Webb_Kocie czary_issuu.indd

Transkrypt

Webb_Kocie czary_issuu.indd
HOLLY WEBB
Ta bi uczy sie
czarów
przełożyła Dorota Gruszka
KRAKÓW 2013
1
„Nie popatrzę, nawet na nią nie spojrzę!”
Lotka uparcie wpatrywała się w siedzenie przed
sobą, całkowicie ignorując mamę, która stała na peronie przy oknie pociągu i z zapałem do niej machała.
Właściwie już dwa dni ze sobą nie rozmawiały. Od
czasu kiedy mama przekazała jej nowinę, Lotka była
wściekła. Gdyby jeszcze mogły o tym porozmawiać,
przedyskutować całą sytuację, Lotka musiałaby uwierzyć w to, co dziś miało się stać, a za nic w świecie nie
chciałaby, żeby było prawdą. Aż do tej chwili dziewczynka była przekonana, że mama nie wyjedzie do
pracy do Paryża właśnie dlatego, że Lotce tak bardzo
nie podoba się ten pomysł.
No a teraz było już za późno, żeby cokolwiek
zmienić.
Miały się nie widzieć przez całe lato, a nawet porządnie się nie pożegnały. Lotka nagle odwróciła się
i oparła dłoń o szybę, ale mamy już tam nie było.
Pociąg ruszył, a wszystkie twarze, które przesuwały się przed jej oczami, były zupełnie obce. Niechętnie
wróciła na swoje siedzenie. Nawet nie wiedziała, kiedy
5
znowu zobaczy mamę! W chwili gdy pociąg odjeżdżał z peronu, przez okno zauważyła różowy płaszcz
mamy, która wciąż do niej machała. Lotka podniosła
rękę i też zaczęła machać, aż pociąg wyjechał z dworca. Wreszcie roztrzęsiona usiadła i nagle poczuła się
bardzo, bardzo samotna i wręcz chora.
Niewyraźny głos z głośnika zaczął wymieniać stacje, na których się zatrzymają; było ich bardzo dużo,
a Netherbridge znajdowało się gdzieś w połowie tej
listy. Lotka od razu przestała się czuć nieszczęśliwa,
ponieważ znów ogarnęła ją złość. Netherbridge to maleńkie miasteczko na głębokiej prowincji i właśnie tam
mama postanowiła ją porzucić. Oczywiście nie zadała sobie nawet trudu, żeby z nią pojechać, po prostu
wsadziła córkę do pociągu, z którego gdzieś tam odbierze ją wujek Jacek.
– Nawet nie pamiętam, jak on wygląda – ze złością
wymamrotała sama do siebie Lotka i bardzo starała się
powstrzymać łzy. Co prawda, już kiedyś spotkała wujka, ale było to wiele lat temu, na przyjęciu rodzinnym,
na które jej mama wcale nie chciała iść. Mama w ogóle
nie lubiła spędzać czasu z rodziną taty Lotki; mówiła,
że to dla niej zbyt smutne.
Wujek Jacek był starszym bratem taty Lotki i prowadził sklep zoologiczny w Netherbridge. Lotka nigdy
wcześniej go nie odwiedzała, ale co roku widywała go
na zdjęciach, które wujek wysyłał razem ze świątecznymi życzeniami. Właśnie jedno z tych zdjęć miała
6
teraz w torbie – to, które dała jej mama, żeby łatwiej
rozpoznała wujka na stacji. Przegrzebała torbę aż po
dno i w końcu znalazła zdjęcie wetknięte w książkę.
