Gabinet Masażu HandsOn - Kraków
Transkrypt
Gabinet Masażu HandsOn - Kraków
Robert Korzeniowski, zwycięzca i organizator: Mityng coraz większy Robert Korzeniow ski na krakow skim Rynku Fot. Michał Klag - Szósty krakowski mityng w chodzie sportowym za nami. Zwyciężył Pan na 10 km już po raz drugi. Jak porównać wygraną z tą z 1998 roku? - zwracam się do Roberta Korzeniowskiego. - Myślę, że teraz było trudniej. Różnica 8 sekund na mecie nad drugim Iwanem Trockim z Białorusi nie oznacza nokautu. Stawka była mocna. Pięć lat temu nie przejmowałem się, kto idzie za mną. Teraz na każdym zakręcie w Rynku kątem oka musiałem kontrolować sytuację. Zawodnicy wykazywali wielką ambicję sportową, także wizja nagród, a nagradzaliśmy pierwszych ośmiu, wywierała swój wpływ. Premie w Krakowie były takie jak w Grand Prix IAAF, 2 tys. dolarów dla zwycięzcy, 1500 dla drugiego, 1000 dla trzeciego itd. - Zejście z trasy najgroźniejszego rywala Hiszpana Fernandeza też Pan dostrzegł? - Tego nie, dlatego ścigającego mnie Meksykanina Berdeję brałem za Hiszpana. O zejściu Fernandeza dowiedziałem się za metą. W zawodach rangi mistrzowskiej o takich sytuacjach jestem szybko powiadamiany, ponadto wtedy zwykle kroczymy po trasie nie zabudowanej. Na krakowskim Rynku pętla jest krótsza, z wirażami, budowle zasłaniają widok z boku, z tyłu. Dopiero od spikera dosłyszałem, że idzie za mną Meksykanin. open in browser PRO version Are you a developer? Try out the HTML to PDF API pdfcrowd.com - Berdeja chciał walczyć do końca, ale łamał przepisy chodu, sędziowie pokazali mu czerwoną kartkę. On wyrwał się i kontynuował marsz, aż po kolejnej rundzie sędziowie ściągnęli go niemal siłą. Czy to typowe zachowanie ukaranego zawodnika? - Nie. Kiedy w Sewilli pokazano mi czerwoną kartkę, zszedłem posłusznie na pobocze. Nie ma sensu już iść. Berdeję zaś rozpierała chęć udowodnienia, że jest dobry. Niedawno w La Coruni przegrał o 5 sekund nominację do ekipy meksykańskiej na MŚ. Pałał chęcią rewanżu za wszelką cenę i pokazania, że należy do światowej czołówki. Jednak za bardzo się sprężył, a jego technika pozostawia sporo do życzenia, przydałyby się mu treningi z zawodnikami europejskimi. Niezejście na znak sędziego może kwalifikować się do nagany ze strony federacji. - Ukończył Pan marsz z czystym kontem. - To nie znaczy, że arbitrzy byli dla mnie kurtuazyjni. Ja ich dobrze znam, oni mnie też, co nie znaczy, że nie dają mi ostrzeżeń i kartek. Moja technika teraz jest o wiele lepsza niż w maju, kiedy miałem problemy z koordynacją ruchu. - Niespodziewanie drugi w Krakowie był Iwan Trocki. Znane nazwisko, mniej osoba... - Znam go od kilku lat, raz dał mi się we znaki w Memoriale Malinowskiego w Grudziądzu. Był ostatnio trzeci na 20 km w La Coruni. Liczyłem, że może pokrzyżować plany faworytów. Chodzi dobrze technicznie. Zresztą na Białorusi od kilku lat pojawiła się plejada dobrych chodziarzy, której duchowym przywódcą jest 39-letni Jewgienij Misiula, czwarty na mecie w Krakowie. - Jest Pan bardzo zmęczony po mityngu? - Może bardziej czuwaniem nad gośćmi, aby wszystko było dla nich przygotowane, niż samym marszem. Natomiast do piątku walczyłem z przeciążeniem mięśnia dwugłowego lewej nogi. Masaże wykonywał mi specjalista Tomek Zagórski oraz siostra Sylwia, a zaraz po zawodach zamknąłem się w ustawionym na Rynku namiocie i przez 10 minut leżałem obłożony lodem. Dopiero potem wyszedłem do dekoracji i wywiadów. - W perspektywie Paryża pozostaje teraz Pan jedynym polskim kandydatem do medalu MŚ. Coś nie najlepiej dzieje się na dworze "królowej sportu"... - Przeglądałem wyniki z Memoriału Kusocińskiego i byłem zaniepokojony słabymi wynikami kolegów. Już trzy lata temu biłem na alarm, że "królowa" stoi na kruchych podstawach. Władze związku, uspokojone złotymi medalami w Sydney, nie reagowały. Tymczasem każda z naszych konkurencji opiera się na jednym gwiazdorze, a nim jest pustka. Jeśli gwiazda, jak