Homilia Biskupa Płockiego Piotra Libery

Transkrypt

Homilia Biskupa Płockiego Piotra Libery
Homilia Biskupa Płockiego Piotra Libery, wygłoszona podczas mszy
świętej za ojczyznę w trzydziestolecie wprowadzenia stanu wojennego
Kościół św. Stanisława Kostki w Płocku, 11 XII 2011
Bracia i Siostry,
1. Dzisiejsza niedziela nosi nazwę niedzieli Gaudete – niedzieli radości.
Doszliśmy bowiem – czuwając i oczekując Pana - do półmetku Adwentu. W taką
właśnie radosną niedzielę zapowiadany przez wieki Mesjasz przedstawia się nam
ustami proroka Izajasza:
„Duch Pana Boga nade mną, bo Pan mnie namaścił. Posłał mnie, by
głosić dobrą nowinę ubogim, by opatrywać rany serc złamanych, by
zapowiadać wyzwolenie jeńcom i więźniom swobodę; aby obwieszczać rok
łaski Pańskiej”.
Słowa te, pełne pociechy, że ostatecznie prawda i sprawiedliwość zawsze
zwyciężają, odnoszą się także do nas, gdy z bólem wspominamy 30-lecie
generalnej próby zamordowania przez juntę Jaruzelskiego „polskiej
Solidarności”. Dokładnie miesiąc temu, 11 listopada, podczas naszej wspólnej
modlitwy w katedrze z okazji Narodowego Święta Niepodległości mówiłem
o chlubnej historii krzyża w naszym Sejmie; krzyża, znaku łączności duchowej
stolicy Polski – Jasnej Góry z siedzibą najwyższego organu naszego państwa;
znaku, który przywieziony z grobu Błogosławionego Księdza Jerzego miał się stać
znakiem przebaczenia i pojednania. Czym stał się dzisiaj? – pytałem 11 listopada.
Pytam o to też dzisiaj, kontynuując niejako tamto kazanie.
2. Płock - Siostry i Bracia - to nie tylko wspaniała katedra z grobowcami naszych
wielkich władców Władysława Hermana i Bolesława Krzywoustego. To nie tylko
ratusz i tablica upamiętniająca odznaczenie naszego miasta przez Marszałka
Piłsudskiego krzyżem walecznych za bohaterstwo w wojnie z bolszewickim
najeźdźcą w 1920 roku. Płock, to także najnowsza historia. To kościół świętego
Jana Chrzciciela przy Seminarium, niejako miejsce „zbiórek” ludzi pierwszej
1
Solidarności wokół swojego kapelana ks. Tadeusza Łebkowskiego. To siedziba
głównego automatyka w Petrochemii. To hala FMŻ-etu. To piwnice komendy
milicji, miejsce więzienia i przesłuchań wielu bohaterów tamtych dni. To także,
a może przede wszystkim, ta świątynia - płocka i salezjańska Stanisławówka. Któż
z nas nie słyszał o odprawianych tutaj w każdą pierwszą sobotę miesiąca Mszach
Świętych za Ojczyznę, które były jak gwiazdy na ciemnym firmamencie puczu
Jaruzelskiego? Kto nie słyszał o głoszonych na tych Mszach kazaniach,
podtrzymujących ducha i budzących nadzieję? Kto nie wie o tym, ile pomocy
w tamtych czasach płynęło stąd do internowanych i do ich rodzin, tej materialnej
i tej duchowej, organizowanej przez świętej pamięci Księdza Koronkiewicza
i Księdza Waleriana, a także innych współbraci?
3. Mija już 30 lat od tamtych wydarzeń. My jednak, Umiłowani, nie chcemy
w tych dniach obchodzić rocznicy mordowania Solidarności przez juntę
Jaruzelskiego. My pragniemy upamiętnić czas ciężkiej próby i zarazem wielkiej
chwały polskich sumień – sumień, ukształtowanych na niezmiennych ideałach,
wpisanych w hasło: „Bóg, honor, Ojczyzna”.
Być może jakiś chory z nienawiści albo nieświadomy powagi słowa
dziennikarz znowu w te dni powie, że obchodzimy rocznicę szczęśliwego
zakończenia kolejnego polskiego „protestu o kiełbasę”. Istotnie, i w Poznaniu
w 1956, i w Gdańsku, Radomiu i Płocku w 1970, i w całej Polsce w 1980-81 roku
chodziło również o chleb. Człowiek bowiem musi mieć chleb i coś do tego chleba.
I musi – jak to mówimy – „ogarnąć się”, ubrać dzieci, zapewnić im przyszłość.
Jeden z bezimiennych bohaterów pierwszej Solidarności z Żyrardowa powiedział:
„ja walczyłem, bo nie mogłem patrzeć, jak kobiety w moim mieście, kobiety
ledwie 40-letnie, są wykańczane, po prostu wykańczane przez nieludzki
system pracy” ... Czy to jest „kiełbasa”, panie redaktorze?