Wujek na zdjęciach wyglądał właściwie jak jej tata –
też miał czarne kręcone włosy, które odziedziczyła Lotka, i bardzo ciemne oczy. Zazwyczaj już samo to wydawało jej się fascynujące, ale teraz dużo bardziej niż
wujkiem była zainteresowana sklepem widocznym na
zdjęciu za jego plecami. Sklepem, w którym miała spędzić całe lato. Humor troszkę jej się poprawił. Mama
nigdy nie lubiła zwierząt i była zdecydowaną przeciwniczką ich posiadania. Mówiła, że zwierzęta śmierdzą
i robią bałagan, a jakby tego było mało, nie ma na nie
miejsca w ich małym mieszkaniu. Odnosiło się to nawet
do złotej rybki, co według Lotki było już grubą przesadą. Świetnie będzie spędzić trochę czasu ze zwierzętami, bo sklep wujka nie wyglądał na taki, w którym
sprzedaje się tylko nudne obroże i zabawki dla zwierzaków. Lotka bardzo uważnie przyglądała się zdjęciu; nie było na nim widać zbyt wielu szczegółów, ale
w oknie poza torbami z karmą zauważyła siedzącą na
huśtawce papugę. Szyld głosił: „Sklep zoologiczny Polmanów”; pod spodem napisano coś jeszcze, ale zdjęcie
było zbyt niewyraźne i Lotka nie mogła tego odczytać.
Sklep zoologiczny Polmanów. Całkiem przyjemnie
było jechać do miejsca, które podpisane było twoim
własnym nazwiskiem. To, że nazwisko jest takie samo,
było dość oczywiste, jeśli wziąć pod uwagę, że wujek
7
i jej tato byli braćmi. Lotka wyciągnęła się na swoim
siedzeniu, rozmarzonym wzrokiem gapiła się w okno
i zastanawiała, jakie jeszcze zwierzęta mogą mieszkać
w sklepie. Może kociaki? Powoli zaczynała odczuwać
podekscytowanie – nie żeby od razu cieszyła się z obrotu spraw, co to, to nie. Nadal była wściekła. No ale
po co ma się tak bardzo złościć, skoro właściwie trochę
się cieszy? Przecież mamy i tak tam nie będzie, więc
nie zobaczy, czy Lotka jest wesoła czy smutna. A kiedy zadzwoni, to przecież żadna sztuka udawać przez
telefon bardzo nieszczęśliwą.
Siedząc w samochodzie w drodze do domu wujka,
Lotka milczała. Niemal udało się jej zapomnieć o kuzynie Danielu, synu wujka Jacka, mimo że mama wielokrotnie powtarzała, iż wypadałoby poznać kuzyna.
Dan był tylko o rok starszy od Lotki, ale sporo wyższy,
niesamowicie przystojny i wydawał się bardzo pewny
siebie. Lotka nie należała do nieśmiałych, ale trudno
było jej wymyślić, o czym właściwie powinna z nim
rozmawiać. Czy mieli zostać przyjaciółmi tylko dlatego,
że są spokrewnieni? Lotka podejrzewała, że dla niego
to też musi być dziwne – nieznana kuzynka nagle pojawia się w jego domu. Dan nie był nieprzyjazny, ale
po prostu gapił się przez okno i w ogóle się do niej nie
odzywał. Wszystko to sprawiało, że jeszcze bardziej
widać było wysiłek, jaki wujek wkładał w podtrzymanie rozmowy. Lotka pomyślała, że w samochodzie
8
wujka dziwnie pachnie, i starała się nie oddychać zbyt
głęboko. Nie była pewna, czy ten zapach to tylko karma dla zwierząt.
Aż podskoczyła z wrażenia, kiedy poczuła na dłoni
coś zimnego. Wujek zorientował się, że się wystraszyła
i odwrócił się, a wtedy samochód gwałtownie skręcił.
– Tato, uważaj, przecież prowadzisz! – wrzasnął Dan.
– Przepraszam, przepraszam – mamrotał wujek, machając przepraszająco do kierowcy samochodu z naprzeciwka, który wyglądał na zdenerwowanego. – nie
bój się Lotko, to tylko Sonia, która śpi na tylnym siedzeniu. Powinienem cię był uprzedzić.
