Młodości, trwaj
Transkrypt
Młodości, trwaj
VIII Liceum Ogólnokształcące i 58 Gimnazjum im. Władysława IV w Warszawie - Start "Młodości, trwaj..." Spektakle muzyczne cieszą się wśród publiczności ogromną popularnością. Jednak w świadomości widza utarło się przekonanie - często krzywdzące - że służą one głównie rozrywce, nie przekazują przy tym istotnych treści. Temu stereotypowi zręcznie wymyka się zrealizowane przez Macieja Englerta musicalowe widowisko "To idzie młodość", które miała możliwość obejrzeć moja klasa - Ic - w Teatrze Współczesnym razem z p. prof. Elżbietą Błachowicz w maju b.r. Głównym tematem przedstawienia jest sytuacja młodzieży początków PRL. Opowiadana historia jest wyraźnie podzielona na dwie części. Pierwsza to propagandowe hasła, ślepa wiara w "lepsze czasy", zapał i energia. W oczy rzuca się absurdalność pustych, komunistycznych frazesów, wygłaszanych z mocą przez działaczy partyjnych (przekonująca kreacja Piotra Garlickiego). Współczesnej publiczności mogą się one wydawać zabawne - o czym świadczą żywe reakcje na widowni - jednak wydaje mi się, że warto choć chwilę poświęcić na refleksję nad tym, że tak wyglądała rzeczywistość. Że dla tych młodych ludzi te słowa były prawdą niosącą nadzieję, nadającą ich życiu sens. Taka myśl mnie osobiście utrudniła powierzchowny odbiór sztuki. Druga część spektaklu pokazuje z kolei kolorowy festiwal młodzieży, który twórcy potraktowali jako okazję do pokazania przełomu w sposobie myślenia bohaterów. Kiedy Polska otwiera się na Zachód, podstawy światopoglądu muszą się zachwiać. I tak też się dzieje. Do głosu dochodzą uczucia, nie slogany, narastają idee buntownicze. Pomimo radosnej atmosfery panującej w tej części, kreowanej właśnie przez efekty wizualne - stroje, scenografię, w widzu rośnie wrażenie niepokoju. Bardzo wyraźnie staje się to, że tak nie powinno być. Ograniczenia nałożone na młodych ludzi i ich bezowocne, zupełnie bezradne próby walki (poruszający motyw zakochanego Marka) wzmagają w oglądających uczucie dyskomfortu. Jak zawsze w przypadku spektakli Macieja Englerta, zrobiło na mnie wrażenie "zagospodarowanie" przestrzeni scenicznej. Wykreowanie kilku pomieszczeń jednocześnie, kilku planów, z których każdy przykuwa uwagę i subtelnie opowiada coś innego - to atut tego widowiska. Tym razem udało się reżyserowi dodatkowo uniknąć efektu ?rozproszenia? widza: nie miałam żadnego problemu z oglądaniem paralelnie rozgrywających się scen. Wręcz przeciwnie - dawało ono bardziej szczegółowy obraz sytuacji bohaterów, tak niezbędny, gdy poruszamy ważne tematy. Z tą - bądź co bądź - historyczną tematyką bardzo dobrze komponują się wykonywane przez aktorów piosenki. Począwszy od tych z pierwszej części, a więc głównie pieśni masowych PRL, aż po nastrojowe ballady. I jedne, i drugie robią wrażenie prostotą wykonania. Nie ma tu mowy o żadnych "udziwnieniach"; na pierwszy plan wysuwa się wokal, fantastyczny zresztą. I jeżeli miałabym wybrać jeden, jedyny utwór, którego długo nie będę mogła zapomnieć, to na pewno będzie to "Besame mucho" w wykonaniu Stanisławy Celińskiej i Anny Czartoryskiej. Jest zresztą coś wzruszającego w muzycznym połączeniu tych dwóch kobiet - doświadczonej, wspaniałej aktorki i studentki Akademii Teatralnej, partnerujących sobie tak znakomicie. Aktorom wypada zresztą poświęcić jeszcze kilka słów. "To idzie młodość" jest - nie bez powodu przecież przedstawieniem młodych aktorów Teatru Współczesnego. Młodych, ale już bardzo dojrzałych zawodowo. Wrażenia nie robią zatem tylko fenomenalne wykonania największych przebojów (tu brawa należą się przede wszystkim paniom obdarzonym silnymi, uwodzącymi głosami (Magdalenie Nieć, Katarzynie Dąbrowskiej i Monice Węgiel), ale także stworzone postaci. Są prawdziwe w tej wręcz nierealnej otoczce, przemawiają pełnym obrazem do widza. Na uznanie zasługuje Maciej Zakościelny, któremu skutecznie udało się udowodnić, że nie jest aktorem jednego serialu. Mnie jednak w pamięci zapisała się rola Stanisławy Celińskiej. Jako Przechodzień była właściwie jedyną niedopowiedzianą, budzącą wątpliwości bohaterką, której rola do końca pozostała niejasna, a przy tym niezwykle intrygująca. Maciejowi Englertowi udało się wpleść smutek tam, gdzie na pierwszy rzut oka widać radość; kolory tam, gdzie dominowała szarość; nadzieję tam, gdzie nie powinno jej być. Ze względu na kreacje aktorskie, muzyczną oprawę i sam temat - a to wszystko połączone ze sobą tak sprawnie, że widz (w każdym wieku!) ani na chwilę nie traci zainteresowania - "To idzie młodość" przegapić po prostu nie można. przygot. Ola Najdecka, kl. Ic w r. szk. 2008/2009 http://wladyslaw.edu.pl Kreator PDF Utworzono 3 March, 2017, 21:12 VIII Liceum Ogólnokształcące i 58 Gimnazjum im. Władysława IV w Warszawie - Start http://wladyslaw.edu.pl Kreator PDF Utworzono 3 March, 2017, 21:12