Piciorys - fenix psychoterapia uzależnień

Transkrypt

Piciorys - fenix psychoterapia uzależnień
Mój pierwszy kontakt z alkoholem miał miejsce, gdy miałem 15 lat. Było
to po zakończeniu szkoły podstawowej, wypiłem wtedy dwa piwa, pamiętam,
że jeszcze mi one nie smakowały. Ale od tego się zaczęło picie alkoholu
w bardzo małych ilościach i rzadkie raz może dwa razy w miesiącu.
W większych ilościach zacząłem pić mając 17 lat.
W czasach szkolnych zdarzało się, że chodziliśmy na jedno piwo na dużej
przerwie, a po lekcjach wracaliśmy do baru. Prawdziwą frajdą były wycieczki,
najlepiej parodniowe. Wtedy to do głosu dochodziła wódka, lana dla niepoznaki
do butelek z napojami. Na osiedlu, gdzie mieszkam tez nie brakowało alkoholu
i kolegów do picia. Organizowaliśmy, co weekend ogniska, imprezy domowe itp.
Tam alkohol musiał być. Te czasy mogę nazwać piciem od czasu do czasu.
W wieku 18 lat przyjąłem się na kopalnię, jako elektryk. Na zakładzie,
jako że byłem nowy, uświadomiono mi, że żeby się zaaklimatyzować powinienem
przynieść wódkę. Widziałem już wtedy i słyszałem, że tu na warsztacie za
kołnierz się nie wylewa. Po pierwszej wypłacie przyniosłem 5 flaszek i się tak
zaaklimatyzowałem, że piłem w pracy bardzo często. W międzyczasie poznałem
moją aktualną żonę. Było nam ze sobą dobrze, jeździliśmy na weekendy, wczasy,
odwiedzaliśmy przyjaciół, znajomych, rodziny. Wtedy alkohol pojawiał się
bardzo rzadko lub wcale. Po trzech latach znajomości wzięliśmy ślub, kupiliśmy
mieszkanie i zamieszkaliśmy na swoim. Życie moje wtedy wyglądało tak, że
jechałem przewozem do pracy, z przewozu do baru, gdzie spotykaliśmy się przed
pracą na piwie, by omówić, co, kto i w jakich ilościach bierze do pracy. W pracy
piłem tak, że na koniec dniówki w miarę świeżo wyglądać jak się będzie odbijać
dyskietkę i jak do domu wrócę, żebym wyglądał jak po jednym piwie. Chyba,
że wiedziałem, że żona będzie w pracy to wtedy jeszcze szedłem na piwo.
Po dwóch latach urodziły się nam dzieci., Dwóch chłopców.
Wtedy miałem przerwę w piciu. Jedynie okazjonalne urodziny, sylwester itp.
Ale po trzech latach nałóg powrócił z podwójną siłą., Zaczęło się picie przed,
w i po pracy, jeszcze wtedy nie zdarzało się, żebym pił sam. Zawsze z kolegami
przez cały tydzień w pracy, a w weekendy na osiedlu. Gdy z żoną kogoś
zapraszaliśmy lub my szliśmy gdzieś, ja zawsze zaopatrywałem się w alkohol.
Z biegiem czasu coraz więcej czasu spędzałem na piciu. Jako, że hobbystycznie
naprawiam sprzęt RTV miałem dość dużo zleceń od znajomych i nie tylko.
Naprawy te kończyły się u znajomych alkoholem, a od nieznajomych zarobione
pieniądze szły na alkohol. Żona oczywiście cały czas miała pretensje o moje
zachowanie, ale awantur nie robiła. Była zdania, że kiedyś mnie sumienie zeżre,
że ich tak traktuję. Ale ja robiłem swoje. Bardzo mało czasu z rodziną, dużo ze
znajomymi i alkoholem.
Po paru latach zleceń na naprawy sprzętu było coraz mniej, bo ja
zawalałem niektóre sprawy lub po prostu zapijałem i wtedy zacząłem już pić
sam ze sobą. Gdy żona szła do pracy, a dzieci do szkoły to ja musiałem mieć już
przy sobie alkohol. Piłem sam w domu, kryłem flaszki w różnych miejscach,
o których zapominałem. Przychodziłem z pracy do domu to żona mi je
pokazywała.
Któregoś dnia, dwa lata temu przy niedzielnym obiedzie razem z żona
doszliśmy do wniosku, że dotknąłem dna, kryłem się z piciem, przestaliśmy przez
moje picie odwiedzać znajomych, a do rodziny chodziliśmy raz na jakiś czas.
Postanowiłem, że pójdę się leczyć. Skierowano mnie na detox, gdzie po
10 dniach trzeźwości doszedłem do wniosku, (choć proponowano mi terapię),
że jestem już taki silny, zdrowy, że dam radę być trzeźwy. I dałem, ale szkoda, ze
tylko 3 miesiące i znów się zaczęło picie od małych ilości w pracy. I tak po
pewnym czasie zapisałem się na terapię. Była to terapia, co drugi dzień po dwie
godziny. Chodziłem tam miesiąc, a wyglądało to tak, że po dwóch tygodniach
zacząłem pić w pracy w dni miedzy terapiami a przerwałem ją całą w dniu
moich urodzin.
I znów się zaczęło z jeszcze większa siłą picie dzień w dzień. Podpity,
Rano wymioty i ogólnie syf w głowie, alkohol mnie wypalił. Doprowadziłem się
psychicznie do takiego stanu depresyjnego. Zerwałem wszystkie kontakty z niby
–kolegami, zwalniam się z pracy. Powiedziałem sobie albo ja trzeźwy i rodzina
albo nic. Zgłosiłem się na terapię zamkniętą. Wierzę i wiem, że tera się uda.
PS. Cały czas słyszę słowa żony, że kiedyś sumienie mnie zeżre, miała
rację właśnie to nastąpiło.