Pomoce do lekcji - Dzienniki Powstania Listopadowego
Transkrypt
Pomoce do lekcji - Dzienniki Powstania Listopadowego
Bitwa pod Stoczkiem Uwaga: treść opisu bitwy jest dramatyzowaną fikcją historyczną opartą na faktach. Udało Wam się zdobyć informacje o pierwszej bitwie, którą wczoraj stoczyła nasza armia. Jeden z rannych żołnierzy opowiedział reporterowi przebieg bitwy pod Stoczkiem: Szliśmy za generałem Dwernickim na Wołyń powstanie przeciw zaborcy wywołać i wesprzeć partyzantów kryjących się po lasach. Większość z nas świeżakami była, co prochu nie wąchali. Od początku powstania minęły niecałe trzy miesiące, a my już w boju sprawdzić się musieliśmy. W sobotę 12 lutego zwiad przyniósł informacje, że Rosjanie w Łukowie i Róży rozstawili swoje obozowiska i ludność okoliczną nękają. Mieliśmy w niedzielę z zaskoczenia wroga dorwać, ale rosyjski generał Geismar złapał jednego z naszych i dowiedział się o planach polskiego wojska. Dlatego też ruszyliśmy, aby wroga w Seroczynie spotkać. Droga nasza przez Stoczek wypadła. To, co tam zobaczyliśmy było koszmarem. Miasto zastaliśmy puste niczym wybite przez zarazę. To oznaczało, że Rosjanie albo w mieście stoją już, albo zaraz do niego dopadną, a mieszkańcy w popłochu ujść zdołali. Generał nasz kazał 6. szwadronom kawalerzystów na północnym krańcu miasta ustawić, by przejście na Seroczyn blokować, a drugie tyle wysłał, co by na drodze do Toczysk stanęło. W środku stały nasze trzyfuntówki osłonięte przez czworoboki piechoty i strzelców. Rosjanie uderzyli z dwóch stron chcąc nas okrążyć, ale myśmy na górkach i w laskach stali. Ponadto drogą na Seroczyn poszedł na nas atak wąskim gardłem, także wróg musiał iść trójkami i dopiero pod naszymi lufami w szyk się rozwijał. Rosjanie wyciągnęli wtedy na nas swoje 6cio i 10ciofuntówki. Lepsze działa mięli, więc, żeby nas doszczętnie nie wystrzelali, rzuciliśmy się nań szarżą. Jedną tylko salwę przeciwnik oddał nim na niego wpadliśmy. Zepchnęliśmy ich do stawu koło rzeki Świder. Wielu rosyjskich kawalerzystów spoczęło na dnie tego stawu, a pozostałe wojska, które tą drogą szły albo uciekać musiały, albo marnie skończyły. W tym czasie główne siły rosyjskie dopiero szyki swoje rozwijały na drugiej flance i Geismar mógł tylko patrzeć jak zmietliśmy całe jego skrzydło. Dwernicki nie dał Rosjanom szyku rozstawić i rzucił 4 szwadrony jazdy na Moskali. Pierwszy atak samymi salwami karabinów i ogniem z kartaczy odrzucił naszych, ale jak sam Dwernicki konia dosiadł i Krakusów poprowadził, to sytuacja z drugiego skrzydła się powtórzyła. Największą trudność Rosjanie mieli z wycofaniem się wąskimi duktami i sami swoich tratowali pozostawiając nam w prezencie swoje działa. Gdyśmy główne szlaki oczyścili rzuciliśmy się za wrogiem i po lasach go żeśmy ścigali. Koniec końców straciliśmy 46 naszych towarzyszy broni, a 59 do lazaretu zostało odesłanych. Rosjanie natomiast stracili 270 żołnierzy, a 230 jako jeńców pojmaliśmy. Do tego 8 nowiutkich dział wzięliśmy razem z prochem i amunicją. Powiedz w Warszawie, żeśmy wspaniały odpór Moskalom dali! Niechaj wiedzą, że pierwsza bitwa powstania przeciw zaborcy całkowitym sukcesem się zakończyła! Słowniczek pojęć: świeżak – żołnierz bez doświadczenia. szwadron – pododdział kawalerii będący odpowiednikiem kompanii w piechocie. trzyfuntówki, 6-cio funtówki, 10-cio funtówki – działa artyleryjskie, które wystrzeliwały pociski o wadze 3, 6 i 10 