Europejski Konkurs Szkolny „Europa w Szkole”

Transkrypt

Europejski Konkurs Szkolny „Europa w Szkole”
Europejski Konkurs Szkolny
„Europa w Szkole”
Idea partnerstwa zgodna ze słowami hymnu
Unii Europejskiej
(„Oda do radości” F. Schillera)
„...Wszyscy ludzie będą braćmi, kto przyjaciel, ten
niech zaraz stanie tutaj pośród nas...”
autor
Marta Ciarka lat 17
kl. I f
II LO im. M. Kopernika,
praca pisana pod kierunkiem
mgr Grażyny Rybarczyk
ul. Urocza 3, 87-800 Włocławek,
tel. 054 236 02 23
PDF created with pdfFactory Pro trial version www.pdffactory.com
woj. kujawsko - pomorskie
„Przyjdzie taki dzień, kiedy wszystkie narody na naszym kontynencie,
nie tracąc swojej odrębności, ani chwalebnej indywidualności, złączą
się w wyższą jedność i stworzą europejskie braterstwo. Przyjdzie taki
dzień, kiedy nie będzie innych pól bitew niż mentalne - rynki
otwierające się na idee. Przyjdzie taki dzień, kiedy kule armatnie
i bomby zamienią się na głosy”.
Wiktor Hugo
Staropolskie przysłowie „gość w dom Bóg w dom” nakazuje wyjątkowo
ugościć tego, kto przekroczy progi domu. Moja rodzina postępuje zgodnie z tą
polską tradycją. Rodzice zawsze serdecznie przyjmują odwiedzających nas
znajomych. Starają się, aby spotkaniom towarzyszyła miła atmosfera, by goście
czuli się u nas w domu tak dobrze, jak u siebie. Tolerancja, akceptacja różnych
sposobów myślenia i postępowania sprawia, iż mój dom otwarty jest dla wielu,
jakże odmiennych ludzi. Mam na myśli wieloletniego przyjaciela rodziców Niemca, który urodził się i wychował w Londynie, wiążącego przyszłość z Polską.
Dzięki wizytom serdecznych znajomych moja rodzina poszerza swoje horyzonty.
Długie, czasem do późnej nocy trwające dyskusje dają rozmówcom wrażenie
bliskości i poczucia jedności. Poprzez wspólne biesiadowanie poznałam
odmienność sposobów postrzegania różnych sytuacji. Zrozumiałam, jak różnie
można interpretować określone zachowania i jak dalece różne mogą być argumenty
dyskutujących ze sobą osób. Poprzez obcowanie z ludźmi innej narodowości niż
polska poznałam różne zwyczaje, tradycje. Swoistość kultur innych nacji nie dziwi
mnie, lecz intryguje.
Dlatego z tak wielka radością przyjęłam wiadomość o wizycie gości
z Węgier, Estonii i Norwegii w mojej szkole w ramach europejskiego programu
Socrates - akcja Comenius. Jakże szczęśliwym był dzień, w którym dowiedziałam
się, iż w moim domu zamieszka jedna z dziewczynek. Okazała się nią Carina
Jacobsen, która miała przybyć wraz czteroosobową grupą młodzieży z Norwegii.
Czekając na przyjazd gości, długo rozmyślałam nad zbliżającym się spotkaniem.
Wyobrażałam sobie, jak będzie wyglądać moment, gdy pierwszy raz wymienimy
się spojrzeniami. O czym będziemy rozmawiać? Przecież w ogóle się nie znamy.
Wychowywałyśmy się w różnych kulturach, w zupełnie innych środowiskach.
Rozmyślając tak, postanowiłam solidnie przygotować się do wizyty Cariny.
