Miłość i cierpienie (Wiesława Kowalska)

Transkrypt

Miłość i cierpienie (Wiesława Kowalska)
Cierpienie i miłość
Między cierpieniem a miłością zachodzi bardzo ścisły związek. Nie
można kochać, jeśli nie rozumie się tajemnicy krzyża. Nie można w pełni iść
za Chrystusem, jeśli nie akceptuje się cierpienia. Jesteśmy powołani do
różnych zadań i różnymi drogami ziemskiej pielgrzymki zmierzamy do domu
Ojca, ale nie ma w tej wędrówce drogi, która nie byłaby znaczona
cierpieniem. Jest ono bowiem wpisane w nasze życie od chwili narodzin aż do
śmierci.
Taka jest rzeczywistość i nikt od niej nie ucieknie. Różne są tylko
źródła bólu oraz jego natężenie. Cierpimy z powodu popełnionego grzechu,
ponosząc konsekwencje złych wyborów. Cierpimy, bo ktoś inny zranił nas
swoim grzechem - i wtedy jesteśmy przymuszeni do dźwigania cudzego krzyża.
Cierpimy, kiedy się decydujemy na to, aby radykalnie pójść za Chrystusem.
Jego droga jest drogą miłości, która zawsze prowadzi na krzyż: "Sługa nie
jest większy od swego Pana: jeśli Mnie prześladowali, to i was będą
prześladować" (J 15, 20).
Pan Bóg nie chce naszego cierpienia i jak
powiedziała św. Tereska od Dzieciątka Jezus, "odwraca
głowę" - jakby nie miał odwagi patrzeć na nasz ból.
Czasami Pan chce nas "zatrzymać w biegu", przekazać
nam coś bardzo ważnego, uczynić w naszych sercach
większą przestrzeń dla działania Ducha Świętego i
przygotować je na przyjęcie łask. Jest to konieczne
dla naszego dobra -zawsze prowadzi do oczyszczenia
serca, wzrostu miłości, do bardziej skutecznej służby
i czynienia wszystkiego wyłącznie dla większej chwały
Boga.
Są
też
cierpienia
niewinnych.
Te
bolą
najbardziej. Nie ma większej udręki niż patrzeć na
cierpienia dzieci, ale to one właśnie uczą nas
cierpieć z godnością. W świecie żyją też ukryte dusze
- ofiary, które proszą o cierpienie, wynagradzając
Bogu za grzechy innych. Są to dusze szczególnie wybrane, rezygnujące ze
swojej woli, by pełnić wolę Boga. "Cierpienie jest tak wielką łaską, że
nikt z ludzi tego nie pojmie dostatecznie, większą niż dar czynienia cudów,
bo przez cierpienie dusza Mi oddaje, co ma najdroższego - swą wolę" - to
słowa Jezusa do Rozalii Celakówny.
Jak się zrodziło apostolstwo ofiarowania cierpienia?
Modlitwa ofiarowania cierpienia została napisana podczas bolesnych
zmagań z chorobą Ojca Świętego Jana Pawła II, w pamiętnym 2005 roku.
Zrodziła się z cierpienia w duchowej łączności z Papieżem oraz z tymi,
którzy wtedy płakali. Od tego roku stała się jedną z nowych inicjatyw
apostolskich obrońców życia skupionych wokół Centralnego Ośrodka Duchowej
Adopcji na Jasnej Górze. Była przeznaczona dla ludzi obarczonych chorobą,
którzy nie mieli możliwości, by czynnie włączyć się w dzieło obrony życia,
a chcieli pomóc, ofiarowując swoje cierpienia w tej intencji. Wizerunek
Chrystusa w cierniowej koronie miał być dla nich umocnieniem w chwilach
udręki. Poruszająca historia Chrystusa i to niezwykłe, emanujące pięknem
Oblicze kryje w sobie jakąś tajemnicę, przyciąga ku sobie, porusza serca,
zapalając je do działania. W chwili obecnej Modlitwę ofiarowania podejmują
tysiące ludzi w kraju i za granicą: w parafiach i wspólnotach, szpitalach i
hospicjach, podczas pieszych pielgrzymek na Jasną Górę. Towarzyszą jej
piękne świadectwa ludzi i widoczne znaki Bożej Opatrzności.
