Czy grozi nam upadek języka polskiego?
Transkrypt
Czy grozi nam upadek języka polskiego?
Bożena Rozwadowska Uniwersytet Wrocławski Czy grozi nam upadek języka polskiego? 1. Wstęp Fenomen języka ludzkiego można traktować jako ósmy cud świata. Każdy z nas dość łatwo nabywa w dzieciństwie tę zdolność porozumiewania się i wszyscy potrafimy mówić. Mówienia uczymy się tak samo łatwo jak chodzenia. Jednakże jak mówimy, jak mówią inni, jak mówi społeczeństwo, jest często przedmiotem oceny wielu autorytetów, a kształt języka, jakim się posługujemy, budzi różne reakcje. W ostatnich latach obserwujemy dość powszechne zaniepokojenie stanem współczesnej polszczyzny. Wiele osób narzeka, że młodzież nie potrafi mówić po polsku, że jej język jest ubogi, niedbały, pełen obcojęzycznych elementów, że młodzi ludzie nie przestrzegają reguł gramatycznych, że nie potrafią się dobrze wysłowić itd. Także bardzo krytyczne uwagi padają na temat języka telewizji i prasy. Marian Bugajski1 w książce Język w komunikowaniu wręcz wymaga od językoznawców aktywnych postaw wobec języka własnego narodu. Twierdzi, że nie może to być postawa obojętna, ograniczająca się do suchego, obiektywnego opisu faktów. Oczekuje przede wszystkim ich społeczno-kulturowej interpretacji. Czy ma rację? Czy rzeczywiście taka powinna być rola językoznawców? Czy grozi nam upadek języka, jeżeli będziemy bierni wobec zmian, jakie obserwujemy? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć z punktu widzenia współczesnego językoznawcy, który wraz z innymi badaczami uważa językoznawstwo za dyscyplinę naukową podobną do innych nauk empirycznych i teoretycznych. 1 M. Bugajski, Język w komunikowaniu, Warszawa 2006. Dziennikarstwo i Media, 2012 © for this edition by CNS DiM.indd 205 2013-02-05 12:33:06 206 Bożena Rozwadowska 2. Przejawy niepokoju o stan polszczyzny Wyrazem rosnącego niepokoju o stan współczesnej polszczyzny jest między innymi ustawa o języku polskim oraz powołanie do życia instytucji zwanej Radą Języka Polskiego przy Prezydium PAN. Ustawa o języku polskim2 została wprowadzona uchwałą parlamentu i uzasadniona jest troską o nasz język ojczysty. W ustawie tej czytamy między innymi, że zachowanie polskiej kultury i jej rozwój jest możliwy tylko poprzez ochronę języka polskiego. Już samo stwierdzenie, że język polski wymaga ochrony, implikuje, że uznano go za zagrożony. W czym tkwi zagrożenie? Na czym ma polegać ochrona? Jak czytamy w owej ustawie, ochrona ma polegać między innymi na „dbaniu o poprawne używanie języka i doskonaleniu sprawności językowej jego użytkowników oraz na stwarzaniu warunków do właściwego rozwoju języka jako narzędzia międzyludzkiej komunikacji”. Do ochrony języka polskiego ustawa zobowiązuje wszystkie organy władzy publicznej oraz instytucje i organizacje uczestniczące w życiu publicznym. Rada Języka Polskiego, powołana również na podstawie owej ustawy, ma stać na straży ochrony polszczyzny. W sprawozdaniu Rady o stanie ochrony języka za lata 2003–2004 oraz w stenogramie posiedzenia Senatu z 11 kwietnia 2008 roku można znaleźć między innymi następujące uwagi: Uczniowie gimnazjum i szkół ponadgimnazjalnych uznają lekcje języków obcych, informatykę i zajęcia komputerowe za bardziej przydatne w praktyce i życiu niż lekcje języka ojczystego. Obniża się również poziom poprawności językowej — wykroczenia przeciw normie