA PUNKTÓW: _________
© Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne sp. z o.o.
2014
15