Na czym polega apostolstwo ofiarowania cierpienia?
Idea dotyczy przyjęcia codziennego krzyża i ofiarowania cierpienia w
intencjach Kościoła świętego i apostolstwa życia. Modlimy się o pełnię
życia wiecznego dla dzieci, którym nie pozwolono się urodzić. Za rodziny aby przyjęły każde życie i chroniły je od momentu poczęcia aż do naturalnej
śmierci. Za osoby starsze - aby otoczone miłością najbliższych mogły godnie
odchodzić z tego świata. Za dusze naszych zmarłych - by jak najszybciej
doznały szczęścia wiecznego. Prosimy o nową jakość życia dla nas w
wierności Chrystusowi i Jego Ewangelii. Za umierających grzeszników - aby
pojednali się z Bogiem i mogli otrzymać łaskę życia wiecznego. Apostolstwo
polega na ofiarowaniu Panu Bogu wszelkich cierpień, których doświadczamy w
codziennym życiu. Może to być choroba i związany z nią ból fizyczny,
duchowa udręka, upokorzenie, dotkliwa samotność, utrata pracy, zdrada,
złośliwa krytyka, krzywda moralna, śmierć bliskiej osoby lub inne bolesne
doświadczenia.
Co to znaczy ofiarować cierpienie?
Ofiarować - to znaczy zgodzić się na krzyż. W chwili cierpienia
powiedzieć: "Panie Jezu, łączę swoje cierpienie z Twoim cierpieniem,
wszystko, co jest we mnie bólem fizycznym czy udręką duchową, składam w
Twoich ranach, bo w Twoich ranach jest moje uzdrowienie". Można też
posłużyć się Modlitwą ofiarowania:
"Jezu, Boski Zbawicielu, przez Niepokalane
Serce Maryi ofiarowuję Ci moje cierpienia
fizyczne i udręki duchowe, w intencjach
Kościoła świętego, apostolstwa życia... (inne
intencje). Proszę, obdarz pełnią życia
wiecznego dzieci, którym nie pozwolono się
urodzić, otaczaj opieką rodziny, by mocą Twej
łaski skutecznie oparły się zasadzkom złego
ducha, z miłością przyjmując każde życie i
chroniąc je od momentu poczęcia aż do
naturalnej śmierci. Spraw, aby krzyż, który
dźwigam, stał się dla mnie źródłem odwagi,
wyzwolenia i mocy, by cierpienie nie odebrało
mi nadziei, aby wiara moja nie gasła, a miłość
nie ustawała. A kiedy nadejdzie kres mego
życia, przybądź po mnie i zaprowadź mnie do
swego Królestwa. Amen".
Jeżeli okoliczności nie pozwalają na odmówienie modlitwy, wystarczy
spojrzeć na wizerunek Chrystusa i połączyć się z Nim duchowo. Ważne jest,
by wizerunek był umieszczony w widocznym miejscu i przypominał nam nie
tylko o ofiarowaniu cierpienia, ale także o tym, że w tej trudnej chwili
Jezus jest z nami i że Jego Serce cierpi w naszym sercu ("On się obarczył
naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści" - Iz 53, 4). Dlaczego akt
ofiarowania jest taki ważny, skoro Bóg i tak wie, że cierpimy?
To prawda, ale ważne jest, byśmy uczynili to świadomie. Jezus umarł za
nas na krzyżu. Był to najbardziej haniebny rodzaj śmierci, ale ta śmierć
otworzyła
nam
drogę
do
Królestwa
Niebieskiego.
Nasze
cierpienie,
jakiekolwiek by ono było - wielkie czy małe, złączone z cierpieniem Boga ma
wartość nadprzyrodzoną. Krzyż promieniuje na odległość i ma nieograniczony
zasięg. Łaska Boża może dotknąć człowieka w każdym czasie i miejscu.