są w przekonaniu młodzieży mało istotne. Wynika to z uwarunkowań cywilizacyjnych. Ekspansywny rozwój mediów i technologii informatycznych ukształtował nową rzeczywistość kulturową i komunikacyjną, której przejawem są inne formy i sposoby porozumiewania się. Poziom kultury języka w szkole stale się obniża. [W mediach obserwuje się] wszechobecność elementów stylu potocznego i zapożyczeń angielskich, dalsze istnienie składników żargonu urzędowo-kancelaryjnego, ekspansję wulgaryzmów. Te zmiany powodują upowszechnianie się normy potocznej w języku programów telewizyjnych, co wpływa na obniżenie ich poziomu językowego. Współczesna polska reklama coraz częściej jest przesycona elementami angielskimi. Próby wyeliminowania uchybień językowych z tekstów reklam nie są łatwe. Autorzy bronią uparcie swoich oryginalnych pomysłów, nie biorąc pod uwagę tego, że wiele osób (nie tylko językoznawcy) dostrzega napuszone konstrukcje stylistyczne i błędy językowe. Drażnią one odbiorców bardziej niż w sytuacji, gdy podobne uchybienia pojawiają się w wypowiedziach dziennikarzy. 2 Ustawa o języku polskim z dnia 7 października 1999 r. Dz.U. z dnia 8 listopada 1999 r., Nr 90, poz. 999. Dziennikarstwo i Media, 2012 © for this edition by CNS DiM.indd 206 2013-02-05 12:33:06 Czy grozi nam upadek języka polskiego? 207 Na posiedzeniu Senatu, komentując podręczniki szkolne, prof. Markowski, przewodniczący Komisji, cytuje takie nieprawidłowości, jak brak odmiany nazwiska Kolbe, tzn. ojca Kolbe zamiast ojca Kolbego czy też sformułowania jak lasy są w stanie spełniać rolę czyściciela powietrza zamiast lasy mogą być środowiskiem oczyszczającym powietrze. W kolejnej swej wypowiedzi, dotyczącej powstania nowego typu polszczyzny rozwijanego w internecie, prof. Markowski stwierdza, że „z chwilą pojawienia się blogów, czatów, wywiadów internetowych, zrodził się trzeci typ polszczyzny, który się nazywa polszczyzną zapisaną (oprócz mówionej i pisanej)”. Mówi dalej, że „jesteśmy świadkami czegoś zupełnie niebywałego, a mianowicie coraz większa liczba, chyba już ponad 50%, Polaków pisze. Dotąd szacowało się, że pisali tylko ci, co musieli, i to było z 10% Polaków, inni tylko mówili, a nie pisali”. Prof. Markowski krytykuje też zjawisko, które nazywa snobizmem i które utożsamia z bezmyślnym uleganiem modzie na anglicyzmy. Członkom Rady nie podobają się też nazwy firm. Obok nazw ładnych, takich jak Ciżemka, Same Pyszności, Kopciuszek, Kleopatra, Zagłoba czy U Boryny, pojawiają się takie, jak Awiteks, Zoni, Eka, Toret, U-M, XY, Złomex, Betonex, Bodex, Dywanex, Uni-Ma-Jer, Unigraf, Lekoland, Runo-Land, Wola Park, Farbol, Ochota Company, FanMedia, BeMiś, GranMar, Pierrogeria, Jazz But. Czytamy w materiałach Rady, że np. Farbol kojarzy się z rzeczownikami o zabarwieniu negatywnym typu głupol, robol. Niektórym nie podoba się Kosmeteria, choć prof. Jadwiga Puzynina nie ma nic przeciwko takiej nazwie nowej perfumerii. Wobec przytoczonych faktów wydawać by się mogło, że z naszą polszczyzną nie jest najlepiej i że w wielu środowiskach biją na alarm, że należy ją chronić, bo ulegnie zagładzie. 