Syryca Alicja Kl. V Z pamiętnika dorożkarza Były wakacje
Transkrypt
Syryca Alicja Kl. V Z pamiętnika dorożkarza Były wakacje
Syryca Alicja Kl. V Z pamiętnika dorożkarza Były wakacje. Pojechałam do wujka i cioci, którzy mieszkali w Krakowie. Kiedy poszli do pracy, trochę się nudziłam. Nie miałam co robić, więc wpadłam na pomysł, aby udać się na strych. Było tam zatrzęsienie ciekawych rzeczy! Pełno starych sukien, kapeluszy, butów i peruk, a także kolczyków i naszywek. Przymierzanie tych wszystkich ubrań zajęło mi chyba z cztery godziny. Nawet nie wiedziałam, kiedy tak szybko minął mi czas! Na koniec została tylko para brzydkich, szarych i zabłoconych kaloszy. Wsunęłam powoli nogę, ale tak powoli, żebym zdążyła ją wysunąć, gdyby był tam pająk, karaluch czy jeszcze jakieś inne straszne stworzenie. Nagle poczułam coś, na początku myślałam, że to koniec buta, ale po wysunięciu nogi, kiedy zaświeciłam latarkę, wyciągnęłam zwiniętą, pożółkłą kartkę papieru. Odczytałam datę: 18 czerwca 1864 r. Kraków. Bardzo lubię zagadki, więc szybko rozwinęłam mały list, gdzie bardzo pięknym, odręcznym pismem było napisane: „Gdy przyjechałem do Krakowa mając 17 lat, zarabiałem powożąc dorożką. Z początku nie wyróżniałem się niczym spośród tych wszystkich dorożkarzy, których tak wielu jeździło po mieście. Pewnego dnia wsiadł do mojej dorożki aktor. Jechaliśmy do teatru. W drodze ćwiczył rolę. Tak mi się spodobała jego gra aktorska, że od tego czasu mówię wierszem. Ożeniłem się z najwspanialszą kobieta na świecie! Nazywa się Aniela Maniecka. Mieszkamy na ulicy Dobrego Pasterza. Bardzo lubiłem żartować. Kiedy którykolwiek z moich klientów pytał się mnie, czy jestem wolny, odpowiadałem, że żonaty, ale mogę podwieźć. Wciąż jednak nie wyróżniałem się niczym, a bardzo chciałem być wyjątkowy. W końcu nie każdy woźnica wierszem gadał. Pewnego razu, gdy przyszło do mnie dwóch panów, jeden zapytał się: gdzie jedziemy mistrzu? Z panem wszędzie, nawet na jednego – odparłem. Okazało się, że był to Konstanty Ildefons Gałczyński. To spotkanie i znajomość, która wówczas się zawiązała, spowodowała, że umieściłem na mojej dorożce taki wiersz: „Jadę przez Kraków. Jak miło! Na mnie się wielu ludzi patrzyło. I mówił jeden pan do drugiego Że to dorożka jest Gałczyńskiego. I mówiła jedna pani do swego pana Że ta dorożka jest zaczarowana”. Na koniec zawsze mówiłem „kuniec”, ale to jeszcze nie „kuniec”. Gałczyński także o mnie napisał wiersz, a w nim: „ZACZAROWANA DOROŻKA ZACZAROWANY DOROŻKARZ ZACZAROWANY KOŃ” Chciałam odwrócić stronę, ale niestety, nic nie dało się przeczytać, ponieważ była do połowy urwana. No cóż, wielka szkoda, bo opowieść bardzo mnie zaciekawiła. Zbiegłam ze strychy krzycząc, że chyba znalazłam pamiętnik magicznego dorożkarza, który mówił rymami. Wujek, który właśnie wrócił z pracy do domu powiedział, że ten list został prawdopodobnie napisany przez dawnego, krakowskiego dorożkarza Jana Kaczarę, pamięci którego poświęcono ulicę koło parku „Zaczarowanej Dorożki” w Krakowie.