4. Ale przecież w historii naszych powojennych powstań było zawsze coś więcej,
chodziło o coś więcej. Przecież w Poznaniu w 1956 roku pisano na sztandarach
i skandowano: „Boga, prawdy, chleba”. Przecież w Gdańsku w 1970 roku jeden
z robotników wołał: „Panie premierze, my możemy pracować za miskę zupy,
ale mówcie nam prawdę”. Przecież to tak wspomina się przywódcę płockiej
„Solidarności”
z lat
1980-1981,
z dni
jego
internowania:
„Przed oczyma staje mi twarz Wojtka [Wiścickiego]... Z sumiastym wąsem,
lekko pochylona sylwetka, w kurtce z czarną opaską na rękawie (to po
zamordowanych górnikach w kopalni Wujek), czapce z daszkiem i wysokich
butach. Wilniuk, w Biblii nosił wizerunek Matki Boskiej Ostrobramskiej.
2
Szybkim krokiem przemierzał kilkadziesiąt kroków więziennego spacerniaka
... W Wigilię 81 podjęliśmy z Wojtkiem inicjatywę podzielenia się opłatkiem
z pilnującymi nas funkcjonariuszami. Najpierw była konsternacja. Potem oni
płakali jak bobry i do ucha szeptali nam życzenia odwagi i wytrwałości. Nie
wiem, jak zachowały się inne cele. My tak postąpiliśmy”.
Tacy ludzie jak oni, setki tysięcy niezłomnych bohaterów zaświadczyło
swoimi biografiami, że odwaga i męstwo, miłość do Boga i do ojczyzny, nie są
zarezerwowane tylko dla bohaterów, którzy sami się takimi kreują; nie są tylko
domeną bohaterów z filmów czy z pomników. Są chlebem powszednim, o który
w końcu upomni się sumienie każdego człowieka.
5. Prawdę tę poświadczała w tamtych dniach także młodzież. Gdy myślę o niej,
mam przed oczyma Miętne, małą miejscowość koło Garwolina, która w latach
siedemdziesiątych – za sprawą ówczesnego premiera Jaroszewicza - miała
najnowocześniejszą szkołę rolniczą w Polsce. W listopadzie 1983 roku, pod
naciskiem tzw. wyższych czynników, w szkole tej rozpoczyna się akcja
zdejmowania krzyży, powieszonych tam w okresie Solidarności. W odpowiedzi
młodzież kieruje do dyrekcji petycję: „Dlaczego zdjęto krzyże, na jakiej
podstawie prawnej?” 19 grudnia 1983 roku, podczas apelu, dyrektor odpowiada:
„Krzyże zostały zdjęte, bo szkoła jest instytucją świecką, a krzyże powieszono
w okresie działania Solidarności, kiedy wymuszano na władzy różne decyzje”.
Uczniowie z Miętnego i okolic, Stoczka Łukowskiego, Łaskarzewa,
Maciejowic, odmawiają rozejścia się do klas i tak trwają, modląc się i śpiewając
pieśni religijne. Dyrektor zapewnia więc, że sprawa zostanie ponownie rozważona.
9 stycznia jednak, już po feriach, informuje uczniów, że w szkole świeckiej, a taką
jest Zespół Szkół Rolniczych w Miętnem, nie ma miejsca na formy i treści
religijne. Na co uczniowie wywieszają transparent z cytatem z Mickiewicza:
„Tylko pod tym krzyżem, tylko pod tym znakiem – Polska jest Polską, a Polak
Polakiem”. A potem znowu śpiewają pieśni religijne i wołają: „Oddajcie nam
krzyże”. Dyrekcja wzywa rodziców. Ci zaś nie tylko występują w obronie swoich
córek i synów, ale sami wieszają w szkole krzyże. Nazajutrz krzyże znikają. Po ich
odnalezieniu, młodzi ludzie wieszają je na nowo. Ponownie znikają. Wówczas
uczniowie wieszają na ścianach niewielkie krzyżyki, ofiarowane im przez
ówczesnego biskupa siedleckiego Jana Mazura i rozpoczynają strajk okupacyjny.
Tego dnia, już po „Apelu Jasnogórskim”, w szkole zjawia się prokurator.
Grozi sankcjami karnymi za okupację budynku, wydaleniem ze szkoły itd.
Dyrektor ze swej strony zarządza zawieszenie zajęć. Uczniowie – w obawie przed
pacyfikacją – wychodzą ze szkoły i z krzyżem ruszają w stronę kościoła
3
w Garwolinie. Przy stacji paliw zastępują im drogę uzbrojeni po zęby zomowcy.
Wzywają do rozejścia się, grożąc użyciem gazów łzawiących. Młodzież wraca.
Następnego dnia, o 6 rano pod internat podjeżdżają autokary, które mają rozwozić
ich do domów. Uczniowie odmawiają i już nie główną drogą, ale przez pola,
grupkami, biegną na cmentarz, a stamtąd dają znak cmentarnym dzwonem,
w który rzucają kamieniami i grudkami zmarzniętej ziemi. Księża i parafianie
przewożą ich do kościoła, biskup Mazur zaś podejmuje post o chlebie i wodzie
w intencji zakończenia konfliktu. Do 27 marca trzysta osiemdziesięcioro młodych
ludzi zabiera dokumenty ze szkoły. Wielu z nich nie zostanie już nigdzie indziej
przyjętych, pozostali będą przyjęci, ale potem z premedytacją oblewani na
maturze. Gdy jednak niedawno Europejski Trybunał Praw Obywatelskich
w Strasburgu wydał werdykt w sprawie usunięcia krzyża ze szkoły we Włoszech,
dzwonią do swojej dawnej nauczycielki z pytaniem: „Pani profesor, angażujemy
się w obronę krzyża?”
