Dzikie serce Sandomierza

Transkrypt

Dzikie serce Sandomierza
Dzikie serce Sandomierza
Nasze miasto, jako jedno z nielicznych, posiada unikalne położenie (stare miasto na wzgórzu nad
Wisłą, wąwozy), jak i wspaniałą architekturę, nazywane jest "małym Krakowem". To właśnie tutaj
przybywali polscy poeci i pisarze, aby móc nasycić swe dzieła niezapomnianymi wrażeniami z pobytu
w tym niegdyś przepięknym grodzie.
To niegdyś znane miasteczko do tej pory nie zatraciło swego pierwotnego uroku, m.in. dzięki
przepięknej florze. Dla mnie, mieszkanki Sandomierza od niedawna przemierzającej kręte uliczki i
strome wąwozy, jest szczególnie szczęśliwym trafem losu, że właśnie tutaj przyszło mi się osiedlić.
Doceniam to i zdaję sobie sprawę, że chyba nigdzie indziej nie mogłabym znaleźć tylu ciekawych i
uroczych zakamarków. Zachodnią skarpę wzgórza porasta dziki las z leżącymi drzewami (las
powstrzymujący skarpę i część starówki przed obsuwaniem i dewastacją zaczęli wycinać kilka lat
temu urzędnicy, zamieniając na strzyżony trawnik; na szczęście w porę skarpę uratowało dwóch
ekologów). Mamy też zdziczałe sady, piękne wąwozy - duże i strome oraz małe i urocze. Jest w końcu
Wisła, nad którą rozrosło się miasto, ma dziką dolinę ze starorzeczami, oczkami wodnymi, lasami
łęgowymi, szumiącymi wierzbami i bogactwem ptaków.
Często gdy rozmawiałam ze znajomymi na ten temat w ich głosie wyczuwałam ton obojętności co do
wyglądu naszego miasta. Wiadomo, zapracowani, zmartwieni własnymi problemami nie są w stanie
wszystkiego dostrzec. Ja jednak, przemierzając codziennie tę samą drogę do pracy, mam okazję
poczuć co to znaczy mieszkać w Sandomierzu. Droga wiodąca wzdłuż Wąwozu św. Jadwigi jest jedną
z najoryginalniejszych dróg jakimi w życiu szłam. To nic, iż czasami jakiś samochód przejedzie tuż
obok moich stóp, że spotkałam pień ściętego drzewa. Wszystko to wynagradzają mi wiewiórki swoim
rozkosznym tańcem ogona, gdy wiedzą, że je obserwuję, oraz piękno dzikich miejsc.
Taką niesamowitą ostoją dzikości w centrum Sandomierza jest również dolina Piszczele, z rosnącym
lasem z wysokimi jesionami, grubymi starymi topolami, dzikim bzem, kwitnącymi kolorowo kwiatami.
W dolinie z kilku źródeł bierze początek strumień płynący w kierunku zamku, tworzy on korytarz,
którym poruszają się małe zwierzęta. Ptaki: dzięcioły (w tym dzięcioł rzadko spotykany - zielony),
sikory i inne kolorowe gatunki przemykają po drzewach i krzewach. Kos - cały czarny z bezczelnie
żółtym dziobem - nie boi się, wręcz przeciwnie, coś pokazuje, jakby wołał o jedzenie. Sójka - śliczny
duży ptak z ciałem koloru kawomlecznym - nigdy nie pozwala na siebie za długo patrzeć. Wszystko to
woła o jedno: zostawcie nas w spokoju, niech te stare drzewa i dzikie zwierzęta żyją tu tak, jak to
robią od setek lat.
A jednak nie wszystko wygląda tak wspaniale i radośnie. Od niedawna dzięki planowi
zaprojektowanemu przez pana z Urzędu Miasta w dolinie Piszczeli zaczęła się eksterminacja drzew,
krzewów, kwiatów i całej niskiej zieleni, czasami wycinanych jak w parku miejskim do gołej ziemi.
Jednocześnie niszczone jest miejsce życia wielu ptaków i innych zwierząt. Nie jestem fachowcem w
tym sprawach, ale widziałam plany zagospodarowania Piszczeli (terenu w miarę naturalnego, gdzie
krzewy i drzewa rosną sobie jak chcą - i co w tym złego?). Poszerza się i reguluje strumyk. Buduje się
liczne ścieżki utwardzone, piesze i rowerowe . Planowane są budki z hot-dogami i innymi, wiaty pod
grill, wyznaczone miejsca na ogniska i plastikowe toalety. Nie wiem jak dla innych, ale dla mnie i
kilku przyjaciół miejsce to straci swój "dziki" wygląd. Pan realizujący plan stwierdza, że teren ten
jest wysypiskiem śmieci zalegających pod ziemią. Możliwe, że tak jest, ale ilekroć chodzę tam na
Dzikie serce Sandomierza
1
spacery nigdy nie dostrzegam wielkich zwalisk śmieci oprócz paru starych, zużytych odkurzaczy i
torebek plastikowych. Wszystko rośnie tam swoim naturalnym tempem i nie potrzebuje osuszania,
ani wyrównywania terenu. Pozostawmy ten ostatni skrawek "dzikości" takim, jaki jest, sprawmy, aby
Sandomierz nie stał się kolejnym nieciekawym miastem, w którym wszystko jest zrównane, a granice
parku każdy zna. Żyjemy w czasach rozwiniętej technologii, gdzie prawie każdy posiada samochód i
komputer. Pozwólmy też przyrodzie żyć własnym życiem, nie ograniczajmy jej na każdym kroku. Ona
jest tutaj, obok nas i w każdym z nas - trzeba tylko pozwolić jej się rozwijać. Jeśli plany
zagospodarowania Piszczeli zostaną zrealizowane, będziemy mieli kolejny (luna)park, z drzewami
rosnącymi w odpowiedniej odległości, horyzont będzie wyznaczony przez pobliski cmentarz, a my
sami poczujemy się jak w klatce
Agnieszka Madej
ApelPomóż Piszczelom!
Położona w centrum Sandomierza dolina Piszczele jest wartościowym przyrodniczo zakątkiem. Jest
to kilkuhektarowy kompleks lasów wiązowo-jesionowych, można tam spotkać zwierzęta i rośliny
środowisk typowo leśnych, jak kuna leśna, dzięcioł zielony, miodunka.
W chwili obecnej trwają prace "zagospodarowujące" dolinę: wycinka wielu drzew i krzewów, budowa
chodników, ścieżek i innej rekreacyjnej infrastruktury. Zaproponowaliśmy objęcie doliny ochroną
prawną jako użytek ekologiczny i wytyczenie tam ścieżek dydaktycznych. Obecnie wniosek nasz jest
odrzucany pod pretekstem poparcia mieszkańców dla planów zagospodarowania (mieszkańców nikt
się nie pytał o zdanie, nauczyciele popierają zachowanie naturalnego lasu dla edukacji młodzieży).
Prosimy o pomoc dla Piszczeli.
Ważny jest każdy głos organizacji i osób. Dzwoń do burmistrza Sandomierza: (15) 83 33 228, pisz na
adres: Urząd Miasta w Sandomierzu, 27-600 Sandomierz.
Wszelkie dodatkowe informacje: Towarzystwo Obrony Przyrody "Ostoja", ul. Metalowców 6/41,
39-432 Gorzyce; e-mail: [email protected].
Dzikie serce Sandomierza
2

Podobne dokumenty