funtów (1 funt = 0,453 kg). Moskal – archaiczne, w XIX wieku pejoratywne określenie Rosjanina kartacz – historyczny pocisk artyleryjski, który po wystrzeleniu rozbijał się na wiele małych i śmiertelnie groźnych odłamków. Kartacze były szczególnie skuteczne przeciwko kawalerii i nieopancerzonej piechocie. Krakusi – oddziały lekkiej kawalerii lazaret – dawne określenie szpitala wojskowego, zwłaszcza polowego, który przeznaczony był do opatrywania rannych na polu walki oraz izolacji i leczenia chorych żołnierzy. Bitwa o Iganie Uwaga: treść opisu bitwy jest dramatyzowaną fikcją historyczną opartą na faktach. Udało Wam się zdobyć informacje o ważnej bitwie jaką wczoraj stoczyła nasza armia. Jeden z rannych żołnierzy opowiedział reporterowi przebieg bitwy pod Iganiami: Szliśmy na Siedlce, pod wodzą generała Prądzyńskiego. Wspaniały wódz z niego. W polu przebiegły i odważny niczym lew! Siła nas była – ponad 11 000 luda – a i harmaty Bema z nami jechały. 16 ich było pamiętam, bo mój oddział szedł tuż za nimi przez kawał drogi. Tuż przed Siedlcami spotkaliśmy wroga. Cały VI korpus pod wodzą Rosena! Cofali się pewnie do magazynów z działami, które podobno w Siedlcach mają. Niby to ma być tajemnica, ale każdy żołdak wie po co atakowaliśmy Siedlce. No, ale do rzeczy. Dali my przejść Azjatom przez most na rzece Muchawce około godziny 15.00. Cała artyleria rosyjska, a było jej ponoć 28 dział, została po drugiej stronie rzeki by razić nas dotkliwie z flanki. Nasze działa na pagórkach stały, aby dogodnie ostrzelać wroga przy moście. Niestety nie dało rady dostrzelić do artyleryj nieprzyjaciela, ale za to działa naszym drogę w natarciu torowały. Sam 8. pułk piechoty (ledwie 7000 żołnierzy) rzucił się z furią na moskala. Tnąc i siekąc strasznie bagnetami, zdobył wieś Iganie, odcinając części siłom rosyjskim drogę ucieczki, na które już Prądzyński 1. pułk piechoty prowadził. Kawaleria generała Sieviersa widząc, że Polacy im drogę ucieczki odcięli, a z drugiej strony kolejne wojska już na nich idą, rzuciła się do ucieczki. Ich odwrót osłonił jednak generał Faesi i jego piechota, która wycofywała się drogą na Siedlce. Wtedy z drugiego brzegu odezwały się armaty wroga, które zmieść naszych z pozycji przy moście zajętych miały. Ale sam ostrzał to za mało było by most odbić. Gdy Rosjanie zorientowali się, że porażka w oczy im zagląda, rzucili trzy bataliony jegrów, co w walkach z Turkami zasłynęli. Atak Rosjan odrzucił naszych od mostu. Wtedy Prądzyński ruszył ukryty 5. pułk piechoty, który klinem między wojska Rosyjskie wszedł. Generał osobiście ten atak prowadził. Jako, że jegrzy walczyli z 8. pułkiem, artyleria moskali strzelać już nie mogła, aby swoich ogniem nie razić. Gdy się Rosen połapał, że znowu większość wojska stracić może, kazał się jegrom za most wycofać, a nas znów ostrzeliwać artylerią zaczął. Mało który nieprzyjaciel do przeprawy dopadł, bo pierwszy był tam Prądzyński, który ostatecznie zamknął kocioł i 3000 jeńców wziął! Już zmierzchało, gdy straty strony liczyć zaczęły. Wyszło nam, że naszym 400 grobów wykopać trzeba, a Rosjanom 1500! 