Zdobyłam informację na temat jej rodzinnego kraju. Dowiedziałam się, iż większą
część powierzchni Norwegii zajmują Góry Skandynawskie. Blisko 97% wszystkich
mieszkańców stanowią Norwegowie. Północną część kraju zamieszkują
Lapończycy i Finowie, a południową Szwedzi i Duńczycy. Głową państwa jest
król, a dominującą religią - luteranizm. Poczytałam też o mało znanej Polakom
kuchni norweskiej, której podstawę stanowią ryby - głównie dorsze zjadane pod
2
PDF created with pdfFactory Pro trial version www.pdffactory.com
różnymi postaciami, nawet w... budyniach. Ponoć mięso spożywa tam się dość
rzadko i zazwyczaj jest to baranina, trochę dziczyzny lub mięso reniferów. Dlatego
też postanowiłam bez wahania, iż ugoszczę Carinę najlepiej, jak tylko potrafię. I
nie ujrzy ona na swoim talerzu ani ryby, ani renifera!
Długo zastanawiałam się nad tym, czy będziemy miały o czym rozmawiać.
Data przyjazdu Cariny i innych gości zbliżała się w zadziwiająco wolnym tempie.
Ja zaś systematycznie odliczałam dzień za dniem. Aż wreszcie nadszedł termin
przylotu gości z Norwegii. Jak przystało na polską gościnność, grupa nauczycieli
z mojej szkoły wraz uczniami udała się w podróż do stolicy, by osobiście powitać
Norwegów. W drodze rozmawiałam z koleżankami o swoich rozterkach
dotyczących spotkania. One też miały podobne wątpliwości. Cała ta sytuacja była
dla nas wszystkich doświadczeniem nowym, budzącym niepewność. Nasze
serdeczne nastawienie do gości projektowało wspólne spotkania, wyjścia
i wyjazdy. Zbliżając się do Warszawy, czułam się coraz bardziej podekscytowana.
Stojąc na płycie lotniska, wszyscy byliśmy równie mocno poruszeni. Gdy
w bramce wyłoniła się pięcioosobowa grupa, od razu dostrzegłam niezbyt wysoką
blondynkę o nordyckiej urodzie. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to właśnie z nią
spędzę najbliższe kilka dni. Tu właśnie nastąpiły pierwsze wymiany spojrzeń.
Kontaktowe uśmiechy budowały niewidzialną nić porozumienia. Przedstawialiśmy
się sobie nawzajem. Spontanicznie usiadłam z Cariną w autobusie. Wbrew
wcześniejszym obawom rozmowa nawiązała się bardzo szybko. Nie brakowało
nam tematów konwersacji. Okazało się, iż obie miałyśmy podobne rozterki co do
tego niecodziennego spotkania. Dla Cariny pobyt w Polsce był wyróżnieniem
i formą nagrody. Nigdy wcześniej nie była w moim rodzinnym kraju. Niewiele też
wiedziała o polskich zwyczajach. Można by powiedzieć, że miała jedynie strzępy
przypadkowych informacji, dające co najwyżej powierzchowny obraz mojej
ojczyzny. Dlatego też starałam się zainteresować ją Polską i zwrócić jej uwagę na
to, co najciekawsze. Przyjazd z Warszawy do Włocławka minął niesłychanie
prędko. Gwar i radosne rozmowy umilkły, gdy ktoś w autobusie krzyknął - „o już
jesteśmy na miejscu”. Jednolita, zwarta niczym jeden organizm grupa młodzieży
polsko-norweskiej musiała rozdzielić się. Zmęczeni całodzienną podróżą goście
udali się na zasłużony odpoczynek do polskich domów.
Gdy rano po śniadaniu wyruszyłyśmy na zajęcia, Carina zadawała mi pytania
dotyczący mojego liceum. Okazało się, że budynek mojej szkoły niewiele różni się
od budynku szkoły norweskiej. Dziwiła się jedynie dużą ilością uczniów, gdyż jej
szkoła jest o wiele mniejsza. Na sali gimnastycznej odbyło się gorące przyjęcie
gości. Pokaz taneczny i pozostała część artystyczna w wykonaniu polskiej
młodzież zostały nagrodzone gromkimi brawami. Prezentacja multimedialna
w obrazowy sposób ukazała krótką historię mojego miasta i liceum. Goście
z zagranicy także dość lakonicznie przedstawili swoje rodzinne strony.