Czapiewski, jest kontuzjowana, to w biegach średnich nie mamy nikogo. Chciałbym zdobyć w Paryżu medal, ale nie chciałbym być w tym osamotniony. open in browser PRO version Are you a developer? Try out the HTML to PDF API pdfcrowd.com - Sporo startowało też amatorów? - Kiedy zobaczyłem w telewizji, a tam było widać najlepiej, ilu amatorów idzie w chodzie masowym, byłem tym zbudowany. Marsze zawodowców stały na wysokim poziomie. Zaskoczyło mnie, że bruk na Rynku nie powodował ślizgania się butów, był lepszy niż asfalt. Serdecznie dziękuję wszystkim tym, którzy pomogli zorganizować mityng, a więc władzom miasta, grupie sponsorów, znakomicie pracującej policji i Straży Miejskiej, rzeszy wolontariuszy, nauczycielom, którzy przyprowadzali dzieci na zawody, także "Dziennikowi Polskiemu", który co roku pisze obszernie o naszej imprezie. - Jakie są perspektywy krakowskiego mityngu? - Będzie się rozwijał. Przybył na zawody delegat IAAF, Hiszpan Luis Saladie, który organizował wielkie zawody chodu, choćby na igrzyskach w Barcelonie. Zlustrował trasę wokół Błoń. W przyszłości, za dwa, trzy lata, powinien odbyć się tam Puchar Europy i Puchar Świata. Natomiast za rok spotkamy się na Rynku, najpewniej już w ramach Grand Prix IAAF. Decyzja zapadnie w listopadzie, a szanse Krakowa są olbrzymie. Dystans będzie liczył 20 km, pętle muszą być dłuższe niż dotychczas na Rynku, więc trzeba będzie wyjść poza niego. Zawodnicy będą chodzić ulicami Floriańską i Sławkowską, i wracać na Rynek. Ta trasa ma już atest światowych władz. Potrzeba tylko zgody władz miasta. Postaramy się przeprowadzić zawody sprawnie, nie utrudniać; nawet motocykl, z którego chód będzie filmowała kamera TV, ma być ekologiczny, cichy. Rozmawiał: JAN OTAłęGA Trening z mistrzem Najliczniejszą grupę w krakowskim mityngu chodu dla amatorów stanowili uczniowie klasy II b z Zespołu Państwowych Szkół Plastycznych z ulicy Mlaskotów w Krakowie. Przybyli na Rynek z nauczycielką wf. Beatą Albert-Gaczorek. W nagrodę za liczny udział Robert Korzeniowski zaprosił całą grupę na wspólny dziś trening chodu na Błoniach. (O) Marsz do klasztoru! Niedziela była dla Roberta Korzeniowskiego nadal dniem aktywnym, pełnym zajęć. Aż dwie ekipy telewizyjne: Eurosport oraz France 2 realizowały filmy o naszym mistrzu, zdjęcia kręcono w różnych miejscach Krakowa, także w Toniach. Zwycięzca mityngu wziął udział w pikniku sportowym w Bieńczycach, gdzie ucieszyła go wiadomość, że radni dzielnicy założą tam uczniowski klub lekkoatletyczny. I jeszcze udał się na trening. Ponadto Korzeniowski towarzyszył przybyłym na mityng zawodnikom, trenerom i działaczom w programie turystycznym. Zawodnicy jeszcze w sobotę gościli w Kopalni Soli w Wieliczce, byli pod wrażeniem tego miejsca, a wieczór zakończyli wspólnymi open in browser PRO version Are you a developer? Try out the HTML to PDF API pdfcrowd.com tańcami. Brylowali w nich Włoszka Elisabetta Perrone oraz Meksykanin Christian Berdeja, ten jakby chcąc powetować sobie czerwoną kartkę z Rynku. W niedzielę uczestników mityngu podejmował prezydent Krakowa Jacek Majchrowski, zwiedzano miasto. Część gości chciała koniecznie zobaczyć Nową Hutę, relikt socjalistycznego budownictwa. Następnie udano się do klasztoru Cystersów w Mogile, zwiedzono go szczegółowo, a ojciec przeor gościł przybyłych kolacją. Niektórzy ze startujących, m.in. zwyciężczyni wśród kobiet Irlandka Gillian O� Sullivan, pojechali do obozu w Oświęcimiu. Goście stwierdzili, że tak bogatego programu jak w Krakowie nie ma na innych zawodach. Późny wieczór Korzeniowski spędził buszując w Internecie i poszukując wieści lekkoatletycznych, a wczoraj rano już wsiadał do Rabki na spotkanie z mieszkańcami miasta. Objął tam też patronat nad spartakiadą dzieci niepełnosprawnych. Jak się nieoficjalnie dowiadujemy, zawodnik został nominowany do Orderu Uśmiechu. (O) open in browser PRO version Are you a developer? Try out the HTML to PDF API pdfcrowd.com