Webb_Czarujaca Sonia_issuu.indd

Transkrypt

Webb_Czarujaca Sonia_issuu.indd
HOLLY WEBB
Cza r ujaca
So n i a
przełożyła Dorota Gruszka
KRAKÓW 2013
1
Lotka zapięła guziki swojego nowego czerwonego
sweterka, w którym miała chodzić do szkoły, i z nadzieją spojrzała w lustro. Nie było aż tak źle.
– To czerwone swetrzysko jest na ciebie za duże –
tuż za nią rozległ się cieniutki, nabzdyczony głos,
w którym wyraźnie słychać było francuski akcent.
Lotka odwróciła się i zobaczyła, że Sonia marszczy
brwi, a na jej czarnym pyszczku maluje się niezadowolenie. Jamniczka lubiła, kiedy Lotka była ładnie
ubrana.
– Masz na myśli sweterek? No cóż… Wujek kupił wszystko w tym maleńkim sklepiku z ubraniami szkolnymi na końcu ulicy i chyba pomieszały mu
się rozmiary. Na szczęście przynajmniej buty mam
jeszcze z poprzedniej szkoły. Straszna szkoda, że nie
możemy chodzić do szkoły w spodniach, tak jak tam.
Ta spódniczka jest ohydna – Lotka z niesmakiem dotknęła szarego materiału.
– Obróć się – poprosiła Sonia, która umościła się na
łóżku Lotki i przyglądała jej się tak, jakby dziewczynka była modelką na wybiegu podczas pokazu mody.
5
Jamniczka wzięła głęboki oddech.
– No cóż… Tak jak mówisz, mogło być gorzej. Przynajmniej bardzo ładnie ci w czerwonym, pasuje do
twoich ciemnych włosów.
Zeskoczyła z łóżka i obeszła Lotkę wokoło.
– Ale ta spódniczka w ogóle nie jest chic! Mogę ją
zupełnie przypadkowo rozedrzeć zębami, jeśli tylko
chcesz.
– I będę musiała pójść do szkoły w podartej spódniczce, Soniu. Wujek na pewno zorientowałby się,
że zrobiłaś to specjalnie, i nie kupiłby mi nowej.
Lotka wzięła Sonię na ręce i nic sobie nie robiła
z tego, że jej nowy czerwony sweterek natychmiast
oblazł czarną sierścią jamniczki. Za każdym razem,
kiedy brała Sonię na ręce, przenikał ją dreszcz szczęścia. Minęły dopiero dwa tygodnie, odkąd odkryły, że
łączy je magiczna więź. Lotka czuła, że mając Sonię za
pomocnicę, może zrobić prawie wszystko. Pewność
siebie, wyrafinowany francuski rozsądek i złośliwość
jamniczki udzieliły jej się i stały niemal częścią charakteru. Dzięki nim nie martwiła się tak bardzo o to,
jak będzie w nowej szkole.
Lotka mieszkała w sklepie zoologicznym Pulmanów już od sześciu tygodni. Miała wrócić do domu
i do swojej starej szkoły zaraz po wakacjach, ale okazało się, że jej mama będzie pracować we Francji na
stałe. Gdyby nie nowa szkoła i to, że tęskniła za mamą
i starymi przyjaciółkami, nie miałaby nic przeciwko
6
temu, by tutaj zostać. Sklep wujka Jacka był najwspanialszym miejscem na ziemi. Lotka pokochała go od
pierwszej chwili, zanim jeszcze poznała jego tajemnice. Dopiero później dowiedziała się, że sklep zoologiczny Pulmanów nie jest zwykłym sklepem ze zwierzętami – sprzedawano w nim zwierzęta mówiące
ludzkim głosem. Poza tym krył wiele niesamowitych
czarodziejskich sekretów.
Po pewnym czasie wujek zdradził jej jeszcze jedną
najważniejszą tajemnicę. Okazało się, że już wcześniej
mieszkała w sklepie, że urodziła się w Netherbridge,
a jej rodzice mieszkali razem właśnie tutaj. Tomek,
jej tato, był współwłaścicielem sklepu i – tak jak wujka Jacka – łączyły go ze zwierzakami magiczne więzi. Lotka niemal zupełnie o tym zapomniała, czasami
tylko pojawiały się w jej głowie dziwne przebłyski
wspomnień – choćby wtedy gdy sypialnia z zasłonami w oknach i narzutą na łóżko w różowe groszki
wydała jej się dziwnie znajoma.
W czasach gdy Lotka mieszkała z rodzicami w sklepie, jej mama w ogóle nie zauważyła, że sklep jest zaczarowany. Lotka nie potrafiła tego zrozumieć. Ona
sama, zanim jeszcze Sonia zdradziła jej tajemnicę,
wciąż widziała i słyszała rzeczy, które ją dziwiły. Często się zastanawiała, co właściwie się dzieje. Jak mama
mogła tego nie dostrzegać?