Spontaniczne komentarze często wywoływały uśmiechy i tworzyły miłą atmosferę
spotkania. W końcu goście, jak na uczniów przystało, udali się do sal, by
uczestniczyć w zajęciach odbywających się w języku angielskim. Wysiłek
intelektualny wyzwolił w nas wilczy apetyt. Dlatego trudno mi jest powiedzieć, czy
3
PDF created with pdfFactory Pro trial version www.pdffactory.com
obiadowe potrawy szybko znikły z talerzy, bo byliśmy tak głodni, czy też dlatego,
że autentycznie bardzo nam smakowały. Potem z przyjemnością wróciłyśmy do
domu, by odpocząć od nadmiaru wrażeń. Nie był to jednak koniec atrakcji
przewidzianych na ten dzień. Wieczorem, znów całą grupą zażywaliśmy kąpieli na
pływalni. Relaksując się, skacząc z trampoliny i chlapiąc się wyglądaliśmy jak
gromada beztroskich dzieci, którym zabawa wypełnia większość czasu. Tegoż dnia
rzeczywiście rozrywka zjednoczyła nas całkowicie. Ożywieni basenowymi
harcami, pełni sił witalnych wyruszyliśmy do pubu. Razem biesiadowaliśmy do
późnego, bardzo późnego wieczoru. Było cudownie. Po powrocie do domu
niemalże natychmiast zasnęłyśmy.
Następnego dnia rozpoczęła się już „prawdziwa szkoła”. Lekcje odbywały
się w normalnym rytmie. Wszyscy siedzieliśmy w ławkach i przysłuchiwaliśmy się
prawdziwym zajęciom. Po kilku godzinach wyruszyliśmy do Urzędu Miasta. Nasz
prezydent zaprosił nas na spotkanie. Odświętnie ubrani odwiedziliśmy magistrat,
w którym władze miasta słodko nas ugościły, częstując lokalnymi smakołykami.
Goście chętnie wysłuchali informacji o Włocławku - ważnym ośrodku kulturalnym
i przemysłowym. Po krótkiej, teoretycznej prezentacji z ogromna przyjemnością
wybrali się na wycieczkę po mieście. W dzielnicy staromiejskiej obejrzeli wieże
gotyckiej katedry z przełomu XIV i XV w. W jej wnętrzu podziwiali cenne rzeźby
i obrazy, nagrobek biskupa Piotra z Bnina z 1493 r. autorstwa Wita Stwosza.
Goście chętnie utrwalali na zdjęciach ciekawe zabytki mojego miasta, m.in.:
renesansową kaplicę Matki Boskiej, kaplicę św. Józefa z obrazem ze szkoły
Rubensa, kościół św. Witalisa z 1330 r. Dużym zainteresowaniem cieszył się zegar
słoneczny zaprojektowany przypuszczalnie przez Mikołaja Kopernika. Nie odbyło
się bez zakupów w okolicznych sklepach. Koleżanki z Norwegii wybierając
prezenty dla bliskich, radziły się nas, co kupić. Okazało się, że zwyczaj kupowania
prezentów z podróży jest celebrowany zarówno w Polsce, jak i w Norwegii. Ileż
mamy wspólnego! Urzeczona moją Ojczyzną Carina sprawiła sobie plecak
z polskimi, narodowymi symbolami - orłem i flagą biało-czerwoną. Inną atrakcją
tego dnia był mecz koszykówki. Mogliśmy pochwalić się świetną drużyną, która
reprezentuje nasze miasto. Najbardziej zadowoleni ze zbliżającego się meczu byli
chłopcy, którzy okazali się pasjonatami tego sportu. Gdy zbliżaliśmy się do hali
sportowej, nie zauważyłam specjalnego entuzjazmu na twarzy Cariny. Jednak po
zajęciu miejsc na trybunach wszystkim udzielił się radosny nastrój. Spotęgował się
on w momencie, gdy na parkiet wyszli zawodnicy Anwilu. Przystojni młodzi
chłopcy skupiali uwagę dziewczęcych oczu. Gdy tylko rozpoczęła się gra, wszyscy
radośnie dopingowali zawodników, wykrzykując i klaszcząc w dłonie. Nikt nie
miał wątpliwości jak kibicować. Okazało się, że rozumieliśmy się „bez słów”.