Lotka spojrzała na leżący obok niej stosik koców,
w którym coś zaczęło torować sobie drogę, aż wreszcie pojawił się czarny wilgotny nos, trójkątny pyszczek
i czekoladowobrązowe oczka. Mały piesek spojrzał na
Lotkę, marszcząc swoje rude brwi, i wykrzywił mordkę
w czymś, co niewątpliwie było uśmiechem.
Daniel spojrzał na to, co się dzieje, i aż zagwizdał:
– Jesteś szczęściarą, od razu cię polubiła.
– Skąd wiesz? – zapytała Lotka, dotykając delikatnie noska Soni.
Dan odwrócił się, a na twarzy miał złośliwy uśmiech:
– Bo nie odgryzła ci ręki.
Lotka spojrzała na pieska z powątpiewaniem, ale
nagle zamarła, bo wydawało jej się, że Sonia puściła
do niej oko.
– Nie bądź niesprawiedliwy, Dan – włączył się wujek.
9
– Wszystkie jamniki są charakterne. Sonia po prostu
uważnie wybiera sobie przyjaciół.
– Jasne, powiedz to listonoszowi – powiedział
z przekąsem Dan.
– Ależ on na nią nadepnął! – odrzekł rozzłoszczony wujek.
Sonia wynurzyła się spod koców i ułożyła wygodnie na kolanach Lotki. Patrzyła na nią niewinnie, jakby
pytając wzrokiem: „Ja?”. Była pięknym psem z czarną
błyszczącą sierścią, miodowymi łapkami i niesamowitymi rudawymi brwiami. Wyglądała, jakby ktoś ją
wypolerował. Odpowiedź na pytanie, czy te wakacje
Lotka spędzi w towarzystwie zwierząt, była oczywista.
Zaparkowali na tyłach sklepu i weszli do środka.
Wujek odstawił bagaże Lotki i poszedł odwrócić wiszącą na drzwiach wejściowych tabliczkę ZAMKNIĘTE.
Lotka tymczasem ze zdumieniem rozglądała się wokół, wciąż mocno przytulając do siebie Sonię. Nigdy
nie wyobrażała sobie czegoś takiego. Sklep mieścił się
w dziwnym starym domku przy głównej ulicy, udało
jej się rzucić na niego okiem, kiedy przejeżdżali – był
czarno-biały z wielkim oknem wystawowym, które
zajmowało niemal całą wąską ścianę. Ale od środka
sklep wydawał się dużo większy, pełen zakamarków
i wnęk. Każdy centymetr kwadratowy zajmowały klatki i akwaria, ułożone jedne na drugich aż po sufit. Panowała dziwna cisza, a Lotka miała wrażenie, że ktoś
na nią patrzy, czuła się obserwowana. Szybko doszła
10
jednak do wniosku, że to tylko jej wyobraźnia, a tak
naprawdę sklep wypełniają piski i pomruki setek małych stworzeń.
Wujek odwrócił się do niej z uśmiechem: – A więc
jesteśmy na miejscu, Lotko. Witaj w sklepie zoologicznym Polmanów, zwanym też Mysim Imperium!
NOWA SERIA
HOLLY WEBB
OstatniÈ rzeczÈ, obktórej marzy 11-letnia Lotka
to spÚdzenie wakacji wbniewielkim miasteczku
ubnudnego wujka. Jej mama wyjechaïa ibLotka
musi zamieszkaÊ zbdala od domu pod opiekÈ
rodziny. Jednak gdy dziewczynka odkrywa, ĝe
sklep zoologiczny wujka peïen jest magicznych
zwierzÈt, wszystko siÚ zmienia... Czy Lotka
znajdzie nowych przyjacióï, czy wybaczy
mamie? Czy uda siÚ jej pomóc maïej kotce Tabi?
Ta b i uczy sie c z a r ó w
to pierwsza ksiÈĝeczka zb7-tomowej serii
ac Lotki.
obprzygodach
Cena 17,90 zï
152