6. Oto rzekomy polski „protest o kiełbasę”. Jeden z dziennikarzy, opowiadając
niedawno te wydarzenia, zauważył: wszyscy znamy historię protestu dzieci
polskich we Wrześni. Porównajmy: tam – około 40 dzieci, w Miętnem – ponad
400 młodych ludzi; tam – piękny, choć niezbyt długi epizod, tu 100 dni niemal już
zapomnianego epizodu walki synów i córek rodzin z okolic Garwolina, Stoczka
i Maciejowic o wiarę i wolność.
Z czego brały się – Drodzy Moi- takie zachowania, jak gest dzielenia się
opłatkiem przez przywódcę płockiej Solidarności ze strażnikami w obozie dla
internowanych i jak bohaterska, pełna rozwagi, obrona krzyża przez młodzież
w Miętnem w czasie trwania puczu Jaruzelskiego? Czy potrafimy jeszcze prosto
i zwyczajnie odpowiedzieć: z głębokiej wiary, która jeszcze raz w naszych
dziejach okazała się ostoją w okrutnych dniach próby polskich sumień? Czy
potrafimy jeszcze dostrzec, że ludzie ci czerpali z ideałów „Bóg, honor,
ojczyzna”, którym towarzyszył krzyż, obraz Matki Bożej Częstochowskiej, portret
Jana Pawła II i napis: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej
ziemi”? I że jest to nasze dziedzictwo, które zobowiązuje, które przyzywa, którego
trzeba strzec i na którym trzeba budować wolną Polskę.
7. A co dzisiaj robi się z tym dziedzictwem? Co robi się z biografiami tamtych
wspaniałych ludzi? Czy je się odkrywa, pokazuje i upamiętnia? Czy uczy się
o nich w szkole? A czy skończyło się próbowanie polskich sumień?
4
Nie, nie skończyło się!
Nie skończyło się, skoro generał Jaruzelski, autor puczu wojskowego z 13
grudnia 1981 roku, zostaje zaproszony na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa
Narodowego przy obecnym Prezydencie RP.
Nie skończyło się, skoro polskie elity ogarnia dzisiaj paniczny lęk przed
krzyżem - ostoją polskiej historii i pierwszej Solidarności.
Nie skończyło się, skoro aż tylu boi się wspomnienia o Świętej Pamięci
Prezydencie, który zginął wraz z blisko stu wybitnymi Polakami, we wciąż
niewyjaśnionych okolicznościach, na obcej ziemi, w służbie Rzeczpospolitej.
Nie skończyło się, skoro w państwowych mediach mówi się wciąż
o „demonach polskiego patriotyzmu”, i nie skończyło się, skoro w mediach tych
karmi się nas przede wszystkim nędznej jakości showami i quizami,
ekscentrycznymi showmanami i gwiazdkami, unikając poważnych debat o Polsce,
jej historii, o patriotyzmie i moralności.
Nie skończyło się, skoro dla polskiego parlamentarzysty „narodowa
suwerenność jest … niczym więcej niż retoryczną figurą”.
Nie skończyło się, skoro za standard „normalności” Polski przyjmuje się
obecność transseksualisty i walczącego homoseksualisty w naszym Sejmie.
Nie skończyło się, skoro najwyższą wartością stała się dzisiaj sama
„gospodarka”, „ekonomia”, a największym złem i usprawiedliwieniem
wszystkiego - „kryzys”.
Nie skończyło się, skoro tak łatwo zapomina się o Słudze Bożym Prymasie
Stefanie Wyszyńskim, o Błogosławionym Księdzu Jerzym, a przede wszystkim
o Błogosławionym Janie Pawle II, o pięknie jego wiary i modlitwy, o jego miłości
do Krzyża i Ojczyzny, o jego życiu i umieraniu, a na nowo próbuje się rozbudzać
zastarzały polski antyklerykalizm, wprowadzać w życie długoterminową strategię
przedstawiania księży jako obdarzonych przywilejami wrogów demokracji. To
dlatego – Siostry i Bracia - wciąż aktualne pozostaje wezwanie świętego Pawła
z dzisiejszego drugiego czytania:
„Ducha nie gaście, proroctwa nie lekceważcie! Wszystko badajcie, a co
szlachetne - zachowujcie! Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła. Sam
Bóg pokoju niech was całkowicie uświęca, aby nienaruszony duch wasz, dusza
i ciało bez zarzutu zachowały się na przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa.
Wierny jest Ten, który was wzywa: On też tego dokona” (1 Tes 5,17-24).
Amen.
www.katedraplock.pl
5