Wspólny cel, jakim było zwycięstwo Anwilu, zintegrował nas jeszcze bardziej
i poczuliśmy się zjednoczeni. Porażka naszej ukochanej drużyny nie odebrała nam
dobrych nastrojów. Na koniec zrobiliśmy sobie z maskotką zespołu wspólne
zdjęcie, by uwiecznić te cudowne chwile na fotografii. Tych wspomnień nikt nam
już nie odbierze! Przepełnione ogromem wrażeń wróciłyśmy zmęczone do domu.
4
PDF created with pdfFactory Pro trial version www.pdffactory.com
Kolejny dzień zapowiadał się ekscytująco. Planowana była wycieczka do
Torunia. Gościom nie była obca postać Mikołaja Kopernika, dlatego też ucieszyli
się, że będą mogli stąpać po jego rodzinnej ziemi. Jednak dopiero teraz dowiedzieli
się, że ta wybitna osobowość renesansowa, najsłynniejszy naukowiec w dziejach
Polski, twórca astronomicznego przewrotu opartego o teorię heliocentryczną jest
rodowitym torunianinem. W wycieczkowym autobusie, jak to zazwyczaj bywa,
panowała luźna atmosfera. Wszyscy głośno rozmawiali, a wszelkie różnice zanikły.
Trudno byłoby odróżnić, kto jest z jakiego kraju. Stanowiliśmy jedną,
międzynarodową rodzinę. W Toruniu czekał na nas przewodnik, który z ogromną
pasją opowiadał o cennych zabytkach. Norwegowie mieli możliwość zwiedzenia
autentycznej, gotyckiej architektury mieszkalnej. Ogromne zdziwienie wywołał
najwyższej klasy toruński zabytek militarny: jeden z najpotężniejszych systemów
fortyfikacyjnych w Polsce, wybudowany przez Prusaków pod koniec XIX wieku
do obrony granicy wschodniej Prus. Goście uwiecznili na zdjęciach te wyjątkowe
budowle. Zmęczeni i głodni udaliśmy się do znanej karczmy „U sołtysa”. Tam
poczęstowano nas typowym kujawskim jedzeniem. Naszym gościom wyjątkowo
smakowały pierogi - przyrządzone według starego, domowego przepisu. Zajadali
się także chlebem ze smalcem, którego nigdy wcześniej nie mieli okazji
skosztować. Na deser zakupiliśmy słynne toruńskie pierniki, do wyrobu których
używana jest najwyższej jakości mąka i wyjątkowy w smaku miód, oraz orientalne
przyprawy korzenne. W dawnych czasach, piękny, stary Toruń położony był na
skrzyżowaniu najważniejszych europejskich szlaków handlowych. Dzięki temu bez
problemu przywożono tu część składników niezbędnych do wyrobu tych
oryginalnych smakołyków: imbir, goździki, cynamon. Toruńscy mistrzowie
piernikarstwa zazdrośnie strzegli tajemnicy receptur wypiekanych przez siebie
pierników. Przepisów strzeżono przed konkurencją z Norymbergii czy Królewca,
gdzie podjęto próby odtworzenia doskonałego smaku pierników z Torunia. Nam
też nie udało się poznać bliższych szczegółów dotyczących wypieku. Ja, wraz
z gośćmi mogłam jedynie delektować się ich wysublimowanym smakiem.