Ofiarowane
przez
nas
cierpienie,
mocą
Chrystusowego
krzyża,
może
zniewolonemu
nałogiem
człowiekowi
grzesznikowi pojednanie z Bogiem,
pomocną dłoń.
przynieść
wyzwolenie,
umierającemu
zrozpaczonemu nadzieję, biednemu -
Ojciec Święty Jan Paweł II w liście apostolskim do chorych napisał:
"Słabość wszelkich cierpień człowieka może przeniknąć ta sama Boża moc,
która objawiła się w Krzyżu Chrystusa" (Salvifici doloris, 23).
Jaką wartość ma cierpienie i czego może ono nauczyć człowieka?
Cierpienie jest próbą wiary. Jest sprawdzianem naszej miłości. Dotyczy
to zarówno osoby cierpiącej, jak i tych, którzy razem z nią uczestniczą w
doświadczeniu krzyża. Cierpienie upokarza, przygniata ciężarem bolesnych
przeżyć, napawa lękiem... Człowiek cierpiący jest trudny; przechodzi okresy
kryzysu, buntu, który osłabia wolę, chwile bezradności, przerażenia,
zniechęcenia i samotności. Trzeba wielkiej cierpliwości, delikatności i
wrażliwości, na którą przy cierpiącym człowieku nie zawsze nas stać, bo
cierpienie, którego jesteśmy świadkami, obnaża również naszą własną
słabość, nasz egoizm, małoduszność i brak wyrozumiałości. Pokazuje prawdę o
nas samych. W swojej bezradności wołamy do Boga, aby nas przemienił, byśmy
mogli pomóc cierpiącemu. Uświadomić mu, że ani ból fizyczny, ani duchowa
udręka nigdy nie są daremne, że właśnie w tych bolesnych godzinach dusza
gromadzi swój największy skarb. Chory jest darem dla nas. Uświadamia nam,
czym jest łaska zdrowia, i wyzwala w nas wdzięczność, a także pragnienie
dobrego wykorzystania czasu. Ludzie zwykle mówią "czas to pieniądz",
natomiast ksiądz prymas Stefan Wyszyński zawsze powtarzał, że "czas to
miłość". Cierpienie jest zatem zaproszeniem do głębokiego rachunku sumienia
z czasu, który powierzył nam Bóg.
Czy apostolstwo cierpienia dotyczy wyłącznie ludzi przewlekle chorych?
Do apostolstwa mogą się włączyć wszyscy, chorzy i zdrowi, ludzie
młodzi i w podeszłym wieku. Nie ma takiego człowieka, który w swoim życiu
nie przeżywałby bolesnych doświadczeń. Chodzi o to, ażeby zrobić z nich
pożytek duchowy. "Nic tak nie ubogaca człowieka, jak bezinteresowny dar
cierpienia" - powiedział Ojciec Święty Jan Paweł II. Ofiarować można każde
cierpienie bez względu na to, czy będzie to akt jednorazowy, bo cierpienie
było chwilowe (np. ból głowy czy zęba), czy też trwające przez dłuższy
czas. Chodzi o to, by tego aktu dokonać. Istnieje tajemnicza więź pomiędzy
cierpieniem, ofiarą a darem życia.
Gdyby ludzie zrozumieli, że bolesne doświadczenia mogą stać się siłą
twórczą i źródłem życia dla innych, wybieraliby inne wartości. Nie byłoby
przemocy, aborcji i eutanazji, a ludzi chorych, niepełnosprawnych, w
sędziwym wieku traktowano by z szacunkiem i miłością.
Dlaczego w dzisiejszym świecie tak mało mówi się o cierpieniu?
Dzisiejszy świat promuje inne wartości. Liczy się przede wszystkim
przyjemność, kariera, sława, pieniądze i wieczna młodość. Cierpienie to
temat niewdzięczny. Człowiek boi się nawet o nim rozmawiać. Stąd też pomija
się ten temat w prasie oraz pozostałych mediach. Eliminuje się wszelką
słabość, zastępując ją kultem siły, władzy i użycia. Można pięknie o
cierpieniu mówić, lecz trudniej je przyjąć. Ludzie uciekają od osób
chorych, jakby się bali "zainfekować" cierpieniem. Lepiej się nie
angażować, nie patrzeć i nie przeżywać; jak najszybciej pozbyć się
problemu. Dlatego jest coraz więcej ludzi bezgranicznie samotnych,
lękających się o swoją przyszłość, drżących o to, aby nie znaleźć się w
domu opieki społecznej. Wielu ludzi "choruje" dzisiaj na brak miłości.
