Czapka
Transkrypt
Czapka
Czapka Kiedy człowiek umiera, pierwsza myśl, która przychodzi do głowy to: dlaczego właśnie on, ta bliska nam osoba? Zaraz potem zastanawiamy się, z jakiego powodu nie powiedzieliśmy tego, co zawsze planowaliśmy rzec: kocham cię, jesteś dla mnie ważny. Człowiek może zginąć wszędzie, nie tylko podczas wojny czy w wypadku samochodowym. Śmierć uśmiecha się do nas w najbardziej nieoczekiwanym momencie. Właśnie wtedy uświadamiamy sobie coś bardzo ważnego. Jesteśmy wdzięczni losowi, niebiosom za to, co otrzymaliśmy, za rodzinę przyjaciół, za wszystkie dobre rzeczy, które nas spotkały. 6:30 rano – zadzwonił budzik. Wstałem ociężale z łóżka. Znowu przytłoczyła mnie szarość moskiewskich blokowisk. Mama jak zawsze przygotowała mi śniadanie i postawiła na stole kubek gorącego kakao. Dzień wyglądał normalnie. Ubrałem się, wyszedłem do szkoły. Pamiętam, jak Mama powiedziała mi, żebym założył czapkę. Wziąłem ją, ale gdy tylko zobaczyłem, że nikt mnie już nie obserwuje, schowałem nakrycie głowy do kieszeni kurtki. Nikt przecież nie chodzi już w czapkach. Szybko skręciłem, bo wiedziałem, że Mama zaraz wyjdzie z domu. Tego dnia bardzo nie chciałem iść do szkoły, gdyż mój Tata miał właśnie wrócić z długiej delegacji. Już mieliśmy bilety na mecz z udziałem CSKA Moskwa. Tak dawno nie widziałem piłkarzy mojego ulubionego klubu podczas gry. Dotarłem do szkoły tuż przed dzwonkiem. Była matematyka. Ciągi liczb mieniły mi się przed oczami. Nie mogłem się skupić, bo z utęsknieniem czekałem na Tatę. - Wstańcie – powiedziała pani Siergiew bardzo poważnym tonem – musimy uczcić pamięć naszych rodaków, mieszkańców naszego miasta, naszej stolicy. Nikt niczego nie rozumiał. Popatrzyłem ze zdziwieniem na sąsiada z ławki. - W moskiewskim metrze był zamach terrorystyczny – kontynuowała nauczycielka. Wszyscy zamarli. Ten środek transportu był w Moskwie najpopularniejszy. Strach ogarnął wszystkich. Metrem jeździ tak wiele osób, że nikt nie mógł być pewien, czy wśród ofiar nie ma kogoś mu bliskiego. Ja wiedziałem tylko jedno. Moja mama jeździ do pracy właśnie tym rodzajem miejskiej komunikacji. Nie dopuszczałem jednak do siebie myśli, że to ją pożarł straszliwy i okrutny potwór – śmierć. Siedzieliśmy w ławkach. W klasie panował hałas i zgiełk. Niektóre moje koleżanki nie mogły powstrzymać emocji i słychać było ich płacz. Wszyscy bali się o swoje rodziny, przyjaciół. Dyrektor szkoły odwołał dalsze lekcje. Poszedłem do domu. Mam piętnaście lat. Nie jestem już małym dzieckiem. Umiem sobie radzić sam, ale mimo to nie byłem przygotowany na stratę matki. Dochodziła jedenasta. –Jeszcze około czterech godzin katorgi – pomyślałem z przerażeniem. Nikt, kto nie przeżył czegoś podobnego, nie jest w stanie wyobrazić sobie tego strachu, tej paniki. Wewnątrz siebie dusiłem krzyk – krzyk o pomoc. – Niech ktoś mi coś wreszcie powie – myślałem. Godzina 15:30. Pół godziny temu Mama skończyła pracę. – Dobrze, to tylko opóźnienie – myślałem i próbowałem się uspokoić. Godzina 16:03. – Na pewno są korki. Nie codziennie ocieramy się o takie wydarzenia – chciałem się uspokoić. 16:37 – dzwonek do drzwi. Niepewnie spojrzałem przez wizjer. To była Mama! Gdy ją zobaczyłem, nie mogłem wydobyć z siebie słowa. Rozpłakałem się jak małe dziecko. Możecie próbować wyobrazić sobie, co czułem. Nie uda wam się. Chciałem się opanować, lecz musiałem dać ujście emocjom, które gromadziły się we mnie przez cały dzień. Mama powiedziała, że dziś wyjątkowo wysiadła na stacji wcześniej, bo postanowiła zrobić sobie krótki spacer do pracy. Mówiła, że gdyby pojechała dalej to… Nie pozwoliłem jej dokończyć. Nie chcę nawet myśleć, co by było, jeśli straciłbym Matkę. Przypomniałem o tym, jak prosiła mnie o założenie czapki. Nie posłuchałem. Uświadomiłem sobie, że kiedy wysiadłaby na odpowiedniej stacji, byłoby to moje ostatnie wspomnienie, pamięć o tym, że jej nie posłuchałem, ale także o zapachu kakao, które mi przygotowała. To zdarzenie spowodowało, że inaczej spojrzałem na życie. Nikt nie zastanawia się nad znaczeniem codzienności, małych, prozaicznych rzeczy. Ja już to robię. Często myślę, jakie wspomnienia zostawiłbym po sobie w tym momencie, jak ostatni raz pożegnałbym się z bliską mi osobą. Chciałbym założyć ciepłą, wełnianą czapkę, która ochroni mnie przed złem. Pragnę ustrzec się przed bólem i strachem, przed zagrożeniami otaczającego świata. Nie chcę nawet myśleć o zdjęciu tego nakrycia głowy, kiedy będę skręcać za róg mojego domu. Anna Błażuk