3. Odwieczne narzekania na języki współczesne Warto zauważyć, że podobne niepokoje pojawiają się i w innych krajach, np. w Anglii. Cytowany przez Jean Aitchison3 fragment przytoczony jest jako typowy przykład utyskiwań na współczesną angielszczyznę: […] To, co trudno mi obecnie strawić, to język pidgin serwowany coraz częściej zarówno w telewizji i w radiu, jak i w prasie; gwałtowne rozprzestrzenianie się w mediach zjawiska, którego nie mogę nazwać inaczej niż angloidem, zapowiada anarchię, która w ostateczności udaremni cel komunikacji, mianowicie: zrozumieć i być zrozumianym [przeł. — B.R.]. Tego typu opinie to żadna nowość. Jean Aitchison przypomina, że już w XIX wieku dziennikarze byli uważani za językowych wichrzycieli. Pojawiały się już wtedy 3 J. Aitchison, Myth 3: The media are ruining English, [w:] L. Bauer, P. Trudgill (red.), Language Myths, London 1998, s. 15–16. Dziennikarstwo i Media, 2012 © for this edition by CNS DiM.indd 207 2013-02-05 12:33:06 208 Bożena Rozwadowska takie oto komentarze: „Wśród pisarzy tymi, co czynią najwięcej szkód, są osoby, które piszą dla gazet”. To oni jakoby według tej opinii mieli być odpowiedzialni za najbardziej popularne błędy językowe. Ktoś inny lamentował w 1889 roku, że jedną z głównych przyczyn korupcji czy też zepsucia angielszczyzny jest ogromny zasięg i wpływ prasy, która zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w koloniach, a także brukowce na Wyspach Brytyjskich są w rękach pisarzy niemających poszanowania dla przyzwoitości i powściągliwości języka. W 1908 roku angielski pisarz Thomas Lounsbury komentował: Wydaje się, że w każdym okresie przeszłości tak jak i obecnie pojawia się niepokój wśród wielu szacownych osobistości, że angielski jest na skraju upadku i że istnieje potrzeba podjęcia ogromnych wysiłków, by uchronić go przed zagładą4. Wszelkie narzekania na temat „zepsucia” języka (jakiegokolwiek i to na całym świecie) wynikają z preskryptywnego (normatywnego) podejścia do języka, a nie postrzegania języka jako części natury, którą należy systematycznie odkrywać i opisywać. Zdobyczą językoznawstwa dwudziestowiecznego jest jego „unaukowienie”, czyli przyjęcie perspektywy badawczej, zgodnie z którą język zasługuje na traktowanie go jako zjawiska rzeczywistości, które należy poznać, opisać i wyjaśnić, a nie coś, co możemy kształtować wedle naszych upodobań. Lamenty na temat alarmujących zachowań językowych rodzimych użytkowników języków miały miejsce nie tylko teraz i nie tylko w Polsce. Biorą się one z tego, że wiele autorytetów językoznawczych na całym świecie nie może pogodzić się z jedną z najważniejszych uniwersalnych właściwości języka, mianowicie, że podlega on nieustającej i nieuchronnej zmianie, której nikt nie jest w stanie wstrzymać. W każdym momencie historii, w każdej dekadzie obrońcy języka pojawiają się na całym świecie jak strażnicy u wrót starych zamków i zachowują się tak, jakby to oni mieli obowiązek i prawo zapobiec jakoby rozpadowi języka. Tak było i jest w wypadku języka angielskiego. Tak jest w przypadku języka polskiego. Zmieniają się tylko ofiary tych narzekań. Winą za upadek języka obarczani są rodzice, nauczyciele, prasa, ostatnio media. Nic to nowego, skoro już w XIX wieku narzekano, że zarówno gazety w USA i koloniach brytyjskich, jak i brukowce w Wielkiej Brytanii były w rękach pisarzy, którzy nie mieli respektu dla poprawności języka. Jak wszyscy wiemy, mimo tych lamentów, język angielski nie upadł i ma się całkiem nieźle. Pretenduje do pozycji lingua franca naszych czasów. 