– Lotko! Telefon! Dzwoni twoja mama – zawołał
z dołu kuzyn Daniel.
7
Lotka i Sonia pognały schodami w dół, żeby odebrać telefon.
– Ładnie wyglądasz, Lotko – prychnął na jej widok
Daniel. – Bardzo stylowo.
Lotka pokazała mu język.
– A przymierzałeś już swoje nowe ubranie? – spytała niewinnie. – Wujek kupił je w tym samym sklepie co moje i założę się, że twojego rozmiaru też
nie był pewien. Wspomniał ci coś o ubraniach na
wyrost?
Dan zamilkł i wbiegł po schodach do swojego
pokoju, podczas gdy Lotka zanosiła się śmiechem,
a Sonia była tak rozbawiona, że z głębi jej gardła też
wydobywały się przedziwne dźwięki.
– Lotko? – ze słuchawki dobiegł zaniepokojony
głos mamy. Dziewczynka w pośpiechu usiadła na
schodach i zaczęła rozmowę.
– Przepraszam, mamo, Dan coś do mnie mówił.
– Nie szkodzi, chciałam tylko życzyć ci jutro powodzenia.
– Dziękuję – odpowiedziała bez entuzjazmu Lotka.
– Oj, daj spokój, może będzie fajnie – w głosie
mamy słychać było nadzieję.
Lotka spojrzała na Sonię siedzącą z nosem opartym
na jej stopach i zrobiła minę. Mama zawsze tryskała
entuzjazmem w takich sprawach. Lotka odwrotnie,
uważała, że lepiej być pesymistką, a wtedy można
się najwyżej pozytywnie rozczarować.
8
– Mamo, ja nie będę tam znała ni-ko-go! To jakby
czekał mnie najgorszy koszmar!
– Chciałam cię tylko rozweselić, przepraszam –
westchnęła mama.
– Nic się nie stało – mruknęła Lotka. – Za parę dni
pewnie wszystko się ułoży.
„Mam nadzieję!” – dodała w duchu.
Dziewczynka siedziała na łóżku i dokładnie rozczesywała włosy. Od czasu do czasu rzucała okiem na
szkolny mundurek, który wisiał na drzwiach szafy,
i ciężko wzdychała. Rozmowa z mamą przypomniała
o jej wizycie sprzed dwóch tygodni. To był pierwszy
raz, kiedy wzięła urlop i przyjechała do niej z Francji. Było wspaniale! Wciąż była smutna, że mieszkają
tak daleko od siebie, ale od czasu tej wizyty łatwiej
to znosiła.
Zaraz po tym jak Sonia i Lotka odkryły łączącą je
czarodziejską więź, użyły jej, by wyruszyć w niewiarygodną cudowną podróż do Paryża i odwiedzić
mamę. Lotka z tęsknotą zaglądała do jej mieszkania
przez okno i przekonała się, że mama bardzo za nią
tęskni i bardzo stara się jak najlepiej o nią dbać. Wtedy
weszła do mieszkania i przytuliła się do mamy. Powiedziała, że teraz wszystko rozumie. Ponieważ jednak
Lotka dostała się do Paryża dzięki czarom, jej stąpająca twardo po ziemi mama nie mogła jej zobaczyć.
Ale krótko po tym wydarzeniu postanowiła wyrwać
9
się z pracy i przyjechać do Lotki, więc w jakiś sposób
musiała poczuć obecność córki.
To, że mama mieszkała z nią przy sklepie, było bardzo dziwne. Ale najdziwniejsze było to, że mama nie
widziała połowy żyjących tam zwierzaków i dopytywała, dlaczego tyle klatek jest pustych.
Nawet kiedy niepoprawne gadatliwe myszy zapominały o tym, że powinny milczeć, i urządzały między sobą kłótnie tuż pod jej nosem, ona wydawała się
w ogóle ich nie słyszeć. Pocierała tylko uszy i mówiła,
że jest zmęczona. Myszki z jednej strony uważały to za
zabawne, z drugiej zaś niezwykle je to irytowało. Z natury bardzo lubią zwracać na siebie uwagę i nie pojmują, jak można je ignorować. Namówiły więc Horacego,
gderliwą papugę afrykańską, żeby od czasu do czasu
naśladował dźwięk dzwonka telefonu komórkowego
mamy. Była ona uzależniona od swojej komórki i cały
czas czekała na jakiś ważny telefon z pracy. Za każdym
dzwonkiem pospiesznie sięgała do torebki i kiedy już
wyjęła aparat, była zdumiona, ponieważ okazywało
się, że nikt do niej nie dzwonił. W końcu nawet złożyła
reklamację. Wszystko to sprawiło, że myszki tak zanosiły się śmiechem, iż niemal porozbijały szyby w akwariach. Uznały, że zabawa była warta ich tygodniowej
porcji nasionek słonecznika, które musiały oddać Horacemu w zamian za przysługę.
