Miasto niewidzialne - ZERO-85
Transkrypt
Miasto niewidzialne - ZERO-85
Miasto niewidzialne Właściwie takie miasto nie powinno istnieć. Powinno należeć do niewidzialnych miast opisanych przez Italo Calvino, miejsc, których istnienie i forma zależy od opisującego je pióra. Białystok to miasto paradoksów – jest takim, jakim chce się go widzieć i każdemu obrazowi podporządkowuje się ze zdumiewająca łatwością. Jest więc dla jednych trzystutysięcznym miastem, prawie-metropolią, stolicą prawego górnego rogu mapy, pomostem i bramą miedzy sercem Polski a potęgami Wschodu. Dla innych – przerośniętym wskutek wewnętrznej migracji miasteczkiem z dwoma teatrami, czterema kinami, namiastką zoo i nadmiarem ambicji, skupionym wokół trójkąta rynków, na których po połowie słychać język polski i rosyjski [...]. Kulturalna kariera Białegostoku rozpoczęła się Centralnymi Dożynkami w 1971 roku (naprawdę było takie narodowe święto). Białystok jest corocznym miejscem Dni Sztuki Współczesnej, jednej z najważniejszych w Polsce prezentacji sztuki ulicznej i teatralnej, miejscem narodzin i trwania legendarnej „Jesieni z Bluesem”, szczyci się posiadaniem najlepszego Teatru Lalek w Polsce, Galerią Arsenał wymienianą w pierwszej dziesiątce najlepszych w kraju, czasopismem „Kartki” – jednym z najważniejszych niezależnych pism literackich ... A jednocześnie jest miastem, o którego kulturalnym życiu niewiele wiedzą nawet wyrobieni słuchacze ogólnopolskich mediów, kojarzą raczej, że Białystok leży gdzieś na skraju Puszczy Białowieskiej, tam, gdzie żyje i pracuje profesor Leon Tarasewicz ... Jest miejscem pełnym historii, ale podwójnie zapomnianej – przez tzw. Historię Ogólną ( Białystok istnieje w niej właściwie tylko 21 września 1939 roku, jako stolica nowotworu zwanego Zachodnią Białorusią ), ale co gorsza, zapomnianej przez mieszkańców miasta. A jest to historia – hetmana Branickiego, Ludwika Zemenhofa, Ryszarda Kaczorowskiego i wielkich zdarzeń – powstania w getcie żydowskim, czy – niedawno – odbicia Komitetu byłej PZPR przez młodzież, przeznaczonego następnie na siedzibę Uniwersytetu. To miasto wydało wielu znanych współczesnych... Ale oni wszyscy – wyjechali. Liczba klubów w Białymstoku nie odbiega od miejskiej średniej krajowej [...] Legendą Białegostoku, znaną w całej Polsce jest ‘’ Metro’’, najbardziej awangardowy -1- klub miasta założony dawno temu przez studentów architektury, w którego stalowym, zbudowanym ze złomy wnętrzu można zobaczyć wszystko co ważne i nowatorskie – koncerty polskiej i światowej awangardy muzycznej, multimedialne pokazy, prezentacje sztuki. Okolice Białegostoku i samo miasto to największe obok Lublina zagłębie „korzennych” bębniarzy, organizujących w okolicznych lasach nieformalne zloty, o których wiedza rozchodzi się tylko wśród wtajemniczonych. W Białymstoku panuje dobry duch dla grania bluesa i cięższego metalu, gorszy dla jazzu. A jednocześnie dla wielu Białystok pozostaje wyłącznie kolebką disco polo, coraz bardziej zapomnianego zjawiska kultury masowej, które w kilka lat stąd właśnie, z okolicznych tancbud i stolików z kasetami zdobyło największe sale w Polsce – Salę Kongresową, katowicki Spodek... Tu właśnie z weselnych zespołów zarabiających na życie zrytmizowanymi adaptacjami białoruskich i cygańskich piosenek, z ludzi którzy odłożyli akordeony, by siąść za elektronicznymi klawiaturami narodziły się największe gwiazdy nurtu. [...] Nie można nie pamiętać ludzi, którzy w ciągu roku sprzedawali ... 