strach ma wielkie oczy

Transkrypt

strach ma wielkie oczy
Strach
ma wielkie oczy
Helena Jagła, ilustracja Henryk Lewicki
J
est początek lat sześćdziesiątych ubiegłego
wieku. Lato, jak każdego roku, ciepłe, pachnące pobliskimi drzewami. Mamy po kilka lat.
Mieszkamy w starej kamienicy. Ubikacja na podwórku, woda w korytarzu. Rodzice podciągnęli wodę
do mieszkania i mamy zlew. Sąsiedzi też sobie poradzili.
Ale nocne sikanie – tylko do wiadra lub nocnika. Nigdy
nie lubiłam wiadra, a już wprost nienawidziłam nocnika, zimnego, zawsze nieprzyjemnego. To co, że czysty,
ale zimny i w dodatku nocnik! Wstyd się przyznać
na podwórku, że czasami w nocy z niego korzystam.
Nikt z nas nie przyzna się do takiej dziecinady, przecież
jesteśmy już duzi.
Kamienica jest jednopiętrowa, na dole chyba dwa
mieszkania i na górze trzy. Mieszkam razem z rodzicami, obok starsze małżeństwo – staruszkowie. Dalej pani
Maluchowa i jej trójka dzieci: dwóch chłopaków i dziewczyna. Chłopcy są już dorośli, mają swoje dziewczyny.
A my jesteśmy smarkaci, pierwsze lata podstawówki.
Fajny wiek. Wolno nam wieczorami bawić się w chowanego, wolno biegać po podwórku i po ulicy. Wszyscy
się znają, wiedzą, kto w czasie wojny był z Niemcami,
a kto zawsze pozostał Polakiem. Nie bardzo rozumiemy,
o co im chodzi, ale… skoro nie pozwalają bawić się
z dzieciakami spod trójki, bo to po Niemcach, to kto się
im sprzeciwi? A poza tym pas potrafi regulować nasze
zachowanie.
Dzisiaj też ganiamy po podwórku. Ktoś wymyślił zabawę w chowanego. Jeszcze widać resztki zachodzącego
słońca, ale robi się szaro. Można się schować i nie
rzucamy zdradliwego cienia. A jest gdzie się chować.
Ja boję się tych komórek, co swym bokiem opierają się
o kamienicę. Tam są pająki, jest zawsze zimno i ciemno.
Tam są szczury. Za nic w świecie tam nie wejdę. Ale,
na dach… czemu nie? Biegając z dzieciakami, szybko
opanowałam wchodzenie na dach, drzewo czy przeskakiwanie przez płot. Przecież to takie normalne! Jak
można tego nie umieć? W mojej pierwszej klasie pani
krzyczy, jak widzi dziewczynki bawiące się z chłopakami, a już bije po łapach za bieganie z nimi. Drewniane
piórniki są ciężkie, a rąk nie można schować za siebie
ani wycofać, bo będzie podwójna kara.
Teraz jednak mam inne zmartwienie: gdzie się schować, by mnie nie znaleźli. To bardzo ważne. Nawet jeżeli
położę się płasko na dachu, to mnie zobaczą… Komórki
są parterowe i bokiem przylegają do kamienicy. A kamienica ma jeszcze piętro. I na tym pietrze są okna
staruszków. Dwa okna. Jest lato, są uchylone. Kuszą…
Przez głowę przebiega myśl: co się stanie, jak mnie
zobaczą? – nie, to nie możliwe, o tej porze już śpią!
Nic mi nie grozi. Uchylam okno, staję na parapecie.
Od strony pokoju dzieli mnie firanka i zasłona, a nikt nie
spodziewa się, że weszłam im do domu. Jest dobrze,
zabawa trwa. Już prawie wszystkich znaleźli, zostałam
tylko ja… Nudzi mi się, niecierpliwość to chyba moja
największa „zaleta”… a może to przywilej wieku? Słyszę,
jak ktoś porusza się w pokoju, ja nie mogę nawet
drgnąć, bo się wyda…
Coś stuknęło, dzielnie trwam przyklejona do szyby. Ciekawość zwycięża, powoli, delikatnie, by nikt mnie
nie zauważył, odwracam się w stronę pokoju i… nie,
to nie możliwe! nie!… z krzykiem wybiegam przez pokój
i uciekam do domu… tam, przy łóżku na stoliku, widziałam oko i szczękę… leżały w szklance! On sobie wyrwał
oko i szczękę, a może go żona zabiła?
Wpadłam do domu z płaczem i krzykiem. Wystraszyłam
rodziców. Krzyczałam, że ta stara zabiła swego męża
i włożyła jego oko do szklanki! Za mną do mieszkania
wpadł staruszek i jego żona.
— On żyje? jak to? przecież jego oko leży w szklance
i wyrwana szczęka z zębami pod nim…
Staruszkowie krzyczą, wymachują rękami i chcą mnie
bić, rodzice stoją i chcą mnie zatrzymać. Ja się wyrywam ze strachu i drę się, że oni mnie zaraz zabiją…
Zlecieli się wszyscy, nie udało mi się wyrwać i uciec.
Wierzgam nogami nad podłogą, bo ojciec mnie złapał.
Chyba jest wściekły. Sięga po pas od spodni…
***
Boli mnie pupa, ale bardziej boli mnie serce, bo jak mogli mnie tak skrzywdzić? Kara, że nie wolno mi wieczorem wychodzić na dwór, mniej… ale jak mogli mnie tak
skrzywdzić? Dlaczego dorośli są tacy niesprawiedliwi?
Przecież to tylko zabawa w chowanego. Skąd mogłam
wiedzieć, że ten staruszek ma szklane oko i sztuczną
szczękę? A w dodatku że na noc wkłada te świństwa
do szklanki z wodą!? A potem rano z tej szklanki pije
herbatę? Dorośli są wstrętni i niesprawiedliwi…
Jest XXI wiek, mam dorosłe dzieci, wnuki i nadal
pamiętam tamtą „niesprawiedliwość”… ale dzisiaj
uśmiecham się na jej wspomnienie… Dzisiaj dzieciaki nie ganiają wieczorami po okolicy (bo i strach
przed zboczeńcami), siedzą przed komputerami
i tyle z ich przygód życia… Tylko co będą potem
­wspominać?   
11

Podobne dokumenty