Chciałem tę płytę przeżyć

Transkrypt

Chciałem tę płytę przeżyć
Chciałem tę płytę przeżyć, nie spieszyłem się z nią
To już drugi Pana materiał opublikowany w krótkim czasie. Jak wyglądała praca nad
„Popołudniowymi przejażdżkami”?
Od jakiegoś czasu wypracowałem sobie system niespiesznej pracy nad muzyką. Płyta powstawała w
sposób zupełnie „nieprodukcyjny”. Nie chcę, żeby moja kolejna płyta była jakimś etapem. Wszystkie
piosenki pisałem, analizowałem to, co się wokół mnie zdarza. Bardzo nie chciałbym, aby wydawanie
płyt było wymuszone jakimś terminem czy inną presją, a tak się akurat w ciągu ostatniego półrocza
złożyło, że zbiegły się dwa terminy premier.
Ile trwało tworzenie „Popołudniowych przejażdżek”?
Bardzo długo, myślę, że około trzech lat. Trwało to tak długo ponieważ nie pisałem piosenek i muzyki
konkretnie pod tę płytę. Po prostu tworzyłem, pisałem, komponowałem. Wyszło z tego jakieś 40
piosenek. Z tej czterdziestki wybrałem te najbardziej wartościowe, czyli 11 utworów. Nie chciałem
stworzyć płyty na zamówienie, chciałem ją przeżyć. Nie chciałem, żeby to była potrzeba jakiejś
ulotnej chwili, tylko żeby „Popołudniowe przejażdżki” były znakiem jakiegoś spędzonego nad nimi
czasu.
Podczas słuchania płyty zauważyłem mnogość muzycznych wpływów, którymi jest nasycona: pop,
musical, funky, rock, muzyka elektroniczna oraz oczywiście piosenka autorska. Skąd wziął się taki
dobór gatunków?
Ta płyta jest wynikiem długich rozmów z moim producentem Leszkiem Biolikiem. To nie były
rozmowy typowe dla branży muzycznej na styku dwóch światów muzyk – producent. To była
wymiana poglądów. Po prostu rozmawialiśmy i wymienialiśmy poglądy na temat mody, jedzenia,
obyczajowości po muzykę. Okazało się, że mamy ze sobą sporo wspólnego. Po czasie doszedłem do
wniosku, że ta płyta to rodzaj rozmowy z Leszkiem. Z muzyką jest podobnie jak ze sposobem
ubierania czy modą. Nie powinniśmy dążyć do czegoś, co nas ogranicza, każdy powinien znaleźć tu
swoją niszę – swoje miejsce. W piosence „Czucie” chodzi o nasze współodczuwanie, o to, jak my
postrzegamy otaczający nas świat. Jeśli mamy wspólne poglądy na pewne tematy, to łatwiej będzie
nam się porozumieć. Zapytał Pan o szeroki wachlarz stylistyki muzycznej użytej na płycie. Nagrywając
płytę, nie sugerowaliśmy się żadną z góry założoną estetyką.
Wpływy muzyczne przeplatają się stale w Pana kompozycjach?
Dokładnie tak. Muzyka dziś jest bardzo kompilatywna, dziś człowiek nie może zamykać się tylko na
jedną, nawet najlepszą formę muzyczną. Można równie dobrze inspirować się w muzyce Igorem
Strawińskim, jak Metallicą. Wszystko zależy od chwili, w której muzyka ma nas wyrażać.
Pracując nad płytą, inspirował się Pan jakimś konkretnym wykonawcą lub gatunkiem muzycznym?
Doszliśmy do wniosku, że warto czerpać z brzmień lat 60. i 70., a przede wszystkim z przebogatych
brzmień syntezatorów analogowych. Dzisiaj są one na nowo odkrywane, tylko inaczej ich się używa.
Dzięki bogactwu dźwięków analogowych instrumentów elektronicznych zupełnie inaczej przebiega
proces aranżowania piosenek, jest bardziej klarowny, pozbawiony ażurowych konstrukcji.
Co w związku z tym zyskuje muzyk?
W tym momencie moje śpiewanie może być bardzo subtelne. Przy dużym aparacie instrumentalnym
śpiewałem mocnymi efektownymi frazami, ale takie środki po prostu mi się znudziły. Teraz mogę
skupić się na delikatności i wykorzystywaniu środkowych rejestrów mojego wokalu, przez co
piosenka staje się nienachalna.
„Popołudniowe przejażdżki” są bardzo ciekawie skonstruowane, lecz najbardziej zaintrygowała
mnie piosenka 11 – „No to już”, czy zaczyna się od trzeciej minuty?
(śmiech) Tak, zaczyna się od trzeciej minuty. Ona jest częścią jednej z piosenek. Kiedy pracowaliśmy
nad poszukiwaniem pogłosów, okazało się, że próbna linia wokalna mocno pogłosowana daje
naturalną harmonię i na niej zbudowaliśmy resztę. Efekt jest ciekawy, ta piosenka będzie na
koncertach jako przerywnik pomiędzy utworami.
Rozmawiał Adam Kuźniarski
Gazeta Wrocławska
21.10.2015