Człowiek chory czuje się bezużyteczny, przytłacza go świadomość, że jest
ciężarem dla innych. Czasem w poczuciu winy za to obciążenie, opuszczony
przez najbliższych i przyjaciół, godzi się na eutanazję -ale tak naprawdę
jest to krzyk jego serca wołającego o miłość.
Czy człowiek może cierpieć bezużytecznie?
Jezus powiedział: "Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze
samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje" (Mk 8, 34).
Przyjęcie cierpienia, tak samo jak jego odrzucenie, jest aktem wolnego
wyboru człowieka. Jeśli ktoś odrzuca krzyż, nie może korzystać z jego
odkupieńczej wartości. W każdym czasie i w każdym miejscu człowiek może
wybrać los dobrego lub zbuntowanego łotra. Przekląć Boga i swój los,
czyniąc cierpienie bezużytecznym i beznadziejnym, albo też ofiarować je
Bogu. "Najważniejszy jest nie charakter cierpień, lecz sposób przyjęcia ich
przez człowieka" - jak napisał św. Augustyn. Pan Bóg nigdy nie pozostawia
człowieka samemu sobie, zawsze daje łaskę i moc, by przejść zwycięsko przez
trudne doświadczenia. Zawsze też dodaje człowiekowi odwagi, aby ten
wypowiedział swoje "tak". Rozświetla drogę pośród ciemności i wyprowadza ku
światłu, ze śmierci - ku zmartwychwstaniu i życiu.
Czy człowiek zawsze potrafi przyjąć cierpienie z miłością? Każdy pisze
swoją ewangelię cierpienia sam. Cierpienie jest obce naszej naturze. Trudno
je przyjąć. Przychodzi często bez zaproszenia, a kiedy dopada człowieka ból
fizyczny czy udręka duchowa, pragnie się tylko jednego - by przestało
boleć. Dlatego często dodatkowym obciążeniem jest to, że się je źle znosi.
Pocieszające są jednak tutaj dla nas słowa św. Tereski: "Chcielibyśmy
wielkodusznie godzić się na cierpienie i nigdy się nie załamywać złudzenia". Wszyscy potrzebujemy mocy Ducha Świętego i wielkiej pokory, by
je przyjąć i uczynić z niego dar. Uczą tego święci oraz dzieci. Jak
właściwie przeżywać cierpienie, pokazał nam całym swoim życiem Ojciec
Święty Jan Paweł II. A kiedy odchodził do Ojca, świat właściwie odebrał to
przesłanie - bo na chwilę zamarł w milczeniu, zatapiając się we łzach i
cichej modlitwie.
Co zrobić, by nie lękać się krzyża?
Piękną odpowiedź na to pytanie dała Matka Teresa z Kalkuty:
"Spójrz na krzyż, a zobaczysz głowę Jezusa pochyloną, by cię
pocałować; Jego ramiona rozwarte, aby cię objąć; Jego serce otwarte, by cię
przyjąć, by zamknąć cię w swojej miłości. Skoro wiemy, że krzyż jest
znakiem największej miłości Chrystusa do ciebie i do mnie, przyjmujemy Jego
krzyż we wszystkim, co zechce nam dać, i oddajemy Mu z radością wszystko,
co chce zabrać. Jeśli będziemy tak postępować, świat pozna, że jesteśmy
Jego uczniami, że należymy do Jezusa, że czyny, które wykonujemy, ty i ja,
i wszyscy bracia i siostry, nie są niczym innym jak naszą miłością wcieloną
w życie" (Rozważania na każdy dzień, s. 100).
Wiesława Kowalska

Podobne dokumenty