Dowiedzieliśmy się tylko, że współczesne technologie wyrobu pierników opierają
się na starych recepturach i metodach, których bezpośrednia tradycja sięga
doświadczeń mistrzów piernikarskich z wieku XVI. Pierniki z Torunia, jako jedyne
prawdziwe, sprzedawane są między innymi we wszystkich krajach Unii
Europejskiej, Kanadzie, USA, Kuwejcie, Izraelu i Japonii. Ze względu na ich smak
i jakość już od średniowiecza datuje się zwyczaj obdarowywania znamienitych
gości, specjalnie na tę okazję zaprojektowanymi i wypieczonymi piernikami. Taki
podarunek otrzymał w Toruniu papież Jan Paweł II. Pierniki wręczano także
w darze odwiedzającym miasto prezydentom państw, cesarzom, królom,
zdobywcom Nagrody Nobla.
Ze względu na fakt, iż pobyt naszych gości zbliżał się ku końcowi,
wybraliśmy się wieczorem do pubu. Miło spędziliśmy razem te ostatnie chwile.
Skłoniły nas one do refleksji. Okrzyknęliśmy się jednomyślnie obywatelami
Europy. Zgodnie stwierdziliśmy, że wyznawane przez nas wartości podlegają tym
samym kryteriom oceny w całej Unii Europejskiej. Uniwersalność ogólnoludzkich
5
PDF created with pdfFactory Pro trial version www.pdffactory.com
wartości sprawia, że choć ludzie różnią się między sobą językiem porozumiewania,
tradycją, w jakiej wychowali się i odrębnością kultury, to jednak kierują się
w życiu tymi samymi przesłankami. Okazało się, że prawo do życia, pokój,
wolność, prawda, sprawiedliwość, miłość są dla nas wszystkich nienaruszalne
i bezsporne. Ściśle i nierozerwalnie wiążą się z potrzebą zachowania pokoju. My
zaś uznaliśmy, że wszelkie spory będziemy rozwiązywać pokojowo. Poszanowanie
życia ludzkiego uznaliśmy za wartość nadrzędną. Ktoś przytoczył nawet słowa
greckiego filozofa Protagorasa, że człowiek jest miarą wszystkich rzeczy.
I wszyscy podpisaliśmy się pod tym stwierdzeniem. Choć zgadzaliśmy się co do
większości światopoglądów, z poszanowaniem podchodziliśmy do innych sugestii.
Z cierpliwością i wyrozumiałością traktowaliśmy odmienność zdań, choć muszę
przyznać, iż niejednokrotnie wybuchała „wojna” na argumenty. Ogólnie rozumiana
przez nas tolerancja dotyczyła szacunku dla innych ludzi, ich myśli i opinii oraz
sposobu życia w imię demokratycznej wolności. Nasze przekonania nie wynikały
wcale z istnienia i znajomości Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka,
uchwalonej jednomyślnie10 grudnia 1948 roku w Paryżu. Dokument ten stanowi
niewątpliwie jedno z największych i najtrwalszych osiągnięć ONZ. Przetłumaczony
na większość języków świata zbiera oraz porządkuje osiągnięcia i postulaty
człowieka, który od wielu setek lat toczy nieskończoną jeszcze walkę o swoją
wolność i godność. Dokument ten uznał przyrodzoną godność oraz równe
i niezbywalne prawa wszystkich członków wspólnoty ludzkiej jako podstawę
wolności, sprawiedliwości i pokoju świata. Nieposzanowanie i nieprzestrzeganie
praw człowieka doprowadziło bowiem do aktów barbarzyństwa, które wstrząsnęły
sumieniem ludzkości. Najwznioślejszym celem Europejczyków, w tym nas
oczywiście, jest dążenie do zbudowania takiego świata, w którym ludzie korzystać
będą z wolności słowa i przekonań oraz z wolności od strachu i nędzy. Dlatego tak
ważne jest zagwarantowanie praw człowieka przepisami prawa, aby ten nie musiał
- doprowadzony do ostateczności - uciekać się do buntu przeciw tyranii i uciskowi.
Narody Zjednoczone przywróciły wiarę w podstawowe prawa człowieka, godność
i wartość jednostki. Zadbały o równouprawnienie kobiet i mężczyzn, a także
wyraziły swe poparcie dla postępu społecznego i poprawy warunków życia.
Państwa Członkowskie we współpracy z Organizacją Narodów Zjednoczonych
starają się zapewnić powszechne poszanowanie i przestrzeganie praw człowieka.