4. Czy media rujnują język? Eskalacja narzekań pod adresem mediów nastąpiła w XX wieku wraz z narodzinami radia i telewizji. Teraz do listy winowajców dochodzi jeszcze Internet. Narzekania 4 Ibidem, s. 15. Dziennikarstwo i Media, 2012 © for this edition by CNS DiM.indd 208 2013-02-05 12:33:06 Czy grozi nam upadek języka polskiego? 209 dotyczą gramatyki, wymowy, słownictwa. Wyszydzane czy też krytykowane zachowania językowe są często uważane za przejaw nowoczesnej dekadencji. Ale, jak zauważył David Crystal, wiele z tych niby-błędów czy niedbałości można było zaobserwować w angielszczyźnie już dużo wcześniej. Tak też jest w przypadku każdego języka. Niedbały, czy też niby-niepoprawny język to nie mowa tworzona przez media. Jean Aitchison rozwiewa dwa mity dotyczące mediów. Pierwszy to „mit brudu za paznokciami”, drugi to „mit śmietnika”. Pierwszy z nich zarzuca dziennikarzom, że nie dbają o szczegóły językowe, czyli „zapominają wyczyścić brud za paznokciami”. Jest to wszakże tylko mit wynikający z braku zrozumienia zjawiska rozwoju języka i zmiany językowej. Aitchison twierdzi, że ten brak zrozumienia istoty ewolucji języka nie powinien nas dziwić, skoro to, na czym polega jego rozwój i zmiana językowa, zaczęto dogłębnie rozumieć dopiero w ostatnim trzydziestoleciu. Aitchison przypomina, że do początku lat 60. zmiana językowa postrzegana była jako wolny i tajemniczy proces, coś, co trudno zauważyć bez względu na to, jak długo się temu przyglądamy. W latach 50. popularna była opinia, że zmiana pojawia się, gdy użytkownicy języka nie trafiają do celu i odchodzą od pierwotnej normy. Zakładano, że jedno słowo zastępowane jest innym na przestrzeni czasu, tak jak kijanka powoli zamienia się w żabę. Ten pogląd jest już teraz nieaktualny, wręcz uważany za staroświecki. W zamian pojawił się wraz z pracami Williama Labova model „kukułczego gniazda”, zgodnie z którym współzawodnictwo, a nie metamorfoza, leży u źródeł zmian językowych. Nowa forma pojawia się w pewnym środowisku i konkuruje z istniejącą, po czym nowa forma ma dużą szansę rozprzestrzenienia się i wyparcia starych form, tak jak młoda kukułka wygania poprzedniego mieszkańca z gniazda. Tak więc stare i nowe formy współistnieją i konkurują ze sobą. Na ogół początki są powolne, a potem następuje nagłe zwycięstwo. Media natomiast nie inicjują zmian, tylko odzwierciedlają aktualny uzus. Jean Aitchison ilustruje proces typowej zmiany na kilku przykładach, między innymi przytacza dobrze i nam znany przedrostek mini-. Przedrostek ten pojawił się już w 1845 roku w gazecie „Scotsman” w kontekście ogłoszenia o sprzedaży koni, uprzęży i powozów. Wśród nich był minibus. Po długim czasie w 1930 roku pojawiła się minicamera, a w 1940 minipiano. Nagły zwrot nastąpił w latach 60., kiedy to powszechne stały się takie słowa, jak minicab, minivan, i oczywiście angielskie odpowiedniki takich wyrazów, jak minispódniczka, minisukienka, a potem minibary, minikomputery, a nawet miniumysł. Media dożywiały eksplozję mini, zarówno czasopisma traktujące o modzie, jak i telewizja i inne gazety. Powstawały miniseriale, a przedrostek mini- pojawił się na przykład w pierwszych 3 miesiącach 1993 roku w „The Times” i „Sunday Times” w 125 historyjkach. Jak wiemy, w polszczyźnie obserwujemy podobny proces i chyba nikogo to już nie razi. To, że w mediach nowinki pojawiają się szybko, nie oznacza, że dziennikarze brudzą lub psują język. Oni