Niespodziewanie mama doskonale dogadywała się z narzeczoną wujka Jacka Adrianą, która była
10
czarownicą. Lotka bardzo martwiła się, jak to będzie –
Adriana uczyła ją czarów i bardzo się zaprzyjaźniły.
Dlatego zależało jej, żeby mama polubiła Adrianę, ale
wiedziała, że obie bardzo się od siebie różnią. Jedna
była czarownicą, druga rozsądną kobietą. Nawet ich
ubrania były kompletnie inne. Adriana nosiła długie, powłóczyste cygańskie spódnice, dużo biżuterii i mocny makijaż, a mama najczęściej ubierała się
w garnitur, a kiedy już musiała być na luzie, zakładała
dobrze wyprasowane, eleganckie jeansy. Na początku
mama była zszokowana wyglądem Adriany (zdaniem
Lotki chodziło o długie czarne rękawiczki), ale już po
pięciu minutach rozmawiały z ożywieniem.
Lotka zaczęła uważniej przyglądać się Adrianie,
kiedy usłyszała, że mama pyta ją, gdzie kupiła swoje czarne, wiszące kolczyki. Mama w życiu by czegoś takiego nie założyła! Ale Adriana uśmiechała się
niewinnie. Lotka była przekonana, że Adriana czytała w myślach mamy, ale prawdopodobnie tylko troszeczkę je zmieniła. Była czarownicą, która nie tylko potrafiła czytać w ludzkich myślach, ale także je
kształtować. Mówiła co prawda, że nie powinno się
tego robić, chyba że osoba, w której myślach czytasz,
tak naprawdę właśnie tego chce. Mama Lotki bardzo
pragnęła mieć pewność, że jej córka jest pod dobrą
opieką i teraz wreszcie tę pewność zyskała.
Lotka z mamą i Sonią często chodziły na spacery –
Lotka chciała pokazać mamie swoje ulubione miejsca
11
w Netherbridge – park, płynącą przez środek miasta
rzekę i kawiarnię Walenty, dokąd zazwyczaj chodziły z Sonią na gorącą czekoladę, ciastka i espresso dla
jamniczki, która urodziła się we Francji.
– To miejsce jest nowe – powiedziała mama, rozglądając się wokół z zachwytem, kiedy usiadły przy
stoliku na zewnątrz pod markizą w paski. – Za moich
czasów mieściła się tutaj ponura herbaciarnia, a właścicielką była bardzo zrzędliwa staruszka. – Uśmiechnęła
się na to wspomnienie. – Kiedyś nawet nas wyrzuciła,
ponieważ rozbiłaś filiżankę – zastanowiła się. – Nigdy
nie zrozumiem, jak to się właściwie stało. Mogłabym
przysiąc, że nawet jej nie dotknęłaś! Starsza pani gderała i gderała, narzekała, jakie małe dzieci są okropne,
i nagle filiżanka po prostu spadła na ziemię. Nigdy
więcej tam nie wróciliśmy, ale nie ma czego żałować.
Lotka i Sonia wymieniły porozumiewawcze spojrzenia. Lotka postanowiła, że musi zapytać o to Adrianę. Czy naprawdę jako mała dziewczynka potrafiła
sprawić, by filiżanka uniosła się w powietrzu?
– Czy ty pijasz kawę, Lotko? – spytała zaskoczona mama, gdy usłyszała, że Lotka zamawia espresso.
Lotka zarumieniła się, ponieważ złożyła zamówienie bez namysłu.
– Nie, mamusiu, to dla Soni. Ona kocha kawę. Ja
poproszę gorącą czekoladę – powiedziała do kelnera, który uwielbiał Sonię i zawsze przynosił dla niej
dodatkowe ciasteczka.
12
Mama uśmiechnęła się i pokręciła głową.
– Ten pies jest niesamowicie rozpieszczony, ale to
typowe, Jacek zawsze tak traktował swoje zwierzaki.
Sonia spojrzała na nią w taki sposób, że mama poczuła się nieswojo i natychmiast dodała: – Ale ona
jest też bardzo słodka i najwyraźniej niesamowicie
inteligentna. – Jeszcze raz uważnie przyjrzała się
jamniczce. – Wygląda, jakby rozumiała, co mówimy, prawda?
Sonia spojrzała znacząco na Lotkę i najwyraźniej
zdegustowana wzniosła oczy ku niebu.
– Imbécile – wymamrotała pod nosem.
Lotka w pierwszym odruchu chciała zaprotestować, ale zachowanie mamy naprawdę było niewiarygodne! Tymczasem kiedy Sonia mówiła o kimś
imbécile, brzmiało to niemal pieszczotliwie. Lotka
nieustannie słyszała to słowo i traktowała je jak komplement.