500 przeciwników za mostem jęczało od ran odniesionych, a jeńców kolumna ciągnęła się ponad kilometr! Słowniczek pojęć: harmaty – armaty żołdak – najemny żołnierz, który pobiera żołd. W tym kontekście pogardliwie i gwarowo o żołnierzach jegrzy – żołnierze specjalnej formacji strzelców wyborowych w wojsku rosyjskim. Używano ich też do zadań rozpoznawczych. Moskal – archaiczne, w XIX wieku pejoratywne określenie Rosjanina Bitwa o Olszynkę Grochowską Uwaga: treść opisu bitwy jest dramatyzowaną fikcją historyczną opartą na faktach. Udało Wam się zdobyć informacje o ważnej bitwie jaką wczoraj stoczyła nasza armia. Jeden z rannych żołnierzy opowiedział reporterowi przebieg bitwy o Olszynkę Grochowską: Mroźny poranek przywitał nas ciepłymi bochnami chleba. Czuliśmy, że właśnie dziś do bitwy dojdzie. Gdy śniadać skończyliśmy, przyszedł ksiądz, by mszę odprawić i ostatniego namaszczenia nam żołnierzom z pierwszych linii udzielić. Na środku staliśmy 2. dywizją piechoty pod gen. Franciszkiem Żymirskim oraz 3. dywizją piechoty pod Skrzyneckim. Z lewa osłaniali nas żołdacy Krukowieckiego z pierwszej DP, a z prawa czwarta piechoty pod Szembekiem. Artyleria stała z tyłu, po bokach drogi, co przez Olszynkę szła, by wróg nie mógł jej łatwo wypatrzyć i ustrzelić. Rosjanie mieli ze 200 dział. Kwadrans po dziewiątej zaczęli strzelać. O 10:00 zdobyli się na odwagę i wyszli do nas z lasu. Od razu rzucili na nas 5. batalionów piechoty myśląc, że nikogo na swojej drodze nie spotkają. Nie pożałowaliśmy im kul i niedobitki czmychnęły z powrotem do lasu. Potem Dybicz jak na stracenie wysłał kolejne sześć batalionów jegrów, a potem jeszcze osiemnaście! Dopiero przy czwartym szturmie, gdy spadło na nas 25 batalionów, musieliśmy się wycofać. Co gorsza, nasz generał Żymirski, co ogniem kierował i ludzi do walki prowadził, śmiertelną ranę dostał. Nie wycofaliśmy się jeszcze z lasku, gdy generał Chłopicki z prawego skrzydła pułkiem grenadierów kontrę zrobił. Od północy, lewym skrzydłem uderzył Skrzynecki z 12 batalionami. Szybko okazało się, że 23 tys. Moskali, nie daje rady naszym dwukrotnie mniejszym siłom! Już wróg cofać się zaczął, ale sam Dybicz swoje spanikowane wojsko pozbierał i znowu na nas rzucił. Wtedy też kula armatnia tuż obok mnie wybuchła i w mrok na chwilę odpłynąłem. Artyleria nasza strzelała póki jej kul i prochu starczyło, Chłopickiego granat artyleryjski dosięgnął i Skrzyneckiemu dowodzenie oddać musiał. Przyszedł wtedy rozkaz żeby uformować czworoboki w szachownicy, kawalerzystów razić karabinami i w szyku wycofać się na Pragę. Z początku rozglądaliśmy się za kawalerią, ale żadnej konnicy nie było. Dopiero po chwili wypatrzyliśmy szarżę. 28. szwadronów rosyjskiej kawalerii uderzyło na oddziały Skrzyneckiego. Jednak kawaleria ugrzęzła w błotach i mokradłach. Nasza artyleria, gdy kawaleria wroga na przestrzeń otwartą wypadła, znów ogień otworzyła. Kirasjerzy w przerażeniu na siebie wpadali, konie w popłochu dęba stawały, a nasi strzelcy zdejmowali salwami kolejnych jeźdźców. Najwięcej zamieszania zrobiły wojska rakietowe, które mimo iż w drzewa głównie strzelały, wśród Rosjan popłoch wielki wzbudziły. Kirasjerów ostatecznie rozbili Ułani z 2. i 5. pułku. Krwawy to był bój. Wroga nie rozbiliśmy, ale zatrzymał się na dobre i od Warszawy odstąpił. Co więcej Dybicz wojsko swoje zebrać z przedpola musiał, bo chłód, głód i choroby wybiłyby go doszczętnie i uciekł na wschód. Oficer powiedział mi, że Rosjanie stracili ok. 9400 ludzi. Naszych natomiast brakuje 7350, z czego jakieś 1000 wzięto do niewoli. To był najdłuższy dzień w moim życiu i pamiętać go będę pókim żyw, a świadectwo bohaterstwa naszego wnukom mym przekażę! Niechaj i Pan w gazecie o nas dobrze napisze, bo mimo, iż bitwa