tylko jako dobrzy i czujni obserwatorzy rejestrują stosunkowo wcześnie nowe formy i rozprzestrzeniają je wśród szerszej publiczności. Ani ich nie tworzą, ani też nie psują Dziennikarstwo i Media, 2012 © for this edition by CNS DiM.indd 209 2013-02-05 12:33:06 210 Bożena Rozwadowska języka. Radio i telewizja tylko reprodukują różne sposoby mówienia, które słyszymy wokół. Te różne sposoby mówienia to też nie jest zepsucie mowy, tylko jej naturalny rozwój. Drugi mit, który rozwiewa Aitchison, to mit „śmietnika”, będący fałszywą opinią, jakoby styl dziennikarski był „pisarstwem śmietnikowym”. Wręcz przeciwnie, pisanie dla prasy to ambitne wyzwanie. Czytelnicy czytają gazety, ponieważ teksty dziennikarskie przyciągają ich uwagę i ją utrzymują. Tego typu pisarstwo wymaga treningu, praktyki i doświadczenia. Samuel Johnson, dziewiętnastowieczny autor słowników, powiedział natomiast, że nigdy mu się nie zdarzyło, żeby się czegoś nowego z gazety nie dowiedział i nie nauczył. I tak też jest dzisiaj: czytając prasę, możemy dużo nauczyć się o współczesnym języku polskim. To nie śmietnik i nie zepsucie, tylko odzwierciedlenie zmian, jakim on podlega. 5. Współczesne poglądy na zmiany w języku Język podlega ustawicznej zmianie. Jak trafnie konstatuje Peter Trudgill5, nie zmieniają się jedynie języki takie jak łacina, które nie mają rodzimych użytkowników i którymi nikt już nie mówi. Zmiany zachodzące w języku dotyczą wszystkich jego podsystemów. Zmienia się wymowa, zmieniają się struktury gramatyczne, zmienia się użycie i znaczenie wyrazów. Jest to niekwestionowana i uniwersalna cecha wszystkich języków świata. Językoznawcy zawsze byli zainteresowani rozwojem języków i zmianami w nich zachodzącymi. David Lightfoot6 zauważa, że językoznawstwo uzyskało po raz pierwszy status niezależnej dyscypliny naukowej w XIX wieku, kiedy to zajmowano się tylko i wyłącznie historią języków i usiłowano zrozumieć, jak stały się tym, czym są. W owym czasie jednak niewiele wiedziano na temat akwizycji języka przez dzieci i nie interesowano się tym zagadnieniem. Dlatego też językoznawstwo dziewiętnastowieczne nigdy nie było w stanie zrealizować swoich ambitnych celów i wyjaśnić mechanizmów zmian zachodzących nieuchronnie w każdym języku. Dopiero w drugiej połowie XX stulecia zaczęto badać język jako zjawisko ludzkiego umysłu, a językoznawstwo stało się nauką kognitywną. Wraz z narodzinami gramatyki generatywnej język zaczęto analizować jako wytwór umysłu rozwijający się u dzieci zgodnie z wewnętrznym programem, czyli tzw. Gramatyką Uniwersalną. David Lightfoot stara się powiązać rozwój języków na przestrzeni wieków i zmiany w nich zachodzące z ogólną teorią języka ludzkiego, z akwizycją języka przez dzieci i bada mechanizmy zmian zarówno w ramach języków wewnętrznych 5 P. Trudgill, Myth 1: The meanings of words should not be allowed to vary or change, [w:] L. Bauer, P. Trudgill (red.), Language Myths…, s. 1. 6 D. Lightfoot, How New Languages Emerge, Cambridge-New York 2006, s. vii. Dziennikarstwo i Media, 2012 © for this edition by CNS DiM.indd 210 2013-02-05 12:33:06 Czy grozi nam upadek języka polskiego? 