– Czy wracając do sklepu, nie czujesz się dziwnie,
mamo? – zapytała, żeby zmienić temat.
Dokładnie w tym momencie kelner przyniósł napoje, mama pochyliła się nad swoją filiżanką i zaczęła mieszać kawę. Uśmiechała się lekko i patrzyła na
Sonię, która różowym języczkiem zlizywała bąbelki
ze swojego espresso.
– Tak – powiedziała cicho. – Czuję się bardzo dziwnie. Jestem tutaj pierwszy raz od czasu, kiedy umarł
twój tato. Dla mnie sklep jest pełen wspomnień.
13
– Mamo – zawahała się Lotka – wiem, że bardzo
nie lubisz o tym mówić, ale co właściwie stało się tacie? Nigdy mi nie powiedziałaś.
Mama zamknęła oczy. Widać było, że sama myśl
o tym sprawia jej ból, i Lotka natychmiast pożałowała, że w ogóle pyta. Ale postanowiła, że tym razem
musi się dowiedzieć. Wpatrywała się w mamę, czekając na odpowiedź.
– Wyjechał w interesach, aby kupić zwierzaki dla
sklepu – zaczęła cicho mama. – Wtedy mieli, a wujek
pewnie wciąż ma, wielu klientów, którzy byli zainteresowani bardziej egzotycznymi zwierzakami takimi
jak tropikalne ptaki, dziwaczne gady. Tomek pojechał
na długą wyprawę do dżungli, miała trwać miesiąc,
ale nigdy z niej nie wrócił…
Lotka aż wstrzymała oddech.
– Ale co się stało? Dlaczego nie wrócił?
– Nie wiadomo – niemal wyszeptała mama, ale po
chwili w jej głosie zaczęła pobrzmiewać złość. – Nie
powinien był wyjeżdżać, Lotko! Nie zostawia się żony
z małym dzieckiem! Powinien był bardziej się o nas
troszczyć! – mama zamilkła i zadrżała. – Właśnie dlatego nie chcę o tym mówić. Nawet po siedmiu latach
jestem na niego zła! – zaśmiała się gorzko. – Kiedy powiedziałam mu, że nie chcę, żeby jechał i zostawiał
nas same, odparł, że możemy pojechać razem z nim,
że powinnaś zobaczyć dżunglę, póki jeszcze istnieje.
To był cały on. Tomek był fantastycznym tatą i bardzo
14
cię kochał, ale brakowało mu rozsądku. A ja zawsze
musiałam być rozsądna – mama była teraz blada i jej
rysy jakby się wyostrzyły. Spojrzała na Lotkę.
– Wiesz, jakie to trudne? Ja też czasami chciałabym
móc powiedzieć: „Nie martwmy się, zróbmy dziś coś
szalonego!”. Ale nie mogę, bo muszę o nas dbać, o nasze bezpieczeństwo – westchnęła mama i smutno się
uśmiechnęła. – Rozumiesz, prawda, córeczko?
Lotka przytaknęła. Trzymała w dłoniach kubek
z gorącą czekoladą i choć niemal ją parzył, nie mogła
się poruszyć, by go odstawić na stolik. Była zupełnie
nieświadoma, że mama wciąż tak bardzo cierpiała.
Zrobiło jej się bardzo smutno. Sekretna wyprawa do
Paryża pozwoliła Lotce pojąć, dlaczego mama czuła,
że musi zdecydować się na wyjazd za granicę. Sądziła, że w przeciwnym razie straci pracę i nie będzie
mogła odpowiednio zadbać o córkę. Wcześniej Lotka
myślała, że mama po prostu woli życie bez niej. To, co
przed chwilą jej wyznała, sprawiło, że Lotka zrozumiała, co tak naprawdę nią kierowało. Mama bała się
ryzyka, bo przywodziło jej na myśl męża, który wyjechał na wyprawę do dżungli i już nigdy nie wrócił.
NOWA SERIA
HOLLY WEBB
11-letnia Lotka uwielbia zaczarowany sklep
zoologiczny swojego wujka. Szczególnie teraz,
gdy odkrywa, ĝe sama posiada magiczne
zdolnoĂci, abSonia – jej ulubiona jamniczka
– potrağ czarowaÊ. Razem mogÈ zdziaïaÊ
niesamowite rzeczy ibnic nie jest wbstanie im
przeszkodziÊ. Nawet okropna Sara ibjej banda.
Czy Lotka znajdzie odwagÚ, by przeciwstawiÊ
siÚ Sarze? Czy pokona jÈ wïasnÈ magiÈ?
Poznaj teĝ pierwszÈ czÚĂÊ
zb7-tomowej serii obprzygodach Lotki
Ta b i uczy sie c z a r ó w
Cena 17,90 zï
160