Ponadto w deklaracji uwzględniona jest konieczność rozwoju przyjaznych
stosunków między narodami. Myślę, że między Norwegami a Polakami zawiązała
się już wcześniej braterska nić sympatii. Przecież przed laty w rejonie Narwiku
działania bojowe prowadziła polska Samodzielna Brygada Strzelców
Podhalańskich pod dowództwem generała Zygmunta Szyszko-Bohusza, wchodząca
w skład alianckiego korpusu. Historia daje także dowody na to, że Polska dbała
o dobre relacje z mieszkańcami innych państw. Należy także zaakcentować to, że
Polacy słynęli z tolerancji wtedy, gdy inne kraje prześladowały innowierców.
Polska wieku piętnastego i szesnastego była państwem otwartym dla nowych
prądów religijnych. W przeciwieństwie do innych krajów Europy - u nas nie
dochodziło do wojen religijnych, a innowiercy znajdowali tu nie tylko schronienie,
6
PDF created with pdfFactory Pro trial version www.pdffactory.com
ale także opiekę ze strony władców i magnaterii. Owocowało to wzbogacaniem
życia kulturalnego i naukowego, nowymi ideami, dziełami literackimi i tworzyło
opinię o Polsce jako kraju tolerancji. Szczególnym wyrazem takiej atmosfery było
podpisanie w 1573 roku tzw. konfederacji warszawskiej, przyznającej
protestantom równe prawa z katolikami. Ostatni król z dynastii Jagiellonów,
Zygmunt August złożył w Sejmie słynną deklarację: „Nie jestem królem waszych
sumień”. Już Perykles - starożytny Grek i polityk - uznał, że tolerancja jest jedną
z podstaw stabilności demokratycznego państwa. Stwierdził w swej słynnej mowie,
że Ateńczycy stworzyli demokrację, kierując się wyrozumiałością w życiu
prywatnym i poszanowaniem prawa w życiu publicznym. Tolerancja oznacza więc
rezygnację z przymusu, jako środka wpływania na postawy innych ludzi,
z wyjątkiem sytuacji zagrażających bezpieczeństwu. Przez całe stulecia ludzie
zabijali się nie tylko dla zysku płynącego z rabunku, ale i w imię sprzecznych ze
sobą idei. Wreszcie po wyniszczającej wojnie trzydziestoletniej w Europie uznano
zasadę tolerancji religijnej. Nadal jednak (np. w Irlandii Północnej) religia jest
przyczyną sporów i konfliktów. Znacznie dłużej trwało osiągnięcie tolerancji
związanej z obyczajami i kulturą odmiennych grup. Obecnie pojawia się problem
granic tolerancji, a więc pytanie o to, czy można tolerować każde zachowanie
i każdą postawę, czy jednak trzeba wyznaczać pewne granice. Tolerancja wymaga,
aby człowieka mającego poglądy odmienne od naszych nie traktować jak wroga,
lecz starać się zrozumieć i uszanować jego racje. Podczas dyskusji poruszyliśmy
także problem wolności jako takiej. Nikomu nie obca była możliwość świadomego
dokonywania wyborów wartości, czyli tego, co uważa się za ważne, cenne
zarówno dla siebie, jak i dla całego społeczeństwa europejskiego. Obywatele
Europy, a więc i my winniśmy w swym postępowaniu kierować się zasadą
wolności. Pojęcie wolności ma jednak bardzo szerokie znaczenie. Brytyjski
historyk i filozof Isaiah Berlin w eseju pt.: „Dwie koncepcje wolności” pisze, że
istnieje ponad dwieście znaczeń słowa wolność: „Pojęcie wolności ma znaczenie
tak mgliste, że poddaje się niemal każdej interpretacji”. Dla nas oznacza
wewnętrzny spokój, równowagę i poczucie sprawiedliwości, wolność
wypowiadania swoich sądów, mylenia się i poprawiania, szukania dróg. Postawa ta
wiąże się z całkowitą odpowiedzialnością i ewentualnymi konsekwencjami. Wolni
od uzależnień, chętni do poszukiwań, sami tworzymy swój los i swoje życie.