211 poszczególnych użytkowników, jak i w językach zewnętrznych, czyli tych, które słyszymy wokół. Uważa on, że istnieje interakcja i sprzężenie zwrotne pomiędzy zmianami w językach wewnętrznych i zewnętrznych, co pomaga nam wyjaśnić zmiany językowe. Język wewnętrzny to zjawisko indywidualne, natomiast język zewnętrzny to zjawisko grupowe. David Lightfoot uważa, że o ile język wewnętrzny jest ograniczony zasadami Gramatyki Uniwersalnej, o tyle język zewnętrzny, na którego działanie jest wystawione dziecko, jest zupełnie nieprzewidywalny. Ludzie mówią różnie, są mody i kaprysy, niektórzy naśladują polityków, gwiazdy ekranu czy estrady. Nawet w ciągu jednego życia poszczególni użytkownicy zmieniają swój język wewnętrzny. Otoczeni więc jesteśmy różnorodnością językową na wszystkich poziomach. Język zewnętrzny jako zjawisko grupowe jest wypadkową wielu języków wewnętrznych i ich uzusu. Nie da się wszakże nic powiedzieć o tym zjawisku grupowym jako całości, poza tym że mieści się w ramach dopuszczonych przez ogólne zasady Gramatyki Uniwersalnej. Z różnych powodów rodzimi użytkownicy języka preferują specyficzne struktury, styl, słownictwo, stosując je często na potrzeby zawodowe, okolicznościowe, rozrywkowe, literackie itd. Te style i żargony przenikają do języka codziennego. Duży wpływ na zmiany ma też kontakt z innymi językami. Zapożyczenia miały miejsce zawsze we wszystkich językach. Nie jesteśmy w stanie powstrzymać nikogo przed wpływem różnorodnych bodźców językowych na rozwój języka wewnętrznego indywidualnych użytkowników, w tym w szczególności dzieci, których udział w ewolucji języka jest niebagatelny. Dlatego nie ma powodów do niepokoju. Język będzie się rozwijał zgodnie z naturalnymi prawami, będzie wiele zapożyczeń, które potem ugruntują swoje miejsce w polszczyźnie. W obecnych czasach obserwujemy takie same procesy jak setki lat temu. Nikt ich nie wstrzyma, bo to tak jakby się chciało zlikwidować prawo grawitacji czy inne fakty otaczającego nas świata. I dlatego musimy, choć z bólem, zaakceptować fakt, że coraz częściej słyszymy poszłem zamiast poszedłem i że zdecydowana większość Polaków włącza (wymawiane jako [włancza]) czy wyłącza [wyłancza] telewizory, radia i komputery. Każdy język dysponuje fascynującym i bogatym aparatem, pozwalającym na tworzenie, w ramach ograniczeń uniwersalnych takich perełek, jak np. ulubiony przez językoznawców na całym świecie wiersz Lewisa Carolla Jabberwocky, którego fragment cytuję poniżej: Jabberwocky Twas brillig, and the slithy toves Did gyre and gimble in the wabe: All mimsy were the borogoves, And the mome raths outgrabe (Lewis Caroll, Through the Looking-Glass) Dziennikarstwo i Media, 2012 © for this edition by CNS DiM.indd 211 2013-02-05 12:33:06 212 Bożena Rozwadowska W tłumaczeniu Macieja Słomczyńskiego fragment ten brzmi następująco: Dżabbersmok Było smaszno, a jaszmije smukwijne Świdrokrętnie na zegwniku wężały, Peliczaple stały smutcholijne I zbłąkinie rykoświstąkały. Nowe wyrazy powstają nieomalże codziennie, a pomijając poezję, język reklamy szczególnie obfituje w ciekawe neologizmy i akrobatykę językową, która ma przyciągnąć uwagę. Nie grozi nam upadek polszczyzny, lecz jej wzbogacanie leksykalne z jednej strony i być może upraszczanie z drugiej, zgodnie z uniwersalnymi zasadami rozwoju składni i morfologii. To, na co możemy narzekać, to upadek kultury i obyczajów, często odzwierciedlone w wypowiedziach, ale naprawa w tej dziedzinie nie jest zadaniem językoznawców. Dziennikarstwo i Media, 2012 © for this edition by CNS DiM.indd 212 2013-02-05 12:33:06