nierozstrzygnięta pozostanie, to pochód Rosjan zatrzymaliśmy przynajmniej do wiosny. Słowniczek pojęć: śniadać – jeść śniadanie batalion – jednostka organizacyjna wojska, mniejsza od pułku. Batalion liczy ok. 300-700 żołnierzy (czasem więcej niż 700). jegrzy – żołnierze specjalnej formacji strzelców wyborowych w wojsku pruskim, rosyjskim i austriackim. Używano ich też do zadań rozpoznawczych. kirasjerzy – rodzaj ciężkiej jazdy w zbrojach z metalowych płyt (kirysach lub zbrojach kirasjerskich). Kirasjerzy stanowili uprzywilejowaną formację i byli zwolnieni z wielu obowiązkowych elementów służby. Bitwa pod Ostrołęką Uwaga: treść opisu bitwy jest dramatyzowaną fikcją historyczną opartą na faktach. Wasz redaktor, który został wysłany w stronę frontu przyniósł Wam relację naocznego świadka bitwy pod Ostrołęką: Było to z rana na świętego Emila i Filipa, czyli 26 maja. Dwie wielkie armie starły się w okolicach Ostrołęki. Naszymi dowodził generał Skrzynecki, sam dyktator powstania. Wojska Polskie w dużej sile przez Narew przechodziły, gdy nagle spotkały się z nadchodzącymi oddziałami generała Dybicza. Jakby nie patrzeć Moskale złapali nas w trakcie przeprawy przez rzekę. Rosjanie skupili się na zdobyciu Ostrołęki i zepchnęli wytrwale broniących się „Czwartaków” (4. pułk piechoty) Ludwika Bogusławskiego na lewy brzeg. Rosjanom udało się zdobyć pozycje po drugiej stronie mostu i zabezpieczyć przeprawę dla reszty wojska. Ruskie działa zajęły w międzyczasie dobre miejsce na wyższym brzegu Narwi, skąd siały spustoszenie pośród naszych szeregów. Musieliśmy zadowolić się podmokłymi, niższymi terenami. Widziałem, że żadnemu naszemu oddziałowi nie udało się zepchnąć przeciwnika do rzeki. Choć planował to generał Skrzynecki. Nasz wódz musiał mieć gorszy dzień, bo rzucane przezeń kolejne fale rozbijały się o obronę wroga. Gdy już wydawało się, że cała armia rosyjska znalazła się w niewielkim przyczółku za mostem i gotowa była runąć na armię powstańczą niszcząc ją doszczętnie, dzień uratował dzielny generał Bem. Jak diabeł wpadł szarżą ze swoim kawalerzystami w oddziały wroga. Kartaczami wyrywał dziury w przeciwniku! Dzięki niemu reszta naszych rozbitych oddziałów mogła z życiem ujść i wycofać się drogą na Warszawę. Do wieczora na placu boju zostali tylko Rosjanie i morze ciał. Straszny ten widok, potęgowały słupy dymów z płonącej Ostrołęki. Niewiele z miasta zostało. Później jak żołdacy ze sztabu Dybicza w karczmie gadali podsłuchałem, że straciliśmy grubo ponad 6500 najlepszych naszych wojsk. Skoro cały korpus liczył 30 000, to można sobie wyobrazić, że co szósty żołnierz poległ, albo z ranami ciężkimi w lazarecie leżał. Ponadto kostucha zabrała ze sobą generałów Ludwika Kickiego i Henryka Kamieńskiego. Sami Rosjanie stracili około 6000 luda więc z pozostałymi 29 000 mogli dalej uderzać. Straszna to klęska była. Słowniczek pojęć: Moskal kartacz żołdak lazaret – archaiczne, w XIX wieku pejoratywne określenie Rosjanina – historyczny pocisk artyleryjski, który po wystrzeleniu rozbijał się na wiele małych i śmiertelnie groźnych odłamków. Kartacze były szczególnie skuteczne przeciwko kawalerii i nieopancerzonej piechocie. – najemny żołnierz, który pobiera żołd. W tym kontekście pogardliwie i gwarowo o żołnierzach. – dawne określenie szpitala wojskowego, zwłaszcza polowego, który przeznaczony był do opatrywania rannych na polu walki oraz izolacji i leczenia chorych żołnierzy.