Opinie - Instytut Spraw Publicznych
Transkrypt
Opinie - Instytut Spraw Publicznych
TYTUŁ DATA Rzeczpospolita 02-05-2005 NAKŁAD, RODZAJ PISMA 229 542 Dziennik ogólnopolski CZYTELNICTWO 803 397 Opinie Odwrócenie ról __________________________________________________ Autorka jest profesorem, dyrektorem Instytutu Spraw Publicznych __________________________________________________ Silny i groźny lew pożera małą, biedną myszkę. Tak wyobrażali sobie Polacy wejście naszego kraju do Unii Europejskiej. Jednak ani my nie okazaliśmy się myszką, ani Unia groźnym lwem. Polacy niepokoili się, że nie sprostamy konkurencji bardziej rozwiniętych gospodarek europejskich, że zbankrutuje wiele polskich przedsiębiorstw i gospodarstw rolnych. W konsekwencji jeszcze zwiększy się bezrobocie. Niepokoiła nas niewydolność naszych instytucji centralnych i lokalnych oraz to, że nie będą one w stanie "przerobić" środków unijnych. Obawy wynikały w dużej mierze z braku wiary we własne siły, w zapobiegliwość zwykłych obywateli, w dynamikę indywidualnej przedsiębiorczości. Wynikały też ze złej oceny pracy samorządów, agencji czy ministerstw. Po kilku miesiącach wielu Polaków przekonało się, że niepokoje te się nie sprawdziły. Rolnicy stawili się po dopłaty, urzędy zdążyły, a samorządy i inne organizacje prześcigają się w wymyślaniu projektów, które można sfinansować ze środków unijnych. W Polsce nie nastąpiło też odrzucenie procesu integracji, ogólne rozczarowanie i frustracja. Wbrew głoszonym tu i ówdzie proroctwom, po 1 maja poparcie dla naszego członkostwa w Unii nie tylko nie spadło, ale wzrosło do poziomu nienotowanego od połowy lat dziewięćdziesiątych. Polacy uczą się, są otwarci i elastyczni. Umiejętność dostosowania się, nabytą w okresie komunizmu i transformacji ustrojowej, wykorzystali przy fali zmian związanych z integracją. Nabraliśmy wiary we własne siły, uwierzyliśmy, że podobnie jak inne społeczeństwa, potrafimy studiować za granicą, otwierać tam firmy, eksportować najlepsze towary. Polska wyczuła, że jest okazja, której nie można zmarnować, choć nadal są niedociągnięcia, problemy i niepokoje, czy dostatecznie dobrze wykorzystamy szansę. Przekonaliśmy się też, że Unia nie jest drapieżnym lwem, a jedynie instytucją, w której skutecznie i kompetentnie należy zabiegać o własne i europejskie interesy. Społeczeństwo nie wierzyło w pełną bezinteresowność "starych" krajów Unii i dlatego teraz, gdy okazuje się, że możemy dostać nieco mniej środków, niż oczekiwano, nikogo to nie dziwi. To, co wywołuje zdziwienie, to zderzenie stereotypu Unii silnej, stabilnej i sprawnej z rzeczywistością. Rozszerzona Unia zamiast lwa przypomina raczej meduzę, o zmieniającym się układzie sił i powolnie realizowanych reformach. Nie LENA KOLARSKA-BOBIŃSKA przypomina więc wyobrażanej przez wielu organizacji o ustalonych i powszechnie respektowanych regułach, a raczej twór, gdzie nieustannie są one negocjowane. Duża część naszych obaw nie sprawdziła się, ale część nadziei też nie. Nie nastąpiła po wstąpieniu do Unii poprawa jakości życia publicznego, na co liczyło wiele osób. Wejście do Unii wyznacza pewne standardy, ale nie wymusza ich respektowania. Nie spełniły się też oczekiwania zwolenników integracji, którzy zakładali, że wchodzimy do struktury, która będzie trwać i rozwijać się. Nadciągający poważny kryzys w Unii Europejskiej jest ewidentny. W okresie negocjacji obawy związane z integracją żywiło wiele gorzej wykształconych i sytuowanych grup społecznych. Nadzieje w integracji pokładały przede wszystkim osoby lepiej wykształcone i zarabiające. Obecnie, po roku, wzrosło poparcie społeczne dla integracji szczególnie wśród grup wcześniej pełnych wątpliwości, takich jak rolnicy. Jednocześnie wzrósł sceptycyzm proeuropejskich dotąd elit, które nagle zaczęły wyrażać różnego typu wątpliwości dotyczące struktury i organizacji Unii Europejskiej oraz pozycji w niej Polski. Nastąpiło odwrócenie ról: rolnicy, samorządowcy czy przedsiębiorcy korzystają z szansy, jakie daje członkostwo w Unii i rośnie ich akceptacja nowej sytuacji. Polscy politycy natomiast stają się coraz bardziej sceptyczni i niechętni dalszym reformom Unii. Elity, które dotąd stanowiły siłę napędową integracji w Europie i w Polsce, mogą stać się hamulcem tego procesu. Zarówno przez świadomy opór, jak i przez zaniechanie czy obojętność. Tak oto, po roku członkostwa mamy sukces społeczny i gospodarczy oraz towarzyszący mu kryzys polskiej polityki europejskiej. Rozdźwięk ten może pogłębiać się, ponieważ przyszły Sejm zostanie zdominowany przez różne odcienie eurosceptycyzmu oraz siedzącą okrakiem na barykadzie PO. A lewica ogłosi się jedyną siłą polityczną popierającą integrację i reformy Unii. Ta sytuacja nie rokuje dobrze dalszemu wykorzystaniu szans, jakie stwarza członkostwo w Unii. Trudno bowiem korzystać z różnych europejskich inicjatyw i polityk, wyrażając jednocześnie niechęć i obawę przed integracją. Zwłaszcza w okresie gdy społeczeństwo realizuje spokojnie, i z korzyścią dla wszystkich, plan wcześniej nakreślony przez elity. Polska wyczuła, że jest okazja, której nie można zmarnować, choć nadal nękają nas kłopoty.