strona 16

Transkrypt

strona 16
16 Nasze Jutro Przedsiębiorczy i pracowici
50-25-20 albo: Roman Wypych z Jezierzyc Kościelnych
Roman Wypych:
Obawiam się, że w przyszłości tacy piekarze jak ja będą niepotrzebni
Moment życiowy, w którym znajduje
się pan Roman Wypych - właściciel
i piekarz w jednej osobie rodzinnej
piekarni w Jezierzycach Kościelnych
- da się opisać skrótowo trzema liczbami: 50-25-20. W tym roku kończy
mianowicie 50 lat, obchodzi 25-lecie
małżeństwa z panią Ireną oraz świętuje 20-lecie powstania firmy.
Rodem ze Śmigla, śmiało przekroczył bariery rodzinnej tradycji. Wypychowie wszak to znani w naszej
okolicy leśnicy, a nie piekarze. Absolwent zasadniczej szkoły zawodowej
w Lesznie i mistrz cukiernik, jeśli
chodzi o piekarniczy fach najwięcej
zawdzięcza Eugeniuszowi Samolowi
i Zbigniewowi Sibińskiemu z Bukówca Górnego. Pod ich okiem doskonalił swe umiejętności jeszcze w latach
80. w piekarni GS Włoszakowice. Do
dziś pamięta i jest wdzięczny, że pan
Samol pomagał mu przy pierwszym
wypieku we własnej piekarni.
Piekarnia pana Romana, umiejscowiona w charakterystycznym miejscu na
pierwszym od strony Włoszakowic zakręcie zaraz przy drodze powiatowej,
reklamuje się hasłem: ZDROWE PIECZYWO. Co to właściwie znaczy?
Mówi Roman Wypych: Piekę chleb
wyłącznie na bazie kwasu naturalnego i ewentualnie drożdży, bez spulchniaczy i ulepszaczy. Chciałbym powiedzieć po prostu: piekę po staremu,
czyli tak, jak robiły to nasze babcie.
Tylko że one miały mąkę wprost z
wiatraka, jakiej ja dzisiaj nie dostanę. A mąka to podstawa. W wielkiej
produkcji przemysłowej chleba i wyrobów piekarniczych gorsza mąka to
nie kłopot. W razie czego doda się
spulchniaczy i po krzyku. Niestety, dla
mnie ta gorsza jakość współczesnego
zboża, a co za tym idzie mąki, to jest
poważny problem.
Tajemnica zdrowego wypieku tkwi także w piecu chlebowym. A ściślej w sposobie jego opalania. Pan Roman opala
piec drzewem lub węglem, a więc w
sposób tradycyjny. To ma duży wpływ
na smak chleba. Raz klient w Głogowie,
nic o mnie nie wiedząc, od razu bezbłędnie rozpoznał, że w piecu palę drewnem
- mówi. Bo trzeba panu wiedzieć, że
jest wielu konsumentów, którzy nie mając nic wspólnego z piekarnictwem naprawdę dużo wiedzą na ten temat.
Klienci-smakosze chleba to podstawa
działalności piekarni Romana Wypycha. Ma stałą klientelę, na ogół zresztą spoza terenu gminy. O dziwo, to raczej goście z zewnątrz a nie miejscowi
bardziej cenią sobie jego wyroby. Szacuję, że około 80 % mojej produkcji
sprzedaję dla klientów zewnętrznych:
z Wrocławia, Wolsztyna, Wschowy,
Śmigla, Leszna - zauważa. Na przykład lubią mnie wrocławianie, którzy
w Boszkowie mają domki letniskowe.
Wiosnę, tak jak teraz, rozpoznaję nie
po przylotach bocianów, tylko po tym,
że coraz więcej właścicieli domków z
Wrocławia, jadąc do Boszkowa, odwiedza nasz sklepik. Ostatnio pojawili się u mnie polscy emigranci zarobkowi, którzy kupują od razu z tuzin
bochenków, bo mój chleb długo jest
dobry do spożycia. Twierdzą też, że na
obczyźnie żaden chleb nie smakuje tak
dobrze jak polski.
Także żona, pani Irena, handlująca
chlebem, bułkami, drożdżówkami,
babkami, pączkami, bezami i innymi
wyrobami półcukierniczymi w przydomowym sklepiku państwa Wypychów nie może się nachwalić kupców
z Dolnego Śląska. Że mili, sympatyczni, otwarci. No i że tak serdecznie i
szczerze zapraszają, żeby pan Roman
przeniósł produkcję swoich wyrobów
do Wrocławia, co zresztą raczej nie
wchodzi w rachubę.
Może i to cenią u nas, że nasz sklepik
mamy otwarty praktycznie 24 godziny na dobę z wyjątkiem poniedziałków? - zastanawia się pani Irena. Po
prostu nikt, kto do nas zastuka o dowolnej porze, nie zostanie odprawiony z kwitkiem.
Kolejną osobliwością piekarni państwa Wypychów jest, że chleb sprzedaje się zawsze nie krojony. To znowu ma związek z naturalnym system
wypieku - objaśnia pan Roman. Chleb
tylko na kwasie ma więcej wilgoci. Gdyby był krojony, musiałby być
pakowany. A mój chleb potrzebuje
oddychać. Tak więc jego pakowanie
oznaczałoby parowanie, szybkie zawilgocenie i w rezultacie pojawienie
się pleśni. Zresztą prawdziwi smakosze na ogół nie uznają fabrycznego
krojenia chleba.
Wyroby pana Romana, zwłaszcza
chleby żytnie, orkiszowe i wieloziarniste, cenią sobie także bezglutenowcy, uskarżający się na kłopoty z żołądkiem, chorujący na zgagę.
Poza sklepem przy piekarni w Jezierzycach ma w tej chwili tylko mały
sklepik w Lesznie przy ul. Szkolnej,
czynny przez 5 godzin od wtorku do
soboty, odwiedzany na ogół przez nieprzypadkowych klientów. Przymierza
się do otwarcia tego sklepiku choćby
“na chwilę” w niedzielę.
A czy nie myśli o zwiększeniu sprzedaży? Zwiększenie produkcji nie jest
dla mnie priorytetem - tłumaczy pan
Roman. Wiem, że wskutek tego tracę
potencjalnych klientów. Ale na razie
próbuję jeszcze pozwolić sobie na ten
luksus i nie idę na ilość kosztem jakości. Mam zresztą niezbyt dobre do