900 tysięcy swoich płyt i kaset ... Chce się Białystok widzieć jako miasto kilku kultur, i tak jest, bo tu był zawsze Wschód, tu ludzie byli i są inni, tutejsi, tu Polacy mówią innym językiem, tu całe miasto obchodzi Nowy Rok dwa razy. Tu jest więcej świąt w kalendarzu, właściwie w dwóch kalendarzach, gregoriańskim i juliańskim, więcej pobożnych pochodów przez miasto. Jedne idą główną ulicą, inne – okrążają Sobór Świętego Mikołaja położony przy tejże ulicy, zakończonej z obu stron kościołami. [...] Po polsku i białorusku piszą poeci, ale po polsku i białorusku śpiewają też punkowe zespoły. Pod Białymstokiem odbywa się jedyny w świecie białoruski festiwal rockowy. Jeśli ktoś nie pamięta dawnego Jarocina, lub zna tylko jego legendę, a może chce sobie przypomnieć tamtą atmosferę koncertów – niech przyjedzie do Gródka. Tu czuć, że ludzie ciągle walczą muzyką, tu widać jak na przekór bliskiej, tuż za granicą rozciągającej się groźbie, tworzy się enklawa wolności. Na Basowiszczu śpiewa się o rzeczach ważnych i dla nich się gra. W Białymstoku wydaje się istniejące najdłużej obcojęzyczne pismo polskie („Niwa”), stąd w cały świat rozchodzi się jedyna gazeta w języku romskim („Rrompo-drom”). Tu działają stowarzyszenia muzułmańskie, tu buduje się nowy meczet, w miejsce starego, zbyt małego. A jednocześnie w sferze kultury dokonano tu wielkich zniszczeń. Praktycznie zniknęły ślady wielkiej kultury żydowskiej. Odrestaurowana synagoga jest siedzibą firmy budowlanej, żydowska szkoła – klubu bokserskiego, na miejscu kirkutów wzniesiono miejski amfiteatr. Jak to możliwe, że tylu starych mieszkańców Izraela pochodzi stąd, a Wisna Lipszyc w swoim -2- „Albumie Żydowskim” sportretował tylu zasłużonych białostoczan ? Czy ktoś rozumie dziś czemu w filmie Mela Brooksa założyciel teatru, który miał splajtować wystawiając wodewil z Hitlerem w roli głównej nosił nazwisko Bialystok ? Bliskość Białorusi, a tuż za nią Rosji wciąż wisi ciężką chmurą. Kulturalne odrodzenie polskich Białorusinów jest wielkim wkładem Białostocczyzny w polską kulturę.Białostocczyzny – ale czy Białegostoku ? Bardziej znaczące staje się określenie „metafizyka prowincji” zaczerpnięte z tytułu książki – cyklu wywiadów z białostockimi twórcami. A Białystok nie chce być prowincją. Paradoksalnie – najważniejsze zjawiska kulturalne – malarstwo Leona Tarasewicza, twórczość Sokrata Janowicza, teatr i zjawisko Wierszalin wywodzą się spoza miasta. Poza miastem tworzy się owa metafizyka, która mogłaby stworzyć ducha Białegostoku. Białystok ma wszelkie możliwości by stać się jednym z „miast magicznych”, jak Łódź. Ma świetne świadectwa kultury materialnej – pałac Branickich zwany niegdyś „Wersalem Północy”, modernistyczny kościół św. Rocha projektu Oskara Sosnowskiego, wspaniałe zespoły fabryczne, pozostałości „Manchesteru Północy”, dziś opuszczone i niszczejące, ma zadziwiające drewniane dzielnice, pozostałości dawnych wsi w centrum miasta, systematycznie wyburzane, choć chronione tzw. Kartą Bojarską, ma, wielekroć podkreślane, niezwykłe walory krajobrazowe. Ma wreszcie wspaniałą różnorodność ludzi, których odmienność jest bardziej widoczna niż w innych miastach. A jednak Białystok wciąż jest „miastem niewidzialnym”. Zdaje się leżeć na skrzyżowaniu skrzyżowaniu ważnych dróg, ale wciąż poza nimi. Wydaje się być czymś nieokreślonym, w którym każdy łatwo znajduje coś dla siebie, ale nie może się z tym utożsamić. Jest jednak Białystok – o czym łatwo zapomnieć widząc jego wielkość – miastem młodym, które przed wojną było co najwyżej stacją przesiadkową między Wilnem a Warszawą, a dziś dopiero musi stworzyć swój „magiczny” obraz. Sławomir Mojsiuszko -3-