Zgodnie akceptujemy wszelką odmienność, zarówno w wyglądzie, jak
i w zachowaniu. Dalecy jesteśmy od tego, co złe, co krzywdzi innego człowieka.
Taką moc ma nienawiść, przed którą przestrzega nas poetka Wisława Szymborska.
W jednym ze swych wierszy mówi, że nienawiść istniała od zawsze i przetrwa do
końca świata: „Jeśli zasypia, to nigdy snem wiecznym”, „Śmiało patrzy
w przyszłość”, „Dobrze się trzyma”, „Lekko bierze przeszkody, jeśli musi
poczekać, poczeka”. My wszyscy dobrze zdajemy sobie sprawę z faktu, ile złego
może uczynić nienawiść, jak łatwo może zranić człowieka, ile zadać bólu. Dla
przeciwwagi problemu ktoś zacytował „Małego Księcia”: „Prawdziwa miłość nie
wyczerpuje się nigdy. Im więcej dajesz, tym więcej ci zostaje. Podobnie, gdy
czerpiesz z prawdziwej studni, im więcej z niej czerpiesz, tym staje się hojniejsza”.
7
PDF created with pdfFactory Pro trial version www.pdffactory.com
Antoine Saint Exupery daje nam wszystkim wskazówki jak żyć, aby być
wewnętrznie uporządkowanym i kierować się własnym sercem. „Dobrze widzi się
tylko sercem, najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”. W swojej książce uczy
nas, jak dostrzegać to, co ukryte i niewidoczne z zewnątrz, mówi, by doceniać
miłość i przyjaźń. Twierdzi, iż prawdziwa miłość nie przychodzi z zewnątrz, lecz
drąży od środka, „Kochać, to nie znaczy patrzeć na siebie nawzajem, lecz patrzeć
razem w tym samym kierunku”. Miałam nieodparte wrażenie, że choć nasi goście
przyjechali z tak daleka, to niewątpliwie są nam bardzo bliscy. Patrzyliśmy na
siebie sercem i rozumieliśmy swoje uczucia. Ciężko nam będzie się rozstawać,
pomyślałam.
Następny wspólny poranek był dla nas, niestety, ostatnim. Ze smutkiem
stwierdziliśmy, że czas szybko płynie i właśnie nadchodzi moment rozstania. Gdy
autobus z gośćmi znikał w oddali, zastygłam zamyślona w bezruchu. Przypomniały
mi się słowa europejskiego hymnu: „wszyscy ludzie będą braćmi”. Pomyślałam, że
Fryderyk Schiller trafnie przewidział potrzebę budowania więzi łączących
społeczeństwa, tworzenia dialogu, współpracy, przełamywania barier,
eliminowanie stereotypów. Wizyta gości uzmysłowiła mi, że kultura norweska
i polska żyły do tej pory obojętnie obok siebie. Ja zaś miałam okazję uczestniczyć
w dialogu między nimi, niejednokrotnie wychodząc poza krąg tego co mi znane,
najbliższe i indywidualne. Okazało się, że zgodnie i spontanicznie stworzyliśmy
grupę ludzi otwartych i nie upatrywaliśmy w tym zagrożenia dla własnej
tożsamości. W toczących się dyskusjach odwoływaliśmy się przecież do własnej
historii, korzeni, czy ogólnie pojętego dziedzictwa. Wyłaniały się nam czasem
wspólne wartości, uniwersalne zasady tworzące silne podstawy, fundamenty
naszego europejskiego domu. Zrozumiałam, że różnorodność europejska jest
bogactwem, siłą. Jest nie tylko wielkim dziedzictwem, które powinniśmy chronić,
ale jest również naszą europejską przepustką do przyszłości, do XXI wieku. Nasza
różnorodność jest potęgą, powodem do naszej wspólnej polskiej, norweskiej,
europejskiej dumy.
8
PDF created with pdfFactory Pro trial version www.pdffactory.com